No dobra, ja jestem inny. Muszę być. Ludzkość jak galaktyka długa i szeroka rozpływa się w zachwytach nad serią Sandman i nad Neilem Gaimanem. A ja nie mam pojęcia czemu. Czytałem ten komiks cirka koło miesiąca, zdążyłem w tym czasie przeczytać kilka książek, Sandmana odkładałem po kilku stronach, ciężko mi było przeczytać całe opowiadani za jednym razem (poza jednym, opowieścią o kelnerce, które zaczęło się świetnie, ładnie zapowiadało by jednak zakończyć standardową nędzą). Nudne, nużące, z prymitywnie prostą fabułą, z koncepcją fabularną najgorszego sortu, bo opartą na śnie czyli nie istnieje coś takiego jak logika, sens, następstwo przyczynowo-skutkowe, cokolwiek wynika z czegokolwiek i przynosi jakiekolwiek efekty.
Jestem pasażerem. Podróżuję w waszych snach. Wędruję w nich. Na grzbiecie smoka opuszczam Manhattan. To smok z kutego żelaza pachnący watą cukrową. Kawałek drogi pokonuję autobusem.
WTF???? I takie debilizmy są na okrągło.
Podobno te opowieści mają swoisty, zachwycający klimat grozy. Serio? Ta groza jest tak żałosna i żenująca. Nie wzbudziła we mnie żadnych emocji poza irytacją nad głupotą.
Na koniec obrazki. Brzydkie, niedopracowane, bez detali. Robią wrażenie rysowanych na akord i na odwal się. To szkice warsztatowe co najwyżej. Kolorystyka uboga, prymitywnie stosowana. Wartość estetyczna wydawnictwa pomijalna.
I na koniec końców przesłanie, myśl odautorska. Mój słownik jest zbyt ubogi, a nie chcę przeklinać.
Dlaczego przepraszasz? Spróbowałeś, nie dla Ciebie, ok.
Z mojej strony mogę jedynie napisać, że na początku jest słabiej, potem jest o wiele lepiej. Jeżeli jednak oceniasz pierwszy tom na 3/10, to sam nie wiem, czy powinieneś czytać dalej.
Pierwsze koty za płoty. Spróbuję jeszcze za dwa tomy skoro to już mam u siebie. Zwłaszcza, że zajrzałem w tom drugi i przynajmniej graficznie jest o wiele lepiej. Przeczytałem też pierwsze opowiadanie z drugiego tomu i też było całkiem nieźle.
A inny sławny komiks, Szninkiel, jak ci się podobał?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Ostatnio oglądałem go ze trzydzieści lat temu. Podobał się wtedy. Ale to chyba niewiele znaczy.
Ciekawi mnie po prostu czy Sandman podobał by ci się 30 lat temu, może od tamtego czasu się rozwinął
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Sandman rozwijał się tylko 7 lat (od stycznia 1989 do lutego 1996). Jest, tak jak pisał xan4, coraz lepiej, ale nie na tyle, żeby to dawało jakąś nadzieję na objawienie, przy startowym 3/10.
Ja też jestem inny chyba, bo "Sandmana" po prostu uwielbiam, ale to jest chyba kwestia oczekiwań stawianych literaturze, jakichś tam przyzwyczajeń, świadomych wyborów itd. Tak samo mam z Wolfem, Harrisonem czy Pynchonem.
My, Fidel mamy tak chyba inne światy literackie w głowach, że na forum ciężko byłoby cokolwiek ustalić - ale idę o zakład, że przy luźnej rozmowie przy beczce alkoholu, powstałyby drugie "Dialogi"
ale idę o zakład, że przy luźnej rozmowie przy beczce alkoholu, powstałyby drugie "Dialogi"
dawaj do Nidzicy albo wpadaj do Sandomierza
utrivv napisał/a:
Ciekawi mnie po prostu czy Sandman podobał by ci się 30 lat temu, może od tamtego czasu się rozwinął
Czytałem ostatnio jakieś pozycje, które przy pierwszym razie mnie zachwyciły, okazały się dziadostwem.
Sandman ma u mnie pod górę już na starcie. I to na dwa sposoby. Raz to rzeczywistość snu, imho trudno bardziej iść na łatwiznę. Dwa to postacie nadprzyrodzone o statusie bogów, demonów, aniołów (do aniołów mam szczególną awersję), itp. Próba opisywania psychologii, pragnień, myśli takich istot wymaga mistrzostwa intelektualnego, emocjonalnego. A przynajmniej na takim poziomie, żeby mnie czytelnika, przeskoczyć. Niestety Gaiman to przeciętniak.
Raz to rzeczywistość snu, imho trudno bardziej iść na łatwiznę.
A według mnie to przykład ambitnego wyzwania. Jeśli logika snu w takim wydaniu jak ją opisujesz, jest użyta tylko i wyłącznie dla uzasadnienia na wypadek czepialstwa czytelnika (w sensie: nie czepiaj się, to przecież sen, tu się wszystko może zdarzyć) to ewidentnie mamy do czynienia z nagim królem (ja tak mam z "Nagim Lunchem" Burroughsa - ale kto wie, może czegoś mi brak i nie zauważyłem, że błądzę?). Tylko, że nie zawsze użycie snu ma temu służyć - weź taki "Twin Peaks" chociażby, przecież sny są tu absolutnie kluczowe. U Gaimana też ma to szerszy kontekst, nie widać jednak tego po pierwszym tomie. On idzie w archetypy, wspólne, pierwotne dla całej ludzkości idee i to jakie one mają dla nas teraz znaczenie. Oczywiście bawi się przy tym popkulturą po całości, raz lepiej raz gorzej - np. dla mnie dość ciężkie było to, że w pierwszych tomach nawiązuje mocno do historii uniwersum Detective Comics, którego Sandman jest przecież elementem.
Fidel-F2 napisał/a:
Dwa to postacie nadprzyrodzone o statusie bogów, demonów, aniołów (do aniołów mam szczególną awersję), itp. Próba opisywania psychologii, pragnień, myśli takich istot wymaga mistrzostwa intelektualnego, emocjonalnego. A przynajmniej na takim poziomie, żeby mnie czytelnika, przeskoczyć. Niestety Gaiman to przeciętniak.
Ja nie znam żadnego przykładu takiego tworzenia istot boskich/anielskich, które można by podciągnąć pod Twoje wymagania. Nie chcę Ci spojlerować, ale to "uczłowieczanie" czegoś co ma być ponadludzkie ma tu sens. Przynajmniej w moim rozumieniu Sandmana.
Zabierając się za tom pierwszy tej opowieści byłem pełen zaciekawienia, bo chociaż jedyne mi dotąd znane opowiadanie Gaimana było wyjątkowo marne, to pomyślałem, że może to jaki wypadek przy pracy, a ogólnogalaktyczny zachwyt Sandmanem musi się skądś jednak brać. Niestety czekało mnie grube rozczarowanie. Pierwszy tom był durny, brzydki i nudny, ledwie doczytałem do końca. Społeczeństwo jednak znów chóralnie zgodziło się, że pierwsze opowieści są słabsze a potem jest coraz lepiej. Zabrałem się za tom drugi.
Początek był nawet przyjemny. Pierwsza historia była zupełnie sympatyczna i ładnie narysowana. Ale to tyle. Później znów pojawiła się jakość i klasa pierwszego tomu, czyli tak naprawdę brak jednego i drugiego. Kolejne strony szły mi coraz oporniej i w końcu sukcesem było gdy przeczytałem kilka, raz na kilka tygodni. W pewnym momencie, już sama myśl o wzięciu tego komiksu do ręki w celach lektury, była tak przykra, że psuł mi się humor. Po czterech miesiącach nierównej walki poddałem się, nie doczytałem do końca. Chwila w której podjąłem tę decyzję była momentem wyjątkowej ulgi. Nigdy więcej Sandmana, czy może być coś przyjemniejszego?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Rzecz wygląda następująco: "Sandman Uniwersum" składa się z 4 shortów autorstwa Gaimana, które będą rozwinięte w oddzielnych seriach: "Dom szeptów", "Śnienie", "Księgi magii" i "Lucyfer", zatem nie ma sensu kupować "SU", o ile ktoś ma chęć na c.d.
Ale jesteś pewien, że to co będzie SU potem będzie powtórzone w tych tomach każdej z serii?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum