Akurat wątek Theona wydał mi się najsłabszy i nieco rzygawicznie patetyczny w finale.
W rzeczy samej. Chujowo to wyszło. Za to brak jaj wyszedł Theonkowi na dobre
Niestety, od dłuższego czasu serial dryfuje w kierunku blockbustera. Po "tym" duecie scenarzystów nie spodziewam się niczego dobrego i obawiam się, że otrzymamy zakończenie rodem z czarnej dupy
Niestety, od dłuższego czasu serial dryfuje w kierunku blockbustera. Po "tym" duecie scenarzystów nie spodziewam się niczego dobrego i obawiam się, że otrzymamy zakończenie rodem z czarnej dupy
to będzie raczej wina tego że setting Martina może okazać się wydmuszką i pod dziesiątkami przepowiedni i rozdmuchanym światotworzeniem etc. kryje się najzwyczajniejsza fantasy-sztampa. Bo neizaleznie od tego że fabularnie wersja książkowa i serialowa moga się różnić to wciaż w ogólnym zarysie jada na tym samym settingu i wątpie że będą się różnić w zasadniczych przesłankach finału historii.
Bo jeśli okaże się że najważniejszym wątkiem w GoT (z punktu widzenia całego settingu) będzie historia sieroty która odkrywa że tak naprawdę jest zaginionym królewiczem i która powstrzyma najazd potworów na krainę, to trzymajcie mnie ale to będzie historia bardziej archaiczna i zachowawcza niż Władca Pierścieni który był rewolucją właśnie na tle takich historii.
Mam szczerą nadzieję, że aż tak prostackiego zagrania producenci nam oszczędzą. A tak w ogóle, w tym sezonie naprawdę brakowało widowiskowego zgonu którejś z kluczowych postaci. Przez chwilę mniemałam, że dostaniemy jazdę po bandzie i Cersei każe zgładzić któregoś z braci, co zdecydowanie ożywiłoby nastroje. Widać jednak twórcy wszystkie epickie zejścia zostawili sobie na koniec.
BTW, jedna rzecz mnie teraz nurtuje - po co w smoczej jamie był amfiteatr? Ludzie chodzili tam oglądać smoki? Targaryenowie wystawiali sztukę pod tytułem "Idź, módl się, konaj"?
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Niestety, od dłuższego czasu serial dryfuje w kierunku blockbustera. Po "tym" duecie scenarzystów nie spodziewam się niczego dobrego i obawiam się, że otrzymamy zakończenie rodem z czarnej dupy
to będzie raczej wina tego że setting Martina może okazać się wydmuszką i pod dziesiątkami przepowiedni i rozdmuchanym światotworzeniem etc. kryje się najzwyczajniejsza fantasy-sztampa. Bo neizaleznie od tego że fabularnie wersja książkowa i serialowa moga się różnić to wciaż w ogólnym zarysie jada na tym samym settingu i wątpie że będą się różnić w zasadniczych przesłankach finału historii.
Trochę wydmuszką jest. Chodzi o bogactwo świata - mało realistyczny to świat, nawet jak na pseudośredniowiecze. Takie Winterfell - z czego ci Starkowie się utrzymywali, jak tam tylko ch.j d.pa i kamieni kupa? Ich chorążowie mieli swoje ziemie i pewnie coś tam opylali trybutu feudalnemu panu, ale żadnych miast, żadnej gospodarki poza rolnictwem, nawet porządnych burdeli nie było. Zresztą, jak w całych Siedmiu Królestwach. Zatem pod względem budowy świata - to jest cienko. Ale Martin wyraźnie skupiał się na fabule, akcji, bohaterach i na łamaniu schematów. Stąd ścięcie Neda, czy nawet Krwawe Gody, które można było przeczuwać - i tak były tak mocnymi uderzeniami.
Ł napisał/a:
Bo jeśli okaże się że najważniejszym wątkiem w GoT (z punktu widzenia całego settingu) będzie historia sieroty która odkrywa że tak naprawdę jest zaginionym królewiczem i która powstrzyma najazd potworów na krainę, to trzymajcie mnie ale to będzie historia bardziej archaiczna i zachowawcza niż Władca Pierścieni który był rewolucją właśnie na tle takich historii.
No właśnie w serialu może się to okazać. Siódmy sezon ostudził moje oczekiwania, aczkolwiek jeszcze nie wszystko stracone. To, że Jon, czy Daenerys są księciem obiecanym, jak to było w przepowiedni, nie oznacza, że muszą przeżyć. Mógłbym się ostrożnie założyć, że w sadze - trzymając się dotychczasowego rozwoju fabuły - przeżyłby właśnie Littlefinger i on wraz z Sansą zasiedliby na Żelaznym Tronie a prostaczkom zostałyby legendy o Jonie i Daenerys i smokach i drugiej Długiej Nocy itd. Stąd to mozolne budowanie wątku Sansy i Littlefingera w "Uczcie dla wron" i "zamknięcie" ich w Dolinie. Aczkolwiek zawsze wystarczyłby jeden smok, aby i tam porządek zrobić. Niemniej Martin - jak mi się wydaje - nie dopuściłby do takiego cukierkowego zakończenia. W całej fabule takie właśnie zakończenia różnych pieśni i ballad okazywały się zafałszowane. Jak choćby powód wybuchu buntu Roberta Baratheona, który od początku nie był oparty na faktach (bo porwania i zgwałcenia Lyanny Stark przez Rhaegara nie było, co już wiadomo na pewno od trzeciego tomu, choć też nie wprost wynika to z fabuły, ale i prościej się nie dało tego wyłożyć bez żenującej łopatologii), ale na jakichś romantycznych rojeniach i porywczym charakterze Roberta. Aczkolwiek Nedowi Szalony Król usmażył brata i ojca. Ale to potem.
Dlatego zastanawiam się, czy jednak po tych siedmiu odcinkach, pozostałych sześć (lub siedem, bo możliwe że wydłużą o jeden) będzie w stanie udźwignąć taki mroczny finał, z odrobiną nadziei, jeśli to ktoś inny niż Cesrsei zostanie na placu boju.
Sabetha napisał/a:
BTW, jedna rzecz mnie teraz nurtuje - po co w smoczej jamie był amfiteatr? Ludzie chodzili tam oglądać smoki? Targaryenowie wystawiali sztukę pod tytułem "Idź, módl się, konaj"?
Chyba urządzali tam walki skarlałych smoków, było w fabule, ale się nie wsłuchiwałem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Niestety, od dłuższego czasu serial dryfuje w kierunku blockbustera. Po "tym" duecie scenarzystów nie spodziewam się niczego dobrego i obawiam się, że otrzymamy zakończenie rodem z czarnej dupy
to będzie raczej wina tego że setting Martina może okazać się wydmuszką i pod dziesiątkami przepowiedni i rozdmuchanym światotworzeniem etc. kryje się najzwyczajniejsza fantasy-sztampa. Bo neizaleznie od tego że fabularnie wersja książkowa i serialowa moga się różnić to wciaż w ogólnym zarysie jada na tym samym settingu i wątpie że będą się różnić w zasadniczych przesłankach finału historii.
Bo jeśli okaże się że najważniejszym wątkiem w GoT (z punktu widzenia całego settingu) będzie historia sieroty która odkrywa że tak naprawdę jest zaginionym królewiczem i która powstrzyma najazd potworów na krainę, to trzymajcie mnie ale to będzie historia bardziej archaiczna i zachowawcza niż Władca Pierścieni który był rewolucją właśnie na tle takich historii.
A ja bym się nie zdziwił bo PLiO ma w sobie niewiele świeżych pomysłów i jest raczej kompilacją standardowych wątków fantasy tyle że w bardziej utytłanych w błocie. Jedyna kwestia w której Martin błysnął jakimś swieższym pomysłem to zima i lato - tyle że nie ma to żadnego przełożenia na świat i ani w serialu, ani w książkach swiat jakoś się nie odnosi do tego że zimy trwają po parę lat. Jakby wywalić smoki a białych wędrowców zastąpić lokalną wersją III Rzeszy która zbiera się do inwazji to warstwa fabularna na niczym by nie straciła. Fantasy tutaj to sztafaż i scenografia bez których Cersei byłaby taką samą uroczą suką z piekła rodem.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Skrót myślowy, Fidelu. Błysnął w sensie wprowadził coś co wykracza poza ograne patenty na których jedzie. I to nawet nie wprowadził, bo dla konstrukcji świata i zachowania bohaterów znaczenie tego jest znikome - zima nadchodzi to nadchodzi, po chuj drążyć temat.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Trochę wydmuszką jest. Chodzi o bogactwo świata - mało realistyczny to świat, nawet jak na pseudośredniowiecze. Takie Winterfell - z czego ci Starkowie się utrzymywali, jak tam tylko ch.j d.pa i kamieni kupa? Ich chorążowie mieli swoje ziemie i pewnie coś tam opylali trybutu feudalnemu panu, ale żadnych miast, żadnej gospodarki poza rolnictwem,
Akurat tu się w ogóle nie zgodzę no i w sumie to co napisałeś że wuj dupa kamieni kupa, i rolnictwo to jest własnie średniowiecze obrzeży cywilizacyjnych. Przecież jak czytasz historie Polski pierwszych wieków to jest mniej więcej to samo, łącznie z tym że czasem wjazd 1000 ludzi na koniach wystarczył żeby złupić pół kraju. Mi się bardzo podoba to jak pokazywana jest północ, jako takie podkarpacie Westeros, do którego jak Cersei przybywa w 1 sezonie to ma minę srającego kota "gdzie żeście mnie wywieźli". Zwłaszcza że fajnie pokazano to że Północ konserwuje jeszcze jakieś resztki starej religii kontynentu. No i mimo wszystko kontrast do tego co jest za murem, jak Ygritte widzi ruiny wiatraku to pyta czy to zamek.
Obejrzała ten sezon i mam dość mieszane uczucia - z jednej strony lepszy od poprzedniego, ale no Jon i Daenerys nigdy nie byli moimi A scenarzyści robią teraz raczej coś w stylu porządków i "przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę" (o czym nawet tekst machnęłam po obejrzeniu finału - https://www.ostatniatawer...brac-druzyne/).
Mam nadzieję, że finalny sezon to nie będzie jednak historia o wspomnianym dobrym królewiczu i coś nas tu jeszcze zaskoczy
Zaskoczenia, to były dawno temu... Od dłuższego czasu mamy do czynienia z jazdą na blockbusterowym autopilocie. Pozostało nam już tylko cierpienie... podczas oglądania tego czegoś...
Do premiery finałowego sezonu zostało 70 dni. Co mnie podkusiło do zrobienia sobie powtórkowego maratonu. Mam mały zapasik, więc oglądając jeden odcinek dziennie powinienem wyrobić się akurat na premierę.
I muszę przyznać, że ten serial nadal się świetnie ogląda. Dynamika fabuły, "rysunek" postaci i świata. Wciąż wciąga.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ten serial, nawet na powtórce, tak zasysa, że dotarłem już do trzeciego sezonu. A może i skończę go dziś. Oby nie zepsuli finału. Czasami mam wrażenie, że oglądam go pierwszy raz. Dlatego będę bardzo zły, kiedy finał okaże się klęską.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Przesada.
Myślałem, że podczas seansu powtórkowego się rozczaruję. Zacznę zwracać uwagi na, jak to ujął ASX, "głupoty". Mam tak zazwyczaj z innymi filmami, czy książkami, które podczas pierwszego spotkania wywołały efekt "wow" przesłaniający wady. Ale tak nie jest w przypadku "Gry o tron".
Skończyłem trzeci sezon. Red Wedding nieco stracił ze swojej dramaturgicznej mocy. Ale bitwa o Królewską Przystań z drugiego sezonu ani trochę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Zacznę zwracać uwagi na, jak to ujął ASX, "głupoty". Mam tak zazwyczaj z innymi filmami, czy książkami, które podczas pierwszego spotkania wywołały efekt "wow" przesłaniający wady. Ale tak nie jest w przypadku "Gry o tron".
Jeszcze za wcześnie. Największe stężenie naciągactwa było w minionym sezonie.
A nie.
A bardziej mi chodziło o krytykę ASX-a.
Naciągactwa było mnóstwo w 7 sezonie. Ale jedno sezonowe potknięcie nie przekreśla całości. Chyba że finał schrzanią. Wtedy będzie żal.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Po obejrzeniu 6 sezonu - wszystkie wcześniejsze zastrzeżenia są przesadzone. Poza dwoma - skok z muru i jego efekt oraz szarża Jona Snowa. Reszta rzekomych niedociągnięć, niedoskonałości, nieprawdopodobieństw nie ma żadnego większego znaczenia. A już na pewno nie poruszanie się pionków po planszy. To jest, szybkość tego poruszania się. W zasadzie to od pierwszego sezonu bohaterowie dosyć szybko się przemieszczają jeśli mają cel wyznaczony wcześniej. W szóstym sezonie to nie ulega zmianie. Zatem to, że Varys tak szybko przepłynął morze do Dorne - zero zdziwienia. Fabuła przyspieszyła i tyle.
Ale skok z muru i szarżę można wybaczyć, ponieważ całość trzyma się znakomicie.
Jestem w szoku, że ten serial tak mnie ponownie wciągnął. Zacząłem wcześniej, aby mieć zapas czasu przed premierą finałowego sezonu. Nawet "nadłożyłem" trzy odcinki, aby mieć bezpieczny margines. A doszło do tego, że cały weekend spędziłem na maratonie z "Grą o tron". A w pracy, między sprawami, uprzyjemniałem sobie czas seansem z telefonu.
Leżą lektury, leżą inne seriale. Dobrze, że zostało mi tylko 8 odcinków 7 sezonu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Bez wątpienia "Grę o tron", czyli 67 odcinków da się obejrzeć w 12 dni. Z małą pomocą dwóch weekendów.
Cholera, ależ mnie ten serial zassał. A nie miał prawa. Nie dlatego, że 7 sezon był słabszy. Po prostu "zajeździłem" powieści, potem ich jeszcze słuchałem, no i oglądałem na bieżąco kolejne sezony. Powinienem być przesycony. A okazało się, że nie jestem.
Wracając do 7 sezonu: momenty, które uznawałem wraz z większością za słabe, wcale do końca słabe nie były. Nie wszystkie.
Gendry biegnący do Muru - no i co z tego? W serialu nie jest akcentowane to, jak długo chłopaki maszerowali na "polowanie". Spokojnie można założyć, że był to jeden dzień. Da radę przebiec przez kilka godzin drogę powrotną. Niemniej, słaba była akcja z wysłaniem kruka po interwencję Daenerys. Tego już nie da się zamknąć w kilku, kilkunastu godzinach. Co najmniej dwa dni, moim zdaniem. I to nadal jest kiks.
Zachowanie Jona w trakcie tej interwencji. Czyli znowu wyszedł z niego idiota, który nic nie wie. Tak się nie zachowuje doświadczony wojownik. Już jego szarża z szóstego sezonu była największą żenadą tegoż. W siódmym znowu zrobił z siebie durnia.
Jaime i szarża na królową. Jedzie sobie po jakiejś płyciźnie (chyba), a kiedy poszła w jego stronę salwa, on nagle znajduje się na jakiejś głębinie, co mu ratuje życie. Nadal słabe.
Los Littlefingera. Wszystko co się z nim zadziało było jedyną logiczną i w pełni zrozumiałą konsekwencją jego czynów. Pomijam fakt, że zło zostało pokonane w ten sposób. Ponieważ w tym serialu regułą było to, że to właśnie "źli" okazywali się nie tak jednoznaczni i przez to ciekawsi. W stosunku do książkowego Littlefingera serialowy odpowiednik był postacią nieco ułomną. Ale myślę, że i książkowego Littlefingera czeka podobny los. Zaplącze się we własne sieci i skończy marnie.
Tak samo, jak w książkach, z perspektywy serialu królestwa Westeros okazały się nudniejszą i uboższą krainą w stosunku do tych za morzem, na innym kontynencie. Które były barwne, żywe, różnorodne. Kipiały od tajemnic. W Westeros mamy nudny feudalizm i to się zmienić może dopiero w finale. Czyli tak jak w książkach, w których ekonomia i ustrój gospodarczy tych królestw był największą kreacyjną niedoróbką Martina. Widać to w serialu: tam chyba wszyscy jeździli po dwóch, trzech drogach, traktach królewskich. W powiesciach podobnie, co zresztą widać na mapkach. Jest Królewski Trakt, są jakieś pomniejsze miejskie speluny, jakieś upadające wsie. Darmozjady w zbrojach nie dałyby rady się wyżywić. Na drugim kontynencie wręcz przeciwnie.
I tu dochodzimy do sedna, a mianowicie tego, czym zakończy się ten serial. Ostateczna Bitwa z Innymi chyba nie może być finałem fabuły. Wydaje mi się, że konieczny jest rozbudowany "epilog". Bo bez niego pozostanie potężny niedosyt i już samo takie zakończenie może okazać się rozczarowaniem. Mnie nie zależy na spektakularnych efektach, bitwach, to zawsze jest najnudniejsza część. Czekam na fabularną konkluzję. Czy dojdzie do rozwalenia "koła", o którym mówiła Danererys, do przełamania ustroju i - de facto - rewolucji społecznej, o którą jest ona oskarżana. To byłoby ambitne.
Choć i bez tego serial ten można zaliczać do klasyki, czy się to komuś podoba, czy nie. Poprzeczka dla następców jest ustawiona bardzo wysoko. Może "Wiedźmin" ma szansę dorównać, jeśli się rozwinie po dwóch sezonach, co najmniej. "Władcy Pierścieni" od Amazona wróżę umiarkowany sukces. Ekranizacja "Koła Czasu" ma pod górkę bardzo mocno z powodów tkwiących w samej materii fabularnej.
Zatem "Gra o tron" przed swoim finałowym sezonem, a nawet i po nim i nawet jeśli okaże się on klapą, może być najlepszą produkcją telewizyjną fantasy w dziejach.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Gra o tron po pierwszym, no może drugim sezonie, stała się najlepszą produkcją fantasyTV.
Ostateczna bitwa nie może być lekiem na całe zło, bo zbyt wiele wątków powstało które finalnie są niezależne od bitwy.
Feudalizm jest ciekawy - w porównaniu do proponowanego przez D. absolutyzmu/despotyzmu
Jeżeli Netflix zachowa "ducha" Wiedźmina to nie ma wątpliwości że serial co najmniej dorówna GoTowi. Tolkien jest już organy, a Koło czasu ma ten feler...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum