Leśna mafia Macieja Zaremby Bielawskiego. Znakomity tekst, wywracający do góry nogami moje dotychczasowe przekonanie, że Szwecja prowadzi najlepszą na świecie gospodarkę leśną, w sensie: gospodarkę przemyślaną i zrównoważoną. Ekologiczną. A Szwecja to taki ekologiczny kraj, prawda?
W książce Polska jest punktem odniesienia, autor przyjeżdża do Puszczy Białowieskiej zobaczyć Prawdziwy Las. Książkę wydano w 2014 roku. Ciekawe, czy dziś bylibyśmy również takim punktem odniesienia? Panie ministrze Szyszko, jak Pan myśli?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Helikopter w ogniu Bowdena. Kończę, jestem w posłowiu. To reportaż, bardzo dokumentalny, nie żadna literatura. Wiele przypisów, nie tylko wskazujących z czyjej relacji pochodzi dany fragment, ale również wyjaśniających najróżniejsze okoliczności (w tym również jak była przez autora oceniana wiarygodność, nie w sensie, że ktoś kłamał, ale czy mógł coś widzieć czy słyszeć) i dodających kontekst. Poza tym w książce są przybliżone sylwetki żołnierzy, informacje nt. reakcji Waszyngtonu i mediów. Relacja prowadzona jest chronologicznie, co przy opisie walk odbywających się jednocześnie w różnych miejscach (nieuniknione przeskoki między lokacjami) i bez mapki, choćby tylko schematycznej, może troszku utrudniać ogarnięcie całości. Ale przecież takie następstwo wydarzeń widzieli uczestnicy, tak informacje spływały do dowództwa, więc nie mam się co czepiać. W pierwszej części zgrzytał mi pewien nadmiar (IMHO, ofc) patriotycznego patosu, który szczęśliwie potem znika. Są różnice między filmem a książką (tak, obejrzałam film ponownie), dla naprzykładu scena parzenia kawy nocą podczas oczekiwania na konwój została do filmu dodana przez scenarzystę. Za to autor punktuje wszystkie niedociągnięcia logistyczno-organizacyjne (np. bezsensownie wydłużona, bo nie bezpośrednia komunikacja między oddziałami na ziemi, a obserwatorami z powietrza), odstępstwa od procedur (że bez noktowizorów, bez pełnych manierek, bo przecież akcja będzie krótka), które w filmie też są, ale może nie aż tak zaakcentowane. No i jest tło polityczne, nie bardzo rozbudowane, ale w filmie praktycznie go nie ma. W reportażu Bowdena są również wspomnienia kilku Somalijczyków.
W zasadzie trudno porównywać książkę i film. One się uzupełniają. Jedno mogę powiedzieć na pewno: film budzi zdecydowanie większe emocje i IMHO jest jednym z najlepszych obrazów o bitwie, jakie widziałam. Natomiast książka jest bardzo rzeczowa, momentami wręcz drobiazgowa, i pokazuje szersze tło wydarzeń.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Milena Rachid Chehab - "Komu bije Big Ben". Fajna książka o współczesnych Brytyjczykach. W całej ich niezmierzonej różnorodności.
Jestem anglofilem, niespełnionym poddanym brytyjskiej Korony. Uważam ich kulturę za najbardziej wpływową na świecie. A politykę zawsze brałem za przykład, szczególnie dla polskich przegrywów. Co nie znaczy, że była mądra. Ale polskie przegrywy, szczególnie te spod znaku honoru i patridiotyzmu mogłyby się uczyć.
I brexit mi to wszystko zepsuł. Nagle okazało się, że Brytyjczycy zachowali się jak polskie przegrywy. Spolaczyli się. I teraz staram się leczyć ze złudzeń albo te złudzenia podtrzymywać. Czytając i oglądając wszystko co się da o współczesnej Wielkiej Brytanii.
Ta książka to idealna lektura na moje "troski". Składa się z wielu portretów współczesnych Brytyjczyków. Arystokratka (z bardzo szacownego rodu), imam nienawidzący brytyjskości i chcący wprowadzić na Wyspach szariat i kalifat, bardzo tradycyjna i bardzo nietypowa szkocka destylarnia whisky, walijski separatysta, puby, mała współnota wiernych próbująca odnaleźć się i przetrwać w laickim, wielokulturowym społeczeństwie. I tak dalej.
Szkoda, że tak szybko przeczytałem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jeszcze o Helikopterze w ogniu. W posłowiu doczytałam o języku tego reportażu: prostym, niewyszukanym literacko. Autor mówi, że to celowy zabieg, że to język jego rozmówców, że nie chciał go "uwznioślać", bo to by było w jakimś stopniu oszustwo (no dobra, może nie oszustwo, ale jakąś fałszywą nutę by mogło wprowadzić). Z tego wnoszę, że dla rozpoznawania języka autora akurat ten tekst jest niereprezentatywny. Hmm.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Odłożyłem de Witta na rzecz AP-R i to była moja najlepsza decyzja w tym roku. Nie żeby Podmajordomus był niedobry, co to, to nie. Ale Oblężenie wyrywa pytonga z korzeniami, psze pana .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
"Jaśnie pana" ciąg dalszy. Trochę śmieszne są odwołania tytułowego jaśnie pana, astronoma-amatora, do wielkiego wybuchu, którego teoria pojawiła się w wieku XX. Tak sobie narzekam, żeby narzekać.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Zabić Bin Ladena Bowdena. Przeczytałam śjakieś 35-40%. Faktycznie, język zupełnie inny, niż w "Helikopterze...". Dużo jest o formułowaniu/ewolucji oficjalnego stanowiska Obamy ws. wojny w ogólności, a walki z Al-Kaidą w szczególności, z okresu "przednominacyjnego" - to jest z jednej strony fajne, bo daje kontekst, ale i troszku ryzykowne, bo łatwo można się ześliznąć na stronę hagiografii. Jeszcze tego kawałka nie skończyłam, nie wiem, jak wypada całość, ale wrażenie jazdy niebezpiecznie blisko bandy ze dwa razy mię błysnęło - nie wiem, czy nie nadinpretowywuję, bo w końcu to Obama był tym, który wydał Ten rozkaz, więc nie dziwne, że o nim jest dużo tekstu. Ale mi błysnęło, nic nie poradzę.
Edit: doczytałam. Nie ześliznął się.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Skończyłem From darkest skies Petersa i przyznaję, że jest to niezła rzecz. Przedstawienie świata wynika z samej fabuły, a nie deklaratywnego wykładu. Tajemnica się zawiązuje i uwidaczniają ścieżki do rozwiązanie. Sama zagadka kryminalna związana ze śmiercią żony bohatera nie ma jednoznacznego zakończenia. Czasem nie ma łatwych odpowiedzi. Wiadomo tylko, że była wciągnięta w śledztwo tyczące programu naukowego prowadzonego przez ziemską korporację na Magencie w tajemnicy przed jej władzami. Prace nad narkotykiem uzyskiwanym z rodzimych roślin miały doprowadzić do stworzenia nowego człowieka mogącego zmierzyć się w przyszłości z Obcymi, gdy ci wrócą. Bo, że wrócą nie ma wątpliwości. Minusem, jak często w dzisiejszej twórczości jest to, że ta powieść to wprowadzenie do reszty historii. Czy rozwiązanie będzie satysfakcjonujące może się przekonam, a może nie. Teraz czytam Francesco Dimitriego The Book of Hidden Things. Tłumaczona z włoskiego powieść z pogranicza fantasy i grozy. Czterech przyjaciół z dzieciństwa z małej miejscowości na południu spotyka się od lat co rok w ramach paktu jaki zawarli. Ich duchowy przywódca w tym roku znika. Jako jedyny mieszka w rodzinnym mieście. Dom stoi pusty jakby opuszczony w pół kroku. Za domem uprawa konopii. Na terenie gdzie działa mafia to ryzykowna zabawa. Lata temu podczas nocnej wyprawy do mrocznego gaju oliwnego też zniknął na kilka dni. Po powrocie twierdził, że nie wie gdzie był. Coś wróciło. Świetnie się to czyta. Klimaty z Weisera Dawidka, Mojego przyjaciela Meaulnesa, czy Ferrante i Przyjaciółki. Niepokój za codziennymi czynnościami, a przy tym lekko opowiedziane i z biglem. Na razie fajna rozrywka.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Stulecie Chirurgów- Bardzo fajnie się czyta choć nie wiem dlaczego, czego innego się spodziewałem. Starsznie mi się kojarzy z Epoką Baroku. Książka łączy historyczność z lekkim stylem jej przedstawiania. No i uczy jak rozwijała się medycyna. Jak wielkie postępy zostały zrobione przez ostanie ponad 100 lat. Na pewno zamierzam przeczytać inne książki tego autora.
Ja się zastanawiałem już kilka razy nad tą książką. I może w końcu kupię ebooka. Ale sam nie wiem. Czasem się porywam na lekturę, która po kilku stronach już "krzyczy" do mnie: to nie dla ciebie, łosiu.
"Upadające imperium" Johna Sclaziego. Fajna powieść, początek cyklu, niestety. Podwójne niestety, ponieważ Scalzi nie ma szczęścia do polskich czytelników. Zatem może na pierwszej części się skończy. "Wojna starego człowieka" broni się jako standalone. A przy tej powieści wiadomo, że nie ma szans na jakąś konkluzję już w pierwszym tomie. A czyta się nieźle. Choć początkowo miałem wrażenie, że pójdzie to w jakąś kpinę/pastisz i nie spodobał mi się styl autora. Ale "przetarło się" już. Bardzo obiecujący początek.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nowolipie - Józef Hen Najpiękniejsze lata - Józef Hen
To w zasadzie jedna książka. Nowolipie zaczyna się u zarania świadomości autora i kończy w momencie dotarcia na sowiecką stronę w 1939. Najpiękniejsze lata to ciąg dalszy, do roku 1943, okres pobytu autora w ZSRR.
Rozpinając rzecz na stelażu autobiograficznym, Hen opisuje nieistniejący już świat młodości, przedwojenną Warszawę, poprzez ludzi których spotykał. Później tę samą metodę stosuje do pobytu u wschodniego sąsiada. Opisując rodziców, rodzeństwo, nauczycieli, kolegów, współpracowników i całą rzeszę innych, mniej lub bardziej epizodycznych postaci, z jednej strony odmalowuje realia ówczesnego świata, z drugiej, czytelnik obserwuje rozwój psychologiczny i emocjonalny, dorastanie, odkrywanie prawd rządzących świtem, itp. Wszystko to napisane bardzo naturalnym, gawędziarskim stylem, który ma to do siebie że zasysa czytelnika i nie chce puścić. Są tu ciekawe historie, jest ciepło, nostalgia, czasem ironia a czasem wielki smutek.
Nie wiem czy Hen świadomie chciał zawrzeć tu pewną prawdę, moim zdaniem oczywistą, czy tak mu po prostu wyszło, nieplanowanie, a widać to, bo to po prostu prawda. Że narodowość to kompletnie sztuczny twór kultury, tak naprawdę nie niosący ze sobą żadnych wartości. Żyd, Polak, Rosjanin czy Ukrainiec, to tylko człowiek, jednako może być szlachetny lub podły. Henowi ratuje życie radziecki milicjant a potem enkawudowska szyszka, jednocześnie doznaje upokorzeń ze strony współplemieńców i Polaków. Kiedy indziej będzie zupełnie odwrotnie.
Szczególne wrażenie robi dopełnienie koncepcji opisu świata poprzez kolejne postacie. Autor kończy opowieść o każdej krótkimi informacjami - Nie przeżył. Nie wiem co się z nim stało, nigdy więcej o nim nie słyszałem. Zginęła zagazowana. Rozstrzelany. Przeżył tylko on, reszta rodziny zginęła w Treblince. Opuściłem dom, nigdy więcej ojca nie zobaczyłem. Wstrząsające.
Osobną sprawą jest osoba lektora. Jest nią mianowicie sam autor i ma to pewne konsekwencje. Z jednej strony nie jest to, w tym aspekcie, profesjonalista, i to słychać, od stricte technicznej strony nie idzie mu najlepiej, potyka się rozmaicie, ale o dziwo to przeszkadza tylko przez chwilę, na początku. Potem, gdy się słuchacz przyzwyczai, robi się naprawdę rewelacyjnie. Na dodatek, wydaje się, że podczas lektury Hen dodaje drobne uwagi, których nie ma w wersji drukowanej. A najbardziej wzruszających jest kilka momentów, gdy łamie mu się głos i słuchać narastający szloch w momencie gdy czyta o tym, że osoba o której akurat opowiada, zginęła w obozie, rozstrzelana czy też zaginęła bez wieści.
Hena bardzo warto czytać. Niedawno wznowili np. "Królewskie sny". Niby tylko powieść na podstawie wcześniejszego scenariusza do serialu (scenariusz też Hen napisał), ale jako powieść i tak sprawdza się rewelacyjnie.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Kurka wodna, fajne jest to "Upadające imperium" Scalziego. Niestety. "Wojna starego człowieka" też była niezła. I co? I pstro. Ciągu dalszego w Polsce nie było. Boję się, że z "Upadającym imperium" będzie tak samo. Byłaby szkoda ponieważ, jak należało przypuszczać, pierwsza część cyklu nie jest taką samodzielną powieścią, jak "Wojna...". Nic, poczekam kilka miesięcy, nie pojawi się informacja o kontynuacji to kupię ebooka po angielsku. Wciągnąłem się. Bardzo dobry początek.
Od dwóch weekendów męczę "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" Stuarta Turtona. Za kryminałami nie przepadam. Ale tu mnie zaciekawiła pętla czasowa, w trakcie której tenże kryminał się rozgrywa. Wyjaśnienie tytułowej zagadki (kto i dlaczego) zostało utrudnione elementem fantastycznym, który polega na tym, że bohater szukający odpowiedzi po prostu musi jej szukać i zmienia wcielenia z każdym kolejnym resetem. Na szczęście, dla czytelników, autor zasady działania pętli tłumaczy dosyć szybko. Powodów nie. Tak trzy czwarte powieści za mną. Zapewne w weekend przeczytam resztę. Bez tej pętli czasowej nie byłoby powieści. Co najwyżej jakiś pachnący starzyzną klasyczny kryminał. I, szczerze pisząc, nie obchodzi mnie kto i dlaczego. Ciekawi mnie pętla czasowa. Autor nie powinien zostawiać jej bez konkluzji, ponieważ już tyle wrzucił intrygujących elementów, że brak odpowiedzi albo jakieś mętne pierdolety mnie nie usatysfakcjonują.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Oblężenie za mną i to bez wątpienia najlepsza powieść jaką w tym roku czytał...bym, gdybym nie wziął się od razu za Księgę nocnych kobiet Marlona Jamesa. Autorowi kibicowałem od czasu Krótkiej historii siedmiu zabójstw, ale Księga... jest chyba nawet lepsza - brutalna, ciemna, cielesna proza osadzona wśród niewolników i panów, ofiar i oprawców, bezbłędnie przetłumaczona (przekład niewolniczego dialektu w wykonaniu Roberta Sudoła to mistrzostwo świata, z resztą podobnie było z Krótką historią..). Jestem pod wielkim wrażeniem, i tym niecierpliwiej wypatruję polskiego wydania Black leopard, red wolf - niby można kupić oryginał, ale jeśli Sudół byłby tłumaczył, to chyba poczekam . Tak czy owak autora i powieść Ork bezwzględnie poleca.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie znam tytułu więc trudno mi się wypowiedzieć, ale w obu powieściach które czytałem barierą może być bardzo specyficzny język - albo czytelnikowi przypasuje jamajszczyzna, albo nie, zwłaszcza że to jamajszczyzna dosadna i wulgarna. Mi to się akurat bardzo spodobało, zwłaszcza że przekłady prima sort.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
w ramach robienia porządków - teść przywiózł trochę uczelnianej makulatury z której pilnie wkuwała M.
oka me przyciągnęły Feynmana wykłady z fizyki,
z nutką zaciekawienia sięgnąłem po to
Belzebubie i Astarothu,
jak to się dobrze czyta...
nie to żebym mocno się wgłębiał - dwa wstępy i czytam pierwszy rozdział - czyli ledwie nadgryzłem skórkę, ale jestem pod wrażeniem. Pewnie z biegiem stron będę mniej rozumiał, ale ... czytam właśnie opinię że wcale niekoniecznie (choć są też skrajne). zobaczymy, nie poddam się (chyba) tak łatwo
potem obaczyłem Zagadnienia z fizyki dla kandydatów na studia - i od razu zimny prysznic, znajomy bełkot uczycielki do fizyki - zmora wszystkich uczniów.
Ten kontrast wskazuje najbardziej problem tego przedmiotu w szkołach...
Feynmana... to klasyka, można czytać do poduszki ale ja polecam ci książkę Wróblewski, Zakrzewski Wstęp do Fizyki, jeszcze lepsza, sporo humoru
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Akurat zacząłem i po 50 stronach, mimo nielubianej przeze mnie trzecioosobowej narracji w czasie teraźniejszym, stwierdzam, iż w końcu przeczytam cos napisanego przez Perez-Reverte.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nie lubię tego ,,Facet wchodzi, wiesza kapelusz, podchodzi do stolù i bierze kromkę chleba"
Już wolę narrację pierwszoosobą w czasie teraźniejszym.
No tak mam.
Wchodzę, wieszam kapelusz, podchodzę do stołu i biorę kromkę chleba.
Nie, no rzeczywiście robi różnicę. Od razu wielka literatura. Nowe "W poszukiwaniu straconej kromki chleba". Eee, czasu znaczy się. A z masłem czy bez?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum