Wydanie pierwsze na które składają się:
powieść Niezwyciężony
oraz opowiadania:
Prawda
oraz z cyklu Podróże Ijona Tichego oraz Ze wspomnień Ijona Tichego:
Doktor Diagoras Podróż siódma Zakład doktora Vliperdiusa Ratujmy kosmos
Niezwyciężony jest, jak na prozę Lema, napisany bardzo zręcznie i wciągająco w płaszczyźnie czysto przygodowej, fabularnej. Chociaż oczywiście fabuła nigdy u Lema nie stoi na pierwszym miejscu. Wsparciem jest tu cały ten technologiczny sztafaż, który choć dziś już przebrzmiały, zgrabnie buduje bardzo wiarygodną rzeczywistość. Nie do końca przekonują mnie postaci, nazbyt koturnowe, z wyraźną hiperemocjonalnością i przesadnie zbudowanymi osobowościami (w sensie dosadności nie zaś nadmiernej drobiazgowości).
W warstwie problemowej można by się doszukiwać rozmaitych, mniej lub bardziej wyrazistych, tematów. Moją uwagę zwróciło spojrzenie na człowieka i jego miejsce w kontekście wszechświata, przyrody, inności. Człowiek ma się za koronę stworzenia (przynajmniej w czasach gdy Lem pisał Niezwyciężonego, było to podejście silne i w zasadzie bezrefleksyjne), Lem próbuje pokazać, że jesteśmy tylko jednym z elementów i to elementem niekoniecznie najważniejszym. A nasze modus operandi czy światopogląd to tak naprawdę tylko jedna z opcji. Podobne podejście można odnaleźć również w opowiadaniach z tego tomu.
Głównym tematem opowiadań jest próba pokazania właściwej pozycji człowieka. Pysznego, zadufanego w sobie, okazującego brak szacunku innym, przyrodzie. W rzeczywistości małego a próbującego przypisać sobie miejsce nadrzędne. Delikatne przekrzywienie perspektywy ukazuje go śmiesznym w swych żądzach i aspiracjach.
Dla chętnych opowiadanie Polowanie, które nie jest tym ze zbioru o Pirxie. Odkryte niedawno, a przeoczone ze względu na tytuł właśnie, który się kojarzył. Drukowane w Przekroju kilka numerów wstecz. Czy dobre, rzecz gustu. Ale jednak NOWE.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Lemowska analiza cywilizacji technicznej i możliwych perspektyw jej rozwoju w kontekście natury i odrobinę filozofii. Książka wymagająca skupienia, momentami pełne podążanie za myślą autora jest bardzo trudne. Rzecz zdecydowanie nie dla wszystkich. Pomnik niesamowitego intelektu autora. Mimo, iż od lat mam świadomość, że Lem był geniuszem, kolejny raz jestem zdumiony i zaskoczony jak niesamowitym. Jeśli weźmiemy pod uwagę treści zawarte w Summie i datę jej powstania, nasze zdumienie zyskuje sześcienną potęgę.
Dlatego nieodmiennie napawa mnie dumą i dreszczem, że jestem w posiadaniu adresowanego do mnie osobiście listu od tego geniusza. I choć minęło już bardzo wiele lat, to zawsze sięgając do teczki z dokumentami mej pełnej wigoru młodości czuję się, jakby czas nie istniał.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Początek studiów był dla mnie wielkim rozczarowaniem. Z głową pełną historii wielkich odkryć, Watsona piszącego o wyścigu o wydarcie tajemnicy kodu genetycznego itp. zetknąłem się ze skrzeczącą rzeczywistością polskiej nauki. Biochemia, która miała wprowadzić mnie do zaczarowanych pracowni wyczarowujących przyszłość ludzkości, okazała się gnieździć w obskurnych, pełnych rupieci miast nowoczesnej aparatury przygnębiających metrażach. Napisałem list do Lema jako krzyk rozpaczy. Zaoferowałem się, że mogę za kromkę chleba i spanie w komórce zostać jego sekretarzem, bo jak niedawno oświadczył nie daje sobie rady z papierologią i tym podobnymi. I po niedługim czasie, gdy wróciłem na weekend do domu mama powiadomiła mnie, że czeka na mnie list od pewnego pana. Szok. Nie miałem żadnej nadziei, że odpisze, bo za wysokie progi, a on ma tyle innych ważniejszych rzeczy do ogarnięcia. I ten brak pomocnego sekretarza.
Zaczął tak :
Szanowny Panie, obdarzył mnie Pan zaufaniem, więc winienem na nie odpowiedzieć - i zrobię to, chociaż w moich radach posłyszy Pan głos starej ciotki z kanapy.Los nasz jest związany z losem całego kraju w taki sposób, że trudno jednostce wyznaczyć optymalnie własne decyzje, dotyczące przyszłości, bo trzeba sobie uświadomić, że nie tylko spadamy ekonomicznie w ogromny dół, ale jednocześnie cofamy się wstecz( sic!)cywilizacyjnie.
Podrążył kwestię atutu jakim jest młodość i mnogość czasu do wykorzystania, pocieszył słusznością zainteresowań naukami przyrodniczymi i ostrzegł przed miernotą SF : Piszą ją w zasadzie niedokształceni dla niedokształconych, dostarczając im surogatów, a nie autentyków. Jeśli nawet jestem wyjątkiem z tej reguły, to takim, który ją potwierdza.
Na koniec podziękował za ofertę sekretarzowania, bowiem jak stwierdził, tymczasowo ogarniają jego sprawy zagraniczni agenci ( a jednak PKD miał rację!). List na jedną stronę maszynopisu. Ale dla mnie bardzo długi. Pamiątka po wielkim pisarzu i jedynym chyba autorytecie, jaki kształtował mą młodość ( nie licząc rodziców). Datowany 23 listopad 1981. Trzy tygodnie przed rozpoczęciem wielkiej wojny polsko-polskiej. A końca nie widać.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Ja też jestem, zatem trzymam go w ordynarnej teczce na dokumenty. Przy okazji odkryłem w niej zapomnianą mą korespondencję z radzieckimi wydawnictwami parającymi się podówczas wydawaniem SF. Naturalnie chciałem, by mi coś przysłali. Piękna poglądówka, jak działał ten system. Obecne systemy czasem nadal tak działają, ale to ma inny smaczek. Odsyłali od jednego wydawnictwa do drugiego, by podsumować szto nie wazmożna. By ukazać przeciwwagę ówczesnego spolaryzowanego wieloaspektowo świata powiem tylko, że napisałem do szefa działu fantastyki największego niemieckiego wydawnictwa Heyne Verlag Wolfganga Jeschke'go, że mym niespełnionym marzeniem jest zobaczenie polskiego przekładu Diuny Herberta. Nie miał problemu z empatią i wkrótce dostałem boxa z całością cyklu. List od Pana Wolfganga też mam w tej ordynarnej teczce. I jeszcze kilka fajnych rzeczy z epoki przedinternetowej. Bo wtedy list coś znaczył, a nie :Mejla ślij ! jak u Halamy.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
To jedna z tych pozycji o których można gadać tygodniami, rozważając konkretne koncepcje, których tu miriady. Powierzchownie zbiór bajeczek, jednak z biegiem lektury coraz trudniejszych, wymagających coraz większego skupienia, w rzeczywistości traktat o cywilizacji, kulturze, człowieku. Mamy tu wszystko: fizykę, filozofię, etykę, logikę, socjologię, psychologię, futurologię i co tam jeszcze chcecie. Pod względem intelektualnym to szczyty niespotykane w literaturze, czysty geniusz, najlepiej naoliwiona i najsprawniej działająca podkopułkowa maszyneria jaką spotkałem w literaturze, wyprzedzająca resztę o kilka długości. Językowo dwojako, jeśli idzie o flow, lekkość lektury to nie jest żaden cud, po prostu ok, ale jeśli weźmiemy pod uwagę słowotwórstwo, intelektualne podejście do materii słowa to oczywiście rewelacyjna rewelacja polana genialnym dowcipem.
Czy to najlepsza lemowska rzecz? Czy bije Solaris? I tak i nie. Jest zupełnie inna w konstrukcji, podejściu i temacie (no dobra, coś tam można by wspólnego odnaleźć, ale sposób patrzenia z wyraźnie odmiennych kątów). Solaris nie jest tak rozbuchany tematycznie, językowo i intelektualnie, ale głębiej zanurzony w człowieka, psychikę. Obie wybitne.
"Wszelako i największy geniusz pozostaje miejscami rzadki"
O masz, tu się zgadzam w stu procentach. To jest coś wręcz niespotykanego w polskiej literaturze fantastycznej - nie znam niczego, co pod kątem samych idei (ich mnogości, zaawansowania przekazu i samej pomysłowości ubrania ich w fabułę) ma szansę choćby zbliżyć się do "Cyberiady". W moim lemowym rankingu to jest zdecydowanie numer jeden. Sam Lem nawet kiedyś pisał, że chyba właśnie z tego dzieła jest najbardziej zadowolony. A przyznać też trzeba, że momentami to jest piekielnie trudna rzecz - każdemu na rozgrzewkę można polecić "Bajki robotów". Ciężar myśli zupełnie na innym poziomie, ale można się powoli przyzwyczajać do formy.
Zadałem sobie trud graniczący z heroizmem. Przeczytałem od a do z cały temat. Wiele mówi. Może nie o Lemie. Bardziej o ludziach. Jak na niego reagują.
U mnie od Lema się zaczęło. Starsi kuzyni wzięli mnie, 10-latka chyba, do kina na adaptację Astronautów. Milcząca gwiazda. Złapałem wirusa SF zanim film się skończył. Potem nura do biblioteki, bo starzy akurat nic Lema nie mieli. Dwa lata później napisałem opowiadanie o kosmonautach. Nie było dobre.
W kolejnej dekadzie, za Gierka, pan Stanisław miał już status boski. W latach 80. powstał pomysł, by zgłosić go do Nobla. Europa by łyknęła, ale to polskie piekiełko. Dla czerwonych już wówczas podejrzany (intelektualista, pewnie knuje), dla czarnych be, bo świecki. Byłem w tłumie wyznawców, bijących pokłony. Czy podzielam dziś tę wiarę? W końcu jestem teraz o parę tysięcy książek starszy. Pora na przemyślenie. Bo kolejne pokolenia znawców raczej podtrzymują, że wielkim pisarzem był, a młodzież kręci nosem – efekt przymusu do szkolnych lektur. Mojego pokolenia nikt nie zmuszał. A w latach „komuny” był idolem studenckiej braci. Ale trzeba było właśnie gomułkowszczyznę (nie sięgając dalej wstecz) przeżyć, by zrozumieć podteksty Dzienników gwiazdowych, Edenu itd. W Dziennikach SF jest wyłącznie pretekstem. Ich wymowa jest uniwersalna.
Jeden z niezaprzeczalnych plusów Lema uderzył mnie właśnie w trakcie nieudanej próby dyskusji o pewnym serialu. U Lema spaceship nie hamuje w próżni, jak Goździkowa na światłach. Rzeczy i ludzie w kosmosie poruszają się w zgodzie z prawami fizyki. Logika, precyzja, konsekwencja – to świat lemowski. Zauroczonych magami, smokami i niedopieszczonymi królewnami nudzi. Trudno.
Kim jest Lem, a kim nie jest? Wizjonerem na pewno tak. Gigantem intelektu – zgoda. Czy pisarzem wybitnym też? Czy literacko dość wyrafinowanym? W Kongresie futurologicznym na bank – moja ulubiona rzecz mistrza. Rozbawił mnie ktoś piszący, że ona jest niepoważna, w sensie, pisana dla żartu. Jeśli Lem pisał dla żartu, to znaczy, że Mrożek też, i Kafka. Tkaczem fabuł nadzwyczajnym autor Solaris nie był, zgodzić się z większością szanownych przedmówców muszę. Psychogia postaci? Adekwatna do ówczesnego kanonu. Do lat 80. w SF nie przywiązywano do tego należytej wagi, co już ktoś na początku tematu ładnie wyłuszczył. Pisarz próbował to nadrobić w Pokoju na ziemi, może przez to narracja, zwykle tak zdyscyplinowana, trochę się tam rozłazi.
I tyle, by cesarzowi, co cesarskie.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Jeden z niezaprzeczalnych plusów Lema uderzył mnie właśnie w trakcie nieudanej próby dyskusji o pewnym serialu. U Lema spaceship nie hamuje w próżni, jak Goździkowa na światłach. Rzeczy i ludzie w kosmosie poruszają się w zgodzie z prawami fizyki..
A co niby jest nie tak z hamowaniem w E? Dla mnie to akurat czysta fizyka że jak chcesz zahamować w próżni to musisz odwrócić ciąg i zrównoważyć wektor prędkości a czas hamowania jest proporcjonalny do czasu przyspieszania który nie jest liniowy przy dużych prędkościach, tzn przy 3g hamowanie z 18km/s trwa pewnie 10 minut ale serial/cykl sugeruje (nowy napęd) raczej wyższe prędkości, relatywistyczne a tam potrzeba znacznie więcej czasu
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Nie ma problemu, w razie czego przeniosę do innego działu
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Jeden z niezaprzeczalnych plusów Lema uderzył mnie właśnie w trakcie nieudanej próby dyskusji o pewnym serialu. U Lema spaceship nie hamuje w próżni, jak Goździkowa na światłach. Rzeczy i ludzie w kosmosie poruszają się w zgodzie z prawami fizyki.
Lem w swych dziełach popełnił od cholery błędów fizycznych.
Verne jeszcze więcej. Sorry za truizm, każdy z nich dysponował innym bagażem wiedzy i miał inne możliwości jej pozyskiwania. Lem swój wykorzystał chyba najlepiej, jak było można. Nie dysponował ciocią wiki i wujkiem guglem Zwłaszcza nie czepiałbym się jego pierwszych powieści (pisanych w oparciu o wyśmiewane w dowcipach dokonania nauki radzieckiej), czy opowiastek, w których realia były kwestia trzeciorzędną.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Zaczynam cię nienawidzić
Do Lema masz widzę stosunek podobny jak do Wieśka
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
KS, już przestań mędrkować. Takim opiniom bliżej do religianckiego ideologizmu niż do własnego zdania. Też nie lubię jak ktoś olewa fizykę ale zdarza się każdemu. Zabawne jest gdy rzucasz gromy na innych a Lema usprawiedliwiasz i tłumaczysz jakby był pisowskimj partyjniaczkiem. I jakby mu to było potrzebne. Enyłej, u Lema rzeczy i ludzie czasem poruszają się zgodnie z prawami fizyki a czasem nie.
Abstrahując od Lema, wydaje się, że dla Ciebie prawa fizyki ograniczają się jedynie do kwestii związanych z przyspieszaniem, masą czy bezwładnością.
Wiem, Fidel, że dąsasz się, bo chciałem utopić w przerębli Twojego ulubionego kotka. I w całym moim poście tylko ten aspekt zauważasz, resztę, a zwłaszcza wymowę całości, pomijając. Facet nie brandzluje się przy Expansie, to huzia go skopać. Słabe to.
Wyraźnie piszę, że byłem (jak większość wtedy) wyznawcą Lema przed wielu laty. Nie pamiętam, by za moich czasów w fandomie, ktokolwiek próbował go krytykować. Wtedy była pełna czci atencja. Ale teraz patrzę krytycznie. Z tym, że moje zarzuty wobec Lema dotyczą spraw daleko ważniejszych niż fizyka - warsztatu literackiego. Kiedyś cień Lema przesłaniał jego wady, teraz już nie. Akcja, bohaterowie, wielowątkowość fabuły (a w zasadzie jej brak) - to są sprawy, które u niego kuleją.
By zamknąć wątek fizyki, powtórzę, że liczy się kontekst czasu - poza Clarkiem, nie przypominam sobie pisarza SF, który w latach 60 i początek 70 trzymał się naukowych "realiów" wierniej.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum