Też się dziwię co was dziwi godzina to chyba taki standardzik jak policzyć dojścia i przesiadki. (no chyba że ktoś mieszka przy stacji metro i pracę też ma kilka kroków od stacji) Kiedyś mi ktoś opowiadał że z Łodzi do Wawy pociągami ludzie jeżdżą do pracy to tutaj jest z 1,5h jazdy a gdzie jeszcze dojazd do stacji, a później do samej pracy? Ale jakoś tak nigdy tego nie traktowałem poważnie bo ponad 4h dziennie wydaje się sporo przesadą.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Napisałem to do osoby wykonującej konkretny zawód (sędzia). Moim zdaniem lipa. Rozumiem, że zawód specyficzny i nie jest tak, że zawsze pracujesz tam, gdzie chcesz, ale przez tyle lat chyba bym próbował jakoś zorganizować życie w taki sposób, żeby pracować chociaż w jednym mieście, a nie bez sensu tracił tyle czasu na dojazdy.
Jeśli chodzi o duże miasta, to jest to też trochę inna sytuacja. One jednak dla wielu osób oferują coś, czego w miastach mniejszych nie ma w ogóle lub jest w szczątkowych ilościach (choćby kina, teatry, wybór restauracji z daniami z różnych stron świata*), a także pracę w zawodach niepozwalających się utrzymać w mieście powiatowym.
Sam z powodu niechęci do długich dojazdów nie bardzo mam chęć przeprowadzki do większego miasta, choć mógłbym liczyć na wyższe zarobki. Ale nie wiem, czy ta większa kasa zrównowazy mi tracony czas. Choć teraz wydaje mi się, że po rozwiązaniu obecnego kryzysu to się stanie i w przeciągu 2 lat to będzie moja rzeczywistość.
*dobra, w ostatnim roku było z tym słabo, ale chyba wiadomo, o co chodzi
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
No ja planuję powrót do Płocka. Ale nie chcę orzekać w sądzie rejonowym. Jeśli już, to w okręgowym. Z tym trudniej, bo miejsc mało - jak ktoś umrze/przejdzie w stan spoczynku, a wtedy kolejka do awansu długa, a za rządów PiS zasady tego awansu są niejasne. Choć u nas to jakoś idzie, że awanse do okręgu nie budzą wątpliwości. Póki co. Bo awansują sami sędziowie. Gorzej byłoby chyba gdyby zamiast sędziego z rejonu do okręgu dostał się jakiś adwokat.
A mnie orzekanie w Płocku nie nęci w żaden sposób. Zwłaszcza że tu orzeka moja żona, więc już nie moglibyśmy w jednym wydziale pracować, bo zakaz.
Ale szczerze pisząc, to pewnie by mi brakowało dojazdów. Przestałbym na pewno słuchać książek - czasu już bym na to nie miał. Chyba że w przerwach w pracy albo w czasie podróży. Ale szkoda na coś takiego zachodu.
Mój kolega mieszka w Warszawie na Tarchominie. Nie zazdroszczę mu, bo do pracy również jedzie ponad godzinę (w centrum, w korpo na Jerozolimskich). Ja sobie sunę w moim sympatycznym autku, w komforcie, a on transportem publicznym. Jednak wychodzę na tym lepiej: słucham książek, czasami robię konwersacje po włosku. Zima w tym roku dała się trochę we znaki, ale bez przesady. W najgorszym przypadku jechałem kwadrans dłużej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Gra pozorów" czyli Harry Dresden po raz 15(?). Bardzo mi się podobał. Choć może przewrotka nie jest jakoś specjalnie porywająca, ale nie ma sensu się czepiać. Cały pomysł na heist i na to, aby Dresden musiał grać po stronie Złych był znakomity, dobrze wykonany. Do tego jego nowa rola stawia go w ciekawym położeniu i chętnie "chwyciłbym" za kolejny tom w serii. Audiobook czytany przez Macieja Kowalika więc poziom jest bardzo wysoki.
Warto. Fantastyczna seria, która nabiera rumieńców po kilku częściach. Nie ma konkurencji.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czytana w roku wydania, wydawała mi się powieścią bardzo nowatorską, dziś widzę, że również dość mocno tradycyjną. Oryginalna w rozmyciu rzeczywistości i halsującej, kwantowo nieoznaczonej narracji, tradycyjna zaś w konstrukcji blokowej pomysłu. Trudno też nie skojarzyć narracji z modłą dickowską. Niedookreślone plany, gdzieś z pogranicza marzeń sennych wariata i wirtualnej rzeczywistości marnego cyberpunku. Jest też gdzieś rozmach baxterowskich Xeelee, ni to obcych ni to bogów.
Głównym atutem tej opowieści jest, moim zdaniem, wyobraźnia autora. Stado bohaterów-wariatów, ciągłe zmyłki, wszystko zmontowane w przemyślną całość, którą widzimy dopiero z pewnego oddalenia. Z tej całości wynurzają się również myśli na temat etyki, humanizmu, istoty człowieczeństwa, kierunkowskazów cywilizacji. Mamy tu nawet, jako pewne rozważania nad wartościami, biblijne kuszenie na pustyni. Bohaterowie, też w zasadzie niczym nie różnią się od nawiedzonych religijnych mistyków. Zresztą, alienryna to po prostu słowo boże, tylko...
Problem Żerdzińskiego to warsztat, w ogólnym wymiarze zupełnie przyzwoity, ale jednak skutkujący tu i tam niezgrabnościami w najniższej warstwie rzemiosła.
Lektura nie należy do najłatwiejszych, trzeba odrobiny samozaparcia, dobrej woli i zaufania do autora. Ale bez przesady, średnio ogarnięty szympans powinien dać radę.
Wysłuchałem w zupełnie niezłej interpretacji Macieja Kowalika.
Zbiorek trzech opowiadań (w wersji audio jedynie dwa pierwsze):
- Odyseja marsjańska
- Dolina marzeń
- Zwariowany księżyc
Rzecz mocno przypomina dziewiętnastowieczne podróże przez np. Afrykę tudzież rzeczywistość kolonialnej plantacji, dla niepoznaki ubrane w sztafaż fantastyczny. Oczywiście mocno trąci myszką, ale mimo to jest tam sporo interesujących pomysłów i nawet dzisiaj czyta się to z dużą przyjemnością. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mija już sto lat od napisania tych opowiadań, wyobraźnia autora zasługuje na uznanie, np. w kwestii przenikliwości społecznej, są tu rzeczy o których autor nie mógł wiedzieć (np. rozwój elektroniki), a do których jego komentarze pasują jak ulał. Dużą zaletą tych opowieści jest ciepły, dobroduszny humor.
Z pewnością George R.R. Martin tworząc Piaseczniki, zaciągnął spory dług u Weinbauma (Zwariowany księżyc).
Wysłuchałem w zupełnie niezłej interpretacji Macieja Kowalika.
Czy fragment "Opuścić Los Raques" mógł być gdzieś opublikowany jako opowiadanie? Mam wrażenie, że środkowa część (to ze halucynacją o statku szpitalnym i lądowaniu na planecie) była mi jakby znajoma, jakbym to lub coś podobnego już kiedyś czytał. Raczej nie czytałem całej powieści wcześniej (nie mogę wykluczyć, ale są na to małe szanse), a znajoma wydawała się tylko część środkowa. Myślę, że pomysł na obcych i nie-boga bym jednak zapamiętał, gdybym wcześniej znał całość.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Coś było w latach 90' w Fantastyce. Na pewno Opuścić Los Raques (nie wiem czy w całości czy fragmenty) i opowiadanie Pancerniki siedzące w granatowej wodzie (Fantastyka, Imperium Hiicyntów), które przecież występują w powieści. Być może też jakieś inne skrawki alienryny tułały się tu i tam.
Próbowałem przesłuchać na Storytelu. Rzuciłem po godzinie czy półtora. Przede wszystkim z powodu bardzo silnej niedojrzałości tekstu. Najbliższa klasyfikacja literacka jaka mi przychodzi do głowy, to fanfik do świata RPG, napisany przez gimnazjalistę, dorosłym stylem licealnych wypracowań. Młodym autorom powinno się zdecydowanie odradzać prezentowanie tak cielęco nieporadnych tekstów. Wydawnictwo próbujące wcisnąć tego typu rzeczy dorosłym, jako literaturę dla dorosłych, wystawia sobie mocno negatywne świadectwo. Jeśli zaś takie teksty pisze dorosły człowiek zupełnie świadomie, to wprzódy wykreśliwszy wulgaryzmy, powinien wydawać je w jakich seriach dla młodszych nastolatków.
Raczej rozczarowanie acz bardzo subiektywne. Z jednej strony, historia jest dość zajmująca. Napisana zupełnie przyzwoitym językiem, prócz warstwy przygodowej, mamy też pewne komentarze i odniesienia (dość powierzchowne, co nie znaczy, że głupie) na temat człowieczeństwa, sensu istnienia, wyborów i ambicji życiowych, itp. Z drugiej, to po prostu dziewiętnastowieczna powieść oparta na jakiejś wersji baśni o głupim Jasiu, który tak całkiem głupi nie jest i dzięki przymiotom ducha i sile charakteru do czegoś tam dochodzi. Powieściowe Imperium, jota w jotę przypomina Imperium carskiej Rosji. Fantastyka w tym wszystkim jest całkowicie pretekstowa i kompletnie do niczego niepotrzebna. Summa summarum dostajemy dość przeciętną, mocno pozytywistyczną, umoralniającą opowiastkę z baśniowymi akcentami.
Biorąc pod uwagę, że warsztatowo rzecz jest w porządku i sama opowieść może wciągnąć, Waran z pewnością znajdzie odbiorców, którym dostarczy znacznie więcej przyjemności niż mi.
Odsłuchałem w przyzwoitej interpretacji Bartosza Głogowskiego.
"Siostrzyczka" Raymond Chandler. Co zabieram się do słuchania Chandlera, to na początku mnie zniechęca, potem wciąga a na koniec żałuję, że to koniec. Tak było z "Siostrzyczką". Książki wcześniej nie czytałem. I mogę się założyć, że szpikulec do lodu zainspirował scenarzystę "Nagiego instynktu".
Teraz czekam na premierę "Pani Jeziora".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Kryminał z serii z Davem Robicheaux w roli głównej. Są trupy, są trupy sprzed lat, jest polityka (tym razem odrobinę mniej), jest mafia, drobne brudne interesy, są dziwki, alfonsi, rasizm, itp. Dodatkowo mamy lekko mistyczno-psychodeliczno-magiczny element w którym dominują postacie z wojny secesyjnej. Lekko to od czapy, ale autor ładnie to wpasował i nie odczuwałem dysonansu. Wątek ów został wykorzystany do rozważań o etyce, człowieczeństwie i jakiejś tam próby rozliczeń z, ciągnącym się przecież do dziś, konfliktem Północ-Południe, poprzez dociekanie racji Południa, które nie zamykały się jedynie w obronie systemu niewolniczego.
Powieści Burke'a, to rozwinięcie stylu noir. Detektyw jest po przejściach, ma charakter, styl, rzeczywistość jest mroczna, świat brutalny. Różni się to wszystko od takiego np. Chandlera, tym, że jest bardziej, bliżej, głębiej i prawdziwiej. Bardziej realnie. Proza to gęsta, dosadna, bezpardonowa, narracja mocno realistyczna, nie unikająca obrazowania okrucieństwa, bezwzględności.
Jak zwykle, prócz samej fabuły, autor wprowadza dodatkową płaszczyznę. Portretuje Stany Zjednoczone Ameryki patrząc przez pryzmat dołów społecznych, fatalizmu losów, małych, tradycjonalistycznie zapóźnionych społeczności, konfliktów rasowych, relacji polityka-świat przestępczy, itp.
W klasie kryminału to rzecz bardzo dobra; dla czytelników którzy szukają czegoś innego niż naiwność ojca Mateusza czy płaskostopie Mroza.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Wojciecha Masiaka.
Podpisuję się. Kolejne chyba również nie obniżają poziomu.
U mnie "Saga rodu Forsythe'ów" Johna Galsworthy. Miałem obejrzeć wreszcie serial, ale jak zwykle czasu nie mam, a przecież na audiobooki zawsze mam, skoro jeżdżę do pracy. Początkowo niezbyt mnie ta historia wciągnęła. Ale z kolejnymi godzinami zacząłem doceniać subtelny humor i lekkie pastiszowanie rodu Forsythe'ów, wyższych partii mieszczaństwa. A nawet współczuję Soamesowi, który nie jest kochany przez żonę, która woli architekta. Doskonale oddana mentalność klasowa. Już się cieszę na kolejne części.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie przepadam za taką archeologią, ale było na Storytelu, pomyślałem, spróbuję. I okazało się, że rzecz wyjątkowo warta lektury. Oczywiście mamy tu dziewiętnastowieczny sznyt, bo niby jaki miałby być, ale rzecz jest napisana bardzo dobrze i fabularnie całkiem znośnie przyzwoita. Ale co najważniejsze, w warstwie problemowej mamy kilka aspektów wartych uwagi i co ciekawe, mimo setki lat z okładem, wciąż aktualnych, może nawet dziś bardziej aktualnych niż wtedy. Relacja człowieka z naturą, jego miejsce we wszechrzeczy, dokąd sięgają prawa człowieka, czy cokolwiek innego może mieć jakieś prawa, etyka a nauka, odpowiedzialność naukowca za swe dokonania, itp. Czy biblijny kretynizm o czynieniu ziemi poddaną rzeczywiście ma choć cień sensu? Naturalnie nie, co w oczywisty sposób wynik z powieści. Zdecydowanie warto.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Wojciecha Masiaka.
Zbeletryzowana historia ostatnich lat wojny na Pacyfiku, pisana z punktu widzenia nastolatka powołanego, z powodów braków kadrowych, do jednostki lotniczej. Obserwujemy przez pryzmat jego spojrzenia z jednej strony stosunki w armii, z drugiej obraz społeczeństwa japońskiego.
Warsztatowo powieść napisana jest zupełnie nieźle, zarówno literacko jak i konstrukcyjnie. Narracja lekko lecz wyraźnie skręca w pewną teatralność.
Zasadniczo przesłanie mówi o tym, że "góry społeczne" doprowadziły do tragedii społeczeństwo, który tak naprawdę było porządne i wcale nie chciało ginąć bez sensu. Jednak opresyjne normy społeczne/wychowanie/narracja wojenna/itp. doprowadziły do katastrofy naród/poszczególne jednostki.
Rzecz dla zainteresowanych tematem bardziej od strony socjologicznej niż militarnej.
Wysłuchałem w odrobinę specyficznej, jednak moim zdanie, zupełnie niezłej interpretacji Tomasza Marzeckiego.
7/10
Nowela, utwór w konwencji katastroficznej s-f, satyryczny wykazujący jednocześnie cechy humoreski i tragikomedii. Eksperymenty naukowe, podporządkowane doraźnym interesom przez ludzi nieodpowiedzialnych i niewykształconych, kończą się katastrofą. Drwina z ówczesnych radzieckich realiów, ignorancji, tępoty, a jednocześnie ostrzeżenie przed konsekwencjami bezmyślnie traktowanej nauki czy, również, natury. Język zgrabny, humor niewymuszony. Rzecz lekka i niegłupia. Jedynie zakończenie wzięte zupełnie z sufitu i, moim zdaniem, wichrzące przekaz. Lektura była przyjemnością.
Wysłuchałem w dobrej interpretacji Macieja Kowalika.
7/10
Tego nie rozumiem, jeżeli to jest na 7 to Mistrza i Małgorzatę oceniłeś chyba na 12?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Ocenianie Mistrza i Małgorzaty poniżej 12/10 będzie za pierwszym razem karane pozbawieniem wolności do lat 3, za drugim pozbawieniem nóg do pośladków poprzez wyrwanie ich z dupy, a za trzecim pozbawieniem głowy wraz z elementami mocującymi do obojczyków. Złożyłem juz stosowny projekt nowelizacji kk . *
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Powiem, że pozycja ta nie zrobiła na mnie oszałamiającego wrażenia. Na plus, ale książka jak książka. Może byłem za młody (liceum) by zrozumieć, może pora odświeżyć. Jednakowoż kołacze mi, że dziś mogę być za stary.
Pewien niesmak we mnie zagościł jakiś czas potem. Było kiedyś takie pismo Tylko Rock, kupowałem od samego początku, przez kilka dobrych lat. I mieli tam rubryczkę z miniankietą. Te same pięć pytań, co numer inny polski artysta rockowy odpowiadający. Jedno z tych pytań było o ulubioną książkę. I co drugi podawał Mistrza i Małgorzatę. Serio, kurwa? Albo się snobowali albo rzeczywiście, niemniej takie sytuacje powodują, że się jeżę i robię się podejrzliwy. Sumując te dwa zjawiska powodują, że pozostaję sceptyczny.
Andy Weir "Projekt Hail Mary" - dostałem przedpremierowo i chętnie się dziś zabrałem za czytanie, ponieważ dwie poprzednie książki do recenzji mnie nieco osłabiły. A tu mamy science fiction z punktem wyjścia trochę jak w "Marsjaninie", ale bardziej. Bohater budzi się, niczego nie pamięta. Ale szybko pamięć mu wraca i doczytałem do 84 strony a on już wie gdzie się znajduje, kim jest i co ma zrobić. Zastanawiam się, czy autor też nie zdradził czasem zakończenia. Fabularnie jest to trochę cięższe od "Marsjanina", humoru tu mniej, ale bohater robi podobne naukowe rozkminy, jak w "Marsjaninie" więc rzecz jest wciągająca.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Oj tam, oj tam. Przynajmniej wiadomo, jak się skończy.
Inna sprawa, że zbawca może wyrządzić niedźwiedzią przysługę, bo przed jednym zagrożeniem uratuje, ale jakieś inne zapewni.
Mam ochotę się przekonać, czy autor aby nie poszedł w tę stronę.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Powiem, że pozycja ta nie zrobiła na mnie oszałamiającego wrażenia. Na plus, ale książka jak książka. Może byłem za młody (liceum) by zrozumieć, może pora odświeżyć. Jednakowoż kołacze mi, że dziś mogę być za stary.
MiM znam już prawie na pamięć, mam w domu 3 egzemplarze tej książki w tym jedna już tak zaczytana że to w zasadzie luźne kartki, językowo, treściowo to arcydzieło w dodatku tak napisane że nie możesz przestać czytać, mnóstwo humoru pod którym ukrywa się ponury dramat dodatkowo Bułhakow pisał o sobie więc prawie na faktach oparte, na pewno nie można być za starym na to, raczej im człek starszy tym to wszystko wydaje się prawdziwsze.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Czytałem raz. I chyba mam dokładnie tak samo jak Fidel.
Kiedy mam ochotę na zwykłą rozrywkę i relaks czytam tylko część moskiewską, omijam dramat Piłata który w tej powieści jest obrazem Stalina. Ciekawi mnie czy pisarz miał trochę racji w tym jak widział dyktatora
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Trochę się tu, przeze mnie, offtopic zrobił. O książce Weira miało być w innym.
Po pierwszej trylogii Johna Galsworthy zrobiłem sobie przerwę przed powrotem do świata Forsyte'ów. Marcina Mortka "Miasteczko Nonstead". Po jakiejś godzinie nie mam zdania, co może martwić, ponieważ przy tej prędkości słuchania (1,25) zostało mi jeszcze pięć godzin, aby sobie je wyrobić na pozytywne.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum