FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Zdrada
Autor Wiadomość
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-18, 13:32   

Beata napisał/a:
Przepraszam, że pytam o rzeczy oczywiste, ale: czy wobec rozpadu związku z powodu oziębłości, egoizmu, etc. nie prościej byłoby się po prostu rozstać? Czy oziębłość, egoizm i inne stanowią "upoważnienie" do zdrady?


Mag_Droon napisał/a:
Zresztą bez znaczenia kto winny zdrada to dziecinada. Jeżeli ustalone zostało co jest zdradą a co nie a ty nie masz odwagi powiedzieć, że masz wszystkiego dosyć i pojawia ci się szansa na nowy związek, bądź, że chcesz po prostu nowego partnera jesteś śmieciem. Niewartym uwagi, zaufania, względów.


No pieknie. Znajdziemy tu zaraz spsob na kazda okazje. Kazdy zwiazek, wszystkie relacje miedzyludzkie, szast-prast - wszystkich ocenimy. Ten zly, tamten smiec.
Ludzie sa rozni, zwiazki sa rozne, problemy w nich sa czasem kosmicznie skomplikowane, a wiezi i powody dla ktorych ludzie sa ze soba jeszcze bardziej. Ale Wy, widze, z olbrzymia latwoscia stwierdzacie, co ludzie powinni, a czego nie powinni zrobic. Osadzacie ludzi huretm. Brawo.
Beata napisał/a:
Uważam, że nazbyt pochopnie oceniasz (lub próbujesz oceniać). A jeśli to, co napisałam o zdradzie pochodzi z moich własnych doświadczeń? A może moja domniemana bezkompromisowość i apodyktyczność "w tym temacie" wynika bezpośrednio w tego, co sama przeżyłam? Brałeś takie wyjaśnienie pod uwagę?
Twoje osobiste doswiadczenia upowazniaja Cie do generalizowania i kategorycznych stwierdzen kto jest kogo wart i co jest dobre a co zle?
Beata napisał/a:
Ależ ja nie zamierzam wyciągać jakichkolwiek wniosków ogólnych
Ogolnie pisalas co nalezy zrobic. Myle sie?
Spellsinger napisał/a:
Tu chodzi raczej o metafizyczną zdradę.
A to co za potwora? :shock:
Spellsinger napisał/a:
Oj, rozpatrywanie sytuacji na zasadzie krzywdy i winy bardzo pomaga. Solidne wkurzenie się i trawienie żółci jest nawet lepsze niż alkohol Ale każdy inaczej reaguje.
Co kto czuje, to jego sprawa, inna rzecz, co z taka zloscia robi. Jak sobie z nia radzisz?
Geoffrey napisał/a:
Fidel i Beata - spamujecie.
Uprzejmie proszę o zajęcie się tematem, nie swoimi osobami.
Ale zamordyzm. :shock:
Geoffrey napisał/a:
To właśnie najgorszy rodzaj zdrady.
Seks jeszcze można próbować przebaczyć.
Ale jak odnieść się do człowieka, który Cię porzuca jak zużyte ubranie ?

Moze warto sprobowac zrozumiec co sie stalo i dlaczego? Moze nawet da sie wtedy zauwazyc, ze partner to tez czlowiek, ktory ma swoje uczucia, potrzeby, swoje zycie i ze pewne rzeczy sie zmieniaja.
Oczywiscie mozna tez sie swiecie oburzyc, uciec w kat i plakac, ze sie jest porzuconym starym ubraniem. Pobiadolic na soba jakim to sie jest wykorzystanym, pokrzywdzonym i , o jojoj, zdradzonym. Tylko, ze za to juz partnera winic nie mozna. To sobie robimy sami.
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 13:49   

dareko napisał/a:
Ludzie sa rozni, zwiazki sa rozne, problemy w nich sa czasem kosmicznie skomplikowane, a wiezi i powody dla ktorych ludzie sa ze soba jeszcze bardziej. Ale Wy, widze, z olbrzymia latwoscia stwierdzacie, co ludzie powinni, a czego nie powinni zrobic. Osadzacie ludzi huretm. Brawo.
A ty przed ocena przeproawadzasz pelna analize osoby. Gratuluje szybkosci wzgledem mnie. W sumie ocena dwu osob to tez "huretm" :mrgreen:
A co do mojej oceny kretactwa towarzyszacego zdradzie to jest jaka jest. Ktos to woli ciagle klamac nie jest wart uwagi. A ze mogl miec kiedys ciezkie dziecinstwo?? Po to sa terapie zeby ze skorupy skrzywdzonego dziecka wyjsc i stac sie dojrzalym i odpowiedzialnym za siebie i innych (z ktorymi chcial sie polaczyc).
Zreszta po co klamac, nie lepiej poszukac partnera do wolnego zwiazku? I problem zdrady staje sie mniejszy.
No ale jezeli ktos uwaza, ze jemu wolno a partnerowi nie to kloci sie to z moim imperatywem kategorycznym.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2008-12-18, 13:52   

dareko napisał/a:
Co kto czuje, to jego sprawa, inna rzecz, co z taka zloscia robi. Jak sobie z nia radzisz?

Parę lat temu wystarczyło kilka przekleństw, chwilowa zmiana środowiska, poznanie wielu nowych, ciekawych ludzi, zapicie się w trupa i długa, męska rozmowa z kumplem. Teraz nie wiem, bo od jakiegoś czasu nie miałem okazji bardzo mocno, solidnie się wkurzyć.
_________________
Instagram
Twitter
 
 
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-18, 13:56   

Mag_Droon napisał/a:
A ty przed ocena przeproawadzasz pelna analize osoby.
Skad ten wniosek? Przedewszystkim staram sie nie oceniac, napewno nie oceniam tak z automatu.
Mag_Droon napisał/a:
W sumie ocena dwu osob to tez "huretm"

Brawo dla tego Pana. Wylapal literowke, moze cos wytknac palcem i sie posmiac. :mrgreen:

Co do reszty postu, to tylko potwierdzasz to co napisalem. Nie wiem o co Ci teraz chodzi.
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 14:26   

dareko napisał/a:
Przedewszystkim staram sie nie oceniac, napewno nie oceniam tak z automatu.
Tak zasadniczo to "no offence". Ja tez lubilem powiedziec, ze nie oceniam, ale staram sie z tego wylaczyc, bo oceniam. Oceniam cale zycie, generalizuje, wyciagam wnioski na podstawie jednostkowych przykladow, itp. Po prostu doszedlem do wniosku, jak wyzej stoi, ze nie ma szans poznania calosciowego ogolu zagadnien w zyciu a zaden model nie jest pewniejszy i lepiej mi znany niz moja subiektywna ocena. Nie wierze w "obiektywizm" (oczywiscie bez przesady, jesli widze martwego psa nie twierdze, ze subiektywnie moze byc on zywy) oceny.
A o co mi chodzi w ocenie osoby, ktora zdradza i klamie rozwinalem w siedmiu ostatnich zdaniach poprzedniego posta.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2008-12-18, 14:28   

Mix socjologiczno-subiektywny :P :

Rodziny, w których ludzie są rozwiedzeni są obecnie plagą. Sam zagłębiałem się w temat mojej pracy, czyli "Prawie jak rodzina" i znalazłem multum osób, gdzie rodzice się rozwiedli, lub są blisko rozwodu. Właściwie to jeszcze nie tak dawno sam w domu miałem podobną sytuację, ale na szczęście dobrze się skończyło. Tak czy inaczej w naszych czasach pojawiło się coś takiego jak wielorodzina (zmora każdego genealoga). Czyli dzieci ze starego związku i dzieci z nowego związku, cały czas obie rodziny utrzymują kontakty, matka znalazła nowego partnera, ojciec znalazł nową partnerkę, a dzieci mają pełno braci i sióstr z następnych związków rodziców. Istne szaleństwo. U nas dominuje model zdrada - zło. Na zachodzi dominuje model zdrada = zaspokajanie własnych potrzeb. Ja naturalnie obstawiam w 95% za pierwszą teorią. Czemu w 95%? Bo zdarzają się przypadki gdzie zdrada jest usprawiedliwiona, gdzie partner bije partnerkę, gdzie partnerka totalnie straciła zainteresowanie, gdzie partner nie jest już w stanie utrzymać rodziny (przykład partner-partnerka losowe)... Natomiast jeśli zdrada następuje po ślubie to jest to tym gorsze z mojego punktu widzenia. Bo ślub to pewne przyrzeczenia i zobowiązania. Miłość to nie tylko serce, kwiatki, motylki, bujanie w obłokach. To są również zobowiązania, to jest opiekuńczość, wyrzeczenia i kompromisy. Jeśli ktoś zdradza po ślubie, bo partner nie chce się dostosować... No helooooł... A może tak jakaś ugoda?
Zdrada jest opcją tylko w przypadku totalnego braku zrozumienia między partnerami (chociaż wtedy rozchodzą się po kilku miesiącach). W innych przypadkach jest nieusprawiedliwiona i jest tylko spełnianiem własnych zachcianek i złamaniem danych przyrzeczeń. Wtedy jak najbardziej można kogoś nazwać śmieciem i człowiekiem bez godności.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-18, 14:33   

Prev napisał/a:
Wtedy jak najbardziej można kogoś nazwać śmieciem
Zawsze mozna. W tym wypadku swiadczy to jednak o nazywajacy, nie o nazwanym.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2008-12-18, 14:38   

dareko napisał/a:
Zawsze mozna. W tym wypadku swiadczy to jednak o nazywajacym, nie o nazwanym.

Raczej o obu osobach. Bo nie widzę innych określeń na osobę, która ot tak sobie kogoś zdradziła, bo chciała mieć sponsora, czy jej się nudziło w związku.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-18, 14:41   

Prev, to twoje problemy. Pierwszy, ze musisz takie okreslenie znalezc, drugi, ze tylko takie masz.
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5372
Wysłany: 2008-12-18, 14:45   

dareko napisał/a:
Ludzie sa rozni, zwiazki sa rozne, problemy w nich sa czasem kosmicznie skomplikowane, a wiezi i powody dla ktorych ludzie sa ze soba jeszcze bardziej. Ale Wy, widze, z olbrzymia latwoscia stwierdzacie, co ludzie powinni, a czego nie powinni zrobic.

Owszem, stwierdzam, co ludzie powinni, a czego nie powinni robić - według mnie. I według mnie nikt nie powinien łamać danego słowa. Jeśli nie jest w stanie go dotrzymać, to - moim zdaniem - powinien powiadomić o tym swojego partnera, a nie stawiać go w obliczu faktów dokonanych. Jeśli coś w moim związku jest nie teges, to najpierw rozmawiam o tym z partnerem (albo on rozmawia ze mną) i wspólnie kombinujemy, co z tym zrobić. Jeśli kiedyś w przyszłości, dojdziemy do wniosku, że przed nami tylko ściana (oby nie), to pewnie się rozstaniemy. Najpierw się rozstaniemy, a dopiero później będziemy budować kolejne związki. Dlaczego? Bo uważam, że tak jest fair. Bo daliśmy sobie słowo. A to zobowiązuje.

Owszem, wiem że takie poglądy utrudniają życie. Zdaję również sobie sprawę z tego, że są raczej z gatunku utopijnych. Trudno. Tak mam. Na szczęście moja druga połowa również.
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
dareko 


Posty: 24
Wysłany: 2008-12-18, 14:50   

Beata napisał/a:
Owszem, stwierdzam, co ludzie powinni, a czego nie powinni robić - według mnie.
Ale zdajesz sobie sprawe, ze piszac w ten sposob piszesz tez co ja piwinienem a czego nie? No to odemnie sie odstosunkuj.
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 14:50   

Prev, fakt, to mix jeno malo strawny. Jesli jedno z partnerow bije drugie to jest to powod aby zlozyc doniesienie do prokuratury a nie zdradzac. Zadadzajacy wraca do koszmaru, co zyskuje???
Co znaczy "utrzymanie rodziny"? Finanse? Utrata pracy przez partnera - i juz mozna miec kochanka/kochanke?
Slub - czy zmienia cos, ja juz wiem co moj zmienil, wiem bardzo dobrze, ale nie jest to w zaden sposob znaczenie slow typu: przyrzekam, tylko ty, nie bede mial innej. Zwyklych slow mowionych jeszcze na dlugo przed slubem. Zdradza sie partnera a nie urzednika stanu cywilnego.
Prev napisał/a:
Zdrada jest opcją tylko w przypadku totalnego braku zrozumienia między partnerami
tylko po co oni ze soba sa??

Naprawde, najpierw rozmawiac, potem sluby brac czy obiecywac "cudnosci".
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15625
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-12-18, 16:27   

Mój debiutancki post w tym dziale. ;)

Zgadzam się z opiniami wyrażonymi przez Dareko.

Kwalifikowanie kogoś "z automatu" jako śmiecia i człowieka bez godności (w sytuacji którą powyżej opisał Prev) uważam za wielce przesadzoną, jednostronną i niedojrzałą. Życie/związki między ludźmi zazwyczaj jest/są bardziej skomplikowane i nie da się go/ich sprowadzić do jednego wspólnego mianownika poczem wrzucić wszystkich do jednego wora.
Istoty ludzkie są różne (i poprzeczne i bardziej podłużne ;) ), sytuacja sytuacji nierówna, nie da się ich jednoznacznie ocenić bez zagłębienia się w genezę danego związku, a i to nawet wtedy bywa nieraz zbyt trudne. Zawsze jest jakaś przyczyna lub przyczyny zdrady, a przed pochopnym osądzeniem/przyczepieniem "łatki" - śmieć - proponuję wlać sobie nieco oleju do głowy, towariszcz Prev. Nawet jeśli ktoś dopuścił się zdrady i jego wina jest bezsporna, to określanie go mianem - śmiecia - tylko i wyłącznie z tego względu, budzi mój sprzeciw.
Niby z jakiej racji człowiek ma być niewolnikiem własnych ślubów/przyrzeczeń w sytuacji, gdy w związku się nie układa? LOL Wszak nie musi to być totalny brak zrozumienia, w ogóle dopuszczasz do myśli większy czy mniejszy "stan pośredni"? Jeśli ludziom jest ze sobą źle, jeśli choć jednej osobie w związku jest niedobrze i widzi/czuje/myśli, że jednak nie pasuje do drugiej, to kontynuowanie/ciągnięcie tego dalej jest robieniem krzywdy.
Ludzie najlepiej/najpełniej poznają się dopiero wówczas, gdy zamieszkają ze sobą pod jednym dachem, są ze sobą na codzień, wspólnie "smakują" prozę życia.
Jak dobrze wiemy nie istnieje coś takiego jak miłość opiewana przez pisarzy, poetów, zakochanych... na wiele różnych sposobów. To tylko zwykła, niejako zaprogramowana w drodze ewolucji "hormons game" której człowiek ulega zgodnie ze swoim "przeznaczeniem" sprowadzającym się do sprawienia/wykonania potomstwa, mającego na celu przedłużenie gatunku. Mężczyźni mają większe predyspozycje w tym względzie (bądź co bądź noszą w sobie mnóstwo potencjalnych "możliwości" ;) ), dlatego wykazują większą podatność na kobiece wdzięki i skłonność do zdrady. W procesie wychowania/socjalizacji, pierwotne instynkty "nagiej małpy" ulegają stłumieniu/zahamowaniu (ma się rozumieć nieco generalizuję) i jeśli dana jednostka przyswoiła sobie pewne normy moralne/etyczne (społeczne), w sytuacji szeroko rozumianego "spiknięcia się" z osobnikiem płci przeciwnej, zakładają "wspólnotę" ze wszystkimi tego dobrodziejstwami i wadami. "Każdy kij ma dwa końce". :-P

Beato -> Skoro Twoja "druga połowa" myśli tak samo jak Ty, to już nie jest utopia, a rzeczywistość. "Słowo ciałem się stało i mieszka między Wami". ;)


Mag_Droon -> Problem w tym, że dopóki para ze sobą nie pożyje i nie przekona się "jak to jest", to wcześniej 'często-gęsto' nie jest w stanie dostrzec dzielących jej elementy składowe różnic, bagatelizuje je, nie dopuszcza do świadomości... bo myśli inną częścią ciała. Zauroczenie, cielesne żądze... - te sprawy. Tylko proszę nie wyskakiwać mi z argumentem o wyjątkowości człowieka... :-P
Składając przysięgę na ślubie człowiek zazwyczaj czuje i wierzy w to co mówi, ale jak to mówią/piszą: "wszystko płynie", a "tylko krowa nie zmienia zdania/poglądów". Przychodzi taki czas, kiedy sama wiara i dobre chęci/intencje (piekło jest nimi wybrukowane :-P ) mogą nie wystarczyć. Życie z kimś wiąże się z wieloma wyrzeczeniami (a jeszcze gdy pojawi się dziecko/dzieci...), obowiązkami, sztuką kompromisu... etc., jednak gdy ludzie nie potrafią się ze sobą dogadać/porozumieć (zwykle zaczyna się od drobnych spraw, które ulegają nawarstwieniu i później powstają przepaście), to choćby i obiecywali sobie wcześniej "złote góry", mają mizerne szanse na zbudowanie czegoś trwałego.
Ludzie zdradzają z różnych przyczyn. Czasem dzieje się tak za "potrzebą chwili" (chęci przeżycia przygody), innymi razem spotyka się kogoś, kto nam się szalenie podoba (nie to, co ta stale zrzędząca i oziębła "druga połówka" której mamy już po dziurki w zębach ;) )), a przy tym jest chętny/chętna... Krew się burzy, hormony buzują, mózgi stają, czachy dymią... I hopla. Jedna noc. Ale fajnie. Dobrze byłoby to powtórzyć. "Jedziem dalej". I pojechali... :-P Możliwych sytuacji jest dużo. Podejrzewam, że gdzieś w każdym z nas tkwi potencjalny "zdrajca". Wszystko zależy od okoliczności... Nie od dziś wiadomo, że: "Okazja czyni złodzieja". ;) Kiedy emocje wezmę górę nad rozumem, wtedy jest już za późno.
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 19:37   

AS(X) na Rzeczach Ulotnych, Witaj Królu!
ASX76 napisał/a:
Życie z kimś wiąże się z wieloma wyrzeczeniami (a jeszcze gdy pojawi się dziecko/dzieci...), obowiązkami, sztuką kompromisu... etc., jednak gdy ludzie nie potrafią się ze sobą dogadać/porozumieć (zwykle zaczyna się od drobnych spraw, które ulegają nawarstwieniu i później powstają przepaście), to choćby i obiecywali sobie wcześniej "złote góry", mają mizerne szanse na zbudowanie czegoś trwałego
Właśnie dlatego na pustyni wołam, najpierw rozmowy o potrzebach, wzorcach, wyobrazeniach, dopuszczalnych kompromisach a potem dopiero wzniosłe obietnice, że już do śmierci, Na dobre i na złe, Na Wspólnej, M jak miłość, itp.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15625
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-12-18, 20:57   

Mag_Droon napisał/a:
Właśnie dlatego na pustyni wołam, najpierw rozmowy o potrzebach, wzorcach, wyobrazeniach, dopuszczalnych kompromisach a potem dopiero wzniosłe obietnice, że już do śmierci, Na dobre i na złe, Na Wspólnej, M jak miłość, itp.


Ave, Magu! Twój Władca Cię pozdrawia. Ja tylko z gościnnym występem. Poniekąd. Nie planuję dłuższego postoju w tym wątku. ;)

Skoro na pustyni wołasz, nie ma co się dziwować, że tylko piaski Cię słyszą. :-P

Z tego co zdążyłem zauważyć w swoim krótkim życiu, ludzie są stworzeniami bardzo emocjonalnymi i gdy łuski zauroczenia opadną z ich ocząt, kiedy przychodzi się zmierzyć z rzeczywistością poznając wzajemnie swoje (już?) nieskrywane natury/osobowości (podczas godów obie strony starają się pokazać/przedstawić w jak najlepszym świetle, co w połączeniu z popędem sexualnym prowadzi do idealizacji obiektu ("trafion/y/a" widzi tylko to, co chciał/by/aby ujrzeć), dopiero wówczas następuje/zaczyna się prawdziwa "próba sił".
Ma się rozumieć, w pewnym sensie upraszczam i generalizuję, bo nie chce mi się rozpisywać ponad miarę własnego wodolejstwa.
Pewnie, że zawsze warto rozmawiać. Właściwa komunikacja jest podstawą, opoką udanego związku. Bez niej będzie to tylko dom z kart zbudowany na piasku. Wystarczy, że zawieje Wiatr ze Wschodu (czy z innej strony), a konstrukcja ulegnie rozsypaniu. ;) No dobra, nie musi to nastąpić tak "hop-siup dziśdziś", ale postępować stopniowo, zrazu niedostrzegalnie, następnie przejść w bardziej zaawansowane fazy. Aż do chwili, gdy już nic nie pomoże, bo na kompromisy jest już za późno. Wtedy można pogadać. Do kontaktu. W nadziei, że w elektrowni usłyszą. Jeśli obie strony nie szanują siebie nawzajem, brakuje zaufania, nie potrafią/nie chcą znaleźć nici porozumienia wokół której można zbudować coś razem, coś z prawdziwego zdarzenia, coś co nie rozłoży się niczym nawóz na polu, to prędzej czy później dojdzie do zdrady. Związku trzeba codziennie/conocnie doglądać i pielęgnować, żeby nie zakorzeniły się w nim chwasty zła (tkwiącego w człowieku, bez zwalania winy na Szatana czy inne cuda-niewidy) czy zwykłego zaniechania. Z miłością (na obecną chwilę przyjmijmy, że istnieje coś takiego) jest jak z kwiatami. Póki o nią dbasz, rośnie/rozwija się/kwitnie i dużo wody upłynie, zanim przekwitnie. ;) <no dobra, kończę, bo odechciało mi się "grzebać" w "starych ranach"; jeszcze wda się gangrena i trza będzie amputować>
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-12-18, 22:13   

Cytat:
Zatem: skoro zdradziłeś, to się nie przyznawaj. Chyba że już masz dość dotychczasowego związku.

Zgadzam się. Faceci przyznający się do zdrady i chcący dalej być w związku to dla mnie egoiści chcący tylko oczyścić własne sumienie a uczucia kobiety są chyba dla niech mało ważne.
Dla mnie zdrada byłą by końcem związku. Wybaczył bym od razu i naturalnie. Jeżeli ją kochałem to czemu miał bym nie wybaczyć. Ale zapomnieć bym nie potrafił i nie odbudował bym zaufania. Pewnie bym cierpiał bo człowiek nie jest z kamienia. Jak znam siebie uznał bym że to moja wina że coś zrobiłem źle. Ale dla mnie jest jasne, że zdrada to koniec. No bo jak żyć bez zaufania ?
Prawda jest taka że jak zdradzi się raz zdradzi się i drugi. Pewnie nie zawsze ale na ogół tak jest. Fakt " byłam pijana" nie był by dla mnie żadnym wytłumaczeniem.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15625
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-12-18, 22:46   

<do diaska, Toudik ciągnie mnie za język spamu>

Ludzie będący pod wpływem alkoholu/innych środków odurzających łatwiej tracą kontrolę nad sobą i ulegają pokusie. Proszę nie traktować tego jako wytłumaczenie, lecz jedną z okoliczności łagodzących. ;)
Zaiste, dziwnie (jak dla mnie) pojmujesz wybaczenie. Tak naprawdę wcale nie wybaczasz, jeśli dla Ciebie jedna zdrada oznacza koniec. Skoro nie chcesz dać osobie którą kochasz żadnej szansy, to ile warta jest Twoja miłość? Zostałaby wystawiona na próbę i jej nie przetrwała, bo kierując się egoizmem i urażoną godnością, poddałbyś się bez walki.
Zakładanie z góry, że jak się zdradziło raz, zdradzi i drugi, jest niesprawiedliwe wobec drugiej osoby. Rozpatrywałbym tę kwestię indywidualnie, a nie z góry skreślał przyczepiając "łatkę". Jeśli osoba, którą miłujesz dopuściła się zdrady i nie chciałbyś już z nią być, wówczas straciłbyś ją NA ZAWSZE. Wcale nie jest powiedziane, że raz nadszarpniętego zaufania nie da się odbudować. Wszystko zależy od ludzi, od tego czy są w stanie sobie wybaczyć i czy chcą dalej być razem.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-12-18, 22:58   

ASX76 napisał/a:
Ludzie będący pod wpływem alkoholu/innych środków odurzających łatwiej tracą kontrolę nad sobą i ulegają pokusie. Proszę nie traktować tego jako wytłumaczenie, lecz jedną z okoliczności łagodzących. ;)

Raczej obciążającą. Bo mogę zrozumieć że coś w związku było nie tak. Że ktoś miał chwile słabości bo czuł się samotnie. Człowiek świadomie popełnił błąd. Byłby to dla mnie nadal koniec związku ale w jakiś cywilizowany sposób. Za to zdrada pod wpływem alkocholu i próba tym wytłumaczenia tego postępku jest dla mnie obraźliwa. To splugaiwnie związku. Trzeba było nie pić. Alkohol pomaga zapominać o konsekwencjach. To co zrobiłeś pod wpływem zrobił byś i bez tego tylko wtedy nie miałes odwagi.
ASX76 napisał/a:
Zaiste, dziwnie (jak dla mnie) pojmujesz wybaczenie. Tak naprawdę wcale nie wybaczasz, jeśli dla Ciebie jedna zdrada oznacza koniec. Skoro nie chcesz dać osobie którą kochasz żadnej szansy, to ile warta jest Twoja miłość?

A jej ? Wybaczenie to dla mnie to że nie czuje osobistej urazy. Nie dre kotów nie robie piekła na ziemi. Ale dla mnie związek ejst martwy. Nawt gdybym BARDZO chciał to go nie wskrzeszę bo tylko bardziej zranię sibię i ją.
ASX76 napisał/a:
bo kierując się egoizmem i urażoną godnością, poddałbyś się bez walki.

To nie jest egoizm ani duma. Po prostu bolesna świadomość że to już koniec.
Cytat:
Wcale nie jest powiedziane, że raz nadszarpniętego zaufania nie da się odbudować. Wszystko zależy od ludzi, od tego czy są w stanie sobie wybaczyć i czy chcą dalej być razem.

To że ktoś mnie zdradzi nie oznacza że przestaje kochać. Po prostu dla mnie zdrada to odejście i tyle. Jak można kogoś zdradzić i chcieć od tak przejść nad tym do porządku dziennego.
Ps. Pocałunek pewnie bym wybaczył. Dal mnie to zdradza mniejszego kalibru. Zapomniał bym
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23175
Wysłany: 2008-12-18, 23:00   

W sumie nie zdradza się, jeśli w związku jest wszystko w porządku, prawda?

A jeśli ktoś zdradza "przez przypadek", bo upił się na imprezie, stracił hamulce itp., popełnił błąd. Jednak za błędy się płaci. I wcale to wybaczenie nie pomaga. Tak się rozstali moi przyjaciele. A ja miałem nieprzyjemność być świadkiem na procesie, bo nie mogli się dogadać odnośnie "pokojowego" rozstania. Skończyło się klasycznie. Ona się do mnie nie odzywa - bo uważa, że kryłem zdradę jej męża, bo jej nie powiedziałem (chciałem, aby on to powiedział, co w końcu się stało po kilku miesiącach). On miał pretensje, że świadczyłem przeciwko niemu w sądzie, bo przyznałem zgodnie z prawdą, że wiedziałem o tym, że ją zdradził i potwierdziłem tożsamość Tamtej).

Próbowali ratować swoje małżeństwo przez jakiś czas, ale było tylko gorzej. Niby wszystko ok na początku: przebaczenie, ekspiacja... Ale: poczucia winy nie dało się tak łatwo ugasić u niego a i temperament kobiet jest inny niż mężczyzn. Jak pisałem: one nie zapominają. W końcu doszło do kłótni w której ona mu wygarnęła używając argumentu zdrady. I sama potem przyznała, że nie dałaby rady po prostu o tym zapomnieć. A on nie chciał żyć z nią dalej w oczekiwaniu na kolejną kłótnię, w której ona mu wyrzuci jako ostateczny argument: bo to ty mnie zdradziłeś.

A ja straciłem dwójkę przyjaciół przez to. Moja żona też by mi tego nie zapomniała. Pożytek z tej sprawy mam taki, aby nie tyle się nie przyznawać, jeśli mnie dopadnie taka głupota i brak kontroli - ale, aby nie dopuścić nigdy do sytuacji, w której coś takiego mogłoby się zdarzyć. To pewnie trudne, ale możliwe.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15625
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-12-18, 23:26   

Prawda jest taka, że w życiu może zdarzyć się różnie. Ważną rzeczą jest, jak napisał Romulus: "aby nie dopuścić nigdy do sytuacji, w której coś takiego mogłoby się zdarzyć".
I pamiętać o konsekwencjach.

Toudiku, ależ jedna zdrada nie musi oznaczać końca/przekreślenia wszystkiego. "Błądzić jest rzeczą ludzką". Jeśliby dziewczyna zrozumiała, że popełniła błąd, płakała i prosiła/błagała Ciebie o wybaczenie, to czy dalej stałbyś nieustępliwie na stanowisku "no mercy"?
Gdybyś naprawdę bardzo chciał i Ci na niej zależało, może nie ferowałbyś tak jednoznacznych wyroków. Nikt nie mówi tutaj o przejściu nad zdradą do porządku dziennego, tylko o konieczności sprowadzającej się wyboru: albo (spróbujemy jeszcze raz) - albo (Time to Say Goodbye).
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-12-18, 23:52   

ASX76 napisał/a:
Jeśliby dziewczyna zrozumiała, że popełniła błąd, płakała i prosiła/błagała Ciebie o wybaczenie, to czy dalej stałbyś nieustępliwie na stanowisku "no mercy"?
Ależ zapewne by wybaczył z tym, ze nie odbudowałby zaufania. Co oznacza stwierdzenie "zrozumiała, że popełniła błąd" - to co idąc z ex-em do łóżka nie wiedziała, że to błąd - śmieszne.... No i skąd pewność, że w przyszłości będzie inaczej??? To właśnie jest podstawa niepewności, braku zaufania.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15625
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-12-19, 00:25   

Udając się do łoża z innym facetem mogła np.:
- mimowolnie ulec nastrojowi chwili w nader sprzyjających okolicznościach
- być pod wpływem kilku "głębszych" i/lub innych środków osłabiających wolę
- chcieć przekonać się jak smakuje "sko(cze)k w bo(cze)k"

Pewność - czy można być czegokolwiek pewnym poza śmiercią?
Nawet kiedy nie udało się złapać na zdradzie, nie znaczy to wcale, że można być pewnym. Nigdy nie ma gwarancji. ;) Czy to wystarczający powód, żeby przestać ufać?
W sytuacji, gdy zdrada nie została popełniona z premedytacją, może dałoby się jeszcze związek uratować? A Wy "nie i amen". :-P Jak tam sobie chcecie.
 
 
Geoffrey
Pan Kocki


Posty: 562
Skąd: Via Regia
Wysłany: 2008-12-19, 00:28   

dareko napisał/a:

Geoffrey napisał/a:

Ale jak odnieść się do człowieka, który Cię porzuca jak zużyte ubranie ?

Moze warto sprobowac zrozumiec co sie stalo i dlaczego? Moze nawet da sie wtedy zauwazyc, ze partner to tez czlowiek, ktory ma swoje uczucia, potrzeby, swoje zycie i ze pewne rzeczy sie zmieniaja.

Mówiłem o normalnym związku - w którym partnerzy widza w sobie ludzi. Nie o patologiach i związkach opartych na przemocy.
Co zrobiłbyś, gdyby Twoja partnerka, którą kochasz, z którą jestes szczęśliwy - nagle bez ostrzeżenia, bez żadnych komunikatów że coś jest nie w porządku - oświadczyła, że odchodzi z innym?
dareko napisał/a:
Oczywiscie mozna tez sie swiecie oburzyc,

Ja na ten przykład bym się święcie oburzył.
Jeśli było jej ze mną źle - to powinna mi o tym powiedzieć, zasygnalizować problem, spróbować rozwiązać go ze mną, a nie z pierwszym napotkanym facetem.
Jeśli tego nie zrobiła - znaczy, że jej nie zależy.
A to według mnie zdrada.


dareko napisał/a:
uciec w kat i plakac, ze sie jest porzuconym starym ubraniem. Pobiadolic na soba jakim to sie jest wykorzystanym, pokrzywdzonym i , o jojoj, zdradzonym. Tylko, ze za to juz partnera winic nie mozna. To sobie robimy sami.

Co sobie sami robimy? Sami się zdradzamy?
Jeśli jednej stronie zależy na związku, a drugiej nie - to wybacz - nie będzie dobrze.
Do tanga trzeba dwojga.
Zgadzam się tylko z tym, ze biadolenie nie pomaga - stare ubranie powinno przejść się do pralni, porządnie odświeżyć i ulokować uczucia w bardziej wartościowego partnera, który lepiej doceni jego wysiłki.
A zdrajca niech się goni.
_________________
Χριστoς aνέστη εκ νεκρων, θανάτω θάνατον πατήσας, καi τοiς εν τοϊς μνήμασι ζωήν χαρισάμενος.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-12-19, 00:38   

Geoffrey napisał/a:
Jeśli tego nie zrobiła - znaczy, że jej nie zależy.
A to według mnie zdrada.

A może zrobiła tylko ty
1. Nie zauważyłeś tego
2. Olałeś " kobita ma humory przejdzie jej "

Nie mówię że tak zrobiłeś ale to jest częsta sytuacja. Chowanie głowy w piasek
ASX76 napisał/a:
Jeśliby dziewczyna zrozumiała, że popełniła błąd, płakała i prosiła/błagała Ciebie o wybaczenie, to czy dalej stałbyś nieustępliwie na stanowisku "no mercy"?

Chyba się nie rozumiemy. Ja po prostu nie widzę tutaj co miał bym ratować. ONA ma nie błagać ? To oewnie mnie bardziej zależy na związku niż jej bo ja nikogo nie zdradzałem. Gdybym mógł cofnąć czas ale nie mogę. Choćbym nie wiem co robił już tego nie zmienię.
 
 
Zła 
Lód


Posty: 463
Skąd: Wrocław - Łódź
Wysłany: 2008-12-19, 02:26   

ASX76 napisał/a:
W sytuacji, gdy zdrada nie została popełniona z premedytacją, może dałoby się jeszcze związek uratować? A Wy "nie i amen". :-P Jak tam sobie chcecie.


Jak dla mnie koniec i już. Zdrada to zdrada i już. Bez premedytacji...oj biedna się upiła i przespała z innym to można jej wybaczyć... Sprawdzenie jak to jest, gdy się kogoś zdradza... rany, jeszcze większa głupota niż upicie się i przespanie z kimś.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23175
Wysłany: 2008-12-19, 07:58   

Zdrada jest zdradą - bez względu na motyw, to oczywiste. Ale czy można ją zataić i dalej żyć szczęśliwie. Załóżmy że - jak to było w przypadku moich byłych przyjaciół - to od początku był tylko one night stand, jednorazowy numerek dla niej i dla niego. Akurat on w tym przypadku miał wyrzuty sumienia. Ale gdyby zataił i nigdy nie powiedział, czy taki związek by przetrwał. Na codzień spotykam się z ludźmi, którzy bezczelnie kłamią mi w prosto w oczy i zyją dalej szczęśliwi. Czy zatem gdyby On okłamał Ją, w tym sensie, że zataiłby skok w bok, który po fakcie był dla niego koszmarnym błędem i źródłem wyrzutów sumienia, to żyliby dalej szczęśliwi? Przy założeniu, że zabiłby wyrzuty sumienia - a to przecież nie jest niewykonalne.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15625
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-12-19, 16:16   

Zła napisał/a:


Jak dla mnie koniec i już. Zdrada to zdrada i już. Bez premedytacji...oj biedna się upiła i przespała z innym to można jej wybaczyć... (...)


Mam nadzieję, że Małż to czyta. Będzie wiedział jaki ma zakres możliwości. Co może i kiedy... :-P

Toudik -> Nie rozumiemy się o tyle, że inaczej pojmujemy pojęcie wybaczenia. Dla mnie wybaczyć oznacza: odpuścić, zapomnieć i nie wracać do tego więcej. Nie jestem aż takim ortodoxem/"betonem" pod tym względem, jak Wy. ;)
 
 
Asuryan 
Król Bogów

Posty: 3386
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-12-20, 15:07   

ASX76 napisał/a:
Mam nadzieję, że Małż to czyta. Będzie wiedział jaki ma zakres możliwości. Co może i kiedy... :-P

Małż czyta, choć i bez tego wie jaki i on, ale także i Małżowinka, ma zakres możliwości :P Akurat tu mam podejście identyczne do Złej - zdrada jest dla mnie niewybaczalna i równa się definitywnemu końcu związku. Zdrada dla mnie to największe świństwo jakie można zrobić kochającej Cię osobie i okazanie że samemu (samej) na zdradzanej osobie Ci nie zależy.
_________________
"Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Qfant


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,36 sekundy. Zapytań do SQL: 14