FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Horror w Polsce i na świecie
Autor Wiadomość
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-09-12, 20:26   

Tigana napisał/a:
(...) W Polsce generalnie dobre horrory nie są wydawane.
(..)


Generalnie, to niewielu autorów pisze dobre horrory nie ma więc co ronić łez. :-P

"Wujek Dobra Rada" tako prawi: ładnie uśmiechnij się do El. Może pożyczy przy którejś z okazji, bo zanim "Terror" trafi do biblioteki (o ile w ogóle) to się długo "naczekasz". ;)
 
 
red91 
Latoj


Posty: 44
Skąd: Kraków
Wysłany: 2008-09-13, 18:55   

Herberta ostatnio wydają skubańcy ;)
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2008-09-16, 21:08   

ASX76 w temacie o zmianach napisał/a:
horroru (bo horror lit. piękną nie jest )
A właśnie, że jest literaturą piękną, tylko mało popularną (wśród czytelników) :mrgreen:
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-09-16, 21:55   

Mag_Droon napisał/a:
ASX76 w temacie o zmianach napisał/a:
horroru (bo horror lit. piękną nie jest )
A właśnie, (...)


"Niech Cię kura jajkiem trzaśnie". ;)

Horroru nie uważam za literaturę piękną, ponieważ nie ma w nim nic pięknego. :-P
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-09-16, 22:45   

To czym są horrory jak nie literaturą piękną? :P
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-09-16, 23:34   

Jander napisał/a:
To czym są horrory jak nie literaturą piękną? :P


Literaturą brzydką. :-P

Korzystając z nowych uprawnień łaskawie proszę o zakończenie dyskusji. Kolejne posty zostaną usunięte z całą surowością.
Tigana
 
 
Sharin 
Pigeon Slayer


Posty: 1200
Wysłany: 2008-10-10, 20:50   

Piotr Połubiński "Z pamiętników obłąkanego grabarza: Trupojad"
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Lubicie się trochę po obrzydzać? Jeżeli „tak” to gorąco zachęcam do zapoznania się z niniejszym opowiadaniem. Powiem tak: ma ono w sobie specyficzny smaczek. Prawdopodobnie jest to aromat ziemi i rozkładu ludzkiego ciała, ale co tam... Ważne, że da się to zjeść...
Opowiadanie jest bardzo ciekawe. Akcja wciąga niesamowicie i cały czas mamy wrażenie, że nagle coś się wydarzy, co wywróci fabułę do góry nogami. Zaczynając czytać myślałem, że będą to kolejne „nudy na budy”, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy stało się inaczej. Ja chcę jeszcze więcej takich smakołyków, jak:
„No, Miruś: czym chata bogata!
Zatopił zęby w lewym bicepsie swego dawnego belfra. Najpierw wyssał z niego trupi jad, aż mu ścierpły zęby, a ciałem wstrząsnęły dreszcze. Potem wyjadł mięśnie ramion i karku. Był tak głodny, że w dzikim napadzie żarłoczności złamał sobie na żebrach nieboszczyka następnego zęba. Beknął głośno i uznając za oznakę wstępnego zaspokojenia głodu, wyssał na deser szpik z prawego ramienia, po czym zarzucił sobie trupa na plecy i wylazł z grobu”.

Sami powiedzcie: czyż nie brzmi to apetycznie? Dla mnie jak najbardziej. Na tyle mi się spodobało, że sobie kupiłem tą książkę!
Co jeszcze mogę powiedzieć ciekawego o tym opowiadaniu spod pióra pana Piotra? Trupojad troszeczkę przypomina mi ghula. Wiem, że może to być dziwne porównanie, ale z sposobu poruszania się i funkcjonowania na cmentarzu są do siebie bardziej podobni. Chociaż nasz turpojadowy bohater świetnie sobie radzi z mówieniem i myśleniem.
Na koniec najbardziej urzeka nas zakończenie: i żyli długo i szczęśliwie...

Alicja Getek "Cyklon"
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Nie, nie i jeszcze raz nie!!!
Twórczości pani Alicji jesteśmy zdecydowanie przeciwni.
O czym jest opowiadanie? Autorka na 4 stronach opisuje perypetie bohaterki, która jest nałogową palaczką i musi zmierzyć się z horrorem przebywania w pomieszczeniu, gdzie królują takie napisy jak: „Zakaz palenia!”, „Palenie powoduje impotencję!”. Bbbrrr...
Nic w tym opowiadaniu nie jest jednak przerażającego! Może dla nałogowych palaczy owszem, ale dla mnie absolutnie nie.
Znalazłem jedno zdanie, które wprowadza jakieś elementy przerażenia (?):
„Eksplozja rozsadziła jej spragnione nikotyny płuca, a skrwawione strzępy ciała zachlapały liliowe ściany”.
Podsumowując: palaczy ostrzegam przed zbytnim bujaniem w obłokach a wszystkich czytelników przed czytaniem tekstów spod pióra pani Alcji!

Daniel Greps "Pokój"
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

W pierwszym momencie pomyślałem, że to opowiadanie będzie niesamowicie nudne i mało oryginalne. Ot, zwykły tekst wyposażony przez autora w stary jak świat motyw pomieszczenia, w którym straszy. Może nie jest to typowy domek jednorodzinny, ale pokój też odpowiada temu schematowi.
Co mi się podobało w tym opowiadaniu?
* Przede wszystkim sposób w jaki autor wprowadza atmosferę grozy do swego tekstu. Nie mamy tu do czynienia z budowaniem nastroju poprzez opisywanie elementów rzeczywistości (np. skrzypienie drzwi, szuranie stóp niczyich), ale poprzez ukazywanie uczuć, jakie pojawiają się w sercu, umyśle naszego głównego bohatera. Pan Daniel w bardzo miły dla czytelnika sposób prezentuje całą paletę przeżyć wewnętrznych bohatera. Lekceważenie, ciekawość, strach, rozdrażnienie, ironia, lęk, przerażenie, to tylko nieliczne uczucia, które targają naszym młodym bohaterem:
„Nie myliłem się. Z każdym dniem dręczące mnie chęć poznania tajemnicy pokoju rosła, stopniowo przeradzając się w obsesje, która spędzała mi sen z powiek nie mniej skutecznie, niż hałasy dobiegające zza zamkniętych drzwi. Historia domagała się zakończenia, początkowo skomląc nieśmiało i skrobiąc pazurami, by wraz z upływem czasu stopniowo podnieść głos, aż do natarczywego dyszkantu krążącego wokół jednej myśli, niby mantry. Bohater nie mógł czekać w nieskończoność.
Wreszcie stało się. Z nocnymi odgłosami już dawno zdążyłem się po części oswoić, podobnie jak ze świadomością, że z pokojem jest coś nie tak. Strach kurczył się, chudł w oczach jak nitka strumyka podczas suszy, aż zostało tylko puste koryto; za to wciąż rozdymający się balon ciekawości urósł do rozmiarów zeppelina. Mawiają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła...”.

Tego typu opisy pojawiają się bardzo często i moim zdaniem gwarantują świetną zabawę i mile spędzone chwile. Zwłaszcza, gdy siedzimy we własnym pokoju, w fotelu, sami... o 23.50... Po prostu ciacho...
* Podobało mi się zakończenie, gdyż uważam, że odbiega ono znacznie od schematów związanych z nawiedzonymi miejscami. Powtarzam: jest ono dość oryginalne! Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej zapraszam = PW:
„Pokój był oblany zimnym blaskiem księżyca. Kontury przedmiotów, mebli, ścian, jaśniały seledynowym światłem; spojrzałem na swoją dłoń i ujrzałem, że również moje palce otoczone są nieziemską łuną, po której pełgają bladozielone iskierki. Na biurku, w pękatych słojach wypełnionych fosforyzującą cieczą, spoczywały (...)”
I to by było na tyle mojego komentarza. Jeżeli chcecie więcej to zapraszam do lektury!

Robert Cichowlas "Cierpliwość"
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Opowiadanie mało wciągające i interesujące. Przynajmniej jak dla mnie. Autor opowiada losy ojca i syna, którzy postanowili pozwiedzać. Podczas swojej wędrówki trafiają na wystawę masek: strasznych, dziwnych, i jakichś tam. Oczywiście, kryją one swoją mroczną tajemnicę! Na tyle nie odgadnioną, że wiemy, co się wydarzy już po paru akapitach.
Powiem tak: żenada do kwadratu.
Wynaturzony Wampir nie poleca!

Jakub Małecki "Opowieść oszusta"
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Jarosław Grzędowicz we wstępie powiedział:
„Jeden z najlepszych tekstów w tej książce – „Opowieść oszusta” Jakuba Małeckiego, powie wam o pracy w banku sto razy więcej, niż kolejna banalna powieść głównego nurtu o płytkim życiu yuppies. Sprawi, że już nigdy nie spojrzycie na bank tak jak przedtem i zawsze już będziecie czytali to, co w umowach napisano drobnym drukiem”.
Choć cenię zdanie Grzędowicza to w tej kwestii nie do końca się z nim zgadzam. Opowiadanie jest bardzo dobrze poukładane. Wszystko od strony stylistycznej wydaje się być płynne, ale czegoś w tekście pana Jakuba brakuje.
Jak dla mnie jest on troszkę na mało straszny. Atmosfera nie jest przesiąknięta poczuciem grozy i niepewnego. Nasz bohater jest typowym przedstawicielem młodego pokolenia, któremu przytrafia się przygoda. Ot, to wszystko. Nie ma żadnego dreszczyku, gdyż autor relacjonuje nam jego historię niczym prezenter wieczornych wiadomości. Wszystko jest jak należy, ale aż za bardzo. Nie ma miejsca na grozę... Szkoda...
Troszeczkę opowiadanie to przypomina mi film „Adwokat diabła”. Troszeczkę... Jeżeli chodzi o oryginalność autora to dość ciężko z tym, gdyż bazuje on na dość oklepanym motywie literackim. Łatwo się wszystkiego domyśleć... Po raz drugi: szkoda...
Podsumowując: sam pracuje w banku i wiem uciążliwi potrafią być petenci. Z niniejszym opowiadaniem można się zapoznać, bo dobre jest, ale nie powiedziałbym, że jest najlepsze w tym zbiorze.

Robert Wieczorek "Melodie naszych sąsiadów"
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Opowiadanie niesamowicie smaczne!
Pan Robert na pewno potrafi wprowadzić dreszczyk emocji, grozy, niepewności. W opowiadanie prezentuje nam historię młodej karierowiczki, która pewnej nocy zaczyna słyszeć dziwną melodię dobiegającą nie wiadomo skąd. Z początku nie zawraca sobie tym zdarzeniem głowy, ale stopniowo to się zmienia i zaczyna się... rodzić paranoja:
„Widziała już wyraźnie. Ten kształt w pokoju, w mieszkaniu Jarka, to była noga. Szczupła, blada, kobieca noga. Z pięciocentymetrową blizną na kolanie. Taką bliznę miała Baśka, pamiątka po rowerowym wypadku.
Tak samo ten klucz francuski w ręku Bronkowskiego. Na nim, na dłoniach mężczyzny, widniały rdzawe plany. Nakładały się jedna na drugą. Świeże. Stare. Ślady krwi.
Ta wychodząca z mieszkania Lipińskiego dziewczynka. Nie tylko miała źle zapięty płaszczyk. Obraz powrócił, wyraźny był każdy szczegół. Rozpięta spódniczka, spod której wyglądały rozerwane majteczki”.

Pan Robert prostym językiem doskonale prezentuje nam uczucie niepewności, które momentami może być bardziej śmiercionośne niż banda rozwydrzonych morderców. Zakończenie również nie uważam za banalne!
Gorąco polecam!

Krzysztof Gonerski "Prezent"
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Całkiem ładna historia. Jakby żywcem wyjęta z filmów takich, jak: „Kolekcjoner kości”, czy „Milczenie owiec”. Jak łatwo się domyślić jest to opowiadanie o seryjnym mordercy. Oczywiście jest to typowy mężczyzna, dla którego na pierwszym miejscu z świcie jest żona i cudowna córeczka.
Niezbyt ciekawe, prawda?
Przeczytajcie a zakończenie na pewno was zaskoczy!
Podsumowując: dobry z plusem.

Tomasz Duszyński „Zniknięcie”
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Opowiadanie przypomina mi serię „Strefa Mroku” albo „Z archiwum X” z czego się bardzo cieszę, bo wydaje mi się, że pan Tomasz świetnie czuje się w tego typu klimatach. Moim zdaniem autor ma prawdziwy talent, jeżeli chodzi o budowanie atmosfery przesiąkniętej napięciem, oczekiwaniem na niewiadome, itd. Nie zanudza czytelnika przewlekłymi opisami, ale i nie stara się, żeby wszystko było od razu jasne i czytelne. Jego opowiadanie od pierwszego zdania wprowadza nas do świata, w którym króluje pewna, złowroga, namacalna... tajemnica:
„Popatrzył na rozłożone akta. Kilka zdjęć wycieczkowych statków (...), a nie wnoszące nic ciekawego do sprawy i daty. Daty tajemniczych zaginięć pasażerów na luksusowych liniowcach.
- W ciągu ostatnich trzech lat zaginęło bez wieści ponad sto dwadzieścia osób. Na początku były to nieliczne przypadki, które równie dobrze mogły zostać uznane za zwykłe samobójstwa.
- Ostatni rejs, a potem skok do oceanu po malowniczym zachodzie słońca?”.

Także postacie z opowiadania nie wydają się dla nas nierzeczywistymi. Czytając o ich losach miałem wrażenie, że faktycznie znalazłem się wśród snobów otaczającego mnie świata. Można powiedzieć, że akcja rozgrywa się w klimatach „Statku miłości”, gdzie na pierwszym miejscu zawsze znajduje się dobra zabawa, zabarwiana lekkimi romansami.
Z tym, że w tej sławnej komedii wszystko zazwyczaj kończyło się szczęśliwie a tutaj... No cóż...
„Przeszył ją chłód. Przejmujący do szpiku kości dreszcz. Zrozumiała, że już czas. Czas na jej decyzję. Lepka, falująca zasłona rozstąpiła się. Przedarł się przez nią promień słońca, a zaraz potem niby znak z góry pojawił się prześwit, wystarczający, by dojrzała błękit nieba. Kusił ją, skłaniał do tego, by powiedziała tak.
Zamknęła oczy. Pozostało jej poddać się, wszystko zakończyć lub też próbować żyć dalej. Kwestia wyboru. Wybór. Czy aby na pewno będzie to jej wybór?
Wstała, śmiało spojrzała przed siebie. Podjęła już decyzję. Zawsze chciała żyć, nawet jeśli trudno była nazwać to, co ją czekało”.

Gorąco polecam!

Paweł Pietrzak „Szczelina”
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Uważam, że jest to jedno z gorszych opowiadań z tego zbioru. Pan Paweł na pewno miał fajny pomysł, ale zabrakło mu... środków na jego wykonanie. Jego tekst nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Nie było w nim żadnych emocji, niczego. Dialogi niezbyt umiejętnie prowadzone, a opisy...
Całość przypomina mi troszeczkę scenerię (i poziom inteligencji) z cyklu o żywych trupach. Ot, jakaś tam opowieść, która ani nas nie straszy ani nie śmieszy. Czytamy to wypada niczego nie pominąć, ale jak już skończymy zabawę z tekstem tego pana to mówimy sobie: uff... Przeżyłem...
Średniawa!
A może i jeszcze gorzej?

Tim Borys „Renowator”
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Opowiadanie jest całkiem smaczne, ale bez specjalnych jakichś rewelacji. Ot, był sobie człowiek mieszkający na odludziu, który odnawiał antyki. Całkiem dobrze zarabiał i żyło mu się również nie najgorzej. Jedyny kłopot stanowiła jego zrzędliwa i wiecznie rozchorowana żona...
Pewnego dnia i ona jemu przestała przeszkadzać...
Oglądaliście kiedyś horror „Dom”, Egzorcystę” albo „Piłę”? Klimatycznie są one zbliżone do niniejszego opowiadania. Nie ma w nim bowiem miejsca na jakąś atmosferę napięcia, oczekiwania (może w 25%), tajemnicy. Wszystko jest niemalże wyłożone, jak kawa na ławę i jedyne co ma nas przerażać to opisy w stylu:
„Półnagi wybiegł z łazienki, minął hol i wpadł do salonu. Tu było jeszcze gorzej. Strugi posoki spływały z sufitu i ścian. Potworzyły się czerwone zacieki. Na podłodze powstały kałuże. To nie może się dziać naprawdę! Co za koszmar! Struga krwi spłynęła na jego głowę. Odskoczył na bok i dłonią próbował ją strząsnąć z lepiących się włosów. Spojrzał na mokre palce.
- Cha, cha, cha! – nerwy kompletnie mu puściły. Głęboki, gardłowy śmiech przypominał szał obłąkanego.”

Pan Tim sprawia wrażenie, że chciałby pisać bardziej groteski niż poważne horrory, które mroziłyby krew w żyłach. Sam o sobie mówi:
„Miłośnik rodzimej fantastyki, filmów i wymyślana głupot, których nikt nie rozumie, ale wszystkim się podobają”.
Jest w tym dużo prawdy! Nie każde jednak opowiadanie musi być przesiąknięte grozą. Można od czasu do czasu zanurzyć się w takie „coś”, jak tekst pana Tima i też nie wyjdziemy na tym źle!
Ot, takie sobie całkiem smaczne opowiadanie ociekające krwią na każdej niemalże kartce...
Polecam!

Aleksandra Zielińska „Wierna rzeka”
[Trupojad. Nic do stracenia]

Autorka zasługująca na wielkie brawa i wielki bukiet białych róż!
To jest drugie opowiadanie tejże pani, które miałem okazję poznać i po raz drugi podobało mi się! Mam nadzieję, że nie tylko dla mnie, bo warto aby o tej pani mówiono coraz głośniej.
Fabuła nie jest jakoś specjalnie oryginalna. Można doszukać się zapożyczeń z wielu innych tekstów oraz filmów grozy. Klimatem przypomina „Innych”! Możecie być pewni, że poczujecie się jakbyście stąpali we mgle i jest wielce prawdopodobne, że znajdziecie w niej błąkającą się panią Kidman:
„Josephine biegła przed siebie, wyczuwając stygnące ślady dziewczynki. Instynktownie wiedziała, że prowadzą w stronę rzeki. Śnieg skrzypiał pod bosymi stopami, wiatr smagał po twarzy, zrywał płaszcz a pleców. Blask księżyca oświetlał krętą drogę pośród drzew. Gdzieś w mroku kruk obwieszczał światu głód padliny.
Rzeka jak zwykle była piękna na swój sposób. Nad skutą lodem taflą unosiła się mgła biała jak mleko. Kotłując się, przybierała różne kształty, aż wśród jej śnieżnych macek zamajaczyła postać.
Stojąca na lodzie Madeleine odwróciła się i spojrzała na Josephine.
- To jeszcze nie mój czas – powiedziały skostniałe wargi. – To nie mój czas, by odejść”.

Najważniejsze punkty autorka zbiera za tajemnicę oraz atmosferę opowiadania. Nie jest ono specjalnie przerażające, ale za to trzyma w takim dziwnym stanie odrętwienia. Oczekujemy na z góry wiadome zakończenie, ale cały czas nie jesteśmy do końca pewni: czy aby na pewno dobrze mi się wydaje? Czy aby na pewno tak to się wszystko zakończy? Te pytania cały czas błąkają nam się po głowie i to jest w tym wszystkim najlepsze!
Gorąco polecam!

Radosław Kowalik „Moja lewa ręka”
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Czytając pana Radosława miałem wrażenie, że tak właśnie musiał pisać młody S. King bądź D. Koontz. Bardzo ładne łączy on wyrazy w zgrabną całości, co powoduje, że opowiadanie jego jest poukładane i wydaje się być w pełni, dogłębnie przemyślane. Odniosłem wrażenie, że rzeczywiście napisał to człowiek z wieloletnim stażem twórczym. A przecież jest to jego debiut! Uważam, że nie mógł się on rozpocząć lepiej i będę z wielką uwagą śledził dalsze losy tego pana.
Wielkie brawa należą się za przedstawienie emocji głównego bohatera. Nie odnosimy wrażenia, że jest to manekin wtłoczony w jakieś ramy, ale naprawdę żywa jednostka, która ma coś nam do powiedzenia. Autor przyłożył się do tego tekstu i to widać na każdej kartce. Odnosimy wrażenie, że nawet najdrobniejszy szczegół ma znaczenie, że nic nie zostało pozostawione samemu sobie.
„Siedział skulony w kącie garażu, drżąc z przerażenia. Nie spał już trzecią dobę, lecz wcale nie odczuwał senności. Wręcz przeciwnie, był nienaturalnie pobudzony. Gotów wybiec z domu i ruszyć na oślep, byle dalej od koszmarnej rzeczywistości.
Wszystko zaczęło się dwa dni po zdjęciu gipsu. Była zadowolony z siebie, szczęśliwy, że wreszcie może dalej pisać. Wszystkie wcześniejsze troski wydawały się niczym. Oszukiwany przez dobre samopoczucie dość późno odkrył, że koszmar, w którym tkwił, wcale nie zniknął. Odwrotnie, stał się coraz bardziej realny.
Pierwsza zauważyła to Marry”.

Czy w książce występuje napięcie? Oczywiście! Nie jest to jednak atmosfera wyczekiwania na jakieś strugi krwi, czy wielkie demony, które miałyby zaatakować miasto. Jest to raczej oczekiwanie na... załamanie wewnętrzne głównego bohatera. Czytelnik śledzi uważnie tekst i stale zadaje sobie pytanie: czy podetnie sobie żyły, czy może skoczy z dachu? Ja sobie już odpowiedziałem na to pytanie. Gdyby mi się przytrafił taki koszmar to chyba skoczyłbym pod jakiegoś tira lub coś w tym guście. A może z dachu? Któż to może wiedzieć...
Bohater jest nad wyraz wytrzymały! Do czasu...
„Pomyślał o tym, żeby pójść do psychiatry, choć ten raczej na niewiele by się przydał. Zabrałby niemałą zaliczkę, po czym kazał patrzeć na jakieś poplamione kartki i opowiadać, co tam widzi. Gdyby odpowiedzi mu się nie spodobały, zapisałby biały kaftan i paczkę świecowych kredek w przytulnym domku wypoczynkowym. Andrew nie chciał iść do psychiatryka. Bał się tego chyba bardziej niż śmierci. Perspektywa zam-knięcia, oderwania od codziennego życia, doprowadzała go na skraj paniki. Nie był religijny, mgliście zdawał sobie sprawę, że po śmierci trafiłby do jakiegoś innego świata. Nawet myśl o piekle, o którym miał zresztą niewielkie pojęcie, nie była tak przerażająca. Bo co też można robić w szpitalu, gdy codzienne przyjemności ograniczają się do malowania kredkami, lepienia figurek z plasteliny, łykania dziwnych tabletek i gry ze współcierpiącymi w „Kto ma większego pierdolca?”.
Podsumowując można śmiało powiedzieć, że opowiadanie wciąga! Nie sposób się od niego oderwać, co tylko zasługuje na pochwałę.
Czy fabuła jest oryginalna? Hhmm... Z tym jest już gorzej, bo raczej na pewno spotkaliście się z głównym motywem. Uważam jednak, że tekst jest na tyle dobry, że można spokojnie wybaczyć panu Radosławowi to niedociągnięcie.
Przecież to jest jego debiut!
Jeszcze raz wielkie brawa!

Anna Szczęsna „Z miłości do ciała”
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Nie wiem do końca co mam powiedzieć na temat tekstu tej pani. Zwyczajnie i po prostu: mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest ono bardzo fajne a z drugiej jakieś takie... mało wiarygodne. Autorka przedstawia nam dzieje dziewczyny, która oszalała na punkcie swojego ciała... I nie tylko ona. Widać, że pani Anna starała się zaprezentować studium wewnętrznego szaleństwa postaci, jej duchowo-umysłowej przemiany, ale nie za bardzo jej się to udało. Oczywiście to jest tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że szaleństwo jest mniej rzucające się w oczy. To dlatego napisałem, że tekst wydaje mi się mało wiarygodny. A to jest bardzo przecież ważne, jeżeli chodzi o teksty, które mają nasz przestraszyć. Opisana w nich sytuacja musi być w dużej mierze wiarygodna, bo nie będziemy się wcale bać. To tak samo jak z filmami. Jak ludzie oglądają powiedzmy film o krwiożerczych kuleczkach (jego tytuł to chyba „Creekersi”) to w większości przypadków on ich śmieszy. A jeżeli widzą przed swoimi oczyma „Egzorcyzmy Emilli Rose” to pieją z przerażenia. Dlaczego? Bo ten ostatni film wydaje się być wiarygodny. U pani Anny tej realności dla mnie zabrakło... Nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia!

Wiesław Karasiński „Obowiązek szkolny”
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Jestem z wykształcenia nauczycielem i tego tekstu nie będę wspominał dobrze. Dla mnie jest on niezrozumiały i uważam, że autor pogubił się w tym, co chciał pokazać czytelnikowi. Na samym początku myślałem, że jest wszystko jasne a pisarz wiedzie nas przez logiczną całość od jej początku do całości. Błąd! Wszystko urywa się po kilku akapitów i dalej panuje wszędobylski chaos. Dla niektórych na pewno ma to urok, ale wydaje mi się, że również oni w pewnym momencie nie wytrzymaliby i powiedzieli: dość! Główny bohater jest pedagogiem szkolnym, który postanawia przyprowadzić na zajęcia pewnego Piotrusia. Oczywiście akcja jego nie przynosi rezultatu, bo nasz mały chłopczyk jest... „czymś”, czego nie można zniszczyć a co zabija nas. Urocze prawda? I niech się wam nie wydaje, że pisarz wprowadzi was w stan fascynacji tajemnicą, nic z tego! Po przeczytaniu książki odnosimy wrażenie, że Piotruś to jakieś monstrum z kosmosu, które pożera ludzi. Echh... Be-ze-dura!

Paweł Paliński „Na południe od wtedy, na północ od teraz”
[Trupojad. Nie ma ocalenia]

Wyobraźcie sobie, że siedzicie w kinie ze swoją narzeczoną. Oglądacie jakieś romansidło, przytulacie do siebie, całujecie, liżecie a tu nagle... Buum! Wstaje facet w średnim wieku, który siedzi obok was i wciska wam nóż w gardła, wydłubuje oczy innym kinomaniakom a następnie wychodzi, jak gdyby nic się nie stało. Oczywiście ten seans odbywał się o 9.00. Nikogo na sali nie było oprócz was w sali kinowej. Zbrodniarz uciekł, aby dalej żyć... Przerażające? To był mała próbka mojego talentu literackiego Proszę się jednak nie śmiać, bo w podobny sposób pan Paweł wprawi was w takie osłupienie, że będziecie pocić się ze strachu na samą myśl o wypiciu porannej kawy w jakimś zacisznym miejscu. Autor doprowadzi do tego prostymi chwytami: dobrą stylistyką i zagadką istnienia pewnego pana w średnim wieku.
„Piekła nie trzeba szukać daleko. Piekło jeździ żółtym Chevroletem Le Sabre Gran National, rocznik 1987. I między nami mówiąc – cholernie mu z tym do twarzy. Po raz pierwszy spotkałem je w niewielkim barze szybkiej obsługi „At Jim’s”, na rogu Zachodniej i Szesnastej Alei. (...) Piekło wbrew powszechnej opinii nie zabiega o tanią popularność. Piekło nie ma imienia, ale chciało żebym nazywał je Edward”.
Ot, i cała historia. Opowiastka bardziej niż opowiadanie, ale jest to naprawdę bardzo interesujący tekst z ciekawym zakończeniem. Smacznego!

Dziękuję za uwagę!
Sharin, Czekoladowy Rycerzyk
_________________
Próżnia doskonała

Próżnia Doskonała na Facebooku
 
 
Taclem


Posty: 72
Wysłany: 2008-11-19, 10:18   

Nie zgadzam się zbytnio tezą, że w Polsce dobre horrory nie są wydawane. Jest ich sporo, ostatnio np. świetna szwedzka powieść "Wpuść mnie" wydana przez Amber. Jesli ktoś lubi wampiry, to może go ucieszyć powrót cyklu o Anicie Blake (Kafejka "U Lunatyków"), Zysk wydał właśnie czwarty tom. Nie czytałem jeszcze "Znieczulenia miejscowego "Dawida Kornagi, ale z okładki spogląda również wampir. Z innych ważnych powieści wydanych niedawno, to na pewno są jeszcze "Obcy" Morta Castle'a.
Z zapowiedzi, to ciekaw jestem "Przemytnika cudu" Małeckiego i zbioru opowiadań Castle'a "Księżyc na Wodzie". Mam też nadzieję, że Albatros upora się w końcu z wydaniem "Upiorów XX wieku" Joe Hilla (King junior).
Wiem, że horror nie jest traktowany przez wydawców na równi z innymi rodzajami fantastyki, ale nie jest też tragicznie.
_________________
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-12-07, 22:09   



12 XII ukaże się zbiór opowiadań Mort Castle'a

Wielokrotnie nagradzany, nominowany do nagrody Pulitzera zbiór opowiadań amerykańskiego mistrza grozy i suspensu.
Zawarte w tomie opowiadanie „Jeśli weźmiesz mnie za rękę, mój synu” zostało zaliczone do „Top Terror Tales Of All Time”
„Można wybierać pomiędzy suspensem i objawieniem, ekscytacją i spokojem, zaskoczeniem i cudownością. Utwory te przepełnia współczucie i zrozumienie dla zagubionych i nieszczęśliwych. Mort Castle stworzył coś więcej niż szlachetny zbiór wszelkich smaków”
(z przedmowy)


Zapowiada się ciekawie. U nas ten autor jest bardzo mało znany - lata temu ukazał się nakładem "Amber" jego horror "Zagubione dusze", a ostatnio Replica wydała "Obcego"



Powieść „Obcy” ukazuje jedną z najbardziej niepokojących i prawdziwych personifikacji zła, jakie można znaleźć w horrorach. Zło jest tu nie jakimś łatwo identyfikowalnym stworzeniem przyczajonym w cieniu, lecz czymś wszechobecnym i nieuchwytnym, czymś, co może mieszkać spokojnie w głowach ludzi, których najmniej o to podejrzewasz – sąsiada, najlepszego przyjaciela, współmałżonka – i pozostaje niezauważone do czasu, aż… jest za późno.
Warto odnotować, że powieść „Obcy” ukazała się po raz pierwszy w roku 1984, gdy mieszkańcy Stanów Zjednoczonych byli poważnie ogarnięci ksenofobią. Media nierzadko przedstawiały zagrożenia wobec naszego stylu życia właśnie jako coś „obcego”. Jednak w tej książce niebezpieczeństwo czai się w naszych własnych domach, a Michael jest niczym dobrze zakonspirowany robak w gnieździe rodzinnym, gotów zabijać, aby przekształcić wersję „amerykańskiego marzenia” w coś bardziej podstępnego i niszczycielskiego, niż potrafiłby to zrobić jakikolwiek alternatywny ustrój polityczny.
W miarę rozwoju akcji autor bynajmniej nie uśmierza naszych lęków, usprawiedliwiając zachowanie Michaela na przykład duchowym opętaniem lub ujawniając, że Louden w rzeczywistości cierpi na rozdwojenie jaźni. Nie, Michael jest po prostu zły, ponieważ taki się urodził, gdyż jest produktem bliżej nieokreślonego „czegoś”, co tkwi w naszych genach lub w środowisku i co pozwala mu – oraz tysiącom takich jak on – bez wysiłku i bezlitośnie ciągnąć swoją maskaradę dzień po dniu. Co gorsza, typ zła, który reprezentuje bohater, może bez przeszkód istnieć, ponieważ reszta z nas nie przyjmuje do wiadomości jego egzystencji.
Ale to zło istnieje. W „Obcych” Mort Castle bada ten zatrważający i niewyjaśniany aspekt ludzkiej natury w sposób, który daleko wykracza poza gatunek zwany horrorem.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Kennedy 
Sepulka


Posty: 601
Skąd: Chasm City
Wysłany: 2008-12-07, 23:01   

Boli nie w tym temacie brak wzmianki o Stefanie Grabińskim (chyba że przeoczyłem, ale wydaje mi się że nie). gośc jest dosyć zapomniany, ale to jeszcze nie powód, żey zupełnie o nim zapominać.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_Grabiński - tutaj nota biograficzna i bibliografia.
Z dostępnością Grabińskiego jest kiepsko, oryginalne zbiory chyba w ogóle nie były wznawiane, a w późniejszych latach wydanno trztomowe "Dzieła wybrane", oraz kilkukrotnie wybory Opowieści Niesmowite, czy jakoś tak.. Na szczęście, można to dostać w bibliotekach.
Grabińskkiego nazywa się czasem polskim Lovecraftem, ale moim zdaniem bliżej mu do Poego. Obu cechhuje zbliżony, nieco surrealistyczny klimat. Język Grabińskiego jest dziś trochę archaicznny, ale czta się to to dobrze, pomysły są równiez na poziomie. Najlepiej prezentują się opowiadania kolejowe ze zbioru Demon Ruchu. Stare, zapuszczone stacje kolejowe, ponure miasteczka na dallekiej prowincji, porozwalane budynki, w takiej scenerii się Grabiński wyraźnie czuł najlepiej. Jest nastrój tajemniczości, a i wystraszyć się trochę można, czyli wszystko na swoim miejscu.

Polecam, jeśli ktoś lubi starą literaturę grozy.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-12-08, 14:00   

Czytałem jakieś opowiadania pana Grabińskiego. No i oglądałem nowelkę "Ślepy tor" - ani jedno, ani drugie mi nie podeszło. Proza faktycznie podobna do Lovecrafta - gęsta, (zbyt)klimatyczna, z powolnie snującą się akcją. No i opisy. Bardzo dużo opisów. Jak dla mnie nuda.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Procella 


Posty: 1193
Skąd: L-space
Wysłany: 2008-12-08, 19:40   

Czyli wszystko, co najlepsze, powinno mi się spodobać :badgrin:

Tak, lubię kiedy książka jest "gęsta, (zbyt)klimatyczna, z powolnie snującą się akcją. No i opisy. Bardzo dużo opisów".
_________________
Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween

http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
 
 
Taclem


Posty: 72
Wysłany: 2008-12-09, 10:49   

Grabińskiego nazywano raczej "polskim Poe", nie ma u niego makabry Lovecrafta.
_________________
 
 
Carmilla 
gołąbeczka


Posty: 500
Skąd: z miasta
Wysłany: 2008-12-20, 02:53   

taaa, wszyscy piszą o Kingu, Mastertonie, Barkerze... Jakby horror tylko do nich się sprowadzał. Jak dla mnie King to (jak i on sam siebie określa) bardzo dobry, ale jednak tylko rzemieślnik. Masterton - w dużej mierze jego horrory to połączenie jego poradników seksualnych ze sporą dawką makabry i bogami wszelakimi.
A w końcu już dawno w Pl były wydane opowiadania E.A.Poe (uwielbiam), obecnie sporo jest wydawanego Lovecrafta (jakbym cierpiała na bezsenność, to za 2 pozycje Samotnika z Providece posiadam), spotkać można też bodaj najmniej znanego klasyka M.R.Jamesa. Mimo, że Poe i James mogą dla niektórych trącić nieco myszką, to jest u nich ten klimat, jakiego brak w dzisiejszej literaturze grozy.
Z zaliczeniem Kronik Wampirzych i Anity Blake do horroru jakoś mam problem. Niby wampiry, wilkołaki i inne dziwne stworzenia, ale nijak nie straszy.
Z ostatnio wydanych dobrych: Mort Castle Obcy. To je ono - bez wampirów, wilkołaków czy demonów. Tylko ludzie... i aż ludzie. I to wystarczy, żeby groza powiało...
A z polskich? Grabińskiego nie czytałam. Siewierskiego 6 barw grozy - tak. I w sumie niezłe. Reymonta Wampir - może i mnie nie zachwycił, ale klimat ma. No i obecni - z tegorocznych antologii na razie przeczytałam Pokój do wynajęcia - ujdzie, ale bez rewelacji i mniejszą połowę pierwszej Księgi Strachu - co najmniej dwa opowiadania genialne. Z innego co wyszło ostatnio: Orbita przeczytałam I tom Psa i klechy, II pewnie będzie dopiero w przyszłym roku. Ale będzie, bo dobre. Demony Śmigla nieco nazbyt miejscami Kingiem zalatują, ale to, co się w Posce dzieje i to co w Morii - podoba mi się. Mniej zachwycił dużo bardziej oryginalny do Śmigla - M. Gacek swoją Kronika koszmarów. Ale ma chłopak (a właściwie mają chłopaki) potencjał, więc może się jeszcze kiedyś zachwycę... No i na portalach internetowych, w czasopismach można dostrzec obiecujących twórców. Mam nadzieję, że w końcu wypłyną... niekoniecznie brzuchem do góry :mrgreen:
_________________
Recedite plebes! Gero rem imperialem
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2009-01-02, 12:03   

W dodatku KULTURA do dzisiejszego DZIENNIKA jest ciekawy artykuł o odradzającym się (rodzącym się?) polskim horrorze a w tle Orbitowski, Śmigiel i Komuda (opinie o tych autorach są w ciepłym tonie). Dla kogoś, jak ja - czyli średnio lub wcale niezorientowanego w horrorze polskim - bardzo fajny tekst. A obok dodatkowo pozytywna ale i uszczypliwa recenzja nowego Twardocha.

Niestety nie znalazłem artykułu w wydaniu internetowym DZIENNIKA więc zainteresowanych i nie wahających się wydać 2,50 zł na gazetę i dodatek odsyłam po wydanie papierowe.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-01-02, 17:12   

Recenzja "Obcy" M. Castle:
http://esensja.pl/ksiazka...st.html?id=6606

Można śmiało przeczytać. Recenzję, a nie książkę. :-P
 
 
Carmilla 
gołąbeczka


Posty: 500
Skąd: z miasta
Wysłany: 2009-01-02, 21:29   

de gustibus... mnie się tam książka podobała, czego nie mogę powiedzieć o recenzji, która krótsza a zdecydowanie bardziej nudna od książki.
Choć może rzeczywiście gdybym chciała na poważnie wziąć słowa ze wstępu to może bym się bardziej rozczarowała... Ale mi cały wstęp wygląda na reklamówkę, więc obdarzyłam go taką dozą wiarygodności jaką zasadniczo obdarzam reklamy. I początkowo faktycznie książka mnie nieco nudziła i właściwie z utęsknieniem czekałam kiedy Michael zabije swoją głupią żonę. Ale później było ciekawie. Nie przyjęłam tej książki może z bógwiejakim zachwytem, ale ogólne wrażenia po lekturze - jak najbardziej na +. Wciąż jeszcze tego typu literatura robi na mnie większe wrażenie niż manitou, dżinny czy inne cthulu. A że rodzinka się jakaś płytka wydaje - nie głupsza niż standardowa amerykańska rodzinka z amerykańskich "obyczajowych" filmów. I - podejrzewam - może właśnie dokładnie o to autorowi chodziło.
_________________
Recedite plebes! Gero rem imperialem
 
 
AM

Posty: 2899
Wysłany: 2009-01-03, 09:25   

ASX76 napisał/a:
Recenzja "Obcy" M. Castle:
http://esensja.pl/ksiazka...st.html?id=6606

Można śmiało przeczytać. Recenzję, a nie książkę. :-P


Mój drogi, nie traktuj recenzentów jak wyroczni. To zwykli ludzie, którzy też pierdzą, jedzą i oddychają... ;)
 
 
Taclem


Posty: 72
Wysłany: 2009-01-03, 11:21   

Castle jest jednak pewnym autorytetem jeśli chodzi o horror, uważam, że operuje nim całkiem nieźle. Jeżeli jednak mam ochotę na psychologizację w grozie, to sięgam raczej po powieści Patricka Senecala.
_________________
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-01-03, 12:14   

AM napisał/a:
ASX76 napisał/a:
Recenzja "Obcy" M. Castle:
http://esensja.pl/ksiazka...st.html?id=6606

Można śmiało przeczytać. Recenzję, a nie książkę. :-P


Mój drogi, nie traktuj recenzentów jak wyroczni. To zwykli ludzie, którzy też pierdzą, jedzą i oddychają... ;)


Czcigodny Panie Andrzeju, panu również zdarza się zapodawać linki do recenzji.
Mnie tam horrory (poza książkami Simmonsa) obchodzą tyle, co zeszłoroczny śnieg, nie sposób więc tu mówić o wyroczni. ;)
 
 
Taclem


Posty: 72
Wysłany: 2009-01-03, 22:05   

Skoro Cię nie obchodzą, to po co się nad tą recenzją zatrzymałeś?
_________________
 
 
Carmilla 
gołąbeczka


Posty: 500
Skąd: z miasta
Wysłany: 2009-01-03, 22:10   

Żeby utwierdzić się w przekonaniu o miałkości horrorów (ergo o słuszności wlasnego zdania)? :roll:

Taclem napisał/a:
Jeżeli jednak mam ochotę na psychologizację w grozie, to sięgam raczej po powieści Patricka Senecala.

a może by Szanowny Pan tak tytułami rzucił (o ile to po polsku wyszło - w przeciwnym razie nie jetem zainteresowana)
_________________
Recedite plebes! Gero rem imperialem
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-01-04, 07:21   

Taclem napisał/a:
Skoro Cię nie obchodzą, to po co się nad tą recenzją zatrzymałeś?


Zatrzymałem się nad tą recenzją, ponieważ lubię je czytać. Niechęć do czytania horrorów nie wyklucza wszakże zainteresowania opiniami o nich...
Niegdyś "przerabiałem" horrory w dużych ilościach. W końcu mnie doszczętnie znudziły.
Uważam, że ów gatunek ma bardzo niewiele do zaoferowania na tle innych.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2009-01-04, 11:29   

ASX76 napisał/a:
Uważam, że ów gatunek ma bardzo niewiele do zaoferowania na tle innych.

To samo możnaby powiedzieć o fantasy (wciąż te smoki, elfy i czarodzieje), s-f (wciąż te lasery, zielone ludki i obce planety), kryminałach (wciąż te morderstwa, detektywi, śledztwa) i innych działach literatury. Cała sprawa polega na tym, żeby za pisanie zabrał sie porządny autor, który potrafiłby wyjść ze schematów. Twoja wypowiedź dziwi mnie o tyle, że jeszcze niedawno rozpływałeś sie na temat twórczości Simmonsa i marzyło ci sie wydanie jego kolejnych horrorów. Tylko po co - jeśli ten gatunek ma tak mało do zaoferowania ;) ?
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-01-04, 15:33   

Tigana napisał/a:
Twoja wypowiedź dziwi mnie o tyle, że jeszcze niedawno rozpływałeś sie na temat twórczości Simmonsa i marzyło ci sie wydanie jego kolejnych horrorów. Tylko po co - jeśli ten gatunek ma tak mało do zaoferowania ;) ?


Twoja wypowiedź dziwi mnie o tyle, że niedokładnie czytasz to, co piszę. 2 posty wcześniej napisałem:
Mnie tam horrory (poza książkami Simmonsa) obchodzą tyle, co zeszłoroczny śnieg, nie sposób więc tu mówić o wyroczni.
Open your eyes, next time. :-P Jakbyś w dalszym ciągu nie rozumiał, wyłożę łopatologicznie: jestem zainteresowany horrorami Simmonsa, natomiast książkami innych autorów - nie. No, chyba że zdarzy się cud nad Wisłą i pojawi się nowy, dobry autor. Póki co - nie widzę.

Na temat twórczości Simmonsa rozpływałem się od dawna. Ma się rozumieć nie nad wszystkim, bo i jemu zdarzało się stworzyć słabsze utwory.

Tiguś napisał:
"Cała sprawa polega na tym, żeby za pisanie zabrał sie porządny autor, który potrafiłby wyjść ze schematów."

Czy możesz pokazać kogoś takiego poza Danem Simmonsem (i ewentualnie Mathesonem)?
Samo wyjście ze schematów nie wystarczy, jeśli autor ma "pióro" na przeciętnym (lub gorzej) poziomie. Pisząc, że "gatunek (horroru) ma bardzo niewiele do zaoferowania na tle innych", miałem na myśli właśnie ów fakt.
W fantasy i s-f można bez problemu znaleźć więcej lepszych utworów, zarówno pod względem pomysłowości, jak i umiejętności warsztatowych pisarzy. Horror w porównaniu z nimi to bida z nędzą.
 
 
Sharin 
Pigeon Slayer


Posty: 1200
Wysłany: 2009-01-04, 16:22   

Chyba się wtrącę...

ASX76 napisał/a:
Czy możesz pokazać kogoś takiego poza Danem Simmonsem (i ewentualnie Mathesonem)?


Richarda Mathesona uważasz za pisarza, który wychodzi ze schematów? Proszę mi wskazać jak dziecku, palcem (albo łopatologicznie), w którym miejscu ma to miejsce! Inaczej zacznę twierdzić, iż się zwyczajnie mylisz.
Odnośnie Dana Simmonsa się nie wypowiadam, bo nie znam się na jego twórczości.

ASX76 napisał/a:
Samo wyjście ze schematów nie wystarczy, jeśli autor ma "pióro" na przeciętnym (lub gorzej) poziomie. Pisząc, że "gatunek (horroru) ma bardzo niewiele do zaoferowania na tle innych", miałem na myśli właśnie ów fakt.
W fantasy i s-f można bez problemu znaleźć więcej lepszych utworów, zarówno pod względem pomysłowości, jak i umiejętności warsztatowych pisarzy. Horror w porównaniu z nimi to bida z nędzą.


Po pierwsze: precyzuj swoje myśli a nie rzucasz tekstami w stylu "horror ma niewiele do zaoferowania". Jak rozumiem uważasz, że horrorem zajmują się w dużej mierze pisarze o średnich bądź nijakich zdolnościach, tak?
Po drugie: jacy to niby pisarze fantasy przełamują w obecnym czasie bariery oryginalności? Czytam dość sporo i jakoś nie zauważyłem tekstu, który zaskoczyłby mnie pod względem pomysłowości. Pisarzy z "dobrym stylem" też nie ma wielu. Na pewno nie więcej niż w horrorze.
Po trzecie: SF jest w ogólnym odwrocie jeżeli chodzi o zawody w popularności. Ciężko jest porównywać obecny horror i obecne SF.
_________________
Próżnia doskonała

Próżnia Doskonała na Facebooku
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2009-01-04, 16:24   

Sharin napisał/a:
Richarda Mathesona uważasz za pisarza, który wychodzi ze schematów? Proszę mi wskazać jak dziecku, palcem (albo łopatologicznie), w którym miejscu ma to miejsce! Inaczej zacznę twierdzić, iż się zwyczajnie mylisz.

On nie wychodzi ze schematów on je tworzy. Tak jak Tolkien nie możne być sztampowy bo był pierwszy ( w tym klimacie ) "jestem legendom" to klasyka wartwa uwagi
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2009-01-04, 16:28   

ASX76 napisał/a:
Mnie tam horrory (poza książkami Simmonsa) obchodzą tyle, co zeszłoroczny śnieg, nie sposób więc tu mówić o wyroczni.

Po prostu nie zauważyłem - zdarza się. Przynajmniej umiem przyznać sie do błędu ;)
ASX76 napisał/a:
No, chyba że zdarzy się cud nad Wisłą i pojawi się nowy, dobry autor. Póki co - nie widzę.

Nowy w znaczeniu debiutant czy nowy, wydany w Polsce?
ASX76 napisał/a:
Czy możesz pokazać kogoś takiego poza Danem Simmonsem (i ewentualnie Mathesonem)?

Primo - a ile w Polsce jest wydawanych horrorów? Naprawdę jest mi niezmiernie trudno powiedzieć cokolwiek na temat współczesnego horroru mając do dyspozycji prawie i wyłącznie książki Kinga, Mastertona i 2-3 innych autorów. Ja rozumiem, że twierdząc , iż horror ma niewiele interesującego do zaoferowania swoim czytelnikom jesteś po dokładnym przestudiowaniu setek książek tegoż gatunku, które ukazały się w USA, Wielkiej Brytanii a nie zostały przetłumaczone na nasz rodzimy język
Secundo - Matheson - u nas została wydana tylko i wyłącznie jedna książka. Chyba, że znów się mylę - w końcu jestem tylko człowiekiem.Skąd więc pewność co do jego pozostałych książek? Podejrzewam, ze nie czytałeś.Tylko proszę nie pisz, że podpierasz się opiniami osób, które uznajesz za autorytety.
ASX76 napisał/a:
Samo wyjście ze schematów nie wystarczy, jeśli autor ma "pióro" na przeciętnym (lub gorzej) poziomie.

Mimo wszystko King czy Barker, chociaż nie doskonali, popełnili kilka tekstów, które nie dosć, ze nie sztampowe to dodatkowo napisane w ponadprzeciętnym stylu. Oczywiście możesz się ze mną nie zgodzić, ale "Lśnienie" czy " Sakrament" to naprawdę kawałek niezłej literatury.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

  
 
 
Sharin 
Pigeon Slayer


Posty: 1200
Wysłany: 2009-01-04, 16:37   

Toudisław napisał/a:
On nie wychodzi ze schematów on je tworzy. Tak jak Tolkien nie możne być sztampowy bo był pierwszy ( w tym klimacie ) "jestem legendom" to klasyka wartwa uwagi.


Chwila, chwila...
Jestem legendą jest chyba jedynie dla Ciebie... klasyką. Może masz ochotę na kolejną dyskusję odnośnie tego zagadnienia? :P
A po pierwsze i najważniejsze... Matheson to przede wszystkim scenarzysta ;) Jak sam powiedział - książkę Jestem legendą starał się utrzymać w klimacie tego, co ostatnio "było popularne w USA". Gdzie tu widzisz nowy schemat?

Tigana napisał/a:
Secundo - Matheson - u nas została wydana tylko i wyłącznie jedna książka. Chyba, ze znów się mylę - w końcu jestem tylko człowiekiem.Skąd więc pewność co do jego pozostałych książek.


Mądrze gada! Miodu mu!
Może i faktycznie Matheson tworzy nowe schematy. Poczekamy na inne jego książki ;)
_________________
Próżnia doskonała

Próżnia Doskonała na Facebooku
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2009-01-04, 16:45   

Sharin napisał/a:
Chwila, chwila...
Jestem legendą jest chyba jedynie dla Ciebie... klasyką. Może masz ochotę na kolejną dyskusję odnośnie tego zagadnienia? :P
A po pierwsze i najważniejsze... Matheson to przede wszystkim scenarzysta ;) Jak sam powiedział - książkę Jestem legendą starał się utrzymać w klimacie tego, co ostatnio "było popularne w USA". Gdzie tu widzisz nowy schemat?


Klasyką jest choćby z racji daty swego powstania tj 1954 roku. Schemat człowieka/ ludzi okrążonych przez potwory przewija się w wielu późniejszych utworach - zarówno książkowych, jak i filmowych. Zmienia się za to przeciwnik - często wampiry są zastępowane przez zombie. Na ile były one zainspirowane "Jestem legendą" nie mam pojęcia.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

gamedecverse


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 14