Jest to model nowego podejścia do Ekonomii Społecznej, gdzie na przykład pod ochronę są brane usługi bądź dobra, którymi nie są zainteresowane rynek i sektor publiczny. Według tego modelu ochraniany jest także taki pracobiorca, który ma najsłabszą pozycję na rynku pracy. Celem tego wszystkiego ma być rozwój kapitału społecznego, zlikwidowanie zjawiska wykluczenia i ograniczenie bezrobocia. Rolą państwa w tym modelu jest pobieranie oraz dotowanie całego projektu poprzez zakładanie różnych przedsiębiorstw społecznych, firm społecznych czy też spółdzielni socjalnych. Model ten ma też na celu wywindowanie nieudolnych obszarów rynku. Pachnie mi to polityką socjalną, a nie dekalogiem
Daniel napisał/a:
Kupuje się towar (nawet droższy) najpierw u swoich, a jak go nie mają, to wtedy u obcych. Taka solidarność występuje też w narodach (Żydzi, Grecy itd.) , tylko u nas jej nie ma.
Bo taka polityka jest nierentowna? (Aczkolwiek między innymi po to są "bzdurne" przepisy o krzywiźnie banana, długości ogórka czy średnicy pomarańczy. Po to by chronić lokalnych, unijnych przedsiębiorców.)
Analizujesz na podstawie wiedzy o stanie obecnym. To są dwa odrębne systemy, przeciwstawne. W drugim nie masz państwa i jego ingerencji w ekonomię. Rynek kontrolowany przez państwo nie jest rynkiem. Polityka socjalna to tragedia ludzkości.
Szkoda czasu, aby o tym pisać.
Ochrona rynku przez UE nie jest tym samym, co przedstawiony wcześniej przykład. To co robi UE to czyste barbarzyństwo.
Rozumiem, że analizujesz zjawiska występujące w światku swoich imaginacji? Podałeś ogólnik, a ja starałem się coś z niego wykrzesać. Bo tak widzę, że Twoje zapatrywania na ekonomię są trochę socjalistyczne jakby na to nie patrzeć - głównym założeniem tej doktryny jest prymat dobra społecznego nad zyskiem. Może nie Marks ale za to Chrystus (komunionizm - wspólnota przede wszystkim, eksponowanie problemów istotnych dla zbiorowości). Z jednej strony piszesz, że dobro społeczne ważniejsze jest od zysku, a zaraz potem, że socjaldemokracja to najgorszy syf jaki może być. W takim razie rozumiem, jak między wierszami pisałeś, że Twój "model" to nierealna utopia, (...bo nie tworzymy społeczności zgodnej z Dekalogiem... cokolwiek to znaczy ogólnie mam wrażenie, że jesteś człowiekiem pokroju autora tego tekstu ) która zakłada, że każdy jest dobrym człowiekiem, który żyje w zgodzie z Dekalogiem. Mylę się? Nie no, pomarzyć zawsze jest fajnie.
Daniel napisał/a:
Szkoda czasu, aby o tym pisać.
No tak, lepiej pisać, że ekonomia powinna ściśle zależeć od dekalogu
To brak czasu powoduje te skróty. Od razu przyznam się, że nie otwierałem tego linku, ale rozumiem o co Ci chodzi.
Społeczeństwo odmiennie pojmuję od Ciebie. To taka rozszerzona rodzina. Czyż nie wspomagamy swoich dzieci rezygnując z zysku?
Modele nie są te same, bo w socjaldemokracji dobro społeczne realizuje się poprzez kradzież (podatki). U mnie kradzież jest nie możliwa. Wspomagasz innych tylko dobrowolnie.
UE do socjaldemokracji ciąg dalszy.
Z czasem wszystko wyjaśnię i pogłębimy temat, a jest bardzo szeroki.
Społeczeństwo odmiennie pojmuję od Ciebie. To taka rozszerzona rodzina. Czyż nie wspomagamy swoich dzieci rezygnując z zysku?
A wcześniej
Cytat:
Dobrze można to zobrazować na przedsiębiorstwach rodzinnych. Handel jest najpierw pomiędzy rodziną i nie goni się za zyskiem za wszelką cenę. Kupuje się towar (nawet droższy) najpierw u swoich, a jak go nie mają, to wtedy u obcych. Taka solidarność występuje też w narodach (Żydzi, Grecy itd.) , tylko u nas jej nie ma.
To czemu nie traktować całej ludzkości jako jedną powiększoną rodzinę?
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Bo rodzina jest oparta na miłości, a gdy ona jest ( bo w nie każdej jest), to nie ma kłamstwa i innego zła.
Społeczność też musi być oparta na miłości, a jej prawem jest Dekalog. Teraz społecznością nazywamy zbiór anonimowych obywateli, którzy się nawzajem okłamują i okradają, nie mówiąc już o innym grzechach.
ogólnie mam wrażenie, że jesteś człowiekiem pokroju autora tego tekstu ) która zakłada, że każdy jest dobrym człowiekiem, który żyje w zgodzie z Dekalogiem. Mylę się? Nie no, pomarzyć zawsze jest fajnie.
Otworzyłem i przeczytałem. Tekst dobry, choć w wielu punktach mógłbym dyskutować, bo interpretacja naciągnięta jest w kierunku religii katolickiej. Moja jest ponad religijna. Ogólnie pokrywa się z moimi poglądami. Nie czytałem go wcześniej, ale nie dziwi mnie że inni też dochodzą do takich poglądów.
Modele nie są te same, bo w socjaldemokracji dobro społeczne realizuje się poprzez kradzież (podatki).
Podatki są kradzieżą. Oczywiście. A drogi, kanalizację i lampy uliczne Bozia zbuduje. Bozia da Ci łóżko w szpitalu, szkolną ławkę i zapomogę, kiedy coś Ci się stanie.
Daniel napisał/a:
Społeczność też musi być oparta na miłości, a jej prawem jest Dekalog.
Masz jakiś racjonalny powód, dla którego na przykład ja miałabym żyć w społeczeństwie funkcjonującym ściśle według Dekalogu, skoro Pismo Święte przedstawia dla mnie wartość jedynie literacką?
Nie muszę kupować taksówki, aby mnie zawiozła tam gdzie chcę.
Dekalog Bóg dał ludziom aby wyzwolili się z niewoli. Po tysiącach lat wróciliśmy do tego samego punku.
Nie muszę kupować taksówki, aby mnie zawiozła tam gdzie chcę.
Dekalog Bóg dał ludziom aby wyzwolili się z niewoli. Po tysiącach lat wróciliśmy do tego samego punku.
Aż nie wiem co napisać, Mojżesz jako twórca judaizmu dał kodeks postępowania wewn. Żydom aby nie tracili sił tylko stawali dzielnie innym plemionom na Synaju i w Kanaanie.
Aż nie wiem co napisać, Mojżesz jako twórca judaizmu dał kodeks postępowania wewn. Żydom aby nie tracili sił tylko stawali dzielnie innym plemionom na Synaju i w Kanaanie.
Bóg posłużył się Mojżeszem, aby przekazać swoje przykazania dla ludzi, aby wiedzieli co mają czynić aby stać się narodem wybranym. To Mojżesz wykonał i potem już sam uznał, że może zastąpić Boga. Wymyślił prawo, które było już sprzeczne z przykazaniami i na tym prawie opiera się judaizm. Poprowadził swój naród, ale przeciw Bogu i nigdy nie stał się narodem wybranym. To jest mój pogląd i nie muszę mieć racji. (Chrystus też kwestionował prawo Mojżesza)
Jest to wątek o ekonomii, więc przypomnę, że jestem za nie skrępowaną swobodą zawierania umów między ludźmi. Umowa nie może być nikomu narzucana, a tym samym wykluczam ingerencję państwa w ekonomię poprzez wydawanie ustaw, rozporządzeń i innych praw, które są niczym innym jak umowami.
Modele nie są te same, bo w socjaldemokracji dobro społeczne realizuje się poprzez kradzież (podatki). U mnie kradzież jest nie możliwa. Wspomagasz innych tylko dobrowolnie.
A co w przypadku gdy ta dobra wola nie występuje i wystąpić nie ma zamiaru? Ani u mnie ani u innych. A Bóg i jego prawa nie robią najmniejszego wrażenia z powodu braku wiary w jego istnienie.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Państwo można kontrolować. Kto kontroluje wielkie korporacje? Ich właściciele? A kto jest ich właścicielem?
Niestety, państwo można kontrolować tylko przy dużej jednomyślności społeczeństwa zdeterminowanego do tego, by hamować etatystyczne zapędy państwa. A o to jest niełatwo, ponieważ do pomocy państwa łatwo jest się przywzyczaić, a bardzo trudno odzwyczaić.
Właścicielami wielkich korporacji są najczęściej (niestety) ludzie powiązani w taki czy inny sposób z różnymi politykami, z którymi wchodzą w układy, że biznesmeni będą wspierać działania polityków, a politycy - wspierać działania biznesmenów, m.in. poprzez obronę przed konkurencją. A w Polsce jest pod tym względem jeszcze gorzej niż w USA i innych krajach Zachodu, bo zrabowany przez władze komunistyczne w latach 40. i 50. majątek nie został po 1989 zwrócony prawowitym właścicielom, tylko sprzedany przez państwo politykom postkomunistycznym i osobom z nimi związanymi - czyli ludziom o wątpliwej proweniencji, czyt. oszustom i malwersantom. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji słowo "kapitalizm", lub też "wolny rynek" kojarzy się wielu ludziom z bogactwem ludzi nieuczciwych i niezasługujących na to bogactwo - tylko że ci ludzie nie rozumieją, że to nie kapitalizm jest temu winny, tylko pozostałość po komunistycznym i partyjnym kolesiostwie rodem z PRL-u. Tak samo reforma Wilczka z 23 grudnia 1988 była nastawiona głównie na to, że korzystać z niej mogli głównie funkcjonariusze partyjni i związani z nimi przedsiębiorcy - i to oni od początku "kapitalizmu" w Polsce grali w biznesie pierwsze skrzypce.
W czystym kapitalizmie oddolne utworzenie monopolu byłoby niemożliwe. Korporacje nie miałyby takiej władzy. Nie miałby kto chronić ich przed konkurencją. I bogaci byliby tylko ci, którzy na to zasługują, bo produkują najlepiej i najtaniej. A nie ci powiązani układami z establishmentem politycznym i urzędnikami.
Co do tekstu Żakowskiego:
Cytat:
Ostatnim ważnym politykiem liczącego się kraju, broniącym kapitalizmu przed korporacjami, był prezydent Reagan
Nie jest prawdą, że Reagan bronił kapitalizmu. Może i przed koporacjami ,ale na pewno nie kapitalizmu - mimo że często tak się twierdzi.
Polecam przeczytać to:
http://liberalis.pl/2007/...-smutny-spadek/
Co do Greenspana, to był on prezesem FED, a więc banku centralnego - będącego samym w sobie instytucją ograniczającą wolny rynek przez wydruk pieniądza fiducjarnego. W sumie szkoda mi tego człowieka, bo w młodości pięknie się zapowiadał - był wielbicielem Ayn Rand i myślii wolnościowej.
Ł napisał/a:
autor stwierdza że ekonomia ma pewne niezmienne i uniwersalne prawa do których można dochodzić na drodze rozumowanie nieempirycznego (czego nie robi "nawet wielu ekonomistów"). Po czym stwierdza że pewne nieepiryczne formy rozumowania jak np. matematyczne nie mają z ekonomią nic wspólnego.
Aprioryzm może i kojarzy się z naukami ścisłymi, jak matematyka, ale aprioryczne założenia występują również w naukach społecznych, jak ekonomia. Tutaj też pewne aksjomaty i twierdzenia wynikają z logicznego myślenia i dedukcji. Filozofia (czy to nauka ścisła) też przecież opiera się na apriorycznych założeniach i na logice (przynajmniej w pewnym stopniu).
Mag_Droon napisał/a:
Przybliż mi moze jedynie słuszną definicję słowa pieniadz, bo chyba się posługujemy różnymi.
Pieniądz to towar wybrany przez wolny rynek na środek wymiany. Wybrany z racji swojej użyteczności, uniwersalności itd. Tak jak napisałem:
"Pieniądz to towar, który został uznany przez ludzi za uniwersalny środek wymiany, ponieważ był tak łatwo zbywalny i tak bardzo popularny, że mógł zacząć spełniać taką rolę".
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
autor stwierdza że ekonomia ma pewne niezmienne i uniwersalne prawa do których można dochodzić na drodze rozumowanie nieempirycznego (czego nie robi "nawet wielu ekonomistów"). Po czym stwierdza że pewne nieepiryczne formy rozumowania jak np. matematyczne nie mają z ekonomią nic wspólnego.
Aprioryzm może i kojarzy się z naukami ścisłymi, jak matematyka, ale aprioryczne założenia występują również w naukach społecznych, jak ekonomia. Tutaj też pewne aksjomaty i twierdzenia wynikają z logicznego myślenia i dedukcji. Filozofia (czy to nauka ścisła) też przecież opiera się na apriorycznych założeniach i na logice (przynajmniej w pewnym stopniu).
1. Aksjomaty nie wynikają na drodzę dedukcji - z aksjomatów się wyprowadza myślenie.
2. Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie - czy uważasz że ekonomia ma pewne stałe niezmienne prawa które przyjmujesz na zasadzie aksjomatu?
3. Analogia z filozofią nie trafiona - musiałbyś napisac jaki system filozoficzny masz na mysli
Pieniądz to towar wybrany przez wolny rynek na środek wymiany. Wybrany z racji swojej użyteczności, uniwersalności itd. Tak jak napisałem:
"Pieniądz to towar, który został uznany przez ludzi za uniwersalny środek wymiany, ponieważ był tak łatwo zbywalny i tak bardzo popularny, że mógł zacząć spełniać taką rolę".
To nawet po znacznej utracie wartości i braku pokrycia wartości pieniądza w złocie pozstaje on "pieniądzem", bo nie za bardzo jest na co go zamienić.
Aksjomaty nie wynikają na drodzę dedukcji - z aksjomatów się wyprowadza myślenie.
Dobra, wiem, że z definicji aksjomat nie jest oparty na logice, ale moim zdaniem w tym wypadku tak właśnie jest.
Ł napisał/a:
czy uważasz że ekonomia ma pewne stałe niezmienne prawa które przyjmujesz na zasadzie aksjomatu?
Tak. I uważam za logiczne chociażby to, że każda działająca jednostka dąży do osiągnięcia stanu (w jej subiektywnym przekonaniu) bardziej zadowalającego niż gdyby się tego działania nie podjęła. To jest podstawa ekonomii - ludzkie działanie. Jest w tym coś nielogicznego?
Ł napisał/a:
musiałbyś napisac jaki system filozoficzny masz na mysli
No tak, jest wiele systemów filozoficznych; zresztą sam termin "system filozoficzny" ma więcej niż jedno znaczenie. Z wiki:
Cytat:
1. jest to próba ujęcia całości ludzkiej wiedzy dokonywana z perspektywy jakiegoś, uprzednio przyjętego aksjomatu lub (niewielkiej liczby) aksjomatów (np. system Hegla) - w tym znaczeniu system filozofizny utożsamiany jest z filozoficzną syntezą;
2. jest to poszukiwanie, dla uprzednio wyróżnionych problemów (np. prawdy, poznania, rzeczywistości), rozwiązania i uzasadnienia w oparciu o materiał historyczny i własne przemyślenia autora; (np. system Rickerta), które później systematyzowane są pod postacią wybranych (bardzo rzadko wszystkich) dyscyplin filozoficznych (np. teorii poznania, ontologii, etyki, estetyki);
3. ogół poglądów jakiegoś filozofa bywa nieraz określany systemem filozoficznym.
Nie chodziło mi o żaden konkretny system filozoficzny. W każdym razie tutaj też mamy aksjomaty i dedukcję - tak jak w ekonomii.
Mag_Droon napisał/a:
To nawet po znacznej utracie wartości i braku pokrycia wartości pieniądza w złocie pozstaje on "pieniądzem", bo nie za bardzo jest na co go zamienić.
Istnieją substytuty pieniądza. Np. czeki i banknoty (słowo "banknot" wzięło się od "noty bankowej" - banknot został pomyślany jako substytut pieniądza właśnie). I właśnie na te substytuty zamieniono pieniądze.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Istnieją substytuty pieniądza. Np. czeki i banknoty (słowo "banknot" wzięło się od "noty bankowej" - banknot został pomyślany jako substytut pieniądza właśnie). I właśnie na te substytuty zamieniono pieniądze.
Spieracie się o semantykę. Pod słowo "pieniądz" podstaw "środek płatniczy" i na jedno wyjdzie. Dzisiaj pieniądz jest substytutem tego dawnego, który posiadał własną "realną" wartość. Sorry za laicki język ale na ekonomii znam się tak jak na afrykańskim kinie oralnego niepokoju. Czyli nie za bardzo.
Otóż mylisz się Spellu, staram się dociec czemuż to w pierwszym poście BG uznał, że pieniądz przestał być pieniądzem:
BG napisał/a:
I siła nabywcza pieniądza spadła. W związku z tym teraz pieniądze nie mają już swoich cen wyrażanych w jednostkach kruszcu, więc już nie są pieniędzmi.
Otóż do czasu kiedy wartość na nocie bankowej będzie wyznaczana w jednej ze znanych nam walut pieniądz będzie pieniądzem, czyli powszechnym wszechekwiwalentem. Czyli jak na razie teza BG pozostaje w sferze myślenia życzeniowego.
Pod słowo "pieniądz" podstaw "środek płatniczy" i na jedno wyjdzie
Problem w tym, że kiedyś, na początku epoki pieniądza, nie istniało coś takiego, jak "prawny środek płatniczy" - bo nie było to narzucane przez państwo. O tym, co zostało uznane za pieniądz, decydował wolny rynek, a nie władze. Więc żaden papierek z wydrukowaną nazwą np. "złotówka", "dolar", "funt" itd. nie może tak po prostu stać się pieniądzem.
Mag_Droon napisał/a:
do czasu kiedy wartość na nocie bankowej będzie wyznaczana w jednej ze znanych nam walut pieniądz będzie pieniądzem, czyli powszechnym wszechekwiwalentem.
Nie będzie pieniądzem - ale będzie wszechekwiwalentem. Jedno wcale nie wynika z drugiego.
Mag_Droon napisał/a:
Czyli jak na razie teza BG pozostaje w sferze myślenia życzeniowego.
O co chodzi? Co dokładnie nazywasz "myśleniem życzeniowym"? Przecież ja nigdzie nie napisałem, że wierzę w to, że w niedalekiej przyszłości ludzie powrócą do pieniądza kruszcowego. Wcale nie jestem optymistą pod tym względem.
http://www.kapitalizm.org...cle&art_id=2347
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Prawo nie powinno regulować handlu między ludźmi, a jest wręcz odwrotnie – uniemożliwia go. Ludzie sami powinni się ograniczać i porządny człowiek nie powinien niczego kupować na Allegro. Nie powinien tam nawet zaglądać, tak jak też na pornograficzne strony.
i porządny człowiek nie powinien niczego kupować na Allegro. Nie powinien tam nawet zaglądać, tak jak też na pornograficzne strony.
Uwielbiam czytać posty Daniela.
Tak, Toudi, Allegro to dzieło Shatana, to ZUO, które trzeba zniszczyć.
A co do ograniczeń- z reguły im jest ich mniej, tym lepiej, choć generalnie zależy to od wielu czynników-np. statusu ekonomocznego konsumentów czy rodzaju produkowanych dóbr, ich rzadkości czy ważności, od polityki...
statusu ekonomocznego konsumentów czy rodzaju produkowanych dóbr, ich rzadkości czy ważności, od polityki...
Statusu Ekonomicznego ? co przez to rozumiesz. Ograniczeń powinno nie być parwie w cale. Od regulacji ejst rynek i ponoszenie konsekwencji swoich czynów np. w sadzie
Statusu Ekonomicznego ? co przez to rozumiesz. Ograniczeń powinno nie być parwie w cale. Od regulacji ejst rynek i ponoszenie konsekwencji swoich czynów np. w sadzie
Jasne, że ograniczeń nie powinno być prawie wcale! Ale bierz poprawkę na to, że im konsument uboższy tym ma mniejszy wybór i tym jego prawa sa mniej chronione...
Oczywiście sytuacją idealną byłoby, gdyby wszyscy mogli w pełni korzystać ze swych praw i dochodzić ich w sądzie, i tak teoretycznie jest. Teoretycznie.
Ale kobieta, która zarabia bardzo mało i która ma małe szanse na znalezienie nowej pracy nie pójdzie do sądu i nie poskarży się na łamanie warunków umowy. W dalszej perspektywie oczywiście pracodawcy płacący zbyt mało i źle traktujący pracowników sami "odpadliby" z rynku bo pracownicy poszliby do lepiej płacącej konkurencji. Ale jesteśmy na taką sytuację za biedni a nasz rynek niedostosowany. No i wiedza z zakresu prawa (ha ha ha i kto to mówi-roześmieje się Romulus) jest mizerna, więc i efektywność pomocy oszukanemu konsumentowi-niska.
Ludzie sami powinni się ograniczać i porządny człowiek nie powinien niczego kupować na Allegro. Nie powinien tam nawet zaglądać, tak jak też na pornograficzne strony.
Łomateńko, mam nadzieję nigdy nie dożyć tego twojego Królestwa Bożego Na Ziemi.
Saika napisał/a:
Ale kobieta, która zarabia bardzo mało i która ma małe szanse na znalezienie nowej pracy nie pójdzie do sądu i nie poskarży się na łamanie warunków umowy. W dalszej perspektywie oczywiście pracodawcy płacący zbyt mało i źle traktujący pracowników sami "odpadliby" z rynku bo pracownicy poszliby do lepiej płacącej konkurencji. Ale jesteśmy na taką sytuację za biedni a nasz rynek niedostosowany. No i wiedza z zakresu prawa (ha ha ha i kto to mówi-roześmieje się Romulus) jest mizerna, więc i efektywność pomocy oszukanemu konsumentowi-niska.
No nie wiem, jakiś ekstremalny przykład tu wyciągnęłaś. Z tego co wiem, to chłopy w takich przypadkach większe trąby niż kobiety. Te akurat w sądzie dają sobie radę: tu popłaczą, tam dzieciakiem pomachają itp. itd.
A co do Allegro - fajnie, że się nie dali tym terrorystom umysłu z "Nigdy Więcej".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To był przykład, i chodziło mi o status materialny a nie płeć.
Z resztą- zbyt biedne państwo zwycajnie nie jest w stanie zabezpieczyć prawa poszkodowanych ani ich rozszerzyć-to kosztuje. Podobnie jak cięcie socjalu w chudszych latach-tylko, że w tym drugim przypadku koszta są raczej polityczne...
Na poziomie jednostek-im jednostka uboższa, tym mniej ma możliwości walki o swoje prawa. Do pewnego poziomu, poza którym jest desperacja i złamanie prawa.
Na poziomie pracodawcy-im trudniejsza sytuacja finansowa, tym gorzej z przestrzeganiem praw pracowniczych. Jesli społeczeństwo jest na określonym poziomie materialnym-to zwyczajnie pracownicy przejdą do konkurencji a zakład upadnie. Jeśli jest raczej ubogie-pojawia się pokusa nadużyć. I głównie przed nimi (przynajmniej teoretycznie) chroni się pracowników.
Jest jednak pytanie o zakres tej ochrony. Im wyższa, tym teoretycznie lepiej, ale i tym większe blokowanie rozwoju firm, które na starcie mają bardzo niewiele. Jak ustawisz "suwak" między "ochroną" a "rozwojem"-to zalezy od sytuacji i przypomina mi nieco dylemat inwestora, który waha się między kupnem obligacji (niski zysk, ale pewny) a akcji. (wysokie ryzyko, ale i lepsze widoki)
Ograniczeń powinno nie być parwie w cale. Od regulacji ejst rynek i ponoszenie konsekwencji swoich czynów np. w sadzie
oj Toudi, bzdury piszesz okrutne, czuć Ambioryksowe wpływy Naiwnej Ekonomii Młodszego Nastolatka. Wolny rynek magicznie wszystko korygujący to większa utopia niż czysty komunizm. Na lini producent-konsument czy pracodawca-pracownik konieczny jest pewien poziom ograniczeń bez których słabsza stona byłaby regularnie nabijana w butelkę. Oczywiśćie można dyskutować nad poziomem ingerencji prawa ale sama jego konieczność jest bezdyskusyjna.
Oczywiśćie można dyskutować nad poziomem ingerencji prawa ale sama jego konieczność jest bezdyskusyjna.
Wszytko podlega dyskusji. Po pierwsze podobnie jak saika nie masz pojęcia o czym piszesz. Nie rozróżniasz pojęcia konsumenta od pracownika. mówiłem o relacji konsument sprzedawca a nie pracodawca pracownik. A co do określania tych relacji przepisami to zrobiono to dopiero w XIX wieku. To co nazywasz fikcją było przez tysiące lat. Może nie działał tak jak ty byś tego chciał ( ani ja ) ale było. Więc Historia pokazuje, że może istnieć relacja pracownik pracodawca bez przepisów prawa.
przepisy ruchu drogowego pojawiły się dopiero w XXw, w sumie na cholerę, bo przecież przez tysiąclecia ludzkość sobie bez nich świetnie radziła
Głupoty piszesz Toudi takie, że zęby bolą i szkoda marnować szas na ich tłumaczenie.
Komentarz do logiki, precyzji i zrozumienia
Toudisław napisał/a:
mówiłem o relacji konsument sprzedawca
Sanok
Konsument do sprzedawcy - oddaj Pan pieniądze w tej konserwie jest sam tłuszcz
Sprzedawca do konsumenta - spadaj gościu nie ja to produkowałem
Kds - a kto?
Sdk - a Alfredo Morena z Barcelony, idź pan gadać z nim.
I skończmy na tym. Wybacz Toudi bo jak Cię lubię tak Twoje i Ambioryksowe przemyślenia w dziedzinach ekonomii, socjologii czy prawa to zazwyczaj kurioza godne prezentacji w cyrku pomiędzy babą z wąsmi a cielęciem dwógłowym.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum