Tu się jednak mylisz. Dobroć nie ma polegać na rozdawnictwie, tylko na nie krzywdzeniu innych. Jeden przeciwnikiem spółek kapitałowych, gdzie mamy do czynienia z anonimowym właścicielem. Na tych spółkach żeruje „nowa arystokracja”. Są poza wszelką kontrolą i ich zarobki przekraczają wszelkie bariery ekonomiczne, a nawet i przyzwoitości. Oni często korzystają z takich organizacji charytatywnych, aby wyciągnąć pieniądze z firmy tylko dla siebie.
Główną zasadę w biznesie uznaję pełną kontrolę właścicielską nad kapitałem i odpowiedzialność za skutki gospodarowania mieniem. Jest to możliwe tylko w firmach rodzinnych, które teraz są niszczone przez nieuczciwą konkurencję.
[quote="Daniel"]Tu się jednak mylisz. Dobroć nie ma polegać na rozdawnictwie, tylko na nie krzywdzeniu innych.[/quote]
Rozwiń ten ogólnik bo nawet nie wiem jak się mam do niego odnieść.
[quote="Daniel"]Co jest dobrocią wynika z Dekalogu, a tam nie ma nic o dawaniu.[/quote]
Dekalog - Katolicka wersja katechetyczna:
1) Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
2) Nie będziesz brał imienia Boga twego nadaremno.
3) Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
4) Czcij ojca swego i matkę swoją.
5) Nie zabijaj.
6) Nie cudzołóż.
7) Nie kradnij.
8 ) Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
9) Nie pożądaj żony bliźniego swego.
10) Ani żadnej rzeczy, która jego jest.
Oto mamy zbiór uniwersalnych wytycznych, jakim każdy "dobry" człowiek powinien się kierować. Rozumiem, że w kontekście ekonomii należy zwrócić szczególną uwagę na przykazania 7, 8, 10 i może jeszcze 9.
Wiadomo: nie okradaj swojego kontrahenta, nie obsmarowuj go w świecie finansjery, nie patrz zawistnym okiem na jego majątek oraz finansowe dokonania i przy tej okazji nie pie***ol jego żony. Rozumiem, że relacje ekonomiczne powinny się opierać na tych prawach? Dobrze zrozumiałem?
Z mojego punktu widzenia handel od zawsze opierał się na tym by kupić tanio (lub wyprodukować tanio) i sprzedać drogo z zyskiem. Nierzadko oszukując nabywcę czy to na jakości produktu czy zawyżonej wartości produktu w stosunku do jego jakości. Na przestrzeni tysiącleci ta zasada się nie zmieniła. Czyli można przyjąć, że handel w pewnym sensie opiera się na oszustwie czy też zwykłej kradzieży. Bo nie można być pewnym, czy umowna wartość produktu jest faktyczną wartością rzeczywistą (aktualne popyt i podaż). Współczesne działania marketingowe mają na celu wykreowanie pozytywnego wizerunku firmy i tym samym bardzo często ich celem jest zdeprecjonowanie wizerunku firm konkurencyjnych. Metodą legalną (reklama) lub też legalną ale nie do końca uczciwą (spin doctoring wymierzony w konkurencję), zachodzi zjawisko fałszywego świadectwa (no bo jak tu wierzyć reklamie czy rewelacjom PRowca ;) ). O pożądaniu dóbr i żony naszego bliźniego kontrahenta wypowiadał się nie będę, aczkolwiek takie zjawiska są wcale częste. Dlatego Danielu proszę Cię raz jeszcze. Jak odnosisz ten ogólnik stosowania praw dekalogu do współczesnej ekonomii? Ciągle twierdzę, że gdy kupię u dobrego człowieka z gorszą ofertą, sam na tym stracę. Tak samo bym stracił na gorszej ofercie u złego człowieka. Gdzie tu widzisz sens? Nie przemawia do mnie religijno-filozoficzny bełkot okraszony jakimiś ogólnikami o dekalogu.
Widzę, że drążysz temat. Nie jest to odpowiedni wątek, na dokładniejsze analizy.
Dekalog jest monolitem i trzeba go traktować jako całość. Jest prawem tworzącym społeczność. Dobrym jest ten człowiek, który żyje zgodnie z nim, a więc w zgodzie z tą społecznością. Powinien więc unikać wszystkiego co tej społeczności szkodzi. Odnosi się to także do handlu.
W handlu zawiera się umowę, która jest zawsze kompromisem miedzy zyskiem sprzedawcy, a stratą kupującego. Zysk może być tak duży, na jaki godzi się kupujący. Nie ma więc sprzedawca obowiązku określać ceny na podstawie faktycznej wartości rzeczy i jedynie ma podać prawdę o cechach sprzedawanego produktu. Umowa jest dobrowolna, ale gdy zostanie zawarta, to musi być dotrzymana, bo stanie się kłamstwem.
Mamy tu do czynienia z dwoma modelami ekonomicznymi.
1. zysk ponad dobro społeczne
2. dobro społeczne ważniejsze od zysku
Jest to duży skrót i aby to zrozumieć, to wiele jeszcze trzeba wyjaśnić. Drugi model praktycznie obecnie nie istnieje i nie jest znany. Choćby z tego powodu, że nie tworzymy społeczności zgodnym z Dekalogiem.
Dobrze można to zobrazować na przedsiębiorstwach rodzinnych. Handel jest najpierw pomiędzy rodziną i nie goni się za zyskiem za wszelką cenę. Kupuje się towar (nawet droższy) najpierw u swoich, a jak go nie mają, to wtedy u obcych. Taka solidarność występuje też w narodach (Żydzi, Grecy itd.) , tylko u nas jej nie ma.
[quote="Daniel"]2. dobro społeczne ważniejsze od zysku [/quote]
Jest to model nowego podejścia do Ekonomii Społecznej, gdzie na przykład pod ochronę są brane usługi bądź dobra, którymi nie są zainteresowane rynek i sektor publiczny. Według tego modelu ochraniany jest także taki pracobiorca, który ma najsłabszą pozycję na rynku pracy. Celem tego wszystkiego ma być rozwój kapitału społecznego, zlikwidowanie zjawiska wykluczenia i ograniczenie bezrobocia. Rolą państwa w tym modelu jest pobieranie oraz dotowanie całego projektu poprzez zakładanie różnych przedsiębiorstw społecznych, firm społecznych czy też spółdzielni socjalnych. Model ten ma też na celu wywindowanie nieudolnych obszarów rynku. Pachnie mi to polityką socjalną, a nie dekalogiem ;)
[quote="Daniel"]Kupuje się towar (nawet droższy) najpierw u swoich, a jak go nie mają, to wtedy u obcych. Taka solidarność występuje też w narodach (Żydzi, Grecy itd.) , tylko u nas jej nie ma.[/quote]
Bo taka polityka jest nierentowna? (Aczkolwiek między innymi po to są "bzdurne" przepisy o krzywiźnie banana, długości ogórka czy średnicy pomarańczy. Po to by chronić lokalnych, unijnych przedsiębiorców.)
Analizujesz na podstawie wiedzy o stanie obecnym. To są dwa odrębne systemy, przeciwstawne. W drugim nie masz państwa i jego ingerencji w ekonomię. Rynek kontrolowany przez państwo nie jest rynkiem. Polityka socjalna to tragedia ludzkości.
Szkoda czasu, aby o tym pisać.
Ochrona rynku przez UE nie jest tym samym, co przedstawiony wcześniej przykład. To co robi UE to czyste barbarzyństwo.
[quote="Daniel"]Analizujesz na podstawie wiedzy o stanie obecnym[/quote]
Rozumiem, że analizujesz zjawiska występujące w światku swoich imaginacji? Podałeś ogólnik, a ja starałem się coś z niego wykrzesać. Bo tak widzę, że Twoje zapatrywania na ekonomię są trochę socjalistyczne jakby na to nie patrzeć - głównym założeniem tej doktryny jest prymat dobra społecznego nad zyskiem. Może nie Marks ale za to Chrystus ;) (komunionizm - wspólnota przede wszystkim, eksponowanie problemów istotnych dla zbiorowości). Z jednej strony piszesz, że dobro społeczne ważniejsze jest od zysku, a zaraz potem, że socjaldemokracja to najgorszy syf jaki może być. W takim razie rozumiem, jak między wierszami pisałeś, że Twój "model" to nierealna utopia, (...bo nie tworzymy społeczności zgodnej z Dekalogiem... cokolwiek to znaczy :) ogólnie mam wrażenie, że jesteś człowiekiem pokroju autora tego [URL=http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/dekalog_zspoleczne.html]tekstu[/URL] ) która zakłada, że każdy jest [b]dobrym[/b] człowiekiem, który [b]żyje w zgodzie z Dekalogiem[/b]. Mylę się? Nie no, pomarzyć zawsze jest fajnie.
[quote="Daniel"]Szkoda czasu, aby o tym pisać. [/quote]
No tak, lepiej pisać, że ekonomia powinna ściśle zależeć od dekalogu :)
[quote="Daniel"]To co robi UE to czyste barbarzyństwo.[/quote]
Ponieważ...?
To brak czasu powoduje te skróty. Od razu przyznam się, że nie otwierałem tego linku, ale rozumiem o co Ci chodzi.
Społeczeństwo odmiennie pojmuję od Ciebie. To taka rozszerzona rodzina. Czyż nie wspomagamy swoich dzieci rezygnując z zysku?
Modele nie są te same, bo w socjaldemokracji dobro społeczne realizuje się poprzez kradzież (podatki). U mnie kradzież jest nie możliwa. Wspomagasz innych tylko dobrowolnie.
UE do socjaldemokracji ciąg dalszy.
Z czasem wszystko wyjaśnię i pogłębimy temat, a jest bardzo szeroki.
[quote="Daniel"]Społeczeństwo odmiennie pojmuję od Ciebie. To taka rozszerzona rodzina. Czyż nie wspomagamy swoich dzieci rezygnując z zysku? [/quote]
A wcześniej
[quote]Dobrze można to zobrazować na przedsiębiorstwach rodzinnych. Handel jest najpierw pomiędzy rodziną i nie goni się za zyskiem za wszelką cenę. Kupuje się towar (nawet droższy) najpierw u swoich, a jak go nie mają, to wtedy u obcych. Taka solidarność występuje też w narodach (Żydzi, Grecy itd.) , tylko u nas jej nie ma.[/quote]
To czemu nie traktować całej ludzkości jako jedną powiększoną rodzinę?
Bo rodzina jest oparta na miłości, a gdy ona jest ( bo w nie każdej jest), to nie ma kłamstwa i innego zła.
Społeczność też musi być oparta na miłości, a jej prawem jest Dekalog. Teraz społecznością nazywamy zbiór anonimowych obywateli, którzy się nawzajem okłamują i okradają, nie mówiąc już o innym grzechach.
[quote]ogólnie mam wrażenie, że jesteś człowiekiem pokroju autora tego tekstu ) która zakłada, że każdy jest dobrym człowiekiem, który żyje w zgodzie z Dekalogiem. Mylę się? Nie no, pomarzyć zawsze jest fajnie. [/quote]
Otworzyłem i przeczytałem. Tekst dobry, choć w wielu punktach mógłbym dyskutować, bo interpretacja naciągnięta jest w kierunku religii katolickiej. Moja jest ponad religijna. Ogólnie pokrywa się z moimi poglądami. Nie czytałem go wcześniej, ale nie dziwi mnie że inni też dochodzą do takich poglądów.
[quote="Daniel"]Modele nie są te same, bo w socjaldemokracji dobro społeczne realizuje się poprzez kradzież (podatki). [/quote]
Podatki są kradzieżą. Oczywiście. A drogi, kanalizację i lampy uliczne Bozia zbuduje. Bozia da Ci łóżko w szpitalu, szkolną ławkę i zapomogę, kiedy coś Ci się stanie.
[quote="Daniel"]Społeczność też musi być oparta na miłości, a jej prawem jest Dekalog.[/quote]
Masz jakiś racjonalny powód, dla którego na przykład ja miałabym żyć w społeczeństwie funkcjonującym ściśle według Dekalogu, skoro [i]Pismo Święte[/i] przedstawia dla mnie wartość jedynie literacką?
Nie muszę kupować taksówki, aby mnie zawiozła tam gdzie chcę.
Dekalog Bóg dał ludziom aby wyzwolili się z niewoli. Po tysiącach lat wróciliśmy do tego samego punku.
[quote="Daniel"]Nie muszę kupować taksówki, aby mnie zawiozła tam gdzie chcę.
Dekalog Bóg dał ludziom aby wyzwolili się z niewoli. Po tysiącach lat wróciliśmy do tego samego punku.[/quote]Aż nie wiem co napisać, Mojżesz jako twórca judaizmu dał kodeks postępowania wewn. Żydom aby nie tracili sił tylko stawali dzielnie innym plemionom na Synaju i w Kanaanie.
[quote="Mag_Droon"]Aż nie wiem co napisać, Mojżesz jako twórca judaizmu dał kodeks postępowania wewn. Żydom aby nie tracili sił tylko stawali dzielnie innym plemionom na Synaju i w Kanaanie.[/quote]
Bóg posłużył się Mojżeszem, aby przekazać swoje przykazania dla ludzi, aby wiedzieli co mają czynić aby stać się narodem wybranym. To Mojżesz wykonał i potem już sam uznał, że może zastąpić Boga. Wymyślił prawo, które było już sprzeczne z przykazaniami i na tym prawie opiera się judaizm. Poprowadził swój naród, ale przeciw Bogu i nigdy nie stał się narodem wybranym. To jest mój pogląd i nie muszę mieć racji. (Chrystus też kwestionował prawo Mojżesza)
Jest to wątek o ekonomii, więc przypomnę, że jestem za nie skrępowaną swobodą zawierania umów między ludźmi. Umowa nie może być nikomu narzucana, a tym samym wykluczam ingerencję państwa w ekonomię poprzez wydawanie ustaw, rozporządzeń i innych praw, które są niczym innym jak umowami.
[quote="Daniel"]Modele nie są te same, bo w socjaldemokracji dobro społeczne realizuje się poprzez kradzież (podatki). U mnie kradzież jest nie możliwa. Wspomagasz innych tylko dobrowolnie.[/quote]
A co w przypadku gdy ta dobra wola nie występuje i wystąpić nie ma zamiaru? Ani u mnie ani u innych. A Bóg i jego prawa nie robią najmniejszego wrażenia z powodu braku wiary w jego istnienie.
[quote="Daniel"]To jest mój pogląd i nie muszę mieć racji. (Chrystus też kwestionował prawo Mojżesza)[/quote]Ale na to proszę jakieś argumenta, bo na razie wygląda to jak: "Ziemia jest płaska, bo taką ją widzę".
[quote="Romulus"]Państwo można kontrolować. Kto kontroluje wielkie korporacje? Ich właściciele? A kto jest ich właścicielem?[/quote]
Niestety, państwo można kontrolować tylko przy dużej jednomyślności społeczeństwa zdeterminowanego do tego, by hamować etatystyczne zapędy państwa. A o to jest niełatwo, ponieważ do pomocy państwa łatwo jest się przywzyczaić, a bardzo trudno odzwyczaić.
Właścicielami wielkich korporacji są najczęściej (niestety) ludzie powiązani w taki czy inny sposób z różnymi politykami, z którymi wchodzą w układy, że biznesmeni będą wspierać działania polityków, a politycy - wspierać działania biznesmenów, m.in. poprzez obronę przed konkurencją. A w Polsce jest pod tym względem jeszcze gorzej niż w USA i innych krajach Zachodu, bo zrabowany przez władze komunistyczne w latach 40. i 50. majątek nie został po 1989 zwrócony prawowitym właścicielom, tylko sprzedany przez państwo politykom postkomunistycznym i osobom z nimi związanymi - czyli ludziom o wątpliwej proweniencji, czyt. oszustom i malwersantom. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji słowo "kapitalizm", lub też "wolny rynek" kojarzy się wielu ludziom z bogactwem ludzi nieuczciwych i niezasługujących na to bogactwo - tylko że ci ludzie nie rozumieją, że to nie kapitalizm jest temu winny, tylko pozostałość po komunistycznym i partyjnym kolesiostwie rodem z PRL-u. Tak samo reforma Wilczka z 23 grudnia 1988 była nastawiona głównie na to, że korzystać z niej mogli głównie funkcjonariusze partyjni i związani z nimi przedsiębiorcy - i to oni od początku "kapitalizmu" w Polsce grali w biznesie pierwsze skrzypce.
W czystym kapitalizmie oddolne utworzenie monopolu byłoby niemożliwe. Korporacje nie miałyby takiej władzy. Nie miałby kto chronić ich przed konkurencją. I bogaci byliby tylko ci, którzy na to zasługują, bo produkują najlepiej i najtaniej. A nie ci powiązani układami z establishmentem politycznym i urzędnikami.
Co do tekstu Żakowskiego:
[quote]Ostatnim ważnym politykiem liczącego się kraju, broniącym kapitalizmu przed korporacjami, był prezydent Reagan [/quote]
Nie jest prawdą, że Reagan bronił kapitalizmu. Może i przed koporacjami ;) ,ale na pewno nie kapitalizmu - mimo że często tak się twierdzi.
Polecam przeczytać to:
http://liberalis.pl/2007/03/26/jedrzej-kuskowski-smutny-spadek/
Co do Greenspana, to był on prezesem FED, a więc banku centralnego - będącego samym w sobie instytucją ograniczającą wolny rynek przez wydruk pieniądza fiducjarnego. W sumie szkoda mi tego człowieka, bo w młodości pięknie się zapowiadał - był wielbicielem Ayn Rand i myślii wolnościowej.
[quote="Ł"]autor stwierdza że ekonomia ma pewne niezmienne i uniwersalne prawa do których można dochodzić na drodze rozumowanie nieempirycznego (czego nie robi "nawet wielu ekonomistów"). Po czym stwierdza że pewne nieepiryczne formy rozumowania jak np. matematyczne nie mają z ekonomią nic wspólnego.[/quote]
Aprioryzm może i kojarzy się z naukami ścisłymi, jak matematyka, ale aprioryczne założenia występują również w naukach społecznych, jak ekonomia. Tutaj też pewne aksjomaty i twierdzenia wynikają z logicznego myślenia i dedukcji. Filozofia (czy to nauka ścisła) też przecież opiera się na apriorycznych założeniach i na logice (przynajmniej w pewnym stopniu).
[quote="Mag_Droon"]Przybliż mi moze jedynie słuszną definicję słowa pieniadz, bo chyba się posługujemy różnymi.[/quote]
Pieniądz to towar wybrany przez wolny rynek na środek wymiany. Wybrany z racji swojej użyteczności, uniwersalności itd. Tak jak napisałem:
"Pieniądz to towar, który został uznany przez ludzi za uniwersalny środek wymiany, ponieważ był tak łatwo zbywalny i tak bardzo popularny, że mógł zacząć spełniać taką rolę".
[quote="BG"]
[quote="Ł"]autor stwierdza że ekonomia ma pewne niezmienne i uniwersalne prawa do których można dochodzić na drodze rozumowanie nieempirycznego (czego nie robi "nawet wielu ekonomistów"). Po czym stwierdza że pewne nieepiryczne formy rozumowania jak np. matematyczne nie mają z ekonomią nic wspólnego.[/quote]
Aprioryzm może i kojarzy się z naukami ścisłymi, jak matematyka, ale aprioryczne założenia występują również w naukach społecznych, jak ekonomia. Tutaj też pewne aksjomaty i twierdzenia wynikają z logicznego myślenia i dedukcji. Filozofia (czy to nauka ścisła) też przecież opiera się na apriorycznych założeniach i na logice (przynajmniej w pewnym stopniu).[/quote]
1. Aksjomaty nie wynikają na drodzę dedukcji - z aksjomatów się wyprowadza myślenie.
2. Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie - czy uważasz że ekonomia ma pewne stałe niezmienne prawa które przyjmujesz na zasadzie aksjomatu?
3. Analogia z filozofią nie trafiona - musiałbyś napisac jaki system filozoficzny masz na mysli
[quote="BG"]Pieniądz to towar wybrany przez wolny rynek na środek wymiany. Wybrany z racji swojej użyteczności, uniwersalności itd. Tak jak napisałem:
"Pieniądz to towar, który został uznany przez ludzi za uniwersalny środek wymiany, ponieważ był tak łatwo zbywalny i tak bardzo popularny, że mógł zacząć spełniać taką rolę".[/quote]To nawet po znacznej utracie wartości i braku pokrycia wartości pieniądza w złocie pozstaje on "pieniądzem", bo nie za bardzo jest na co go zamienić.
[quote="Ł"]Aksjomaty nie wynikają na drodzę dedukcji - z aksjomatów się wyprowadza myślenie. [/quote]
Dobra, wiem, że z definicji aksjomat nie jest oparty na logice, ale moim zdaniem w tym wypadku tak właśnie jest.
[quote="Ł"]czy uważasz że ekonomia ma pewne stałe niezmienne prawa które przyjmujesz na zasadzie aksjomatu? [/quote]
Tak. I uważam za logiczne chociażby to, że każda działająca jednostka dąży do osiągnięcia stanu (w jej subiektywnym przekonaniu) bardziej zadowalającego niż gdyby się tego działania nie podjęła. To jest podstawa ekonomii - ludzkie działanie. Jest w tym coś nielogicznego?
[quote="Ł"]musiałbyś napisac jaki system filozoficzny masz na mysli[/quote]
No tak, jest wiele systemów filozoficznych; zresztą sam termin "system filozoficzny" ma więcej niż jedno znaczenie. Z wiki:
[quote]1. jest to próba ujęcia całości ludzkiej wiedzy dokonywana z perspektywy jakiegoś, uprzednio przyjętego aksjomatu lub (niewielkiej liczby) aksjomatów (np. system Hegla) - w tym znaczeniu system filozofizny utożsamiany jest z filozoficzną syntezą;
2. jest to poszukiwanie, dla uprzednio wyróżnionych problemów (np. prawdy, poznania, rzeczywistości), rozwiązania i uzasadnienia w oparciu o materiał historyczny i własne przemyślenia autora; (np. system Rickerta), które później systematyzowane są pod postacią wybranych (bardzo rzadko wszystkich) dyscyplin filozoficznych (np. teorii poznania, ontologii, etyki, estetyki);
3. ogół poglądów jakiegoś filozofa bywa nieraz określany systemem filozoficznym.[/quote]
Nie chodziło mi o żaden konkretny system filozoficzny. W każdym razie tutaj też mamy aksjomaty i dedukcję - tak jak w ekonomii.
[quote="Mag_Droon"]To nawet po znacznej utracie wartości i braku pokrycia wartości pieniądza w złocie pozstaje on "pieniądzem", bo nie za bardzo jest na co go zamienić.[/quote]
Istnieją substytuty pieniądza. Np. czeki i banknoty (słowo "banknot" wzięło się od "noty bankowej" - banknot został pomyślany jako substytut pieniądza właśnie). I właśnie na te substytuty zamieniono pieniądze.
[quote="BG"]Istnieją substytuty pieniądza. Np. czeki i banknoty (słowo "banknot" wzięło się od "noty bankowej" - banknot został pomyślany jako substytut pieniądza właśnie). I właśnie na te substytuty zamieniono pieniądze.[/quote]
Spieracie się o semantykę. Pod słowo "pieniądz" podstaw "środek płatniczy" i na jedno wyjdzie. Dzisiaj pieniądz jest substytutem tego dawnego, który posiadał własną "realną" wartość. Sorry za laicki język ale na ekonomii znam się tak jak na afrykańskim kinie oralnego niepokoju. Czyli nie za bardzo.
Otóż mylisz się Spellu, staram się dociec czemuż to w pierwszym poście BG uznał, że pieniądz przestał być pieniądzem:[quote="BG"]I siła nabywcza pieniądza spadła. W związku z tym teraz pieniądze nie mają już swoich cen wyrażanych w jednostkach kruszcu, więc już nie są pieniędzmi.[/quote]
Otóż do czasu kiedy wartość na nocie bankowej będzie wyznaczana w jednej ze znanych nam walut pieniądz będzie pieniądzem, czyli powszechnym wszechekwiwalentem. Czyli jak na razie teza BG pozostaje w sferze myślenia życzeniowego.
[quote="Spellsinger"]Pod słowo "pieniądz" podstaw "środek płatniczy" i na jedno wyjdzie[/quote]
Problem w tym, że kiedyś, na początku epoki pieniądza, nie istniało coś takiego, jak "prawny środek płatniczy" - bo nie było to narzucane przez państwo. O tym, co zostało uznane za pieniądz, decydował wolny rynek, a nie władze. Więc żaden papierek z wydrukowaną nazwą np. "złotówka", "dolar", "funt" itd. nie może tak po prostu stać się pieniądzem.
[quote="Mag_Droon"]do czasu kiedy wartość na nocie bankowej będzie wyznaczana w jednej ze znanych nam walut pieniądz będzie pieniądzem, czyli powszechnym wszechekwiwalentem.[/quote]
Nie będzie pieniądzem - ale będzie wszechekwiwalentem. Jedno wcale nie wynika z drugiego.
[quote="Mag_Droon"]Czyli jak na razie teza BG pozostaje w sferze myślenia życzeniowego.[/quote]
:?: O co chodzi? Co dokładnie nazywasz "myśleniem życzeniowym"? Przecież ja nigdzie nie napisałem, że wierzę w to, że w niedalekiej przyszłości ludzie powrócą do pieniądza kruszcowego. Wcale nie jestem optymistą pod tym względem.
http://www.kapitalizm.org/?action=show_article&art_id=2347
You cannot post new topics in this forum You cannot reply to topics in this forum You cannot edit your posts in this forum You cannot delete your posts in this forum You cannot vote in polls in this forum You cannot attach files in this forum You can download files in this forum