FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Anna Kańtoch
Autor Wiadomość
Saika 
Czarna katana


Posty: 2969
Skąd: Z Pierwotnego Chaosu
Wysłany: 2009-07-24, 15:58   

Co do bohaterów- cóż... radzi sobie z pewnością nie gorzej niż Kossakowska...
Ha ha ha!!
Oczywiście, że można pisać z polotem/ lepiej whatever... I dlatego własnie nie biję przed Kańtoch pokłonów.
Pisze na tyle dobrze, by przy tym nie wymiotować, i tyle.
_________________

 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2009-07-24, 16:01   

Saika napisał/a:
Pisze na tyle dobrze, by przy tym nie wymiotować, i tyle.

To ja mam pytanie - czy dobre jest to, co jest dobre, czy też to, co ledwo nie jest złe?
Saika napisał/a:
Co do bohaterów- cóż... radzi sobie z pewnością nie gorzej niż Kossakowska...

To sobie obrała patronkę^^
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2009-07-24, 16:08   

Saika napisał/a:
Co do bohaterów- cóż... radzi sobie z pewnością nie gorzej niż Kossakowska...

Tu się zgodzę ale to nie jest komplement O_o
Saika napisał/a:
Pisze na tyle dobrze, by przy tym nie wymiotować, i tyle.

To ma być pochwała ?
13 anioł to przyzwoita książeczka. Tyle i aż tyle. Ale po inne jej pozycję sięgnę z ciekawości
 
 
Saika 
Czarna katana


Posty: 2969
Skąd: Z Pierwotnego Chaosu
Wysłany: 2009-07-24, 16:19   

Nie o to chodzi, żeby tolerować bylejakość... chodzi o to, żeby eliminować to, co żeczywiście nie ma żadnej wartości.
Kańtoch ani przez chwilę nie udaje, że pisze coś "ambitnego"- tak pisał Lem. Ale umie na znanym szkielecie stworzyć coś nowego (połączenie nauki i magii w "13 Aniele", przeobrażenie postaci świętych w opowiadaniach o Domenicu) i to jest dobre. To jest w porządku. Płakać to płakałam nad moralizatorstwem "Czerwonej Gorączki" Pilipiuka...
Za co dać Kańtoch minusa?
Za powołanie do życia niektórych bohaterów... Czy naprawdę Don Domenic (którego psychologioa jest lepsza od samego rysunku) musi ubierać się w czerń? Być może (znowu Kossakowska!! :mrgreen: ) jest z nim jak z Freyem z "Siewcy wiatru"? Być może uznała, że tylko tak da się stworzyć głównego bohatera?? Piekara jednak miał swego Mordimera, sama Kańtoch- Aelis... i jakoś to frunkcjonowało. Ale nie, bohater musi się wyróżniać i być tragiczny- jak Geralt Sapkowskiego, pozostawiony na krawędzi, by musiał dokonywać wyborów... Co dziwniejsze- uważam, że sam Jordan takich zabiegów nie potrzebował, a przynajmniej nie do tego stopnia. Co zdumiewa jeszcze bardziej-właśnie on wzbudza naszą sympatię, nie jego nijaka krewna. Reszta postaci zlewa się z tłem (poza takimi jak Ptasznik na przykład) - chyba, że są wystarczająco złe...
Heh patronkę to nie... Będzie za mną Kossakowska chodzić jak cień. ;)
_________________

 
 
Eruana 


Posty: 3
Wysłany: 2009-08-03, 11:06   

A ja tam Kańtoch lubię i szanuję, według mnie to jedna z najlepszych autorów (specjalnie tak odmieniam, bo mam na myśli obie płci:P) na rynku polskiej fantastyki. Odpowiada mi jej specyficzny humor, ironia, której używa subtelnie, umiejętność opisania emocji jednym zaledwie zdaniem, i to w jaki sposób buduje fabułę. Najsłabsze było Miasto w zieleni i błękicie, ale od tego czasu widać spory postęp, ona wciąż się rozwija, eksperymentuje. Fakt, jej bohaterowie nie są może najlepiej skrojeni i nie wiem, czym to sobie tłumaczyć, zupełnie, jakby kompletnie się nie angażowała w ich tworzenie, nie zastanawiała nad ich charakterami. O samej Fabryce Słów wypowiadać się nie będę, bo nie od dzisiaj wiadomo, że to wydawnictwo stawia na ilość, a tak naprawdę trzyma się na kilku dobrych pisarzach (i wcale nie mam na myśli Piekary i Pilipiuka, bo oni zaliczają się do innej kategorii). Jeśli chodzi o Kańtoch i Kossakowską, ja żadnego podobieństwa między nimi nie widzę, ta druga uwielbia metafory i zdania na pół strony, jest nudna i kompletnie nie trafia do mnie jej wizja świata i aniołów, chociaż zdarza jej się ciekawie o nich opowiadać (jak we wstępie do A.D. XIII t.1).

Maeg, dzięki za zaproszenie:-)
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2009-09-13, 17:05   

Przedksiężycowi tom 1 Anna Kańtoch

Słodko-gorzcy Przedksiężycowi. Przeczytać czy nie przeczytać, oto było pytanie. Z jednej strony pomysł (czy też w tym wypadku Pomysł) miasta Lunapolis, zamieszkałego przez obywateli, z których każdy musi dbać tylko o rozwój swoich talentów albo zostanie – i to dosłownie – w tyle, rządzonego przez mitycznych Przedksiężycowych, prowadzących ludzi do doskonałości; z drugiej Kańtoch jako autorka tego, autorka za którą nie przepadam, z irytującym mnie stylem i zagraniami, która już trzykrotnie mnie zawiodła. Jednak przykład z Ćwiekiem i „Ciemność płonie”, daje szanse na pozytywną lekturę. Ostatecznie jednak sprawę rozwiązał Toudi – mam przeczytać i tyle. Przeczytałem więc, a konkluzję mógłbym zamknąć w stwierdzeniu, że Przedksiężycowi są słodko-gorzcy. Ale to trochę lakoniczne.
Prolog jest farsą. Zaczyna się niby tani film sensacyjny, aby zmienić się w miniaturową wersję „Oszukać przeznaczenie” – owszem, później zostaje to wytłumaczone i ma sens, ale pozostaje zmarnowany potencjał. Również „Cube” otwarty zostaje sceną efektownej, ale niczym nieusprawiedliwionej śmierci, dopiero później wyjaśnia o co w tym wszystkim biega, prolog jednak takiego uroku nie ma; takie przywitanie przez książkę miast zachęcać, odrzuca. Poznajemy również Daniela Pantalekisa, jednego z bohaterów głównych, wokół którego kręci się fabuła. I nie mogę powiedzieć, aby przypadł mi do gustu – w zamyśle autorki miał być chciwym gnojem, ale aby być dobrym gnojem to też sztuka, temu to nie wyszło i jest tępym chciwym gnojem, w którym nie ma nic ciekawego.
Odwrócona strona i rozdział pierwszy rozpoczęty od wspomnień Finnena, kolejnego z głównych bohaterów. I tym razem jest to świetny wstęp, zawierający odniesienia do Dnia Zero, opowiedziany z perspektywy pierwszej osoby, ale ze sporym dystansem do samego siebie z przeszłości. Wielka szkoda, że liczy tylko cztery i pół strony i występuje bardzo rzadko, bo jest to najlepsza część książki.
Kolejna odwrócona strona i spełnia się najczarniejszy scenariusz – styl pisania w niczym nie różni się nie różni od poprzednich książek, co widać szczególnie przy bohaterach – niczym bohaterowie telenowel miotają się na prawo i lewo symulując wewnętrzną sprzeczność swojej jakże bogatej osobowości, zaś nad ich głowami wyświetlają się obrazki przedstawiające obecny stan emocjonalny, aby oglądający nie musiał się męczyć samemu myśląc, jaką jest osobą bohater i czemu zachował się tak a nie inaczej. Ogólnie, brakuje tu miejsca na własne
‘czucie’ bohatera.
Dwie strony medalu należą również do pomysłu, siły napędowej książki. Wizja świata jest bardzo ciekawa, wręcz fascynuje. Ale to powoduje, że rzucamy się na każdy szczegół świata przedstawionego, by mieć panoramiczne ujęcie, a wtedy pojawiają się ‘martwe piksele’. Zaczynamy myśleć, analizować, przetwarzać i obrabiać otrzymane dane, co prowadzi do wątpliwości.
Kańtoch przedstawiła nam świat egoistów, gdzie ludzi zmusza się do doskonalenia własnych cech, dążących do perfekcji mających zapewnić im mityczne Przebudzenie. Co jakiś czas następuje selekcja - przy czym nikt nie wie jaki klucz jest stosowany – Skok, który odsiewa jedną piątą społeczeństwa; pozostają oni w przeszłości, w świecie który jest skazany na zagładę – wszystko zaczyna się tam niszczyć i gnić, rany nie goją się, a przypadek stoi zawsze po stronie przeciwnej niż byśmy sobie tego życzyli. Ludzie nie muszą się martwić o jedzenie (najprostsze dostarczane za darmo), mieszkanie (wiele stoi opuszczonych), edukację czy pieniądze – chociaż te ostatnie bywają przydatne (o czym niedługo); ich jedynym zadaniem ma być doskonalenie własnych umiejętności.
W takim świecie nie dziwi podejście do człowieka jak do towaru, który projektuje się u Duszoinżynierów i traktowanie własnych dzieci jako zabawki stworzone dla kaprysu.
Mieszkańców Lunapolis trudno nazwać artystami (chociaż mówi się o art-zbrodniarzach), bo w naszej nomenklaturze oznacza to uzdolnionego człowieka, który daje nam coś od siebie; tam natomiast są to ludzie (sztucznie obdarzeni talentem, ale to nie ma wielkiego znaczenia) skażeni przez swój egoizm, zaś ich artyzm to samozachwyt nad własną skomplikowaną i niepowtarzalną (w ich mniemaniu) osobą, ich twórczość jest tylko jednym ze środków do tego celu.
Zamiast artysty mamy tutaj malarza, który robi to, bo potrafi, a nie bo chce; zamiast indywidualisty człowieka, który postępuje w taki a nie inny sposób, bo się za takowego uważa. Udają, wiecznie udają. To prowadziło do podstaw kreacji trzech wielki person powieści – Kairy, która jest prawdziwa w tym co robi i mówi (a więc na tle miasta wygląda jak dziwadło); jej ojca Brina Issy, który ma maskę na masce – udaję, nie udaję, udaję, że udaję; jest więc mistrzem oszustw, co stawia go jako ideowego przeciwnika córki; w końcu do samego Daniela Pantalekisa, człowieka z zewnątrz, którego jednak egoizm jest tak wielki, że sam świat stoi po jego stronie, przypadek zawsze działa na jego korzyść. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości – w związku z Dniem Zero – doszło do konfrontacji (na i to na noże) pomiędzy ojcem a córką, którą z tej perspektywy wręcz tresował, aby w kulminacyjnej scenie rzuciła mu się do gardła.
Społeczność Lunapolisowych artystów, nawet jeśli nie są prawdziwi, sprowadza pewne problemy – bo oni się za takich uważają i starają zachowywać, jak przystało artyście. Co czyni piętnastomilionowe miasto pełne wszelkiej maści twórców, dążących do pokazania swoich umiejętności... ale komu? Koledze artyście, który „doceni” kupiony talent? Czy konkurentowi, który zapłacił więcej, więc jest jeszcze zdolniejszy? Trudno też mówić o doskonaleniu się, gdy kolejne zmiany genetyczne można sobie kupić - ale jest to rozwiązanie tylko dla najbogatszych. Również lepsze cechy u dziecka można dostać za większą kwotę; co powoduje skojarzenie z wyborem pakietu Internetu od operatora – lepszy pakiet to wyższa cena. W takim razie owo doskonalenie sprowadza się do posiadania większego bogactwa? Im więcej masz, tym na więcej zmian cię stać, tym więcej Skoków przeżyjesz, aby być jeszcze bogatszym dzięki czemu można pozwolić sobie na jeszcze więcej (np. uzdolnione dzieci) – taki schemat sprawdza się w przypadku Brina Issy.
Skoro więc pieniądze są takie ważne (a cały czas przypominane jest, że to sztuka liczy się najbardziej), czemu jedyny Pantalekis wpada na pomysł (zupełnie głupi, bo i tak nie ma czego z tym zrobić) szabru niższych światów? Ciekaw jestem również systemu rządów Lunapolis, wspomniano o tym bodajże jednym zdaniem, ale większego rozwinięcia brak.
Najbardziej jednak brakuje mi świadomości bohaterów co do otaczającego ich świata. Finnen jedyny raz wyraża własną opinię o Przebudzeniu i Przedksiężycowych, ogranicza się jednak ona do wyzwania ich od skurwysynów. Głębszych refleksji brak. Powiem dobitniej – chociaż w mieście jest ponad dziesięć milionów ludzi uważających się za indywidualistów, żaden z nich nie czuje potrzeby uzewnętrznienia swych poglądów i sposobu w jaki widzi świat w którym żyje. Żaden nie wzniesie się do refleksji na temat wyścigu w którym biorą udział, nikt nie wybije swej myśli ponad klatkę w której tkwi uwięziony. Finnen wspomina, że jego słabością były rozważania „co by było, gdyby…”, jednak gdzie one są?
W przypadku oceny fabuły nie ma problemu – leży na całej linii. Ze świetnego wstępu nic nie zostaje zrealizowane (tom pierwszy, aby coś zaczęło się dziać, trzeba czekać do tomu drugiego… G prawda, „Pan Lodowego Ogrodu” to też tom pierwszy, a od początku do końca był znakomity – dobra powieść obroni się sama, bez patrzenia na kontynuacje), miast zapowiedzianej młodzieńczej walki o zmianę świata, mamy pozbawione większego sensu latanie z miejsca na miejsce, przerywane wciąganiem do łóżka kogo tylko popadnie; wmieszanie się w poważniejsze sprawy jest zaś dziełem ubocznym i następuje wręcz przypadkowo. Fabularnie jest nieciekawie, chociaż potencjał miała Kaira, stworzona przez Duszoinżynierów chaosu, a więc nikt – łącznie z nią - nie wie co potrafi. Początkowo owa niewiadoma czyniła jej postać bardzo atrakcyjną, nieprzewidywalną; jednak kilka epizodów z jej udziałem rozwiało te marzenia.
Potencjał osoby Brina Issy w postaci masek został przesadzony, w pewnym momencie ma się wrażenie, że człowiek ten wie wszystko i ciągle udaje, jego słowa za każdym razem można różnorako interpretować, sprawia wrażenie, że zawsze może czymś zaskoczyć i jaki to on jest dzięki temu tajemniczy; tyle, że zamiast tego robi się śmieszny. W „Full Metal Panic!” Sousuke Sagara, doskonały najemnik i fanatyk uzbrojenia, jest poproszony o rzucenie wszelkie broni jaka ma przy sobie; w efekcie przed nim tworzy się stos którego fizyczną niemożliwością było by noszenie i to ukryte – wszystko to w doskonałym efekcie komediowym. W przypadku Brina Issy mamy jednak traktować to serio.
Trzecim zmarnowanym potencjałem jest morderca nasłany na Daniela Pantalekisa, którego można zobaczyć tylko w lustrze. Ten, kto spodziewałby się pasjonującego pojedynku w której jeden z oponentów dysponowałby wyjątkowo rozwiniętą technologią, a drugi swoim niezwykłym szczęściem i pomocą ze strony entropii świata, może dać se siana – nic takiego nie będzie. I zaraz pojawia się czwarty – ten sam Daniel trafia do obcego, dziwacznego świata. Żeby mieć szansę na przeżycie, musi go zrozumieć. Aby zrozumieć zaczyna prowadzić dziennik, który mógłby pokazać go z innej strony, dać mu szansę samemu zabrać głos i być własnym narratorem. Dziennik liczy sobie po kilka linijek i zawiera proste stwierdzenia, nic więcej.
O samym wydaniu słów kilka – typowe dla Fabryki Słów. Wydaje się duże – 430 stron, jest to złudzenie spowodowane dużą czcionką i sporymi marginesami. Całość podzielona na Prolog i cztery części, podzielone bardzo krótkimi rozdziałami.
Ogólne wrażenie – miejscami słodko, zwłaszcza analiza pomysłu, o którym chce się myśleć; w pozostałych miejscach gorzko, typowo wręcz dla Kańtoch. 5/10
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2009-12-02, 13:51   

Diabeł na wieży. Anna Kańtoch
Nie było tak źle. Po prawdzie, nie było też dobrze.
Zawiązania zagadek, w które zostaje rzucony Jordan, są świetne. Tajemnicze, nastrojowe, wzbudzające ciekawość, tak, że rozumiem dlaczego bohater chce je rozwiązać - na jego miejscu również bym się sprawą zainteresował. Udział sił nadnaturalnych dodaje sprawie ryzyka. Całość wytwarza bardzo wciągającą atmosferę, tak, że nie mogłem oderwać się od lektury zainteresowany jak najszybszym rozwiązaniem zagadki. I to ta jasna strona opowiadań. Złą jest rozwiązanie owych zagadek - absolutnie nie satysfakcjonują. Cała ta otoczka albo sprowadza się do trywialnych rozwiązań, gdzie aspekt nadprzyrodzony zostaje dodany jakby na siłę aby uczynić sprawę oryginalną, zaś odpowiedź jest z góry wiadoma, albo rozwiązanie jest wzięte z powietrza, zaś Jordan jest jedynym potrafiącym to uzasadnić. Szczytem jest tu Serena i Cień, zaczynające się bardzo ciekawie i stawiające podwójne wyzwanie przed bohaterem, wręcz niemożliwe dla niego do przeskoczenia. Jednak cała otoczka niepewności jest ułudą, bo wiem kto, dlaczego i jak Domenic sobie z tym poradzi.
Wielkie pochwały należą się zaś za subtelne zdradzanie informacji o przeszłości bohatera - wyławianie tych smaczków było całkiem przyjemne. <oklaski>
I tak podsumowanie - przy każdym opowiadaniu 2/3 czytało się bardzo dobrze, zakończenie pozostawiało jednak wielki niesmak, a że ono ma wielkie znaczenie, to ocena ostateczne - 6/10
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2009-12-11, 23:45   

Podczas lektury Przedksiężycowych, miałem wrażenie, że niektóre motywy już gdzieś widziałem.
Podczas lektury Diuny moją uwagę zwróciła walka nożem i tarczą, budzący skojarzenia z pojedynkami w Przedksiężycwych, ale to nie dokładnie to samo.
Natomiast teraz, podczas lektury Hyperionu, trafiłem na niezwykle podobny pomysł, od razu przywodzący książkę Kańtoch na myśl - zamordowana kobieta nagrywała swoje przygody łóżkowe, co odkryły służby badające sprawę jej śmierci.

Przypadek? Celowe odwołanie? Ciekawa sprawa.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Maeg 
Trójkoświr


Posty: 2425
Skąd: 127.0.0.1
Wysłany: 2009-12-11, 23:49   

Cytat:
Przypadek? Celowe odwołanie? Ciekawa sprawa.

//facepalm

Ty w kliku książkach zabito poprzez ścięcie głowy. A w kilku innych zastrzelono w ten sam sposób. Przypadek? Celowe odwołanie? Ciekawa sprawa.

edit: wiesz są takie dwie fajne nazwy jak nawiązanie/inspiracja lub intertekstualność. :P
_________________
"Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak

Bistro Californium
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2009-12-11, 23:51   

Maeg napisał/a:
Cytat:
Przypadek? Celowe odwołanie? Ciekawa sprawa.

//facepalm

Ty w kliku książkach zabito poprzez ścięcie głowy. A w kilku innych zastrzelono w ten sam sposób. Przypadek? Celowe odwołanie? Ciekawa sprawa.


W ilu książkach spotkałeś się z wymienionym przeze mnie przykładem?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Maeg 
Trójkoświr


Posty: 2425
Skąd: 127.0.0.1
Wysłany: 2009-12-11, 23:59   

Ale jaki jest twój cel? Próbujesz być ironiczny ale średnio Ci to idzie. Chcesz zarzucić Kańtoch, że zainspirowała się sceną czy wykorzystała podobny motyw? Na tej zasadzie można dobrać się do wielu książek.

Nie podam Ci od ręki ale nagrywanie swoich ekscesów (xD) w łóżku to nic nowego, tak samo jak walka z nożem i tarczą.
_________________
"Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak

Bistro Californium
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2009-12-12, 01:02   

Tixon, Ty serio jesteś cięty na Anne Kańtoch. Nie wiem co ci biedaczka zrobiła ale ja na jej miejscy wystąpił bym o zakaz zbliżania.

Odwołania w przedksiężycowych są. To żadna tajemnica i sparwa jest oczywista. Widać podobieństwa do Forda, Mevila ja widzę do Martina. Do Forda jest ono szczególnie duże ale Autorka poszła w pewnym momencie nie co inną drogą. Poruszyła z pozory podobne ale jednak inne tematy. Wpisując się w pewien nurt musisz zrobić coś posobnie jak inni.

Jasne, że czasem tych motywów i podobieństw jest za dzurzo ale myślę, że to nie ten przypadek
Tixon napisał/a:
Podczas lektury Diuny moją uwagę zwróciła walka nożem i tarczą, budzący skojarzenia z pojedynkami w Przedksiężycwych, ale to nie dokładnie to samo.

No tak bo Tylko w Diunie walczą na noże .... A wiesz że walka na Noże to sztuka walki ? że ma swoje parwa i zasady ? że dwie Dobrze opisane walki na noże MUSZĄ mieć cechy wspólne ?

Tixon napisał/a:
- zamordowana kobieta nagrywała swoje przygody łóżkowe, co odkryły służby badające sprawę jej śmierci.

Gdzie to było ? Coś ci się pomerdało chyba z tą nadinterpretacją szalejesz
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2009-12-12, 01:59   

Toudisław napisał/a:
Tixon, Ty serio jesteś cięty na Anne Kańtoch. Nie wiem co ci biedaczka zrobiła ale ja na jej miejscy wystąpił bym o zakaz zbliżania.

Mylisz się.
Toudisław napisał/a:
Gdzie to było ? Coś ci się pomerdało chyba z tą nadinterpretacją szalejesz

W Przedksiężycowych czy w Hyperionie nie pamiętasz tej sceny?
Toudisław napisał/a:
No tak bo Tylko w Diunie walczą na noże .... A wiesz że walka na Noże to sztuka walki ? że ma swoje parwa i zasady ? że dwie Dobrze opisane walki na noże MUSZĄ mieć cechy wspólne ?

Spłycasz sprawę. Nie chodzi o samą walkę na noże, ale o pewne podobieństwo - w Diunie mamy zarówno noże i tarczę, wymagające odpowiedniej filozofii walki, w Przedksiężycowych noże i tarczę nie otaczającą całego ciała, ale dającą ochronę na konkretny punkt.

Maeg napisał/a:
Ale jaki jest twój cel? Próbujesz być ironiczny ale średnio Ci to idzie. Chcesz zarzucić Kańtoch, że zainspirowała się sceną czy wykorzystała podobny motyw? Na tej zasadzie można dobrać się do wielu książek.

Nie podam Ci od ręki ale nagrywanie swoich ekscesów (xD) w łóżku to nic nowego, tak samo jak walka z nożem i tarczą.

W sumie mogłem się spodziewać takiego pytania ;) Odpowiem. Nie, nie chcę. Gdybym chciał zarzucić powiedziałbym - ten motyw jest ściągnięty.
Moim celem jest uzyskanie informacji, jak inne osoby podchodzą do tego, uzyskuję zaś informacje, jak odnoszą się do moich informacji i jakie motywy jej przypisują.

Maeg napisał/a:
Nie podam Ci od ręki ale nagrywanie swoich ekscesów (xD) w łóżku to nic nowego

Nie tylko nagrywanie (z ukrytej kamery), ale i prowadzenie "dochodzenia" w tej sprawie - obydwie sceny łączy bardzo wiele, tak, że czytając o jednej ma się skojarzenia z drugą.
Maeg napisał/a:
edit: wiesz są takie dwie fajne nazwy jak nawiązanie/inspiracja lub intertekstualność. :P

No właśnie :> Spell to ładnie tłumaczył, ale nazwa jest trudna do zapamiętania ;)
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2009-12-12, 02:09   

Tixon napisał/a:
W Przedksiężycowych czy w Hyperionie nie pamiętasz tej sceny?

No nie pamiętam właśnie.
Tixon napisał/a:
Spłycasz sprawę. Nie chodzi o samą walkę na noże, ale o pewne podobieństwo - w Diunie mamy zarówno noże i tarczę, wymagające odpowiedniej filozofii walki, w Przedksiężycowych noże i tarczę nie otaczającą całego ciała, ale dającą ochronę na konkretny punkt.

Chyba zawołam kogoś, kto zna się na tym lepiej niż ja. Ale gdzie niby nóż i tarcza otaczają całe ciało, co? Co ty gadasz. Znowu ci mówię, że obaj Autorzy mogli przedstawić to samo podejście do walki na noże.
Tixon napisał/a:
Nie tylko nagrywanie (z ukrytej kamery), ale i prowadzenie "dochodzenia" w tej sprawie - obydwie sceny łączy bardzo wiele, tak, że czytając o jednej ma się skojarzenia z drugą.

Tix O_o nie wiem jak u ciebie, ale wspólne dochodzenie nie jest tylko domeną Dana Simmonsa. :P Ludzie tak mają czasem. :P Znajdź sobie dziewczynę, to ci wytłumaczy. :P
Winisz Autorkę że ma udane życie seksualne. O_o
 
 
Zamorano 
The Dark Knight ;-)


Posty: 12
Skąd: Jelenia Góra
Wysłany: 2010-01-25, 21:10   

Największą zaletą pisarstwa Ani Kańtoch jest cudowny, plastyczny język (w polskiej fantastyce mam wrażenie, że tylko kompetencja językowa Sapkowskiego, Dukaja i Lema jest tu na wyższym poziomie) to raz, oraz różne fajne, bardzo trafne obserwacje psychologiczne to dwa (na przykład bohaterka opowiadania "Selena i cień" z jej zachowaniami - perełka!!!). Ania po prostu umie opowiadać. Jest to proza bardzo konwencjonalna, to prawda. Zdecydowanie najlepsze w dorobku Kańtoch są IMVHO dwa tomy opowiadań o Domenicu Jordanie. Tam wszystko fajnei zatrybiło. Konwencja, język, klimatyczny świat Okcytania, świetna onomastyka. W drugim tomie udało się odejść od konwencjonalności rozwiązań fabularnych i do tego bardzo uczłowieczyć Domenica. Te dwa tomy to kawałek świetnej fantastyki. "13 anioł" jest moim zdaniem wyraźnie słabszy, co nie znaczy, że słaby. Ciekawy i ambitny pomysł wyjściowy, narracyjny talent. W sumie pod względem jakości Ania i w tą powieścią gra w ścisłej czołówce konwencjonalnej fantastyki made in Fabryka Słów. Jednak do cyklu o Domenicu dużo brakuje. "Miasta w zieleni i błękicie" nie czytałem.
_________________
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.

Strona domowa Stelli i Kamila - recenzje książek
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2010-01-25, 21:29   

Zamorano napisał/a:
Największą zaletą pisarstwa Ani Kańtoch jest cudowny, plastyczny język (w polskiej fantastyce mam wrażenie, że tylko kompetencja językowa Sapkowskiego, Dukaja i Lema jest tu na wyższym poziomie) to raz, (...)


Waszmość zapomniał o pani Annie Brzezińskiej, która przewyższa w/w pod każdym względem. :-P
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Zamorano 
The Dark Knight ;-)


Posty: 12
Skąd: Jelenia Góra
Wysłany: 2010-01-25, 21:49   

Zgoda, zapomniałem. Niewątpliwie Anna Brzezińska to pisarka dużooooo wyższej klasy niż Ania Kańtoch, ale akurat frazą Kańtoch pisze po prostu śliczną. Z tymże opowiadania okcytańskie o Domenicu Jordanie grają w wyższej lidze niż całkiem znośny "13 anioł".
_________________
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.

Strona domowa Stelli i Kamila - recenzje książek
 
 
Fenrir 


Posty: 96
Skąd: Lublin
Wysłany: 2010-02-04, 13:51   

Ostatnio skusiłem się i kupiłem "Diabeł na wieży" i "Zabawki diabła" podobno całkiem dobre.
 
 
Urshana 


Posty: 745
Skąd: Silesia
Wysłany: 2010-02-05, 09:53   

Oba tomy czyta się przyjemnie, mnie o dziwo, bardziej podobał się tom drugi, ze względu na większą spójność. A postać Domenica kojarzy mi się dodatkowo z bohaterem "Jeźdźca bez głowy" Tima Burtona, granego przez Johnnego Deepa i jest to pozytywne skojarzenie. "13 anioł" jak dla mnie słabszy, dlatego nie nabyłam "Przedksiężycowych", wolałabym kolejny tom o Jordanie.
 
 
Oranea


Posty: 15
Wysłany: 2010-02-08, 21:16   

A ja wciąż się waham przy "Przedksiężycowych", i to za każdym razem gdy widzę książkę w księgarni. Myślę, że w końcu ją kupię, ale nie widzę sensu się spieszyć - i tak pewnie przeczytam dopiero gdy ukaże się całość historii. Nie mogę czytać w takich kawałkach, bo od razu się gubię. ;)

Zresztą mam wielką sympatię do Anny Kańtoch i bardzo lubię język jakim pisze. Czytałam wszystkie książki/tomy opowiadań, które wydała, bo lubię dać się porwać jej opowieści. :) Zdaję sobie sprawę, że nie jest pisarką na miarę Dukaja lub Brzezińskiej, ale jej książki dają po prostu dużo przyjemności. Nawet jeśli są smutne, to potrafią zapaść w pamięć. :)
_________________
..::Eppur.Si.Muove::..
>>>Srebrzyście<<<
 
 
Saika 
Czarna katana


Posty: 2969
Skąd: Z Pierwotnego Chaosu
Wysłany: 2010-02-14, 22:26   

Fernir, one są całkiem dobre. Nic wielkiego, ale z klimatem i sensem.
Pozwalają się rozerwać.
_________________

 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2010-03-10, 21:16   

Wrażenia z lektury pierwszego tomu Przedksiężycowych opisałam tutaj .
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Zamorano 
The Dark Knight ;-)


Posty: 12
Skąd: Jelenia Góra
Wysłany: 2010-04-06, 22:02   

Oranea napisał/a:
A ja wciąż się waham przy "Przedksiężycowych", i to za każdym razem gdy widzę książkę w księgarni. Myślę, że w końcu ją kupię, ale nie widzę sensu się spieszyć - i tak pewnie przeczytam dopiero gdy ukaże się całość historii. Nie mogę czytać w takich kawałkach, bo od razu się gubię. ;)


Fajna, choć konwencjonalna fabuła. Jak zwykle bardzo ładnie napisana i jak zwykle ciekawe charaktery. Trochę taki polski New Weird. I całkiem ciekawy świat przedstawiony. Pierwszy tom to właściwie zawiązanie intrygi i nienachalna prezentacja świata Przedksiężycowych. Trochę długo już czekamy na drugi tom. Tutaj tekst Mojej Drugiej Połówki o tej powieści:

http://www.kamil78.dami.pl/przedksiezycowi1.htm

Cytat:
Zresztą mam wielką sympatię do Anny Kańtoch i bardzo lubię język jakim pisze.


Tak:)

Cytat:

Czytałam wszystkie książki/tomy opowiadań, które wydała, bo lubię dać się porwać jej opowieści. :) Zdaję sobie sprawę, że nie jest pisarką na miarę Dukaja lub Brzezińskiej, ale jej książki dają po prostu dużo przyjemności.


Nic dodać nic ująć.


Eurena napisał/a:
umiejętność opisania emocji jednym zaledwie zdaniem


Tak:) Na tym właśnie polega talent Anny Kańtoch.
_________________
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.

Strona domowa Stelli i Kamila - recenzje książek
 
 
mad5killz
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-25, 18:01   

Dzisiaj premiera Czarne, na Polconie powiedziano też o losie Przedksiężycowych, dzieje się oj dzieje. (:

Z kupnem poczekam aż Powergraph wyda wszystkie tomy. :D
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2012-08-25, 18:30   

Pomijając kwestie natury czysto osobistej - czy Pani K. faktycznie dobrze pisze? ;)
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2012-08-25, 19:45   

Jakościowo lepiej niż Wegner.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2012-08-25, 22:44   

Tixon napisał/a:
Jakościowo lepiej niż Wegner.

O to nietrudno.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4475
Skąd: fnord
Wysłany: 2012-08-26, 10:30   

Czytałem jedno opowiadanie Kańtoch "Cmentarzysko potworów" W księdze strachu. Było świetne.
 
 
silaqui 
Valkyrie


Posty: 144
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-04, 01:53   

Z twórczości Kańtoch znam niewiele: ot, przeczytało się kiedyś "13 anioła", który nie powalił na kolana, o "Przedksiężycowych" coś tam się słyszało, a samą Anię widziałam i słyszałam podczas Targów Książki w Katowicach AD 2012. I jak tak sobie was czytam, to widzę, że Kańtoch nieźle się "wyrobiła", czego dowodem może być "Czarne": powieść dziwna, trudna, ledwo wpisująca się nawet w ramy powergraphowych Kontrapunktów. Dawno żadna książka nie wywołała u mnie efekty confused , a to na serio zdecydowana zaleta pozycji. O moim subiektywnym ( a jakże!) wrażeniu możecie poczytać tutaj
 
 
Jezebel 
Emerald


Posty: 862
Skąd: Kraków
Wysłany: 2013-03-10, 21:58   

Czytałam 'Miasto w zieleni i błękicie', '13 anioła' i dwa tomy opowiadań o Domenicu Jordanie, poza tym porozrzucane po antologiach opowiadania. No i 'Czarne'.
Pierwsze dwa tytuły to średniaki. Ot, lekkie, niezostające na długo w pamięci czytadła rozrywkowe. Jordan radzi sobie nieco lepiej, ale nie tyle za sprawą jakichś wyjątkowo odkrywczych i cennych treści, a raczej trudnej do zapomnienia atmosfery tych opowiadań.
Naprawdę dobrze zaczyna się robić przy 'Światach Dantego'. Czytałam lata temu, ale nadal pamiętam swoje wielkie WOW.

A 'Czarne' to już literacki majstersztyk. Mocno liryczna narracja, niebanalne metafory, nieliniowość i niedosłowność... Atuty tej krótkiej powieści długo by wymieniać.

Opowiadanie zamieszczone w antologii 'Pożądanie' też świetne. I pokazuje, jak wyrazistego szlifu nabrał warsztat autorki.

A teraz niecierpliwie czekam na pierwsze dwa tomy 'Przedksiężycowych' i cieszę się niezmiernie, że Powergraph potrafi docenić to, na co FS jest ślepa.
_________________
life. is a state. of mind.

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Qfant


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 14