FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Obrona Kamieńca 1672 - porażka, czy zapowiedz sukcesu ?
Autor Wiadomość
Arango 
włóczęga


Posty: 6
Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-02-13, 10:20   Obrona Kamieńca 1672 - porażka, czy zapowiedz sukcesu ?

Czarne chmury zbierały się nad południowo-wschodnimi kresami Rzeczypospolitej AD 1672.

Po zdobyciu Kandii i zawarciu rok wcześniej pokoju z Wenecją, Porta uzyskała wolna rękę w sprawach ukraińskich. Hetman Piotr Doroszeńko poddał bowiem Prawobrzeże sułtanowi. Mechmed IV wysłał groźnie brzmiące pismo do króla Michała Korybuta żądające wycofania wojsk polskich z tych terenów.
Nie pomagały też stabilizacji wzajemnych stosunków wyprawy szlacheckie do Mołdawii i popierania dążeń do wybuchu powstania przeciwko hospodarowi Duce - zausznikowi Turcji.





Dlatego też Porta zdecydowała się na zbrojna demonstrację, mając za swój główny cel atak na cesarskie Węgry. Demonstrację, której efekty przekroczyły marzenia Turków.

Wyruszono z początkiem czerwca, by po przekroczeniu Dunaju (pod Isakczą 6 lipca), minięciu Cecory (20 lipca) stanąć 3 sierpnia nad Dniestrem, granicą Rzeczypospolitej.

Zgromadzono olbrzymie siły :

50 tysięcy samego wojska regularnego (janczarów, azebu, spahów) i drugie tyle pospolitego ruszenia.

Prowadzono liczna artylerię : 26 ciężkich armat, 12 moździerzy, sumie ponad 100 dział.
Do tego kontyngenty mołdawski i wołoski - 6 tysięcy ludzi, chan Selim Girej z 10 tysiącami Tatarów i Doroszeńko z 3 tysiącami Kozaków.

Dowodzili tymi siłami wieli wezyr Ahmed Koprulu, faworyt sułtański Mustafa pasza, kajmakan Kara Mustafa pasza i pasza Aleppo - Mustafa Kaplan (Tygrys).





Nikt tej armii nie przeszkodził, zdziwieni i zaskoczeni byli tam sami Turcy, ale po prostu przeszkodzić nie miał kto. Rzeczypospolita była słaba.

Wobec znikomej ilości swych sił, hetman Jan Sobieski zamierzał tak wyekwipować i wzmocnić Kamieniec Podolski, by ten mógł opierać się najazdowi do czasu zebrania przez niego sił. Niestety planu wzmocnienia załogi nie udało się w pełni zrealizować.

I tak w lipcu, w twierdzy znajdowały się :

- garnizon twierdzy - 200 ludzi
- pozakomputowy (prywatny) regiment pieszy biskupa Trzebickiego (500 ludzi) pod dowództwem majora Kwasibrockiego
- trzy chorągwie jazdy (Wojciecha Humieckiego, Jana Myśliszewskiego i Mikołaja Potockiego) ledwie 70 ludzi (reszta zdezerterowała z powodu niewypłacenia żołdu)
- 24 dragonów Jerzego Wołodyjowskiego (stolnika przemyskiego, w żadnym wypadku pułkownika !)
- 30 serdiuków
- 80 kijanów Jana Mokrzyckiego
i ledwie 4 lub 6 puszkarzy !!!

Po klęsce pod Czetwertynówką do Kamieńca udało się ściągnąć :
- regiment pieszy pod kapitanem Wasowiczem (regiment generala majora Józefa Łączyńskiego) - ok 200 ludzi
- regiment pieszy pod kapitanem Bukarem (referendarza koronnego Jana Dobrogosta Krasińskiego) - ok 200 ludzi

w sumie nieco ponad 1300 regularnych żołnierzy

Z ludności szukającej schronienia za murami Kamieńca zebrano około 500 ludzi zorganizowanych w sotniach miejskich. Było tam nieco szlachty (której powierzono dowództwo sotni), znalazło się też kilku artylerzystów (jak wójt lacki Cyprian, czy tez pewien Żyd ze Starego Zamku).

Brak wojska, to tylko jedna z bolączek Kamieńca. Inną była osoba samego dowódcy, Mikołaja Potockiego, starosty generalnego podolskiego. Człowiek już w latach posunięty, nieobeznany ze służbą wojskowa, swą decyzją pozostania w twierdzy zablokował możliwość obrania komendantem żołnierza z "krwi i kości"

Nieco lepiej było z kadrą oficerską. Rotmistrzowie Wojciech Humiecki, Jan Michał Myśliszewski czy stolnik przemyski Jerzy Wołodyjowski byli zdolnymi wojownikami, tylko ich doświadczenie tyczyło głownie walk w polu, nie obrony twierdz.

Powołano więc radę złożoną z sześciu wybitnych przedstawicieli szlachty podolskiej. Zasiedli w niej :

Hieronim Lanckoroński podkomorzy podolski
Jan Stanisław Gruszewski sędzia ziemi podolskiej
Kazimierz Franciszek Rzewuski stolnik podolski
Łukasz Franciszek Dziewanowski pisarz ziemi podolskiej
Stanisław Makowiecki stolnik latyczowski
Stanisław Grodecki wojski latyczowski.

Nie należał do niej formalnie biskup Lanckoroński, ale jako jedyny senator w tym gronie bardzo często uczestniczył w obradach.


Zanim określono kompetencje i obsadzono stanowiska Turcy dotarli pod Kamieniec. Osobno stanęły obozy osmański i kozacki, obok nich rozłożył się kosz tatarski, skutkiem czego odcięto zupełnie komunikacje twierdzy z krajem.




Jak wyglądało położenie samego Kamieńca i jego umocnienia obronne ?

Kamieniec Podolski położony jest na skalistej wyspie położonej w pętli, jaką tworzy rzeka Smotrycz. Istniały trzy dojścia do miasta. Dwa z doliny rzeki Smotrycz: przez Bramę Lacką od północy oraz Bramę Ruską od południa. Trzecie wejście prowadziło przez zamek, a następnie przez czterdziestometrowy most zwany "tureckim". Bramy Lacka i Ruska jak widać na powyższym planie Cypriana Tomaszewicza przegradzały całą dolinę rzeki. W okresie zagrożenia podpiętrzano wodę zalewając dolinę. A zatem były to budowle hydrotechniczne. Nie wiadomo kiedy zostały zbudowane obie bramy "pono czasy Koriatowiczów (XIV w.) pamiętające". Prusiewicz twierdzi, że na początku XVI w ale nie podaje źródła. W "Rejestrze wszego budowania wokrąg i zewnątrz zamku Kmienieckiego..." z 1544 r. Ruska Brama służy za punkt orientacyjny opisu. Wspomina w 1578 r. o ich istnieniu Gauginius. Pewne jest, że w 1614 r. w Bramie Ruskiej pobierano podatek na rzecz szpitala.



Brama Lacka

Brama Lacka była samodzielną budowlą obronną wyposażoną w pięć baszt i przegradzała cała dolinę rzeki łącząc skaliste brzegi. Wejście do miasta było możliwe tylko przez bramę, której nie dało się ominąć. W celu utrudnienia dostępu brama wyposażona była w system śluz "czyli batardów", które służyły do spiętrzenia wody Smotrycza w wypadku zagrożenia atakiem obcych wojsk. W ten sposób powstawało trudne do przebycia dla nieprzyjaciela jezioro. Po spiętrzeniu wody Lacka Brama była tak niedostępna, że podczas oblężenia Kamieńca w 1672 r. strzegła jej jedynie straż, a nie oddział obronny. Nadmiar wody (znaczna jej część prawdopodobnie przeciekła przez budowlę względnie filtrowała przez jej podłoże) odpływał przekopanym kanałem pod Mostem Tureckim. W czasach pokoju kanał był wykorzystywany do zasilania młynów oraz do "indundyacyji wody nawalnej cum securitate murów przy Bramie Lackiej i Ruskiej".





Brama Ruska

Brama Ruska zagradzająca dojście do miasta od strony południowej także przecinała dolinę Smotrycza tak, aby uniemożliwić do niej dostęp. Podobnie jak Brama Lacka, stanowiła ona rodzaj samodzielnej warowni z czterema basztami służącymi do ostrzału oraz murowaną zaporą kamienną. Z planu Tomaszewicza widać, że Brama Ruska nie zamykała w pełni doliny Smotrycza, prawdopodobnie ze względu na zwiększenie przepustowości wody podczas wezbrania. W przypadku zagrożenia atakiem Smortycz był przegradzany w tym miejscu zaporą ziemno-narzutową, która stanowić miała ważny element obrony miasta. W trakcie oblężenia w 1672 r. Turcy usiłowali zniszczyć ją artylerią, jednak im się to nie udało. Spiętrzenie wody w Bramie Ruskiej powodowało zatopienie pętli Smotrycza wokół miasta, co przy wysokich skalnych ścianach wąwozu praktycznie uniemożliwiało atak od tej strony. Turkom prawdopodobnie dlatego tak bardzo zależało na jej zniszczeniu, gdyż podstawowym stosowanym przez nich sposobem niszczenia fortyfikacji było wykonanie podkopu, a następnie wysadzenie ich części. Jak wiadomo, tę technikę z powodzeniem zastosowano do zburzenia umocnień Nowego i Starego Zamku jednakże była ona nieprzydatna w przypadku obydwu bram. Przed Bramą Lacką było stosunkowo duże sztuczne jezioro, co uniemożliwiało wszelkie roboty ziemne. Natomiast prawdopodobnie groźba gwałtownego zrzutu wody przez Bramę Ruską i związanego z tym chwilowego zatopienia doliny, wystarczająco odstraszała od prób wykonania nią podkopu.






Rozmieszczenie sił obronnych :

Wysiłek skupiono (całkiem słusznie zresztą) na obronie Nowego Zamku. I tu dowództwo nad częścią północną wraz z przyległymi bastionami objął rotmistrz Myśliszewski. Miał do dyspozycji swoją chorągiew, regimenty piesze biskupa Trzebickiego i referendarza Krasińskiego, w sumie 700 - 750 najbardziej wartościowych żołnierzy załogi.

Stroną południową dowodził Wojciech Humiecki i miał on do dyspozycji : regiment pieszy Łączyńskiego i bliżej nie określone oddziały, w sumie do 500 ludzi.

Stary Zamek obsadzili serdiukowie i dragoni Wołodyjowskiego.


O ile artyleria była wystarczająca, to tragicznie przedstawiała się sprawa z ich obsługą. Oto bowiem jeden wyszkolony puszkarz przypadał na 4 - 6 dział !!

Obronę Bramy Lackiej (mniej narażonej na ataki) objął wojski latyczowski, Stanisław Grodecki z pomocą kilku szlachty i kilkunastu ludzi z "sotni miejskiej".

Większe siły zgromadzono do obrony Bramy Ruskiej, gdzie dowodził Stanisław Makowiecki. Było to około 120 ludzi z sotni miejskich, 9 szlachty, 39 Ormian, 18 Żydów, tyluż samo "ludzi spod Skały". W sumie do 240 ludzi.
Dysponował stosunkowo silną artylerią, bo 1 moździerzem i 71 hakownicami, cóż z tego, skoro miał tylko 3 puszkarzy i 2 ludzi do noszenia amunicji.

Szaniec miejski objął wójt lacki Cyprian Tomaszewicz. Ustawiono tam 12 dział z których "bił dobrze i bez rychtowania".






15 sierpnia przybył pod Kamieniec sam wezyr, nastąpił też pierwszy atak janczarów, odparty jednak z łatwością przez Myśliszewskiego i jego ludzi.
Po tym pierwszym niepowodzeniu Turcy przystąpili do rozbijania obozu i podjęli pierwsze prace skierowane przeciw Staremu i Nowemu Zamkowi.

Dnia następnego na wezwanie chańskie stawił się w obozie tatarskim chorąży Myśliszewski. Wezyr tatarski Subchan - Kazym zachęcał w imieniu swojego pana do oporu (!) jeśli załoga twierdzy jest wystarczająco silna. Jeśli nie, doradzał rokowania. Spotkanie nie przyniosło jednak konkretnych wyników.

Dnia 18 sierpnia rozpoczęła ogień artyleria osmańska. Wbrew obiegowej opinii wzgórza dookoła samego Kamieńca były wtedy wyższe niż twierdza, co ułatwiało zadanie puszkarzom tureckim.

Następnego dnia (w piątek) rozpoczęto regularne prace oblężnicze przeciw Nowemu Zamkowi. Sypano i kopano aprosze o głębokości ponad dwu i szerokości metra. Zaczęto wznosić linie wysokich szańców.
Jednocześnie wysłali Turcy pismo do starosty Potockiego wzywające do otwarcia bram i gwarantujące wolne wyjście załodze i mieszkańcom. W razie odmowy grożono wycięciem wszystkich.

W sobotni ranek do obozu Osmanów wysłano Serba Jurycę z propozycją 4 tygodniowego zawieszenia broni. Jednocześnie wywieszono biała chorągiew z czego korzystali janczarzy podchodząc pod same wały i mury. Wzburzyło to bardzo obrońców twierdzy.

Cały dzień trwała wymiana pism, ale wobec twardej postawy Turków Polacy nie uzyskali nic, zresztą dalsze prowadzenie rozmów wobec zajmowania coraz bliższych pozycji przez janczarów groziło ich gwałtownym szturmem i wdarciem do twierdzy. Popołudniu pędząc konno przed walami polskimi Makowiecki wezwał do otwarcia ognia. Gwałtowny, gesty i prowadzony z bliska wręcz "w twarz" zaskoczonego nieprzyjaciela spowodował jego wielkie straty i ustąpienie z bezpośredniej bliskości pozycji polskich.
Czeladź z twierdzy rzuciła się na aprosze tureckie, ale nadciągające z obozu oddziały janczarów spędziły ją szybko.





Niedziela dwudziestego to gęsty ogień nieprzyjacielskich kartaun, półkartaunów i moździerzy. Tego dnia wystrzelono około 400 kul i 100 granatów na twierdzę. Jeden z pocisków przebił dach kaplicy luterańskiej w baszcie Starego Zamku i spowodował potężny wybuch zgromadzonych tam prochów. Inspirowany tym zdarzeniem szturm janczarów udało się tylko z największym trudem odeprzeć. Jednocześnie coraz bliżej podsuwały się prace tureckie. Nieustanna walka ogniowa z coraz bardziej zbliżającym się do murów przeciwnikiem wyczerpywały załogę. W sytuacji gdy jeden żołnierz pilnował 6 strzelnic, a jeden puszkarz doglądał 6 dział ogień z twierdzy był stosunkowo rzadki i mało szkodliwy.

Kolejne dni to coraz uciążliwszy ostrzał osmański, szczególnie na mosty łączące Nowy Zamek ze Starym, a ten z miastem, nieudana wycieczka pod wodzą Wołodyjowskiego i budowa wielkich szańców w kierunkach bram Lackiej i Ruskiej.

W tej sytuacji z nocy 24 na 25 sierpnia załoga ustąpiła z Nowego Zamku uprzednio go minując. Dopiero za dnia Turcy odważyli się go zająć. Część min rozbroili, część wybuchła, nie przyczyniając jednak oblegającym większych strat.
Polacy osiągnęli cel podstawowy jakim było skrócenie linii obronnych, jednak kosztem tego, iż janczarzy usadowieni w ruinach byli teraz dosłownie na wyciągniecie reki. Zawiedziono się również i w tym względzie iż Osmanie nie rozpoczną prac minerskich przeciw Staremu Zamkowi. Turcy podjęli je bezzwłocznie.

Co gorsza nieprzyjaciel uzyskał teraz lepsze pole ostrzału Starego Zamku i liczba rannych i kontuzjowanych ostrymi odłamkami skał zaczęła niebezpiecznie rosnąć.

Po zmierzchu 25 sierpnia Osmanie zaczęli gwałtowny ostrzał z dział i broni ręcznej pod osłoną którego minerzy zaczęli przygotowywać otwory na miny pod jedną z wielkich baszt. Prowadzony nieustannie do południa 26 ogień przyczynił obrońcom wielu strat. Po południu zdetonowano ładunki i wznowiono znów morderczy ostrzał. Janczarzy usadowieni w ruinach Nowego Zamku rzucili się do gwałtownego szturmu.
Wysadzona baszta otworzyła wielką wyrwę, dającą łatwy dostęp do wnętrza Starego Zamku. Pierwszy skoczył bronić wyłomu wraz z kilkoma wartownikami Wołodyjowski i przez kilka chwil to na ich barkach spoczywała jego obrona. Stolnik przemyski spisał się dzielnie, prowadząc celny ogień do janczarów (nigdzie, ale to dosłownie nigdzie nie spotyka się najmniejszej wzmianki o jego kunszcie we władaniu szablą).
Wnet skoczyli ku nim Potocki, Myśliszewski i Humiecki z pomocą. Założono pospiesznie wyrwę drewnem, wydatnie wparł obronę wójt Tomaszewicz z szańca miejskiego. Natomiast biegnących z pomocą po moście do Nowego Zamku mieszczan Turcy dosłownie zdziesiątkowali z janczarek i dział, tak iż ledwo połowa ich zdołała się wycofać z powrotem do miasta.
Zaciekła walka trwała do wieczora, straty były po obu stronach. Polegli między innymi : Wojciech Humiecki, rotmistrz kijanów Jan Mokrzycki, porucznik Kałuszowski.

Odparty szturm nie przyniósł jednak odpoczynku, a wzmożony ostrzał dział tureckich. Polacy rozpoczęli wznoszenie na dziedzińcu zamkowym wału przygotowując go do obrony po mającym zapewne niedługo nastąpić wysadzeniu odcinka murów.

Sytuacja zaczęła wyglądać wręcz fatalnie.
Mieszczanie upadli na duchu i wysłali następnego dnia rankiem deputację z pytaniem o możliwości dalszej obrony do Potockiego. Ten odpowiedział " pewnie nas Turczyn dziś zmoże", nikt już nie wspominał nawet o możliwości odsieczy. Na zwołanej radzie zdecydowano, iż jedynym ratunkiem jest kapitulacja, wahano się jednak przed podjęciem ostatecznej decyzji, której sprzeciwiali się do końca wojskowi.
Tymczasem nadjechał Wołodyjowski, spytano jego więc o zdanie. Ów stwierdził jednoznacznie, że podłożenie trzech kolejnych min od strony Nowego Zamku otworzy Turkom od tej strony wolny dostęp do Starego i utrudni maksymalnie jego obronę.

W takiej atmosferze samorzutne wywieszenie białej flagi uznano za zgodę na kapitulację. Do obozu tureckiego wyruszyli sędzia podolski Stanisław Gruszecki, chorąży czernichowski Jan Michał Myśliszewski i stolnik podolski Kazimierz Rzewuski z żołnierzem Janickim. Towarzyszyło im dwóch mieszczan Polaków i dwóch Ormian.
Ale przedstawiciele wezyra nie wdawali się z delegatami w dyskusje. Traktat mówił o zapewnieniu życia wolność, wyjściu z żonami i dziećmi, gwarantował pozostałym wolność od kwaterunków janczarskich. Poszczególne punkty nie podlegały negocjacji i przed wieczorem posłowie powrócili do Kamieńca.

Rozpoczęto przygotowania do ewakuacji i wtedy to nastąpił wybuch prochów w jednym bastionów. Po stronie polskiej uznano to za detonację przygotowanych przez saperów osmańskich min i w obliczu przewidywanego, a nieuchronnego zapewne szturmu zapanowała panika. Turcy natomiast zaczęli mówić o zdradzie.

Wkrótce jednak sprawa się wyjaśniła.
Prawdopodobnie był to desperacki gest dowódcy artylerii zamkowej majora Heikinga, nie wykluczano jednak przypadku. Straty były potworne i choć znamy liczbę zabitych tylko po stronie polskiej jest ona bardzo, bardzo wysoka. Sięgająca ogółem ponad 500 zabitych, a więc o wielu więcej niż poległych w całym oblężeniu. Z 500 osobowego regimentu Trzebickiego zginęło wtedy 184 żołnierzy i 3 oficerów.

Poległ również i Wołodyjowski. W momencie wybuchu przebywał na dziedzińcu zamkowym i skierował swego konia pod osłonę murów. W tym momencie od wstrząsu wywołanego eksplozję wypaliły załadowane kartaczami działa polskie. Jeden z nich ściął wierzch głowy stolnika przemyskiego zabijając go na miejscu.


27 podpisano czteropunktowy traktat :

Pierwszy punkt mówił o zapewnieniu życia dla siebie i rodziny dla chcących pozostać w Kamieńcu, oraz wolność, posiadanie ruchomości i nieruchomości zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz miasta.

Drugi zezwalał na swobodne wyjście szlachcie i wojskowym ze swoim dobytkiem żonami, synami i dalszą rodziną, ale uwaga - wyraźnie nie wspomniano tam o córkach, co wobec późniejszych zachowań tureckich wydaje się nieprzypadkowe.

Punkt trzeci przyznawał pozostającym w mieście swobodne wyznawanie praktyk religijnych i udostępnienie odpowiedniej liczby świątyń dla trzech obrządków : rzymskiego, greckiego (prawosławnego) i ormiańskiego. Duchowni, ich rodziny i majątek, jak również dobra i sprzęt kościelny miały gwarancję bezpieczeństwa.

W ostatnim uznawano nietykalność szlachty i duchowieństwa od kwaterunku załogi. Wojskowi muszą opuścić Kamieniec własnymi środkami. Ich żonom, oraz synom (i znów ani słowa o córkach !) nie będą stawiane żadne przeszkody.


28 sierpnia 1672 roku Potocki przekazał klucze Azametowi, tłumaczowi agi janczarskiego. Po zaledwie dziesięciodniowej obronie twierdza skapitulowała. Rzeczypospolita miała ją odzyskać po z góra ćwierć wieku.


Czy jednak upadek Kamieńca można osądzać jako klęskę ?
Wbrew pozorom uważam, że nie. To był kubeł zimnej wody wylany na społeczność szlachecką.

Co by się stało gdyby twierdza się obroniła ?
Zapewne nic.
I za rok, dwa trzy, znowu mielibyśmy od południowo wschodniej granicy znowu groźbę ataku tureckiego.
Natomiast opanowanie Kamieńca zmobilizowało jednak Polaków.
To kampania Sobieskiego przeciwko Tatarom (najlepsza jego operacja zdaniem historyków wojskowości), a w konsekwencji rok później Chocim i zażegnanie zagrożenia osmańskiego na kilkanaście lat.

Czy wiec na pewno była to klęska, czy tylko policzek wymierzony Rzeczypospolitej. Upokarzający, ale jednocześnie zmuszający do działania.



Janusz Woliński "Z dziejów wojen polsko - tureckich"
Marceli Kosman "Na tropach bohaterów Trylogii"
Leszek Opyrchał "Budowle hydrotechniczne w systemie obronnym Kamieńca Podolskiego"
Z tej ostatniej pracy zamieściłem fragmenty tyczące opisu Kamieńca i bram Lackiej i Ruskiej
_________________
Pijany, czy trzeźwy znieść was nie mogę współcześni moi...
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2009-02-13, 13:20   

Kwerenda opracowan niezbyt obfita, zrodel brak, wnioskow 3 zdania.
Suabo, nie :mrgreen:

Ad rem
Fajny referat, tylko chyba troszke za malo pracy analitycznej jak na objetosc posta, czegos co rozpoczeloby dyskusje, nie??
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Arango 
włóczęga


Posty: 6
Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-02-13, 13:45   

Co do wniosków przyzwyczajony jestem jestem do rozmówców potrafiących takowe wyciągnąć samemu. Nie lubię łopatologii. :)

A podstawę do rozpoczęcia dyskusji masz :
Czy więc na pewno była to klęska, czy tylko policzek wymierzony Rzeczypospolitej. Upokarzający, ale jednocześnie zmuszający do działania.

Możemy porozmawiać choćby o Wołodyjowskim, tym historycznym i sienkiewiczowskim. Na trochę inicjatywy liczyłem w skrytości ducha. :)

Pozdrawiam :)
_________________
Pijany, czy trzeźwy znieść was nie mogę współcześni moi...
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2009-02-13, 14:08   

Pewnie, ze kleska, bo co to za mocarstwo (za takowe sie RzePa uwazala), ktore pozwala sobie na kilkudziesieciotysieczny wjazd bez zadnej szybkiej odpowiedzi (takiej armii Turcja nie skrzyknela w 2 tygodnie, wiec i o zaskoczeniu nie ma mowy).
Kazda kleska zmusza do dzialania, podobnie jak i zwyciestwa. Pytanie jest inne, czy byly w owczesnej RzePie sily, ktore nauczke taka przyswoic na stale potrafily? Byly.
Czy byly odpowiednio ustosunkowane aby przeforsowac swe zdanie?
"Polemikowalbym"
Czy wyciagieto jakas nauke?
Historia daje jednoznaczna odpowiedz.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Wydawnictwo MAG


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 13