I hoduje taki zawodowych opierdalaczy i minimalistów...
Nie.
Dobry wykładowca to taki, który nie zajmuje czasu byle czym, i wymaga nie podsumowywania tego, co mówi-tylko czegos własnego.
Studia są od tego, by spać do późna, pić wódkę, latać za dziewczynami i układać sobie w głowie, jak kto chce to się może pouczyć, ale to ma w ogólnym rozrachunku marginalne znaczenie. Znam totalnych opierdalaczy, którzy dziś prowadzą firmy są szefami banków i robią grubą kasę i znam piątkowych, świetnie wyedukowanych którzy dziś zarabiają obsługując wózek widłowy. Całe to uczenie sie to lipa kompletna.
W tym co mówi Fidel jest sporo racji. Studia przede wszystkim uczą "życiowego myślenia" oraz kombinowaniu jak tu zrobić, by się nie narobić. A jak wiadomo, leniwi ludzie są bardzo kreatywni. Z tej perspektywy mogę stwierdzić, że studia to były najdłuższe wakacje w moim życiu.
Znam totalnych opierdalaczy, którzy dziś prowadzą firmy są szefami banków i robią grubą kasę i znam piątkowych, świetnie wyedukowanych którzy dziś zarabiają obsługując wózek widłowy. Całe to uczenie sie to lipa kompletna.
Znam podobny przykład. Mój kumpel, który studiów nie skończył zarabia dziś średnio 6000 zł miesięcznie (jako przedstawiciel handlowy), a ja który skończyłem z dobrą średnią pracuję w instytucji państwowej z pensją wiadomo jaką
Jest to efekt tego, że studentów jest za dużo, zwłaszcza tych studiujących kierunki humanistyczne. Dziś byle dresiarz "coś tam" studiuje. Powinno się ograniczać liczbę studiujących, ale na to się niestety nie zanosi, choć może niż demograficzny nieco zmieni sytuację. Na dzień dzisiejszy nasycenie rynku pracy absolwentami jest takie, że mniej obrotny (a przecież wcale nie głupszy) absolwent idzie pracować za 900 złotych do Biedronki czy Carreforura.
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Na dzień dzisiejszy nasycenie rynku pracy absolwentami jest takie, że mniej obrotny (a przecież wcale nie głupszy) absolwent idzie pracować za 900 złotych do Biedronki czy Carreforura.
Dziękuję wszystkim Bogom tego uniwersum, że znam ludzi, którzy znają ludzi...
Studia są od tego, by spać do późna, pić wódkę, latać za dziewczynami i układać sobie w głowie, jak kto chce to się może pouczyć, ale to ma w ogólnym rozrachunku marginalne znaczenie. Znam totalnych opierdalaczy, którzy dziś prowadzą firmy są szefami banków i robią grubą kasę i znam piątkowych, świetnie wyedukowanych którzy dziś zarabiają obsługując wózek widłowy. Całe to uczenie sie to lipa kompletna.
Nic dodać, nic ująć. Zbiło mnie z tropu, kiedy na pierwszym wykładzie z prawa rzymskiego nobliwy, pykający fajkę świętej pamięci profesor Bojarski tłumaczył nam, że studia to nie nauka. Nie przede wszystkim. Zatem wcielało się to w życie zgodnie z zaprezentowanym schematem Fidela. A że mieszkałem w akademiku, więc po prostu byłem w raju przez 5 lat. Kicha była, kiedy zbliżała się sesja. Ja się uczyłem od wczesnego rana (od 5 lub 6 rano) do wczesnego popołudnia (do 16.00) a wtedy inni zaczynali się uczyć, więc sesje zawsze były dla mnie jakoś pełne samotności
A w tym wszystkim istotne jest nawet nie to picie i imprezowanie, tylko to, co w związku z nimi się pojawia. Nie tylko przyjaźnie, bo to też, ale po latach są to świetne kontakty, tworzy się dzięki temu sieć, w której się znajdujesz potem przez całe zycie, jeśli ją pielegnujesz. Potem, jak masz problem, to dzwonisz do kolegi - posła (szkoda, że z opozycji), do kolegi lekarza, do kolegi wykładowcy. I tak dalej. To są po latach, poza wspomnieniami, rzeczy bezcenne.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A ja proponuję wlać w to nieco optymizmu.
W końcu to od Ciebie zależy, jak ten czas wykorzystasz i ile Ci z tego zostanie...
Zastanawia mnie jedno-tyle luda idzie na studia...
Czemu nie uczą się tego , co ich interesuje? I czemu olewają studia na państwowej uczelni a przykładają się na prywatnej? Bo widzą znikające opłaty za czesne? Cóż... argument za szkolnictwem prywatnym.
Co do liczby studentów- to tylko bodziec do tego, by uczyć się więcej, skoro byle licencjat już nie starcza. W końcu kiedyś wystarczyła matura i nikt do tego nie chce wracać. Samych roboli nie powinno się chodować-lecz zatrudniać.
Zastanawia mnie jedno-tyle luda idzie na studia...
Czemu nie uczą się tego , co ich interesuje?
A dlatego, że ludzie którzy idą gremialnie na studia, nie idą z zamiłowania dla konkretnego kierunku, a dla łatwości ich skończenia lub na zasadzie, że dany kierunek jest modny. A trudno uczyć się, jeśli wykładowcy nie wymagają nauki i wiedzy, ale napisanego eseju...
Saika napisał/a:
Co do liczby studentów- to tylko bodziec do tego, by uczyć się więcej, skoro byle licencjat już nie starcza. W końcu kiedyś wystarczyła matura i nikt do tego nie chce wracać.
Już tytuł mgr przed nazwiskiem nie wystarcza. Co więcej, często skończone dwa pokrewne kierunki są dla pracodawcy psu na budę. W ubiegłym roku czytałem artykuł, że w Krakowie sekretarki robią doktoraty, aby zachować pracę. Oczywiście, poza miernym poziomem tych prac, należy się zastanowić czy jest w ogóle sens tego "owczego pędu" po wykształcenie, skoro tak szybko się ono dewaluuje?
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
W ubiegłym roku czytałem artykuł, że w Krakowie sekretarki robią doktoraty, aby zachować pracę.
No to już jest trochę chore. Co ta sekretarka musi robić, żeby aż taki stopień był potrzebny?
Ja uważam, że moje studia pod względem naukowym były porażką. Nic się nie nauczyłam konkretnego i praktycznego, wszystko co było mi potrzebne do pracy, umiałam od liceum (ekonomicznym). I tylko potem się dołowałam, że trzeba było iść do pracy i studiować zaocznie, zamiast siedzieć na bezrobotnym. Dopiero po dwóch latach pracy zwierzchnicy docenili moje papierki.
Martinus Jachus napisał/a:
A dlatego, że ludzie którzy idą gremialnie na studia, nie idą z zamiłowania dla konkretnego kierunku, a dla łatwości ich skończenia lub na zasadzie, że dany kierunek jest modny.
A jak wielu mężczyzn poszło na studia tylko dlatego, żeby uniknąć wojska?
Saika napisał/a:
Samych roboli nie powinno się hodować-lecz zatrudniać.
Nie ma co obrażać roboli, przecież nie do każdej pracy jest potrzebny dyplom. Przez taki pęd do wyższego wykształcenia nie dość, że tytuły straciły na znaczeniu, to właśnie ludzi po zawodówce/technikum itp. traktuje się jak byle co.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Przez taki pęd, po pierwsze, zmusza się ludzi do dbania o zawartość łepetyny, a po drugie-zmienia się rozkład PKB. Od gorzej płatnych płac są ludzie "z importu" czy tacy bez studiów, od lepszych (i lepszych sektorach)-ci po studiach. Spokojnie. Rynek pracy się modyfikuje.
Poza tym-jesli traciłeś czas na zdobycie papierka-pociesz się, że po jakimś czasie ułatwi to awans.
Przez taki pęd, po pierwsze, zmusza się ludzi do dbania o zawartość łepetyny,
Taa... i obniża poziom nauki. Magister nie wystarcza dla dobrej pracy? Może dlatego, że taki magister niewiele umie.
Zawsze mi się przypomina cytat sprzed prawie trzydziestu lat. Niepokojąco aktualny.
Pierwsza rzecz to równe szanse. A więc powszechny dostęp do wykształcenia. Ten warunek spełniliśmy. Mamy powszechne wyższe wykształcenie. Dawniej się mówiło: trzeba mieć "papierek", reszta nieważna. Kto miał ten "papierek", miał większe szanse. Kto go nie miał, pozostawał z poczuciem, że ten brak decyduje o wszelkich niepowodzeniach. Usunięto to źródło społecznej frustracji. Wprowadzono powszechne wyższe studia. Obowiązkowe! A jeśli miały stać się obowiązkowe, trzeba było umożliwić każdemu ich ukończenie. Umożliwić to znaczy dostosować poziom wymagań do poziomu studentów. Teraz już nikt nie powie, że nie dano mu szansy.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
To nie tak!
Udostępnić to znaczy nie dostosować wymagania, tylko-zmusić belfrów do zmiany notatek sprzed n-lat do ich aktualizacji czy przeczytania czegoś nowego. To wymóg wykształcenia nauczycieli (którzy teraz mają zero motywacji do bycia kreatywnym, a wychylających się środowisko prędko się pozbywa) tak, by zapewnili uczniom wiedzę wystarczającą do dostania się na studia. Oczywiście są "odporni na wiedzę", ale w większości to nauczyciele są niekompetentni, co przekłada się na poziom wiedzy studentów. Poza tym-wiedza wiedzy nierówna.
Dokładnie Beatko, chyba najlepszy cytat z książek Zajdla.
Elektra napisał/a:
Magister nie wystarcza dla dobrej pracy? Może dlatego, że taki magister niewiele umie.
Gówno umie za przeproszeniem. I nieważne jakie esgiecha skończył. Dyplom się liczy do momentu starcia z rzeczywistością. Absolwenci szkół wyższych dostają taki wycisk w firmach, że cały światopogląd o ich wielkich umiejętnościach zdobytych na studiach idzie w krzaki. I bardzo dobrze, bo studia w Polsce to tylko zakuwanie i zero myślenia w 99%. Śmiejemy się z zachodu, że oni niewiele się uczą na studiach pierwszego stopnia, ale oni się z pracy bardzo szybko odnajdują, bo nieporównywalnie większy nacisk położony jest na rzeczy praktyczne. A ja dziś po raz piąty w czasie studiów uczyłem się jak wyznaczyć optymalny koszyk dóbr, fascynujące!
Elektra napisał/a:
Nie ma co obrażać roboli, przecież nie do każdej pracy jest potrzebny dyplom. Przez taki pęd do wyższego wykształcenia nie dość, że tytuły straciły na znaczeniu, to właśnie ludzi po zawodówce/technikum itp. traktuje się jak byle co.
To się zaczyna zmieniać, bo służba wojskowa jest zawodowa. Gorsze uczelnie upadną, zmniejszy się ilość etatów profesorskich, a co za tym idzie, wykładowcy wreszcie zaczną konkurować o prace.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Uniwerki dostają kasę od państwa, a prowadzą je profesorowie, a nie menadżerowie. Najlepsze uczelnie ze świetnymi kierunkami upadają, bo ktoś kto zna się na rachunkowości nie ma pojęcia o zarządzaniu. Taka jest prawda i rzeczywistość jeszcze niedawno jednej z najlepszych uczelni w naszym kraju jeśli chodzi o ten kierunek.
Nie rozumiem gadki o płaczu, przecież z mojego posta przebija niepoprawny optymizm, że zaczyna się wszystko na lepsze zmieniać.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Udostępnić to znaczy nie dostosować wymagania, tylko-zmusić belfrów do zmiany notatek sprzed n-lat do ich aktualizacji czy przeczytania czegoś nowego.
No dobrze, ale robi się dokładnie odwrotnie. Obniża się poziom nauczania, jak to teraz jest w podstawówkach, uczeń pierwszej klasy nie może nie zdać chyba? Żeby zaliczyć maturę, trzeba uzyskać 30% (kiedyś na ocenę dostateczną trzeba było mieć 60%). Nie tak dawno temu postanowiłam rozwiązać próbną maturę z matematyki. Z marszu, bez dłuższego namysłu, bez przypominania sobie czegokolwiek, potrafiłam uzyskać te 30%. No a jeśli uczniowie płaczą, że sobie nie poradzą (mając tę matematykę na bieżąco od paru lat), to co to ma być? Żeby uczyć matematyki trzeba odnowić notatki?
MadMill napisał/a:
ja dziś po raz piąty w czasie studiów uczyłem się jak wyznaczyć optymalny koszyk dóbr, fascynujące!
Ja dopiero na studiach podyplomowych miałam same potrzebne przedmioty i podano mi skondensowaną wiedzę. ; )
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Żeby teraz uczyć matematyki, trzeba odnowić przede wszystkim metody. I to mit, że nie trzeba nauczycielom się dokształcać- biologia, historia, fizyka, chemia... to wszystko idzie do przodu!! Ale kto z polonistów ma pojęcie o laureatach Nike z ostatnich lat? No kto się zna na poezji współczesnej? Nie oni.
Co do menadżerów-oj, prawda to, prawda, niestety...
Ale kto z polonistów ma pojęcie o laureatach Nike z ostatnich lat? No kto się zna na poezji współczesnej? Nie oni.
I bardzo dobrze, bo to głównie gówno z makulatury, niezależnie co by tu ASX nie napisał o Oldze Tokarczuk, która jest lekko przereklamowana. Uczeń nic nie traci, że ich nie zna, bo nie warto tego badziewia znać. Lepiej się łaciny pouczyc, bo to chociaż daje jakiegoś sznytu towarzyskiego
Zgadzam się z MadMillem, magister z gołym dyplomem jest na rynku pracy wart mniej od wykwalifikowanej sprzątaczki mieszkań. Jajogłowi potrafią tylko kwękać, nie mają fachu w ręku. Jakże srogo rozczarowuje się kolejny rocznik absolwentów, kiedy okazuje się, ze nikt na nich na rynku pracy nie czeka i ten ich papierek jest nic nie wart, poza dawaniem ulotnego samozadowolenia. Też byłem jednym z takich pajacy, którym na studiach wmawiano, jak to pana boga za nogi chwycili i utrzymywano przez 5 lat w złudnym przeświadczeniu, że są zajebistymi królami życia. A potem zimny prysznic po odebraniu dyplomu i zderzenie z rzeczywistością. I wtedy dopiero się zaczyna zabawa Kiedy sobie przypomnę - niemal kombatantem się czuję i wypinam pierś do orderu
I do dziś żałuję, ze nie mam fachu w ręku, ale takiego konkretnego: murarza, tynkarza, hydraulika itp. Kiedy sobie pomyślę ile zgolili na mnie fachowcy od różnych remontów... Ech...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To pociesz się, że na Twój fach popyt będzie zawsze...
Ale co mam powiedzieć ja, jak sobie moją filo skończę, która w ogóle filozofią, o zgrozo, nie jest? Nie wypinaj się do orderu, bo co ja mieć będę, to aż strach myśleć...
A co do makulatury-wkurzają mnie nauczyciele nie starający się nawet nadążać za rozwojem swej dziedziny. Serio.
Ja uważam, że moje studia pod względem naukowym były porażką. Nic się nie nauczyłam konkretnego i praktycznego, wszystko co było mi potrzebne do pracy, umiałam od liceum (ekonomicznym). I tylko potem się dołowałam, że trzeba było iść do pracy i studiować zaocznie, zamiast siedzieć na bezrobotnym. Dopiero po dwóch latach pracy zwierzchnicy docenili moje papierki.
mam pytanie, bez żadnej złośliwości, po prostu mnie to zaciekawiło. Patrząc na twoją datę urodzenia w profilu, jesteś ode mnie 3 lata młodsza. Ja jestem na 2 roku studiów. Daleko mi do ich skończenia. Ty mówisz o jakichś studiach w czasie przeszłym (mimo że, patrząc wiekowo, powinnaś teraz siedzieć w LO). WTF?
Ty mówisz o jakichś studiach w czasie przeszłym (mimo że, patrząc wiekowo, powinnaś teraz siedzieć w LO). WTF?
Kobieta zawsze ma 18 lat. Młody jesteś i jeszcze tego nie potrafisz pojąć po prostu
Romulus napisał/a:
I do dziś żałuję, ze nie mam fachu w ręku, ale takiego konkretnego: murarza, tynkarza, hydraulika itp. Kiedy sobie pomyślę ile zgolili na mnie fachowcy od różnych remontów... Ech...
Ale prawnik od murarza się niczym nie różni jako zawód. To fach i to fach. Tylko murarz uczy się od razu praktyki, prawnik uczy się o prawie, dopiero jak idzie do roboty to uczy się prawa. Tzn na pewno tak jest z kierunkami i pracą z dziedzin ekonomicznych.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
I do dziś żałuję, ze nie mam fachu w ręku, ale takiego konkretnego: murarza, tynkarza, hydraulika itp. Kiedy sobie pomyślę ile zgolili na mnie fachowcy od różnych remontów... Ech...
Ja chciałem zostać zawodowym kucharzem. I co? I polazłem na studia Za kilka lat może szarpnę się na jakiś kurs i zmienię fach, ale to po doktoracie
MadMill napisał/a:
Kobieta zawsze ma 18 lat. Młody jesteś i jeszcze tego nie potrafisz pojąć po prostu
Nie zawsze. Do pewnego okresu. Moja już ma 21
MadMill napisał/a:
Ale prawnik od murarza się niczym nie różni jako zawód. To fach i to fach. Tylko murarz uczy się od razu praktyki, prawnik uczy się o prawie, dopiero jak idzie do roboty to uczy się prawa. Tzn na pewno tak jest z kierunkami i pracą z dziedzin ekonomicznych.
Madzik. Porównaj płace mistrza murarskiego i zawodowego prawnika. Po czym weź pod uwagę przepracowany zawodowy czas po jakim prawnik zacznie w końcu zarabiać więcej. I weź też pod uwagę, że murarz zaczyna pracę wcześniej od prawnika, który jeszcze na jakąś aplikację musi się załapać
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum