Wasz wątek o kacu jest tak zajmujący, że aż zazdroszczę. Przepraszam za offtop, ale muszę pogratulować, malowniczych przeżyć i tego, że jesteście w stanie je opisać.
:D ja jakiś tydzień temu miałem paskudny stan na dobre 8... siły poleźć do łazienki już nie starczyło, reakcje obronne żołądka musiałem na drugi dzień ostro czyścić... a zaczęło się niewinnie od 6 mocnych okocimiów na działce do grilla, ale potem szwendając się po mieście kumpel chciał przypominać sobie szczenięce czasy i zakupiliśmy sobie po winku na głowę, wypite na exa prawie w parku, do tego cygarko , do tego potem jakaś próba piwa w pobliskiej knajpie i ledwo doczołgałem się do domciu , reszta jak wyżej.
Cały kolejny dzień ruchowstręt, żarciowstręt, masakra normalnie, 2 raz w życiu miałem coś tak paskudnego... z wiekiem człowiek coraz głupszy się robi...
Cały kolejny dzień ruchowstręt, żarciowstręt, masakra normalnie, 2 raz w życiu miałem coś tak paskudnego... z wiekiem człowiek coraz głupszy się robi...
Nie, to organizm się skończył, panie starszy kolego
A ja po wczorajszych piwach obudziłem się niewyspany. Kac już mnie przed snem dopadał i chyba go przespałem.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Ostatnio miałam zadziwiająco małego i całkiem produktywnego kacyka.
We wtorek wieczorem wypiłam 5 Ciechanów Miodowych, wypaliłam pół paczki fajek [na co dzień nie palę a po alkoholu robi mi to bardzo złe rzeczy], potem zaczęłam pić jeszcze pszenicznego Paulanera i wtedy przyszła kelnerka i zarządziła promocję "Wściekły Pies za 3zł". Na szczęście znajomy anglik zaczął przysypiać i zdążyłam chlupnąć tylko dwa. Obudziłam się w środę o 10 [zasnęłam koło 5] jeszcze troszeczkę nietrzeźwa i przypomniałam sobie, że do 13 muszę napisać pracę semestralną i powtórzyć niemiecki przed zaliczeniem.
Wszystko się udało a ja zastanawiam się, czy upały mimo, że męczą na kacu to może jednak pomagają pozbyć się toksyn? Bo ja mam na prawdę słabą głowę i potwornie źle znoszę kaca a tu taka niespodzianka, na skali jakieś 2,5 [jak jechałam nad ranem taksówką to byłam nastawiona na kampanię wrześniową z niemieckiego a o tym, że mam pracę do napisania to nawet nie pamiętałam].
_________________ And swear
No where
Lives a woman true, and fair
Starzeję się. W domu rypnąłem Budweisera, zadzwonił kolega, poszliśmy do baru. Tam zaprzyjaźniłem się z Dębowym, a potem by zapić ten ciężki smak zapiłem dwoma drinkami z Finlandii mangowej i sprite'a, po czym zakąsiłem pyszną pizzą.
Wstało mi się normalnie, tylko lekki trepik i sensacje żołądkowe (musi Dębowe).
Ogólnie ostatnio po piwie mam sensacje...
Ha! A w moim przypadku potwierdziła się stara prawda o winie: jedna butelka dobrego wina nie ma prawa wywołać kaca. I nie wywołała. Dziękuję ci, Marku Kondracie za białe, włoskie wino w zestawie
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja pierd... jak mi łeb pęka. Wypiliśmy we trzech 0,7 Blue Label - nie powiem oryginalny smak, wykwintny - jednakże nie jest to alkohol, który można by pić codziennie przynajmniej w moim wypadku. I nie patrzę tu tylko na cenę. A takiego kaca, to jeszcze chyba nie miałem...
_________________
Ł napisał/a:
Fantastyka jest dziwką Stephesona, a nie Stepheson dziwką fantastyki.
James Joyce napisał/a:
Jest to wiek utrudzonego kurewstwa, po omacku szukającego swego boga.
W momencie otwierania butelki ręce mi się trzęsły niemiłosiernie. A żelkami sram na samą myśl co piłem.
Ten pierwszy raz znakomity i nie da się tego żałować nawet po tym co teraz się dzieje w mojej łepetynie.
Ja pierd... jak mi łeb pęka. Wypiliśmy we trzech 0,7 Blue Label - nie powiem oryginalny smak, wykwintny - jednakże nie jest to alkohol, który można by pić codziennie przynajmniej w moim wypadku. I nie patrzę tu tylko na cenę. A takiego kaca, to jeszcze chyba nie miałem...
Bo po whisky są najgorsze kace - dość niedawno wypiliśmy dwie półlitrowe butelki i męczyło mi żołądek połowę następnego dnia. Dziś jest spoko, poszło parę butelek tańszych (ale nie tanich) win (najdroższe a zarazem najgorsze było białe Carlo Rossi) i gin, ale trochę go jeszcze zostało. Wyspany, pojedzony porządnie i czuje dobrze człowiek, kac 1/10.
Mam kaca z opóźnionym zapłonem. Mieszałem całkiem nieźle, najpierw kilka kieliszków Żołądkowej Gorzkiej i Białej potem trzy piwa, trzy whisky z colą (jedna chrzczona wódką), dwa kieliszki wina musującego, czwarte piwo. I nieco się zataczając na oblodzonych chodnikach dotarłem do domu (kończąc po drodze Rozpacz Nestrienki). Obudziłem się po siedmiu godzinach i było oki, prysznic, bigos na śniadanie, dwugodzinna drzemka i nagle kac. Drzwi przemieszczają się, pion trudno zachować, łeb nawala...
Mam wrażenie, że kac za każdym razem stara się mnie zaskoczyć momentem (nie)pojawienia.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz po pijaku jechałem windą.
Ja niedawno jechałam tak bardzo chora, że czułam się jakbym była okropnie pijana, więc chyba można porównać odczucia. Rzeczywiście niewiele pamiętam, poza trzymaniem się na nogach chyba samą siłą woli. Nie polecam...
U mnie noworoczna pobudka przeszła zupełnie bezkacowo. Zaczynam mieć wrażenie, że gin jest dobrym środkiem zapobiegawczym i leczniczym na kaca, jeszcze mnie nie zawiódł
U mnie noworoczna pobudka przeszła zupełnie bezkacowo.
A ja zrobiłem Nowy Rok w człona i urżnąłem się apokaliptycznie nocą z 28 na 29 grudnia; w czwartek moje imię było wykreslone z księgi żywych do późnego popołudnia, skutkiem czego w Sylwestra nie byłem w stanie patrzeć na alkohol i noc spędziłem na trzech piwach w ciągu ośmiu godzin; obudziłem się rankiem świeży jak ogórek. Taktyka uderzenia prewencyjnego for the win - żadnego kaca po Sylwestrze. Jeśli to nie jest objaw diabolicznego, nieludzkiego geniuszu i przebiegłości na +40, to już nie wiem, co jest. Waaaaaaaaaaaaaaaaaaaagh.
P.S. W każdym razie znalazłem wreszcie zastosowanie dla piwa Żywiec - rozrobić pół na pół z sokiem jabłkowym, wcisnąć dwie cytryny i można się dzień po całkiem sprawnie nawodnić.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
buahahahaha.. Orku- "mientkniesz" waćpan na starość
my zaliczyliśmy nawiedziny znajomych od piątku do niedzieli w wyniku czego sobota zaczęłą się od "oj, dość ciężki był piątek" oraz "chyba jednak dziś w nocy pójdzie mniej alkoholu i fajek niż wczoraj". Niestety- nie udało się i piątek okazał się delikatnym wstępem do soboty. Acz zasadniczo kaca nie stwierdziwszy. Stwierdziwszy jeno niewystarczającą nieco ilość odpoczynku i koniecznośc jego nadgonienia w niedziele wczesnym wieczorem
_________________ Pitbull- morderca miejsca w łóżku i Twoich kanapek.
A nasi znajomi uskuteczniają postanowienie niepicia piwa, tak więc poprosili wszystkich o przyniesienie czegokolwiek innego. W efekcie nie było opcji pomieszania mocniejszych rzeczy i piwa - najwyraźniej nam też wyszło na zdrowie
Orku, Twojej metodzie nie można odmówić skuteczności, choć finezyjna raczej nie była, no ale to Waaaagh Way...
Ja kaca uwielbiam klinować, ma to tylko jeden mankament: w robocie rano nie idzie zrobić sobie dwu ginów z tonikiem...
Litr domowej rabarbarówki na dwóch. U mnie nic. Nawet trepa w mordzie. Za to koledze Żarniakowi urwał się film i z samego rana wysłał mi esemesy z groźbami karalnymi, co mi zrobi, jak mnie znowu spotka. Chyba, że bedę miał drugiego litra, to ucieknie...
Pierwszy raz od grudnia wybyłem "na miasto". Kilka ginów z tonikiem (cztery lub pięć) plus dwa shoty żołądkowej gorzkiej i bardzo fajne towarzystwo. Śladowe ilości kaca mam bardziej po papierosach. Fuj, fuj. Rano kibelek, prysznic, kawa, śniadanko i mogę jechać zaliczać studentki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum