Oglądaliście premierowy odcinek "The Deuce"? Polski tytuł "Kroniki Times Square". Dostępny już na HBO GO, a oficjalna premiera za tydzień. David Simon stworzył po raz kolejny niebanalny serial, bardzo klimatyczny, osadzony na początku lat 70-tych w Nowym Jorku. Brud, przestępczość, śmieci, prostytucja, hazard, porno. Tapla się w tym świetna obsada z Jamesem Franco i Maggie Gyllenhall na czele. I jest klimat, doskonale się ogląda pierwszy odcinek: fabuła to kilka równoległych wątków i losy kilkorga bohaterów. Na razie prowadzone są oddzielnie, ale na pewno będą się splatać i "zderzać". Sporo seksu i przemocy w naturalnych "barwach". Tych, którzy seriali Davida Simona nie znają od razu uprzedzam: nie będzie klisz, nie będzie ogranych pierdółek fabularnych, na pewno nie będzie schlebiania gustom i oczekiwaniom masowej publiczności. https://www.youtube.com/watch?v=J7YMlL8x8GE
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja sobie popatruję w wolnych chwilach na drugi sezon Preachera i jestem pozytywnie zaskoczony. Po pierwszym sezonie chciałem odpuścić, ale dałem szansę i nie żałuję. Bardzo fajny klimat. I coś się dzieje.
Nadrabiam zaległości. Tym razem padło na serial Ray Donovan. Kończę 2 sezon, a jeszcze 2 pełne i kawałek ostatniego przed mną. Robi się coraz ciekawiej
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Nadrabiam zaległości. Tym razem padło na serial Ray Donovan. Kończę 2 sezon, a jeszcze 2 pełne i kawałek ostatniego przed mną. Robi się coraz ciekawiej
A ja akurat trzeci sezon RD, tak w połowie. Z całą pewnością nie nudzi.
_________________ no i jestem
widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem
Czy tylko ja oglądam trzeci sezon "Twin Peaks" i czy tylko ja jestem nim znudzony? Czasami wręcz boleśnie.
I ja jakoś ciągnę - zastanawiając się po co. Chyba to jedynie sentyment.
Pamiętam jak zapowiadali sezon jako chyba dziesięcioodcinkowy. Ale potem, buk raczy wiedzieć czemu - dano autorom więcej swobody twórczej, "wolną rękę" - chyba tak to ujęto. Wtedy się cieszyłem. Teraz widzę, że to był błąd.
Szanowny Panie, gdyby ktoś przystawił Panu pistolet do jaj i zagroził, że jeśli się Pan na coś nie zgodzisz, to Ci je odstrzeli, a Pan by je uratował, czy chwilę potem twierdziłbyś Pan, że popełniłeś błąd?
Nie było w tym żadnego "buka", ino D. Lynch negocjował ze stacją bardzo twardo i bezpardonowo. Długo to trwało, aż w końcu osiągnął zamierzony cel... i mamy, co mamy.
A najnowszy odcinek "Miasteczka Twin Peaks" bardzo dobry. Wreszcie doszło do jakże długo oczekiwanej...
Oczywiście zgadzam się, że dawanie twórcom pełnej artystycznej swobody to w wielu wypadkach nienajlepszy pomysł, lecz bywa, iż nie ma się większego/lepszego wyboru
Trzeci niby sezon (napisałem -> niby <- gdyż ze starym świetnym Twin Peaks ma niewiele wspólnego, niestety) jest stanowczo zbyt długi. W dużej mierze forma zamordowała treść, a następnie zbeszcześciła zwłoki. Aczkolwiek nie da się wykluczyć, że ostatnie odcinki choć trochę zrekomensują wcześniejsze "artystyczne" przynudzanie.
"Halt And Catch Fire" - czwarty, finałowy sezon świetnego serialu, który mało kto ogląda. Akcja w tym sezonie przeskakuje do lat 90-tych. Bohaterów, jak zawsze w tym serialu, ktoś wyprzedza. W pierwszym sezonie było to Apple. Teraz kto? Netscape? Internet Explorer? Mogłoby im się w końcu coś udać. Aczkolwiek dobrze sobie wszyscy radzą. Ale nie chodzi przecież o pieniądze i pozycję. Tylko o rewolucję, o odpalenie petardy postępu. W tym przypadku: World Wide Web https://www.youtube.com/watch?v=nT4UvVoQakc
"Narcos" - po porażce jaką był sezon 2, nie planowałem się szybko zabierać za sezon trzeci. Ale obejrzałem dwa odcinki i jestem pozytywnie zaskoczony. Kartel z Cali jako przeciwnik jawi się jako coś znacznie gorszego od Escobara, który był przy nich disco polowym (po latynoamerykańsku) ciulem. Mam nadzieję, że sezon nie zawiedzie. Albo zacznę oglądać na przyspieszeniu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Podziwiam, że nie zasnąłeś na 2 sezonie. Podziwiam wszystkich, którzy to obejrzeli bez przyspieszenia. Męczenie buły ze ściganiem Escobara można było załatwić w dwóch, trzech odcinkach pierwszego sezonu. Zamiast robić z tego fiu bździu kosztem lepszej fabuły. A taką prezentuje 3 sezon, póki co. Generalnie, jeśli chodzi o 2 sezon to wystarczyło obejrzeć ostatni odcinek, zamiast męczyć cały sezon.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mnie też 2 sezon Narcos oglądało się lepiej od pierwszego.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Pozostaje mi pozostać w mniejszości, która 2 sezon uważa za okrutne męczenie buły, poza dwoma finałowymi odcinkami pokazującymi ostateczny upadek Escobara.
Zaś trzeci sezon - uwaga, będę zniechęcał - jest rewelacyjnym powrotem do formy z sezonu pierwszego. Walka z kartelem z Cali pokazana jest bez nadmiernego rozciągania fabuły, ale i bez szkody dla nowych bohaterów. Siódmy sezon "Gry o tron" mógłby się uczyć od tego serialu zagęszczenia akcji. Czwarty sezon, jeśli powstanie (choć powstanie na pewno) będzie już inną historią, tym razem rozgrywającą się w Meksyku. A wojna z meksykańskimi kartelami trwa do dziś. W zasadzie to wojna ta nigdy się nie skończy. Nic tego nie zapowiada. Poziom okrucieństwa i przemocy wciąż pozostaje do przeskoczenia. Choćby historia przemocy z Juarez - już tu wystarczy materiału, aby stworzyć ponury sezon. Materiału nie zabranie, pytanie tylko czy wystarczy kreatywności. Bo, jakby nie patrzeć, ta historia nie ma dobrego zakończenia. A ile razy można pokazywać pyrrusowe zwycięstwa?
Świetny zwiastun! A sezon 3, po trzech odcinkach, zapowiada się bardzo dobrze.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Obejrzałem dwuodcinkowy finał "Twin Peaks" i jestem zmieszany, ale nie wstrząśnięty.
W 17 odcinku Lynch otarł się o geniusz. Nie będę spoilerował pisząc, że pewna kulminacja miała miejsce po lekko ponad trzydziestu minutach. A tu jeszcze ze 20 do końca i cały 18 odcinek. Od tego momentu serial wzbudził we mnie zaciekawienie, jakiego nie wzbudzał przez poprzednich 16 odcinków. I dalej było tylko lepiej. Naprawdę, z klimatem i blisko geniuszu. A na finał odcinka świetna piosenka. A potem był odcinek 18. Zaciekawienie sięgnęło zenitu, bo odcinek był nieprzewidywalny. Choć już spodziewałem się pewnego posunięcia. Jednak i tak mnie zaskoczyło. I wreszcie finałowa scena i bach. Koniec serialu.
Jestem chyba za krótki, aby ogarnąć wizję Lyncha. Nadal uważam, że serial znacznie zyskałby na każdym polu, gdyby był o połowę krótszy. Albo miał chociaż "standardową" dla seriali kablówkowych liczbę epizodów (tak maksymalnie 13). Wtedy fabuła byłaby zagęszczona i może oszukałaby mnie. Przy 18 odcinkach nie mogłem oprzeć się wrażeniu bełkotliwości. Całe to mambo dżambo z tymi "wymiarami" było dla mnie jak szklana ściana, której nie mogłem przebić swoim wąskim, mieszczańskim rozumkiem. Mało zrozumiałe (lub w ogóle) i powodujące nudę.
Ileż wątków okazało się tam wepchniętych na siłę? Nie zliczę. Szkoda aktorów w drugoplanowych i niepotrzebnych rolach. Wykosiłbym tych z podstawowej obsady "Twin Peaks", aby dać więcej pograć Naomi Watts, Ashley Judd, Jamesowi Belushi, czy Robertowi Knepperowi.
Taki lynchowski utwór, z 10 odcinka, który chyba jako jedyny utwór (poza tym z 17) pasował do klimatu serialu, albo tego czym ten serial kiedyś był:
Zatem w dalszym ciągu: 3 sezon był niepotrzebnym, 18-godzinnym, głównie przegadanym i przynudzającym filmem. Miał przebłyski, znakomite momenty, które "dotykały" oryginalnego klimatu tej produkcji, zagłuszając bełkot charakterystyczny dla tego serialu od drugiej połowy 2 sezonu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nom. Serial mógłby się nawet zacząć około 11, 12 odcinka
Dla mnie najbardziej wkurzające było nie mambo dżambo, czy nawet mało używane postacie drugoplanowe z uciętymi wątkami albo wątki, na których skupiona była uwaga, a okazały się tylko tłem. Tylko sceny typu: przekładanie papierów w komisariacie. Długie, bezsensowne sceny, w których zupełnie nic się nie dzieje. Takie sceny to dobry żart, gdy jest ich ze cztery w całym serialu. Ale przy takiej ich ilości w serialu i tak rozciąganym czasowo ponad miarę... tortura. Lynczowanie.
Z tym geniuszem pod koniec bym nie przesadzał, ale polepszyło się zdecydowanie.
Koniec całkiem ciekawy. Choć z początku miałem takie 'meh' westchnienie, jak Cooper pojawił się w lesie, podglądał i zaczął zmieniać... spoilery. Ostatecznie jednak pasowało. Choć i tak więcej jest pytań niż odpowiedzi.
The Deuce - nareszcie! dobry pilot serialu, który zapowiada się na wyśmienitą ucztę.
Cały sezon Gypsy obejrzałam do końca tylko dlatego, ponieważ lubię Naomi Watts i Billy'ego Crudupa. Niestety, ten serial jest kompletnie puszczony, nudny i rozlazły jak piosenka z jego czołówki. Niby dużo się tam dzieje, ale tak naprawdę jest to mdły gulasz różnych kalek i banałów znanych z każdej niemal produkcji o problemach bogatych psychoterapeutów. Romanse tutaj są beznamiętne, sekrety i tajemnice mało prawdopodobne, a problemy rodzinne histerycznie bzdurne. Decyzja o skasowaniu jak najbardziej słuszna, szkoda mi tylko aktorów, bo nawet pociągnęli ten rozlatujący się wózek kiepskiego scenariuszopisarstwa.
Ozark - w połowie sezonu mi się odechciało. Aktorzy w porządku, bardzo lubię np. Laurę Linney, ale jest w tej produkcji jakaś sztuczność, w sumie bardziej nastawiłam się na klimat miejsca niż fikołki biznesowe głównego bohatera. Momentami wydał mi się zanadto przerysowany (jak rednecki ukradły tę walizkę w forsą i jak ta sprawa się potem rozruszała, to mi się płakać chciało z żalu nad infantylnością scenariusza).
Asuryan napisał/a:
Nie wiem czy ktoś już o tym serialu pisał, ale nie przypominam sobie. Zacząłem oglądać "Frontier",
Nie opamiętam czy już pisałam, ale ten serial jest tragicznie niedorobiony. Jak Momoa coś zacznie produkować i jeszcze się obsadza w głównej roli, to wychodzą zazwyczaj straszliwe trociny.
Obejrzałam też pierwszy odcinek Biura Szpiegów, ale z lektorem nie dam rady, napisów brak, koniec pieśni...
Romulus napisał/a:
Zatem w dalszym ciągu: 3 sezon był niepotrzebnym, 18-godzinnym, głównie przegadanym i przynudzającym filmem. Miał przebłyski, znakomite momenty, które "dotykały" oryginalnego klimatu tej produkcji, zagłuszając bełkot charakterystyczny dla tego serialu od drugiej połowy 2 sezonu.
Po 10 minutach pierwszego odcinka 3 sezonu po prostu to intuicyjnie wyłączyłam, a jak Romulus mówi że to nie było dobre, to znaczy, że zabiłabym się własnym fejspalmem ciągnąc do końca.
The Deuce - nareszcie! dobry pilot serialu, który zapowiada się na wyśmienitą ucztę.
Troszkę się jaram tym serialem. Zwłaszcza że David Simon jeszcze nie zawiódł.
Rashmika napisał/a:
Cały sezon Gypsy obejrzałam do końca tylko dlatego, ponieważ lubię Naomi Watts i Billy'ego Crupdupa. Niestety, ten serial jest kompletnie puszczony, nudny i rozlazły jak piosenka z jego czołówki. Niby dużo się tam dzieje, ale tak naprawdę jest to mdły gulasz różnych kalek i banałów znanych z każdej niemal produkcji o problemach bogatych psychoterapeutów. Romanse tutaj są beznamiętne, sekrety i tajemnice mało prawdopodobne, a problemy rodzinne histerycznie bzdurne. Decyzja o skasowaniu jak najbardziej słuszna, szkoda mi tylko aktorów, bo nawet pociągnęli ten rozlatujący się wózek kiepskiego scenariuszopisarstwa.
Ja oglądałem tylko dla Naomi. Jakaż to świetna aktorka! Gdyby tylko ktoś jej dał fajny scenariusz do zagrania. Tu był słaby, ale wyciągnęła z niego mnóstwo.
Rashmika napisał/a:
Ozark - w połowie sezonu mi się odechciało. Aktorzy w porządku, bardzo lubię np. Laurę Linney, ale jest w tej produkcji jakaś sztuczność, w sumie bardziej nastawiłam się na klimat miejsca niż fikołki biznesowe głównego bohatera. Momentami wydał mi się zanadto przerysowany (jak rednecki ukradły tę walizkę w forsą i jak ta sprawa się potem rozruszała, to mi się płakać chciało z żalu nad infantylnością scenariusza).
Ja oglądałem z przyjemnością, aczkolwiek nie był to zachwyt. Przyjemny serial. Z dobrym zakończeniem, które sprawiło, że drugi sezon będzie nowym początkiem. Chyba.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
@Rashmika - druga połowa Ozark zdecydowanie lepsza od pierwszej, szału może i nie ma, ale solidne 7/10 za całość. IMHO warto dokończyć.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
@Rashmika - druga połowa Ozark zdecydowanie lepsza od pierwszej, szału może i nie ma, ale solidne 7/10 za całość. IMHO warto dokończyć.
Romulus napisał/a:
Ja oglądałem z przyjemnością, aczkolwiek nie był to zachwyt. Przyjemny serial. Z dobrym zakończeniem, które sprawiło, że drugi sezon będzie nowym początkiem. Chyba.
Wiem, że tutaj wybrzydzam, bo rzeczywiście nie ma się za bardzo do czego konkretnie przyczepić, ale jak namawiacie.
Aha, no i przesz skończyłam Better Call Saul, kocham ten serial, nawet jeśli przynudzali we wcześniejszych sezonach, to nawet w tym przynudzaniu było gęsto dobrze. 3 sezon jest świetny, IMHO rzecz jasna, a Vince Gilligan staje na podium obok Davida Simona za swoje scenariusze. Widział ktoś może Battle Creek i mógłby coś skrobnąć od siebie na ten temat?
Ozark - w połowie sezonu mi się odechciało. Aktorzy w porządku, bardzo lubię np. Laurę Linney, ale jest w tej produkcji jakaś sztuczność, w sumie bardziej nastawiłam się na klimat miejsca niż fikołki biznesowe głównego bohatera. Momentami wydał mi się zanadto przerysowany (jak rednecki ukradły tę walizkę w forsą i jak ta sprawa się potem rozruszała, to mi się płakać chciało z żalu nad infantylnością scenariusza).
A ja zaczęłam Black Sails. Bo piraci. Jestem po dwóch odcinkach, podoba się, jeśli w następnych odcinkach będzie trochę więcej żeglowania, to będę w pełni usatysfakcjonowana.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Powiem Ci, że pierwszy sezon Black Sails zaczął mi się podobać pod koniec sezonu. W drugim i trzecim scenarzyści zmienili dilera i się mocno ogarnęli. Sezon czwarty nierówny, ale nie skończyłem go jeszcze, więc nie mam tak naprawdę zdania. Świetnie się rozwinęła postać Silvera. Zaczął pasować do legendy.
Atypowy Głównym bohaterem jest osiemnastoletni autystyk chociaż z tych wysoko funkcjonujących - uczy się w liceum, pracuje w sklepie - czyli bliżej mamy tu do zespołu Aspergera. Dokoła jest rodzina, znajomi, dziewczyny, itp. Oprócz przygód głównego bohatera śledzimy wątki dotyczące poczagólnych najbliższych mu osób. Serial podany lekko, krótkie odcinki, gdzieś na pograniczu sitcomu (acz bez śmiechu z offu) a młodzieżowej obyczajówki. Nadrzędnym przekazem jest próba wpłynięcia na świadomość społeczną w aspekcie zwiększenia wrażliwości na inność, zwłaszcza w kontekście autyzmu. Bywa śmiesznie, bywa wzruszająco, ogląda się bardzo przyjemnie.
8/10
A ja zaczęłam Black Sails. Bo piraci. Jestem po dwóch odcinkach, podoba się, jeśli w następnych odcinkach będzie trochę więcej żeglowania, to będę w pełni usatysfakcjonowana.
Ale i tak jest kapitalnie. Bardzo zręcznie "ożeniono" postaci prawdziwe z fikcyjnymi - parę razy złapałam się na podsumowywaniu jakiejś sceny komentarzem: tak właśnie narodziła się legenda.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"American Horror Story: Roanoke" natchnął mnie entuzjazmem do tej serii. Ale i sporymi oczekiwaniami względem "American Horror Story: Cult". Po pierwszym odcinku trudno zdecydować, czy oczekiwania zostały spełnione, ale na pewno będę oglądał dalej. Zaczyna się horrorem nietypowym dla tej produkcji. Mianowicie skrótem ostatniej kampanii prezydenckiej, a zwieńczeniem koszmaru z prologu jest wybór Trumpa. Powoduje on w jednej z bohaterek wybuch histerii i strachu. Wygląda to dziwnie, ale do czasu, kiedy okazuje się, że cierpi ona na coś w rodzaju fobii, manii prześladowczej, najbardziej przerażają ją klowny. I to drugi element koszmaru z tego sezonu. Też bazujący na rzeczywistej "histerii" podsycanej w Internecie związanej z "atakami" klownów. W nowym sezonie "AHS" będzie na poważnie.
A wszystko podlane sosem amerykańskiej rzeczywistości "ery" Trumpa. Budzi zaciekawienie.
https://www.youtube.com/watch?v=-27J0sR9268
"The Bold Type" - 10-odcinkowa produkcja na lato. Opowiada o trzech przyjaciółkach, które próbują robić karierę w amerykańskim czasopiśmie dla kobiet. Serial wydaje się być lajtową wersją "Seksu w wielkim mieście". Ale pozbawiony jest pikanterii, poczucia humoru i inteligencji tego wielkiego poprzednika. Do tego próbuje poruszać Ważne Tematy, ale czyni to tak, aby się nie "pobrudzić" nadmierną powagą. Co może jest dobre, bo próbuje łączyć lekkość i glamour (celując raczej w młode kobiety z wielkich miast) z poważnymi sprawami tak, aby nikogo nie zniechęcić i pozostać cool, czy jak się to teraz określa. Jest to sympatyczna produkcja, ale skierowana do młodych kobiet. Do tego nie jest to głupie ani protekcjonalne. https://www.youtube.com/watch?v=q9Evo8pJTV0
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum