Ruszyłem z Better Call Saul i po ośmiu odcinkach jestem wciągnięty po uszyska. Scena kiedy Mike spowiada się synowej połamała moje wrażliwe zielone serduszko, na szczęście jest sporo humoru i dostajemy porządną emocjonalną huśtawkę. Jest moc.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Skoro "Breaking Bad" miał 6, to tak na prymitywny chłopski rozumek "Better Call Saul" powinien mieć nie mniej, a najlepiej więcej! Tym bardziej, iż na obecną chwilę wciąż jeszcze nie mamy do czynienia z "tym" Saulem, wszak 8, czy 9 miesięcy mu zostało do zakończenia karencji. Nawet jeśli "dojdzie" w tym sezonie, to dla "właściwego" Saula należy się co najmniej tyle samo czasu, nieprawdaż? A więc jakby "nie paczeć" wychodzi 8 sezonów
Niespiesznie spieszę jednakowoż uspokoić, że niekoniecznie tak to się skończy, wszak to tylko spekulacje
Na Pańskim miejscu nie czekałbym na zakończenie serialu, ino brał się za pierwszy sezon. Na jakiś czas zapasu wystarczy. Albo i nie
"A Discovery Of Witches" - będzie z tego jakieś guilty pleasure. Bardzo ładna pani w pierwszym odcinku, jako super mądra pani naukowiec, do tego piękne okoliczności przyrody (Oksford?), Matthew Goode na przystawkę jako mhoczny, seksowny wąpierz, główna bohaterka jest zaś czarownicą. W tle jakiś konflikt między Stworzeniami różnymi. Jest to ekranizacja cyklu "Księga wszystkich dusz", którego pierwsza część ponoć wydana została w Polsce. Powieści z pewnością nie kupię, ale serial oglądnę. Zwłaszcza że oglądanie nie boli i fabuła (po pierwszym odcinku) daleka jest od spodziewanej infantylności. Może wyjdzie z tego coś więcej. Choć te ograniczenia "gatunku" dwojga bohaterów to takie typowe przeszkody dla oczywistego i bardzo spodziewanego związku uczuciowego między mhocznym wąpierzem a piękną wiedźmą. Gdyby jeszcze seks dorzucono, to byłaby angielska odpowiedź na "True Blood". Spóźniona. Ale zawsze.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Romulus, zgodnie z Twoimi słowami nikt nie polubi Simona, jeśli go nie zna. Bez sensu.
Wydaje mi się, że rozchodziło się o to, że jeśli nie oglądało się "The Wire", to "Treme" nie przypasuje przy nieudanym pierwszym podejściu. Cuś a la płynięcie po najeżonym rafami akwenie bez dokładnej mapy
Nadal nie widzę związku. Bardziej proponowałabym wytrwanie do 5 odcinka, ale z doświadczenia wiem, że Treme wchodzi nielicznym. Mam znajomych zachwyconych Wire, ale już Treme oglądali tak, jak ja Westworlda. Malując paznokcie.
"The Deuce" jest przystępniejsze, bo w klimacie lat 70-tych, bardzo realistycznym. Ewentualnie "Generation Kill" - krótki i najłatwiejszy serial Simona. "Treme" jest trudniejsze od "The Wire", bo tam jednak pierwszy sezon to z pozoru, ale jednak serial kryminalny. Bandyci, złodzieje, policjanci, łatwiej przyswajalni. "Treme" to jak kolega napisał - Nowy Orlean po Katrinie, różni bohaterowie (nie tylko czarni), mnóstwo muzyki i bolesny, pozbawiony fabularnych łatwizn, realizm.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Romulus, zgodnie z Twoimi słowami nikt nie polubi Simona, jeśli go nie zna. Bez sensu.
Wydaje mi się, że rozchodziło się o to, że jeśli nie oglądało się "The Wire", to "Treme" nie przypasuje przy nieudanym pierwszym podejściu. Cuś a la płynięcie po najeżonym rafami akwenie bez dokładnej mapy
Nie widziałem the Wire, a Treme weszło gładko nie przerywając snu. Ale to pewnie kwestia muzyki i Johna Goodmana .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
A nie Wendell Pierce ? On i w the wire i w Treme zagrał kapitalnie. A już scena "kunta kinte" to perełka która zapamiętuję się do końca życia (chociaż on akurat był w tej scenie bardziej supportem).
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
"AHS: Apokalipsa" - pierwszy odcinek sympatycznie przegięty ze stylizacją. Podobało mi się. Zwłaszcza że fabuła może zaskoczyć kilka razy. Postapo może być tylko przykrywką dla całkowicie innej fabuły - jakieś wampirze coś, albo okultystyczne. Czołówka - po pierwszym odcinku - do fabuły na razie nie pasuje. Może jest wskazówką? https://www.youtube.com/watch?v=KqEr-lkyRuc Ciekawi mnie, czy przebije mój ulubiony sezon, czyli "Roanoke".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Po obejrzeniu wielu sezonów "AHS" nie powinieneś Pan pisać, że stylizacja w najnowszym jest przegięta Gdyby to zobaczył świeżak, który nie miał z tym produktem do czynienia, to i owszem, mógłby cuś takiego naspamować.
Żadne tam wampirze, psze Pana! Dyć prawie od razu widać, że z Szatanem będziem mieli do czynienia!
Może i szatan. Ale ta stylówka jest na pierwszy rzut oka mocno odstająca od postapokaliptycznych klimatów i podziemnego bunkra. Nie piszę tego jako zarzutu. Po prostu mnie to intryguje, bo jest to jakaś zapowiedź przyszłych wydarzeń. W poprzednich sezonach to aż tak nie kontrastowało chyba?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Maniac" - dzisiejsza premiera od Netflixa. Miniserial z Jonahem Hillem i Emmą Stone. Taki sobie. 6/10. Aczkolwiek mogę być w swojej opinii w mniejszości, sądząc po ocenach na IMDb. Nie jest to zła produkcja. Bywa momentami ciekawa. Ale nie w moim guście. Choć doceniam to, że fabuła - mimo pewnych udziwnień - nie jest skomplikowana, ani surrealistyczna. Mimo to oglądałem bez emocji. Krótkie odcinki, obejrzę do końca przez weekend, jeśli będzie mi się chciało. https://www.youtube.com/watch?v=L6cDDmk-O5A
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"American Horror Story - Apocalipse" - trzeci odcinek zamieszał. Co mnie ucieszyło ponieważ, po poprzednich dwóch sezonach, właśnie tego oczekiwałem. Szkoda, że zrobili taki crossover z sezonem "Covent". Akurat mnie nie eksajtował, choć na tle "cyrkowego" i "hotelowego" nie był taki zły. Z ciekawością oczekuję ciągu dalszego. Ten Antychryst to taki lichy, póki co.
"Bodyguard" - serial, który zaskoczył na Wyspach Brytyjskich. BBC nie miała takich ratingów oglądalności od 10 lat. Jed Mercurio odwalił kawał niezłej roboty. Serial trzymał w napięciu, zaskakiwał do końca, zatem można wybaczyć mu zakończenie. Brytyjski znak jakości - 6 odcinków, napięcie, skondensowana fabuła, ciągu dalszego nie będzie. Czy można chcieć więcej? Pod koniec października ląduje na Netflixie. Polecam.
"Suits" - serial miał pod górkę w tym sezonie. Odejście Patricka Adamsa i Meghan Markle zmuszało do restartu, którego ten serial potrzebował od dwóch sezonów. Udało się średnio. Ale, mimo wszystko, obejrzałem pierwszą połowę 8 sezonu bez zażenowania. Fakt, nie ma już tej świeżości, która była na początku. Ale może jest dobry kierunek, w którym fabuła zmierza. Druga połowa sezonu powinna zdecydować, czy warto to ciągnąć dalej. Póki co, sezon 8 daje sobie radę bez bagażu poprzednich sezonów. Nie znam ratingów w USA, więc wszystko zdecyduje się za kilka miesięcy, kiedy wystartuje druga część.
"Manifest" - nowość, chyba od NBC. Dawno nie oglądałem nowego serialu z amerykańskich sieci. Ten ma poprzeczkę ustawioną wysoko. "LOST" to nie w kij dmuchał. Doskoczyć do tej poprzeczki już będzie osiągnięciem. Na razie, po pierwszym odcinku, nie można stwierdzić, czy się udało. Pochwalić jednak należy za kondensację fabuły i nie opieprzanie się z detalami. Zaczyna się ciekawie: ludziki wsiadają sobie do samolotu, lecą do celu, wpadają w jakieś koszmarne turbulencje, po czym lądują. Problem w tym, że od startu do lądowania minęło ponad 5 lat. Trailer, jak to bywa w tego typu produkcjach, streszcza pierwszy odcinek: https://www.youtube.com/watch?v=I1hNAIzkQWY
"New Amsterdam" - trzeba stwierdzić wyraźnie, że spośród seriali medycznych liczy się dla mnie tylko "ER". Wszystko co było przed i większość po - nie jest warta uwagi. Są wyjątki: "Grey's Anatomy" jako guilty pleasure, może "Code Black" oraz "The Resident" (od niedawna w Polsce na FOX). "New Amsterdam" ma pod górkę na starcie bardziej niż "Manifest". Mimo to, po pierwszym odcinku, rokuje nieźle. Do tytułowego nowojorskiego szpitala (rzekomo pierwszego publicznego szpitala w USA) przybywa nowy dyrektor medyczny. Od razu wprowadza rewolucję - zmieniamy system, ludziki, od dziś nie liczy się hajs, ale leczenie ludzi. Brzmi to idiotycznie i mało realistycznie, biorąc pod uwagę amerykański system opieki medycznej (i nie tylko). Ale może w tym tkwi siła serialu? Pierwszy odcinek jest niezły, skupia się bardziej na lekarzach niż pacjentach, co nie jest zaskoczeniem. Pooglądam. Trailer, jak wyżej, streszcza fabułę pierwszego odcinka: https://www.youtube.com/watch?v=_nFaAQTQNBY
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum