Przynajmniej widać, co komu siedzi w głowach i jak postrzega rzeczywistość, czy przez pryzmat faktów, czy ideologii. Tych drugich już za swoich czasów Stalin nazywał pożytecznymi idiotami. Np. znany i ceniony pisarz świetnych kryminałów Per Wahloo był zagorzałym komunistą i pisał gorące listy do Breżniewa ze skargami, że rewolucja światowa tak wolno postępuje.
Też chciałbym żeby świat był piękny, a ludzie się miłowali, tyle że nie potrafię mieć klapek na oczach, kiedy widzę, że pod przykrywką szlachetnych idei vide antyrasizm sprzedaje się coś dokładnie odwrotnego typu tolerancja represywna.
The Killing. Czytając w internetach o Moście nad Sundem natknąłem się na recenzję, stawiającą tenże Most na drugim miejscu wśród seriali kryminalnych. Pierwszy był The Killing. No i wicie, rozumicie, towarzysze. Musiałem. Jednak moja przygoda z tą historią zaczęła się w 2013. Dostałem w prezencie powieść Davida Hewsona Dochodzenie, będącą książkową adaptacją oryginalnego scenariusza serialu duńskiego Forbrydelsen. The Killing to amerykańska wersja. Kiedy czytałem, serial już musiał być popularny, bo polski wydawca umieścił w podtytule książki amerykański tytuł. Akcja powieści (bardzo mi się podobała) działa się w Danii, nie w Seattle. To miasto jednak świetnie wpasowało się w ponury skandynawski klimat tej opowieści. Na szczęście zdążyłem sporo szczegółów wersji książkowej zapomnieć, więc nie popsuła mi oglądania dwóch pierwszych sezonów. Dwa następne opowiadają o kolejnym śledztwie, którego już nie znałem. Czwarty sezon zamknął projekt, co jest jedną z licznych zalet serialu. Nie wiem, czy warto się o tych zaletach rozpisywać? Pewnie jestem ostatnią osobą na ZB, która to obejrzała, więc w skrócie. Serial awansował do ścisłego topu moich ulubionych. Role Mireille Enos i Joela Kinnamana genialne, pełna garść perełek wśród postaci drugoplanowych, granych przez nieznanych aktorów (Bullet !!!), akcja, jak przystało na skandynawską franszyzę, nie epatuje tempem i fajerwerkami, ale twistów i scen, po których opada szczęka pod dostatkiem. Emocje rozsadzają ekran.
I żal dupę ściska: tak niedawno jeszcze to i tamto było można. Minęło parę lat i dziś wiele tekstów urokliwie niepoprawnego politycznie Kinnamana po prostu by nie przeszło.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Pewnie jestem ostatnią osobą na ZB, która to obejrzała
A wcale że bo nie!
Dopisuję na listę "must watch".
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"The Killing" podobał mi się tylko do finału pierwszego sezonu. Począwszy od odcinka finałowego zaliczał u mnie coraz niższe noty. Już sam fakt cliffhangera na finał był dla mnie ciosem poniżej pasa. Rozciąganie rozwiązania zagadki na sezon drugi było dobijające. Ale na plus para aktorów w głównych rolach. Od tego, zasłużenie, zaczęły się ich kariery.
"Wychowane przez wilki" - po finale pierwszego sezonu uwag kilka na świeżo. Bardzo podobała mi się nieschematyczność fabuły. Dzięki temu serial był zaskakujący i trzymał moją uwagę od pierwszego do ostatniego odcinka. Zastanawiam się, jakim cudem zdobył takie wysokie noty u widowni, że jeszcze przed finałem pierwszego sezonu HBO zamówiło drugi. Czas takich niszowych fabuł jeszcze nie przeminął, a tu na dodatek sypnięto kasą, może nie jakoś spektakularnie, ale mimo wszystko. Może wystarczyło samo nazwisko Ridleya Scotta (mimo wszystko)? Tak, czy siak, serial nie jest komercyjny.
Nie zapisuję tego na poczet wad, ale spodziewałem się, że może pociągnie trochę w innym kierunku. Punktem wyjścia był przylot pary androidów na obcą planetę, z ludzkimi zarodkami i planem na wychowanie nowej ludzkości. Ateistycznej. Dzieci pozbawione dostępu do religii i wychowywane przez maksymalnie racjonalne maszyny. Można było tu pokombinować z jakąś analizą typu: jak reaguje jednostka pozbawiona religii i nie zainfekowana nią, na kwestie związane z religią lub też żyjąca w całkowitej separacji od niej. To pierwsze w przypadku, kiedy androidy przekazują dzieciom wiedzę o religii, czy ma to wpływ na "zainfekowanie" ich umysłów religijnym "pierwiastkiem" przez samo poznanie wiedzy o niej. To drugie w przypadku, kiedy dzieci pozbawione wiedzy o religii jakoś same ją odkrywają, kształtują w sobie, "infekują się", a jeśli tak to jak. Być może to było zbyt ambitne i oczekiwałem za wiele. Zwłaszcza że serial akurat ten motyw dosyć szybko porzuca z powodu defaultowego "zanieczyszczenia" kolejnej "próbki".
Zostaje zatem życie na nowej planecie, kształtowanie się postaw i poznawanie nowego świata, jego tajemnic/zagrożeń. Do tego konieczne konflikty związane z przeszłością i teraźniejszością. To również wystarczyło na frapujące dzieło rozpisane na dziesięć odcinków. W dziesiątym przegięta była scena z tym tunelem. To jest, jej finał. Ale nie zrażam się. I czekam na sezon drugi.
Trochę miałem czas na urlopie, aby powrócić do AppleTV+. Nadrobiłem dwie nowości. Jedną niemal w całości (został mi finałowy odcinek): "Ted Lasso". To miniserial (mam nadzieję) pełen pozytywnych emocji i ogromnie poprawiający samopoczucie. Całkowicie nieagresywny, w żaden sposób nie ordynarny i nie bazujący na niskim humorze. Aczkolwiek punkt wyjścia prosił się o jakieś amerykańskie tradycyjne podejście do tego typu fabuły. Bogata rozwódka w ramach podziału majątku dostaje londyński klub piłki nożnej z Premier League. Na jego managera zatrudnia pewnego dziwnego trenera amerykańskiego futbolu, Teda Lasso. Serial dosyć gładko i z dużym wdziękiem bawi się różnicami amerykańsko - brytyjskimi. Zwłaszcza że główny bohater nie ma w ząb pojęcia o piłce nożnej. Ale fabuła nie bazuje tylko na zderzaniu przeciwieństw, w zasadzie to jakiś drugi plan. Świetnie buduje postacie, relacje między nimi, bezpretensjonalnie bawi. W tym serialu nawet negatywne postaci dostają szansę, nie zostają wykluczone. I choć można się tego spodziewać od samego początku, bo odkrywczości tu brakuje - fantastycznie to się ogląda. Jeszcze przed ostatnim odcinkiem dałem 10/10. Za wdzięk, urok, humor i poprawę nastroju, a nawet lekkie wzruszenie. https://www.youtube.com/watch?v=3u7EIiohs6U
Druga propozycja od Apple leży na przeciwległym od "Teda Lasso" biegunie. "Teheran" - izraelski serial szpiegowski. Izraelska agentka prowadzi tajną misję w Teheranie. Wskutek komplikacji zostaje w nim uwięziona i jest zdana na siebie we wrogim kraju, tropiona przez nieustępliwego oficera kontrwywiadu. Wciągająca fabuła, dobrze się ją ogląda, choć serial też jest gatunkowo przewidywalny. Ale napięcie jest budowane tak, że się chce od razu kolejny odcinek włączyć. Choć jeśli nadal każdy będzie się kończył cliffhangerem, to do końca sezonu wypali się we mnie całe napięcie i chęć oczekiwania na ewentualny sezon drugi. Oby nie powstał. Nie ma sensu rozwadniać dobrej fabuły. https://www.youtube.com/watch?v=Hm_vHTy9IYA
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"The Killing" podobał mi się tylko do finału pierwszego sezonu. Począwszy od odcinka finałowego zaliczał u mnie coraz niższe noty
Świetny klimat, para detektywów - trafione w punkt. Aż do końca tzw. drugiego sezonu ( który był pierwszym sezonem rozciągniętym na drugi ) wszystko gra i to bardzo. Potem niestety zjazd.
KS napisał/a:
Czytając w internetach o Moście nad Sundem
Ja pewnie z płaskiej ziemi jestem bo miałem trzy podejścia do tego serialu. Za każdym razem wykładałem się gdzieś w połowie pierwszego sezonu. Zupełnie do mnie nie przemawia. Wszyscy mówią jakie to jest doskonałe; bierzesz, patrzysz i....nic. Kompletnie nic. ...HAL 9000....dlaczego mi to robisz ?
"Emily in Paris" - taka sympatyczna głupotka. Główna bohaterka to Amerykanka, która trafia do pracy w Paryżu, nie zna języka, kultury itp., ma pracować w marketingu, gdzie nikt za nią - na początku - nie przepada. Dziewczę ładne, pełne optymizmu i wiary w siebie, nie zraża się. Wszystkie jej pomysły okazują się genialne, jakby właśnie pierwsza na świecie wpadła na to, do czego służy Instagram itd. Paryż jest piękny, pocztówkowy, zero brudu, zero problemów. Wszystko wystylizowane i miłe dla oka. Fabuła zgrabna, choć banalna. Generalnie, pogodny serial, w sam raz na jesień i na oderwanie się od brzydkiej rzeczywistości. https://www.youtube.com/watch?v=lptctjAT-Mk
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Zastanawiam się na dzisiejszą premierą "Ratched" od Netflixa. Jak to w serialu Ryana Murphy - będzie doskonała obsada i pieszcząca oczy stylówka. Ale co z fabułą? Niemniej, oglądać serial poświęcony przeszłości fikcyjnej postaci z innego filmu/książki, które są mi mocno obojętne...? (..)
Nie piernicz Pan bez sensu, ino bierz się za oglądanie, bo warto z różnych względów. Murphy zrobił zupełnie coś innego, niż się Szanownemu Uzurpatorowi wydaje
Perypetie rodziców dwójki dzieci. Pierwszy odcinek rwie pytonga (10/10), najlepiej zrozumieją go rodzice młodzieży do lat 7, potem trochę obniża loty (7/10) ale dalej jest nieźle. Jest humor, jest refleksja.
Potem, niestety na tym 7/10 pozostaje. Ale rzeczywiście pierwszy odcinek miażdży. A nawet nie mam dzieci - i po jego obejrzeniu, nie mógłbym być bardziej szczęśliwszy z tego powodu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Byłem wręcz zirytowany, że kolejne odcinki to nie tylko zjazd w dół, ale i zmiana "klimatu" opowieści. Pierwszy odcinek to bezpretensjonalny, nieskrępowany fun, a potem robi się śmieszno-smętnie.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Powtórkowo oglądam "The Crown". Przy kolejnym oglądaniu to nadal znakomite widowisko. Doskonale zagrane, ciekawie napisane, a na dodatek pieniędzy tu nie żałowano, więc wygląda to tak, że oko doznaje estetycznego orgazmu. Nie mogę się doczekać sezonu czwartego w listopadzie. I na całe szczęście serial ma już potwierdzony sezon 5 i 6, które zamkną całą opowieść.
"Dzień trzeci" - zaraz czwarty odcinek i jestem ciekaw, w którą stronę pójdzie teraz historia. Wiadomo, że kto inny będzie głównym bohaterem i już cieszę się na myśl, że piękna Naomi Harris. Odcinki 1 do 3 stworzyły zamkniętą historię, ale nie na tyle zamkniętą, aby nie podążyć tropem bohatera granego przez Jude Lawa. Historia dotychczas skręciła w mocno pokręcone klimaty, ale fabularnie okazała się zborna. To jest, wydarzenia miały swoją racjonalną konkluzję, bohater przybył, nie mógł wyjechać, doznał dziwnych wydarzeń, okazało się, co się okazało. Bardzo jestem ciekaw czwartego odcinka.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Powtórkowo oglądam "The Crown". Przy kolejnym oglądaniu to nadal znakomite widowisko. Doskonale zagrane, ciekawie napisane, a na dodatek pieniędzy tu nie żałowano, więc wygląda to tak, że oko doznaje estetycznego orgazmu. Nie mogę się doczekać sezonu czwartego w listopadzie. I na całe szczęście serial ma już potwierdzony sezon 5 i 6, które zamkną całą opowieść.
O kurczę, dobrze że przypomniałeś, trzeciego sezonu nie zdążyłam jeszcze obejrzeć...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Finałowy odcinek zarył w muł, przebił dno i jeszcze miał tyle pędu, by się wjebać w to drugie dno.
Kiryjelejzon, jakie to było głupie. A to serio był wyczyn, bo ten ostatni sezon był zdecydowanie najgorszy ze wszystkich.
Ile to miało sezonów? 10? Serio, co kieruje ludźmi że trwają w uporze i oglądają do końca co od początku albo od pewnego momentu jest bezdyskusyjną porażką? Serio pytam. Przecież to zajmuje mnóstwo czasu.
Mnie ostatnie dwa sezony zajęły mało czasu. Głównie na podglądzie je widziałem. Ten serial to było fajne guilty pleasure przez cztery sezony. Potem oglądałem trochę dla beki, no i końcówka już szurała pod dnie. Ale ostatni odcinek to obejrzę w całości. Nie może być inaczej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Po 10 sezonach jesteście już jak stare małżeństwo.
No i po tych dziesięciu sezonach głupio tak zostawić. Zupełnie jak z małżeństwem.
Akcja jest przewidywalna, fabuła nudna i oklepana, scenariusz bywa durny, a bohaterowie są ciosani z drewna.
Ale Ci bohaterowie stają się jak rodzina, znasz ich wady i słabości. Przyzwyczajasz się. No żal porzucić. Nie godzi się.
Co nie zmienia faktu, że jak serial się kończy, to stoisz nad trumną i sączysz jad. Tak trochę z żalu, trochę z ulgą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum