FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Guy Gavriel Kay
Autor Wiadomość
AM

Posty: 2899
Wysłany: 2012-06-05, 17:26   

Shadowmage napisał/a:
Tixon napisał/a:
Czekałem na to :mrgreen:
Argumentum ad dukajum
Nikt nie jest nieomylny. Nawet Dukaj :P


To Dukaj sprzed 16 lat :) .
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2012-06-07, 13:09   

Wbiłem się we "Fionavarski gobelin", czemu sprzyja dzień wolny. Pewnie w weekend dobrnę do końca bo zapowiada się leniwe marnotrawienie czasu. Na razie jestem skonfundowany :) Dlatego, że i chyba Dukaj ma rację i chyba jego oponenci również. "FG" pewnie nie będzie moją ulubioną powieścią, ale też czyta się ją bardzo dobrze (odnośnie jakości tłumaczenia nie potrafię się odnieść), płynnie i szybko. Najważniejszą wadą pozostaje nadal sposób, w jaki główni bohaterowie przyjęli przejście do Fionavaru. Ale to już za mną. Jest kilka mocnych zaskoczeń - Dukaj zaspoilerował najważniejsze. Ale widać, że Kay jest dopieru u progu swojej formy, która zaczęła rozwijać się w kolejnych powieściach.

Ciekawe: gdyby napisał "FG" teraz, jaka to byłaby powieść.

I te arturiańskie "wtręty" aż tak irytujące nie są. Aczkolwiek nie za bardzo rozumiem, po co się pojawiły :)
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
AM

Posty: 2899
Wysłany: 2012-06-07, 15:39   

Romulus napisał/a:

Ciekawe: gdyby napisał "FG" teraz, jaka to byłaby powieść.


Nudna ;) .

W 1984 roku Gobelin robił pewnie ogromne wrażenie. Wystarczy przypomnieć, że nie było wtedy jeszcze serii Martina, Jordana, Eriksona, Lyncha, Abercrombiego, Stovera czy Rorthfussa, a Cook czy Gemmell zadebiutowali dokładnie w tym samym roku.
 
 
Młodzik 


Posty: 1367
Skąd: Heidelberg/Ladenburg
Wysłany: 2012-06-08, 22:12   

Nie wiem jak Kay sobie radził z bohaterami w późniejszych książkach, ale jeśli nabrał wprawy, to hipotetyczny później napisany "FG" prawdopodobnie biłby na głowę większość współczesnych serii. Dzięki stylowi, klimatowi najbliższemu książkom Tolkiena (a dla mnie to ogromna zaleta) oraz wyrazistym bohaterom. Jakiś czas temu olśniło mnie, że kluczem do sukcesu w rozrywkowym fantasy są wyraziści bohaterowie, stąd popularność Martina i Bretta.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2012-06-11, 14:22   

Skończyłem wczoraj. Euro2012 mi sprzyja, w telewizji nic nie ma, seriale są wolniej tłumaczone i tak mam ich coraz mniej do oglądania (pewnie się to zmieni w czerwcu) więc czytanie to teraz moja priorytetowa rozrywka. Co bardzo cieszy, bo sterta na nocnej szafce urosła zbyt niebezpiecznie.

Co do "Fionavarskiego gobelinu" to staram się go ciepło oceniać. To jest, ze świadomością, że kiedy Kay go pisał nie było jeszcze MKP Eriksona, PLiO Martina, czy chyba (ale nie jestem pewien) Koła Czasu Jordana. Trylogia nie jest może odkrywcza i sporo zapożyczeń można w niej znaleźć, ale kto nie zapożycza od np. Tolkiena? Pierwsza część Koła Czasu Jordana to zrzynka z Tolkiena niemal na bezczelnego :) A potem autor już samodzielnie rozwija swój świat. I tak jak Kay, tak i Jordan - tyle że na znacznie większą skalę - wrzucał do swojej sagi odniesienia, tropy do wszystkich mitologii. Czynił to może bardziej wyrafinowanie. U Kaya mi to nie przeszkadzało. Zwłaszcza że było intrygujące: połączenie Artura Pendragona z Guinevere - Jennifer. Już choćby dlatego warto było "wprowadzić" tą postać. Do tego kilka fajnych zwrotów fabularnych, na czele z tym, kto tak naprawdę będzie musiał się zmierzyć z Najważniejszym Złym. Bo zaspoilerowane przez Dukaja brutalne gwałcenie jednej z głównych bohaterek aż takim zaskoczeniem nie było. Ale może byłoby gdybym od "FG" zaczynał przygodę z fantasy (po Tolkienie).

Zatem powieści składające się na "FG" nie miażdżą, ale pozostawiają przyjemne wspomnienie. To i tak dużo.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Młodzik 


Posty: 1367
Skąd: Heidelberg/Ladenburg
Wysłany: 2012-06-11, 15:16   

Ja tylko zgłoszę drobny sprzeciw: o ile FG można uznać za słabszy od sagi Martina (Eriksona jeszcze nie czytałem), tak nie zgodzę się, że jest gorszy od "Koła Czasu". Sorry, "Koło" jest straszliwie rozwleczone, jeden tom odpowiada całemu FG.
 
 
iselor 


Posty: 342
Skąd: Łódź
Wysłany: 2012-06-11, 20:16   

Proste pytanie: kupować czy nie?
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2012-06-11, 20:23   

Ja nie żałuję, że kupiłem.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Młodzik 


Posty: 1367
Skąd: Heidelberg/Ladenburg
Wysłany: 2012-06-11, 21:03   

Mnie się czytało tak średnio przyjemnie aż do końca drugiej księgi pierwszego "tomu" (dalej jeszcze nie czytałem). Końcówka wykonaniem wbija w fotel. Naprawdę warto kupić :) .
 
 
Elektra 


Posty: 3693
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2012-06-11, 21:17   

Ja tam polecam, chociaż rzeczywiście niezła cegła to jest (oglądałam ostatnio w księgarni, ale nie skusiłam się, wystarcza mi moje pierwsze wydanie).

W sumie moja opinia (sprzed paru lat) z pierwszej strony tego wątku nie zmieniła się:

Do Gobelinu podchodziłam jak do jeża. No bo ludzie z naszego świata przenoszą się do innego, żeby go ratować. Przecież ja tego nie lubię. Okazało się jednak, że moje obawy są bezpodstawne, bo trylogia bardzo, bardzo mi się spodobała. Nie przeszkadzało mi ani podobieństwo do Tolkiena, ani nawiązania do mitu arturiańskiego. Pewnie wszystko przez emocje, które autor wzbudzał.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2012-07-02, 11:50   

Pieśń dla Arbonne przeczytane. Wbrew obawom, okazała się dobrą powieścią, bardzo charakterystyczną dla Kaya. Mamy realia quasi średniowieczne, stylizowane na rejony Francji. Mamy mniej lub bardziej udane zapożyczenie kultury trubadurów - o ile podzielenie ich na tworzących pieśni i żonglerów je śpiewających nie ma większego sensu, tak samo ich istnienie, dodające kolorów małżeństwom politycznym jest całkiem racjonalnie wytłumaczone, chociaż ogólnie koncepcja nie porywa. Lepiej wychodzą za to intrygi i gry dworskie, jest ich co prawda mało, ale są dosyć naturalne.
Książka porywa stylem, dzięki czemu można zwracać mniejszą uwagę na fabułę, która zła nie jest, ale taka... standardowa. Bardzo łatwo przewidzieć co się stanie, jak potoczą się losy bohaterów, jak splotą się wydarzenia. No ale jak już mówiłem, dzięki stylowi, to nawet nie przeszkadza.
Książka ma 'słodki' klimat. Ale wypływa to z tego o czym jest : o miłości, o walce w obronie ojczyzny i tożsamości, o honorze. Trudno oczekiwać czegoś innego po takiej tematyce i tym konkretnym pisarzu.
Pieśń ma też swoje wady. Chociaż autor stworzył ciekawą plejadę postaci, już po pierwszym spotkaniu można wyrobić sobie o nich zdanie (chociaż była jedna zmiana - żona Urte). Kilka razy - i to w dosyć istotnych momentach - kpi z logiki prezentując nieprawdopodobne wydarzenia (z zakończeniem ostatniego z pojedynków). Irytuje też końcowa rozmowa z synem - z uwagi, na to, że przez cały czas twierdził, iż go nie ma, nie powinno do niej w ogóle dojść.
Nie zgodzę się natomiast z negatywną oceną zakończenia - wyszła ona zgrabnie, wpasowała się w klimat książki i zostawiła drobne tajemnice dla czytelnika.
Całość oceniam jako udaną książkę, chociaż nie najlepszą Kaya.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2012-07-02, 15:42   

Nie zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. "Pieśń dla Arbonne" to zdecydowanie najgorsza książka Kaya.
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2012-07-05, 20:46   

Skończyłem Tiganę Kaya - bardzo zacna lektura, chociaż chyba Sarantyńska Mozaika bardziej mi się podobała.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2012-07-05, 21:05   

A ja wreszcie zmęczyłam "Fionavarski gobelin", ale uczyniłam to tylko siła mej niezłomnej woli. Nigdy więcej Kaya.

Nabrawszy chwilowego fantastykowstrętu, wygrzebałam sobie ma półce "Uroczysko" Nienackiego, by po kilku stronach przypomniec sobie, że już to kiedyś czytałam. Ale nic nie szkodzi, przeczytam sobie jeszcze raz.
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2012-07-05, 21:10   

AFAIK Fionavarski jest uznawany za dość słaby w porównaniu z taka Sarantyńską.
Co Ci w nim nie pasuje?
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Młodzik 


Posty: 1367
Skąd: Heidelberg/Ladenburg
Wysłany: 2012-07-05, 21:17   

Dobry jest :D.
Ale jeśli Kay w późniejszych książkach nadal trzyma się dość klasycznego fantasy, to nie mam ochoty na kolejne jego książki. Klasyczne fantasy jest dobre. Raz na jakiś czas.
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2012-07-05, 21:39   

Jak dla mnie to fantasy okazało się zbyt klasyczne XD Niesamowicie drażniły mnie kalki z "Władcy Pierścieni", "Kronik Amberu", nawet cholernej Narnii (co najzabawniejsze, Kay sam się pogubił z tym czasem, który raz w Fionavarze płynie szybciej, a raz nie płynie :mrgreen: ). Jedynym wątkiem, który pojawił się bez smutnych prób mydlenia oczu czytelnikom było wprowadzenie postaci z legend arturiańskich, chociaż tak do końca nie wiadomo po jakiego grzyba, bo powieść spokojnie mogłaby się bez nich obejść. A skoro już o postaciach mowa, to pomimo prób prowadzenia narracji z perspektywy kilku osób, wszystkie one myślą i wyrażają się tak samo, bo dostały od autora tylko po jednej, góra dwie charakterystyczne cechy odróżniające je od pozostałych. O rozwiązaniach fabularnych mogłabym pisać przez cały wieczór, ale zlituję się nad sobą, wami i Kayem i zmilczę.
Nie zmilczę natomiast, jeśli chodzi o drętwe dialogi i koszmarny styl, pełen pokracznych wypowiedzeń, powtórzeń i innych tego typu kwiatków. Jak ktoś się bardzo uprze, to pójdę po książkę i zacznę cytować. To groźba //evil
Chociaż i tak najstraszniej było, kiedy autor próbował wprowadzać akcenty humorystyczne...
Jednym słowem, żeby to ująć bardzo fachowo, nie jestem odpowiednim targetem dla Kaya.
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2012-07-05, 21:52   

Sabetha napisał/a:
Nigdy więcej Kaya. (...)Jednym słowem, żeby to ująć bardzo fachowo, nie jestem odpowiednim targetem dla Kaya.

Sięgnij po coś innego. Patrz moja ocena dwóch tomów gobelinu a Pieśń i Tiganę.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
  
 
 
martva 
grzeczna dziewczynka


Posty: 1942
Wysłany: 2012-07-05, 21:55   

Fionavarski Gobelin był jednak dość mocno inny od pozostałych książek Kaya, spróbujcie jeszcze czegoś innego, może przeczytajcie chociaż fragment innej powieści (tylko nie Ysabel) żeby sprawdzić czy na pewno na pewno nie podchodzi.
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2012-07-05, 22:24   

Z pewną taką nieufnością, ale niech tam. Mogę sięgnąć. Tylko podajcie konkretny tytuł :-)
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2012-07-05, 22:47   

Sabetha napisał/a:
Z pewną taką nieufnością, ale niech tam. Mogę sięgnąć. Tylko podajcie konkretny tytuł :-)


Proszę bardzo: "Pożeglować do Sarancjum" + "Władca Cesarzy" (dylogia). Diametralnie inne książki!!

A "Fionavarskim Gobelinem" się nie przejmować, bo to był dopiero początek pisarskiej drogi Kaya, który wtedy jeszcze "tolkienizował się". Później, na szczęście, mu przeszło. //spell
 
 
Cintryjka 

Posty: 1842
Wysłany: 2012-07-06, 10:42   

Pod Mozaiką się podpiszę, a dorzucę Lwy Al-Rassanu.
_________________
Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci

J.K.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2012-07-06, 11:11   

Cintryjka napisał/a:
Pod Mozaiką się podpiszę, a dorzucę Lwy Al-Rassanu.


Ale "Lwy..." może w dalszej kolejności, bo Sarantyńska Mozaika stanowi apogeum twórczości Kaya, póki co. ;)
 
 
Asuryan 
Król Bogów

Posty: 3386
Skąd: Łódź
Wysłany: 2012-07-06, 11:31   

Lwy Al-Rassanu na pierwszym, Ostatnie promienie słońca na drugim, a Sarantyńska mozaika znajduje się dopiero na trzecim miejscu mojego rankingu tego pisarza. I w tej właśnie kolejności radziłbym Ci Sabetho po nie sięgnąć.
_________________
"Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
 
 
Jachu 
princeps senatus


Posty: 3200
Skąd: Dom-na-Drzewie
Wysłany: 2012-08-21, 10:13   

W dniu wczorajszym, późnym wieczorem, zakończyłem przygodę z "Tiganą". Od razu uprzedzam, że wcale nie ukończyłem książki, a po prostu ją odstawiłem z powodów, które sprawiały, że czytanie tej książki było swoistą drogą przez mękę. Początek był strasznie nużący, ale powtarzałem sobie, że to z całą pewnością nieco przydługawy wstęp i autor potrzebuje czasu, aby się rozkręcić i aby akcja nabrała tempa. W tym przeświadczeniu utwierdzały mnie recenzje "Tigany" jakie przejrzałem w Internecie, które jasno dawały do zrozumienia, iż początek jest ciężki i potrzebny jest czas, aby akcja się rozkręciła. Niestety, wraz z przewracaniem kolejnych stronic, ogarniały mnie coraz większe wątpliwości, czy ten moment "przebudzenia się fabuły" w ogóle kiedykolwiek nadejdzie. Ostatecznie poległem na 251 stronie z natrętnie powracającą myślą, że zmarnowałem masę czasu który mogłem wykorzystać na jakąkolwiek inną książkę. Styl Kay'a jest nużący, snuje historię, która zdaje się nie mieć końca, wiele, wiele słów, bez których książka spokojnie mogłaby się obyć... i lepiej by to dla niej wyszło. Autor zamieszcza całe opisy wielu przemyśleń bohaterów i zdarzeń, które są całkowicie zbędne. Wszystko to niewątpliwie wpływa na znużenie czytelnika. Do tego fabuła zamiast iść do przodu, krąży do znużenia opisując jak to byli mieszkańcy cierpią potworne i niewypowiedziane katusze po utracie swojej ojczyzny... Czystą kpiną jest nazywanie jej świetną powieścią, problemy z którymi stykają się bohaterowie są infantylne, a same postacie sztuczne i teatralne. Pod pozorem wzniosłej i patetycznej opowieści kryje się zwyczajnie banalna, odtwórcza historyjka, której bez skrupułów mogę zarzucić brak zarówno pomysłu, jak i jakiegokolwiek błysku czy choćby czegoś, co pozwoliłoby wyróżnić tę powieść w gronie setek podobnych książek. Powieść faktycznie pozbawiona jest głębszej treści, za to pełna wyświechtanych motywów nieudolnie połączonych, bez ładu i składu. Szkoda, bo liczyłem na coś więcej, zdecydowanie więcej. Na półce czekają jeszcze "Lwy Al-Rassanu", ale nie wiem czy mam ochotę po nie sięgać.
_________________
Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz //orc [Stary Ork]

Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje //utrivv [utrivv]

"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
 
 
Sędzia

Posty: 491
Wysłany: 2012-08-21, 11:14   

Jachu napisał/a:
snip


Tiganę czytałem i uważam ją za dobrą książkę, choć bez przesady.

Ale jeśli chodzi o nużący początek, to co jak co, ale fan Tada Williamsa (i jego trylogii Pamięć, Smutek, Cierń) powinien być na to uodporniony. Swojego czasu znałem bardzo wiele osób, które od Tada Williamsa się odbiły właśnie z uwagi na męki z początkiem :P
 
 
Jachu 
princeps senatus


Posty: 3200
Skąd: Dom-na-Drzewie
Wysłany: 2012-08-21, 11:41   

Sędzia napisał/a:
Tiganę czytałem i uważam ją za dobrą książkę, choć bez przesady.
A kiedy ją czytałeś? Może dawno, dawno temu, kiedy twoje oczekiwania w stosunku do lektury było o wiele mniejsze niż dzisiaj?

Sędzia napisał/a:
Ale jeśli chodzi o nużący początek, to co jak co, ale fan Tada Williamsa (i jego trylogii Pamięć, Smutek, Cierń) powinien być na to uodporniony. Swojego czasu znałem bardzo wiele osób, które od Tada Williamsa się odbiły właśnie z uwagi na męki z początkiem :P
Myślę, że porównanie blisko połowy całej "Tigany" z ledwie połową pierwszego tomu długiej trylogii jest zdecydowanie nie na miejscu, a następnie bezproblemowo można je uznać za nietrafione i wyrzucić do kosza. Poza tym, Tad Williams nie pisze tak, jakby było to połączenie relacji przepisanej żywcem z książki stricte historycznej z wynaturzeniami babci siedzącej przy kominku i opowiadającej swoim wnukom wydarzenia zasłyszane gdzieś podczas swojego życia, trzymając jednocześnie kubek nalewki śliwkowej w zgrabiałych dłoniach. Taki fragment umieszczam niżej:

Kay w Tiganie napisał/a:
Jesienią i zimą, po wykryciu spisku Sandrenich, przez Wschodnią Dłoń przetoczyła się niepokojąca fala pożałowania godnych incydentów. Żaden z nich nie miał wielkiego znaczenia, lecz zebrane razem do tego stopnia zirytowały i zaniepokoiły Alberico z Barbadioru, że pozostający u niego w służbie adiutanci i posłańcy zaczęli odczuwać fizyczne zagrożenie, jeśli ich obowiązki wymagały bezpośredniego kontaktu z tyranem.

Jak na człowieka znanego z opanowania i spokoju - nawet w Barbadiorze, gdzie był jedynie głową niezbyt wpływowej arystokratycznej rodziny - Alberico przez całą zimę zdumiewał wszystkich swoją wybuchowością.

Jak zgodnie sądzili adiutanci, wszystko zaczęło się od tego, że kiedy przyszli do lochu po tego zdrajcę Tomasso, żeby zaprowadzić go do katów, znaleźli jego martwe ciało. Czekający w sali tortur Alberico wpadł w straszliwą wściekłość. Wszyscy strażnicy - wystawiła ich Trzecia Drużyna pod wodzą Sifervala - zostali natychmiast straceni, łącznie z nowym dowódcą straży. Jego poprzednik popełnił samobójstwo poprzedniej nocy. Sam Siferval został wezwany z Certando do Astibaru na rozmowę ze swym pracodawcą, po której cały się trząsł jeszcze przez kilka godzin.

Wydawało się, że furia Alberico graniczy z szaleństwem. Adiutanci doszli do wniosku, że cokolwiek zaszło w lesie, musiało to nim głęboko wstrząsnąć. Z całą pewnością źle wyglądał: coś dziwnego stało się z jego okiem, a i chodził jakoś inaczej. Potem zaś, w ciągu następnych dni i tygodni, kiedy miejscowi informatorzy każdej z trzech drużyn zaczęli przysyłać sprawozdania, stało się jasne, że mieszkańcy Astibar po prostu nie wierzyli - lub postanowili nie wierzyć - żeby w lesie coś się wydarzyło, że w ogóle istniał jakiś spisek Sandrenich.

Na pewno nie z udziałem panów Scalvai i Nieyole, a już z całą pewnością nie pod przewodnictwem Tomasso bar Sandre. Donosy głosiły, że ludzie wypowiadają takie cyniczne uwagi w całym mieście. Zbyt wiele osób znało potężną nienawiść dzielącą owe trzy rody. Zbyt wielu ludzi słyszało opowieści o średnim synu Sandre, rzekomym przywódcy rzekomego spisku. Mógł porwać chłopca ze świątyni Moriany, mówiono w Astibarze, ale knowania przeciwko tyranowi? Z Nievole i Scalvaią?

Nie, miasto jest po prostu zbyt wyrafinowane, żeby dać się nabrać na coś takiego. Każdy, kto miał choćby najmniejsze pojęcie o geografii i gospodarce, widział, o co tu naprawdę chodzi. Zmyślając "zagrożenie" ze strony trzech z pięciu największych posiadaczy ziemskich w distradzie, Alberico po prostu tworzył zgrabny pretekst dla zagarnięcia ich posiadłości.

Oczywiście to czysty przypadek, że ziemie Sandrenich leżą w środku prowincji, gospodarstwa Nieyolenich na południowym wschodzie wzdłuż granicy z Ferraut, a winnice Scalvai znajdują się w najżyźniejszym pasie na północy, gdzie uprawia się najlepsze winogrona na błękitne wino. Niezwykle wygodny spisek, jak zgodnie twierdzono we wszystkich gospodach i khavenach.

No i wszyscy spiskowcy zginęli w ciągu jednej nocy. Jaki błyskawiczny wymiar kary! I jaka liczba dowodów zgromadzona przeciwko nim! Ogłoszono, że wśród Sandrenich był informator. Już nie żył. Oczywiście. Powiedziano, że spiskiem kierował Tomasso bar Sandre. On też, na nieszczęście, był martwy.


Toż to potworek nie oddziaływający w ogóle na wyobraźnię. Suche, nudne, czerstwe i kompletnie nie do przełknięcia.
_________________
Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz //orc [Stary Ork]

Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje //utrivv [utrivv]

"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
  
 
 
Misiel


Posty: 483
Wysłany: 2012-08-21, 11:42   

Mnie sie Tigana w miare podobala (z 7 lat temu), ale faktycznie wiekszosc zarzutow, ktore wobec niej czynisz znajduje swoje potwierdzenie w tresci ksiazki ;) . Niemniej jednak Lwy Al-Raasanu polecam, bo to wyraznie lepsza i dynamiczniejsza ksiazka od Tigany. Aczkolwiek prawde mowiac to wszystkie pseudo-historyczne ksiazki Kaya sa do siebie bardzo podobne (nie wiem jak inne, bo nie czytalem) i opieraja sie na tych samych motywach okrutnych zdrad, niewyobrazalnie honorowych bohaterow, bla bla. Prawde mowiac to ja tez nie skonczylem chociazby Piesni dla Arbonne - dobra byla, ale nie chcialo mi sie 5 raz czytac tej samej ksiazki.
 
 
Sędzia

Posty: 491
Wysłany: 2012-08-21, 12:01   

Jachu napisał/a:
A kiedy ją czytałeś? Może dawno, dawno temu, kiedy twoje oczekiwania w stosunku do lektury było o wiele mniejsze niż dzisiaj?

Myślę, że porównanie blisko połowy całej "Tigany" z ledwie połową pierwszego tomu długiej trylogii jest zdecydowanie nie na miejscu, a następnie bezproblemowo można je uznać za nietrafione i wyrzucić do kosza. Poza tym, Tad Williams nie pisze tak, jakby było to połączenie relacji przepisanej żywcem z książki stricte historycznej z wynaturzeniami babci siedzącej przy kominku i opowiadającej swoim wnukom wydarzenia zasłyszane gdzieś podczas swojego życia, trzymając jednocześnie kubek nalewki śliwkowej w zgrabiałych dłoniach.


Czytałem dawno, to fakt, pewnie teraz oceniałbym ją surowiej, ale to także dotyczy Tada Williamsa, gdybym go przeczytał teraz po raz pierwszy.

Natomiast nie chodziło mi o porównywanie obu książek, lecz o sam fakt, że u Williamsa początek też jest nudny (a i u Tolkiena nie jest to wartka akcja), więc i Kayowi można wybaczyć, o ile się książka po jej przeczytaniu podoba. Mnie się podobała, nie znużyła mnie, za to o ile dobrze pamiętam, pewne jej wątki nie budziły mojego entuzjazmu.

Ale czytałem dużo gorszych książek, i w sumie uważam Tiganę za książkę dobrą.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2012-08-21, 12:04   

Panie Jachu, weź się Pan za Sarantyńską Mozaikę i nie marudź. Jeśli coś Cię interesuje, pytaj "na bieżąco", a nie czerpiesz z "wykopalisk". :-P
Patrząc na "Tiganę" z perspektywy czasu i doświadczeń, rzeczywiście, nie jest pozbawiona irytujących wad i dłużyzn. Dzisiaj dałbym jej max 6/10.
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fahrenheit 451


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 14