Swego czasu nawet Dukaj pisał, że Wędrowycz jest, obok Wiedźmina, najbardziej wyrazistym bohaterem literackim polskiej fantastyki
Tylko, że chyba było to jak dobrze pamiętam, gdy innych bohaterów polska fantastyka nie znała, tzn. gdy nikt nie pojawiał się ponownie. Było to przy okazji recenzowania zbioru "Robimy rewolucję", czy dobrze pamiętam? Nie było wtedy cykli Kresa, Brzezińskiej i wielu wielu innych, które teraz sterczą na półkach księgarń obok książek Pilipiuka.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Kres to początek lat 90, Brzezińska z pierwszym tomem Twardokęska to 1999 rok, antologia o której piszesz to 2000. Byli w tym czasie, byli też i inni.
Można sobie nazywać to literackim guanem, ale pierwszy tom opowiadań o Jakubie W. to mimo wszystko rzecz istotna, może nie należy to najlepszych książek, ale istotnych dla gatunku już tak. Właśnie ze względu na postać, którą Pilipiukowi udało się świetnie wykreować.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Kres to początek lat 90, Brzezińska z pierwszym tomem Twardokęska to 1999 rok, antologia o której piszesz to 2000. Byli w tym czasie, byli też i inni.
A kto u Kresa pojawił się ponownie? A Brzezińska miała jeden tom Twardokęska. Tymczasem Wędrowycz już był bohaterem kilku opowiadań. A innych powracających bohaterów raczej nie widzę. Może jeszcze Xameleon Dębskiego wówczas był. I koniec. W gołe w kwestii cykli i powracania bohaterów to nasza fantastyka nie szaleje.
Ale to i tak bez znaczenia. Kto chce się zachwycać starym wiejskim menelem spod płotu byłego pegeeru ma do tego prawo. Ja wolę jak już Pilipiuka w "Kuzynkach" i antologii z krokami w tytule.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Dla ścisłości Żmijowa harfa ukazała się rok później. Czyli połowa cyklu. A w Kronikach Jakuba W... wcześniej opublikowanych było siedem na piętnaście tekstów. Siedem krótkich tekstów, przy dwóch potężnych, ceglastych powieściach Brzezińskiej. A Babunia Jagódka? Też pojawiała się przecież pod koniec lat 90.
U Kresa mieliśmy Serce gór i Prawo sępów, z których później wyłoniły się Grombelardzka legenda i Północna granica, a dochodzi do tego Król bezmiarów, to wszystko przed rokiem 2000.
Arivald Piekary to też fajna postać.
Ale imo to nie chodzi o to, że Jakub to taki odpowiednik raka na bezrybiu, a niezły pomysł, który później został zepsuty przez kolejne części, szczególnie ostatnie.
_________________ "Czytam, bo inaczej kurczy mi się dusza"
— Wit Szostak Bistro Californium
Uważam. Po pierwszym tomie, rzekłbym. Jeden tomik byłby akuratny, jako swego rodzaju ciekawostka zoologiczna
Podzielam to zdanie.
Maeg napisał/a:
Można sobie nazywać to literackim guanem, ale pierwszy tom opowiadań o Jakubie W. to mimo wszystko rzecz istotna, może nie należy to najlepszych książek, ale istotnych dla gatunku już tak. Właśnie ze względu na postać, którą Pilipiukowi udało się świetnie wykreować.
W pewnym sensie się zgadzam, ale nie z ostatnim zdaniem. Pilipiuk zwyczajnie wstrzelił się z tą postacią w masowego odbiorcę. Wędrowycz w pewnym sensie może uchodzić za popkulturową ikonę "fajności".
Tomasz napisał/a:
Nie było wtedy cykli Kresa, Brzezińskiej i wielu wielu innych
A czy w wyżej wymienionych jest jakaś konkretna, wyrazista postać pierwszego planu? Postać medialna? Taki, znany ztego, że jest znany, literacki celebryta? Postać, którą można opisać za pomocą innego kodu semiotycznego? Bo na przykład Wędrowycza jestem w stanie sobie wyobrazić jako bohatera gry komputerowej, na przykład w konwecji antycznej przygodówki Goblins.
Maeg napisał/a:
Arivald Piekary to też fajna postać.
Którą zresztą przeniesiono na ekrany monitorów, ale i tak mało kto o niej słyszał
Tomasz napisał/a:
A kto u Kresa pojawił się ponownie? A Brzezińska miała jeden tom Twardokęska. Tymczasem Wędrowycz już był bohaterem kilku opowiadań. A innych powracających bohaterów raczej nie widzę. Może jeszcze Xameleon Dębskiego wówczas był. I koniec.
Z tego co Andrzej pisał (skarżył się, właściwie) na forum SFFiH, to sam z chęcią dawno by się pożegnał z postacią bimbrownika-egzorcysty i poświęcił innym tekstom, np. opowiadaniom bez-jakubowym. Tyle że czytelnicy wolą spłacać mu kredyt na dom, czytając kolejne tomy Wędrowycza, a nie kolejne Kroki. No to pisze te Wędrowycze. Jak ma dość samozaparcia, by dalej opowiadać o Jakubie nie tnąc sobie przy tym żył szarym mydłem, a ludzie nadal będą to kupować na kilogramy, to tylko pogratulować sukcesu. Sam bym tak chciał, gdybym umiał.
Może dlatego, że postać Jakuba jest "nasza", swojska i przaśna do bólu zębów? Bez napinki i "mangowości", cechującej np. Skrzydlatych Kossakowskiej? Coś, co mi się podobało-Jakub nie musiał niczego nikomu udowadniać. Nie chodził w szatach Arcymaga, nie miał całej tej otoczki a la D&D. Szkoda, że w kolejnych tomach to stopniowo zanikało. Pojawiła się wiedźma i prawdziwy arcymag, te wszystkie elementy, które znamy z "Magii i miecza". Takie w każdym razie odnoszę wrażenie. Monika na przykład zaplusowała tym, że jest pseudowampirem. I chyba tylko to ratuje postać "cielaczka", poza ssawką typowego do bólu zębów. Taka mangowa twardzielka.
No właśnie - ja tam Jakuba lubię, bo jest profesjonalistą, ma wewnętrzny luzik i daje radę
Jest wyjątkowy. Wolę, zaprawdę powiadam Wam, aby Pilipiukowi Wędrowycz spłacał kredyt niż te jelenie oczy żenujące
A mnie, powiem szczerze proza Pilipiuka nigdy nie podeszła. Pamiętam jakieś pierwsze albo jedno z pierwszych opowiadań o Wędrowyczu, które przeczytałam na łamach któregoś z fantastycznych czasopism. Lekko rozbawiło, lekko zaciekawiło, ale byłem przekonany, że to jednorazówka, a dziad-bimbrownik to gwiazda jednego opowiadania. Ale myliłem się. Wpadła mi w ręce bodaj piąta ( ! ) książka z cyklu o wioskowym egzorcyście - "Wieszać każdy może". Humor bez zmian (który do mnie niestety jakoś specjalnie nie przemawia), mało odkrywcze historyjki, wtórność, nudą wieje. Ja rozumiem ochotę na napisanie fantastyki z przymrużeniem oka, fantastyki swojskiej, wiejsko-polskiej, z bimbrem (koniecznie) i smrodkiem obornika. Ale aż pięć takich książek ?!
Chcąc sprawdzić jak sprawuje się Pilipiuk w prozie innej niż komedia fantastyczna, sięgnąłem po "Drogę do Nidaros" pierwszy tom cyklu "Oko jelenia". I niestety. Ja wiem, że będę w mniejszości i pewnie usłyszę, że się nie znam i nie mam gustu, albo mam zły gust, ale w pisaninie Pilipiuka jest jak dla mnie zbyt dużo prostoty, banalności, infantylności nawet, a za mało odkrywczości, pomysłu, oryginalności. kompletnie mnie ta powieść nie wciągnęła, nie zaciekawiła i raczej kolejnych tomów nie przeczytam. Jak zawsze chwalę, polecam i lubię polską fantastykę ( swoich trzeba wspierać ) tak opowieści Andrzeja Pilipiuka zwyczajnie mi się nie podobają.
Podobno Pilipiuk pisuje pod pseudonimem kontynuacje przygód Pana Samochodzika. Mam tak wielki sentyment do tej serii i naprawdę miłe wspomnienia związane z "polskim Indianą Jonesem", oczywiście mówię o powieściach napisanych przez Nienackiego, że chyba sięgnę do jednej z takich kontynuacji. Nie licząc jednak na wiele ( bo wiadomo jak to bywa z sequelami).
Pamiętam jakieś pierwsze albo jedno z pierwszych opowiadań o Wędrowyczu, które przeczytałam na łamach któregoś z fantastycznych czasopism.
Pierszych kilka Wędrowyczów poszło w Fenixach
Max Werner napisał/a:
Ja wiem, że będę w mniejszości i pewnie usłyszę, że się nie znam i nie mam gustu, albo mam zły gust, ale w pisaninie Pilipiuka jest jak dla mnie zbyt dużo prostoty, banalności, infantylności nawet, a za mało odkrywczości, pomysłu, oryginalności.
Masz chłopie rację, to jest masówka produkowana w tempie książka/4miesiące. Pilipiuk musi chałupę spłacać
Ja rozumiem ochotę na napisanie fantastyki z przymrużeniem oka, fantastyki swojskiej, wiejsko-polskiej, z bimbrem (koniecznie) i smrodkiem obornika. Ale aż pięć takich książek ?!
Pal sześć ochotę na pisanie, jest ochota na czytanie i kupowanie. Najwyraźniej.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Chcąc sprawdzić jak sprawuje się Pilipiuk w prozie innej niż komedia fantastyczna, sięgnąłem po "Drogę do Nidaros" pierwszy tom cyklu "Oko jelenia". I niestety. Ja wiem, że będę w mniejszości i pewnie usłyszę, że się nie znam i nie mam gustu, albo mam zły gust, ale w pisaninie Pilipiuka jest jak dla mnie zbyt dużo prostoty, banalności, infantylności nawet, a za mało odkrywczości, pomysłu, oryginalności. kompletnie mnie ta powieść nie wciągnęła, nie zaciekawiła i raczej kolejnych tomów nie przeczytam. Jak zawsze chwalę, polecam i lubię polską fantastykę ( swoich trzeba wspierać ) tak opowieści Andrzeja Pilipiuka zwyczajnie mi się nie podobają.
Podobno Pilipiuk pisuje pod pseudonimem kontynuacje przygód Pana Samochodzika. Mam tak wielki sentyment do tej serii i naprawdę miłe wspomnienia związane z "polskim Indianą Jonesem", oczywiście mówię o powieściach napisanych przez Nienackiego, że chyba sięgnę do jednej z takich kontynuacji. Nie licząc jednak na wiele ( bo wiadomo jak to bywa z sequelami).
Max - nie wiem, czy na tym forum jest ktoś, komu"podeszła" "Droga do Nidaros". Na przykład dla mnie to gniot totalny. Na tym tle Bimbrownik się wybija znacząco Lubię go, bo jest inny, oryginalny i skuteczny. Lubię go bardziej niż Spawna, bo nie ma takich rozterek egzystencjalnych, za to z poplecznikami "dołu" załatwia się szybko i efektywnie
Max - nie wiem, czy na tym forum jest ktoś, komu"podeszła" "Droga do Nidaros"
Cóż, ja jestem w stanie czytać to bez zgrzytania zębów
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Max - nie wiem, czy na tym forum jest ktoś, komu"podeszła" "Droga do Nidaros"
Cóż, ja jestem w stanie czytać to bez zgrzytania zębów
No bo da się to czytać, napisane sprawnie, prostym językiem ale w miarę sprawnie, tylko, że to nie ciekawa całkiem opowieść. Oczywiście mówię o tomie 1, jak dalej nie wiem, ale raczej sie nie dowiem
dla mnie początek był obiecujący, ale wymiekłam, gdy okazało się, że tę nieszczęsną szlachciankę będa gwałcić przez całą książkę. No, super pomysł po prostu
Więc - choć może z innych przyczyn niż Max - nie dowiem się, co było w kolejnych tomach.
Nigdy nie mogłam przekonać się do twórczości Pilipiuka - kiedyś czytałam jakieś opowiadanie o Wędrowiczu i kompletnie mnie odrzuciło. W wakacje przesłuchałam jednak w formie audiobooka pierwszy tom przygód bimbrownika i całkiem mi się spodobał. Nie jest to literatura najwyższych lotów, ale do posłuchania, tudzież poczytania w autobusie nadaje się doskonale.
Dzisiaj skończyłam czytać "Wampir z M-3". Nie przepadam za wampirami, ale całe szczęście, nie jest to typowe romansidło. Podobały mi się niektóre odnośniki do "zmierzchu", mugoli itd., chociaż zakończenie książki jest dość nieciekawe, przy ostatnich stronach miałam wrażenie, że autorowi wyczerpały się pomysły i chce już po prostu skończyć.
Przepraszam za OT, ale muszę o to spytać...
Naprawdę według Ciebie książka wampirystyczna musi być "romansidlem"? Chyba, że źle Cię zrozumiałam? Jeśli tak-przepraszam.
Nie musi, nie musi taka kniga być romansem, choć oczywiście wampiry w literaturze zyskały seksualna aurę, wręcz nutkę perwersji. Przykłady innych podejść to "Znieczulenie miejscowe" Kornagi, "Wampir z przypadku" Basztowej, "Nocny Obserwator", "Gotique", "Słodka jak krew"... Nie są Wam też obce wątki wampirystyczne u Sapkowskiego czy w powieściach raczej sensacyjnych, niż romantycznych.
Koniec OT.
[edit]
Max napisał/a:
"Wieszać każdy może". Humor bez zmian (który do mnie niestety jakoś specjalnie nie przemawia), mało odkrywcze historyjki, wtórność, nudą wieje. Ja rozumiem ochotę na napisanie fantastyki z przymrużeniem oka, fantastyki swojskiej, wiejsko-polskiej, z bimbrem (koniecznie) i smrodkiem obornika. Ale aż pięć takich książek ?!
Tru, tru, tru. W "Rzeźniku drzew" widać to jeszcze wyraźniej...
Nie musi być dla mnie romansidłem, a niestety większość nowych książek o wampirach bazuje głownie na nieszczęśliwej miłości człowieka i wampira itd.
Z tym książek, o których wspominasz o wampirach, kojarzę tylko "Wampira z przypadku" i "Słodka jak krew". spodobał mi się opis "Znieczulenia miejscowe" i postaram się przeczytać go w najbliższym czasie;]
A żeby nie był to kompletny offtopic - wiadomo coś na temat tego, czy "Wampir z M-3" to oddzielna książka, czy Pipipiuk planuje wydać kolejne tytuł z tymi bohaterami?
A żeby nie był to kompletny offtopic - wiadomo coś na temat tego, czy "Wampir z M-3" to oddzielna książka, czy Pipipiuk planuje wydać kolejne tytuł z tymi bohaterami?
ponoć na tyle się dobrze sprzedało, że planuje. Póki co czeka nas komikso-książka "Zabij dziada", ostatni tom "Oka jelenia" i zbiór opowiadań niejakubowych. Potem może wrócą wampiry.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
ale wymiekłam, gdy okazało się, że tę nieszczęsną szlachciankę będa gwałcić przez całą książkę.
to może jednak przeczytam
Fidel jak zwykle trafia w sedno.
Ze swej strony powiem tak, czytałem Operację Dzień Wskrzeszenia i Oko Jelenia: Droga do Nirdaros. I oczywiście Wędrowycze. Wszystko lekkie i przyjemne, ale tylko do Wędrowycza bym wrócił
Za najlepsze, co dotąd napisał, uważam Czarownika Iwanowa. Lekkie, zwięzłe, a opowiadanie Kocioł... cóż, śmiałem się bardzo, bardzo długo.
Skończyłem trzy pierwsze tomy Oka Jelenia, które wpadły mi przypadkowo w ręce przez święta.
Dawno nie czytałem czegoś tak słabego, żałosnego, płytkiego i mógłbym jeszcze długo wymieniać.
Czytałem, bo myślałem, że z tomu na tom będzie lepiej, ale nie - było jeszcze gorzej. Fabuła kompletnie nie wciąga - wymieszanie współczesności i z historią Hanzy, miało być chyba według autora czymś odkrywczym, ale przez brak talentu pisarskiego wyszło jak wyszło. Konstrukcja książki, która ciągnie czytelnika za rękę od jednego do drugiego wymuszonego zwrotu akcji to według mnie słaby zabieg, który pokazuje tylko brak finezji w konstruowaniu ciekawych historii. Dialogów mogło by w ogóle nie być, niż takie jakie są (chyba autor przepisywał je żywcem z jakiś filmów akcji bo są naprawdę króciutkie i w takim filmowym stylu).
Książki czyta się szybko, ale to raczej zasług Fabryki, która w celu zwiększenia objętości swoich książek ustawia niebotycznie wielkie marginesy i trzcionkę dla osób z problemami wzrokowymi, przez co tekstu na stronie jest tyle co kot napłakał.
Czytałem kiedyś zbiór opowiadań tego autora "2586 kroków" i było to o wiele lepsze czytadło. Jednak po tym co zaserwował mi Pan Pilipiuk w tej serii, jest on dla mnie pisarzem skończonym.
Patrzcież, wszyscy mówią, że Pilipiuk kiche pisze, a ludziska kupują jego książki i kupują, i kupują i ... ( autor powyższego postu kupił 1 tom - stwierdził, że kicha, więc kupił 2 i stwierdził, że kicha więc szybko kupił tom 3, by stwierdzić, że kicha ) Wtf z tym Pilipiukiem ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum