Czytałem dwie książki z cyklu o Wędrowyczu - nie pytajcie mnie które. Oprócz tego "Czerwoną gorączkę". Generalnie nie łapię jego poczucia humoru, może jak byłem młodszy, to mnie takie rzeczy bardziej bawiły, ale teraz to jest dla mnie poziom kabaretu Neonówka albo czegoś takiego.
A o "Czerwona Gorączka" była ładnie wydana . Tyle o Pilipiuku mogę powiedzieć.
Przedwczoraj skońzćzyłem Rze´xnika... i jestem bardzo pozytywnie rozczarowany. Bałem się, że będzie słaby jak Czerwona gorączka a tu proszę, taka niespodzianka. Dwa pierwsze opowiadania byłyby w sumie słabe gdyby nie nagła volta w ostatnim akapicie tytułowego Rzeźnika... . Świetna końcowka spotkania z doktorem Skórzewskim, też jakaś taka niezbyt Pilipiukowa. Do tego zabawny Połoz, nastrojowe op-ko o Teatrze Wielkim (kiedyś tam pracowałem przez miesiąc przy remoncie po pożarze) oraz mający coś w sobie Bunt szewców. Całość ładnie ze sobą współgra.
W "Czerwonej Gorączce" wkurzało mnie kompletnie nieprzemyślane wstawianie cyrylicy gdzie popadnie. Ludzie, jeśli zamiast "R" w co drugim wyrazie wstawiacie "Я" to to wcale nie wygląda fajnie. Ale jako taki zbiór mi się podobał.
Jak tylko skończę aktualnie czytaną książkę, ruszam po "Rzeźnika"
Osobiście przeczytałem tylko jedną jego książkę a mianowicie "Operacja Dzień Wskrzeszenia"
Perspektywa nuklearnej zagłady,po której to dzielny naród Polski ma przywrócić ład cofając się w czasie była nie powiem... bardzo ciekawa.Książkę polecił mi mój przyjaciel."Upolowałem" ją w dzielnicowej bibliotece i zabrałem się do lektury.
I przyznaje..Pilipiuk jest dobrym pisarzem.
_________________ I'm not Jesus,
I'll not forgive!
Taa... Pamiętam audycję w radiowej Trójce, w której za wszelką cenę udowadniano że między "Wiedźminem" a "Lodem" w Polsce nie istniała jakakolwiek fantastyka. Cóż, do Duakaja jestem ciut uprzedzony (głównie po "Cruxie" z antologii "PL+50"), więc wziąłem się i napisałem maila do prowadzących, wymieniając "Operację..." jako jeden z przykładów fantastyki z okresu pomiędzy tymi dwoma książkami. Odpisano mi, że z całym szacunkiem, ale dzieł Pilipiuka fantastyką z prawdziwego zdarzenia nazwać nie można.
Taa... Pamiętam audycję w radiowej Trójce, w której za wszelką cenę udowadniano że między "Wiedźminem" a "Lodem" w Polsce nie istniała jakakolwiek fantastyka. Cóż, do Duakaja jestem ciut uprzedzony (głównie po "Cruxie" z antologii "PL+50"), więc wziąłem się i napisałem maila do prowadzących, wymieniając "Operację..." jako jeden z przykładów fantastyki z okresu pomiędzy tymi dwoma książkami. Odpisano mi, że z całym szacunkiem, ale dzieł Pilipiuka fantastyką z prawdziwego zdarzenia nazwać nie można.
Uśmiałem się jak fretka
To zależy jaką przyjmujesz definicję fantastyki. Bo można uznać, że Pilipiuk pisze prozę przygodową w sztafażu fantastycznym jedynie. Ale to rozważania czysto teoretyczne i dla oceny Pilipiuka jako pisarza znaczenia nie mają. Ja za nim nie przepadam. Mogę raz na jakiś czas coś przeczytać z poczucia obowiązku zapoznania się z tym co tak wielu lubi. Ale jak dla mnie to on jednak jest bliżej bycia grafomanem niż świetnym autorem. Tzn. pomysły czasem ma, ale styl, język itd to słabiutkie.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Raczej z określeniem tego jako fantastyka nie mam problemu, ale nie jest to naprawno fantastyka najwyższych lotów. Pomiędzy Wiedźminem, a Lodem Dukaja wyszło tyle świetnych rzeczy, że naprawdę "Operacja..." nie jest specjalnie reprezentatywną powieścią. Czytałem to w tamtym roku i sześć - siedem lat temu pewnie bym był zachwycony
Oprócz "Operacji..." wymieniłem chociażby "Zapach Szkła" Ziemiańskiego, "Całą Kupę Wielkich Braci" Ziemkiewicza czy antologię "PL+50", więc spoko, nie ograniczałem się tylko do Pilipiuka.
Inna sprawa, w epickim starciu Sapkowskiego z Pilipiukiem staję po stronie tego drugiego... Wiedźmin mnie odrzucił, a po przeczytaniu w NF "Spanienkreuza" uznałem, że nie będę sobie szargał nerwów...
"Cała kupa..." to też nie jest dobry przykład, bo to jest raczej publicystyka ubrana w satyrę, chyba, że chodziło Ci o te starsze opowiadania przedrukowane w drugiej częsci ("Jawnogrzesznica" chyba była, ale nie pamiętam za dobrze).
Uriel napisał/a:
Inna sprawa, w epickim starciu Sapkowskiego z Pilipiukiem staję po stronie tego drugiego... Wiedźmin mnie odrzucił, a po przeczytaniu w NF "Spanienkreuza" uznałem, że nie będę sobie szargał nerwów...
Ale tu nie ma czego porównywać. Sapkowski to jest, jeżeli mogę się posłużyć piłkarską metaforą, ekstraklasa, a Pilipiuk to jest conajwyżej 3 liga (teraz 2, bo się coś pozmieniali od zeszłego sezonu). Oczywiście możesz lubić bardziej Pilipiuka, z tego co widzę Znicz Pruszków czy Kmita Zabierzów też mają kibiców
Sapkowski to jest, jeżeli mogę się posłużyć piłkarską metaforą, ekstraklasa, a Pilipiuk to jest conajwyżej 3 liga (teraz 2, bo się coś pozmieniali od zeszłego sezonu). Oczywiście możesz lubić bardziej Pilipiuka, z tego co widzę Znicz Pruszków czy Kmita Zabierzów też mają kibiców
Wspaniałe porównanie, oddaje idealnie rzeczywistość. Pozazdrościć celności. Popieram w całej rozciągłości.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
I co ja biedny mogę tu dodać? Wędrowycza nie lubię, bo to chałtura; dwa zbiory opowiadań są bardzo słabe, trylogia Kuzynek miała dobry początek ale rozmieniła się na drobne, a do tego wyskoczyły wątki wrzucone na siłę; jedynie jak na razie Oko Jelenia da się czytać bez bólu zębów.
Zaś prowokacja w nazwie tematu ssie
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Mleczaków chyba, jeśli wioskowy egzorcysta w zęby kole. Ale jak wiadomo bimber nie każdemu smakuje.
Kłów długich jak Twoje ramię, a ostrych niczym brzytwy.
Wioskowy egzorcysta to przykład postaci - mam ponad 80 na karku a jestem dziarski niczym młodzieniaszek- którymi autor zapełnia strony opowiadań. Co i rusz można na takowych się natknąć.
A cóż jest ciekawego w postaci, która jak się napije, to idzie i wszystko po drodze niszczy, na którą nie ma mocnych?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
No dobra. Kupiłem i zacząłem czytać nowego Wędrowycza. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron stwierdzam, że nie jest śmieszny tak jak poprzednie Wydaje mi się też, że autor odświeża pomysły innych swoich opowiadań. Zobaczymy co z tego wyjdzie dalej...
Przeczytałem i zrecenzowałem (wkrótce na Katedrze) - może i H.B nie jest aż tak odjazdowy jak "Hotel pod Łupieżcą", ale czyta się naprawdę dobrze, a parę scen pierwsza klasa.No i ta zemsta na "kanarach"
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Wieszać każdy może Andrzej Pilipiuk
Właściwie to pierwsze książkowe podejście do Wędrowcza – wcześniej zapoznałem się z kilkoma luźnymi opowiadaniami, w tym ze Skansenem, który i tu możemy spotkać. Ogólnie, krótkie opowiadania nie są złe; mają pomysł i są treściwe. Właściwie z książki wycięto niemalże wszystko, co wydłużało by czytanie, został sam ekstrakt Wędrowcza. Że to nie jest jednak czymś nadzwyczaj dobry, a choćby i przeciętnym widać – pewne sugestie są w miniaturkach, w tym wypadku opartej na kanwie ukraińskiego dowcipu, której morał jest następujący – jak Wędrowczy wypije, to szaleje. Natomiast w pełni widać łamiący się schemat w przypadku dłuższego utworu – powrót Lenina i wielka wyprawa do Egiptu pozbawione owej spowalniającej otoczki – opisów przyrody, przeżyć wewnętrznych bohaterów, rozbudowanych dialogów – przypominają w swej epickości wyprawę po piwo do monopolowego, gdzie największymi wrogami są menele przed sklepem, z którymi trzeba przejść obowiązkową pyskówkę i psie odchody na trawniku (bo nie idziemy okrężną drogą, tylko na skróty). Owszem, można o tym opowiadać prostymi słowami i krótko (poszedłem, wyzwałem, kupiłem i podczas powrotu o mało nie wywaliłem się), ale typ – poszli z A do B, załatwiając C i spotykając D, obdarty z całej otoczki i sprowadzony tylko do tego nie sprawdza się.
Kolejnym punktem in minus są bohaterowie, ekipa nie do zdarcia, wszystko potrafiąca (z wyjątkiem czytania, że niby wtórni analfabeci i idioci) niezależnie od wieku, która w każdej sytuacji coś wymyśli, a w stodołach ma poukrywane połowę arsenału z II Wojny Światowej.
Fabuły właściwie nie ma, opowiadania są na zasadzie pomysłu – coś się dzieje w otoczeniu Wędrowcza i autor o tym prostymi słowami opowiada, w dłuższej historii wspomniany już schemat.
Czyta się szybko, jeszcze szybciej zapomina. Poniżej przeciętnej wymagań Tixona w kategorii czytadła. 4/10
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Z opinią się w zasadzie zgadzam. W ogóle nie wiem czemu ludzie czytają Wędrowycza. Może to nowa fala uwielbienia miastowych Polaków dla wsi polskiej, umorusanej w gnoju, zapijaczonej, bezrobotnej, nie umiejącej czytać i śmierdzącej na kilometr? Koszmar.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Bo dzieło jak i jego bohater jest mało wymagające. Osobiście uważam, że nie jest to utwór najwyższych lotów, ale czasem potrzebuję odskoczni od książek wymagających. Aha, jeszcze jedno, odpowiada mi to przaśne poczucie humoru.
Przy Wędrowyczach zawsze dobrze się bawię, czasu nie tracę. To jest określona marka w naszej fantastyce.
Bo dzieło jak i jego bohater jest mało wymagające. Osobiście uważam, że nie jest to utwór najwyższych lotów, ale czasem potrzebuję odskoczni od książek wymagających
Mogę prosić o Twoje ujęcie książki wymagającej? Tzn. czego od niej wymagasz - by była dobrze napisana, poruszała ważne tematy, zawierała nieszablonowy pomysł ?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Bo jest prosty i rozrywkowy, jak 'Gwiazdy tańczą na lodzie' albo inny program który ma dużą oglądalność, nie oglądam TV to się nie orientuję
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Mogę prosić o Twoje ujęcie książki wymagającej? Tzn. czego od niej wymagasz - by była dobrze napisana, poruszała ważne tematy, zawierała nieszablonowy pomysł?
Ale biadolisz
Nie możesz zwyczajnie przyjąć do wiadomości, że można czytać książki dla czystej rozrywki? Czy czytanie czegoś co jest strasznie mało wymagające ale za to świetnie pomaga dobudzić się człowiekowi, który wstał do pracy o 05.15 i właśnie jedzie do pracy?
A co Twoich pytań to: nie ma uniwersalnej odpowiedzi Książka wymagająca jest wielowymiarowa. Znam osoby, które i przy Wędrowyczu nieźle się na pocą
Jeśli dla kogoś stanowi rozrywkę, rodzi się pytanie: co świadczy to o jego guście?
Czy Ty czasem nie przesadzasz? Czy uważasz, że jak ktoś czyta Pilipiuka to nie zagląda do Dukaja, Kinga czy też pisarzy Uczty Wyobraźni?
I wydaje mi się, że nie jest to kwestia gustu. Bo nie określany "gustów" czytelnika na podstawie jednego autora, jednej książki. Jest to zagadnienie bardziej złożone
Czy Ty czasem nie przesadzasz? Czy uważasz, że jak ktoś czyta Pilipiuka to nie zagląda do Dukaja, Kinga czy też pisarzy Uczty Wyobraźni?
I wydaje mi się, że nie jest to kwestia gustu. Bo nie określany "gustów" czytelnika na podstawie jednego autora, jednej książki. Jest to zagadnienie bardziej złożone
Nie ja tu przesadzam. Zadałem tylko proste pytanie, a Ty wyciągnąłeś na tej kruchej i chybotliwej podstawie zbyt daleko idący wniosek.
Nie ja tu przesadzam. Zadałem tylko proste pytanie, a Ty wyciągnąłeś na tej kruchej i chybotliwej podstawie zbyt daleko idący wniosek.
No cóż mogę powiedzieć na swoją obronę... Wstałem wcześnie rano, musiałem przygotować obiad, kawę dopiero niedawno wypiłem i musiałem się na kimś wyżyć
Na przykład że gust jest młody, bo ma 16 lat (przykład mojego siostrzeńca, który przy Wędrowyczu rechocze, ale pamiętam że kiedyś do czytania go trzeba było zmuszać, a dzięki Pilipiukowi czyta sam. Mam nadzieję że kiedyś sięgnie po coś mniej... prostego )
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Na przykład że gust jest młody, bo ma 16 lat (przykład mojego siostrzeńca, który przy Wędrowyczu rechocze, ale pamiętam że kiedyś do czytania go trzeba było zmuszać, a dzięki Pilipiukowi czyta sam. Mam nadzieję że kiedyś sięgnie po coś mniej... prostego )
To złudzenie. Inaczej wszyscy czytaliby już Prousta. Mioże jednostki się rozwiną, reszta pozostanie przy fast foodzie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
No cóż mogę powiedzieć na swoją obronę... Wstałem wcześnie rano, musiałem przygotować obiad, kawę dopiero niedawno wypiłem i musiałem się na kimś wyżyć
No cóż mogę napisać na twoje potępienie... Nie dość, że się wyżywasz na niewinnym, to jeszcze jakieś pseudousprawiedliwienia wypisujesz, zamiast posypać sobie popiołem... głowę, przywdziać wór pokutny i udać się na kolanach Olimp aby błagać o miłosierdzie bożka ASX-a.
Romulusie -> Bez przesadyzmu, please. Gdzie Proust, a gdzie fantastyka... A tak przy okazji... Hamilton to też fast food.
Martva -> Lepiej, gdy nadzieja umrze od razu, niż się później z nią męczyć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum