FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
"Fantastyczne" czasopisma
Autor Wiadomość
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2007-11-02, 18:25   "Fantastyczne" czasopisma

Papierowe gazety są coraz mocniej wypierane z rynku przez internet. Szczególnie jest to widoczne na naszym poletku. O wiele więcej serwisów istnieje w Sieci niz czasopism na rynku. Ja wiele lat temu zacząłem przygodę z "Fenixem". Pierwszy numer kupiłem na jakiejś wycieczce, bo mi się nudziło, potem zaintrygowało mnie opowiadanie Mastertona, w końcu wykupiłem prenumeratę aż do ostatniego numeru. Zresztą koniec mojej ostatniej prenumeraty pokrył się z zamknięciem pisma i czasami zastanawiam się czy to nie z mojej winy byo bo zapomniałem opłacić kolejny rocznik :oops:
IMO"Fenix" był the best - do dnia dzisiejszego mam prawie cały komplet :P O ile za "Nową Fantastyką" nigdy nie przepadałem (kupowałem okazyjnie 1-2 numery na rok) to tak jak wspomniałem wyżej "Fenix-a " miałem zaprenumerowanego i z utęsknieniem czekałem na każdy nowy numer. Bądź co bądź to on wylansował Pilipiuka (J. Wędrowycz, ale i opowieści z Czarnobyla), Nowosada (miejskie opowieści grozy), Piekarę (Arivald) czy Kresa (min. Egaheer). Świetne były felietony Pauliny Braiter (Tygrys Szablozębny), wieści "Z Ansibla" czy opiniotwórczy dla mnie "Bazar".
Z nowszych rzeczy podobał mi się "Fantasy" J. Piekary a szczególnie większe artykuły o poszczególnych autorach (Gaiman, Pratchett), nurtach w kinie i literaturze (gore) czy seriach (Obcy, Terminator). Minusem była cena - szczególnie za 2 ostatnie numery (wliczając w to "Fantasmę") Podoba mi się także odprysk "NF" - "Czas fantastyki" - sporo ciekawych artykułów dla bardziej wyrobionego czytelnika. Aktualnie jestem wiernym czytelnikiem SFFiH - głównie za sprawą recek w Katedrze. Poziom pisma jest różny - raz lepszy, raz gorszy. Widać, ze mamy sporo młodych autrów, którzy chcą i umieją pisać. Co ciekawe wiele opowiadań to czyste s-f, o co w Polsce trudno. Widać też, ze twórcy szybko wsiąkają w stworzony przez siebie świat i piszą cykle opowiadań. Mój ulubiony opowiada o załodze ORP Dzik i jej fantastycznych przygodach. Ciekawy jest też cykl "Pies i Klecha", w którym milicjant w ramię w ramię z księdzem walczą z siłami nieczystymi w okresie PRL-u.
Dla mnie czasopisma w erze internetu powinny koncentrować się na publicystyce i opowiadaniach bo z aktualnymi njusami nie wygrają. A jakie jest wasze zdanie. Czytacie coś w ogóle ?
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

  
 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 19:08   

Teraz już nie ale św. pamięci Fantastykę to mam prawie całą (- jeden numer) Nowa F mi nie podeszła podobnie Fenix
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2007-11-02, 19:15   

Tigana napisał/a:
Aktualnie jestem wiernym czytelnikiem SFFiH

No więc jest nas już dwóch XD
Tigana napisał/a:
Mój ulubiony opowiada o załodze ORP Dzik i jej fantastycznych przygodach.

O wiecznie zachlanej, lub skacowanej załodze ORP dzik, którym zdarzają się przygody nie z tego świata, ale są zbyt nachlani żeby zdać sobie z nich sprawę :DDD

Ogólnie uważam że takie pisma powinny zostać, bo są łatwo dostępne, miło napisane, zwierają opowiadania, publicystykę - a jak ktoś nie chce chodzić do kiosku to zawsze pozostaje prenumerata, prawda ? Internet nie wyprze papierowych pism, bo mają one za dużo stylu :))
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2007-11-04, 01:16   

Daniem głównym październikowego numeru SFFiH jest opowiadanie Sebastiana Uznańskiego „Księga, która wyjada oczy”. Zajmująca ponad 2/3 objętości pisma opowieść jest hybrydą gatunkową łączącą elementy fantasy i science-fictione. Pod względem fabuły przypomina ona „Grę Endera” Orsona Scotta Carda, ale i cykl o Harrym Potterze Joanne K. Rowling. Dlaczego? Akcja „Księgi...” osadzona jest bowiem wśród planet kosmicznego Imperium, gdzie równie często jak statków kosmicznych używa się magii. Główny bohater, Artelion, syn władcy jednego z licznych królestw, zostaje wysłany do szkoły czarodziejów Arcanum Mage. Tutaj ma się nauczyć nie tylko magii potrzebnej do walki z technosmokami, ale i znaleźć schronienie przed skrytobójcami. Poznaje nowych przyjaciół, lecz zyskuje także wrogów, lubianych przez jednych nauczycieli, znienawidzony przez innych odkrywa tajemnice cytadeli magów i staje przed szansą zdobycia wielkiej mocy. Czy czegoś to wam nie przypomina? Tylko jakiś zawodów sportowych zabrakło. Jednak spłycenie odczytania sensu opowiadania Uznańskiego do historyjki o dorastaniu byłoby niesprawiedliwe. Autor stara się przekazać w swojej opowieści liczne prawdy o charakterze uniwersalnym, zadaje również pytanie o cenę, którą musimy zapłacić za poznanie nowej wiedzy. Czy w ogóle warto się poświęcać? Czy mądrość jest najwyższą wartością?
Autor zadbał również o „dekoracje”, w których rozgrywa się akcja opowiadania – w tekst są umiejętnie wplecione wzmianki o historii Imperium oraz jego obecnej sytuacji politycznej. Sporo miejsca Uznański poświecił także opisowi biblioteki – przypomina się w tym miejscu „Imię róży” Umberto Eco. Podobnie jak u włoskiego pisarza jest to miejsca fascynujące, ale i pełne niebezpieczeństw czyhających na nieostrożnego mędrca.. Przekonała się o tym dobitnie grupka magów, którzy uzależnieni od książek nie potrafią, a raczej nie chcą wyjść z biblioteki. Jedna rzecz za to mnie zdegustowała – ciasteczka, ale nie takie zwykłe a wyprodukowane z męskiego nasienia. Opis zajadania się nimi przez głównego bohatera na długo pozostanie w mojej pamięci. Zresztą takich „erotycznych” wstawek jest w tekście więcej i w moim odczuciu nie wnoszą one nic ważnego.
Podsumowując – „Księga, która wyjada oczy” to całkiem niezłe opowiadanie, które, kto wie, może rozwinie się w coś większego. O ile jednak główny motyw, czyli edukacja w szkole magów, nie zachwyca, to liczne dygresje i wątki poboczne sprawiają, że utwór czyta się z przyjemnością.
A pozostałe teksty literackie? Dariusz Domagalski znów każe dzielnej załodze ORP „Dzik” zmierzyć się z siłami nieczystymi ( „Wiedźma” ), Cezary S. Frąc pisze o kulisach polityki ( „Mechanizm” ), a Rafał W. Orkan próbuje wypędzić szatana ( „Egzorcysta” ) Znalazło się też miejsce na garść opowiadań Adama Mrozka i „Karton” Andrzeja Kozakowskiego. Wybór jest więc spory i każdy znajdzie coś dla siebie. Ja osobiście polecam utwory mojego imiennika Adama Mrozka – są oparte na ciekawych pomysłach i zakończone celną puentą.

W dziale publicystyki raz dochodzą do głosu sentymenty, raz sprawy bieżące: Wiktor Żwikiewicz wspomina początki NF i swoich przyjaciół z dawnych lat, Adam Cebula piszę wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć o podsłuchach, ale baliśmy się zapytać. A Feliks W. Kres? Udziela lekcji - pierwszej, a zarazem ostatniej.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

  
 
 
Tanit 
Czarnoskrzydła


Posty: 1459
Wysłany: 2007-11-04, 09:47   

Już nie kupuję... chyba że coś mnie bardzo zaciekawi.
'starej' fantastyki mam pół szafy i choć mi miejsce zajmuje to istnym zbeszczeszczeniem byłby oddanie tego na makulaturę - nie mam serca ^.^'
Swego czasu podobało mi się 'Fantasy' - mam kilka numerów na półce. 'Feniksa' nie kupowałam ale często przeglądałam. Nie zachwycił mnie jednak na tyle by wydać na niego te pare groszy (a jeśli już, to paru groszy nie miałam >_> - life is brutal).

Au revoir!
_________________
***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat...

TanBlog
 
 
Shadowrunner 
Dusza Dzikiego Ludu


Posty: 404
Skąd: Majorat Rabsztyński
Wysłany: 2007-11-04, 10:56   

Ja lubię czytać Magazyn Fantastyczny - tam są przede wszystkim zarąbiste komiksy o "wikingach" :mrgreen: Ale rzadko kiedy go kupuję, choć uważam jego poziom za całkiem niezły (tam w ogóle jest sporo fajnych komiksów :P ), częściej ślęcze nad nim w Empiku.

Czas Fantastyki przypadł mi tak średnio do gustu - jego nie kupowałem w ogóle, NF przestałem czytać dawno temu, zanim jeszcze upadła "Magia i Miecz" (tą mam prawie wszystkie numery poza najstarszymi - bo nie skompletowałem jeszcze wszystkiego)
_________________
"Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."

Polskie forum eRPG
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2007-11-04, 12:38   

Tigana napisał/a:
Daniem głównym październikowego numeru SFFiH

Przeczytałem dziś w empiku tylko szorta Orkana - Egzorcysta. No i jak to jego szorty bardzo zgrabne, i z ciekawym zakończeniem... "Po prostu fajnie" ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2007-11-04, 12:43   

MadMill napisał/a:
Przeczytałem dziś w empiku tylko szorta Orkana - Egzorcysta. No i jak to jego szorty bardzo zgrabne, i z ciekawym zakończeniem... "Po prostu fajnie" ;)

Taki właśnie powinien być short - krótki, oparty na pomyśle, zakończony zaskakującą puentom. I "Egzorcysta" właśnie taki jest. Najlepszym pismem na polskim rynku jest imo "Czas fantastyki" - mało literatury, dużo publicystyki. Będę szczery - niektóre artykuły do mnie nie docierają, są zbyt hermetyczne i wymagają znajomości nauk ścisłych niemniej sążniste wywiady z twórcami, recenzje Jacka Dukaja i artykuły opisujące zjawiska zachodzące w światowej fantastyce wiele wynagradzają. Polecam, chociaż nie dla wszystkich.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2007-11-04, 12:47   

Tigana napisał/a:
Najlepszym pismem na polskim rynku jest imo "Czas fantastyki" - mało literatury, dużo publicystyki.

I znowu go w Empiku, es ist nicht da. --_-
Lubię publicystykę i z chęcią bym poczytał, ale ciężko to dostać jak zaczynam szukać, a jak jest to pewnie ja nie pamiętam. ;)
Tigana napisał/a:
Taki właśnie powinien być short - krótki, oparty na pomyśle, zakończony zaskakującą puentom. I "Egzorcysta" właśnie taki jest.

Wiem co dobre wybrać jak mam 5 minut na czytanie. :mrgreen: Znaczy to było najkrótsze z całości więc dlatego taki wybór, ale mi się podobało. ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2007-11-04, 12:50   

MadMill napisał/a:
I znowu go w Empiku, es ist nicht da. --_-

To jest kwartalnik - 2 tygodnie temu pojawił się nowy numer. Ma mały format (książkowy) i łatwo można go przeoczyć.
MadMill napisał/a:
Wiem co dobre wybrać jak mam 5 minut na czytanie. :mrgreen: Znaczy to było najkrótsze z całości więc dlatego taki wybór, ale mi się podobało. ;)

Jeszcze krótsze są utwory Adama Mrozka - 4 zajmują tyle miejsca co "Egzorcysta"
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Asuryan 
Król Bogów

Posty: 3386
Skąd: Łódź
Wysłany: 2007-11-05, 21:33   

Jestem wiernym czytelnikiem "Fantastyki", pomimo jej zmiany w "NF" Reszta czasopism których byłem wiernym czytelnikiem upadła - czyli "Magia i Miecz" oraz "Złoty Smok" :mrgreen:
_________________
"Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2007-12-15, 18:10   

Utwory w listopadowym numerze SFFiH zostały zebrane w myśl zasady „dla każdego coś miłego”. Mamy zatem opowiadanie utrzymane w konwencji fantasy („Stara Gwardia Dawida Juraszki), mniej lub bardziej klasyczną science-fiction („Zdarzenie na Kaiser-Re” Andrzeja Miszczaka, „Struktura” Wojciecha Piechoty), a także horror („Infernalizacja” Piotra Patykiewicza). A kiedy do tego artystycznego miszmaszu dodamy jeszcze stały blok felietonów pióra Feliksa Kresa i Adama Cebuli oraz kolejną odsłonę „Żwikipedii” obraz stanie się kompletny.
Pierwsze co się rzuca w oczy przy lekturze „Infernalizacji” to nietypowe miejsce akcji. Otóż większość wydarzeń rozgrywa się na miejskim wysypisku śmieci. Jego właściciel, a jednocześnie główny bohater opowiadania, na wskutek działań konkurencji zostaje zmuszony do podpisania umowy z tajemniczym biznesmenem. Szybko jednak okazuje się, że kwestia utylizacji śmieci to tylko przykrywka dla czegoś o niebo poważniejszego. Utwór czyta się bardzo przyjemnie – wartka akcja, ciekawi bohaterzy, można mieć natomiast pewne zastrzeżenia do samego zakończenia – jest przewidywalne, a w dodatku naciągane. Nie strzela się z armaty żeby zabić muchę.
„Zdarzenie na Kaiser-Re” to opowieść o aktorskiej trupie, którzy wędrują po kosmosie w poszukiwaniu sławy. W drugim wątku niejaki Arnes próbuje uciec przed groźnym gangsterem. I jak to zwykle bywa złośliwe przeznaczenie skrzyżuje ich losy. Niestety utwór nie grzeszy oryginalnością. Podobnych, dziejących się w różnych epokach było już wiele i wszystkie miały bardzo zbliżone zakończenie - zmieniają się tylko rekwizyty i kostiumy. Do przeczytania i natychmiastowego zapomnienia.
Lubicie oryginalne utwory o przygodach Conana autorstwa Roberta Howarda? Jeśli tak to opowiadanie „Stara Gwardia Dawida Juraszki na pewno przypadnie wam do gustu. Znajdziecie w nim, bowiem wszystkie niezbędne elementy dla porządnej heroic fantasy: osiłka z dalekiej krainy o wdzięcznym imieniu Cairen, piękną kobietę, zaginiony skarb i kilka głów do skrócenia. Nawet styl autora przypomina Howarda – krótkie treściwe zdania pozbawione zbędnych ozdobników. A już zachowanie Cairena w stosunku do płci pięknej jak żywo przywodzi na myśl poczynania mocarnego Cymeryjczyka.
Największy problem mam ze „Strukturą” Wojciecha Piechoty. Do mnie opowieść o heroicznej walce administratora sieci z wyjątkowo dziwnym wirusem nie dociera. Na komputerach znam się tyle żeby wiedzieć, co należy zrobić, gdy zacznie wariować – stąd też duża część historii opisywanej przez autora była dla mnie czarną magią czy jak ktoś woli czystą abstrakcją. Znam jednak osoby, które są tym utworem urzeczone i czytały go po kilka razy. Cóż, widocznie coś w tym opowiadaniu siedzi, chociaż ja tego akurat nie dostrzegam. Napiszę, więc za Robertem J. Szmidtem z przedmowy do czasopisma: „dla zwolenników science-fiction z naciskiem na science”.
Oprócz dłuższych utworów w najnowszym SFFiH znalazły się dwa shorty „Kasjopeja” Adam Mrozka i „Do białości, Satanaelu” Andrzeja Kozakowskiego. Króciutkie i przeciętne. I tylko jedna rzecz mnie gryzie – skąd się wziął tytuł utworu Kozłowskiego, bo z treści to on nie wynika.
Duże wrażenie wywarł na mnie kolejny odcinek wywiadu z Wiktorem Żwikiewiczem. Tym razem nie traktował on o literaturze, lecz o samym pisarzu i jego życiu. Jest to wyznanie bardzo osobiste, gorzkie i przejmujące. Z drugiej strony niosące nadzieje, ze jeszcze są porządni ludzie na tym świecie.
Czym w tym miesiącu oczaruje nas Adam Cebula? Wizją świata zamieszkanego przez człowieka informatycznego i płynących z tego szans i zagrożeń.
„War never changes” brzmiało motto gier z serii „Fallout” i właśnie temu zagadnieniu tj. wojnie poświęcił swój felieton Feliks Kres. A że jest to temat rzeka tak naprawdę dostaliśmy dopiero wstęp do właściwej opowieści. Ja, mając w pamięci „Panią Dobrego Znaku” i zawarte tam drobiazgowe opisy wojennych batalii, nie mogę się już doczekać.
Na zakończenie warto jeszcze zapoznać się z tekstem Tomasza Bochińskiego, w który autor broni przed Kresem koncepcji swojego cyklu „polecankowych” felietonów.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2007-12-28, 11:53   

Najnowszy numer SFFiH otwiera opowiadanie „Głodomór” Łukasza Orbitowskiego i Jarosława Urbaniuka będące kolejnym spotkaniem z bohaterami cyklu „Pies i Klecha”. Tym porucznik Zbigniew Enka i ksiądz Andrzeje Gil będą musieli zmierzyć się ze sprawą opętania jednej z krakowskich studentek. Gwarantuje, że miłośnicy klimatów a’la „Egzorcysta” będą zadowoleni. Spodobać się może także wierne odtworzenia barwnego życia studenckiej braci z końca lat 80-tych: grupowe seanse video, dyskusje do białego świtu i opijanie pierwszych sukcesów, także literackich. Jednakże najciekawszym miejscem w „Głodomorze” jest bez wątpienia Nowy Świat – ostatnie piętro jednego z akademików zamieszkiwane przez studentów z Afryki i Ameryki. Ściany ozdobione gobelinami, maskami, piórami i koralami, egzotyczne zapachy i muzyka stanowią o niesamowitym klimacie tamtego miejsca. A jego mieszkańcy – to już zupełnie inna opowieść.
„Gdybym miała brata” Roberta M. Wegnera to opowiadanie o dumie, honorze i rodzinie osadzone w realiach imperium meekhańskim. Autor kontynuuje w nim losy zamaskowanego górala-zabójcy Yatecha. Po tragicznych wydarzeniach z poprzednich opowiadań bohater ucieka do rodzinnej wioski, lecz przeszłość nie daje mu o sobie zapomnieć. Jeśli komuś spodobały się wcześniejsze utworu Wegnera i tym razem nie będzie zawiedziony.
Ciekawostką jest natomiast tekst Konrada Fiałkowskiego „Elektronowy miś” sprzed ponad czterdziestu lat. Historia futurystycznej zabawki nie dość, że świetnie wkomponowuje się w świąteczny klimat to na dodatek przypomina o zapomnianym autorze. Więcej o samym pisarzu i jego twórczości można znaleźć w felietonie Tomasza Bochińskiego, „Polecanka druga”. Dodatkowo znajdziemy tam także garść wiadomości o chyba najważniejszym dziele Krzysztofa Borunia i Andrzeja Trepki trylogii „Zagubiona przyszłość”
Za to konia z rzędem temu, kto wytłumaczy mi, o co chodzi w tekście „Wigilia szatana” Emmy Popik. Mamy jakiś trzech mędrców o wdzięcznych imionach Psi, Zeta i Tau, wzmianki o rzezi niewiniątek i małego Saytana – tylko, że jak dla mnie nic z tego nie wynika. Polecam głównie miłośnikom autorki.
W ostatniej odsłonie Żwikipedii panowie Marek Żelkowski i Wiktor Żwikiewicz narzekają na stagnacje ludzkości i snują domysły, dokąd zmierza nas świat. Jednego wszelako są pewni: ”(...) będzie jeszcze ciekawie. A nuda, bezpieczeństwo i dobrobyt na pewno ludzkości nie grożą”.
W drugiej części swojego felietonu „Wojna w fantasy” Feliks W. Kres zadaje czytelnikom banalne pytanie: „Co to takiego jest broń ?” Prawda, że łatwe? Broń to przecież narzędzie służące do zabijania, oręż. Tylko, dlaczego po przeczytaniu całego tekstu okazało się, że moja definicja do niczego się nie nadaje? Kolejny bardzo dobry felieton – zwłaszcza dla osób, które zamierzają próbować swych sił w pisarstwie.
Równie frapujący jest tekst Adama Cebuli „CTRL+C” dotyczący „prawdy”, a może raczej jej braku w naszej rzeczywistości. Czyżbyśmy żyli w świecie stworzonym przez PR, gdzie jest ona tworzona tylko dla doraźnych korzyści?
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-01-17, 15:53   

Z pewnym poślizgiem ukazał się jubileuszowy (ze względu na dziesięciolecie istnienia) 61 numer najstarszego w Polsce periodyku sieciowego FAHRENHEIT.
Numer pełen tekstów wspominkowych, publicystyki i oczywiście literatury.

Wrzuciłem info do wątku o czasopismach, bo Fahrenheit jest czasopismem właśnie, tyle że sieciowym.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-29, 19:04   

Taka miła dla wielu forumowiczów ciekawostka z najnowszego numeru "Czasu Fantastyki"

Arkadiusz Grzegorzak w artykule "Janusz A. Zajdel i e-pokolenie" napisał/a:
Ciekawa jest dyskusja na forum REPUBLIKA FANASTYKI* l RZECZYWISTOŚCI. Mtodzi i starzy zastanawiają się, o czym pisałby Zajdel, gdyby byt pośród nas. Są tu też bardzo prywatne wspomnienia różnych ludzi ze swojego pierwszego spotkania z twórczością pisarza. Podjęto wreszcie aspekt jej relacji z dziełami Wiśniewskiego-Snerga. Jednak najbardziej serce roście, gdy czyta się taki oto post: Tyle dobrego mówicie o tym autorze, że chyba po niego sięgnę.

* pisownia oryginalna
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

  
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-01-29, 21:43   

Czemu tam jest tyle błędów?! x.x

Ale faktycznie ego mi połaskotał jak diabli. :mrgreen: innym pewnie też, muszę kupić ten numer. :mrgreen:
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-02-09, 23:03   



Styczniowy SFFiH to aż osiem utworów literackich i cztery felietony. Szkoda tylko, że ilość nie przechodzi każdorazowo w jakość. Jest za to prześliczna okładka – aż trudno oderwać oczy.
Na pierwszy ogień idzie debiutanckie opowiadanie Grzegorza Drukarczyka „Reguła przetrwania”. W tym konkretnym wypadku określenie „debiutanckie” należy traktować jednak dosyć umownie – tekst miał swoją premierę na łamach „Fantastyki” w 1985 roku. Warto go jednak sobie przypomnieć - mocne, męskie opowiadanie utrzymane w post apokaliptycznych klimatach nie straciło nic na swojej wartości.
„Cargo” Tomasza Kiliama oraz” Bandyci uniwersum: prądy wirowe w tyłku smoka”
Romualda Pawlaka pomimo dzielących je różnic (fantasy – klasyczna space opera, kapitan statku kosmicznego – młody barbarzyńca) wiele łączy. Oba stanowią wstępu do większej całości, prawdopodobnie cyklu opowiadań, i oba podobnie rozczarowują. Być może w kolejnych utworach autorzy pokażą, na co ich stać – póki co słabiutko.
Milutkie jest „Ekologia snu” Agnieszki Rogowskiej z cyklu „Akademii Snów”, ale nie daje ona czytelnikowi zbytniej satysfakcji. Ot taka sobie utrzymana, dosłownie, w onirycznym klimacie błahostka. Ciekawie zapowiadało się „Idąc w cieniu wieży” Michała Cetnarowskiego. Autor wykorzystał tekst piosenki Boba Dylana „All along the watchtower” jako punkt wyjścia do opisu wędrówki błazna i złodzieja w tytułowej wieży. Efekt dyskusyjny, ale warty poznania. Szkoda, ze całość psuje sztampowe zakończenie.
„Kamienica na lodowej” Roberta Cichowlasa to horror opowiadający o tajemnicy nawiedzonej kamienicy. Jak na utwór mający wzbudzać lęk u czytelnika cała historia za mało straszy, a sama fabuła i wykonanie są bardzo przeciętne.
Na deser dwie miniaturki – „Pakiet” Szymona Rózka i „Utracone dzieciństwo” Dariusza Domagalskiego. O ile to pierwsze, opowieść o pechowym dniu pewnego urzędnika zapomina się zaraz po przeczytaniu, to nastrojowy utwór Domagalskiego pozostaje w pamięci na dłużej.
O ile większość tekstów literackich zawodzi to wciąż mocną strona SFFiH pozostaje publicystyka. Recenzja książki Romualda Pawlaka „Bo to jest wojna, rzeź, rąbanka” duetu Żelkowski&Żwikiewicz otwiera nowy cykl artykułów zatytułowany „Żerowisko na Żwirowisku”. Jeśli kolejne odsłony będą równie udane czytelników czeka mnóstwo dobrej zabawy. Jak zawsze na wysokim poziomie stoją teksty Kresa (kolejny felieton o wojnie w świecie fantasy) oraz Adama Cebuli (o Lemie, ekologii i 1001 drobiazgach). A na zakończenie wspomnienia o książkach dzieciństwa i wieku dorastania snuje w „Polecance trzeciej” Tomasz Bochiński.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-03-06, 22:46   

Dlaczego warto kupić lutowy numer „SFFiH”? Powodów jest wiele, ale jeden decydujący – „Babie lato” Anny Brzezińskiej czyli kolejna wizyta w Wilżyńskiej Dolinie, gdzie niepodzielnie dzieli i rządzi Babunia Jagódka. Tym razem zostaje ona wynajęta przez braci Bardawców, aby, za przeproszeniem, „wybawić ich siostrę od kurestwa”. Nie ma co ukrywać - pod względem fabuły nie jest to najlepszy utwór z cyklu, ba w pewnym momencie miałem nawet ochotę przestać go czytać, ale wtedy ... podziałała magia prozy Brzezińskiej. Świetne zakończenie, słodko-gorzki klimat oraz cudowny styl czynią z „Babiego lata", mimo wszystko, hit numeru.
Do wypróbowanego bohatera powraca również Rafał Dębski w utworze „Stepowy kobierzec gwiazd” Tym razem kat Jakub, bo o nim mowa, bierze udział w kozackiej wyprawie na obóz Tatarów. Mnie osobiście proza Dębskiego nie przekonuje – brakuje mi w niej lekkości. Dodatkowy mankament to rwanie się fabuły – akcja raz toczy się w teraźniejszości, aby akapit dalej cofnąć się o kilka dni. Nie miałem do tej pory okazji przeczytać wcześniejszych opowiadań o Jakubie – podejrzewam jednak, że ich wielbiciele także i w tym utworze znajdą coś dla siebie.
Kłopot z „Powrotem do Polski” Tomasza Duszyńskiego polega na tym, ze cokolwiek się o nim napisze to i tak będzie za dużo. Będzie zatem krótko – mamy do czynienia z humoreską poruszającą kwestię emigracji, a także poniekąd leczącą nasze narodowe kompleksy. Zaintrygowanych odsyłam do czasopisma.
Ostatnim tekstem literackim w lutowym „SFFiH” jest „Wariant konia trojańskiego” Adama Szymanowskiego. Jest to klasyczne opowiadanie z gatunku cyberpunku, którego akcja osadzona jest w futurystycznej Warszawie. Grupka hakerów dostaje zlecenie - wirtualny napad na jedną z firm. O ile sama fabuła jest dosyć przewidywalna to może spodobać się sama wizja świata stworzona przez autora. Ludzie bezpośrednio podłączani do sieci, cyborgizacja ciała – inna sprawa, że nie jest to nic odkrywczego dla tego gatunku.
A na zakończenie rzut okiem na publicystykę – Żelkowski&Żwikiewicz zniechęcają do „Filatelisty”, Feliks W. Kres opuszcza pola bitewne fantasy, aby tu i teraz walczyć z „nowym, wspaniałym światem”, a Adam Cebula wybiera się w kosmos.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-04-05, 21:16   

Na początek dwie wiadomości: zła i zła. Pierwsza - od najnowszego numeru cena SFFiH wynosi 9,99 zł. Druga – poza jednym wyjątkiem - żadne z zaprezentowanych opowiadań specjalnie się nie wyróżnia.
„Trupi jad” Dawida Juraszki to kolejna opowieść o barbarzyńcy Cairenie. Tym razem nasz muskularny przyjaciel zostaje wplątany w konflikt pomiędzy miastem Kaebong i Cesarstwem Mengutów, a dodatkowo przyjdzie mu się zmierzyć z armią zombie. Mnóstwo akcji, krwi i odpadających kończyn. Ot taki klasyczny Conan w krajowym wydaniu.
Najmocniejszym punktem marcowego SFFiH jest moim zdaniem „Srebrzyste pióro” Joanny Kułakowskiej. Nie chcę tutaj za dużo pisać o fabule ponieważ mógłbym odsłonić jedną z licznych tajemnic. Powiem tylko, ze ważną rolę odegrają w utworze anioły. Wciągająca fabuła oraz dobrze przemyślany zabieg konstrukcyjny to największe walory tego tekstu. W dodatku za każdym razem, kiedy już się wydaje , że już wiemy jak potoczy się fabuła autorka sprawnie myli tropy i oszukuje czytelników.
Klasyczną space-operą zaprezentował w „Pięknie!” Paweł Majka. Oszałamiająco piękna zabójczyni, łowca głów z nierozłącznym kompanem czy pułkownik Oko to tylko część elementów tej barwnej historii. Czyta się przyjemnie w czym główna zasługa umiejętnie zachowanych proporcji. Majka nie popełnił błędu wielu innych twórców i nie pozwolił by dekoracje (autorskie uniwersum) zasłoniło fabułę. Ciąg dalszy nastąpi.
Słabo prezentuje się „Infigen” osadzony w świecie „Gamdeku” – dla mnie słabiutki utwór o niczym, ale być może fani cyklu znajdą w nim coś dla siebie.
Opowiadanie Tomasza Fąsa i Marka Żelkowskiego „Za wszelką cenę” powinno trafić do gustu miłośnikom fantasy. Sama fabuła nie powala na kolana (prosta intryga polityczna) , ale dobry styl i niezłe tempo opowiadania sporo wynagradzają. No i zakończenie.
W bloku publicystycznym warto , jak zawsze zwrócić uwagę na felietony Feliksa Kresa (temat wiodący religia) i Adama Cebuli (o Himalajach, „Titanicu” i kiepskich filmach). A na deser Żelkowski i Żwikiewicz w kolejnej odsłonie „Zerowiska na Żwirowisku” rozprawiają się na swój sposób z „Legendami miejskimi” Marka Barbera. Korzystając z okazji zapraszam do przeczytania mojej recenzji tej książki na łamach "Katedry"
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-11, 21:45   

Najnowszy, kwietniowy numer „SFFiH” to trzy duże opowiadania, garść miniatur i mała, niestety, dawka publicystyki.
Czasopismo otwiera opowiadanie Tomasza Kiliana „Jeden z pięciu”. Jest rok 1940. Gdzieś w okupowanej Francji spotykają się dwaj niemieccy oficerowie Karl Meier i Hans Grossmann. Nie jest to bynajmniej przypadkowe spotkanie – 22 lata wcześniej wzięli oni udział w wyprawie do pobliskiego klasztoru, która już na zawsze odmieniła ich życie. Odżywają wspomnienia gorącego lata 1918 roku.
Niewątpliwym atutem opowiadania jest wierne odtworzenie realiów I wojny światowej: życie w okopach, krwawe, a zarazem bezsensowne szturmy, szaleństwo dowódców. Później klimat ulega zmianie i autor serwuje nam prawdziwy horror. W miarę zagłębiania się w ruiny klasztoru atmosfera gęstnieje, zaczynami wraz z żołnierzami odczuwać strach, a ogarniająca bohaterów ciemność staje się wręcz namacalna. Nieco gorzej jest z samą fabułą, która nie dość, że jest schematyczna, to jeszcze przewidywalna. Mam również zastrzeżenia, co do samego rozwiązania zagadki, a raczej jego braku. Odniosłem bowiem wrażenie, że w pewnym momencie autor się pogubił i sam nie był w stanie wszystkiego sensownie wyjaśnić. Niemniej opowiadanie warte przeczytania.
Podobne zarzuty mam w stosunku do „Według Barnaby” Jewgienija T. Olejniczaka. O ile nie można nic zarzucić nastrojowi utworu (krakowska Nowa Huta po zmierzchu) to sama intryga szwankuje. Sam autor pisze: „Cały horror to przecież tylko kilka prostych opowieści, kilka archetypów, które ubiera się w nowe szatki.” I to się potwierdza. Dostajemy bowiem kolejną wersje historii o nawiedzonym środku transport, w tym wypadku tramwaju, do którego wsiada ducha winny bohater. Być może całego opowiadania nie należy jednak brać zbyt serio, a potraktować jedynie jako zabawę z konwencją horroru. Skąd to przypuszczenie? W kilku miejscach można odnieść wrażenie, że autor mruga do czytelników np. poprzez nawiązanie do twórczości Cliva Barkera. Tak czy siak bardzo przeciętnie.
Miłą odmianę stanowią za to „Sznurki przeznaczenia” Magdy Kozak. Tym razem, zamiast kolejnej historii o wampirach, autorka prezentuje klasyczne fantasy. Niby głównymi bohaterami są dzielny rycerz Trianon i piękna księżniczka Arnilda, ale w rzeczywistości to ich sprytni słudzy pociągają za tytułowe sznurki. W trakcie lektury warto zwrócić uwagę na ciekawy zabieg jaki zastosowała autorka. Przeplotła ona fabułę opowiadania fragmentami z „oficjalnej” kroniki opisującej dzieje Trianona i Arnildy – konfrontacja obu wersji tej samej historii to kawał dobrej zabawy. I bezcenna nauka relatywizmu. Jeśli dodamy do tego żywą akcję, sympatycznych bohaterów i sporo humoru otrzymujemy miłą historyjkę w sam raz na majowy weekend.
Po trzech daniach głównych, niejako na deser, czytelnicy otrzymują garść miniatur literackich – jedne lepsze, drugie gorsze – na szczęście żadne nie spada poniżej pewnego poziomu. Tematyka różna – o Stwórcy, magii i technice. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.

Tak jak wspomniałem na wstępie w kwietniowym „SFFiH” nie znajdziemy za dużo publicystyki. Zabrakło felietonu Adam Cebuli, a honoru działu bronią jedynie twórcy „Żerowiska na żwirowisku” (o książce Anny Starobiniec „Szczeliny”) a także Feliks W. Kres (o powodach niechęci do Internetu i dlaczego jest słoniem)
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-06-06, 21:10   

Wielkimi krokami zbliża się lato, a z nim czas urlopów. Zanim jednak spakujemy walizkę i wsiądziemy na pokład samolotu do ciepłych krajów warto wybrać się w podróż z majowym numerem SFFiH. W ofercie mamy kosmiczną wycieczkę na opuszczoną planetę, nocną wizytę na cmentarzu , a także spacer po postnuklearnej Ameryce. Nie zapomniano również o strawie duchowej – wizyta w operze lub wirtualnym świecie to tylko część atrakcji.
„Wszystkie dzieci Barbie” Roberta M. Wegnera wpisują się w nurt cyberpunku. Głównym bohaterem historii jest doktor Shen Denawer specjalista od leczenia ludzi, których osobowość „przepadła” gdzieś w wirtualnej rzeczywistości. Wynajęty przez międzynarodowe konsorcjum ma zająć się kolejnym pacjentem, szybko się jednak okazuje, że to dopiero czubek góry lodowej. Nie jestem zwolennikiem „cybernetycznych” klimatów niemniej opowiadanie przeczytałem z przyjemnością. Ciekawie poprowadzona akcja, kilka zaskakujących zwrotów akcji, ale także zawsze aktualne pytania o granice człowieczeństwa czynią z utworu Wegnera rzecz wartą przeczytania i przemyślenia.
„Sztukmistrz” Pawła Ciećwierza przypomina swoim klimatem, ale i założeniami fabularnymi „Mojego własnego diabła” Mika Careya. Tutaj też mamy świat, gdzie koło siebie egzystuje świat żywych i umarłych, a główny bohater to egzorcysta do wynajęcia. Autorowi na pewno sporo brakuje do klasy Careya, ale opowiadanie dobrze rokuje na przyszłość, bo ciąg dalszy przygód Brighella na pewno nastąpi.
Akcja „Co wy wiecie o jednorożcach” rozgrywa się w świecie bardzo podobnym do naszego z tą różnicą, że tutaj na porządku dziennym jest spotkanie się z tytułowym stworzeniem. Niestety te piękne zwierzęta padają ofiarą myśliwych, trzeba więc wymyślić skuteczny sposób na ich ocalenie. A że do głosu dochodzą polscy politycy możemy być pewni, że będzie równocześnie śmiesznie i strasznie.
Ciekawie prezentują się również krótsze utwory: "Bogowie są śmiertelni" Grzegoraz Drukarczyka, "Stacja Ashiego" Andrzeja Miszczaka, "W świetle jupitera" Joanny Patyk oraz "Perpetuum Mobile" Marka Hemerling . Zróżnicowana tematyka, od horroru po klasyczną fantastykę naukową, a na dokładkę ciekawe pomysły i dobre wykonanie. Mnie najbardziej przypadła do gustu "Stacja Ashiego" - klasyczne s-f z nostalgiczną nutką.
Dział publicystyki jak prezentują, jak zawsze zwarci i gotowi, Żelkowski i Żwikiewicz, Feliks Kres i powracający po krótkiej przerwie Adam Cebula. Szczególnej uwadze polecam artykuł tego ostatniego, w którym autor snuje niewesołe rozważania na temat współczesnego świata i jego przyszłości.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

  
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-06-06, 22:57   

Robert M. Wegner.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-06-06, 23:11   

Dabliu napisał/a:
Robert M. Wegner.

Dzięki :mrgreen:
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-07-13, 23:07   

Daniem głównym czerwcowego numeru SFFiH jest opowiadanie Dariusza Domagalsiego „Silentium Universi”. Autor, do tej pory znany z serii humoresek o dzielnej załodze „ORP Dzik”, tym razem zabiera czytelników w międzygwiezdną podróż. Z pozoru mamy do czynienia z klasyczną opowieścią o eksploracji nowej planety, ale dzięki wprowadzeniu wątku religijnego dostajemy skrzyżowanie prozy Bena Bovy z filmem „Poza horyzontem”. Domagalski zrezygnował przy tym z epatowania bezsensowną przemocą rodem z filmów gore, a skoncentrował się na bohaterach. Każda z postaci została obdarzona przez autora indywidualnym charakterem, a także bagażem życiowych doświadczeń. Na pokładzie kosmolotu „Marek Aureliusz” spotykają się więc min: zatwardziały ateista, wyrachowana psycholog, rozwodnik, żarliwy katolik. „Skazani” na trzyletnią podróż powoli odkrywają swoją prawdziwą naturę, budzą się w nich głęboko śpiące demony. Najbardziej spodobało mi się stopniowo dawkowane napięcie, nieoczekiwane zwroty akcji oraz ciekawe zakończenie. Owszem jest ono w dużej części przewidywalne, ale jednocześnie niesie ze sobą niespodziankę. Jedyne moje zastrzeżenie, jako humanisty, budzi spore nagromadzenie wywodów naukowych, wygłaszanych ustami bohaterów. Owszem autor stara się je wytłumaczyć na prostych przykładach, nie zmienia to jednak faktu, iż część z nich pozostała dla mnie nie zrozumiała. Jest to jednak moje prywatne odczucie, a dla zwolenników science-fiction może to być wrecz zachętą aby sięgnąć do „Silentium Universi”.
Na tle utworu Dobrowolskiego znacznie gorzej prezentują się pozostałe opowiadania. „Lament” Roberta Cichowlasa to nic innego, jak kolejna wersja opowieści o nawiedzonym domu – ani lepsza, ani gorsza od wielu podobnych. Mam za to kłopot z „Perła” Bereniki Birkenmajer. Przeczytałem to opowiadanie trzy razy i pomimo najszczerszych chęci nie uchwyciłem jego sensu. Z założenia dostajemy horror, ale o co w nim dokładnie chodzi nie wiem. Nie do końca jasne pozostaje dla mnie także „I podobieństwo” Andrzeja Kozakowskiego, ale jak już wyżej pisałem science-fiction nie jest moją domenom.
W dziale publicystyki tym razem znalazły się dwie pozycje. W kolejnej odsłonie „Żerowiska na Żwirowisku” znajdujemy wręcz entuzjastyczną ocenę antologii polskiego horroru „Pokój do wynajęcia”, a Feliks Kres toczy walkę z lekturami szkolnymi. I chociaż do końca nie zgadzam się z autorem, to przyjemnie jest poczytać wyważonego głosu na dodatek popartego rozsądnymi argumentami. Gdyby tak można było ten zwyczaj zaszczepić na inne gałęzie życia w Polsce.
Najnowszy numer SFFiH to oprócz opowiadań i publicystyki równocześnie okazja do wzięcia udziału w tegorocznej edycji „Nautilusa”. W środku numeru znajduje się lista zakwalifikowanych utworów, a także kupon konkursowy. W tym roku można głosować jedynie drogą pocztową.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-09-12, 14:55   

Zacznę trochę nietypowo. Sierpniowy SFFiH to bodajże czwarty, kolejny numer czasopisma, w którym okładkową grafikę zastąpiła reklama – tym razem gry „Space Siege”. Ja rozumiem, że prawa rynku, że z czegoś trzeba się utrzymać... Rozumiem. Po prostu żal mi dawnych okładek.
A co w numerze?
Tym razem redakcja SFFiH postawiła na ilość. W rezultacie dostajemy pięć opowiadań wzbogaconych o dwie miniaturki. Do tego dochodzi zwyczajowy blok publicystyczny – „Żerowisko na Żwirowisku” (dyskusja o „Gorszych światach” Cezarego Michalskiego) oraz jak zwykle kontrowersyjne „Kreskówki na dobranoc” (m.in. o odpowiedzialności pisarzy i zwykłej ludzkiej głupocie). Zaś na dokładkę lista utworów nominowanych do nagrody Nautilus 2007.
Gdyby kazano mi wskazać hit numeru, bez wątpienia wybrałbym utwór Mariusza Kaszyńskiego „Wrzeciono”. Debiutujący na łamach SFFiH autor napisał mroczny retelling baśni o śpiącej królewnie. Zapomnij, czytelniku, o radosnej bajce i delektuj się gorzką opowieścią (z niezłym zakończeniem) o utraconej miłości i zemście.
Ciekawe jest też opowiadanie Cezarego Frąca, „Spowiedź posłańca”, którego akcja rozgrywa się w realiach XIX-wiecznej Afryki. Początkowo mamy do czynienia z historią obyczajową, później klimat ulega zmianie i pojawiają się elementy rodem z horroru. Do zalet „Spowiedzi...” zaliczyłbym przede wszystkim dobrze oddany klimat epoki oraz postać głównego bohatera. Z kolei wytknąć mogę i powinienem pewną przewidywalność fabularną. Tym niemniej utwór wart przeczytania.
Pochwalić należy także Martę Gapińską. Jej miniaturka „Wyniesiony”, oparta na przewrotnym pomyśle, stanowi prawdziwą perełkę. Niestety nie da się tego samego powiedzieć o „Białym śniegu” Marka Hemerlinga. Mimo że jest utworem dwukrotnie dłuższym, nie dał mi nawet połowy tej radości, co „Wyniesiony” [1].
Niezły jest pisany z przymrużonym okiem „Pentagram przymierza” Stanisława Truchana. Główny bohater w wyniku katastrofy lotniczej rozbija się w puszczy z dala od cywilizacji. Jak szybko okazuje się miejsce nie jest odludne. Początek niczym w serialu „Zagubieni” – z jednej strony elementy s-f, z drugiej przygody w puszczy. Szkoda tylko, że wątek fantastyczno – naukowy został ledwo naszkicowany i w rezultacie mocno powiązane z nim zakończenie wypada nijako. „Aniołki Czackiego” Andrzeja Sawickiego to utwór zawierający cechy charakterystyczne dla space opera: cyborgi, skolonizowane planety, futurystyczne gadżety Historię śledztwa prowadzonego przez trzy nietuzinkowe panie czyta się bardzo szybko i przyjemnie, niestety nie było mi dane poznać jego zakończenia. W moim numerze SFFiH na stronie 24-25 znajduje się, bowiem nie finał opowiadania, ale „Biały śnieg” Marka Hemerlinga. Mam nadzieje, że inni czytelnicy mieli więcej szczęścia


Na deser zostały mi do omówienia „Siostry! Siostry!” Pawła Majki. Powiem szczerze, że to opowiadanie w ogóle nie przypadło mi do gustu. Być może osoby obdarzone większą subtelnością będą się w czasie jego lektury dobrze bawić, do mnie jednak nie przemawia. Dziwny utwór, dziwny świat, dziwne zakończenie.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-10-13, 20:32   

Wrześniowy numer „SFFiH” wita nam klimatyczną okładką, tym razem nie jest to żadna reklama, a i sama zawartość nie rozczarowuje. W środku znajdziemy bowiem ogłoszenie wyników w plebiscycie „Nautilius 2007”, cztery różnorodne opowiadania oraz sporą dawkę ciekawej publicystyki.
Na początek jednak czekają nas przeprosiny. Dla niewtajemniczonych w ostatnim numerze czasopisma na wskutek błędu w produkcji zabrakło dwóch ostatnich stron opowiadania Andrzeja Sawickiego „Aniołki Czackiego”. Niby niewielka rzecz, ale skutecznie popsuła ona humor wielu fanów fantastyki. Dobrze więc się stało, że redakcja z Robertem J. Szmidtem na czele postanowiła nie chować głowy w piasek udając, że nic się nie stało tylko powiedziała: „Przepraszamy”
Co do „Nautiliusa 2007”. W kategorii powieść roku zwycięzcą został, dobrze znany z łamów „SFFiH”, Rafał Dębski i jego „Gwiazdozbiór kata”, a w kategorii opowiadanie roku wyróżnienie przypadło Tomaszowi Bocheńskiemu za tekst „Cudowny wynalazek pana Bella” Przynajmniej jedna tegoroczna nagroda nie padła łupem „Lodu” Jacka Dukaja
„Hannya” Pawła Ciećwierza to już drugie spotkanie z Bringhellem – egzorcystą i nekromantą do wynajęcia. Tym razem, główny bohater chcąc wywiązać się ze starego zobowiązania zgłasza się na ochotnika do niebezpiecznej misji: wraz z córką swojej dawnej mentorki ma pomóc w odbiciu pewnego więźnia. Sprawa, jak to zwykle bywa, wygląda na prostą, ale… Nie będą tu zdradzam dalszych szczegółów – po prostu przeczytajcie. Szczególnie mocno polecam zwolennikom czarnego humoru i mocnej, męskiej prozy a’la Mordimer Madderdin – nie będziecie zawiedzeni.
Miłośnicy mocniejszych wrażeń powinien również przypaść do gustu „Armageddon 2012” – akcja toczy się tu w iście lawinowym tempie, a czytelnik nie ma czasu na złapanie oddechu. I bardzo dobrze, bo wtedy nie widać słabo skrojonych postaci i przewidywalna fabuła nie przeszkadza.
„Sny zniewolone” Agnieszki Rogowskiej to z kolei powrót do cyklu o Akademii Snów. Osobiście lubię oniryczne klimaty, a „Sandman’a” autorstwa Neila Gaimana zaliczam do grona najlepszych komiksów, które dane mi było czytać. Gdyby jednak przyszło mi wybrać pomiędzy „Snami zniewolonymi” a kolejnym albumem o Władcy Snów nie mam wątpliwości, że wybrałbym to drugie. Przedzieranie się przez metafory, nawiązania i senne mary Rogowskiej okazało się bowiem dla mnie prawdziwie katorżniczą pracą.
„Nexus” Michała Centrowskiego to utwór dedykowany pamięci Philipa K. Dicka. Pierwsza rzecz, która się rzuca to fabuła nawiązująca do „Blade Runnera”. Innymi słowy czeka nas kolejne poszukiwanie ukrywającego się androida. Skłamałbym, gdybym powiedział, że autor się nie starał, ale pisanie w stylu amerykańskiego mistrza science fiction wymaga naprawdę dużego talentu. Owszem mamy lekko paranoidalny klimat, sny, zacieranie się rzeczywistości, ale jednocześnie w trakcie lektury opowiadania towarzyszy nam wrażenie wtórności i średniej jakości naśladownictwa..

W dziale publicystyki czekają na czytelników dwa smakowite dania: recenzja „Spook Country” Wiliama Gibsona pióra Żelkowskiego&Żwikiewicza oraz felieton Feliksa W. Kresa „Słowa, słowa”. Warto poświecić im kilka chwili uwagi, chociażby dlatego aby dowiedzieć się, czy ktoś faktycznie zastrzelił Walta Disneya oraz jak stworzyć literackiego bohatera z krwi i kości.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-11-02, 00:49   

Ostatnimi czasy przełom października i listopada kojarzony jest, niestety, coraz bardziej z Halloween. W telewizji nagminnie emitowane są horrory, a czasopisma branżowe serwują swoim czytelnikom opowiadania grozy. Są jednak wyjątki. W październikowym numerze SFFiH strachów jest jak na lekarstwo, za to znajdujemy tu sporą dawkę dobrej i ciekawej prozy.
„Diabeł z pudełka” Adama Szymanowskiego to kolejna odsłona przygód pary hakerów Padre i Zero. Treść opowiadania jest klasyczna – rutynowa akcja włamania się do serwera pewnej firmy okazuje się początkiem kłopotów, a nasi bohaterzy muszą się nieźle nagimnastykować by ocalić własną skórę. Na całe szczęście rutynową fabułę ratuje interesująco przedstawiony świat przyszłości pełen cyberpunkowych gadżetów, wirtualnej rzeczywistości oraz chińskiej dominacji.
Jak pech to pech. Nie tak dawno temu, bo w sierpniu SFFiH ”zaliczyło” wpadkę polegającą na błędnym wydrukowaniu dwóch stron czasopisma. Podobno zmieniła się drukarnia, ale stare problemy pozostały. Tym razem, co prawda, nie zabrakło żadnej strony, za to ich kolejność… Dobrze chociaż , że dotyczy to jedynie „Tropiciela z Nowej Moskwy” Macieja Musialika, ale zgrzyt pozostaje. Co do samego utworu, a dokładnie rzecz biorąc trzech składających się nań miniaturek, bardzo sympatyczna lektura. Nie tak dawno temu Moskwa została zaatakowana tajemniczą bombą, która, dosłownie, spowodowała zniknięcie części miasta i jej mieszkańców. Nie był to efekt jednorazowy. Kolejne „wyparowywania” ludzi wciąż się zdarzają, a wtedy do akcji wkracza tytułowy tropiciel – Watson. Skojarzenia z pewnym doktorem mieszkającym na Baker Street wydają się tu jak najbardziej na miejscu tym bardziej, że w jednym z historyjek pojawia się niejaki Doyle. Spodobał mi się i pomysł, i kameralność – wszystkie zagadki kryminalne są rozwiązywane w zaciszu mieszkania głównego bohatera.
Zaskakuje „Odejście głupca” Marka Żelkowskiego. Otrzymujemy bowiem opowiadanie (?) składające się z samych dialogów nagranych na taśmy przez służby specjalne. Efekt finalny przypomina trochę dramat, a trochę zapis z przesłuchania. Akcja utworu rozgrywa się w alternatywnej wizji świata na utopijnej wyspie Sybelii. Społeczność założona przez Kamila Mauryciusa Opennforsta od ponad 150 lat jest odizolowana od reszty świata nieprzeniknioną kopułą. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś przypadkowo odnajduje wyjście. Wyrazy uznania dla autora, któremu udało się stworzyć zajmujące rozważania na temat praw i wolności jednostki ubrane w futurystyczną otoczkę.
Nie polecam natomiast opowiadania Joanny Askutji „Cztery i pół ronina” będącego kolejną wersją „Siedmiu samurajów” osadzoną tym razem w postapokalitycznych klimatach. Przeczytać owszem można, ale proszę nie spodziewać się zbyt wielu wrażeń.
Dużo ciekawiej prezentuje się „Istotny element” Pawła Majki. Autor stworzył na potrzeby opowiadania świat, w którym śmierć oznacza jedynie początek następnego życia. Reinkarnacja? I tak, i nie. Zmarli zachowują pamięć o dawnych wcieleniach, a i z wyglądu czy płci się nie zmieniają. Największym atutem opowiadania nie jest sama fabuła, ale analiza konsekwencji, jakie spowodowało powstanie społeczeństwa „nieśmiertelnych”. I choćby dla tego warto sięgnąć po „Istotny element”.
Jedynym elementem SFFiH przypominającym o nadchodzącym Halloween jest dyskusja Żelkowskiego i Żwirkiewicza na temat biografii Stephena Kinga. Wnioski z niej płynące: grunt to właściwa kobieta. Dlaczego? Zachęcam do lektury.
Już dawno nie czytałem tak dobrego, a zarazem kontrowersyjnego felietonu jak ”Sen wariata” Feliksa W. Kresa. Gdyby SFFiH był gazetą bardziej masową niż niszową na głowę autora posypałyby się już pewnie gromy oburzonych czytelników. No, ale jeśli staje się do walki przeciwko powszechnie uznawanym dogmatom dotyczących pedofilii?
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Mały_czołg 


Posty: 145
Skąd: od Grubera
Wysłany: 2008-12-09, 09:52   

Adashi napisał/a:
Czołgu Twoja awersja do pisma Roberta Szmidta jest powszechnie znana, spotkałem się z nią na kilku forach jako lurker, tak że nie zamierzam się z Tobą spierać.

Nie chodziło mi o awersję, ale o fakty.
Faktem jest, że SF było pierwszym pierwiosnkiem boomu polskiej fantastyki. Jednak wydaje mi się, że był to raczej zwiastun nowych czasów niż kamyczek, który spowodował lawinę.

W swoich początkach SF było wentylem dla ciśnienia polskich twórców. Udostępniało łamy coraz liczniejszym debiutantom w nadziei, że rozwiną się literacko z korzyścią dla siebie, pisma i polskiej fantastyki. Nie wiem jednak co zacięło się w tym mechaniźmie, bo minęło 7 lat i ten proces nadal coraz to powtarza we właściwie nie zmienionej formie.
_________________
"Bo zgadzam się z GGG, że więcej na forum zepsuł Osakana z Małym Czołgiem, niż Przewodas."
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-12-10, 11:48   

Co do SF ( SFFiH ) To Mały czołg ma sporo racji. Ja nie widzę w jego wypowiedzi jakiejś stronniczości. Ma na pewno rację wskakując na Fenixa bo tam publikowało ilu pisarzy którzy dziś są sztandarowi. Ja raczej bym zwrócił uwagę na fakt jak padły nakłady podobnych publikacji. Teraz to pisma prawie że marginalne a kiedyś NF miała ponoć 200 tyś nakładu
 
 
Adashi 
Buntownik z wyboru


Posty: 55
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: 2008-12-10, 12:57   

Toudisław napisał/a:
Co do SF ( SFFiH ) To Mały czołg ma sporo racji. Ja nie widzę w jego wypowiedzi jakiejś stronniczości.

Kamuflaż taktyczny, ani chybi :mrgreen:

Toudisław napisał/a:
Ma na pewno rację wskakując na Fenixa bo tam publikowało ilu pisarzy którzy dziś są sztandarowi.

Fenix był wspaniałym pismem i z łezką w oku wspominam poszczególne numery, ale jego moce przerobowe odnośnie polskich tekstów były porównywalne z NF i ograniczone przez przekłady. IMHO, to pojawienie się na rynku SF rozpoczęło tzw. boom na polską fantastykę, oczywiście proces ten wzmocniło pojawienie się FS oraz Runy. To wtedy nagle się okazało, że Polacy chcą czytać polską fantastykę, że to się może sprzedać, nawet jeśli na okładce jest ktoś inny niż Sapkowski, czy ew. Ziemkiewicz (w tamtych czasach jedni z nielicznych polskich twórców fantastycznych, których książki cieszyły się większym powodzeniem).

Toudisław napisał/a:
Ja raczej bym zwrócił uwagę na fakt jak padły nakłady podobnych publikacji.

Mimo wszystko nie trywializowałbym roli periodyków (jakichkolwiek), pamiętając że nakład takiego pisma to kilkanaście tysięcy egzemplarzy, a nakład książki debiutanta to jakieś 3000-3500 sztuk, to o czym my rozmawiamy? Oczywiście zawsze można zrobić dodruk książki, no ale teksty z pisma zawsze można puścić w zbiorze opowiadań, prawda? ;)
Marketingowo patrząc, czasopisma są fajnym miejscem, żeby dać się czytelnikom poznać, może któryś zapamięta nazwisko, skojarzy jakieś utwory i wtedy łatwiej sięgnie po książkę. Debiutowanie od razu książką przy minimalnych nakładach na promocję ze strony wydawców wydaje mi się być bardziej ryzykowne.
Jeszcze dwie kwestie odnośnie czasopism; po pierwsze wydaje mi się, że można zauważyć coraz większy rozdźwięk pomiędzy zbiorami ‘nabywcy książek’ i ‘nabywcy czasopism’, tzn. kiedyś te zbiory miały o wiele więcej punktów wspólnych, tym samym rola czasopism (o której pisałem) nieco spadła, choć nadal myślę, że jest dość silna. Po drugie spora część funkcji informacyjno-promocyjnych przeszła z magazynów papierowych na ziny internetowe i serwisy fantastyczne.

Toudisław napisał/a:
Teraz to pisma prawie że marginalne

Marginalne to IMHO są właśnie sieciowe ziny i serwisy (choć ich znaczenie rośnie), jako nośnik promocyjny i informacyjny sprawdzają się świetnie, ale jako nośnik literatury nie bardzo, ja osobiście nie lubię czytać z ekranu.

Toudisław napisał/a:
kiedyś NF miała ponoć 200 tyś nakładu

Zamierzchłe czasy...
_________________
Płyńcie posty moje, rzekł Adashi.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Qfant


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 13