Temat poświęcony zarówno historii i rozwojowi języka polskiego, jak i wyjaśnianiu zawiłości i niejasności językowych.
Np. czas teraźniejszy i zmiana czasowników w formie dokonanej na niedokonaną - w czasowniku "osmknąć się". Omsknął się, ale teraz się omsyka, czy inaczej?
Albo "runąć" w formie niedokonanej i czasie teraźniejszym.
I czy "radio" i "studio" są odmienne, czy nie? Poprawnie jest "w radiu" i "w studiu", czy "w radio" i "w studio"? Ja osobiście mówię "w radiu" i "w studiu".
Z tego, co wiem, w dopełniaczu liczby mnogiej mówi się 'tych radyj".
Czy niektórzy chcą robić z tego wyrazy nieodmienne tylko dlatego, że są obce? Tak jak z nazwą waluty "euro", która jest nieodmienna?
Słowacy na komputer mówią "poczitacz", to czemu Polacy nie mieliby wymyślić własnego określenia na radio czy studio? Tak samo, kiedyś na muzykę mówiło się "gędźba" (właśnie, "muzyka" jest zapożyczona, a jednak się ją odmienia), na kolację "wieczerza", na "metal" - "kow" (czy też "ków"), a jednak zapożyczenia je wyparły.
Nie lubię zapożyczeń, zwłaszcza takich, które są (lub chcą być) nieodmienne i takich, które czyta się inaczej niż pisze.
Absurdalnie jak dla mnie brzmi słowo "prostytutka" - bo jeżeli już, to "prostatutka" albo "prostytutek", ew. "prosta tutka" lub "prosty tutek". Bo tutek, jako że rodzaju męskiego, nie jest prosta, tylko prosty. A tutka nie jest prosty, tylko prosta. Wiem, że to zapożyczenie z łaciny, ale po łacinie to "y" było "i". Też durnota - zamienianie wszystkich łacińskich "i" w zapożyczeniach na "y". Po jaką cholerę oni to zamieniają? żeby było łatwiej wymawiać? Skoro już ma się łatwiej wymawiać, to po co zapożyczać? Nie lepiej wymyślać własne nazwy?
Kiedyś "marzec" (zapożyczony z łacińskiego imienia boga Marsa) po polsku brzmiał "brzezień" - od brzozy, bo właśnie w marcu kwitną brzozy. I po czesku nadal mówi się "brezen". Na kwiecień mówiono "dębień" (po czesku "duben"), bo wtedy kwitną dęby. Na dzisiejszy "maj" mówiono "kwiecień", ale później to się przestawiło. W sumie nie wiadomo dlaczego.
Forma bezosobowa czasownika i jej czasy - np. "odchodzi się, ale "odejdziono", czy inaczej? Bo przecież mówi się np. zrobić - zrobiono, dodać - dodano, utworzyć - utworzono, zarejestrować - zarejestrowano,
Czy istnieje rodzaj żeński od słowa "wróg"? "Wrogini", a może "wróżka"?
I skoro jest u nas akceptowane słowo "posłanka" jako rodzaj żeński od "poseł" (choć czasem mówi się też "pani poseł"), to w takim razie czemu nie istnieją senatorki, ministerki, premierki, prezydentki, kanclerki, sekretarki stanu czy burmistrzynie? Od tych urzędów łatwo utworzyć rodzaj żeński - gorzej by było z wójtem, no bo jak - wójtyni, wójcini?
Może tylko "prezydentka" brzmiałoby śmiesznie, bo drugi człon kojarzy się z "dętką" (choć w sumie "dentysta" też może kojarzyć się z kimś, kto gra na instrumentach dentych) z racji takiej samej wymowy "en" i "ę".
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Bernard. Przez dwa lata roztrząsaliśmy te problemy na gramatyce opisowej, kolejny rok na gramatyce historycznej, ponadto na stylistyce praktycznej. Nie chce mi się dalej tego wałkować. Dla laika jest to ciekawe, dla pasjonata także. Dla mnie nie zawsze.
Wysłany: 2010-06-08, 16:33 Język polski trudna język - błędy frazeologiczne
ASX76 napisał/a:
nosiwoda napisał/a:
Pisałeś raz, nie zareagowałem, ale widzę, że to nie litrówka. "Wart zachodu" - nie Zachodu. Bo nie chodzi o krainę geograficzną, tylko o chodzenie wokół czegoś - słownik się kłania.
Jeśli ktoś popełnił tu błąd, to na pewno nie ja i nie chodzi tu bynajmniej tylko o pańską "litrówkę"...
Jak się nie umie poznać autożartu (czyli zrobienie pseudoliterówki w słowie "literówka"), to należy wyjść z internetu i wrócić za tydzień.
ASX76 napisał/a:
Zachód to "kraina geograficzna"?? Pierwszo widzę...
Twoja ignorancja nie jest moją winą.
ASX76 napisał/a:
A więc... Pisząc: "wart Zachodu" miałem na myśli USA czy coś w ten deseń, lecz na 100% nie "chodzenie wokół czegoś".
Czyli generalnie wziąłeś związek frazeologiczny i postanowiłeś, że masz ustalone jego znaczenie głęboko w okrężnicy.
ASX76 napisał/a:
Zanim weźmiesz się za poprawianie nieomylnego i wielce cnotliwego ASX-a, radzę pierwej dowiedzieć się o co temu gagatkowi chodziło.
Wiesz, byłoby łatwiej dla wszystkich, gdybyś po prostu wysławiał się poprawnie po polsku Następnym razem napiszesz "brzóch" i na uwagi będziesz reagował, że nie wiemy, o co Ci chodziło. Aha, i rozumiem, że Ciebie nie tyczy się ta rada?
ASX76 napisał/a:
Pisanie tak, aby inni właściwie zrozumieli, nie boli Jand...
ASX76 napisał/a:
Pytania o "Gap" nie wykluczają bardzo pozytywnego stosunku do MAG-a... To już pytać nie można, żeby nie zostać posądzonym o czort wie co? Przecież w niczym nie umniejszam zasług wydawcy... Pańska obserwacja została zrobiona pod "wydumaną z palca" tezę.
Ahaś. Ciekawe, kto to pisał...
Cytat:
Już niegdyś słyszałem tę piękną bajkę... Najpierw była mowa, że "Gap" będzie, później wydawca doszedł do wniosku, że wznowienie się nie opłaci, więc nie ma co na to liczyć, teraz, z kolei, znowu się coś odmieniło i z dawna oczekiwany cud ma nastąpić... Prima Aprilis w styczniu Dopóki nie zobaczę tych książek (no dobra, przynajmniej jednej) stojących na półce w księgarni, nie uwierzę. Plany wydawnicze MAG-a zmieniają się jak w kalejdoskopie.
Czysta sympatia i zero zmiany nastawienia. Zeruśko.
ASX76 napisał/a:
A że Waszmość na mnie cięty niczym rozjuszony szerszeń, to i czyni zamęt/ferment wokół mojej skromnej, czystej i niewinnej persony.
Nie powiększaj swych zasług. Po prostu akurat mi się nudzi, nikt bardziej nie trolluje (no, Daniel i Toudi to jednak też małe miki, Saiki nie wliczam, bo nudna), więc Twój "zmienny afekt" i próba odwrócenia szynszyla ogonem wydał mi się zdatny.
Uwaga do adminów - mam nadzieję, że nie dubluję wątku. Jeśli tak - z góry przepraszam i proszę o scalenie.
Trzeba było wcześniej napisać, że "litrówka" to był (auto)żart. Mnie się czepiasz, a sam nie lepszy...
Gdybyś ów wyraz jakoś wyróżnił - wtedy ok. Zostawiłeś go "na golasa", jakby wabika, więc teraz czep się choinki.
Co do czystej sympatii... Ależ moje nastawienie do MAG-a jest niezmiennie bardzo pozytywne. Cytat, który Waszmość zapodał nie stanowi żadnego dowodu świadczącego o czymś zgoła odmiennym.
Mając na uwadze wcześniejsze niedotrzymane zapowiedzi, zresztą powtarzające się, miałem podstawę do wyrażenia wątpliwości w wydanie/we wznowienie interesującego mnie cyklu. Uczyniłem to spokojnie, z dystansem, kulturalnie, z przymrużeniem oka, bez agresji... co świadczy o sympatii. Doszukujesz się "problemu" tam, gdzie go nie ma.
Oczekiwałeś, że niezależnie od wszystkiego będę rozpływał się w zachwytach/wychwalał MAG-a pod niebiosa w każdym poście?
Byłoby łatwiej dla wszystkich, gdybyś nieco powściągnął paranoję na punkcie ASX-a. Może nie uwierzysz, ale jest mnóstwo znacznie ciekawszych tematów niż jego stosunek do wydawnictwa czy zabaw frazeologicznych. Forumowy Specjalista odniósł się do drugiej kwestii w sposób wyczerpujący temat, natomiast Ty nie byłbyś sobą, gdybyś nie wtrącił od siebie "kilku rupii". Nawet nowy temat założyłeś, stare posty "wygrzebałeś"... (z których i tak nic nie wynika). Aż tak bardzo Ci się nudzi?
Właśnie aż tak bardzo. Nie lubię udawać, że czegoś nie ma, gdy to coś widać.
Założyłem nowy temat, bo modzi prosili, żeby nie offtopować w MAGowym - proste. Temat dotyczy związków frazeologicznych i błędów w nich popełnianych, nie dotyczy tylko Ciebie, Wielki ASXie. Jeśli zobaczę, że ktoś inny robi tego typu błąd, nie omieszkam go tu zacytować
Ja z zawodu wyuczonego jestem Krawcem ale wcale mnie nie ciągneło do tego zawodu, więc w momencie poszukiwania pracy wstąpiłem do OCHRONY i co mi z tego przyszło pracuję już dla obecnie 3 firmy poprawnie Agencji. Jaką jest Solid Security od połowy lutego tego roku do teraz siedzę w domu.
Ale to nominativus, a po dodaniu tego jako opisu świąt (czy to nie przydawka aby??), które tu występują w mianowniku jako podmiot zdania, powinno być w genetivie lub dativie, ale nie pamiętam, w którym z nich...
Czasami nie wiem, czy dany wyraz jest regionalizmem (dialektem/gwarą itd.), czy zwrotem ogólnopolskim. Np. do dziś nie wiedziałem, że regionalizmem jest ostrzółka (określenie temperówki, jakby co) - byłem przekonany, że ostrzółka to słowo ogólnopolskie i że znają je wszyscy Polacy.
Czy u Was na jedynkę (ocenę) w szkole mówiło się "lacz" (zgrubienie od "laczek" wzięte stąd, że postawiony pionowo laczek przypomina cyfrę 1), dostać lacza itd.? Jest to na pewno gwara uczniowska, ale czy ogólnopolska?
W "Słowniku współczesnego języka polskiego" nie ma takich wyrazów jak "gilać", "giglać", "gilgotki" itd. Nie ma w nim też brachola - zgrubienia od brata, ani "siory" - zgrubienia od siostry. Nie ma sznupy, czyli określenia buzi/pyska/gęby. A wśród dwóch definicji słowa "lump" nie ma nic o części ubioru, odzieży, tylko o ludziach z marginesu społecznego (czyli według autorów tego słownika nie można "zakładać (na siebie) lumpów".
Jakie Wy znacie regionalizmy/określenia gwarowe? Jakich używacie, jakie lubicie, a jakich nie?
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Gilgać, a nie giglać i śnupy, a nie sznupy jeśli już... Z regionalizmów łódzkich to pewno będzie krańcówka (ostatni przystanek autobusowy i tramwajowy, pętla) oraz angielka (rodzaj pieczywa gdzie indziej chyba nazywany bułką paryską).
Z domu wyniosłam głównie chyba "biusthalter" jako stanik (część rodziny jakiś czas mieszkała na Śląsku), bo takie rzeczy jak "rzyć" czy "wihajster" zawsze uważałam za określenia bardzo powszechne (znam pochodzenie "wihajstra", ale to się chyba rozciągnęło na całą Polskę?)... Choć fakt faktem, kiedyś mnie pewien człowiek zapytał, jaką gwarą ja mówię, jak powiedziałam właśnie "rzyć". oO
Wydaje mi się, że określenie "Ale beka" jest charakterystyczne dla północy. Dopiero po zawitaniu w Trójmieście się z nim spotkałam. Osobiście nie używam, jakoś mnie drażni. ;]
O lumpach jako określeniu ubioru gdzieś... słyszałam albo czytałam. Ale ogólnie jest mi to raczej obce. Jeszcze bardziej obcy jest "lacz" jako jedynka.
A gilganie, brachole i siory to chyba bardzo powszechne słowa. oO Dziwi mnie ich brak w słowniku, bo nie są też jakieś szczególnie nowe. ;|
_________________ – A fella I knew in El Paso took all his clothes off and jumped on a cactus. I asked him same question: „why?”.
– And...?
– He said: „It seemed to be a good idea at the time".
Gilgać, a nie giglać i śnupy, a nie sznupy jeśli już... Z regionalizmów łódzkich to pewno będzie krańcówka (ostatni przystanek autobusowy i tramwajowy, pętla) oraz angielka (rodzaj pieczywa gdzie indziej chyba nazywany bułką paryską).
Ja ze śnupą, a nie sznupą, spotkałem się u weterynarzy - jako określeniem psiego nosa. Lump to nie tyle jakaś określona część ubioru, co po prostu bardzo znoszony ciuch - ot taki gałgan, czy wycieruch.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
słycząc takie określenie raczej pomyślałbym o osełce
MrSpellu napisał/a:
Owszem archaizm, ale obecnie używany regionalnie lub jako wyrażenie ekspresyjne w literaturze.
w literaturze jak najbardziej ale regionalnie? nie, zdecydowanie nie; określenie znane jest w całym kraju chociaż nie przez wszystkich z racji bycia archaizmem.
Lump to określenie typu/rodzaju człowieka. Być może gdzieś służy do określania ubrań ale moim zdaniem nie jest to określenie gwarowe a raczej jakiś nowy regionalizm. Skoro istnieją lumpexy/lumpeksy to może i można w nich kupić lumpy.
Bosz, jak można tak grubiańsko i niedelikatnie, tak brzydko po niemiecku nazywać taką ładną część odzieży, zakrywającą taką ładną część ciała? "Stanik" brzmi delikatnie, więc ta nazwa pasuje do charakteru rzeczy. Ale "biusthalter"? Brzmi bardzo niekobieco. W ogóle, niemiecki to bardzo "męski" język.
Fraa napisał/a:
"rzyć"
To wyraz ogólnopolski - jest nawet gatunek ptaka o nazwie białorzytka - właśnie dlatego, że ma białą rzyć.
Fraa napisał/a:
O lumpach jako określeniu ubioru gdzieś... słyszałam albo czytałam. Ale ogólnie jest mi to raczej obce.
Mi "lump" i "lumpex" zawsze się ze sobą kojarzyły.
Fraa napisał/a:
Jeszcze bardziej obcy jest "lacz" jako jedynka.
A Tobie postawiony pionowo laczek nie przypomina cyfry 1?
Fidel-F2 napisał/a:
brachu
Jest napisane, że tylko w wołaczu.
Fidel-F2 napisał/a:
moim zdaniem nie jest to określenie gwarowe a raczej jakiś nowy regionalizm.
Nie nowy, bo moja babcia zawsze mówiła o "wkładaniu lumpów". I w ogóle zawsze myślałem, że nazwa "lumpex" wzięła się właśnie od lumpów jako ciuchów. I to znaczenie słowa "lump" znałem zawsze, a kiedy mając kilkanaście lat w książce Wojciecha Roszkowskiego o najnowszej historii Polski przeczytałem określenie "lump komunistyczny Stremski", zdziwiłem się, bo domyśliłem się, że nie chodzi o ciuch, ale nie wiedziałem, że to może oznaczać jakiś rodzaj człowieka.
Notabene, odkąd tylko pamiętam, znałem "salceson" przede wszystkim jako foremny zimny deser z pokruszonych herbatników, jajka, roztopionego masła, cukru i kakao. Dopiero później dowiedziałem się, że to oznacza rodzaj wędliny, a w każdym razie coś z mięsa. "Salceson" mówiło się w mojej rodzinie na określenie wspomnianego deseru, bo faktycznie z wyglądu przypomina salceson.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
A Tobie postawiony pionowo laczek nie przypomina cyfry 1?
W moich stronach słowo lacz/laczek właściwie nie istnieje.
BG napisał/a:
I w ogóle zawsze myślałem, że nazwa "lumpex" wzięła się właśnie od lumpów jako ciuchów.
Lump to osobnik z marginesu zasadniczo nienajlepiej ubrany a odzież w second-handach najwyższej jakości nie jest, stąd lumpex to sklep dla lumpów.
BG napisał/a:
Notabene, odkąd tylko pamiętam, znałem "salceson" przede wszystkim jako foremny zimny deser z pokruszonych herbatników, jajka, roztopionego masła, cukru i kakao.
u nas na to mówili blok, nigdy mi nie smakowało ale sporo osób ma to za wyjątkowe delicje
BG, jesteś z poznańskiego? I nie, u mnie nie istnieje też skibka chleba.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
W moich stronach słowo lacz/laczek właściwie nie istnieje.
Mi się obiło o uszy chyba nad morzem.
Fidel-F2 napisał/a:
BG napisał/a:
I w ogóle zawsze myślałem, że nazwa "lumpex" wzięła się właśnie od lumpów jako ciuchów.
Lump to osobnik z marginesu zasadniczo nienajlepiej ubrany a odzież w second-handach najwyższej jakości nie jest, stąd lumpex to sklep dla lumpów.
Lumpex to sklep z lumpami. Być może także dla lumpów, podobnie jak Biedronka dla biedaków Lump jako ciuch, to dość szeroki regionalizm, skoro występuje od bydgoskiego aż po łódzkie.
Fidel-F2 napisał/a:
BG, jesteś z poznańskiego? I nie, u mnie nie istnieje też skibka chleba.
W łódzkim także funkcjonuje skibka, choć i również, nieco rzadziej, piętka. Częściej kromka, ale pajda także.
Lump to osobnik z marginesu zasadniczo nienajlepiej ubrany a odzież w second-handach najwyższej jakości nie jest, stąd lumpex to sklep dla lumpów.
Jesteś pewien?
Wiem, że używana odzież nie jest pierwszego gatunku, ale przesadą byłoby mówić o lumpeksie jako sklepie dla lumpów. Już prędzej o sklepie z ciuchami drugiej kategorii.
Choć w sumie to nie wiem, co było pierwsze - lump w znaczeniu ciuch czy lump w znaczeniu osobnik z marginesu społecznego.
Fidel-F2 napisał/a:
sporo osób ma to za wyjątkowe delicje
Ja też zaliczam się do tych osób.
Fidel-F2 napisał/a:
BG, jesteś z poznańskiego?
Nie, ale część mojej rodziny pochodzi z powiatu inowrocławskiego (Gąsawa, Pakość), a tam są silne naleciałości gwary poznańskiej/dialektu wielkopolskiego. Np. mój ojciec i babcia z jego strony mówią "pyry" na ziemniaki. I "Gwiazdor" na św. Mikołaja (tego, co "przychodzi" w Wigilię, bo 6 grudnia "przychodzi" Mikołaj). A babcia często mówi "sznupa" na buzię.
Nawiasem mówiąc: mój ojciec mówi: "zapuścić preweta" w znaczeniu "zapalić silnik w samochodzie, uruchomić samochód". Nie wiem, czy to tylko jego prywatna fraza, czy jakaś gwara/slang.
Asuryan napisał/a:
funkcjonuje skibka, choć i również, nieco rzadziej, piętka. Częściej kromka, ale pajda także.
Dla mnie piętka, podobnie jak dupka, to tylko kromka z końców chleba. Pozostałe kawałki to po prostu kromki albo, rzadziej, skibki. A pajda to gruba kroma, najczęściej świeżego, jeszcze ciepłego chleba, i dlatego tak grubo krojona.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Jesteś pewien?
Wiem, że używana odzież nie jest pierwszego gatunku, ale przesadą byłoby mówić o lumpeksie jako sklepie dla lumpów. Już prędzej o sklepie z ciuchami drugiej kategorii.
Choć w sumie to nie wiem, co było pierwsze - lump w znaczeniu ciuch czy lump w znaczeniu osobnik z marginesu społecznego.
lumpex to określenie ironiczne, stad pasuje jak ulał i Toja analiza jest niestety błędna
BG napisał/a:
Ja też zaliczam się do tych osób.
próbowałem kilka razy z kilku 'pieców', nie dla mnie
BG napisał/a:
Dla mnie piętka, podobnie jak dupka, to tylko kromka z końców chleba. Pozostałe kawałki to po prostu kromki albo, rzadziej, skibki. A pajda to gruba kroma, najczęściej świeżego, jeszcze ciepłego chleba, i dlatego tak grubo krojona.
I tu pełna zgoda z każdym wyrazem tej wypowiedzi z uzupełnieniem, że pajda nie musi być równie regularna jak kromka. Pajda nie musi być odkrojona, może być po prostu urwana z bochenka.
Asuryan napisał/a:
Lump jako ciuch, to dość szeroki regionalizm, skoro występuje od bydgoskiego aż po łódzkie.
Asuryan napisał/a:
W łódzkim także funkcjonuje skibka
Mieszkam w skierniewicach, ieszkałem w Zduńskiej Woli, w Łodzi bywałem bardzo często. Nigdy w tych miastach nie spotkałem się z tym znaczeniem lumpa i nigdy nie słyszałem o skibce
Mieszkam w skierniewicach, ieszkałem w Zduńskiej Woli, w Łodzi bywałem bardzo często. Nigdy w tych miastach nie spotkałem się z tym znaczeniem lumpa i nigdy nie słyszałem o skibce
Widocznie obracaliśmy się w innych środowiskach - ja w Łodzi, na Bałutach, mieszkam od urodzenia, będzie już z ponad 35 lat. Z lumpem jako określeniem ciucha spotkasz się przede wszystkim u starszego pokolenia. A skibka to nie każda kromka, tylko właśnie piętka lub dupka - końcówka chleba.
"Watts Up With That?", i zdebunkowaną na Skeptical Science; zaś błędy we wnioskowaniu są identyczne z tymi, które popełnili de Freitas, McLean i Carter obwiniając za globalne ocieplenie El Nino.
Zapewne wykazuję elementarną nieznajomość języka polskiego ale co to takiego to zdebunkowanie?
Jaki jest źródłosłów?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum