Słyszałem, że więcej pielęgniarek odchodzi z zawodu, niż do niego przychodzi. Także ten czynnik sprawia, że nikt im nie narzuci kontraktów. Bo jaki dyrektor będzie chciał ryzykować? Sam bym chętnie przeszedł na samozatrudnienie, ale nie mogę. Ale gdyby tylko była taka okazja, to czemu nie? Byle państwo przestało traktować przedsiębiorców jak złodziei i przestało zarzynać ich biurokracją.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mam na szafce w akademiku dwa znaczki orkiestry, czy Owsiak wspiera też akademiki? IMO wyznacznikiem mogą być kwoty, a nie ilość znaczków (bo co innego jednorazowy zakup sprzętu, a co innego pieniądze na eksploatację czy wynagrodzenie dla osób obsługujących).
Na sprzętach są inne serduszka z tego co pamiętam. Każda fundacja ma koszty działalności - a postaraj się doszukać wśród innych tak przejrzystego rozliczania się z pieniędzy...
MrSpellu napisał/a:
Weźcie jednak pod uwagę, że gdybym podliczył ile kasy w ubiegłym roku wydałem na składki NFZ, to nie dziwcie się, że czuję wewnętrzny opór przed wrzuceniem tej dodatkowej piątki.
A ile z tej kasy trafia tam gdzie powinna ?? Ja płacę pełno składek z racji prowadzonej firmy i co z tego ?? Publiczna służba zdrowia działa - wynik: do dentysty chodzę prywatnie, do okulisty chodzę prywatnie, do nefrologa chodzę prywatnie, i mam lekarza rodzinnego też prywatnie.
A co do naganiaczy z serduszkami - to nie zaznałem żadnej presji z ich strony...
Publiczna służba zdrowia działa - wynik: do dentysty chodzę prywatnie, do okulisty chodzę prywatnie, do nefrologa chodzę prywatnie, i mam lekarza rodzinnego też prywatnie.
No i to mnie wkurwia, bo mam tak samo.
A zamiast do nefrologa, to pij więcej piwa
Mam pytanie: czy w waszych województwach działają książeczki RUM? Bo w pomorskim od 1.01.2011 ten system już nie działa: nie są wydawane wkłady uzupełniające, nikt nie żąda okazania książeczki przy rejestracji.
Wiem, że w Warszawie książeczki RUM zostały kiedyś dawno wydane, ale system nigdy nie ruszył - po prostu nikt z nich nie korzystał.
W związku z powyższym zastanowiła mnie kwota 21.011.000,00 zł (poz. F1) przeznaczona na "wydanie i utrzymanie kart ubezpieczenia (w tym części stałych i zamiennych książeczek usług medycznych) oraz recept". No qurczę, 21 milionów rocznie na druk formularzy recept?
Edit: no zastanowiło mnie i policzyłam. Z rocznika statystycznego wzięłam sobie ogólną (łącznie z lekarzami prywatnymi, wszak oni też wypisują recepty) liczbę udzielonych porad medycznych rocznie - no bo wtedy recepty są w robocie. Ilość udzielonych porad wychodzi różna, ale w żadnym roku nie przekroczyła 300.000. Podzieliłam te 21 milionów przez 300.000 (bardzo ładnie się dzielą ) i wyszło mi 70 zł. Koszt samego papieru.
Poprawcie mnie, bo to przecież niemożliwe.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Czemu liczysz tylko wypisane recepty, a nie ilość pustych bloczków recept zamawianych rocznie przez lekarzy? Nie mówiąc już o tym, że to nie tylko koszt druków formularzy recept, ale także książeczek ubezpieczeniowych i medycznych.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
No i jeszcze to, że podczas jednej wizyty można dostać więcej recept. Wprawdzie z jednego druku mamy cztery recepty, ale przecież można dostać nawet kilkanaście, wliczając skierowania etc.
Książeczek medycznych nie liczę, gdyż z nich zrezygnowano.
Książeczki ubezpieczeniowe wydaje pracodawca, zatem domniemuję, że to on za nie płaci.
Już wiem, dlaczego mi tak wyszło - popełniłam szkolny błąd: dane z GUS są w tysiącach, zatem trzeba przecinek przesunąć o trzy miejsca (gapa ja ). Zatem wychodzi, że na jednej wizycie lekarskiej pacjent otrzymuje recepty wypisane na druczkach za 7 groszy.
Wygląda to już dużo lepiej, ale i tak IMHO za dużo.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Recepty są drukowane na zwykłym papierze. Nie mają kopii przewidzianej w konstrukcji. Przynajmniej w moim NFZ-cie.
Wkurzam się, bo przy tak wielkim zapotrzebowaniu z pewnością można by wynegocjować z drukarnią niższą cenę - myślę, że na poziomie max grosza od sztuki.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Biorąc pod uwagę, że recepty są drukowane na specjalnym kopiującym papierze, to chyba nie aż tak strasznie?
Nie myl druków recept z drukami zwolnień L4.
Beata napisał/a:
Wkurzam się, bo przy tak wielkim zapotrzebowaniu z pewnością można by wynegocjować z drukarnią niższą cenę - myślę, że na poziomie max grosza od sztuki.
To już byś musiała mieć dostęp do przetargów w tej kwestii, by wiedzieć jak były przeprowadzane przez NFZ i czy przypadkiem 7gr od sztuki nie było najtańszą ofertą.
Tomasz pełna zgoda. Nie krytykuję ani Owsiaka, ani WOŚP, ani osoby dające datki.
Luinloth napisał/a:
Biorąc pod uwagę, że recepty są drukowane na specjalnym kopiującym papierze, to chyba nie aż tak strasznie?
Nie myl druków recept z drukami zwolnień L4.
Nie mylę, ale teraz zorientowałam się, że skoro reszta świata ma inny system niż u nas - nie macie kart elektronicznych, prawda? - to może i druki recept inaczej wyglądają...
Nie mam karty elektronicznej, która jest używana chyba tylko w województwie śląskim. Co więcej byłem na początku stycznia u lekarza i podawałem mu książeczkę zdrowia, z której wycofać się już zdążyło województwo pomorskie... Druk recepty w łódzkiem to to zwykła pojedyncza kartka papierze w kolorze białym o gramaturze 80g/m², formatu 99 x 210 mm.
Edytowałam poprzedni wpis - i teraz jest tam o receptach, i o Owsiaku.
A swoją drogą - nie rozumiem, dlaczego karty elektroniczne nie zostały jeszcze wprowadzone w całej Polsce. Lekarz by zakodował na karcie receptę, szło by się z kartą do apteki, tam by została odczytana i gotowe. I nawet pacjent mógłby taką receptę realizować "po kawałku" - od razu wykupić np. tylko jedno opakowanie leku, a drugie np. w kolejnym miesiącu.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Ale recepty wyglądają tak samo, tylko są na tym cienkim papierze do drukarek igłowych... coś jak faktury VAT, wielowarstwowy i samokopiujący.
e:
Beata napisał/a:
I nawet pacjent mógłby taką receptę realizować "po kawałku" - od razu wykupić np. tylko jedno opakowanie leku, a drugie np. w kolejnym miesiącu.
Po pierwsze, nie mamy jeszcze aż tak dobrze, żeby recepty były zapisywane na tych kartach. Karta przydaje się do znalezienia pacjenta w systemie i wydrukowania jego danych na recepcie.
Po drugie, to chyba zależy od apteki - często proponowano mi wydanie jednego opakowania i odpisu, który działa tak samo, jak recepta. Jedyny problem jest taki, że nie wiem, czy inne apteki/sieci aptek niż ta, w której odpis wydano, będą go później respektować.
Ja też nie rozumiem czemu nie mamy jednolitego systemu w całym kraju. Przez to aż strach iść do lekarza w innym województwie Tam nie jest ważna książeczka zdrowia, a gdzie indziej nie honorują legitymacji ubezpieczeniowej i bez RMUA nie ma w ogóle po co iść.... normalnie jeden wielki burdel.
Przez to aż strach iść do lekarza w innym województwie
Moja żona była w szoku jak pierwszy raz u mnie wybierała się do lekarza. A ciut później też były cyrki.
Teraz jest szczęśliwą posiadaczką śląskiej dyskietki i jej życie stało się prostsze!
Beata napisał/a:
Gdyby Orkiestry nie było to niewątpliwie pieniądze publiczne zostałyby "zaoszczędzone", oczywiście wg pana Ziemkiewicza, i mogłyby być bezpośrednio przekazane szpitalom. I co? Dam sobie uciąć ucho, że szpitale nie kupiłyby za nie takiej ilości sprzętu, tylko większość by "się rozeszła" na bieżące potrzeby (to nie zarzut, tylko prawidłowość)
No i to mi działa na nerwy, że system jest niewydolny
Po pierwsze, nie mamy jeszcze aż tak dobrze, żeby recepty były zapisywane na tych kartach. Karta przydaje się do znalezienia pacjenta w systemie i wydrukowania jego danych na recepcie.
No ale macie chociaż pierwszy krok zrobiony. A u nas jest totalny bajzel - ostatnio nikt mnie o nic w rejestracji nie pytał, ale poprzednio byłam obiektem prawdziwego śledztwa. Na szczęście wygrzebałam z torebki nieposprzątaną RMUĘ...
Irytuje mnie ten temat straszliwie, bo mam w domu osobę przewlekle chorą i to, co przechodzimy razem przy każdej wizycie lekarskiej i aptecznej, podnosi włosy na głowie. I to pomimo "posiadania" lekarza pierwszego kontaktu, przypisanych konkretnych specjalistów, zaprzyjaźnionej apteki... Po prostu cholery można dostać, bo w tej całej medycznej biurokracji pacjent się gdzieś zgubił.
Edit: najtrudniej przebić się przez rejestrację, wrr...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
A wracając jeszcze do kosztów działalności NFZ
popatrzmy na:
koszty poboru i ewidencjonowania składek przez ZUS - 116 mln zł
usługi obce - 146 mln zł
wynagrodzenia - 305 mln zł
amortyzacja środków trwałych - 106 mln zł
pozostałe koszty administracyjne - 7 mln zł
wydanie kart i recept - 21 mln zł
inne koszty - 16 mln zł
o kosztach stricte medycznych się nie wypowiadam
A strona NFZ nie działa szkoda bo chciałem poczytać informacje o zatrudnieniu
ciekawi mnie tylko po co tyle oddziałów i delegatur jest naprodukowanych tego tworu...
A ciekawe jakbym poszukał ile do tej pory kosztowała informatyzacja NFZ-tu
wred czy to nie pokazuje, że jednak płatna służba zdrowia byłaby tańsza? albo oddana w ręce ubezpieczycieli? taki koszt poboru składek jest przerażający.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Tańsza pewnie tak. Ale w systemie platnej służby zdrowia spora część mojej rodziny byłaby od lat martwa albo zadłużona na siedem pokoleń naprzód. A przy systemie firm ubezpieczeniowych... Jakoś tak po "Sicko" się boję .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Patrzę po sobie. Co miesiąc zasilam finansowo NFZ i co z tego? W ogóle nie korzystam. Nie chodzę do lekarzy prawie wcale. Jak idę do dentysty to płacę, jak byłem z dzieckiem u ortopedy to płaciłem, jak miałem w tym roku dwukrotnie przyjemność zabiegów chirurgicznych to płaciłem. Na cholerę mi bezpłatna służba zdrowia? jakbym mógł odłożyć to co płacę przez te parę już lat i to co będę nadal płacić to i na poważniejsze rzeczy w przyszłości byłoby mnie pewnie stać. Jak robiłem jakieś tam badania to że odpłatnie.
Zresztą jak dojdzie do czegoś poważnego to potem wszyscy i tak biegają do lekarzy z kopertami.
Bezpłatna służba zdrowia to taka sama głupota jak bezpłatne nauczanie. Posłanie dziecka już do "zerówki" wiąże się z konkretnymi opłatami. Bezpłatność to puste hasło.
Ja wybieram służbę zdrowia płatną z mocnym wsparciem przez inicjatywy takie jak WOŚP.
Przy okazji pamiętam jak parę lat temu głośno było o operacji rozdzielenia bliźniąt syjamskim, jakoś tam niezwyczajnie zrośniętych, która była możliwa dzięki pokryciu kosztów przez saudyjskiego księcia. Taka to bezpłatna służba zdrowia.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Ja też patrzę po sobie. U lekarza pierwszego kontaktu jestem minimum raz w roku za darmo, u kardiologa trzy razy do roku także, badania na cholesterol oraz EKG przed wizyta u kardiologa też robię państwowo, dwa razy miałem robiony rezonans magnetyczny kręgosłupa także bezpłatnie... Prywatnie by mnie nie było stać. Swego czasu zainteresowany byłem ubezpieczeniem się na wypadek niezdolności do pracy - osoby z przepukliną dyskową i rwą kulszową nie są objęte takim rodzajem ubezpieczenia... Prywatnie tylko chodzę do dentysty i korzystam z rehabilitacji (choć dwa razy miałem rehabilitację państwową i raz bezpłatne sanatorium - jednak niewiele mi one pomogły).
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Patrzę po sobie. Nie choruję, płacę składki, na cholerę mi NFZ, skoro w razie czego i tak z dzieckiem polecę prywatnie do pediatry?
Poważne choroby. Ciebie być może będzie stać, odłożysz sobie, dobrze sie ubezpieczysz, zapożyczysz i szybko spłacisz. Ale mam ciągle w rodzinie przykłady tego, co się może stać ze zdrowiem (pewnie też byś znalazł u siebie, jakbyś się rozejrzał). Mój wujek jest trzy lata po przeszczepie nerki i nadal bierze leki przeciwodrzutowe. Dostaje je za darmo, czyli, mówiąc bez owijania w bawelnę, płacisz za nie Ty, ja i inni frajerzy dojeni przez NFZ. Kiedyś z ciekawości zapytał w aptece, ile te leki by kosztowały, gdyby musiał za nie płacić. Odpowiedź - 8 tysięcy PLN. Osiem. Tysięcy. Złotych. Miesięcznie. Przez. Trzy. Lata. I najprawdopodobniej do końca życia. Plus oczywiście koszta samego przeszczepu, wcześniej dwóch lat dializ, plus inne leki, plus przypałętana po drodze cukrzyca polekowa, plus dwa zawały. Żeby było zabawniej - jego żona przeszła dokładnie to samo, minus zawały, plus nowotwór, z ktorym w końcu przegrała w zeszłym roku. Gdyby musieli za to płacić? Zapomnij. Oboje tzw. szarzy ludzie, wątpię, żeby kogokolwiek oprócz naprawdę bogatych było na to stać. Tym bardziej, że pracownik umysłowy jest w stanie jako-tako wrócić do pracy, jeśli tylko jego wydolność fizyczna na to pozwala - i może zarabiać. Dla robola dyskopatia to już poważy problem. Ok, można wziąć kredyt - można? Żaden bank nie skredytuje operacji, po której kredytobiorca może pożyć ze dwa lata, a i tak nie będzie go stać na spłatę rat. Ubezpieczenie? Ok, pod warunkiem, że pacjent rokuje. Jak rokuje w 30%, to co? Firma wyłoży czy wykręci się sianem?
Nie piszę, że NFZ jest dobrą formą finansowania służby zdrowia, hell, SLD wkurwiło mnie do białości likwidując kasy chorych, kiedy zaczynały wreszcie działać. Wiadomo, że bezpłatna służba zdrowia, podobnie jak dobry, wierny przekład, nie jest. Ale dla ludzi żyjących na moim poziomie ekonomicznym to naprawdę czasami jest różnica między życiem i śmiercią. Waaaaaaaaaaaaaaagh.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum