Ksiązki nie cztałem, czytałem jakąś recenzję niedawno i zapowiada się interesująco. Z tego co widzę w sieci, to gość za debiutancką (i na razie jedyną) powieść zgarnął prawie cała możliwą pulę (Nebula, Locus, nominacja do Hugo), plus kilka nominacji do tychże za opowiadania... może być nieźle.
Najpierw trafiłam na opowiadanie pana B. w antologii – kontretnie „Yellow Card Man”. I mnie pokonało – niestety, ale opis jednego dnia z życia imigranta w „postapokaliptycznym” świecie (w cudzysłowie, bo AFAIK tylko ropy zabrakło ;>) nie mógłby chyba być nudniejszy choćby autor nie wiem jak się starał. Ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, wzięłam sie za „Windup Girl” ale po kilku(nastu?) stronach dotarło do mnie że to ten sam świat co w opowiadaniu i mi chęć na lekture przeszła.
Na rec.arts.sf.written ostatnio poużywali sobie na logice (a raczej jej braku) świata przedstawionego zniechęcając mnie do drugiej próby.
Najpierw trafiłam na opowiadanie pana B. w antologii – kontretnie „Yellow Card Man”. I mnie pokonało – niestety, ale opis jednego dnia z życia imigranta w „postapokaliptycznym” świecie (w cudzysłowie, bo AFAIK tylko ropy zabrakło ;>) nie mógłby chyba być nudniejszy choćby autor nie wiem jak się starał. Ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, wzięłam sie za „Windup Girl” ale po kilku(nastu?) stronach dotarło do mnie że to ten sam świat co w opowiadaniu i mi chęć na lekture przeszła.
Na rec.arts.sf.written ostatnio poużywali sobie na logice (a raczej jej braku) świata przedstawionego zniechęcając mnie do drugiej próby.
Krótkich opowiadań, nie czytałem ale bym się nadmiernie nie sugerował, że jest to w tym samym świecie. Nie każdy jest doskonały i zgadzam się z tym, że początek, przynajmniej pierwsze 20% powieści, jest b. trudny.
Ale nie wszystko co łatwe jest dobre (?!). Władca Pierścienie też ma dłużyzny i problemy z logiką Moim zdanie, jeśli przetrzymasz i dojdziesz do inspektora Jaidee i Kanya to jesteś z górki (około 7 rozdziału). Od tego momementu trudno się oderwać i pewne sceny (ominę spoilery***) są tak dobrze napisane, że moim zdaniem jest to najlepsza powieść _science_ fiction jaką czytałem od bardzo dawna (tj. od Daemona)!
Braków logiki nie zauważyłem (niespecjalnie ich szukałem). Za mój wysiłek otrzymałem niesamowitą wyprawę w świat przyszłości i to bardzo "obcy" nie tylko technologicznie ale i kulturalnie, Bangkok i jego mieszkańców długo będę pamiętał.
_________________ "There was no end to the duties of the Ministry."
Też się na to czaję - opowiadanie Kaloryk pozostawiło mi pewien niedosyt ciekawości świata.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Do osób, które przeczytały Nakręcaną i Pompę - jak oceniacie opowiadania w porównaniu do powieści?
Nie czytałem zbioru opowiadań i zastanawiam się czy zabierać się za niego.
Zabierać się, zabierać. Krótsza forma wymusza większą wyrazistość, a sama "Pompa..." jest świetna.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Opowiadania, poza "Pompą..." i "Małymi ofiarami" (dobrze pamiętam?), podeszły mi tak sobie. Fajne, ale bez szału. A skoro już czytałeś powieść, to chyba większe zachwyty, niż nad powieścią, cię nie czekają.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Skończyłem książkę i cóż tu o niej rzec... Spełnia wymagania, jakie oczekuję od książek z Uczty Wyobraźni - świetne pomysły, dające do myślenia, są obecne - zwłaszcza w opowiadaniach.
Ale już w normalnej ocenie nie wypada tak wspaniale. "Fajnie, ale bez szału", fabularne twisty w opowiadaniach bardzo przewidywalne i czasami silące się na efektowność. Przy części opowiadań ich szkielet jest bardzo typowy, przykładem będzie choćby pierwsze opowiadanie, gdzie dzieciak dostaje tajemnicze urządzenie techniczne i ktoś go ściga. Czytać się chce głównie ze względu na pomysł - co tym razem wymyśli autor.
Z powieścią było słabiej, pomysły już były, a fabuła początkowo nie porywała. Ciekawiej zrobiło się dopiero później, gdy wydarzenia nabrały szybkości.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ładna, ładna, ale w takim razie co z książką jest nie tak?
Co do pomysłów, autor wpisuje się w obecna sytuacje bardzo dobrze. Dzisiaj najprężniej rozwija się biotechnologia, jest to perspektywiczna nauka i z tym wiążą się opowiadania Bacigalupiego. Tak jak w czasach Kennedy'ego były loty w kosmos i eksploracja kosmosu. S-F opiera się w dużej mierze na "wróżeniu z fusów", czyli co tam za jakiś czas się wydarzy. Problemy żywnościowe - modyfikowanie jedzenia, czy też zdrowotne - dążenie do wydłużania życia, to teraz jest na topie w nauce i Baciugalupi wpisuje się w ten schemat świetnie, wykorzystuje swój czas. Robi to przy okazji dobrze pod względem literackim, dobrze opisuje swoje pomysły, a przy to co najważniejsze zabawia czytelnika historią. Mnie kupił tymi utworami, chociaż bardziej podobała mi się powieść, jako już nie tylko pojedyncze pomysły i krótkie historie, ale cały wachlarz tego co autor nam oferuje w jednym.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Opowiadania, poza "Pompą..." i "Małymi ofiarami" (dobrze pamiętam?), podeszły mi tak sobie. Fajne, ale bez szału. A skoro już czytałeś powieść, to chyba większe zachwyty, niż nad powieścią, cię nie czekają.
Ja wolę opowiadania, powieść nic nowego nie wnosi.
No teraz to mogę powiedzieć coś więcej
Zauważ, że chociaż siłą autora są pomysły, nie są one wcale takie nowe, a przedstawiając je autor idzie w skrajność - idzie mi zwłaszcza o opowiadanie z uczynieniem ludzi wiecznie młodymi oraz przenoszenie ludzkiej świadomości. Podobna efektowność dotyczy pozostałych opowiadań - wali wręcz czytelnika swoją wizją.
A powieść to zbiór tego co już zaprezentował z pomniejszymi historyjkami - ktoś gdzieś idzie, coś robi. Dopiero po pewnym czasie to wciąga (a i tak autor musi w tym celu posiłkować się efektowną akcją). No i mało przekonujący był wątek Dziewczyny i Andersona - z którym wiązałem duże nadzieje.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Kończąc, mam nadzieję, że tak świetna książka na początek roku zwiastuje nie tylko udane najbliższe 12 miesięcy, ale i kapitalną dekadę literatury, a zawirowania z podatkami odejdą przy tym w niepamięć.
Mad, czy te wkręty horoskopowe będą w twoich recenzjach występować cyklicznie?
Nakręcana dziewczyna miała sporo szczęścia. Z jednej strony to naprawdę bardzo mocny debiut, jeden z najlepszych na polu science fiction w ostatnich latach, z drugiej... nie było właściwie sensownej konkurencji. Nie chciałbym oczywiście umniejszać sukcesu Bacigalupiego, ale to był kolejny rok do dupy na polu fantastyki.
akręcana dziewczyna miała sporo szczęścia. Z jednej strony to naprawdę bardzo mocny debiut, jeden z najlepszych na polu science fiction w ostatnich latach, z drugiej... nie było właściwie sensownej konkurencji. Nie chciałbym oczywiście umniejszać sukcesu Bacigalupiego, ale to był kolejny rok do dupy na polu fantastyki.
Czy ja wiem: Bacigalupi, Palimpsest, czy Miasto i miasto to bardzo zacne pozycje. Aż tak strasznie chyba nie było
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
akręcana dziewczyna miała sporo szczęścia. Z jednej strony to naprawdę bardzo mocny debiut, jeden z najlepszych na polu science fiction w ostatnich latach, z drugiej... nie było właściwie sensownej konkurencji. Nie chciałbym oczywiście umniejszać sukcesu Bacigalupiego, ale to był kolejny rok do dupy na polu fantastyki.
Czy ja wiem: Bacigalupi, Palimpsest, czy Miasto i miasto to bardzo zacne pozycje. Aż tak strasznie chyba nie było
"Rok do dupy" nie oznacza, że nie było kilku interesujących książek (zawsze jest parę). Kilka z nich, jednak, ze względu na charakter nagród, linię programową, specyfikę, miało małe szanse, żeby wygrać z Bacigalupim, dlatego liczba zdobytych trofeów może być myląca, szczególnie dla kogoś, kto szuka czegoś więcej niż interesującej, ale bardo konwencjonalnej science fiction. Czy to na przykład przypadek, że do tej pory Nebuli nie zdobył, żaden autor New Weird, a bez trudu przychodziło to, mimo całego szacunku, Bujold, Moon, Haldemanowi czy Asaro?
Mnie się Bacigalupi ze swoją "Pompą" i "Nakręcaną dziewczyną" bardzo podobał, chociaż powieści z półki oznaczonej skrótem "sf" czytuję rzadko, a jeszcze rzadziej czynię to z niczym niezmąconą przyjemnością. Autor jednakowoż mnie ujął - nawet nie pomysłami, chociaż nie powiem, mnie tam kilka razy zatchnęło (pewnie przez to niewielkie obycie z science fiction, cóż, za niewiedzę zawsze się płaci tak zwany podatek od głupoty ). W dziewięćdziesięciu procentach opowiadań znalazłam przynajmniej jeden mały szczegół, nad którym po prostu musiałam się zadumać - ludzkie zabawki we "Fletce", fragment piosenki w "Ludziach piasku i popiołu" czy niewiarygodny instynkt przetrwania w "Człowieku z żółtą kartą", że wymienię tylko trzy pierwsze z brzegu. Supernowoczesne technologie czy megaspójne wizje świata po jakiejś mniej lub bardziej sprecyzowanej katastrofie zawsze stanowiły dla mnie rzecz drugorzędną, dlatego jeśli nawet Bacigalupi popełnia jakieś grzechy przeciw naukom ścisłym, ja ich po prostu nie zauważyłam. Chociaż... Podczas lektury "Nakręcanej dziewczyny" skupiłam się najbardziej na zagadnieniu "nowego człowieka" i jego miejsca w świecie, ale do dziś nurtuje mnie jedna rzecz. Dlaczego ludzie nie wykorzystują energii słonecznej, nie budują elektrowni wiatrowych, wodnych itd. tylko poświęcają jakąś szaloną ilość wysiłku na nakręcanie sprężyn...
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum