FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Incepcja - jawa we śnie
Autor Wiadomość
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-08-02, 21:58   Incepcja - jawa we śnie

Incpecja - myślę, że zasługuje na oddzielny wątek.

Oficjalna strona: http://wwws.pl.warnerbros.com/inception/mainsite/
Komiksowy prolog: http://movies.yahoo.com/f...tion-comic.html
==============================================
Opis:
Światowej sławy filmowiec Christopher Nolan wyreżyserował film z gwiazdorską obsadą, który zabiera widzów w podróż dookoła ziemskiego globu oraz wgłąb intymnego i nieskończonego świata snów. Dom Cobb (Leonardo DiCaprio) jest niezwykle sprawnym złodziejem, mistrzem w wydobywaniu wartościowych sekretów ukrytych głęboko w świadomości podczas fazy snu, kiedy umysł jest najbardziej wrażliwy. Wyjątkowe umiejętności Cobba uczyniły z niego ważnego gracza w świecie szpiegostwa przemysłowego, ale i najbardziej poszukiwanego zbiega, a za swoją pozycję zapłacił utratą wszystkiego, co kocha. Teraz Cobb otrzymuje szansę na odkupienie. Za sprawą jednego, ostatniego zadania może odzyskać stracone życie. Musi tylko wraz ze swym zespołem dokonać rzeczy niemożliwej: zamiast skraść myśl, zaszczepić ją w śpiącym umyśle. Jeśli im się to uda, dokonają zbrodni doskonałej. Jednak nawet najbardziej precyzyjne planowanie nie jest w stanie przygotować ich na spotkanie z niezwykłym przeciwnikiem, który potrafi przewidzieć każdy ich ruch. Wróg, którego tylko Cobb mógł się spodziewać.
==============================================
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2010-08-02, 22:21   

Nie wiem, dlaczego, ale irytują mnie jak bzyczenie komara, negatywne recenzje. Czepianie się jakichś szczególików i nokautowanie tym całości, vide: Wojciech Orliński w "Zgryźliwych Tetrykach" na Esensji. Całe szczęście, jest kolejna niezła recenzja Ewy Draby na tejże Esensji. Druga do kompletu po zalinkowanej przeze mnie w "Co gały widziały". Aczkolwiek ja bym z takich dział (Jung 9 Freud) nie strzelał, ale za cienki jestem, aby osądzić. Muzyka za głośna, kobiety za mało wyzwolone, króliki z kapelusza (ze skrótem wentylacyjnym - w ogóle na to uwagi nie zwróciłem i dalej nie wiem, dlaczego w ogóle warto do tego wagę przywiązywać).

Takie czepianie się: a czemu musieli robić tak, a nie od początku śmak - czy to chęć wyróznienia się? A może jakieś niezrozumienie, że kino to nie do końca musi być rzeczywistość. Bo, tym tropem podążając: ile tam strzałów padło? Rachunek prawdopodobieństwa wskazuje, że przy takiej ilości musiało być więcej poszkodowanych. I tak dalej. Tylko po co psuć takie dziełko rozbiorem na czynniki pierwsze i pokazywaniem z triumfem; hej, to przeciez nie jest rzeczywistość, tylko kino!!! Przecież ja, do jasnej ciasnej, o tym wiem!
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-08-02, 22:33   

Incepcja. może będą spoilery

9/10

Czemu tylko 9? Pewne rzeczy mi nie pasowały tak do końca, choć może to być wynik przegapienia pewnych informacji. Rzeczywiście przy filmie trzeba pomyśleć i obejrzenie jednokrotne to może być za mało. Więc ocena, powiedzmy, tymczasowa.

Co do jednego nie mam jednak wątpliwości. Sceny pościgów i niektórych walk, itp. rzeczywiście były jak ze snu - pomimo strzelanin, które rozsiekły by Rambo na kawałki, oni wychodzili cało i zdejmowali wszystkich 'wrogów' (choćby cały pościg furgonetki; zresztą wydawało mi się, że wytłukli więcej szyb niż miał ten samochód ;) ). Sam miewałem sny ze strzelaniami, to wiem :) - choć miałem problemy z poruszaniem się, uciekaniem, bieganiem, żadna kula mnie nie trafiła! ;)

Wracając do furgonetki, mógłbym przysiąc, że jedna krótka scena wnętrza w zwolnionym tempie została dokładnie powtórzona - nie jestem tylko pewien, czy intencjonalnie. Chyba jednak zbyt wiele czasu minęło (nawet w głębszym śnie) między tymi ujęciami, żeby chcieli tak pokazać relatywizm czasowy. Mogę być jednak w błędzie. Tyle się działo, a te cholerne literki u dołu ekranu skutecznie mnie rozpraszały (jak ja nie cierpię napisów!).

No i nie jestem pewien, ale jeśli zawsze elementy snu atakują 'ciała obce' to czemu te dzieciaki takie spokojne. Też by się mogły czasem na kogoś rzucić ;) Nie jestem pewien/nie pamiętam, ale chyba też pokazywali, że gdy bohater z żoną postanowili opuścić swój sen, byli nadal młodzi, a potem nagle ta scena, że się jednak zestarzeli razem.

Co do sceny końcowej - myślę, że Cobb nadal jest we śnie.
No bo z jednej strony wyglądało, że wszedł z lotniska wprost do swojego pokoju w swoim domu, z drugiej, że bączek miał się jednak przewrócić. Można to oczywiście wyjaśnić w ten sposób, że jeśli śni, to on ustala reguły - sam więc sobie wmówił regułę, że bączek pozwala rozpoznać czy śni, czy nie, a tak na prawdę pokazuje tylko np. poziom snu, z którego sam pochodzi.

Podczas seansu miałem jeszcze jeden moment, w którym wydawało mi się, że rzeczywistość przedstawiona może być jednak snem. Gdy Cobb miał problemy z przeciśnięciem się między ścianami budynków. Wrażenie nierzeczywistości spotęgował fakt, że tu też przesadzono ze stosunkiem: (ilość goniących*ilość oddanych strzałów przez goniących)/ilość trafień :P

Z kolei gdy Ariadne weszła do snu Cobba towarzyszyło mi przez chwilę inne wrażenie. Gdy wyszli ze snu, nastąpił chyba jakiś efekt dźwiękowo obrazowy, który skłonił mnie do chwilowej myśli, że może wcale z tego snu nie wyszli. Że wszystko od tego momentu dalej, będzie snem - i że okaże się to dopiero na końcu. Oczywiście po chwili zrezygnowałem z tego pomysłu, ale pod koniec filmu myśl ta powróciła do mnie. Nie jestem też pewien, czemu na początku nie chcieli wziąć dziewczyny ze sobą na akcję - przecież była architektem... to architekt nie musi być we śnie? Dziwne.

Co do dziewczyny jeszcze - co prawda mogli nie pokazać jak wielu rzeczy o tej 'technologii' się nauczyła, ale i tak dziwne wydawało mi się, że łapała tak szybko, ba nawet poprawiała i doradzała starym wygom, siedzącym w tym od lat. Gdyby była psychologiem, a nie architektem, to może jej rady i stwierdzenia z czym mają do czynienia podczas snu Cobba miałyby dla mnie większą wagę, a tak to trochę naciągane mi się wydawało. Dziwne, dopóki nie założymy, że rzeczywiście całość to tylko sen.

A sen nie musi mieć żadnych reguł. Więc może też błędem jest szukanie ich w filmie?
Tak czy inaczej, wolałbym aby dzieło na taką miarę nie miało takich niedopatrzeń/błędów.

Chciałbym też zobaczyć coś więcej w świecie Cobba i jego żony. Byli tam bogami kreacji. Mogli tworzyć rzeczy nierzeczywiste. Na to liczyłem. Ja bym się nie wahał dać upust wyobraźni.

Sorki, że tak nieskładnie, ale nie minęły jeszcze 3 godziny odkąd wyszedłem z seansu, więc nadal mam mały chaos w głowie.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-08-02, 22:37   

Romulus napisał/a:
Takie czepianie się: a czemu musieli robić tak, a nie od początku śmak - czy to chęć wyróznienia się? A może jakieś niezrozumienie, że kino to nie do końca musi być rzeczywistość. Bo, tym tropem podążając: ile tam strzałów padło? Rachunek prawdopodobieństwa wskazuje, że przy takiej ilości musiało być więcej poszkodowanych. I tak dalej. Tylko po co psuć takie dziełko rozbiorem na czynniki pierwsze i pokazywaniem z triumfem; hej, to przeciez nie jest rzeczywistość, tylko kino!!! Przecież ja, do jasnej ciasnej, o tym wiem!

Taaak, jak widzisz, wysoko oceniłem film, ale te szczególiki jednak psują trochę efekt.
Jak chcę sobie pooglądać badziewie z prawdopodobieństwem równym 0, tak dla efektów specjalnych, to mogę włączyć '2012'. Świetny, odmóżdżający film katastroficzny.

Jak już mnie autor filmu, czy książki, zmusza do myślenia (i podejrzewam, że większość właśnie tak ma), to ryzykuje, że jeśli palnie ewidentne głupoty, strzeli niedoróbki, itp. to zostanie skrytykowany i jego dzieło straci parę punktów, choćby nie wiem jak zajebiste efekty i pomysły zaimplementował. Jak dla mnie - takie produkcje powinny być dopieszczone do ostatnich detali.

A tu - sceny z pogonią furgonetki kojarzą mi się z niskobudżetowymi filmami akcji z Bollywoodu. I nic nie mogę poradzić na to skojarzenie. To strasznie psuje film podczas seansu, rozładowuje pozytywne emocje zbudowane wcześniej.


Dla porównania Shatter Island - nie mogłem dopatrzeć się choćby jednego błędu.


EDIT: Hmmm.... i w sumie, trochę żałuję, że obejrzałem trailer. Większość najfajniejszych scen, pod względem efektów, zdołali tam wepchnąć. Zawsze mam ten dylemat. Trailery filmów, notki książek. Im mniej wiem tym lepiej, ale jak nie będę wiedział nic, to nie zechcę zaryzykować. Oh, cruel world.
 
 
ero


Posty: 29
Wysłany: 2010-08-06, 19:49   

Ja nie rozumiem tego popadania w skrajności przy tym filmie.
Wrażenia mam podobne jak MORT właściwie, może trochę niżej niż 9 bym sam ocenił, gdybym miał używać takiej skali.

Cytat:

A tu - sceny z pogonią furgonetki kojarzą mi się z niskobudżetowymi filmami akcji z Bollywoodu. I nic nie mogę poradzić na to skojarzenie. To strasznie psuje film podczas seansu, rozładowuje pozytywne emocje zbudowane wcześniej.


Mnie z kolei denerwowały sceny śniegowo-bondowe. Bardziej jednak zaniża moją ocenę tego filmu uczucie lekkiego niedosytu, wrażenie że Nolan mógł to jednak zrobić lepiej (a może mam już co do niego za duże oczekiwania?).
Oczywiście bez względu na te szczegóły bardzo miło wspominam seans (co do Shutter Island - też mi się bardziej podobała). :)
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-08-06, 21:32   

Po paru dniach i mailowych debatach z kumplem, z którym byłem na filmie część wątpliwości porzuciłem, niektóre sprawy się wyklarowały, ale też kilka nowych się pojawiło. Poniżej będzie to, do czego doszedłem ostatnio:

Co do tego, że niby Cobb i Mal byli w limbo wciąż młodzi, a potem nagle dali scenę, że się zestarzeli razem: doszedłem do wniosku, że da się to jednak pogodzić. Mogli zestarzeć się tam, ale scena w której dali się rozjechać pociągowi, była już na wyższym poziomie. Musieli przecież wracać stamtąd przez kilka(naście? -dziesiąt?) warstw snu. W tych wyższych byli nadal młodzi zgodnie z regułą, że im głębiej tym czas płynie szybciej.

Jednak ślisko to rozegrali, bo nawet gdy pokazywali Cobba przeprowadzającego incepcję na żonie (odkrywającego jej sekret, włamującego się weń, itd.) nadal byli młodzi. A potem, pokazali skutki jakie miało to na jego żonę, wciąż młodą, co się trochę kłóci z tym zestarzeniem się razem i trzymaniem za ręce staruszków. Można by oczywiście powiedzieć, że zestarzeli się, potem wyszli parę poziomów wyżej i znów spadli w limbo i wtedy doszło do całej tej incepcji na żonie, ale jest to dość pokrętne. Brak klarownego wyjaśnienia uznaję za wadę.

Wyklarowało się też w miarę, czemu na początku nie chcieli wziąć ze sobą dziewczyny. Mówili, że architekt nie musi być we śnie, ale przede wszystkim zaprojektować labirynt i nauczyć całości 'hosta'.

Tu jednak z kolei dochodzimy do innego problemu. Wygląda na to, że niemal w dowolnym momencie bohaterowie mogli wyśnić sobie co tylko chcą. Wskazuje na to choćby scena z granatnikiem, ale przede wszystkim scena na poziomie fortecy w górach. Na początku bowiem, nie planowali wchodzić głębiej w sen (więc nie braliby aparatu do dzielenia snu), ale gdy tylko zdecydowali, że zejdą niżej, aparat był pod ręką.

Nachodzi więc pytanie, czemu tak słabo się uzbrajali. Czemu używać jakiegoś starego magazynu zamiast pokoju bez okien z drzwiami nie do wyważenia nawet przez armię takich ludków z karabinami? Albo czemu nie wziąć opancerzonej furgonetki z pancernymi szybami zamiast tego leciwego grata? I tak dalej...

A przy okazji, trochę mnie bawi koncepcja tego rekwizytu jakim jest aparat do dzielenia snów.
Że co oni niby robią? Wkłuwają coś sobie w rękę? Żyłę? Jakikolwiek mały nerw? WTF?
Wolałbym coś bardziej futurystycznego. Lub choćby coś, co się przykłada do głowy, a nie nadgarstka...
To coś wyglądało jak zabawka dla dzieci. Jeszcze tylko brakowało, żeby po wciśnięciu tego gumowego przycisku zaczęła grać jakaś słabej jakości melodyjka dla roczniaków.
Również idea niemal nieskończonego przyspieszenia procesów myślowych (w limbo) jest mocno naciągana, ale to już można łatwiej złożyć na karb fiction.

Narzekam trochę, tak. Bo to serio mogło być dzieło wielkiego kalibru. Patrząc nań, chciałem je tak nazywać, z przerwami w tych momentach "WTF?".

Przypomniało mi się coś jeszcze, co może być błędem. Arthur został we śnie na poziomie budynku. Jako, że był tylko jeden poziom od furgonetki, to czy nie powinien obudzić się właśnie zaraz po uderzeniu samochodu w barierkę? Wtedy z założenia wszyscy mieli się wybudzić. To miał być ten 'kick'. To, albo swobodne spadanie. Przecież według ich słów, używając tak silnej narkozy, zabicie siebie samego spowoduje tylko wpadnięcie w głębszy sen, więc potrzebowali 'kick'-a... więc i po co te wybuchy na poziomie fortecy, jeśli nie chcieli się wcale zabijać? Też mnie więc zdziwiło, gdy Ariadne wyrzuciła Fishera z balkonu. Coś mi się zdaje, że zamotali tu trochę, chyba że założyli, że narkoza będzie już na tyle słaba, że mogą się zabić i obudzić gdyby nie wyszło z windą... jednak nie pamiętam, by coś takiego mówili. Tak, czy inaczej, wciąż myślę, że Arthur powinien się wybudzić w tamtym momencie. Znów brak klarowności i naciąganie reguł.

================

Ostatecznie doszedłem do czterech sposobów patrzenia na ten film (nie wiem czemu podtytuły po angielsku, ale czasem w tym języku łatwiej mi się myśli - to jest dopiero dziwne):

1. Schrödinger's Cat.
Brak szczególnej interpretacji końcówki (i innych fragmentów filmu, które mogłyby na nią wpłynąć). Najlepiej nie interpretować, bo przyjemnie świerzbi pod czaszką. Dać się porwać niesamowitości konceptu, oniryzmowi filmu jak i jego akcji (jeśli to możliwe w całości w wypadku tej ostatniej). Pudełko wygląda super, poco nam wiedzieć, czy kot w środku jest żywy, czy martwy.

2. Happy end.
To się rzeczywiście udało i Cobb zjednoczył się z dziećmi. Dopasować wszystkie fakty do tej tezy, a jak się nie da ('źli' nie potrafią strzelać?), zawiesić niewiarę (suspension of disbelief, jak to mówią). Albo zwalić na kiepską ekipę filmową.

3. Life is but a dream.
Wydarzenia z filmu były snem od początku do końca. Dopasować do tej tezy wszystkie fakty, co zrobić niezmiernie łatwo. Po pierwsze, sen nie musi mieć reguł, ale po drugie - może mieć reguły, narzucone choćby przez podświadomość i to co nasz mózg wie o świecie. Po trzecie jednak, nawet te reguły mogą zostać złamane we śnie prędzej, czy później. Część z tego co widzieliśmy może być więc prawdą i wspomnieniami Cobba, który błąka się po nieskończonych światach limbo (nie pamiętam, czy miał być jeden nieskończenie głęboko, czy ich nieskończoność) i jeden z nich uważa za prawdziwy, a resztę za sny. Limbo/czyściec, to też dość symboliczna nazwa. Jakby jego podświadomość zmuszała go w tych snach do pogodzenia się z samym sobą i przyznania się do błędów, do skruchy i własnego katharsis, co dopiero wtedy pozwoliło mu połączyć się z dziećmi.
Należałoby tu też wspomnieć o tym, że (o ile zrozumiałem), incepcja Cobba na Mal polegała właśnie na ustaleniu reguły totemu (wprawił w ruch bączka = zaimplementował myśl nierealności świata snu), którą to regułę później traktowano jako pewnik, ale jeśli ustalona była we śnie, nie ma pewności jej działania.

4. He didn't make it...
Na to wpadłem najpóźniej. Cała ekipa wybudza się pod koniec akcji oprócz jednego - Cobba. Ten trafia najpierw do Saito (a może to tylko kolejny poziom snu, a Saito to projekcja?), a potem wierząc, że tak ma właśnie postąpić, zabija jego i siebie. Nie budzi się jednak, a zaledwie trafia do tego limbo/czyśćca w nowej formie lub na kolejnym poziomie - z rzekomym happy endem w samolocie (co się dobrze komponuje - poznał tych ludzi w realu, a potem jego umysł stworzył ich projekcje w samolocie i na lotnisku), a wreszcie w swoim własnym domu.

Zważając na ilość potencjalnych błędów, niedopowiedzeń, nieprawdopodobieństw i naciągań, najsensowniejsza wydaje mi się trójka. Aczkolwiek czwórka też mi się podoba, bo przynajmniej coś byłoby realne. Świadom jednak jestem, że twórcy chcieli zacierać te granice, gdyż nawet w rzekomym realu, Cobb miał chwilową wizję swej żony i nie udało mu się wtedy zakręcić bączkiem.

Choć momenty akcji (facet strzela w taksówkę stojąc metr naprzeciw niej i nawet szyba nie poszła?!) były jak ze snu i niby tym można by je usprawiedliwiać, to jednak myślę, że zyskałyby wiele, gdyby wszystkie były bardziej realne (choćby nawet miałyby być bardziej Bondowskie). Wtedy też realność scen akcji nie byłaby wyznacznikiem miejsca akcji (sen/jawa), a więc i nieoznaczoność sceny końcowej (jak i całego filmu) byłaby zachowana.
================

Można też powiedzieć, że Nolan podążył drogą Lost (abstrahując od tego, że koncepcja filmu powstała ponoć na długo zanim Lost pojawił się na horyzoncie).
Robić tak, by było potencjalnie tyle pytań i interpretacji, co widzów.
Przynajmniej będą o tym dyskutować do usranej śmierci. ;-)

To jest coś, co ród geeków wszelakich znał, zarazem kochając i nienawidząc, we wszystkich światach dzielonych pomiędzy dziesiątki autorów i mediów.

Magic: the Gathering, Star Wars, Forgotten Realms. Po 50 książkach, nastu komiksach, itd. pewne rzeczy prędzej czy później zaczynają się nie zgadzać ze sobą, a wtedy geek po pierwsze się irytuje, że twórcy walą takie straszne błędy, a zaraz potem ma frajdę tworząc całe scenariusze i rozbudowane teorie, jak wyjaśnić te sprzeczności korzystając z wiedzy jaką ma o danym Universum. W serialu Lost zaczęli od tego założenia. Dawać sprzeczne lub niepełne informacje, a ich samych jak na lekarstwo. Myślę, że to podejście będzie teraz coraz bardziej popularne w mediach szerszego odbioru, a Incepcja może być tego przykładem. Jednak może ono powodować tyleż zadowolenia, co irytacji.

Cóż, ostatecznie Incepcja dostaje ode mnie 8/10. :P
  
 
 
Muro 
Kamen no Kata


Posty: 34
Skąd: Empireum
Wysłany: 2010-08-07, 01:13   

MORT napisał/a:
Co do tego, że niby Cobb i Mal byli w limbo wciąż młodzi, a potem nagle dali scenę, że się zestarzeli razem: doszedłem do wniosku, że da się to jednak pogodzić. Mogli zestarzeć się tam, ale scena w której dali się rozjechać pociągowi, była już na wyższym poziomie. Musieli przecież wracać stamtąd przez kilka(naście? -dziesiąt?) warstw snu. W tych wyższych byli nada młodzi zgodnie z regułą, że im głębiej tym czas płynie szybciej.

Jednak ślisko to rozegrali, bo nawet gdy pokazywali Cobba przeprowadzającego incepcję na żonie (odkrywającego jej sekret, włamującego się weń, itd.) nadal byli młodzi. A potem, pokazali skutki jakie miało to na jego żonę, wciąż młodą, co się trochę kłóci z tym zestarzeniem się razem i trzymaniem za ręce staruszków. Można by oczywiście powiedzieć, że zestarzeli się, potem wyszli parę poziomów wyżej i znów spadli w limbo i wtedy doszło do całej tej incepcji na żonie, ale jest to dość pokrętne. Brak klarownego wyjaśnienia uznaję za wadę.

Ja bym na to spojrzał inaczej. Osobiście uważam, że oni w swym śnie staruszkami nigdy nie byli i co więcej, w ogóle się nie starzeli - w scenie tej jednak użyto staruszków by podkreślić słowa Cobba, że zdążyli się razem zestarzeć, gdzie przez "zestarzeć" rozumiemy "spędzić ze sobą 30 szczęśliwych lat". Innymi słowy, staruszkowie = symbolika zestarzenia się, które tutaj miało jednak charakter bardziej psychiczny i czasowy niż fizyczny.

MORT napisał/a:
Wracając do furgonetki, mógłbym przysiąc, że jedna krótka scena wnętrza w zwolnionym tempie została dokładnie powtórzona

Samochodem zatrząsło i/lub przechylił się, śpiącymi pasażerami podrzuciło i podniosła się ręką jednego z pasażerów na tylnym siedzeniu, zgadłem?

MORT napisał/a:
pomimo strzelanin, które rozsiekły by Rambo na kawałki, oni wychodzili cało i zdejmowali wszystkich 'wrogów'
(...)
'źli' nie potrafią strzelać?
(...)
facet strzela w taksówkę stojąc metr naprzeciw niej i nawet szyba nie poszła?!

Pamiętaj, że strzelały projekcje stworzone przez Fishera, który był biznesmenem, nie komandosem. ;) W każdym filmie Ci "źli" strzelają kiepsko, ale tu po raz pierwszy mają porządne usprawiedliwienie.

Jak na tę chwilę i - zwłaszcza - tę godzinę to tyle z mojej strony, choć niewykluczone, iż po pewnych przemyśleniach ustosunkuję się i do reszty wypowiedzi.
_________________
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-08-08, 19:37   

Muro napisał/a:
MORT napisał/a:
Jednak ślisko to rozegrali[...]

Ja bym na to spojrzał inaczej. Osobiście uważam, że oni w swym śnie staruszkami nigdy nie byli i co więcej, w ogóle się nie starzeli - w scenie tej jednak użyto staruszków by podkreślić słowa Cobba, że zdążyli się razem zestarzeć, gdzie przez "zestarzeć" rozumiemy "spędzić ze sobą 30 szczęśliwych lat". Innymi słowy, staruszkowie = symbolika zestarzenia się, które tutaj miało jednak charakter bardziej psychiczny i czasowy niż fizyczny.

Mogłoby być i tak, ale nie do końca mnie to przekonuje. Byłaby to jedyna chyba scena w całym filmie tak symboliczna. I dlaczego mieliby się nie zestarzeć? Taki Saito na ten przykład zestarzał się całkiem porządnie ;)

Osobiście, gdybym chciał nakręcić tę scenę jako symbol, zrobiłbym to tak, że w jednym ujęciu staruszkowie trzymali by się za ręce, a następnie - po przesunięciu kamery lub z innej perspektywy - byliby widziani jako wciąż młodzi. I byłoby widać (scenografia, itp.) że dzieje się to w tym samym momencie.
Cytat:

MORT napisał/a:
Wracając do furgonetki, mógłbym przysiąc, że jedna krótka scena wnętrza w zwolnionym tempie została dokładnie powtórzona

Samochodem zatrząsło i/lub przechylił się, śpiącymi pasażerami podrzuciło i podniosła się ręką jednego z pasażerów na tylnym siedzeniu, zgadłem?

Dooookładnie :) więc jednak nie zwariowałem ;)
Cytat:

MORT napisał/a:
pomimo strzelanin, które rozsiekły by Rambo na kawałki, oni wychodzili cało i zdejmowali wszystkich 'wrogów'
(...)
'źli' nie potrafią strzelać?
(...)
facet strzela w taksówkę stojąc metr naprzeciw niej i nawet szyba nie poszła?!

Pamiętaj, że strzelały projekcje stworzone przez Fishera, który był biznesmenem, nie komandosem. ;) W każdym filmie Ci "źli" strzelają kiepsko, ale tu po raz pierwszy mają porządne usprawiedliwienie.

Oczywiście, powinienem pisać o 'projekcjach', ale czasem jakoś tak upraszczam.
To też mnie nie przekonuje. Mówili, że te projekcje są szkolone przed przeprowadzaniem ekstrakcji. I w innych filmach, choć pudłują, to nie w tak oczywistych momentach! Stać na wyciągnięcie ręki od samochodu i tylko parę iskier wytworzyć na masce taksówki, chociaż chce się zabić (a zabicie ich, to był przecież cel projekcji)? To już nawet rykoszety powinny wybić przednią szybę ;)

Poza tym, nawet poza snem (gdy Cobb uciekał przed swoim ogonem) było to równie nierzeczywiste (co tym bardziej pcha mnie do sposobu patrzenia nr 3). Powinni przynajmniej zmniejszyć ten pościg.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-08-16, 13:08   

innymi słowy
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4472
Skąd: fnord
Wysłany: 2010-08-23, 21:35   

Ja takie szybkie impresje - jeśli chodzi o bohaterów to ulizany Artur zdecydowanie wygrywa ten film najlepszą sceną walki w warunkach dynamicznej zmiany kierunku ciążenia i najlepszym dowcipem (scena z pocałunkiem niszczy obiekty). No i docinki z postacią Toma Hardego, którego za jakiś czas zobaczymy w nowym Mad Maxie, bardzo ok. Pozostali aktorzy, średnio albo słabo. Bardzo rozczarowany jestem szczególnie postacią Saito, myślałem że będzie miał jakieś ukryte motywacje żeby włazić osobiście do snu, mimo że był spoza szajki całkiem. Poziomy snu - niestety tylko 2 poziom czyli hotel jest ciekawy. Pogoń w mieście jeszcze przejdzie ale śnieżna forteca to w ogóle nie porozumienie, jakaś gigantyczna ciuciubabka, coś tam popierdala w białym kostiumie i na skuterze, wtf - wentylatory i nudy. Sekwencje akcji - większość strzelania i ścigania do wywalenia. Architektura i Paradoksy - alternatywne architektury w oparciu o arbitralnośc fizyki snu to coś co zostało zasygnalizowane i praktycznie nie wykorzystane. Limbo wygląda tak że nie trzeba być biegłym w architekturze czy urbanistyce żeby zobaczyć jego biedę - jakoś smutne bloki zrobione metodą copypasty - taa 50 lat to robili. Paradoksy mogły się stać dla tego filmu tym co bullet time dla matrixa - oczywiscie nie tak jak w przypadku bullet time z znacznym ograniczeniem przeszczepialności tego efektu do innych kreacji. A tak użyto tego na dobrą sprawę raz, no i znowu Artur zabłysł. Projekcje - szkoda że w zasadzie sprowadzają się do roli jednorodnych zombiaków, onirycznej immunologii.

Może jak obejrze to drugi raz, to pomyśle nad fabułę, na razie mi się nie chcę.
 
 
MadJack 


Posty: 254
Skąd: Kalna
Wysłany: 2010-08-24, 13:56   

Ł napisał/a:
Projekcje - szkoda że w zasadzie sprowadzają się do roli jednorodnych zombiaków, onirycznej immunologii.


Będą spoilery.
A wujek na drugim poziomie, w hotelu? To przecież nie był fałszerz, to była projekcja, którą stworzyła podświadomość.

Ł napisał/a:
jeśli chodzi o bohaterów to ulizany Artur zdecydowanie wygrywa ten film najlepszą sceną walki w warunkach dynamicznej zmiany kierunku ciążenia i najlepszym dowcipem (scena z pocałunkiem niszczy obiekty)


Taaak, to było dobre :) Ale i tak najbardziej spodobał mi się tekst fałszerza: "Nie bójmy się śnić z rozmachem!" :mrgreen:
A do reszty postaci nic nie mam, według mnie były dobrze wykreowane.

Ł napisał/a:
Limbo wygląda tak że nie trzeba być biegłym w architekturze czy urbanistyce żeby zobaczyć jego biedę - jakoś smutne bloki zrobione metodą copypasty - taa 50 lat to robili.


Spodziewałem się czegoś innego po Limbo, ale nie zawiodło mnie, wystarczyła pustka i przelicznik czasu w stosunku do innych poziomów, żeby mieć wrażenie jego odmienności.

Romulus napisał/a:
Czepianie się jakichś szczególików i nokautowanie tym całości


Tak, niesamowicie irytujące jest takie podejście. W końcu mogli jakoś nieznacznie naginać sen na ich korzyść, skoro projekcje i tak ich ścigały. Właśnie- ta podświadomość była przeszkolona do obrony, w sensie reagowały szybciej na intruzów, wcale nie musiało to znaczyć, że projekcje umiały lepiej strzelać...

A jeśli chodzi o mnie to film mi się bardzo spodobał. Oryginalny, dobrze zrealizowany, w sumie wskoczył do moich ulubionych, chętnie bym obejrzał jeszcze raz :)
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2010-08-24, 15:18   

Ja posiadam dosyć prostackie podejście do obrazu filmowego. Nie wnikam głębiej, nie szukam ukrytych znaczeń, przekazów. Nie rozkładam scen na czynniki pierwsze. Także dlatego, że nie wierzę, że twórcy filmowi są tacy genialni. Większą frajdę znajduję tylko w odgadywaniu nawiązań, cytatów, zabawy, przekształcaniu znanych motywów. Zbytnie przeintelektualizowanie filmu zabija w moich oczach to, czym jest film i jak postrzegam film: przede wszystkim jako rozrywkę.

Resztę sobie doczytam od innych.

W przypadku INCEPCJI byłem uszczęśliwiony samą fabułą, sposobem jej opowiadania itp. Podobnie, jak w MROCZNYM RYCERZU. Sama myśl, że mogłem się "przejechać" taką "furą" mi wystarcza.

Choć nie powiem, po przeczytaniu tony analiz tego filmu, przytłoczyło mnie to, jak widzowie-krytycy rozbierali go na czynniki pierwsze. Coś, jak MORT :) Ale taką właśnie metodą można zabić sobie przyjemność oglądania. Kto zna jakieś skończone arcydzieło, do którego nikt się nie przyczepi? Każdy fanatyk "Blade Runnera" ma przeciwwagę w postaci innego fanatyka, który niekonsekwencją drobną gdzieś odkrytą zdyskwalifikuje dzieło jako gniota.

Niemniej, fajnie się czyta takie analizy. Bo i tak są ciekawsze, niż głupotki, które na temat filmu napisał Wojciech Orliński na Esensji. Myslałbym z rok i nie wpadł bym na to, żeby wadą tego filmu uczynić zbyt małą "genderowość".
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4472
Skąd: fnord
Wysłany: 2010-08-26, 09:50   

nie wiem czy jest sens pisac że są spojlery - lepiej już chyba zedytowac nazwę tematu i całego go ospojlerować


Mort napisał/a:
Tu jednak z kolei dochodzimy do innego problemu. Wygląda na to, że niemal w dowolnym momencie bohaterowie mogli wyśnić sobie co tylko chcą. Wskazuje na to choćby scena z granatnikiem, ale przede wszystkim scena na poziomie fortecy w górach. Na początku bowiem, nie planowali wchodzić głębiej w sen (więc nie braliby aparatu do dzielenia snu), ale gdy tylko zdecydowali, że zejdą niżej, aparat był pod ręką.

Nachodzi więc pytanie, czemu tak słabo się uzbrajali. Czemu używać jakiegoś starego magazynu zamiast pokoju bez okien z drzwiami nie do wyważenia nawet przez armię takich ludków z karabinami? Albo czemu nie wziąć opancerzonej furgonetki z pancernymi szybami zamiast tego leciwego grata? I tak dalej...

A czy to nie byłby wyjaśnienie na początku, kiedy Ariadna zbyt mocno modyfikowała sen Cobba w rezultacie czego natrafiała na coraz większy napór podświadomości?

Widze tu analogie z takimi rolplejami jak chociażby whitewolfowy Mag, gdzie chyba tez działała zasada że im bardziej czar jest nachalny i rzucający się w oczy, tym mocniej rzeczywistość staje okoniem. Założenie jest takie że siłowo nie da się wygrać w ten sposób (np. wyśniywając sobie mechagodzille), ale umiejętnie korzystając da się przechytrzyć rzeczywistośc w ten sposób. Innymi słowy są sytacje w której dośnienia granatnika jest bardziej opłacalne niż potencjalnie ryzyko konsekwencji dośnienia, ale nie da się wygrać tylko i wyłącznie dośniwając more&more.


Madjack napisał/a:
Będą spoilery.
A wujek na drugim poziomie, w hotelu? To przecież nie był fałszerz, to była projekcja, którą stworzyła podświadomość.

Faktycznie, wyjątek ale w skali filmu zdaje się potwierdzać regułę.
 
 
MadJack 


Posty: 254
Skąd: Kalna
Wysłany: 2010-08-26, 21:49   

Cytat:
Faktycznie, wyjątek ale w skali filmu zdaje się potwierdzać regułę.


SPOILER, jak wszędzie...
Tak, wyjątek w skali filmu, ale pokazujący, że projekcje są każdym działaniem podświadomości, nie tylko tym obronnym ;)
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2010-08-27, 08:55   

Cytat:
nie wiem czy jest sens pisac że są spojlery - lepiej już chyba zedytowac nazwę tematu i całego go ospojlerować
As you sobie wish.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
ats 
old fat bat


Posty: 1491
Skąd: stamtąd
Wysłany: 2010-11-11, 15:23   

film przyzwoity i stawia nawet istotne pytania.
btw jestem głęboko przekonana, że główny bohater na koniec nie wydostał się wcale ze świata snów - świadczy o tym fakt, że gdy zobaczył w końcu swoje dzieci, to one wyglądały dokładnie tak, jak w jego snach i wspomnieniach. Coś mi się zdaje, że prowadzono na nim eksperyment związany z pozbyciem się wspomnień o żonie, może to była terapia...?

Ale ogólnie - Nihil novi sub sole ;)

pozdrówka
_________________
jakbym z planety była innej
 
 
salamandra
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-19, 12:19   

Też mi się wydaje, ze bączek wcale nie przestaje się kręcić
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Wydawnictwo Solaris


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,22 sekundy. Zapytań do SQL: 14