U mnie "Diuna" czytana przez Gosztyłę. Powiem, że chyba najlepiej czytana przez niego książka - nie przesadza z grą jak w niektórych innych adaptacjach. Może czasami robi zbyt długie pauzy (cóż poradzę, że nie lubię zbyt długich chwil ciszy), ale do pana Jasieńskiego w tej kwestii jeszcze mu dużo brakuje. A tak w ogóle, to nie bardzo widzę, żebym obecnie miał w Audiotece co wybierać, są jakieś pojedyncze tytuły, bardzo często to, co kiedyś czytałem, a wcale nie czuję chęci na powtórkę. Aha, oczywiście przeglądanie oferty to dramat, podobnie w storytelu. Czy tak trudno zrobić "wyświetl tytuły kategoriami, posortuj autorami alfabetycznie"? Rozumiem, że to celowe (bo to w wielu księgarniach ebooków też obecne), ale czy ci ludzie nie rozumieją, że zniechęcają klientów?
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Bohater wkurza, ale reszta jest całkiem fajna. No i zacząłem w urlop, to postanowiłem dociągnąć do końca. Zwłaszcza że każda z kolejnych części nie jest dłuższa niż 10 godzin (plus minus).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dresden do pewnego momentu z tomu na tom robi się fajniejszy (moim ulubionym są "Krwawe rytuały") i wyostrza mu się dowcip. Poza tym mnie osobiście nigdy nie irytował, ale mam słabość do takich bohaterów.
W przeciwieństwie do postaci z "Koła czasu". Zaczęłam przesłuchiwać "Oko świata" i japier... Sama nie wiem, co jest gorsze - główny bohater, przy którym pierwszy lepszy wioskowy głupek to tytan intelektu, czy te wszystkie kobiety z Wioski, Której Nazwy Nie Umiem Zapamiętać. Przecież żeby uwiarygodnić akcję, to tam co chwila powinno dochodzić do zatłuczenia jakiejś irytującej baby cepem. W tym momencie nasuwa się pytanie, czy warto tego słuchać dalej? Rozkręci się jakoś? Rand nieco zmądrzeje? Kobiety sfajnieją? Bo jak na razie sprawdza się przy robieniu przetworów - jak muszę włączyć hałasujący sprzęt lub iść po coś, to nie muszę zatrzymywać, a i tak wiem, o co chodzi. Normalnie jak przy oglądaniu brazylijskiej telenoweli.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Raczej chyba nie zmądrzeją. Irytujące baby i durni główni bohaterowie (z tym swoim: och jak muszę chronić kobiety, choć są ode mnie mądrzejsze i lepsze, ale muszę je chronić...) to niejako wizytówka tej serii. Choć dalej robi się ciekawiej. Jednak tomy od 1 do 3 to taka fantasy questowa, przygodowa, epika na poważnie wkracza od czwartego (finału trzeciego).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Swego czasu nie przebrnąłem przez nudy pierwszej części. Ale poświęciłem się po to, aby inni nie musieli. Tymczasem nie sposób ich powstrzymać i brną, choć widzą, że to straszne męczenie buły
Przesadzacie. Z miejsca wymieniłbym o wiele gorsze cykle fantasy: Goodkind, Brooks, Rothfuss. Faktem jest, że na ich tle nie trzeba być mistrzem, aby zabłysnąć. Ale cóż...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja nie znam. Już jako trzylatek wiedziałem, że zabawa w kurniku jest bardziej ubogacająca.
Nie chcę wiedzieć, w co bawiłeś się w tym kurniku.
Koło czasu rzeczywiście jest stratą czasu. Kiedyś tam, dawno, zaliczyłem pierwszy tom i wystarczyło mi na zawsze, chociaż nie wykluczam, że byłbym innego zdania, gdybym czytał to-to mając lat 12 i niewielki wybór innych fantasy. Ponieważ jednak trafiłem na Jordana stosunkowo późno...
Słucham teraz (w samochodzie) Mistrza i Małgorzaty. Książka - wiadomo - klasa, ale co rusz łapię się na tym, że wolałbym czytać. Ferency mi nie leży. Jakieś zbędne zadęcie wyczuwam.
Przesadzacie. Z miejsca wymieniłbym o wiele gorsze cykle fantasy: Goodkind, Brooks, Rothfuss. Faktem jest, że na ich tle nie trzeba być mistrzem, aby zabłysnąć. Ale cóż...
Co nie znaczy, że trzeba znać lepszy cykl od wypocin Goodkinda, czy Brooksa, skoro także ten to szajs, tyle że trochę mniejszy
Przesadzacie. Z miejsca wymieniłbym o wiele gorsze cykle fantasy: Goodkind, Brooks, Rothfuss. Faktem jest, że na ich tle nie trzeba być mistrzem, aby zabłysnąć. Ale cóż...
Rothfuss, to jedyny z tej ekipy, którego przemyśliwałem do nadgryzienia w formie testu. Ale postawienie go w takim towarzystwie, przesunęło go na skali odrobinę w stronę Nie. Bez urazy Sab.
Z wymienionych dziełotwórców usiłowałam kiedyś nadgryźć Brooksa i zaprawdę powiadam, było to srodze niedobre doświadczenie, zbliżone chyba do słuchania wypocin Jordana. I moim zdaniem stawianie "Imienia wiatru" w jednym szeregu z "Mieczem Shannary" jest zuem. Ale przymusu nie ma, urazy tym bardziej
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Szannara to zło w czystej postaci, trudno mi zrozumieć że kiedykolwiek Brooks był wymieniany wśród czołowych fantastów. Goodkind podobnie.
Rothfuss ma smykałkę ale zabrnął w jakieś dziwne klimaty....
Kończę drugi tom i jak na razie nie. Coś mi zupełnie nie chcą wchodzić te och ach klasyczne cykle, kurde
Słucham pod porządki w pracowni i skomplikowańsze koraliki i rzeczywiście podstawowy plus jest taki że nie trzeba pauzować.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Jordan jest kijowy. Poziom dla nastolatków.
Jedyne co dobrego można powiedzieć - to że trzyma jako taki poziom w przeciągu tylu tomów.
Taka anegdota - jeszcze z jego początków
Gdy był jeszcze zjarany tym jak mu się to pisze, wydaje a ludzie to jeszcze czytają - to deklarował że będzie pisał cykl do końca życia... natomiast gdy trochę lat później się okazało że cykl jak najbardziej pisze ale przypełzła jakaś choroba (rak?) - to zmienił zdanie. Że wolałby już cykl skończyć.
Ostatecznie cykl skończono za niego.
Jakiś tajemniczy żołnierz rzymski zostaje odnaleziony na miejscu masakry i ciągle wiadomo, że ma tajemnice, przed wszystkimi, przed czytelnikiem równie. Wiadomo też, że ma plan, który też jest tajemniczy. I to tyle co się dowiedziałem. Cała ta misterna fabuła (tak wiem, dalej się rozkręci, będzie znacznie ciekawiej a potem z pewnością wszystko się wyjaśni, ale na szczęście mnie już tam nie będzie) rozpisana jest w pseudorzymskich okolicznościach przyrody - legioniści mierzą odległości w kilometrach, czas odliczają minutami i takie tam. Czas, ci legioniści, wypełniają sobie praniem się po mordach, kręceniem lodów na boku, pieczeniem kurczaków na pilum (kurczaki to główny składnik diety legionisty) i dyskusjami. Od słuchania tych dyskusji pęka słuchającemu szkliwo na zębach. I tym zgrabnym manewrem dotarliśmy do jakości literackiej. A raczej braku jakości. Jones jest początkującym autorem i to się rzuca w oczy. Jego styl najprościej nazwać niezgrabnym i niewyszukanym. Zarówno na poziomie języka jak i przy konstrukcji scen. Długa droga przed nim. Albo i nie.
Słuchałem w beznadziejnej interpretacji Wojciecha Chorążego. Być może tradycyjna lektura odrobinę poprawiła by odbiór.
Dotarłem mniej więcej do jednej czwartej powieści. I jak dla mnie wystarczy.
Ja odpadłem jeszcze wcześniej. Za to cykl o Dresdenie podoba mi się coraz bardziej. Ale kilka powieści to trwało zanim ze znośnego towarzysza podróży zamienił się w ciekawego. Słucham teraz "Zdrajcy". Jak na razie, od trzech poprzednich tomów fabuły prezentują bardzo wysoki poziom. A przede wszystkim, Harry Dresden nie jest męczącym durniem.
Potem przerwa na kolejną część Roberta Jordana, a jeszcze potem "Plewy na wietrze". Albo coś z kolejki na liście.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jakimś sposobem nigdy nie otarłem się o Chandlera i szkoda, bo będąc młodym źrebakiem, z pewnością zachwyciłbym się szarmem i stylem a teraz po prostu przeczytałem fajną historię, zadziwiająco dobrze napisaną, zadziwiająco dobrze znosząca swój wiek. Nie będę się rozpisywał o fabule, ani o tym kto to Chandler, ani o tym co to kryminał noir. To było kilka przyjemnych godzin z kilkoma bardzo przyjemnymi momentami.
Odsłuchałem w całkiem niezłej interpretacji Przemysława Bluszcza.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum