Orku,wszystko zależy od subiektywnie postawionych granic. Faszysta będzie miał pretensje o króla a liberał przełknie luźno siad turecki. Zresztą kto wie, może tam gdzieś za górami, za morzami mają jaką Turcję? Albo nazwa wzięła początek od chorążego Turezky'ego? Turezky'ego mogą chyba mieć w dowolnym uniwersum? Czy nie? Zresztą przecież nie twierdzę, że to dobry przekład ale bardziej mnie martwi styl niż takie pierdoły.
Kilometry egipskie zgrzytają a wszechobecne w fantasy mile i jardy?
Pewnie, że zgrzytają. Ale bardziej chodziło mi o nastawienie do tematu. Jeśli autor nie archaizuje języka, co wydaje się słuszną decyzją, bo niby jak miałby oddać staroegipski, to przyjmuję, że jakąś tam miarę odległości ówcześni mieszkańcy mieli i autor wybrał najbliższe czytelnikom, znajome określenie. Pod tym warunkiem mogę przełknąć kilometry egipskie, nie wnikając, czy mają one 1000 m, czy 1500. Oczywiście, jeśli całość będzie się kupy trzymała i innych baboli nie znajdę.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Zaczynaj, Orku, od Pierwszego Prawa. Zemsta jest najsłabsza z tego uniwersum, ale ogólnie to fantasy wysokiej próby. Glokta wymiata.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Kilometry egipskie zgrzytają a wszechobecne w fantasy mile i jardy?
Kilometry w powieści historycznej uwierają mnie jak piasek w prezerwatywie, bo są oczywistym anachronizmem, to już Ramzes wcinający pomidorową i frytki byłby bardziej na miejscu. Co do miar, podstawowa różnica jest taka między milą a kilometrem jest taka że mila to circa about tysiąc kroków a kilometr to jedna pierdylionowa południka przechodzącego przez Paryż. Tysiąc kroków można zrobić w dowolnym uniwersum w którym bohaterowie mają co najmniej dwie nogi, zaś Paryż, niestety, jest tylko w naszym Wszechświecie. A jard to trzy stopy, więc o ile bohaterowie mają co najmniej jedną stopę, też da się ogarnąć. Podobnie jak cal jeśli dysponują kciukami, i tak dalej w temacie miar naturalnych. Więc ten tego. Dlatego tutaj byłbym bardziej wyrozumiały wobec autorów i tłumaczy. Kilometrów nie tłumaczy nic.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Kilometry egipskie zgrzytają a wszechobecne w fantasy mile i jardy?
Co do miar, podstawowa różnica jest taka między milą a kilometrem jest taka że mila to circa about tysiąc kroków a kilometr to jedna pierdylionowa południka przechodzącego przez Paryż. Tysiąc kroków można zrobić w dowolnym uniwersum w którym bohaterowie mają co najmniej dwie nogi
I jest się angolem dodajmy bo mila polska była dużo dłuższa. Tysiąc kroków to imo właśnie kilometr a mila? Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego w każdym kraju ta "miara" miała inną wielkość
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Kurla. Mile są w angielskich książkach a kilometry w europejskich.
Każdy wie jak długo idzie 1 km. Nikt tego nie liczy.
Kiedyś zagłębialem się w dawne systemy miar i walut - jesteśmy wychowani w systemie metrycznym i on dla nas jest naturalny.
Nie łokcie, stopy , korce, kopy, garnce czy kamienie.
W sumie tak. Kilometr to taka uporządkowana wiorsta, a wiorsta to 500 sążni. No i masz Orku wynikanie. Twój Egipcjanin po prostu nawijał w wiorstach. W tłumaczeniu z egipskiego na polski wyszły Kilometry.
Lewa, prawa to jeden krok. Lewa, prawa to 1,5metra.
Tego nie wiedziałem, serio
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Byłem samoukiem, jak widać logika czasem zawodzi
O krok od nieszczęścia brzmi mi w uszach już bardziej optymistycznie gdy wiem że w połowie kroku mogę jeszcze zawrócić
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
W sumie tak. Kilometr to taka uporządkowana wiorsta, a wiorsta to 500 sążni. No i masz Orku wynikanie. Twój Egipcjanin po prostu nawijał w wiorstach. W tłumaczeniu z egipskiego na polski wyszły Kilometry.
dziwnie po rosyjsku prawisz jak na gościa z zaboru austriackiego
wszelkie miary drzewiej używane miały regionalne umowne wartości
sążeń polski nie był równy sążniowi rosyjskiemu niemieckiemu czy francuskiemu.
a mila polska to w ogóle - 8 km zdaje się
i nijak ma się to teraz do rosyjskich wiorst (wiorstów?) czy sążni
więc kiedy rodzimy autor pisze - "Pieńko szykował się do drogi, przed nim stało 8 mil marszu."
to fhuj nie wiem ile miał iść.
Skończyłem Expendable Gardnera z dużym rozczarowaniem. Początek był bardzo obiecujący. Facet pisze z werwą i robi wrażenie, że poprowadzi czytelnika w fajną przygodę. Ludzkość sięgnęła gwiazd. Co prawda nie sama z siebie, tylko z pomocą Ligi Ludzi, a Ludźmi są wszystkie inteligentne rasy Galaktyki. Panuje pokój, zaś największą zbrodnią jest odebranie życia inteligentnej istocie. Kto się wyłamuje na zawsze traci prawo do gwiazd. W tej sielance jest wyjście awaryjne - osobnicy odbiegający od normy - brzydcy, garbaci, chorzy i szurnięci dostają propozycję nie do odrzucenia. Zostają zwiadowcami badającymi nowe nieznane światy. To właśnie tytułowi "Spisani na straty".
Bohaterka ze swym partnerem mają przeprowadzić zwiad na planecie, z której jeszcze nikt nie wrócił, a bezpośrednie transmisje poprzedników urywają się nagle zaraz po lądowaniu. Na planecie nie stwierdzono obecności cywilizacji czy cóś w ten deseń. Na przyprzążkę mają eskortować tam starego szurniętego admirała Floty Kosmicznej. Po kiego? Uczestników zakończonych nagle eksploracji nazywa się oszitami, bo ostatnie ich słowa z powierzchni brzmią na ogół - Oh, shit! Zakładamy że będzie pomysłowo i do śmiechu. Ale nie jest. Dobra zabawa kończy się wkrótce po uziemieniu. Wyjaśnienie jest trywialne, akcja naiwna, pomysły infantylne, zaś sama akcja grzęźnie w duchowych rozterkach bohaterki, która spowodowała śmierć swego partnera zaraz po lądowaniu za sprawą niewłaściwej oceny sytuacji. Potem coś się dzieje, jest przemoc i miłość i walka o planetę. Wszystko się wyjaśnia i gdybym miał 15 lat to bym się ucieszył. Ogólnie powieść na poziomie Łukianienki tylko jeszcze bardziej. Szkoda, bo autor faktycznie pisze świetnie. Powieść ma doskonałe oceny. Zawsze mnie dziwią ci oceniający, bo po postach często można ocenić, że są to raczej bystrzy i oczytani ludzie. Może różnice w kulturowym odbiorze gatunku? Facet napisał jeszcze kilka powieści w tym świecie, acz nie bezpośrednich kontynuacji.
Zacząłem Already dead Charliego Hustona, a to pierwsza rzecz w cyklu o Joe Pitt-cie. Pitt to odpowiednik Dresdena, tyle że nie czarownik, a wampir w Wielkim Mieście. Ironiczne, cyniczne, prędkie. Dobre dialogi i krwawe opisy. Niby dobre, ale ile razy można. Chyba nie skończę.Podobnie wygląda sprawa z Lincolnem w Bardo. Bardzo się ucieszyłem na coś takiego nowego, ale po 1/3 książki już poczułem się znużony. Dlatego po raz kolejny zabrałem się za The Golden Age Johna C Wrighta. I wygląda na to, że wreszcie przebiłem się przez trudny początek. Bardzo gęsta narracja. Wymaga skupienia i powtórek, bo tyle tu nowości i nietypowości. Wyobraźnia i kreatywność autora wstrzymuje tempo, ale jestem pełen nadziei. No i na koniec Czterysta miliardów gwiazd McAuleya. Mam go za nudziarza, ale w tym dobrym znaczeniu. Pisze przemyślane książki, w których o coś chodzi. Ta powieść jest związana w cyklu z Eternal light , którą czytałem przed laty. Wiele w pamięci mi nie zostało poza ogólnym pozytywnym wrażeniem. To tyle z ansibla.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Wojna dwóch róż Dana Jonesa - napisane z biglem, sprawnie i bez zadęcia, i nawet zgrabnie przetłumaczone. To znaczy byłoby zgrabnie przetłumaczone gdyby tłumacz miał choć odrobinę słuchu semantycznego i nie przekonywał nas że w XV-wiecznej Normandii mieszkają Normanowie, w zastępstwie małoletniego króla władzę sprawuje złożone z możnych konsylium, a żołnierze odwodu to rezerwiści. Noż kurważ twarz.
EDIT: Tłumaczka, nie tłumacz
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie zawaham się, bo czyta się świetnie mimo różnych drobnych zastrzeżeń (zwłaszcza odnośnie wojskowości mogłoby być lepiej). A z przekładem jak z mendami - skoro się nic nie poradzi, to trzeba polubić .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Zostało mi 30 stron Accelerando. Mam hemoroidy, krew mi z dupy leci i szkliwo mi na zębach popękało. Zmordowany jestem jak Łysek podczas zimy stulecia ale się zaparłem i da radę. Dam radę. Dam radę. Dam radę.
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Mark Lawrence - "Szara Siostra", druga część trylogii. I na razie autor udowodnił to, że pierwsza część nie przydarzyła mu się przypadkiem. Dobre rozpoczęcie intrygi, kilka obiecujących wątków. Mimo tego, że bohaterka ma dopiero 15 lat, powieść nie "zalatuje" żadnym young adult.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
u mnie Wieża Jaskółki na tapecie
jak zwykle niewiele pamiętam - a im głębiej w cykl tym ...
jestem na początku - ledwie Bonhart szczury wytępił (podoba mi się ta postać - taki zawodowiec, jak wiedźmin)
Chrzest ognia - 10/10.
co do serialu - widać że dostaniemy nową historię inspirowaną Sapkiem - cyklem?opowiadaniami?
WIĘC. Albowiem fantasy powieść. Czytam. Podoba mi się. Początek jak zaznaczałem wcześniej( nieistotne) koszmarny tłumaczeniem. Potem przestało mi przeszkadzać. Czy to efekt siedzącego w zamkniętej oborze, gdzie smrody się niwelują przez brak dopływu świeżego powietrza, czy translator nabrał ogłady - nie wiem. Świetnie napisane. Chce się podążać za narratorem. Nie mam większych oczekiwań ciesząc się chwilą. Nadal o niczym , acz jestem w 1/4 pierwszej części. Nic to. To Abercrombie z Ostrzem. Dupy mi nie usiecze, ale dogadaliśmy się na wspólne wieczory. No Wright ze swą wizją dziesiątego Milenium. Nie jest źle. Jest dobrze. Nawet bardzo D.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum