"Reguła zakonu" skończona. Wbrew pozorom całkiem dobrze się przy lekturze bawiłem, dawno nie czytałem po prostu lekkiego fantasy. Są niedociągnięcia, ale muszę przyznać, że nadspodziewanie dobrze ta powieść wypadła. Nie powiem, że to lektura obowiązkowa, ale jak ktoś szuka chwilowej odskoczni może być jak znalazł.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Z całej lektury pamiętam głównie to jak bardzo się męczyłem żeby dobić do końca; wybitnie mi nie podeszło. A nawet nie było na poziomie tak złym że aż wartym zapamiętania - jakieś takie mętne i duszne i klaustrofobiczne, ale nie w literacko dobrym sensie.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Takie mam właśnie wyobrażenie. Ale zrobiłem sobie, może niekoniecznie najmądrzejsze, postanowienie, że przeczytam, albo przynajmniej postaram się przeczytać, wszystkie pozycje UW. Jak na razie padłem jedynie na Welinie i Atramencie. Ciężko w literackim świecie o kupę tak wybitnej konsystencji i smaku.
Ja wspominam Viriconium jako najgorszą czytaną pozycję z UW. Strasznie się z tym mordowałam.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Wsiąkłem w "Shitshow..." LeDuffa. Świetnie się to czyta. Zapis podróży po beznadziejnej Ameryce. Dosłownie. Po ruinach bajki o amerykańskim śnie. LeDuff pisze bezkompromisowo, nie cacka się i przez to jego książka (w zasadzie to książkowa wersja jego reportaży robionych dla którejś z lokalnych stacji Foxa, pobłogosławiona przez Rogera Ailesa!) wydaje mi się ciekawsza niż wcześniejsza opowieść o Detroit. Powinienem czytać Baxtera do recenzji, ale najpierw doczytam LeDuffa. Nie potrwa to długo.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Już Detroit było znakomite. Shitshow na pewno przeczytam.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Rowling - Wołanie kukłuki.
w połowie książki wytypowałem zabójcę.
Ale o książce. Dobrze wchodzi, tak na dwa wieczory.
Rowling potrafi pisać i choć odkrywczosci w książce tyle co nic(jak to w kryminałach) to bardzo sprawnie i ciekawie opowiedziana historia śmierci młodej gwiazdy modelingu.
Bohater to skrzyżowanie Jacka Reachera z dr.Housem tylko brak mu sprawności Reachera i ostrego języka Housa'a. Na plus ciekawe wstawki o Londynskim środowisku w którym CS się porusza , a już zupełnie Rowling ujęła mnie wstawkami meczowymi ( i tym ze CS kibicuje Arsenalowi)
Wontek potencjalnie romansowy bardziej w domyśle i nienachalny
Druga połowa książki znacznie lepsza.
Dałbym 7/10 gdyby moje typowanie weszlo, a tak daje 7,99/10
Na tyle misię podobało że pod ręką leży już Jedwabno (a nie... Jedwabnik )
Z całej lektury pamiętam głównie to jak bardzo się męczyłem żeby dobić do końca; wybitnie mi nie podeszło.
Cintryjka napisał/a:
Strasznie się z tym mordowałam.
Jej, a ja to przeczytałam, bo wszyscy wtedy kwiczeli jakie to świetne. Być może jestem niewyrobioną czytelniczką o kiepskim guście, ale nie było. Ciągle się zastanawiam czy to w oryginale też było tak źle napisane, czy tłumacz nawalił.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
V nie podobało mi się literacko ale skłoniło do myślenia, te same role odtwarzane ale coraz bardziej miałko, płytko, niezwykłe wyobrażenie kończącego się świata, literacko nie pociąga bo nawet pierwsze rozdziały to już końcówka tego świata a później jest jeszcze gorzej ale sam sens może nie wybitny ale poruszający, mało jest książek z UW do których wracam myślą , dzieło nie wybitne, z pewnością ale dla mnie kwintesencja UW, książka której inaczej pewnie nigdy bym nie przeczytał.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
jestem w 2/3 Jedwabnika - lepszy od pierwszej części.
Sama intryga gęściejsza - przy czym warto zauważyć że Rowling piszę bardzo oldskulowo te swoje kryminały - Wedle starej recepty. Można powiedzieć że idzie wbrew tendencjom skandynawskim, choć w Jedwabniku mamy do czynienia z wagą ciężką. Zabójstwo pisarza pozwala przemycić (chyba) sporo smaczków ze środowiska, sam pomysł na książkę "modus operandi" w klimacie nieźle zrytego beretu.
Londyńskie tło mocno klimatyczne - i pozwalające na mocne cechowanie bohatera, zabawne - praktycznie nie mamy tutaj samochodów(!). Bohater(owie) posługuje się metrem/KM/czy taksówkami (przy czym stale narzeka się na ich ceny ). Wątek piłkarski pozwala dokładnie umiejscowić czasowo wydarzenia z książki ( listopad 2010) + dodatkowe wydarzenia z realnego "życia Anglii" pozycjonują książkę mocno w rzeczywistości (mamy też wątki polskie - atrakcyjna, kalecząca mowę sprzątaczka Lucynka z I tomu czy Fabiański ).
ps. Rowling ma chyba jakiś fetysz związany ze wzrostem facetów
pps. Romulusie, zakładam że widziałeś serial (albo ktoś inny) - jak wypada ?
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Nasłuchałem się o Banksie i Kulturze achów i ochów i być może stąd słaby odbiór. Bo mi się po prostu nie podobało. Książka pełna akcji, nieustannej akcji. Niesłychanie nudna książka, czytałem ją kilka miesięcy. Często brałem do ręki i odkładałem bo nie miałem siły się męczyć. Dotarłem do końca chyba tylko dlatego, że rzecz ma świetną markę i wciąż myślałem, że coś z tego będzie.
Fabuła na poziomie Kina Nowej Przygody - co ma sens bo rzecz powstała w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku - prosta, miejscami prostacka, niewykwintna. Kwintesencja "zabili go i uciekł". Od lokacji do lokacji. W nagromadzeniu nuży. Bohater turla się po galaktyce nieustannie na krawędzi i niezmiennie "nadludzkim wysiłkiem" wychodzi z tarapatów cało. Indiana Jones w Galaktyce, ale bez cienia humoru i z irytującym głównym bohaterem oraz irytującymi wszystkimi innymi bohaterami. Przygody Indiany podane są z przymrużeniem oka, Banks jest śmiertelnie na serio. Dodatkowo, zupełnie nie trafiały do mnie uzasadniania Banksa co do motywacji bohaterów. Ich zachowania były strasznie suche, nieprzekonujące. Sami bohaterowie psychologicznie niewiarygodni. Marionetki sterowane przez nieudacznego aktora amatora. Wychodzi z tego mało strawny zakalec.
Do zalet można zaliczyć pewnie rozmach, skalę liczoną w tysiącleciach i galaktykach. Jednakowoż zdania w rodzaju "Już od ponad tysiąca lat drony Kultury wyposażano..." wzbudzają uśmiech politowania.
Na szacunek zasługuje też wyobraźnia autora choć to i tamto podpatrzył u kolegów.
Gdzieś tam, pomiędzy tymi ucieczkami i pogoniami przewinie się jakaś myśl niecałkiem głupia, jakiś pomysł interesujący ale raz, że to nie są rzeczy epokowe, dwa, że mało. Mam świadomość, że trzydzieści lat temu wyobraźnia autora mogła robić znacznie większe wrażenie, sporo pomysłów było nowatorskimi, itd. Ale dziś mamy dziś i czar nowości rozwiał się jak dym i nigdy nie powróci a warstwa artystyczna niestety nie jest na najwyższym poziomie. Książka się zestarzała a ja ją przeczytałem ćwierć wieku za późno.
Rowling - Jedwabnik
Kolejna część klasycznie-klasycznego kryminału spod pióra Potterówny.
Zdecydowanie na uwagę zasługuje portret (czy nawet satyra) na środowisko londyńskich wydawców i pisarzy . Treść "książki w książce" będącej kanwą intrygi
Poza tym dość standardowo/schematycznie - co nie jest zarzutem w tym przypadku
Jak pisałem wcześniej - lepsze od pierwszego tomu.
8/10
Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że w angielskiej książce brakuje stron. W samym środku Powrotu Santiago wyparowało 30 stron w dość newralgicznym momencie. Psia mać, ale lepsze to niż na zakończenie. Library at Mount Char Scotta Hawkinsa zakończone. Satysfakcja może nie na 100%, ale bardzo dobre. Często bezzasadnie stosowane określenie "pageturner" mające zachęcić do zakupu książki, w tym przypadku ma zastosowanie. Momentami chce się czytać jak najszybciej, by już wiedzieć co dalej? Zatem jako thriller perfekcyjnie. oryginalność konceptu też oceniam wysoko. Ontologia tego świata tak na oko swojskiego nie daje się jednoznacznie wytłumaczyć. Bardziej tajemnicza niż ta w Ubiku, w sposób nieuchronny prowadzi do skojarzeń z gnostyckim pojmowaniem bytów. Ojciec i nadzorca biblioteki jawi się zatem jako demiurg, acz nie bóg stworzyciel. Powieść nie ma jednoznacznego zakończenia, ale mam nadzieję że po kilku latach od swego debiutu autor nie wypuści kontynuacji, bo ponoć nad czymś pracuje. Niedopowiedzenia nie szkodzą całości. Jedynym co osłabia nieco spójność opowieści jest przesunięcie akcentów w stronę sentymentalnych rozwiązań po zalewie cynizmu i okrucieństwa, bez udziału rozważań o zbędnym balaście sumienia pod koniec książki. Ale to szczegół. Na plus. Książka pewnie nie doczeka się polskiego przekładu bo minęły cztery lata od ukazania się, a u nas wydają albo zaraz, albo gdy coś zmieni się w skamielinę. zacząłem Maggy Thomas Broken Time. Thomas to pseud Emily Davenport, autorki o docenionej pozycji wśród czytelników. Główna bohaterka we wstępie akurat kończy siedmioletnią służbę jako dozorca w więzieniu dla szczególnie niebezpiecznych przestępców. Niedawno jeden z nich uciekł zabijając jej przyjaciela i ją raniąc. Akcja cofa się do jej dzieciństwa, gdy p[odczas kolejnego ataku obcych na jej planete jest naocznym świadkiem załamania rzeczywistości i zniknięcia jej szkolnego kolegi . Do tego po tym zdarzeniu nikt go nie pamiętał, nawet rodzice. Obcy co jakiś czas dokonują ataków na światy ludzi. Podróże międzygwiezde są możliwe dzięki systemowi fałd czasoprzestrzennych. Pomimo tego, że umowa pokojowa z obcymi zawarta była już stulecie wcześniej zagubione w czasie floty nic o niej nie wiedząc kontynuują swą wojnę. Bohaterka poszukuje w czasie i przestrzeni swego kolegi. brzmi to jak z Dicka, do nagrody którego imienia była nominowana. Pisze całkiem zajmująco, choć pewne naiwności mogą irytować. Zobaczymy, czy jej talent pozwoli je zbagatelizować.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Bo ona to trochę taka Sterling z przyszłości. Jeden z tajemniczych więźniów przypomina Lectera i pewnie ma coś wspólnego z jej zaginionym kolegą. Na akapitach i spacjach oszczędzam aby mieć na książki.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Na akapitach i spacjach oszczędzam aby mieć na książki.
Szlachetne to i naśladowania godne.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Powoli zmierzam do końca z "Masakrą ludzkości" Stephena Baxtera. To kontynuacja "Wojny światów" Wellsa. Średnio mi podeszła ta powieść. Właśnie dlatego, że kontynuacja. Ale autor stara się, aby było interesująco i kreatywnie. Tylko że to, co mnie najbardziej interesuje jest w tle - czyli obraz świata zmienionego przez pierwszy atak Marsjan. Na pierwszym miejscu jest relacja głównej bohaterki przemieszczającej się po "mapie" konfliktu. Nuży mnie taka fabuła.
Do poduszki poczytuję "Amerykę po nordycku. W poszukiwaniu lepszego życia" Anu Partanen. Autorka jest fińską dziennikarką, która przeniosła się - za mężem - do Nowego Jorku. W swojej książce porównuje amerykański i nordycki styl życia: służbę zdrowia, edukację, demokrację itp. Świetna książka, dająca wnikliwy obraz w funkcjonowanie dwóch różnych systemów, wręcz światów. Chyba wolałbym nordycki a nie amerykański z jego niesprawiedliwością.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum