Ale tu nie chodzi o Auri czy Mamerkusa. To znacznie poważniejszy problem. Ja szanuję ludzi, którzy napiszą wprost lubię coś albo nie lubię. Wtedy wiem, że to rzecz gustu, wiadomo, subiektywna sprawa i nic mi do tego. Ale pozowanie na literackich Katonów, gdy na pierwszy rzut oka widać, że brak armat, to zjawisko niestety częste w Internecie. Zresztą dotyczy nie tylko literatury. Weźmy dziennikarstwo chociażby. Dziś każdy uważa, że może zostać dziennikarzem. Kiedyś potrzeba było kwalifikacji, obecnie tylko chęci.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
W Na zachodzie bez zmian była całkiem zbliżona scena, ale dużo potężniejsza w wydźwięku. Nie wiem na ile Sapkowski do tego świadomie nawiązywał, a na ile to było tylko echo.
Czytałem Na zachodzie bez zmian całkiem niedawno i nie zgrokowałem. Jesteś w stanie jakieś bliższe namiary podrzucić, bo zaciekawiłeś.
Ale pozowanie na literackich Katonów, gdy na pierwszy rzut oka widać, że brak armat, to zjawisko niestety częste w Internecie. Zresztą dotyczy nie tylko literatury. Weźmy dziennikarstwo chociażby.
Jak zauważyłeś, jest to bardzo powszechne zjawisko. Zastaniesz je w absolutnie każdym środowisku zrzeszającym ludzi interesujących się czymś. Czy to literatura, fotografia, malowanie figurek, odnawianie mebli, gotowanie, słuchanie muzyki, czy co tam sobie wymyślisz.
KS napisał/a:
Dziś każdy uważa, że może zostać dziennikarzem. Kiedyś potrzeba było kwalifikacji, obecnie tylko chęci.
Dziś każdy uważa, że może zostać ekspertem. W czymkolwiek. Kilka lat temu rozpisywał się o tym chociażby Andrew Keen w książce Kult amatora - jak internet niszczy kulturę. Niespecjalnie polecam, bo po prostu facet przedstawia swoje impresje, które w zasadzie można streścić w zdaniu - Kurła, kiedyś to było.
Zmierzam do tego, że po prostu trzeba się z tym pogodzić. Bo za ChRL tego nie pokonasz. Możesz walczyć, przekłuwać baloniki pychy i samozadowolenia, ale za każdym przebitym balonikiem unoszą sie następne i następne. I jeżeli jesteś zdrowy psychicznie, to po pewnym czasie odpuszczasz. W sumie chyba każdy przechodził przez etap wymądrzania się i postawy nie znam się, ale chętnie się wypowiem. Ja również. I z tego się wyrasta. Albo i nie.
Dlatego wybaczcie, ale zostanę przy swoim - po chuj drążyć?
W Na zachodzie bez zmian była całkiem zbliżona scena, ale dużo potężniejsza w wydźwięku. Nie wiem na ile Sapkowski do tego świadomie nawiązywał, a na ile to było tylko echo.
Czytałem Na zachodzie bez zmian całkiem niedawno i nie zgrokowałem. Jesteś w stanie jakieś bliższe namiary podrzucić, bo zaciekawiłeś.
Szczegółów nie pamiętam, ale była scena kiedy jakiś tabor dostaje się pod ogień artylerii; jeden z bohaterów załamuje się słysząc rżenie rannych koni i błaga żeby je dobić. Musiałbym sobie odświeżyć, ale sam wydźwięk i emocje mocno mi się wryły i po lekturze, i po ekranizacji.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Mam takie, a nie inne zdanie na temat twórczości Sapkowskiego także na podstawie trylogii husyckiej, gdzie w "Narrenturm" mu się chciało i stworzył chyba najlepsze swoje dzieło, ale kolejne tomy trylogii to było takie zło, że na długo miałem tego twórcę dosyć. Liczyłem, że saga i opowiadania wiedźmińskie będą lepsze i się zawiodłem, a taki wokół tego hajp (może gdyby nie hajp, to oceniałbym Wiedźmina łagodniej). Nie imponuje mi elokwencja i erudycja, jeżeli za tym nie idzie to, czego szukam w literaturze, a tego w sadze nie znalazłem. Jak wskazałem, doceniam pewne zalety, dobrze się cykl czytało, ale to przeciętna literatura. Nie wiem o co chodzi z tym najazdem ze strony agresywnego fandomu Sapka, a te porównania do fantasy niższych lotów, to już merytoryka i dyskusja pełną gębą, gratuluję Trojan zapytał, odpowiedziałem, w odwecie dostałem jakiś suchy pocisk o Brandersonach, ile Trojan ma lat, 10?
Baoshu - "Odzyskanie czasu". No czytam do recenzji, idzie to szybko i sprawnie. Aż dziw. Powieść osadzona w świecie z trylogii Cixina Liu. Sidequel. Autor też, jak Cixin Liu, posiada wykształcenie na kierunku nauk ścisłych. Jak i Cixin Liu pisze fantastykę "inżynierską", choć bez naukowego backgroundu - albo on w ogóle nie ma znaczenia, gdyż fabuła wzbija się na takie abstrakcyjne poziomy, że w zasadzie autor może wymyślić dowolne prawo, zależność, czy wiązanie przyczynowo - skutkowe i nie ma żadnego znaczenia, czy ma to sens, czy nie. W zasadzie, po około 40-50 procentach przeczytanej treści stwierdzam, że to fantasy, a nie sci-fi. Baoshu zaczynał jako autor fanfika i ta powieść jest fanfikiem do trylogii Cixina Liu. Czytam z ciekawością, ale nie odnośnie fabuły. W zasadzie, to już bardziej z obowiązku recenzenckiego. Zniósłbym to, że autor pisze gorzej niż Cixin Liu. Gdyby nie starał się przebić go rozmachem. I gdyby nie największa wada tej powieści - fabuła nie dzieje się, jest opowiadana.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Najboleśniejszą z bolesnych wad jest to, że cykl był pisany na kolanie, oportunistycznie, bez większej, skupionej i (co najważniejsze) konsekwentnej wizji autora, która to wizja jest kluczowa dla wiarygodności świata przedstawionego. Do tego wszechobecna automasturbacja Sapkowskiego własną erudycją do obrzygania, która przesłaniała mu konieczność trzymania się zasadniczego wątku fabularnego, który ostatecznie starczał na góra jedną powieść, a tu się okazało, że zajął cały cykl (...)
Tak. Tak. Tak.
Co do pozostałych wypowiedzi, następująca refleksja: no tak, zbyt dawno nie byłam częścią grup dyskusyjnych. Powtórzę się - nie mam przyjemności w rozmowie o literaturze, która nie przypadła mi do gustu. W związku z tym Wasze wzburzenie nie mogłoby obchodzić mnie mniej, co z kolei dyskwalifikuje mnie jako wartego uwagi rozmówcę i prawdopodobnie wyklucza moją tutaj obecność. Mimo wszystko jeszcze się tutaj pokręcę.
Zdarza się. Kurt Vonnegut: Życie Shieldsa poleżało u mnie na półce dobre dwa lata zanim się zabrałem, ale się zabrałem. Jeśli ktoś nie wielbi Vonneguta, to może być pewien dwóch rzeczy - nie ma wielkiego powodu żeby sięgać po ten tytuł, i nie ma żadnego powodu żeby wyciągać do mnie rękę na powitanie, bo swojej nie podam . Biografia wnikliwa, solidna i dobrze napisana, z kapitalnie poprowadzonymi paralelami między życiem a twórczością (zwłaszcza zrobiło na mnie wrażenie tło Pianoli mojej ukochanej), ale to nie jest rzecz dla przygodnych czytelników sięgających po biografie sławnych ludzi.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
W związku z tym Wasze wzburzenie nie mogłoby obchodzić mnie mniej, co z kolei dyskwalifikuje mnie jako wartego uwagi rozmówcę i prawdopodobnie wyklucza moją tutaj obecność.
Mimo wszystko jeszcze się tutaj pokręcę.
1. Żadną miarą Cię nie dyskwalifikuje To rzecz najzupełniej naturalna na (każdym) forum, że nasze wpisy mogą spotkać się z niechęcią/krytyką/hejtem, bo inni mogą mieć diametralnie inne zdanie.
2. Proszę się kręcić i nie zapominać o pisaniu "Prawdziwa cnota krytyk się nie boi"
W mojej skromnej ocenie "Tysiąc …" zahacza o doskonałą powieść rozrywkową, rysę tworzy zbędny wątek nadnaturalny w przypadku jednej z postaci. IMHO, najlepsza rzecz od Mitchella, jaką do tej pory czytałem.
wątek nadnaturalny w Jesieni nie razi tak mocno jak w Terrorze.
toto: już się na ten temat uzewnętrzniałem (Sezon B.) faktycznie wygląda to jak robota g-w lub na kompletny odwal (tudzież robota redaktora który zszywa dratwą jakieś elementy rzucone przez Sapka), później jest już lepiej - choć jednak 3 kroki za starą jakością.
Mamerkus: cóż tu powiedzieć, jasno wyłożyłeś czego w literaturze fantasty nie szukasz a co chcesz znaleźć, widać z tego jasno że Sapek to zupełnie nie twoja bajka. Zupełnie nie oceniając na+/-.
Auri: żyjemy w wolnym kraju i każdy może powiedzieć że Regan mu się nie podoba. Widać też że w czasie twórczym Sapkowski przewyższał wszystkich o 3głowy, bo "Piróg, albo dwadzieścia lat później" wiecznie żywy
Zostawmy temat Sapka, bo ewidentnie nam nie po drodze, proszę Cię tylko o mniej dychotomiczne podziały moich czytelniczych zainteresowań, bo nie jest to takie proste, jak to odbierasz
Nie zgodzę się z pierwszym zdaniem - wątek nadnaturalny w Terrorze jest świetnie wgrany w główny wątek fabularny i stanowi jego naturalne dopełnienie, aż po kulminacyjną metafizykę pewnego związku dwojga ludzi (żeby nadmiernie nie spojlerować). W Jesieni element fantastyczny sprawia wrażenie dodanego na siłę, co by Mitchell mógł pozostać z tą powieścią w nurcie fantastycznym (i Mag mógł wydać ją w ramach swojego wydawniczego emploi ). Pod tym względem dzieło Mitchella kojarzy mi się z podobnym manewrem w "Związku żydowskich policjantów", gdzie element fantasy był całkowicie zbędny dla rozwoju fabuły.
no widzisz, z podejściem do wątków fantastycznych jest też tak jak ze Sapkiem.
Dla mnie wątek w 1000J jest naturalnym dopełnieniem który rozpływa się w fabule a w Terrorze jak szybki hak podbródkowy
Nawet miałem kupić, ale chyba jeszcze nie ma ebooka. Ale seria Mundus z WUJ-a jest na ogół bardzo dobra, więc się nie zastanawiaj. Ja kupię, jak będzie ebook.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
TOPR - żeby inni mogli przeżyć Beata Sabała - Zielińska
Świetna rzecz. Pani Sabała ma niezłe pióro, bez zbędnego certolenia się, patetyzmu, same konkrety, anegdotki, tam gdzie trzeba dramaturgia, czy tzw. akcenty humorystyczne. Duże fragmenty książki to wypowiedzi samych ratowników, którzy ze swadą i ciekawie opowiadają o swojej pracy, powołaniu, technicznych aspektach pracy, o konkretnych wypadkach (w tym przewijają się słynne lawinowe tragedie z 2001r. i z 2003r. z Rysów), jest też o katastrofach Sokoła z 1994r. i 2003r. Niewątpliwą zaletą tych opowieści jest punkt widzenia samych ratowników, często bez owijania w bawełnę.
Pomimo że jest to rzecz publicystyczna, to w wielu miejscach wciągała mnie jak najlepszy thriller od Crichtona, być może był to efekt świeżości wizyty w Taterkach. Największe, piorunujące wręcz wrażenie zrobił na mnie obszerny opis lawiny z 2001r., kiedy to grupa najpierw trojga turystów w jednej lawinie, a potem ośmioro ratowników w drugiej lawinie (gdzie dwóch zginęło) zostało zasypanych na fragmencie szlaku letniego żółtego z Doliny na Szpiglasową Przełęcz. Wrażenie to jest efektem tego, że dwa dni wcześniej razem z moimi towarzyszami wycofaliśmy się z tego miejsca uznając to miejsce za zbyt niebezpieczne i grożące co najmniej dupozjazdem na świeżym śniegu do stawu z wysokości 300 metrów, obeszliśmy więc staw i zrobiliśmy przełęcz szlakiem zimowym.
Więc może aż tak pozytywny odbiór całości zapewniły mi świeże doznania, ale i bez tego to dobra publicystyka jest.
Leo Zen Tak wymyślono chrześcijaństwo. Wiedziałem mniej więcej, co znajdę wewnątrz. Okruchy tego porozrzucane są po licznych portalach światopoglądowych. Informacje na temat fałszowania historii Jezusa, przeróbek dokonywanych w Ewangeliach, niszczenia oryginałów starych wersji itd. Spodziewałem się, że autor, zbierając to wszystko „do kupy”, stworzy spójną, historyczną wizję tamtych czasów i początków religii chrześcijańskiej. W dużej mierze to właśnie otrzymałem. Mocną stroną książki jest bezlitosne wypunktowanie bzdur, nieścisłości i sprzeczności zawartych w Ewangeliach. Przeciętny katolik, wysłuchujący z ambony starannie wypreparowanych fragmentów, zupełnie nie zdaje sobie sprawy, co zawiera ich całość. Nie zdaje też sobie sprawy, do jakiego stopnia cztery kanoniczne (bo są też inne, starannie przemilczane) Ewangelie wzajemnie sobie przeczą. Co więcej, sprzeczności te nie dotyczą interpretacji zdarzeń, lecz twardych faktów, dat, postaci, miejscowości, lokalizacji.
Mimo zalet, książkę źle się czyta. Irytujący jest skrajny brak obiektywizmu (jakiego na ogół oczekuje się od literatury popularnonaukowej) autora, nie ukrywającego swej antypatii do KK. Chyba to jest powodem, że Włoch wydał swe dzieło pod pseudonimem. Książka sprawia wrażenie pisanej pod z góry przyjęte założenie. Autor z jednej strony pisze, że o życiu Jezusa i tamtych wydarzeniach naprawdę niewiele wiadomo, a z drugiej strony podkreśla, że jego interpretacja jest oczywistą oczywistością. Liczne twierdzenia, że Jezus, jawiący się jako ktoś w rodzaju Bin Ladena, otaczał się kompanią zelotów (partyzantów) i sykariuszy (nożowników) niestety nie pozwalają mi traktować tej pozycji, jako poważnego głosu w dyskursie światopoglądowym.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum