Kończę powieść doskonałą w swym gatunku. Po pierwsze dla pieniędzy otwiera cykl o Stefci Śliwce, która zostaje łowczynią głów( nie stawiających się po wyroku do mamra).
Ło panie, to jest moje guilty pleasure od co najmniej piętnastu lat (o ile nie dłużej, to jest naprawdę strasznie stare). Fabularnie może i faktycznie ułożone z ogranych elementów, ale co ileś stron trafia się perełka, z której idzie się pośmiać do łez.
A film jest do dupy, można sobie darować.
Skończyłam dziś "Opowieść o duchach" i doszłam do wniosku, że Dresden mi się chyba przejadł. Przesłuchuję również w międzyczasie Kroniki Żelaznego Druida i samą mnie to zdumiewa, bo bohater jest dupkiem, a jego przygody zajmują mnie bardzo średnio. Mimo to do prac domowych i przydomowych się nadaje, bo nawet jak czegoś nie dosłyszę albo się zamyślę, to nic nie szkodzi.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Skończyłam dziś "Opowieść o duchach" i doszłam do wniosku, że Dresden mi się chyba przejadł.
Miałam tak samo. Zdecydowanie słabszy tom. Jednakowoż dam szansę kolejnemu, w końcu to guilty pleasure.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Czytam Zabić drozda. Pomimo swojego wieku i opowiadanej historii w mojej ocenie powieść nie zestarzała się. Lektura wciąga i pasjonuje.
Książka i film to moja czołówka. Nie pamiętam już co było pierwsze powieść, czy adaptacja, ale pamiętam, że mnie poruszyły do głębi.
adamo0 napisał/a:
W kolejce (z uwagi na serial) Spisek przeciwko Ameryce. Nie czytałem jeszcze Rotha, więc jestem bardzo ciekawy.
Powieść czytałem dawno temu i nie wspominam jej jakoś szczególnie, może dlatego, że nie trafiłem z nią na właściwy moment. Chciałem sobie ostatnio przypomnieć, ale doszedłem do wniosku, że poczekam na miniserial. Premiera już za kilka godzin. Także w Polsce.
Ja dobrnąłem do końca "Testamentów" Margaret Atwood. Nie mam jej nic do zarzucenia, ale i chwalić nie mam za co. Wydaje mi się, że to powieść niepotrzebna, ale i na "Opowieść podręcznej" załapałem się późno i dopiero pierwszy, genialny sezon serialu wyciągnął ją z mojej niepamięci. Przesłuchałem ją wówczas, ale też niezbyt mnie poruszyła. Dokładnie jak "Testamenty". Choć może na plus powinienem autorce zapisać, że nie uciekała się do łatwego dramatyzowania i "wzmacniania przekazu". Teraz jakąś recenzję muszę przemyśleć.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Sięgnąłem zachęcony ostatnio przez Beatę i mocno żałuję, że nie przeczytałem tego kilkadziesiąt lat temu. Krótkie opowiadanka o nieistniejących stworzeniach. Z jednej strony historyjki bardzo proste, z drugiej pełne rozmaitych treści, surrealizmu, nietrywialnych spojrzeń, karkołomnych skojarzeń, nie wprost nawiązań do przypadków i przytrafień życiowych. Subtelny, delikatny humor, ciepłe, pozytywne podejście do materii zwanej życiem. Klasa.
Skończyłem Czarne oceany Dukaja a teraz biorę Podziemia Veniss. Niestety pełen jestem najgorszych przeczuć. Tłumaczył to Komerski. Jeszcze nie przeczytałem ani jednego zdania a już mnie boli.
Podziemia z VanderMeera są jeszcze - obok Fincha - najbardziej strawne.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
"Słodziutki. Biografia cukru" Dariusz Kortko, Justyna Watoła. Sprawna, bogata, wciągająca opowieść o tym, jak ludzkość uzależniła się od cukru. I czym to skutkuje dziś. Pod koniec mocno się przeraziłem. Bo choć uważam, że zachowuję rozsądek, to okazało się, że go nie zachowuję. Od kilku dni zmieniam nawyki związane z cukrem. Z miodu do herbaty nie zrezygnuję nigdy, ale zdałem sobie sprawę, że z wszystkiego innego z cukrem jestem już w stanie. Jeśli nie zrezygnować, co drastycznie ograniczyć. Z płatkami będzie problem. Ale do rozwiązania. Wiele problemów rozwiązuje picie wody.
"Wieczna wojna" Joe Haldemana. Kupiłem ebooka z okazji nowego wydania. Zwłaszcza że nigdy nie miałem tej książki w swoich zbiorach. Na to, jak się ta powieść zestarzała można nie zwracać uwagi. Zwłaszcza że jest to widoczne tylko w pierwszej części i trochę po drodze.
Teraz pewnie "Drzwi do lata" Heinleina. Nie znałem, więc nawet jak mi się nie spodoba, to klasyk odhaczony.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
kiedyś z trylogii Wieczna, Kawaleria i Bill, bohater najpierw stawiałem Wieczną, Billa i Kawalerię teraz Bill, Kawaleria i na końcu Wieczna
Ale że "Bill bohater galaktyki"? Czemu robisz z nich trylogię? To twój prywatny ranking? Czy coś szczególnego łączy akurat te trzy rzeczy? Osobiście dałbym kolejność W, B, K.
Z innej beczki - czytam jednocześnie "Sowietstany" Fatland, "Annę In" Tokarczuk i "Boską cząstkę" Ledermana. Jeśli nie dostanę pierdolca, zapowiada się fajny koktajl. O wrażeniach będzie więcej, jak się wgryzę.
A jednak Heinlein spadł na koniec kolejki. Ten rodzaj klasyka, który może nie być w moim guście. Ale zobaczymy, wrócę do ebooka za kilka miesięcy, to się przekonam. Może.
W to miejsce inny klasyk. "Wściekłość i wrzask" Williama Faulknera. Początek pisany jak strumień świadomości wymagał początkowej dużej dawki cierpliwości. Ale zmieniła się ona w zwykłą cierpliwość. Tego klasyka z pewnością "odhaczę". Kupiłem w papierze, bo chyba ta serial tylko w takiej formie wychodzi. Próbowałem kiedyś czytać Faulknera, ale byłem zbyt młody i nie ogarnąłem, że to jednak trochę wyższa szkoła jazdy. Myślę, że teraz dam radę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A jednak Heinlein spadł na koniec kolejki. Ten rodzaj klasyka, który może nie być w moim guście. Ale zobaczymy, wrócę do ebooka za kilka miesięcy, to się przekonam. Może.
rozsądna decyzja, jeszcze rozsądniejsza będzie jeśli zaniechasz zupełnie
Faulknera też akurat odkurzyłem, bo choć dawniej czytałem go pasjami, to niewiele pamiętam po 30 latach chyba, a jedna paniena na fb napisała, że ją odrzuca bo nierozumi. Trza sprawdzić, czy tam jest co nierozumić. Bill rulez bez wątpliwości. Lederman jest prześwietny. A z perspektywy dalszego rozwoju wydarzeń nabiera dodatkowych smaczków.
Gdyby nawer kwarantanna to i tak nie poczytam więcej, bo Julek. Po trosze zaczynam wykorzystywać te chwile, które do tej pory uznawałem za niewarte uwagi. No i patrzta! Są warte. Skończyłem piątą mą powieść Neala Ashera, którą czytałem zbyt długo by mi się spodobała. W sumie to ciągnięta dosyć za uszy kontynuacja bardzo dobrej Line of Polity. Ale, uff.. skończył wątek. Dorzucił kilka nowych informacji do puzzla zwanego Polity, ale mnożąc wątki, skacząc między bohaterami niemal sprawił, że rzuciłem w kąt. Na razie najmniej satysfakcjonująca z jego książek. Teraz Look to Windward Banksa, którą też zaczynałem kilka razy. To jest dobre, ale wymaga jeszcze więcej uwagi niż Asher. No i za przyczyną zarazy wracam też do Earth Abides George'a Stewarta. Dla wielu najlepsza w dziejach powieść o zagładzie ludzkości. Na razie to nic na to nie wskazuje. Czyta się i nie może zaskoczyć na tyle, by skończyć. Dla oddechu kończę Trevora Noaha Nielegalny. Po raz kolejny polecanki mej córci uświadamiają mi, że pewne strumyczki płyną tylko w jedną stronę. Ale dość relaksujące.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
"Słodziutki. Biografia cukru" Dariusz Kortko, Justyna Watoła. Sprawna, bogata, wciągająca opowieść o tym, jak ludzkość uzależniła się od cukru. I czym to skutkuje dziś. Pod koniec mocno się przeraziłem. Bo choć uważam, że zachowuję rozsądek, to okazało się, że go nie zachowuję. Od kilku dni zmieniam nawyki związane z cukrem. Z miodu do herbaty nie zrezygnuję nigdy, ale zdałem sobie sprawę, że z wszystkiego innego z cukrem jestem już w stanie. Jeśli nie zrezygnować, co drastycznie ograniczyć. Z płatkami będzie problem. Ale do rozwiązania. Wiele problemów rozwiązuje picie wody.
Jako lekturę uzupełniającą polecam Władców jedzenia Libertiego, czyli rzecz o przemysłowej produkcji żywności i wszystkich związanych z tym plusach dodatnich i ujemnych; niby człowiek podskórnie czuje jak ten cały szajs wygląda, ale Liberti zrobił porządny research i pokazuje jak wygląda np. połów tuńczyka od strony mechanizmów działających na rynku. Dobra rzecz, bez ideologizowania w jedną czy drugą stronę, ale ładnie pokazująca jakim absurdem jest współczesny przemysł spożywczy.
Właśnie kończę Shitshow! LeDuffa i mam głęboki, wręcz nabożny szacunek dla tłumaczki. Świetna lektura.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Swietne wprowadzenie do tematyki wspolczesnej Azji Srodkowej dla laika, ale i bardziej kumaty czytelnik znajdzie tu sporo dla siebie. Fatland umie pisac. Zgrabnie rownowazy "wyklady" z historii regionu (skrojone na modle westmena, Polakowi obytemu choc minimalnie z historia Rosji/ZSRR/regionu nie wszystko to bedzie rownie potrzebne) z porzadna trescia reporterska. Bije na glowe Wlodek ("Wystarczy przejsc przez rzeke"), jest bardziej potoczysta od Goreckiego (ale tez Gorecki nie wyklada kawe na lawe tla historyczno-socjologicznego, raczej traktuje je jako uzupelnienie - u Fatland to sa skladniki rownoprawne ze wspolczesnym refleksjami) i choc literacko nie umywa sie do Thubrona, to moim zdaniem jest warta grzechu. Zwlaszcza ze na taniej ksiazce majatku nie kosztowala
"Drugi Sen" Roberta Harrisa. Do recenzji dostałem i się nieco rozczarowałem. Twórczości Harrisa nie znam - poza trzema powieściami składającymi się na Trylogię Rzymską. Doskonałe, żywe, bogate i zaskakująco aktualne dziś fabularne dzieje upadku Republiki i dyktatury Cezara. Głównym bohaterem był Cyceron. Świetna lektura, polecam. Toteż i odnośnie "Drugiego Snu" miałem duże oczekiwania. Autor wskoczył w nową konwencję, której wcześniej chyba nie ruszał. Fabuła jest prosta: gdzieś pod koniec średniowiecza pewien ksiądz przybywa na odludną angielską prowincję, aby pochować innego księdza, który tam pełnił posługę. Na miejscu okazuje się, że ksiądz ten był kolekcjonerem nie tylko zakazanych dzieł, ale i starożytnych artefaktów. Na przykład plastikowych przedmiotów.
Początek bardzo frapujący, szybko rozwija się akcja a spaja ją tak naprawdę Tajemnica, na której wyjaśnienie czytelnik czeka aż do końca. Choć już w trakcie lektury dosyć szybko można się domyślić pewnych faktów. Tajemnice a raczej ich rozwiązania są zawsze najsłabszym elementem tego typu fabuł. Ale Harris poległ, moim zdaniem, na czymś innym. Mianowicie na zakalcowym zakończeniu. W efekcie wyszła z tego zgrabna powieść, którą bardzo szybko i z ciekawością się czyta. Aby w finale wzruszyć obojętnie ramionami.
Teraz "Cyberpunk 1982 - 2020" Michała Wojtasa. Również do recenzji. Całkiem niezła książka, choć zastanawiam się, ile wspólnego z jej powstaniem miał producent gry "Cyberpunk 2020", czyli CD Projekt Red. Autor często się do tej gry i oczekiwań odwołuje. Ale chyba nie jako fan. Wygląda to na product placement. Aczkolwiek, uczciwie muszę przyznać, że nie ma w tym nic złego ani nie zaburza to jakoś odbioru książki. Ciekawa historia cyberpunka, krótko pisząc. Ale dopiero 30 procent za mną.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Autor jako cezurę przyjął raczej lata 80-te. "Blade Runnera" Scotta, Gibsona, Sterlinga, Moebiusa, itp. Nie grzebał wcześniej, bo i nie było takiej potrzeby - w końcu dogrzebałby się do "Metropolis" Lata 80-te jako punkt wyjścia uzasadnił rozwojem komputerów, postępującą globalizacją (wskazując jak wpływała na scenografię gatunkową).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Grzesiuk. Król życia Pod tym na wpół ironicznym tytułem ukazała ( 2017) się biografia znanego powszechnie warszawskiego barda, człowieka z nizin społecznych, który trochę przypadkiem ( a właściwie zupełnym przypadkiem ) został autorem najpoczytniejszych swego czasy wspomnień z obozów koncentracyjnych, później reminiscencji z młodości i wreszcie zostawił swój ślad opisując zmagania z gruźlicą.
Na Grzesiuka trafiłem cale wieki temu, mając jakieś trzynaście lat. Było to Pięć lat kacetu. Od razu znalazłem się Dachau. I potem już poszło. Oczywiście fascynacja bajecznym i zwodniczo prostym, gawędziarskim stylem Grzesiuka to nic nowego. Prawie wszyscy przez to przechodzili.
Teraz z przyjemnością przeczytałem to czym uraczył czytelników Bartosz Janiszewski. Biografia pogłębia historię życia Grzesiuka, opisuje to co nie znalazło się powieściach, opowiada o tym jak to się stało, że zaczął pisać. To portret człowieka, który przy licznych swych wadach, miał nieodparty urok osobisty i będąc totalnym naturszczykiem zaskarbiał sobie szacunek i przyjaźń wielu osób z ówczesnych warszawskich elit intelektualnych.
Jeśli się, tak jak ja, lubi Grzesiuka - to zachęcam. Warto.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum