_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Wprawdzie zaledwie 30% tej opasłej książki za mną, ale już teraz polecam - "Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy" Shoshanny Zuboff. Książka jest miażdżąca. Myślałem, że już coś tam wiem, o tym jak firmy technologiczne budują nowy niekoniecznie wspaniały świat i jak zarabiają na aktywności użytkowników swoich różnych usług. Ale to, co wiedziałem, to było ślizganie się po powierzchni tematu. Teraz wypłynąłem na ocean. I jestem przerażony powstającym matrixem - bez żadnej kontroli, a do tego otwierającym pola do tak niebotycznych zysków i manipulacji, że trudno to objąć rozumem. Szczególnie humanistycznym. W zasadzie przekonuję się, że te wszystkie ajFony, wypasione gadżety, gadające lodówki same robiące zakupy - powinny być rozdawane ludziom za darmo. Bo nie na tym robi się pieniądze, ale na rejestrowaniu, indeksowaniu aktywności użytkowników, a następnie na przewidywaniu i kształtowaniu zachowań. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, czym tak naprawdę stał się Google, Facebook, czy Amazon. Jakimi zagrożeniami jest Internet Rzeczy, od kupna termostatu regulowanego aplikacją w telefonie, po kupno samochodu wyposażonego w różne bajery elektroniczne. Z całą masą innych przedmiotów, których nie da się wymienić. Na przykład kurtek z "inteligentną" (wyposażoną w bajeranckie czujniki) tkaniną (Levis takie już produkuje), która rejestruje ruchy ciała. Ale autorka nie skupia się tylko na wyliczankach, opisuje jak technologie zmieniają kapitalizm w kapitalizm nadzoru, w którym walutą są dane, które oddajemy bez żadnej kontroli i za darmochę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy" Shoshanny Zuboff
Ha! Pomogłeś mi podjąć decyzję, bo jakiś czas temu wrzuciłam do schowka w oczekiwaniu na recenzje.
Czytam teraz Śnieżycę Stephensona (czyli nowy przekład) i na razie nic mi nie zgrzyta.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Ale nie możesz się przekonać w sensie, że tak bardzo lubisz stary przekład? Czy że po prostu nie znasz (tego) Stephensona w ogóle? Moim zdaniem warto. Obok "Epoki diamentu" i "Peanatemy" to jego najlepsze SF.
Ale nie możesz się przekonać w sensie, że tak bardzo lubisz stary przekład?
Dokładnie. W tym nowym czegoś mi brakuje i ciężko się czyta. Ale może źle pamiętam wcześniejszą wersję i teraz też by mi się źle czytało.
"Śnieżyca" to była pierwsza książka Stephensona, którą czytałam i jedna z moich ulubionych. Akurat "Peanatemy" i "Epoki diamentu" nie lubię (ale tę drugą czytałam też tylko w starym przekładzie i może kiedyś powtórzę w nowym).
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Rozumiem.
Pomijając nowy przekład (przejrzałem go na razie po łebkach, bo nie było czasu; za to udało mi się przebrnąć przez oryginał), mam nadzieję, że nie ma w nim takich żenujących kwiatków jak w starym, że np. "hollowpoints" w kontekście amunicji przekładane jest na "ślepaki" - nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego Tadżycy mający mordercze zamiary napadają bohatera uzbrojeni m.in. w ślepą amunicję. Aż doczytałem.
"Zima świata" Kena Folletta. Po przesłuchaniu pierwszej części Trylogii Stulecia pt. "Upadek gigantów", spodobała mi się ta seria na tyle, że postanowiłem doczytać pozostałe dwie części. Zwłaszcza że nie kroją się chyba słuchowiska na ich podstawie w takim wydaniu, jak w "Upadku...". No i przekonałem się, że jednak te powieści dobrze wchodzą słuchane. Bo niby "Zima świata" zbudowana jest na tej samej zasadzie, to jednak już tak nie wciąga. Tym razem akcja rozgrywa się od lat trzydziestych do 1947 r. A bohaterami są dzieci bohaterów z "Upadku...". Dobrze się to czyta, Follett pisze sprawnie, ale losy tych postaci jakoś nie angażują na tyle, aby dostać wypieków i się jakoś zaangażować. Bardzo sprawny page turner. Ale nie zachwyca, zatem na Goodreads dałem 3/5.
Swoją drogą, zachęcony swoją recepcją słuchowiska na podstawie "Upadku gigantów" postanowiłem dać szansę ponownie "Filarom Ziemi" tegoż autora. Tyle że słuchowisku. I w tym przypadku wypas realizacyjny również nie uratował tej powieści w moich oczach, czy raczej uszach. Nic nie poradzę - nie wciąga, momentami nudzi boleśnie. I tak jak powieść od pewnego momentu kartkowałem, serialu na jej podstawie nie zmogłem, tak i słuchowisko po wysłuchaniu części pierwszej zacząłem "przewijać" do przodu. I tak heroicznie wytrwałem ze trzynaście godzin zanim dałem sobie spokój. Ale to dzięki formie dałem radę tak długo - słuchowisko jest zrobione znakomicie.
Teraz zaczynam lekturę ostatniej części Trylogii Stulecia czyli "Krawędź wieczności". Akcja zaczyna się w 1961 r. I już od samego początku zapowiada się powtórka z rozrywki. Czyli będzie ok, ale bez szału. Tym razem bohaterami są wnuki bohaterów "Upadku...".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Na boczku, z racji braku książek do recenzji chwyciłem za "Romanowowie. 1613 - 1917". Simon Sebag Montefiore wciągnął mnie w historię tej dynastii od samego początku. Doskonale pisze. Polubiłem Piotra Wielkiego. Poza wszystkim koleś był bardzo wyluzowany. Nawet nie chodzi o pijaństwa, orgie itp. Ale o drwinę z rosyjskiego ceremoniału. "Archidiakon Idźwchuj" to coś pięknego. To prototyp gwiazd rocka. Sex, drugs and rock and roll (tyle że w rosyjskim ówczesnym wydaniu) to był jego chleb powszedni.
I jak się okazuje w carskiej Rosji i to jeszcze przed serialem "Wielka" czarnoskórzy zajmowali ważne miejsca w świcie Piotra Wielkiego. Dla jednego z nich, odkupionego od handlarzy niewolników, Piotr Wielki został ojcem chrzestnym. A że dzieciak miał smykałkę do języków, to go wysłali do Francji. A potem został on pierwszym europejskim czarnoskórym generałem. Dziadkiem poety Puszkina.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A nie dostał go w prezencie od Turków przy okazji jakichś rokowań? Bo taką wersję słyszałem, ale nie wiem czy nie konfabuluję
Z tym "europejskim" w kontekście Rosji bym uważał Chociaż następnego w kolejce kandydata wyprzedził o ładnych parę dekad
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
A nie dostał go w prezencie od Turków przy okazji jakichś rokowań? Bo taką wersję słyszałem, ale nie wiem czy nie konfabuluję
Z tym "europejskim" w kontekście Rosji bym uważał Chociaż następnego w kolejce kandydata wyprzedził o ładnych parę dekad
Montefiore pisze, że w 1703 kazał kupic go Gawrił Gołowkin na targu w Konstantynopolu. Chłopak na chrzcie nazwany został Abram Pietrowicz Hannibal. Strona 110, w przypisie.
Tak sobie myślę, że pewnie scenarzysta "Wielkiej" przeniósł do swojej historii imprezy z dworu Wszechpijackiego Piotra Wielkiego do czasów jego wnuka (w serialu zrobionego synem). ale i tak są lajtowe wobec tego co działo się rzeczywiście u Piotra Wielkiego. Nie mam wątpliwości, Piotr i jego kompania wciągnęliby nosem Rolling Stonesów z czasów ich największej hulaszczej świetności. I nawet by nie dostali po nich speeda.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
W napisanym kilka lat wcześniej Folwarku zwierzęcym, Orwell zawarł przede wszystkim krytykę totalitaryzmu sowieckiego i szerzej, choć mniej dobitnie, ówczesnej sytuacji geopolitycznej. Była to oczywiście książka wybitna, lecz z powodu zawężenia pola obserwacji, bliżej jej było do doraźnej publicystyki niż pozycji w pełni autonomicznej, choć oczywiście nie można nie zauważać komentarzy o szerszym, uniwersalistycznym spojrzeniu. Rok 1984 jest, jak sądzę, ucieleśnieniem autorskiej potrzeby przemówienia w sposób bardziej ponadczasowy, uniwersalny.
Przykro stwierdzić, ale w mojej opinii, mało kto rozumie wypowiedź autora. Dominuje przekonanie, że to ostrzeżenie przed jakąś bliżej nieokreśloną przyszłością, przed sytuacją do której świat dopiero zmierza. Nic bardzie mylnego. Orwell opisywał to co widział już w swoich czasach. Pisał powieść w roku 1948 i przestawiając dwie ostatnie cyfry, dał do zrozumienia, że tak naprawdę to obraz świata istniejącego, nie zaś przyszłego.
Najdoskonalszym przykładem istnienia ustroju reprezentowanego przez Oceanię, są nie państwa totalitarne, choć wiele cech reprezentują nawet te pozornie demokratyczne (jak dzisiejsza pisowska Polska, która skręciła w orwellowską rzeczywistość bardzo mocno, i to niczego nie kryjąc), a np. Kościół Katolicki, spełniający wszystkie wyznaczniki zawarte w powieści. Jest to absolutnie autorytarna korporacja, wykorzystująca wszelkie techniki socjotechniczne i nie cofająca się w swej historii przed niczym. Niestety społeczeństwa w swej masie składają się proli, idiotów łatwych do sterowania, co tego typu cyniczne organizacje wykorzystują bez skrupułów. Dlatego, na naszym prywatnym poletku łatwo zaobserwować doskonałą współpracę wierchuszek, pisowskiej i kościelnej. Obie te organizacje bezwzględnie stosują metody Oceanii, dążąc do maksymalizacji władzy i wpływów oraz utrzymania społeczeństwa w ciemnym otępieniu.
Niestety, wydaje się, że Orwell miał rację. Głupota ludzi jest nie do przeskoczenia, i choćby jeden czy drugi sprawiedliwy próbował buntu, nic to nie da. Pokrzyczy sobie na puszczy i przepadnie, a gęsie przełyki bez zakłóceń, jak było zawsze, będą napychane bogiem, honorem, ojczyzną, wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami i całą tą resztą.
Rok 1984 to jedna z najważniejszych książek w historii ludzkości.
Przykro stwierdzić, ale w mojej opinii, mało kto rozumie wypowiedź autora.
Jak to dobrze, że mamy ciebie.
Czytam "Zbudzone furie". Morgan da się lubić, to zwykła rozrywka, ale pożywki do myślenia tam nie szukajmy. Po "Modyfikowanym..." przeczytałem "Upadłe anioły" i wydały mi się słabsze. Ciekawe, czy tendencja zjazdowa się utrzyma; "Furie" dopiero zacząłem, więc za wcześnie na tego typu ocenę.
Czytam "Zbudzone furie". Morgan da się lubić, to zwykła rozrywka, ale pożywki do myślenia tam nie szukajmy. Po "Modyfikowanym..." przeczytałem "Upadłe anioły" i wydały mi się słabsze. Ciekawe, czy tendencja zjazdowa się utrzyma; "Furie" dopiero zacząłem, więc za wcześnie na tego typu ocenę.
Dwa kolejne wydają mi się słabsze. Natomiast dobrze trzyma się "Trzynastka". Przedwczoraj zacząłem czytać "Rzadkie powietrze" i też jest bardzo dobrze. Podobnie trudno się wchodzi w ten świat, jak przy "Trzynastce". Choć "uniwersum" to samo. Z tym że akcja dzieje się sto lat później, na Marsie i nie ma związku z fabułą "Trzynastki". Jednak nie "oskarżałbym" Morgana o tworzenie problemowej fantastyki. Nawet mimo poruszanej tematyki (korporacjonizm, kapitalizm, polityka).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie no, Morgan to Modyfikowany (specjalny plus za Henia), kolejnych 2 tomów mogłoby nie być. Trzynastka niezła, ale fakt, nie wchodziła tak gładko. Asics miał trochę racji, że Morgan pisze wciąż the same story i właśnie dlatego polubiłem Siły rynku. Bo są inne, prosta historia, ale ma zapach fantastyki lat 80.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Po "Trzynastce" to kopiowanie samego siebie mi się podoba. Bo w "Rzadkim powietrzu" mamy kolejnego kickassa/badassa, jak w "Trzynastce", jak w trylogii o Kovacsu. Ale Morgan tworzy soczyste połączenie cyberpunka, czarnego kryminału, naładowanych seksem i przemocą. I to działa, fabuła jest znowu mocno zagmatwana i trzeba będzie upuścić trochę krwi.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
no właśnie te sceny seksu są jak od linijki.
do tego nie zgodzę się - 2 tom Kowacza to fajne sci-fi, dość odmienne od 1 tomu. Dopiero w 3 wraca na stare śmieci.
Właśnie powtarzam Trzynastkę, żeby tło przypomnieć i w miarę gładko wejść w Rzadkie powietrze. Tak to sobie sprytnie wykoncypowałam.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum