FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Kondycja fantastyki
Autor Wiadomość
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 16:20   

Zraz to nie tak. Takie możliwości zakupu e-książek istnieją już na zachodzie. Komu zależy na cenie kupuję taką wersję i czyta na kompie lub innym czytniku. Kto chce mieć wersje tradycyjną i do tego jeszcze w skórzanej obwolucie - bo ładnie wygląda na półce to też kupi - za odpowiednią cenę. A u nas? Ano podziemie i partyzantka. A nie może być wreszcie normalnie?
Ten sam problem dotyczy jeszcze filmów i muzyki. No ale jak by można było kupić płytkę (mp3) za powiedzmy 10 PLN a nie 40 (oficjalnie) to komu by się chciało podpadać pod paragraf (paru by się pewnie znalazło), bo w sumie po co mieć kontrolę smutnych panów i stres z tym związany.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23082
Wysłany: 2008-01-13, 16:23   

Sam już nie wiem po przeczytaniu waszych wypowiedzi: czy jest dobrze, czy źle? A może na rynku fantastyki w Polsce jest normalnie, na tyle, na ile może być normalnie w kraju wielkości Polski?

Ale jeśli jest źle - przyjmijmy tak na chwilę - to, co trzeba zrobić, aby było lepiej? Bo niektórzy z nas diagnozują problem, lepiej lub gorzej. Nikt jednak nie proponuje leczenia. Ludzi do czytania (fantastyki szczególnie), zmusić nie można. A kiedy wejdzie VAT na książki...
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-01-13, 17:09   

andy napisał/a:
A nie może być wreszcie normalnie?

Porównaj sobie rynek zachodni i polski. Nie tylko jeśli chodzi o książki. Nasz rynek istnieje prawdę mówiąc od 18 lat i sie rozwija bardzo powoli, a na zachodzie ciągle była wolna konkurencja - no mniej więcej, więc wszystko się rozwijało już od długiego czasu. Nie ma cudów gospodarczych i innych takich bredni. Do wszystkiego trzeba dojść, powoli i robią to z głową.
e-booki wcale takim zbawieniem znowu nie są, a najczęściej to co na zachodzie jest w nich legalnie dostępne to darmowe pozycje.
andy napisał/a:
Ten sam problem dotyczy jeszcze filmów i muzyki.

Muzyka jak muzyka, ale filmy potaniały i to znacznie. Podobnie jak gry komputerowe - te na PCeta. Nie było to widzi mi się producentów czy wydawców, że od teraz puszczamy taniej. Po wielu latach boju na rynku wreszcie doszli do momentu kiedy mogli pozwolić sobie na zmniejszenie ceny. Tyle o zjawiskach paranormalnych.

Zawsze narzekałem na polska fantastykę i ciągle narzekam, bo nie widzę niczego konkretnego dla siebie. Zdarzają się pojedyncze pozycje, ale zanim je wyłapie to jest nawet parę lat po premierze. ;) Na zachodzie jest tego więcej i jak już trafi do nas to jakoś łatwiej jest to wychwycić i dlatego chyba ciągle wolę książki pochodzenia amerykańskiego czy angielskiego - oczywiście mowa o fantastyce. Nie zauważyłem aby było gorzej, moim zdaniem mamy kolejny renesans. Co pewien okres pojawia się nowy odłam fantastyki, wymyślane jest coś nowego, nowatorskiego i jakoś ten rodzaj literatury się utrzymuje na równym poziomie. Ambitne książki jak to zazwyczaj z ambitnymi czasami po prostu są przygniatane przez natłok całej reszty, takie życie i na to się wiele nie poradzi. ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
andy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 17:55   

MadMill napisał/a:
Porównaj sobie rynek zachodni i polski. Nie tylko jeśli chodzi o książki. Nasz rynek istnieje prawdę mówiąc od 18 lat i sie rozwija bardzo powoli, a na zachodzie ciągle była wolna konkurencja - no mniej więcej, więc wszystko się rozwijało już od długiego czasu.

Właśnie se równam i tera mi wychodzi, że jest kanał. Za "komuny" nakłady były na wejściu po 10 - 30 tys. egzemplarzy i się w większości sprzedawały. Chcesz przykładów to zajrzę na półeczki i podam kunkretnie, kiedy wydane ile kosztowało, wg. np przeliczenia do bochenka chleba i jaki był nakład.
I to nie tylko tych prawomyślnych z demoludu. Naszych też a i zachodu też wydawali to co tu mówić o Dukaju (marne 7000) i cena na kieszeń przeciętnego Polaka 40 zeta. Fajne nie. Bo nie ma jak kapitalizm, a przecie książki to po cholerę czytać TV nie wystarczy?
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-01-13, 18:26   

andy napisał/a:
MadMill napisał/a:
Porównaj sobie rynek zachodni i polski. Nie tylko jeśli chodzi o książki. Nasz rynek istnieje prawdę mówiąc od 18 lat i sie rozwija bardzo powoli, a na zachodzie ciągle była wolna konkurencja - no mniej więcej, więc wszystko się rozwijało już od długiego czasu.

Właśnie se równam i tera mi wychodzi, że jest kanał. Za "komuny" nakłady były na wejściu po 10 - 30 tys. egzemplarzy i się w większości sprzedawały. Chcesz przykładów to zajrzę na półeczki i podam kunkretnie, kiedy wydane ile kosztowało, wg. np przeliczenia do bochenka chleba i jaki był nakład.
I to nie tylko tych prawomyślnych z demoludu. Naszych też a i zachodu też wydawali to co tu mówić o Dukaju (marne 7000) i cena na kieszeń przeciętnego Polaka 40 zeta. Fajne nie. Bo nie ma jak kapitalizm, a przecie książki to po cholerę czytać TV nie wystarczy?


Ale za komuny było mniej książek na rynku, mniejsza konkurencja między pozycjami = większe nakłady konkretnej książki schodziły. Dziś nakłady idą mniejsze, bo jest więcej książek na rynku. A myślę, że ogólne liczby, jakby te nakłady wszystkie zsumować, są dziś większe niż za komuny.
Poza tym, w PRL-u nie było tylu zbytkownych rzeczy do kupowania, jak dziś.

BTW, czy Ty przypadkiem nie sugerujesz, że kapitalizm jest be, a komunizm git? :shock:
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-01-13, 19:06   

andy napisał/a:
Właśnie se równam i tera mi wychodzi, że jest kanał. Za "komuny" nakłady były na wejściu po 10 - 30 tys. egzemplarzy i się w większości sprzedawały. Chcesz przykładów to zajrzę na półeczki i podam kunkretnie, kiedy wydane ile kosztowało, wg. np przeliczenia do bochenka chleba i jaki był nakład.

Szukaj, tylko zauważ jaki miałeś wybór za komuny a jaki masz teraz. Ile było tych książek? Znaczy ile było nowych tytułów? Był nacisk na produkcję większych nakładów, bo nie było wyboru i z góry wiadomo było, że książka się sprzeda. Temu nakłady były większe. Teraz dochodzi do głosu racjonalne myślenie jeszcze i w pewnym sensie asekuracja - popatrzmy na WL i Dukaja, nakład skończył się niby w 2 tygodnie, moim zdaniem osoba która podejmowała decyzję co do nakładu powinna się zastanowić nad swoją przyszłością. ;) Nie ma wolnej amerykanki, wszystko musi być dopięte, bo inaczej klapa.
Dabliu napisał/a:
BTW, czy Ty przypadkiem nie sugerujesz, że kapitalizm jest be, a komunizm git? :shock:

Andy nie sugeruje, Andy tak po prostu uważa. ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
AM

Posty: 2889
Wysłany: 2008-01-13, 20:27   

Dabliu napisał/a:
Ale za komuny było mniej książek na rynku, mniejsza konkurencja między pozycjami = większe nakłady konkretnej książki schodziły. Dziś nakłady idą mniejsze, bo jest więcej książek na rynku. A myślę, że ogólne liczby, jakby te nakłady wszystkie zsumować, są dziś większe niż za komuny.
Poza tym, w PRL-u nie było tylu zbytkownych rzeczy do kupowania, jak dziś.


I mniejsza konkurencja dla książki w ogóle. Dzisiaj młody człowiek (i nie tylko młody) ma komputer, konsolę, internet, kino, video, dziesiątki kanałów w telewizji itd. (już o tym rozmawialiśmy). Książki kosztowały relatywnie taniej i pojawiało się ich mniej (jak wychodziło 10 zachodnich pozycji rocznie, było święto).


MadMill napisał/a:
Temu nakłady były większe. Teraz dochodzi do głosu racjonalne myślenie jeszcze i w pewnym sensie asekuracja - popatrzmy na WL i Dukaja, nakład skończył się niby w 2 tygodnie, moim zdaniem osoba która podejmowała decyzję co do nakładu powinna się zastanowić nad swoją przyszłością. ;) Nie ma wolnej amerykanki, wszystko musi być dopięte, bo inaczej klapa.


Nie byłbym taki surowy dla Literackiego. Dotychczasowa sprzedaż książek Jacka tego nie zapowiadała (w ciągu 2-3 lat najpopularniejsze książki dobijały do 10000). I cena. Nie wiedzieli, jak rynek zareaguje na 59 zł. Nie wiedzieli czy wypali promocja, czy dziennikarze dotrzymają słowa i zamieszczą recenzje w opiniotwórczych pismach (to zawsze jest rosyjska ruletka) i przede wszystkim czy czytelnicy połkną „promocyjny” haczyk. Na szczęście okazało się, że wszystko „zagrało” i książka się sprzedała. Ale jestem sobie w stanie wyobrazić inny scenariusz.
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-01-13, 20:48   

AM napisał/a:
I cena. Nie wiedzieli, jak rynek zareaguje na 59 zł.

Ja nie rozumiem fenomenu tej książki. Tak jak wymieniasz Dukaj wcale nie osiągał aż takich wielkich nakładów, a tutaj wszyscy rzucili się na "Lód". Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale myślę że nie wiemy pewnie wszystkiego i to można było przewidzieć. Promocja, reklama, inne powiązania Literackie wiedziało najlepiej i trochę mnie dziwi, że nakładu nie ma. Co nie zmienia faktu, że się cieszę - fanem Dukaja nie jestem - książka się sprzedaje, Dukaj staje się sławny, będą wywiady, artykuły w szerszej prasie, może TV. Dukaj nie jest bufonem - z tego co na razie zauważyłem - poleci paru dobrych - w co nie wątpię - polskich pisarzy, ich sprzedaż wzrośnie, może jeden na dziesięciu z nich osiągnie podobny sukces i poleci kolejnych i fantastyka się będzie umacniać. Wszystko jest możliwe. To wygląda jak wykorzystywanie Dukaja, ale ja nic złego w tym nie widzę. To jest promowanie literatury, kultury. Oby tylko tak wykorzystywane były wizerunki znanych osób. ;)
AM napisał/a:
Książki kosztowały relatywnie taniej i pojawiało się ich mniej (jak wychodziło 10 zachodnich pozycji rocznie, było święto).

Jako fan zachodniej fantastyki zostałem wyznawcą kapitalizmu w takim wypadku. - ten tekst traktujemy z przymrużeniem oka. ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
AM

Posty: 2889
Wysłany: 2008-01-13, 23:35   

MadMill napisał/a:
Ja nie rozumiem fenomenu tej książki. Tak jak wymieniasz Dukaj wcale nie osiągał aż takich wielkich nakładów, a tutaj wszyscy rzucili się na "Lód". Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale myślę że nie wiemy pewnie wszystkiego i to można było przewidzieć.Promocja, reklama, inne powiązania Literackie wiedziało najlepiej i trochę mnie dziwi, że nakładu nie ma. Co nie zmienia faktu, że się cieszę - fanem Dukaja nie jestem - książka się sprzedaje, Dukaj staje się sławny, będą wywiady, artykuły w szerszej prasie, może TV. Dukaj nie jest bufonem - z tego co na razie zauważyłem - poleci paru dobrych - w co nie wątpię - polskich pisarzy, ich sprzedaż wzrośnie, może jeden na dziesięciu z nich osiągnie podobny sukces i poleci kolejnych i fantastyka się będzie umacniać. Wszystko jest możliwe. To wygląda jak wykorzystywanie Dukaja, ale ja nic złego w tym nie widzę. To jest promowanie literatury, kultury. Oby tylko tak wykorzystywane były wizerunki znanych osób. ;)


Też nie rozumiem fenomenu Jacka (mimo że uważam go za bardzo dobrego pisarza). A właściwie nie tak. Mam wrażenie, że jest otoczony czymś w rodzaju kultu, a może to ogólnoczytelnicza histeria. Ciekaw jestem też czy wszyscy, którzy kupują jego książki na pewno je czytają, tym bardziej, ze na co dzień w ich menu króluje Ziemiański, Piekara, Weber, Salvatore, Goodkind, Ringo itd (nie mam na myśli czytelników, którzy sięgają po trudniejsze książki systematycznie, ale bywalców różnych forów, którzy unikają zwykle ambitniejszych rzeczy, jak diabeł wody świeconej). A wszelkie próby liźnięcia czegoś ambitniejszego kończą się wysypką albo migreną (jakoś w to, kurde, uwierzyć nie mogę, że fan Piekary, Ziemiańskiego czy Żambocha, który pisze, że Hyperion jest nudny i pełno w nim dłużyzn, a Diamentowy wiek napisany został napisany przez grafomana, odnajduje się w Dukaju). A może się mylę? O co tu chodzi?
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-01-13, 23:50   

AM napisał/a:
(jakoś w to, kurde, uwierzyć nie mogę, że fan Piekary, Ziemiańskiego czy Żambocha, który pisze, że Hyperion jest nudny i pełno w nim dłużyzn, a Diamentowy wiek napisany został napisany przez grafomana, odnajduje się w Dukaju). A może się mylę? O co tu chodzi?

A może chodzi o to, o czym wspominano w Hyperionie. Syndrom pielgrzyma. wszyscy tą książkę chcą mieć, bo taka jest moda. Bo to fajnie wygląda. Ja się za Lód planuję wziąć, ale się tej książki boję. Dukaja dobrze nie znam. Inne pieśni mi się podobały. Jednak nie powiem, żeby gładko weszły. Namęczyłem się co nie miara. Ale było warto.
andy napisał/a:
Właśnie se równam i tera mi wychodzi, że jest kanał. Za "komuny" nakłady były na wejściu po 10 - 30 tys. egzemplarzy i się w większości sprzedawały.

Ale tych pozycji było znacznie mniej. Książki były relatywnie tańsze i nie było MTV. Co do poziomu czytelników, to myślę, że on rośnie. Wymiana pokoleniowa nastąpiła i teraz dojrzewa to pokolenie. Trzeba mu dać czas i tyle. ;)
 
 
Achmed

Posty: 24
Wysłany: 2008-01-14, 12:37   

AM napisał/a:
Też nie rozumiem fenomenu Jacka (mimo że uważam go za bardzo dobrego pisarza). A właściwie nie tak. Mam wrażenie, że jest otoczony czymś w rodzaju kultu, a może to ogólnoczytelnicza histeria. Ciekaw jestem też czy wszyscy, którzy kupują jego książki na pewno je czytają, tym bardziej, ze na co dzień w ich menu króluje Ziemiański, Piekara, Weber, Salvatore, Goodkind, Ringo itd (nie mam na myśli czytelników, którzy sięgają po trudniejsze książki systematycznie, ale bywalców różnych forów, którzy unikają zwykle ambitniejszych rzeczy, jak diabeł wody świeconej). A wszelkie próby liźnięcia czegoś ambitniejszego kończą się wysypką albo migreną (jakoś w to, kurde, uwierzyć nie mogę, że fan Piekary, Ziemiańskiego czy Żambocha, który pisze, że Hyperion jest nudny i pełno w nim dłużyzn, a Diamentowy wiek napisany został napisany przez grafomana, odnajduje się w Dukaju). A może się mylę? O co tu chodzi?

A to takie powszechne? Się nie spotkałem, powiem szczerze.
Bo tak ogólnie, to dukajowy kult owszem, ale wyznawcami są raczej ludzie, którzy literaturę, jaką produkują Ziemiański, Piekara, Weber, Salvatore, Goodkind czy Ringo, uważają za przeciętną lub denną.

Jeśli chodzi o sam "Lód", to wydaje mi się, że o fenomenie można by mówić dopiero za jakiś czas, gdyby się rozszedł, powiedzmy, w stu tysiącach egzemplarzy. Na razie to jest dobrze sprzedająca się książka. Jej cena i wielkość, pewna wyjątkowość produktu, w okresie przedświątecznym mogły być dodatkowymi atutami. Ludzi już spokojnie stać, by sprawić taki prezent - sobie lub komuś innemu.
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4468
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-01-14, 20:43   

Ja też podzielam pewne zdziwienie AMa jeśli chodzi o obecną modę na Dukaja. Obecną bo o Lód się rozchodzi, a modę bo jak modą nie nazwać tego że nagle po Dukaja sięga szereg osób które nie miały z taką prozą do czynienia. Zwłaszacza że Dukaj wcale nie rozmienia się na drobne tylko przeciwinie - sukcesywnie obstaje przy swoim stylu i rozwija go, za co wcześniej był nieraz krytykowany (że traci kontakt z czytlenikiem, że przywala zbedną treścią, że eksperymentuje za wiele itp.). Moje zdziwienie wypływa więc nie dlatego że proza JD odnosi większy sukces i zyskuje szeroki posłuch, tylko dlatego że czemu dopiero teraz? Skoro Lód nie jest żadną rewolucją chociażby do Innych Pieśni czy Perfekcyjnej... tylko konsekwtnym rozwijaniem?

Przy czym spodbała mi się twoja teza AM, że rynek ma pewnną chłonnośc jeśli chodzi o ambitny nonkonformizm literacki i tutaj chyba wprowadziłeś jednostke: 1 dukaj ; )) oceniając że chłonnośc rynku polskiego to 1-2 dukaje. Generalnie można się zgodzić bo nigdy nie jest tak że nonkomformisci stanowią wielką czy większą cześc ale... rysuje się nieciekawa perspektywa że Dukaj już tą nisze zajoł i póki on tworzy, w polsce nie ma prawa odnieśc sukcesu literatura porównywalnie jego kalibru, to jest nie dośc że orginalna to i zwyczajnie - dobra. A sam JD traci na wiarygnosci zgodnie z tą tezą bo nawołując do powrotu do hard sf i pisaniu 'cegieł' sam jest warunkiem który uniemożliwa zabłysnać takim ksiązką. Czyli co? Zamach na Dukaja ażeby ustąpił miejsca? The King is dead. Long live the King? ; )

A tak abrdziej praktycznie to czemu można już mówić o sukcesie Lodu? Achmed nadminił już parę powodów. Że książka robi sobie reklame samą formą (taką cegiełke trudno przegapić) że święta. Ja dodałbym jeszcze że zima (bo jaka inna pora dla Lodu?; )_, i że swojskie klimaty (w porównaniu do IP czy PN). No i umiejętna promocja wydawnictwa llitrackiego + wiele recenzjii w gazetach ogólnopolskich a nie portalach dla fantastów. Generalnie jest tak że promocje tak wielkiej (dosłownie i w przenośni) książki przygotowano na wielu polach i nie szczędzono środków. N i chyba się opłaciło.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-14, 20:56   

Łaku napisał/a:
Skoro Lód nie jest żadną rewolucją chociażby do Innych Pieśni czy Perfekcyjnej... tylko konsekwentnym rozwijaniem?

Na podstawie kilku recenzji można wywnioskować, ze to jednak nie jest "czysty" Dukaj, a raczej Dukaj napisany w bardziej przystępnej formie. No i realia powieści - jest to historia alternatywna, a jakaś odległa planeta czy świetlana przyszłość. Może jest to bardziej zjadliwe dla przeciętnego zjadacza chleba ?
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4468
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-01-14, 21:10   

Tigana napisał/a:

Na podstawie kilku recenzji można wywnioskować, ze to jednak nie jest "czysty" Dukaj, a raczej Dukaj napisany w bardziej przystępnej formie.

Ja tego w żadnym razie nie wywnioskowałem po przeczytaniu Lodu. Napisałem że realia są bardziej swojskie ale w mojej opinii wcale nie podane lżej.

Tigana napisał/a:
No i realia powieści - jest to historia alternatywna, a jakaś odległa planeta czy świetlana przyszłość.

Inne Piesni to też historia alternatywa a nie jakaś odległa planeta. :P
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-14, 21:14   

Łaku napisał/a:
Inne Piesni to też historia alternatywa a nie jakaś odległa planeta. :P

Tylko, że "alternacja" oparta jest na pomyśle nie historycznym a raczej filozoficzno-fizycznym - dla mnie to kolosalna różnica.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4468
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-01-14, 21:21   

Tigana napisał/a:
Łaku napisał/a:
Inne Piesni to też historia alternatywa a nie jakaś odległa planeta. :P

Tylko, że "alternacja" oparta jest na pomyśle nie historycznym a raczej filozoficzno-fizycznym - dla mnie to kolosalna różnica.

A Lód to niby jest oparty na pomyśle historycznym? Przecież wszystkie konsekwencje historyczne biorą się z zdarzenia które miało właśnie stricte filozoficzno-(ponad)fizyczny charakter tak jak w Innych Pieśniach. Jedyna różnica to to że w IP ewolcuyjnie potwierdziały się inne prawa i siły naukowe, a w Lodzie nastąpiło dośc krótkie cięcia, uderzenie i bach.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-14, 21:30   

Łaku napisał/a:
A Lód to niby jest oparty na pomyśle historycznym?

Niemniej realia są zbliżone do historycznych - były rozbiory, car, Rosja - według mnie jest to dla czytelnika łatwiejsze do strawienia niż wprowadzanie arystotelesowskiego modelu wszechświata.
Łaku napisał/a:
Jedyna różnica to to że w IP ewolcuyjnie potwierdziały się inne prawa i siły naukowe, a w Lodzie nastąpiło dość krótkie cięcia, uderzenie i bach.

No i właśnie o tym mówię.
Więcej nie będę się wypowiadał w tym ("Lód", Dukaj) temacie
a) off topic
b) nie czytałem więc nie będę pisał o rzeczach, z którymi nie zapoznałem sie bezpośrednio. Powyższe posty to jedynie moje dywagacje oparte na opiniach i recenzjach innych osób.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15573
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-01-16, 14:45   

Toudisław napisał/a:

Czy dla Ciebie takie książki, jak Mistrz i Małgorzata, Makbet, Hamlet, Rok 1984, Mały książę to literatura niskich lotów? A to fanatyka. (...)


Zapomniałeś jeszcze wspomnieć o Biblii. :-P

Oczywiście żadną miarą nie zgadzam się z Pańską kwalifikacją, w szczególności w odniesieniu do "Makbeta" i "Hamleta". Shakespeare się w grobie przewraca, a mi scyzoryk sam się w kieszeni otwiera. Od kiedy poezja to fantastyka :?: :roll:
 
 
Regissa 
wredna wiedźma


Posty: 578
Skąd: Kraków
Wysłany: 2008-01-16, 14:51   

ASX76 napisał/a:
Od kiedy poezja to fantastyka :?: :roll:

Od zawsze :)
A "Hamlet" czy "Makbet" to dramat (mam na myśli gatunek, nie jakość książek :-PP ) i jak najbardziej może być zaliczone do fantastyki.
_________________
Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-16, 15:02   

ASX76 napisał/a:
Od kiedy poezja to fantastyka :?: :roll:

Jak to powiedział, bodajże, Edward Stachura : "Wszystko jest poezją"
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4468
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-01-16, 15:28   

Tigana napisał/a:
historycznych - były rozbiory, car, Rosja - według mnie jest to dla czytelnika łatwiejsze do strawienia niż wprowadzanie arystotelesowskiego modelu wszechświata.

Jak wolisz. Sam Dukaj twierdzi że w Lodzie dokonał modyfikacji rzeczywistości dalej idących niż te w Innych Piesniach. To że materia jest bardziej swojska nie oznacza że forma jest mniej skomplikowana, bo w istocie - nie jest.

Tigana napisał/a:
ASX76 napisał/a:
Od kiedy poezja to fantastyka :?: :roll:

Jak to powiedział, bodajże, Edward Stachura : "Wszystko jest poezją"

A Gorgiasz powiedział że "Nic nie istnieje". Ale może sobie darujemy takie totalizmy myślowe? Wydaje mi się że co po niektórzy mają jakiś problem z definicją fantastyki i skłonni są oni zaliczyć do niej wszystko co posiada jej jakiekolwiek elementy. Idąc takim torem to dojdziemy że wszystkie ksiązki fabularne oprócz biografii są fantastyką.

Ale to chyba OT, ; ]
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-16, 16:36   

Łaku napisał/a:
To że materia jest bardziej swojska nie oznacza że forma jest mniej skomplikowana, bo w istocie - nie jest.

Tylko, ze przeciętny czytelnik przeczyta, że to powieść z gatunku historii alternatywnych i to mu wystarczy. Przy mnie wczoraj jakiś facet tak właśnie nabył "Lód". Mówił, ze to jego pierwsza książka Dukaja, autora w ogóle nie zna, ale, że jest to historia alternatywna to on ją kupuje. I takich jak on pewnie jest wielu - zobaczymy ile "Lodu" trafi w najbliższym czasie do antykwariatu i na allegro.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-02-19, 17:20   

Cytat:
Fantaści, jako zwarta grupa ludzi, wierzących święcie, iż ich hobby czy idee fixe kogokolwiek obchodzi i – co więcej – że społeczeństwo jest nastawione do nich wrogo, mają tendencję do tworzenia oblężonych twierdz i reagowania histerycznie na każdą próbę analizy i w rzeczy samej na każdą opinię, pochodzącą z zewnątrz. Do tego z jakiejś niewytłumaczalnej przyczyny fantaści ubzdurali sobie, że ta tematyka przyciąga osoby o inteligencji wyższej, niż przyciągane, na przykład, przez romans. Wystarczy jednak zajrzeć na dowolne forum dyskusyjne, poświęcone fantastyce, aby zobaczyć jasno, że odsetek idiotów i „dyslektyków” jest tam taki sam, jak na wszelkich innych forach.
Dawno temu, kiedy jeszcze czytałem NF i tolerowałem jej prostytucję recenzyjną, można było w owym piśmie przeczytać regularnie o zasiekach, barakach i „getcie” fantastyki. Coś żałosnego i pompatycznego było w tym, jak redaktorzy wystawiali na wyimaginowane „zewnątrz” armaty i karabiny zwalistej argumentacji, udowadniając samym sobie, że getto istnieje, ale niesłusznie. Skąd się wziął pomysł, że kogokolwiek tak naprawdę obchodzi, co czyta brodaty starszy pan, albo mroczny młody z brudnymi włosami, to naprawdę jest dla mnie tajemnicą. Podobne zjawisko zaobserwować można w złączonym ze światkiem fantastów światkiem erpegowców. Większość ludzi nie wie nawet, że coś takiego istnieje, ci, którzy wiedzą, najczęściej nie mają o nim żadnej opinii (mimo wysiłków erpegowców, aby swoje hobby ukazywać jak najnegatywniej się da), ale erpegowcy uważają się za niezrozumianych, pogardzanych, znienawidzonych i Bóg wie, co jeszcze. Czy chodzi o to, że człowiek lepiej się czuje, rojąc sobie, jak to miliardy ludzi na świecie (a zwłaszcza Kościół Nazistowsko-Ludobójczo-Rasistowsko-Kukluxklanowo-Gejocydalny) nienawidzi go i planuje jego śmierć, a przynajmniej zamknięcie w jakiejś instytucji, niż stawiając czoła faktowi, że nikt o jego grupie społecznej nic nie wie, a jeśli wie, to ma ją gdzieś?
Wielokrotnie na najróżniejszych forach dyskusyjnych fantastów i/lub erpegowców widziałem taką sytuację: ktoś cytował kawałek napisanego przez kogoś „spoza getta” artykułu i zaczynał się wrzask. Jakość merytoryczna tekstu była nieistotna i tak autor był idiotą/nieukiem/debilem/nazistą itd, itp. Rozdrapywano najdrobniejsze potknięcia takiego autora – no bo jak ktoś nie może wiedzieć, że to na stole to armia Chaosu, a nie żadna kosmiczna?! Jak można pisać o „Władcy Pierścieni” nie przeczytawszy wszystkich dzieł „Mistrza”, od „Zapisków Poobiednich Zebranych”, przez „Silmarilion”, po „Odzyskane Skrawki Zapisanego Papieru Śniadaniowego z Dna Szuflady”? I tu dochodzimy do nieodmiennej kostatacji – wszyscy mają fantastykę za syf i kiłę, ale my wiemy lepiej. Ugaszony i zniszczony jest jakikolwiek zalążek, jakakolwiek możliwość konstruktywnej krytyki własnego hobby, w syndromie oblężonej twierdzy natychmiast bowiem ginie obiektywizm. Pozwolę sobie być tu rzecznikiem tego zewnętrznego świata i – jako fantasta, czytelnik, trochę „pisacz”, erpegowiec i co tam jeszcze (dokładne referencje mogę przedstawić dziewczynom z dużymi cyckami i tendencją do rozwiązywania stanika) powiem – fantastyka to syf!
Co to oznacza? Że każda powieść to syf? Bynajmniej – nie każda. Tak jak nie istnieje gatunek, w którym wszystko jest genialne i wspaniałe, tak nie istnieje i istnieć nie może gatunek, w którym wszystko jest jakości zerowej. Owo stwierdzenie, iż fantastyka jest syfem i śmietnikiem oznacza dla mnie, że znalezienie w niej czegoś wartościowego jest zadaniem wielokroć trudniejszym, niż w innych gatunkach. Lem, „Diuna”, „Pieśń Nieskończoności”, cykle Zelaznego, jasne, można wymieniać. Ale na każdą jedną wartościową pozycję fantastyczną przypada wielokrotnie wyższy stos śmiecia niż w innych gatunkach. Dlaczego? Bo fantastyka nie stawia autorowi żadnych wymagań, absolutnie żadnych. Autor nie musi się znać na niczym i niczego trzymać. Inaczej oczywiście było w czasach, w których tworzyli Lem, Asimov, Clarke, Sagan – trzeba było mieć rzetelną wiedzę o nauce, bo w SF dominowało S. Tak jak kiedyś trzeba było rozchylić majtki, żeby zobaczyć tyłek a obecnie trzeba rozchylić tyłek, żeby zobaczyć majtki, tak kiedyś fantastyka naukowa oznaczała dokładnie sumę tych dwóch słów, a obecnie stała się jedynie pustym szyderstwem. „Honor Harrington”, jakie zaiste piękne następstwo dla Lema! Fizyka wyspecjalizowała nam się ostatnio tak strasznie, że już nawet fizycy wydają się mieć niewielkie pojęcie o fizyce, co dopiero pisarze! I to w czasach powszechnego „śpiewać każdy może”, w których rzesze Cezarych Albinów mogą wydać swoje duszy grania (świerzbi mnie klawiatura, aby zamiast tego ‘g’ postawić tu inną literkę) i zawalać nimi półki, kiedy... cóż – dawniej ludzie wiedzieli sporo o kilku dziedzinach nauki, obecnie autorzy nie wiedzą nic, ale za to o wszystkim! SF zdechło dokumentnie, degenerując się w space-operę i z dziedziny elitarnej, do której byle ćwok bał się wejść, zmieniając się w śmietnisko duszygrań, bliskie fantasy. A to co się dzieje w fantasy... Ten gatunek stał się miejscem uchodźstwa dla autorów, którzy koniecznie chcą Coś stworzyć, ale ani wiedzą „co?”, ani widzą „jak?”. Na czym musi znać się autor, zanim siądzie do powieści fantasy? Ewidentnie na niczym. Tworzone konstrukcje polityczne, społeczne, ekonomiczne daleko przebijają, nomen-omen, fantastycznością wszelkie teorie snute przez Marksa, wiedza technologiczna (w tym bronioznawcza) zatrzymuje się na umiejętności naciśnięcia „power” w komputerze, znajomość ludzkiej psychologii też w okolicach szkoły podstawowej – co z tego może wyjść? Ulubionym konikiem autorów fantasy zdają się być walki i bitwy i jest to też dla nich terra-incognita, morze całkowitej ignorancji, łatanej konfabulacją. Autor, owszem, widział w życiu miecz, raz, w muzeum, i nuże wygadywać o nim takie brednie, że włosy siwieją. Czy w romansie, osadzonym w naszym świecie komuś ujdzie wsadzenie bohatera w tramwaj, który następnie odleci łopocząc żaglami? Ni cholery. Ale w „Achaji” ujdzie modelka, nosząca muła na plecach i walcząca mieczem, trzymanym w dwóch palcach. I tu następują zwały, góry, stosy powieści, pisanych pod wichry dojrzewania młodocianych odbiorców – dużo „łup”, dużo „dup”, dużo „ach mocniej, głębiej”... jak w tym zalewie niczego wyłowić perełkę? Czy zdarzają się jeszcze autorzy fantastyki, którzy zachowują wewnętrzną dyscyplinę, którzy potrafią się zdobyć na rygoryzm, na autentyczność świata opisanego? Istnieją, jak oazy na pustyni. George Martin ze swoją „Grą o Tron” i... i nie wiem, czy ktoś jeszcze. Jest oczywiście masa rzeczy ciekawych, dobrych czasowych zapchajdziur, bo wśród autorów, nie mających pojęcia o czymkolwiek, lub swoją wiedzę ignorujących znajdują się tacy, którzy mają cudownie lekkie pióro i potrafią człowieka wciągnąć. Andrzej Sapkowski – jak słyszałem – zapytany o sensowność przerabiania swojego „Wiedźmina” na RPG odpowiedział, że jest to absurd, bo RPG wymaga świata, a żadnego świata w „Wiedźminie” nie ma. I jest to prawda, nie ma, jest sama dykta i dekoracje, za które lepiej nie próbować zajrzeć, bo coś puści. Ale zjada się to błyskawicznie, bo napisane jest lekko, sprawnie, doskonale, fantastyczną prozą. Zmarnowany talent.

Co rozumiem przez powieść wartościową? Taką, po której coś w człowieku zostanie. Jakoś go dotknie, może jakoś zmieni. Często mówię, że wychował mnie Lem i jest to prawda – jego Pirx był dla mnie wzorem osobowym, latarnią morską przyzwoitości i etyki. Teraz wyobraźcie sobie Honor Harrington jako taki wzór. Co stworzył Andrzej Sapkowski, poza dętymi egzaltowanymi dzieciakami, powtarzającymi na forach dyskusyjnych ten nieszczęsny tekst o gwiazdach w jeziorze? Matko Boska, jak ten człowiek pisze, jaki on ma talent, to jest coś naprawdę niesamowitego! Sprzedać czytelnikowi ten kartonowy i pretekstowy świat tak, żeby choć na chwilę weń uwierzył, to jest prawdziwa wirtuozeria i piszę to bez krzty złośliwości. I... rzędem produkcyjniaki, o niczym, nie zawierające nic, puste, lub z założenia propagandowe, jak adresowany do nastoletnich brudnowłosych antyklerykałów „Narrenturm”.

Czy jest dla tego nieszczęsnego gatunku ratunek? Nie w sensie komercyjnym oczywiście, bo komercyjnie radzi on sobie świetnie, ale w sensie jakościowym? Być może. Wydaje się, że ludzie są coraz bardziej zmęczeni kolejnymi przygodami miecza i przytroczonych do niego pleców bohatera, oraz towarzyszących mu cycków, ciągnących za sobą jakąś panienkę. Popularnośc cyklu Martina świadczyłaby o tym, że istnieje pragnienie czegoś spójnego, przemyślanego, pisanego przez faceta (lub kobietę), który opiera swoje światy na solidnej wiedzy, nie na półnarkotycznej konfabulacji. Doskonały „Wróbel” Mary Dorii Russel wymagał dowiedzenia się czegoś o Kościele Katolickim, „Gra o Tron” Martina wymagała sporej wiedzy o społeczeństwie średniowiecznym i... szlag by, ten człowiek nawet walkę potrafi opisać dobrze, a to zdarzenie w fantastyce praktycznie niespotykane! Fantastyka historyczna, czy parahistoryczna (historia alternatywna) daje pewną nadzieję, bo bezczelność autorów nie sięgnęła jeszcze poziomu pisania historii bez jej elementarnej choćby znajomości. Być może w końcu odżyje SF? Ale wszystko to – oczywiście – zależy od czytelników. Od zerwania z tłumaczeniem największych bredni okrzykiem „przeciez to fantastyka, prawdziwy świat mam na codzień, w innym świecie krasnolud potrafi walczyć pięciotonową patelnią dwunastoręczną!” i z akceptowaniem takich tłumaczeń, od wymagania od autorów jakiegoś minimum autentyczności, spójności, kompetencji, wiedzy. Ale tak naprawdę ciężko to sobie wyobrazić. Bo gdzie wówczas poszliby wszyscy autorzy, którzy wiedzą nic, ale za to o wszystkim?


Daje też linka
http://terrafantastica.ne...id=192&Itemid=0

nie wiem jak długo będzie w necie więc zacytowałem całość
 
 
Liv 
Sine Qua Non


Posty: 1045
Wysłany: 2008-02-19, 18:13   

Fantastyka to śmietnik, i temu trudno zaprzeczyć, ale autor tego felietonu wydaje mi się być osobą strasznie sfrustrowaną ... Szkoda też, że poza Martinem nie wymienia nikogo innego, bo że sam jeden, dobrze piszący (niby oryginalnie i w ogóle cool) G.R.R nam został,to mi trudno w to uwierzyć.
_________________
"Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"

chomikuj.pl/pchlaszachraika
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23082
Wysłany: 2008-02-19, 18:52   

He he, aż miło czytać gnojenie "Achaji" (i jej podobnych) - największego ścierwa pseudoliterackiego jakie wypuściła Fabryka Słów (przytulisko beznadziejnych beztalenci), czy tez rynek fantastyczny w ogóle.

Artykulik, nie powiem, pisany ze złością i rozgoryczeniem, nastawiony chyba też na celową prowokację (ale czy w Wielkim Śmietnisku, można kogoś tak na serio sprowokować?). Nie jestem specjalistą od wiwisekcji środowiska fantastycznego bo (poza forami) trzymam się od niego z daleka (czasu brak, niestety). Ale muszę się zgodzić z poglądem, że fantastyka (ta najbardziej zyskowna i popularna) to zazwyczaj badziew: zapchajdziura na czas podróży tramwajem pisana przez głąbów, na których jest - niestety - popyt (znowu mój ulubiony przykład promowania fantastyki najgorszego rodzaju: Fabryka Słów). Zmienić się tego - jak sam ostatnio doszedłem do wniosku - nie da. Rządzi prawo popytu i podaży, dopóki tu się trend nie odwróci, mogę tylko osobiście mieć nadzieję, że nie padną wydawnictwa, którym się chce wydawać ambitną fantastykę (MAG).

Bo taka przecież też funkcjonuje. Ostatnio zapadłem w taką rozpacz, że wierzę już, że miejsce takiej fantastyki musi być na obrzeżach rynku - szkoły opuszczają bandy dyslektyków (autentycznych lub nie), którzy nie splamią się czytaniem książek, które od nich wymagają. Skoro w liceum można dostać 5 za czytanie przygód Jakuba Wędrowycza (bo zawsze to coś więcej "na koncie" niż lektura szkolna)...

Co do samego środowiska twórców to trudno mi się zgodzić lub zapolemizować - z powyższego powodu: brak czasu, aby je spenetrować :-) . Aczkolwiek na studiach miałem do czynienia przez chwilę z gromadką graczy rpg. No dziwni byli, to fakt. Niektórzy zachowywali się jak sekta, co mnie bawiło setnie. I w zasadzie mógłbym tu powtórzyć to, co napisał autor artykułu na ich temat. Ale czy wszyscy są tacy? Ja wolę ich traktować z przymrużeniem oka. Skoro myślą, że są w getcie, to niech sobie będą. Jak ktoś kiedyś ładnie spointował: można kogoś wyrwać z więzienia, ale nie zawsze się udaje z kogoś wyrwać więzienie. A nie mam mentalności Siłaczki, aby się bawić w takie gry. Szkoda mi czasu, a to są na ogół dorośli ludzie (chyba że Fabryka zaczęła już wydawać liceum i podstawówkę :) - po poziomie niektórych, można tak wnosić).

Ale nie można nie zauważać, że w tzw. mainstreamie (polskim) fantastyka jest traktowana jako "coś gorszego". W dużej mierze jednak - i tu znowu musiałem zweryfikować dotychczasowe stanowisko - przyczyną jest tego, że fantastyka to morze badziewia na ogół. I krąg się jakby zamyka. Nie znam recept na to i nie będę się silił na nie. Jestem "tylko" czytelnikiem, walczyć mogę portfelem i to skwapliwie robię. I czasem bluzgnę na Fabrykę Słów, bo dlaczego nie? Badziewie wydaje i tyle :-P
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
  
 
 
Asuryan 
Król Bogów

Posty: 3386
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-02-19, 19:01   

Liv napisał/a:
Szkoda też, że poza Martinem nie wymienia nikogo innego, bo że sam jeden, dobrze piszący (niby oryginalnie i w ogóle cool) G.R.R nam został,to mi trudno w to uwierzyć.

Dokładnie - oprócz Martina jest Erikson, Duncan, Hobb, Kay, Le Guin, Bradley (choć tej akurat już nie ma wśród żywych). To tak na pierwszy rzut oka mej własnej półki z książkami.
_________________
"Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-02-19, 20:02   

Artykuł jest tragiczny. Nawet nie ma co rozmawiać czy tytuł jest poprawny, bo facet nie podał żadnych argumentów które by po parły jego tezę. Dla mnie żałosne w równym stopniu jak wiele artykułów atakujący Naszą Klasę w GW. ;)
Liv napisał/a:
Fantastyka to śmietnik

Jak i każdy inny gatunek literacki. Wszędzie jest to samo, masa chłamu i na powiedzmy 200 pozycji przypada jedna wybitna. Wszędzie jest to samo i aż żal czytać takie teksty. Byłbym w stanie zrozumieć osoby, które przeczytały masę książek fantastycznych i tak twierdzą, ale wtedy uznałbym je także za trochę śmiesznych, bo po co czytają te śmieci? ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-02-19, 20:11   

MadMill napisał/a:
Artykuł jest tragiczny. Nawet nie ma co rozmawiać czy tytuł jest poprawny, bo facet nie podał żadnych argumentów które by po parły jego tezę.

Dokładnie na 100 książek Masterona i Guya N. Smitha przypada jeden King, a na 100 pozycji Alex Kava - jeden Thomas Harris.
MadMill napisał/a:
Dla mnie żałosne w równym stopniu jak wiele artykułów atakujący Naszą Klasę w GW. ;)

//pisowcy GW ma zawsze racje - szczególnie, na ostatnich stronach w dziale sportowym ;)

A zauważyliście, ze autor wali prawie wyłącznie w fantasy? Martina chwali, ale pamiętajmy, ze od s-f zaczynał. Czyżby jakiś niespełniony autor albo bidulek niemogący strawić, że fantasy jest bardziej trendy //mysli
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Liv 
Sine Qua Non


Posty: 1045
Wysłany: 2008-02-19, 20:13   

MadMill napisał/a:
Jak i każdy inny gatunek literacki. Wszędzie jest to samo, masa chłamu i na powiedzmy 200 pozycji przypada jedna wybitna. Wszędzie jest to samo i aż żal czytać takie teksty. Byłbym w stanie zrozumieć osoby, które przeczytały masę książek fantastycznych i tak twierdzą, ale wtedy uznałbym je także za trochę śmiesznych, bo po co czytają te śmieci? ;)


Już kolejny raz udowadniasz Mad, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Potrafiłabym to zrozumieć u mojego bratanka, który ma latek siedem, córki sąsiadki w wieku gimnazjalnym a nawet u siostry, która kończy liceum ;)
Jak widzę każdą myśl, specjalnie dla ciebie trzeba tłumaczyć jak małemu dziecku ^^
Otóż o śmietniku i syfie pisał autor felietonu :
Cytat:
Co to oznacza? Że każda powieść to syf? Bynajmniej – nie każda. Tak jak nie istnieje gatunek, w którym wszystko jest genialne i wspaniałe, tak nie istnieje i istnieć nie może gatunek, w którym wszystko jest jakości zerowej. Owo stwierdzenie, iż fantastyka jest syfem i śmietnikiem oznacza dla mnie, że znalezienie w niej czegoś wartościowego jest zadaniem wielokroć trudniejszym, niż w innych gatunkach. Lem, „Diuna”, „Pieśń Nieskończoności”, cykle Zelaznego, jasne, można wymieniać. Ale na każdą jedną wartościową pozycję fantastyczną przypada wielokrotnie wyższy stos śmiecia niż w innych gatunkach.


MadMill napisał/a:
Jak i każdy inny gatunek literacki. Wszędzie jest to samo, masa chłamu i na powiedzmy 200 pozycji przypada jedna wybitna.


Wybacz, ale ręce i nogi załamuje nad tobą xDDDD
_________________
"Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"

chomikuj.pl/pchlaszachraika
 
 
Bruja 
Bucka


Posty: 471
Wysłany: 2008-02-19, 20:18   

Cytat:
Wielokrotnie na najróżniejszych forach dyskusyjnych fantastów i/lub erpegowców widziałem taką sytuację: ktoś cytował kawałek napisanego przez kogoś „spoza getta” artykułu i zaczynał się wrzask. Jakość merytoryczna tekstu była nieistotna i tak autor był idiotą/nieukiem/debilem/nazistą itd, itp.


Gostek jest nieziemski xD
I po co to wałkować skoro każda próba analizy zjawiska kończy się tak samo? Nadmiar wolnego czasu robi z ludźmi dziwne rzeczy, niektórzy dają nam możliwość wyżywania się na swojej radosnej twórczości. Ba, sami podsuwają nam epitety! xD
_________________
W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Neil Gaiman- blog w polskiej wersji językowej


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,22 sekundy. Zapytań do SQL: 13