"Czarna Pantera" to całkiem przyjemny film. Ale nie padam na kolana. Nawet bez efektu "Avengers: Infinity War" to nadal byłby dobry produkcyjniak superbohaterski. Z kilkoma niezłymi momentami. Trzyma wysoki poziom, to fakt. Niezłe nawiązania do tożsamości rasowej, na dodatek nie były przesadzone.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mnie się nie spodobał ale oglądałem na komórce, może dlatego.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Watchmen - no nie kumam zachwytów nad tym filmem, widać za płytko siedzę w branży. Dooglądałem z rozpędu, na szczęście okazało się że jedyny gość któremu warto było kibicować na końcu był górą. Dużo fałszywej głębi, cały film wyżej sra niż dupę ma i udaje coś czym nie jest, do tego ejtisowa estetyka straszliwie mnie męczy (sprawdzić czy nie Thor:Ragnarok). Parę postaci i scen autentycznie wpędziło mnie w zażenowanie i jakoś nie widzę w tym zamysłu głębszego niż Hej, weźmy klasycznie wymodelowanych superhirołów i opanierujmy ich w gównie, będzie dekonstrukcja i fun i wogle . Może ludzi zaangażowanych w komiksową popkulturę to jara, ja jakoś nie dałem się uwieść, widać nie czytam kodów i odniesień. Rzecz jest poprawnie nakręcona (chociaz scenariusz ma fatalne tempo), momentami niezły klimat, ale brak dystansu zmarnował ten film jako rozrywkę, a na poważny obraz płótno jest za cienkie. Nie bawiłem się, do refleksji mnie nie zmusił. Nawet ścieżka dźwiękowa jako ilustracja epoki banalna i rozczarowująca.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Ale "Sound of Silence" (jeszcze w wykonaniu oryginalnym, a nie późniejszym od Disturbed), zwłaszcza jak się zna/rozumie tekst, podczas pogrzebu, IMHO jednak bardzo mi pasował w tym filmie.
Podobała mi się momentami trochę stylistyka steampunkowa, przynajmniej dla mnie tak wyglądała.
Cały film próbowałem oglądać kilka razy i za każdym razem jakoś tak mi umykała koncentracja na tym co się dzieje. Do dzisiaj nie potrafię sobie przypomnieć jak się skończył, mimo, że na pewno oglądałem do końca. Kojarzę tylko "kto ostatecznie był złym" (a przynajmniej takie mam wrażenie, że on był zły, ale może źle zrozumiałem).
I kojarzę, że film miał być tematem do przemyślenia pytania "kto pilnuje pilnujących" ... chociaż może to też tylko moje wrażenie.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Wolę komiks niż adaptację, w tym przypadku. Choć i jedno i drugie ma charakter niszowy, tj. cała ta dekonstrukcja superbohaterów może ekscytować głównie tych, którzy nurzali się wcześniej w tym komiksowym (pod)gatunku.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ale "Sound of Silence" (jeszcze w wykonaniu oryginalnym, a nie późniejszym od Disturbed), zwłaszcza jak się zna/rozumie tekst, podczas pogrzebu, IMHO jednak bardzo mi pasował w tym filmie.
Za to Hallelujah w scenie w której Night Owl pokazuje dziewoi puszczyka była kroplą która przegięła pałę goryczy, taka to była sztaba dwudziestoczterokaratowej żenady Z resztą nie idzie mi o to czy piosenki pasowały do scen czy nie, tylko o to że poleciano po linii najmniejszego oporu, równie dobrze można było sobie odpalić Radio Złote Przeboje. Zobacz co zrobiono w Strażnikach Galaktyki, gdzie dobrano numery i pasujące, i jednak nieoczywiste, i trochę zakurzone (ale bezwzględnie warte przypomnienia).
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Ale "Sound of Silence" (jeszcze w wykonaniu oryginalnym, a nie późniejszym od Disturbed), zwłaszcza jak się zna/rozumie tekst, podczas pogrzebu, IMHO jednak bardzo mi pasował w tym filmie.
Za to Hallelujah w scenie w której Night Owl pokazuje dziewoi puszczyka była kroplą która przegięła pałę goryczy, taka to była sztaba dwudziestoczterokaratowej żenady Z resztą nie idzie mi o to czy piosenki pasowały do scen czy nie, tylko o to że poleciano po linii najmniejszego oporu, równie dobrze można było sobie odpalić Radio Złote Przeboje. Zobacz co zrobiono w Strażnikach Galaktyki, gdzie dobrano numery i pasujące, i jednak nieoczywiste, i trochę zakurzone (ale bezwzględnie warte przypomnienia).
Znowu wychodzi, że ten film jakoś jednymi oczami mi wleciał, a drugimi wyleciał, bo nawet nie pamiętam kiedy było Hallelujah. (chyba, że to był efekt wyparcia. )
A Sound of Silence na tym pogrzebie, wrył mi się w pamięć, bo Simon&Garfunkel śpiewają to tak "lekko", że jak się nie zna/nie myśli o tekście, to w ogóle do pogrzebu nie pasuje - takie miałem pierwsze odczucie w tej scenie.
O Strażnikach Galaktyki nie musisz mnie przekonywać, nie wiem kto robił research tych piosenek, ale chcę więcej. I fakt, były to zdecydowanie nie osłuchane utwory, a pasujące.
A żeby było ciekawiej, mój 12letni syn, w tym roku jak wybierałem muzykę do wrzucenia na usb, żeby było do słuchania podczas jeżdżenia na urlopie, na pierwszym miejscu wymieniał właśnie utwory z obydwu soundtracków GotG, mimo, że generalnie to jednak słucha czegoś bardziej aktualnego (no może poza "AC piorun DC"). Czyli wstrzelili się z tymi wyborami, skoro nawet dzieciakom się podobają po 40 latach.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Watchmeni - to historia przede wszystkim kontekstowa. Zabawa konwencją, krytyka superbohaterskiej story lat '70-'80. Być moze ten film się szybko zestarzał - ale to dlatego że MarvelC poszedł drogą całkiem zbieżnä z komiksem Moore'a.
Sam film jest całkiem zgrabną adaptacją komiksu z połowy lat 80, I dobrze wpasowuje się w klimat tamtego okresu komiksowego. Postać, motywacja niebieskiego świetnie wprowadza temat transhumanizmu tego typu postaci.
i komiks i film się podobał
być może inaczej bym odbierał toto obecnie, po Marvelowej reedukacji
MarvelC poszedł drogą całkiem zbieżnä z komiksem Moore'a
Abojawiem. Marvel robiąc MCU postawił na zarabianie kasy; do chłopaków dotarło że jeśli chcą zdobyć rynek wykraczający poza piwnicznych nerdów to nie mogą robić tego na poważnie - stąd mieszanie konwencji, autoironia, humor, zejście z koturnów, czasem nawet na pograniczu campu. Watchmen to film robiony dla zamkniętego kręgu odbiorców, w dodatku robiony ze średnim polotem, nadęty i męczący. To jest antyteza podejścia MCU, chociaż pozornie tu i tu mamy rozkopywanie starych superbohaterskich schematów. Dla mnie Marvel jest dużo uczciwszy, zaprasza mnie do fastfudu i serwuje burgera. Watchmeni zapraszają mnie do restauracji, a serwują zimne frytki.
Cytat:
A żeby było ciekawiej, mój 12letni syn, w tym roku jak wybierałem muzykę do wrzucenia na usb, żeby było do słuchania podczas jeżdżenia na urlopie, na pierwszym miejscu wymieniał właśnie utwory z obydwu soundtracków GotG, mimo, że generalnie to jednak słucha czegoś bardziej aktualnego (no może poza "AC piorun DC"). Czyli wstrzelili się z tymi wyborami, skoro nawet dzieciakom się podobają po 40 latach.
Moja osobista Zgroza też tylko AC/DC (ale w zasadzie tylko Back in Black, ewidentny wpływ soundtracku z Megamocnego ) i ścieżki z obu Strażników .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Zgadza się.
Watchmeni są na poważnie. Bez żadnego mrugania. Zrobili komiks o superbohaterach, ale zrobili z nich zwykłych ludzi - z tym całym niefilmowym bajzlem życiowym. "bohaterowie" że tak powiem, srają, zygaja, mają swoje "ludzkie" motywacje -sex i pieniądze, i normalne ludzkie problemy
Natomiast dr.M to z kolei świetna kreacja, czy moze raczej pomysł na to jak mógł(a)by zachowywać się istota (bo już nie człowiek ) o mocy.. hmm boskiej. Jak mogłaby funkcjonowac wśród ludzi , czy w ogóle mogłaby i zajmowała się prawdziwymi światowymi problemami.
To polemika z Marvelem/DC (chyba w mniejszym stopniu ) i ich swiatem przedstawionym.
Oczywiście jest dużo trudniejsza w odbiorze - to taki (przy zachowaniu proporcji ) FMetalJ dla kina superbohaterskiego
Oj tam, oj tam.
jeżeli banality 200% - czyli zabicie połowy istot nie zepsuło, to skok w czasie też go nie zepsuje.
Marvel osiągnął mistrzostwo w materii sprzedawania takich historii.
Oj tam, oj tam.
jeżeli banality 200% - czyli zabicie połowy istot nie zepsuło, to skok w czasie też go nie zepsuje.
Marvel osiągnął mistrzostwo w materii sprzedawania takich historii.
Te wszystkie historie są na poważnie - a najpoważniej traktowane są pieniądze, które Marvel na tych historiach zarabia Także jak trzeba będzie - to będzie nie tylko skok w czasie, ale i skok na drugą stronę galaktyki
Byłem na Spiderversum i zgodnie z oczekiwaniami, które miałem rozbudzone przeróżnymi opiniami, jestem zachwycony.
Rewelacyjny film animowany. Rewelacyjny film superbohaterski. Rewelacyjny, najlepszy w historii film ze Spider-manem. W ogóle jeden z najlepszych filmów tego roku.
W kinie niemal sami dorośli, chyba mój dwunastoletni syn był najmłodszy na sali.
Na koniec roku mały majstersztyk w kinach, bijący Czarne Pantery, Avengersów i przeróżne animowane produkcje. Słabych punktów brak.
Wspaniale wprowadzili Milesa Moralesa (czarnoskórego chłopaka) jako nowego Spider-mana, ale też zrobili najlepszego "dorosłego" Petera Parkera. Do tego zagrało w filmie wszystko, nawet spider-świnka nie zgrzyta. I to wszystko w bardzo ciekawym wymieszaniu różnych technik animacji. A do tego tempo chwilami jak z filmów Guya Ritchiego.
Biegajcie do kina ludziska.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Mój sześcioletni syn uwielbia superbohaterów i ciągle mnie namawia, żebyśmy na to poszli do kina. Nie mogę dotrzeć do informacji odnośnie ograniczeń wieku (na stronie Cinema City jest N/A, czyli "brak danych"). Pewnie nie byłoby problemu z wejściem, ale czy to jest odpowiednie dla sześciolatka?
Nie wiem czy nadąży. I do tego byliśmy na wersji z napisami, więc nie wiem jak dubbing wypada.
Jak pisałem, na sali byli sami dorośli. I świetnie się bawili.
Idź sam na wersję z napisami i zdecyduj czy drugi raz z synem na dubbingową wersję biegać.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
"Endgame", czyli koniec marzeń o czymś nowym i świeżym w kinie superbohaterskim. Ale i tak pójdę do kina, choć chyba nie w dniu premiery, bo wyjeżdżam.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Poszedłem na "Kapitan Marvel", choć z lekką rezerwą, bo i recenzje niektóre odnosiły się z rezerwą. "Zmarnowana szansa", "niewykorzystany potencjał". I tym podobne. Ośmielam się nie zgodzić. Przede wszystkim muszę najpierw być Kapitanem Oczywistym. To film superbohaterski. Ze "stajni" Marvela. Jego bohaterką jest pierwsza superbohaterska i - prawdopodobnie - największa badasska w tym uniwersum. To nie jest feministyczny manifest. To film superbohaterski, powtarzam. Origin story.
Zatem oceniając go skupiałem się wyłącznie na walorach rozrywkowych, ponieważ nie oczekiwałem od niego niczego więcej. I jako rozrywka był wyśmienity. Brie Larson to aktorka z charyzmą. Widać to na ekranie. Lubię na nią patrzeć. Na jej uśmiech, na jej zadziorność i pewność siebie. To bohaterka bez kompleksów, mimo że zawsze miała pod górkę. Jest, jako postać, autentyczna, wiarygodna.
Świetnie uzupełnia się z Samuelem L. Jacksonem, który gra młodszego Nicka Fury (choć już z Tarczy).
Komizm sytuacyjny jest zagrany i wygrany bezbłędnie. Gorzej z żartami słownymi. Ale to wina jakiegoś debila, który tłumaczył napisy. Nie jestem ekspertem w języku angielskim. Posługuję się nim w stopniu komunikatywnym. Ale nawet ja krzywiłem się na niektóre tłumaczenia, które dosłownie niszczyły żarty słowne. Serio, dałbym debilowi po ryju. Bo ja przetłumaczyłbym te dowcipy lepiej. I nie chodzi o to, że tłumacz nie poradził sobie z kontekstem. To był po prostu debil. I obrażam go z czystą przyjemnością.
Drugiej sceny po napisach nie oglądałem, bo ponoć nie warto, to jest nic nie wnosi do "Avengersów". Pierwsza natomiast jest istotna, ale tak jak istotne bywają wszystkie sceny po napisach w marvelowskich produkcjach. Niemniej, warto na nią chwilkę poczekać.
I na koniec. Recenzenci, którzy pisali, że kot skradł wszystkie sceny są - również nie waham się tego określenia użyć - bezkrytycznymi posiadaczami tych zwierząt, którzy chyba są chorzy, jeśli nie wspomną o kotku, filmowym lub własnym.
Owszem, kot zrobił dobrą robotę. I jest ładny. Ale, na Lucyfera i pomiot jego, ogarniajcie trochę zdrowy rozsądek, ludzie!
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Brie Larson zrobiła ten film, jest bezbłędna i fantastyczna (zwłaszcza w dodatkowej scenie, kiedy jedno jej ujęcie wystarczy żeby pokazać dobitnie co się działo w międzyczasie ), ma na ekranie świetną chemię z Jacksonem (a Jackson ma świetną chemię z kotem ) i z Lawem, ogląda się ją naprawdę dobrze. Cały film oceniłbym w kontekście MCU trochę powyżej średniej - osobisty plus za pokoleniowe odniesienia do lat dziewięćdziesiątych których gimby nie pamietajo, osobisty minus za mało grunge'owy soundtrack, ale wszystkiego mieć nie można. Kolejny plusik za wyjaśnienie jak Fury stracił oko, i jeszcze jeden za Nie muszę ci nic udowadniać , i jeszcze jeden większy za Skrullów . Bawiłem się dobrze, ale wszyscy i tak wiedzą że to tylko wypełnienie tła przed Endgame .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum