Spellu, ci złoci prawie pływali w washu. Shade był po pierwszym kolorze, po drugim, po poprawkach i na koniec.
I jak to za grubo z farbą?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
To równie dobre może być efekt położenia odblaskowego lakieru bezbarwnego, zamiast matowego, a nie zbyt grubo kładzionej farby... ale i tak lepiej ode mnie xD
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Patrząc na smętne pozostałości po WFB musze Ci przyznać rację.
Muszę wrócić do 40k aktualnie i szukam jakiejś armii dla siebie. Przez chwilę myślałem nad Eldarami, ale połowa ich jednostek ma tampony zamiast głów.
Patrząc na smętne pozostałości po WFB musze Ci przyznać rację.
Muszę wrócić do 40k aktualnie i szukam jakiejś armii dla siebie. Przez chwilę myślałem nad Eldarami, ale połowa ich jednostek ma tampony zamiast głów.
Dwie bitki. Najpierw skirmish między Lordem Celestantem (Marcin) a Lordem Relictorem (ja), potem regularna bitka z Khornitami (Dawid).
W przypadku tego pierwszego właściwie ciężko powiedzieć o co poszło, jednakże starcie było bardzo pożyteczne i wyciągnięto z niego cenne lekcje:
1) Sprzyjające kości się od ciebie odwrócą kiedy najbardziej będziesz ich potrzebował
2) Najmniejszy błąd może cię kosztować wygranę
3) Retributorzy to kawał wrednych skubańców
Long story short, przez większość meczu Celestantem plątał się we własny płaszcz nie mogąc zrobić użytku z młotków (1 nietrafiony, 1 nietrafiony, 3 nietrafione), sprzątnął jednego Libka i miał dosyć. Relictor miał farta (szóstka za szóstką) i przy pomocy Judicatora Prim ze specjalnym łukiem czyścił stół. Aż nie zostało czterech na jednego Retributora, który stwierdził, że chociaż generał ma dosyć, a reszta ekipy zabrała zabawki i poszła do domu, to on jeszcze zostanie.
No i Retrybutor na ostatniej ranie pogonił Relictor (miotając mortale), dokopał Retrybutorowi Prime (ponownie dwa mortale na raz), krzywo się spojrzał na Libka, który na to oznajmił, że już się zrobiło późno, a jeszcze ma drugi sezon ST do obejrzenia przed poranną zmianą, by na koniec dogonić Judicatora z kuszą (który co turę słał mu po trzy bełty, z mizernym efektem) i zapoznał go ze swoim młotkiem.
Spotkanie z Khornistami miało większą skalę. Ci chaośnicy to w ogóle ciekawe chłopaki - z jednej strony wykazują się zadziwiającą ignorancją ("co to znaczy 'faza strzelania'?"), za to z drugiej biegają jak Speedy Gonzales na amfetaminie i wykręcają kosmiczne ilości ataków.
O czym się przekonałem już w pierwszej turze, gdy ichnie "mięso armatnie" wpadło w moich elitarnych Retrybutorów i wyjechało z 21 atakami. Na szczęście paladyni pokazali, dlaczego są elitą, przyjęli to na klatę (niestety, jeden zszedł), a potem odpowiedzieli pięknym za nadobne. Niedobitków ściął Celestant i First blood dla mnie.
W mojej turze rozpoczął się ostrzał. Celestant rzucał młotkami, smok pluł błyskawicą, w ruch poszły łuki, młotki i brzydkie słowa (ze strony Liberatorów) - wszystko, z wyjątkiem tego ostatniego, z mizernym efektem.
Bloodreavers poczuli się dotknięci inwektywami ze strony Libków, okrążyli ich i wypuścili 31 ataków. 11 doszło do celu, Libkowie sprężyli się w sobie i je wszystkie zasejwowali (4+, re-rool na 1). A potem, znowu z pomocą Celestant, rozbili całą bandę.
W tym samym czasie po drugiej stronie trzeci oddział Bloodreavers z niewielką pomocą Khorgorath dopadł skrzydlatych i porządnie ich przetrzepał (ostał się ino Prosecutor Prime, ale nic więcej nie zrobił).
Na pomoc im ruszył Relictor, paladyni i łucznicy. Ten pierwszy wyczarował nawet małą burzę, ale niewiele ona zdziałała i dopiero zdecydowana koncentracja ognia od Judicatorów wyczyściła ten teren.
Tymczasem na środku starli się dowódcy. Mighty Lord of Khorne stwierdził, że Lord-Celestant on Dracoth w jednej turze go nie wykończy, więc pozwolił się zaatakować pierwszy i... nie przeżył. Slay the warlord dla mnie.
W trzeciej turze postanowiłem zająć się niedobitkami. Za Bloodsecratorem W KOŃCU raczył pojawić się oddział Libków (co pokazuje, jak bardzo kapryśna jest zdolność Scions of the storm), tura strzelania jak zwykle niewiele dała, więc trzeba było sprawy rozwiązać w tradycyjny sposób- tłukąc niemilców młotami po łbach. Co się udało tylko Celestantwi - pogonił Blood Warriors, tylko raz obrywając. Mniej szczęścia mieli Libkowie z Bloodstoker, który, nie dość, że przeżył ich szarżę, że jeszcze się zaczął skutecznie odgryzać. Również Bloodsecrator okazał się twardą bestyją, aczkolwiek uratowało go głównie to, że Dracoth na D6 wyrzucił 1.
W tym momencie, ze względu na goniacy nas czas, Dawid musiał poddać grę.
Wnioski - więcej czytania opisu zdolności jednostek i batalionów.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Patrząc na smętne pozostałości po WFB musze Ci przyznać rację.
Muszę wrócić do 40k aktualnie i szukam jakiejś armii dla siebie. Przez chwilę myślałem nad Eldarami, ale połowa ich jednostek ma tampony zamiast głów.
Zawsze mieli czopki zamiast głów
Jakoś jak z nimi walczyłem parę lat temu nie zwracałem na to uwagi. Może temu, że bardziej byłem skoncentrowany na wybiciu ich niż oglądaniu Dopiero teraz się im przyjrzałem, jak myślałem nad ich malowaniem.
The worshippers of the Dark Gods know that there is power in words and numbers, incantations and arcane numerology. Mortarion's obsession with the sacred number seven borders upon the manic, infecting every strata of his Legion. Seven is the unholy number of Nurgle, the integer infectum, the digit of disease. Through fervent repetition, ritual conjunction and symbolic adherence, the Death Guard channel the energies of their sacred numeral to beseech Nurgle's blessings.
The preachers of this sevenfold doctrine are the Tallymen. Part priests, part demagogues, part metaphysical scribes and quartermasters, these festering zealots stride to battle festooned with the trappings of their strange craft. They carry heavy tomes and reams of parchment whose mouldering pages crawl with tallies penned in a crabbed, spidery hand. Nurglings caper about their feet, brandishing more scrolls, more tallies, more counts of the seven. Upon their shoulders the Tallymen bear huge Vox speakers through which their stentorian voices boom, underpinned by the nerve-shredding scritch and scrape of their poisoned quills. Their incantations are endless, a purgatorial drone of counting that rises to a sevenfold crescendo before looping around and beginning yet again.
The Tallymen count woes. They count shells expended, wounds inflicted, foes that flee screaming into the gloom. They count the flies in the air and the number of the slain, victories achieved and defeats suffered. Always they tally the unholy seven, and in so doing they invoke Nurgle's boon. Nurgle's faithful are empowered and inspired by the Tallyman's count. As his voice echoes in their ears, so empyric power seeps into their souls. Wounds heal shut with sucking slurps. Rotted muscles bulge with strength while the rambunctious joy of Grandfather Nurgle fills up curdled souls. Flies swarm thick in buzzing clouds, and diseases blossom all the faster as the eye of Nurgle turns toward the battlefield. The Death Guard rejoice as they feel their Dark God's power squirming like worms through their flesh.
On the battlefield, Tallymen are bellowing terrors, yet at all other times their order is cloistered and secretive. Long ago, Mortarion entrusted them with the numerological codes to unlock the hidden vaults where the Death Guard keep their most appalling viral weapons -- Warp-spawned hell-plagues that can obliterate entire worlds. Such strains are precious and irreplaceable, and not lightly do the Tallymen part with them. The Death Guard Lord who demands access to these horrific instruments of destruction had best be prepared to pay their terrible price.
Ma chłopak styl, klasę i wdzięk, aż dziw bierze że kawaler . Ja powoli się ogarniam i wracam do branży, dzisiaj wyciągnąłem wreszcie figurki i załamałem się widząc ile roboty przede mną. No nic, zacisnąć zęby, zewrzeć poślady, Waaaaaaaaaaaaaaaaagh! i do przodu
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Że wraz z nowym kodeksem Nudnych Marines wraca smashfucker? Zacząłem sobie podczytywac i mam mieszane uczucia w stosunku do Świeżaków Imperatora (niektóre modele mają poziom WTF równy Loganowi na sankach); pozostaje mieć nadzieję że Logan na sankach na ich tle nie będzie już wyglądał jak parująca sterta żenady zaprzężona w dwa chechłacze i będę mógł go z czystym sumieniem kupić Obok takich Inceptorów będzie mógł robić za wzorzec klasy, elegancji i wdzięku
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Akurat inceptorzy na żywo nie wypadają tak źle. W ręku nie miałem, ale świeżakowy dred to "uokurwaco?!", a aggressorzy wyglądają jak dzieci terminatora i żukowatych obcych z piątego elementu. I to z gwałtu
Szczerze mówiąc mnie najbardziej rozpieprza świeżakowy aptekarz w kompletnie absurdalnej pozie (brakuje mu tylko gwiazdy Chaosu wyrżniętej na czole i paru kolców tu i ówdzie), za to kapelan jest sexy, libkowi też nic nie brakuje, a Reiverzy mają potencjał.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Khorne vs Stormcast Eternals.
Było długo, brutalnie i ciężko, Seweryn twierdzi, że gra była wyrównana, ja się z nim nie zgadzam
Już od początku były dysproporcje po obu stronach - Bloodbound na strzelaninę przyszli z kijami, za to mieli sensownie złożone modele, dobry batalion (no battleshock!) no i co najważniejsze, Seweryn potrafił grać i właściwie cały czas wiedział co robi
Ja ze swojej strony wybrałem się na Wielkie Łowy wyposażony w (wydawało się) przyzwoite dakka (jednak zawsze jest go za mało), trzy cwane strategie, które nie przetrwały do drugiej rundy i wredny charakter. Zabrakło mi natomiast kilku modyfikacji uzbrojenia (z których tarcza na Dracothcie przesądziła o jego byciu albo niebyciu, z naciskiem na to drugie).
Misja polegała na zniszczeniu trzech obiektów po stronie przeciwnika (aczkolwiek Lord-Celestant za punkt honoru postanowił sobie zdobyć łeb Skarbranda do powieszenia nad kominkiem). Dlatego też w pierwszej turze postanowił być cwany i skoczyć za pomocą Scions of the storm za plecy wroga, zdobyć obiekt i odciągnąć Skarbranda od reszty armii. Nie żeby miał wielkie szanse na wygraną, ale miał plan (a nawet PLAN), a nawet wypożyczył na tą okazję specjalną zbroję (Armour of Silvered Sigmarite). Drugim pomysłem miał być podobny numer Protectorów, niestety pośpieszyli się z nim, zanim dotarło do nich, że to bez sensu. Ostatecznie skończyli mniej więcej tam gdzie stali, bez możliwości ruchu i bez szansy na realizację głównego celu, po co zostali zabrani - aby wziąć na klatę tego cholernego demona. No ale nie ma co płakać nad zmasakrowanymi oddziałami. Retrybutorzy przyjęli na siebie błogosławieństwo Lorda Relictora i poszli w bój. Krótki recap - Retrybutorzy to chłopaki wielkiej pary w łapach, ale małego pomyślunku, ich pytanie o wroga nie brzmi "ilu ich" tylko "gdzie oni są". Więc nic dziwnego, że skończyli tłukąc się z czterema jednostkami wroga (w tym z samym Skarbrandem) i z perspektywą żywotności jętki. Jednakże zanim przeciwnik się z nimi uporał, zdążyli zmasakrować wrogą konnicę, pobili jednego z wrogich bohaterów i nieziemsko wkurzyli są". Więc nic dziwnego, że skończyli tłukąc się z czterema jednostkami wroga (w tym z samym Skarbrand, wbijając mu 11 ran (a nawet nie koncentrowali się na nim, ot samo tak wyszło).
Ale tu się koczą pozytywy, bo w rundzie Khornistów Lord-Celestant zostaje okrążony przez hordę Bloodreaverssów (ich Meatripper Axes z rendingiem -1 to harde porno, ale obiecałem, że nie będę płakał), oblewa całą masę saveów na 4+ (i tu tarcza była by nieoceniona) i kończy na ostatniej ranie. A reszta armii rusza do ataku.
Kolejny rzut na inicjatywę, podwójna runda dla Khorna i tu się właśnie skończyły jakiekolwiek szanse dla mnie. Przy wygranej inicjatywie mógłbym się nawet pokusić o wygraną w drugiej rundzie, a tak zostało pozamiatane. Skarbrand absolutnie genialnym ruchem wszarżował się między Protektorów, generała a Relictora i zbuffowanym Carnageem ściął obu herosów, a potem uszczknął sobie trochę z Protektorów. Którzy suma sumarum go zabili (i ucięli łeb), ale straty były niepowetowane. Na drugiej połowie mapy nie działo się wcale lepiej - Liberatorzy jakoś się jeszcze trzymali, ale Prosecutorzy stracili dwie trzecie składu. A potem ostatni żywy postanowił zwiać, co położyło kres jakimkolwiek planom.
Na koniec okrążony Lord-Celestant dostał do wysejwowania 9 trafień i... wysejwował 8 z nich. Tarcza tak bardzo!
I to był właściwie koniec. Następne dwie-trzy tury to dobijanie resztek moich sił na które odpowiadałem coraz słabszym dakka. Ostatecznie Khornici zdobyli i puścili z dymem dwa moje obiekty (w tym jeden oddział liczący ostatni już model) i chociaż żaden z nas nie zrealizował głównego założenia, to wynik był dwa do jednego dla Khorna.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
trzy cwane strategie, które nie przetrwały do drugiej rundy
Żaden plan nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością
Tixon napisał/a:
Na koniec okrążony Lord-Celestant dostał do wysejwowania 9 trafień i... wysejwował 8 z nich.
Odwrotność jarla Wpierdolssona, ten potrafi zawalić 9 sejwów z ośmiu ran
A z innej beczki - rebe, ty mnie powiedz, jak to jest teraz z relikwiami Nudnych Marines? Uiszczamy tylko za podstawowy wargear, a wymiana na relikwię jest gratis? .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Słodziutko. No to mój wroni kapitan nagle nabrał poweru, za 122 punkty mam kolegę z relic blade, plecakiem który daje przerzuty szarży i szarżę po Advance, i traitem dzięki któremu nie dostaje w japę Overwatcha. Jako truskawka na torcie wronie Chapter tactics, czyli strzelanie powyżej 12" ma -1 do trafienia. A co mają bananowcy? Dwustrzałowy bolt pistol .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Żaden plan nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością
Jak będę popełniał mniej błędów, to jest szansa, że moje wytrzymają i ze dwie rundy
BDW mam do przetestowania patent na gościa na smoku. Może występować w dwóch wersjach, Lord-Celestant on Dracoth i jako imienny Vandus Hammerhand. Ten drugi jest droższy, niby trochę silniejszy i ma słodką zdolność dowodzenia (+1 do ataku każdą bronią dla wszystkich SE w 6 calach - co jest jednak trochę mało), ale jedynie pierwszego można wyposażyć w artefakty. No to dostaje Armour of Silvered Sigmarite który daje przeciwnikom -1 do trafień w walce wręcz, na to bonus od Castellanta który daje +1 do sejwa (i jak się nie mylę przerzuty z tarczy na 2+), na to Reliktor modli się o wielkie światło z nieba, które jeśli wypala, to sprawia, że przeciwnik musi przerzucać wszystkie 6+ na trafienia. Więc o ile oponent nie ma czegoś miotającego mortale, to Celestant robi za spełnienie mokrych snów fanów power metalu (a na upartego mógłby jeszcze dostać traita, że jeśli nie szarżuje, to dostaje +1 do sejwów, ale to trochę się mija z celem, bo właśnie ma szarżować).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum