Metz, a zauważyłaś, że ten gościu zanim podaje książkę ogląda ją z grubsza czy nie jest pogięta, połamana czy coś w ten deseń?
Nom, faktycznie. Ale to tylko dobrze świadczy o nim jako sprzedawcy, nie trzeba się martwić, że dostanie się książkę z pomiętymi rogami. I dobrze, że taka księgarnia jest - jak przypomnę sobie sytuację kiedy "Atramentu" nie było w empiku... Gdybym nie dostała wtedy tej książki to bym była niepocieszona do końca dnia
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Jako że od jakiegoś czasu przerobiłem swój stary telefon na 'czytacza' nie mam problemów typu niszczenie ksiażki, kartki itp. Za mam mam inne - najczęsciej są to małe pracy przy 'czytaczu' znaczy czyszczenie styków spirytusem, ostatnio musiałem doginać je igiełką bo karta pamięci się poluzowała.
Czytanie z komórki ma parę zalet:
- nieważne jak gruba/duża jest ksiązka to czytacz waży tyle samo i jest poręczny bo można trzymać go w ręce.
- z czcionką to samo - automatycznie jest dopsowywana do moich preferencjii.
- ogranicza mnie tylko pół GB karty pamieci - moge miec w kieszeni setki książek, w tym swój debestof w którym zakładam sobie elektronicze zakładki.
- mam autonomiczne źródło światła [ekran ciekłokrystaliczny stąd nie wali po oczach] co przydaje się w różnych mrocznych miejscach - w autobusie wieczorem w nocy czy pod kołderką ; >
- wszyscy naokoło myślą że gram w wężyka, co mi odpowiada.
- Co do małego ekranu człowiek się przywczaja, ja już licze objetnośc książek w liczbie ekranów a nie stron [co w sumie jest bardziej obiektywnie jak się weźmie pod uwage zunifikowaną czcionkę].
Wady:
- przez kilka godzin czytania nonstop bateryja pada.
- nie widzę rysunków (w 99% zbędne ale czasem...)
- nie mogę jednocześnie słuchać muzyki z tegoż czytacza [który jest też mp3 playerem] - co w moim przypadku wadą nie jest bo jestem zwolennikiem rozwiązania albo/albo i muzyka wychodzi na tym lepiej i tresc ksiazki.
Pozdrawiam z tego miejsca wszystkich święcie oburzone amonity, dla których papierowa ksiazka ma "ten klimat" i wogóle. : P
Nie wiem, jak można czytać z komórki... Mam znajomego, który tak właśnie robi - pokazał mi kiedyś jedną książkę - tam jest po prostu za mało tekstu na "stronie"... A automatyczne skrolowanie całkowicie odpada, nie można w spokoju skupić się na treści, jak tekst cały czas się rusza .
Czekam, aż w normalnej cenie będą book readery w normalnych rozmiarach (ekran A5 by mnie satysfakcjonował i wtedy przerzucę się na ebooki .
Skoro masz znajomego która czyta [żółwik dla niego] to wiesz że można czytać. : P
Co do tego co wymieniłaś to paradokasalnie ale właśnie to w zwykłej książce tekst się porusza! [ruch gałek ocznych od lewej do prawej] tymczasem w komórce wczytuje się w ułamek sekundy następny ekran w miejsce starego. Ja już mam sobie starłem przycisk "do dołu" od czytania. : D
Co do twojego podejścia to kwestia gustu - wiem że produkuje się readery w których przekraca się strony ruchem palca po ekranie, ale dla mnie to jakaś dziwna forma nostalgii za starym nośnikiem. Pewnie starożytni też nie mogli się odzwyczaić od glinianych tabliczek. : P
A no i chyba najważniejsza zaleta to, to że nie ograniczają mnie biblioteki, księgarnie ani mój portfel tylko dobra wola ludzi z skanerami.
Nie zrozumiałeś, Łaku - ja mam na myśli automatyczne skrolowanie tekstu. Czyli Ty sobie czytasz, a tekst cały czas się do góry przesuwa, jak na napisach końcowych do filmu. Ustawiasz sobie prędkość przesuwania i w ogóle nie musisz stron przestawiać. Tak się nie da czytać czegoś dłuższego niż... napisy końcowe do filmu :D.
Kwestia dostępności ebooków też jest ważna - pewnie, możesz polegać na skanujących, ale zawsze będziesz musiał trochę poczekać, aż ktoś książkę zeskanuje i przerobi na odpowiedni format. Nowości szybko nie przeczytasz . Kupowanie ebooków u nas jest właściwie niemożliwe - na zachodzie lepiej, ale trzeba w oryginale czytać...
A o takie scrollowanie... to racje też z niego nie korzystam. U mnie jest tak - czytam ekran(właściwie rzucam okiem) , nastepny ekran, czytam ekran... i tak od tytułu do końca. ; P
Co do nowości to różnie - jeśli jest to nowość kogoś mniej znanego to i wogóle może nie być ebooka, za to nowości znanych autorów są dość szybko poddawane konwersji.
ghosia napisał/a:
Na erę ebooków jeszcze musimy trochę poczekać .
Kto czeka ten czeka. ; )
andy [Usunięty]
Wysłany: 2007-11-08, 12:23
ghosia niezupelnie tak. Na komórze można se ustawić nie tyle skrollowanie ile zmianę następnego ekranu. Ja osobiście nie lubię czytać z komórki. Ekranik ciut za mały. Z kompa z resztą też, chyba, że nie mam innego wyjscia. Co do reszty problemow z e-ksiażkami macie rację. Wydawnictwa jeszcze w to nie weszły, czyli pozostaje zrobić samemu lub pogrzebać po necie
Pozdrawiam z tego miejsca wszystkich święcie oburzone amonity, dla których papierowa ksiazka ma "ten klimat" i wogóle. : P
Papierowa książka ma klimat i wogóle. Ale nie dlatego ( przynajmniej nie tylko ) wile ją od komórki czy E book. Na komórce mam małe doświadczenie, co posiadane przeze mnie telefony się do tego nie nadawały. Jednak próbowałem kilka razy i nie podobało mi sie. Za mały ekranik i ciągle trzeba przewijać, Oczy mi sie po prostu męczą. Wolę papier bo tak jest mi wygodnie. No jednak komórka ma tą przewagę że inaczej trudno by było zmieścić kilkaset książek w kieszeni.
ghosia niezupelnie tak. Na komórze można se ustawić nie tyle skrollowanie ile zmianę następnego ekranu.
Na komórce można sobie ustawić wszystko, a właściwie - można sobie ściągnąć odpowiedni programik (aplet javy) i mieć tam, co się tylko chce (w ramach możliwości sprzętowych). I właśnie mój czytający kamórkowe ebooki znajomy zachwala automatyczne skrolowanie tekstu jako najlepszy wynalazek ludzkości .
Dwie sprawy:
Pierwsza: Na komórce NIE czytam. Na kompie tak. Dużo...Za duzo.. Muszę sobie nowy monitor kupić bo ten stary crt juz ostrosc traci i sobie wzrok zepsuje. Czemu nie na komórce? Bo nie mam czasu. Do pracy mam... Przez drzwi... Warsztat (mech.) mam przy domu więc nie ma znaczenia. A jak gdzieś wychodze to zazwyczaj nie mam czasu na to. Na swoje usprawiedliwienie mogę się przyznać że staram się kupić minimum dwie książki w miesiącu, po drugie najfajniejsze tytuły które przeczytałem na kompie chce miec na papierze.
Po drugie: Książki u mnie służo do czytania... Więc są totalnie zdewastowane bo czytam w każdej wolnej chwili. Czyli w przerwach pracy, na kibelku,przy jedzeniu etc. Mam bardzo brudną pracę więc książki dostaja. co innego z pożyczonymi pozycjami.... O te dmucham i chucham, Myje ręce przed czytaniem, zawijam w gazety etc. A swoje pozyczam jak leci...Jak jest komu. I przy jak mi ktoś odda, to jak ma obie okładki, brak PODEJRZANYCH plam ( ) i wszystkie strony... To jest git
Nie lubię pożyczać książek. Sam pożyczyłem komuś książkę jakieś 2-3 razy, a może drugie tyle pożyczyłem "pośrednio", tzn. pożyczyłem siostrze, a ta później za moją zgodą pożyczyła ją komuś innemu.
Tak jak Elektra, traktuję książki jako coś do czytania, a nie jako największy skarb. Najczęśćiej czytam przy biurku lub w łóżku. Nie lubię czytać w środkach komunikacji publicznej; do czytania muszę mieć absolutny spokój. Na ogół nie czytam przy jedzeniu, chociaż czasami lubię czytać jedząc jabłko - to jest jedyny wyjątek. O.o. Szanuję książki, ale jako że jestem leniwy, układam je na półce dość niedbale; casami nawet kładę jedną na drugiej; chociaż znacznie częściej kładę jedną na drugiej na biurku, gdzie standardowo trzymam cały czas po jakieś 5-10 książek, których rotacja nie jest zbyt szybka . Kiedyś zdarzało się, ito dość często, że wskutk niewłaściwego ułożenia książki masowo spadały mi z półki, przez co dziś wiele moich książek ma poniszczone grzbiety, naderwane okładki, a nawet, wskutek kiludziesięciokrotnego spadnięcia, porozpadanych na kawałki .
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Lubimy czytać książki, lubimy... Nawet bardzo.
Nigdy nie przepadałem za czytaniem na komputerze, a książki na komórkach to już kompletny kosmos. Macie rację, jestem zacofany, ale nigdy nie ukrywałem mojej awersji do różnego rodzaju nowinek technicznych. Jak już Łako wspominał - amonit ze mnie. Dlatego slowo "książka" jest dla mnie tożsame z papierowym tworkiem obłożonym grubszą okładką. I koniec. Inną formę ciężko jest mi zdzierżyć. Przykładem mogą być moje podręczniki do nWoD, za które nie mogę się od kilku miesięcy zabrać, bo wszystkie to ebooki. ^^"
Pożyczanie? Jak najbardziej wszystkim osobom, poza "dewastatorami". Za bardzo cenię moje śliczne woluminy by wydawać je na pastwę jakiejś brutalnej istoty zaginającej rogi czy rozlewającej kawę wokól siebie... I aż się serce kraje jak czasem sam tak brutalnie okaleczę jedną z moich ślicznotek... Ech, ciężkie jest życie ofiary losu.
Nigdy nie potrafiłem się zmusić do czytania w autobusach. Za duży hałas tam panuje, pomijając już fakt, że niekiedy muszę również stać.
_________________ "Wycinamy pędy i drzewa rąbiemy,
Depczemy korzenie, nasiona palimy,
Nadchodzi ulewa i gleba odpływa,
Pozostaje kamień oraz ciężka glina.
W zielonych łańcuchach nasze ciała gniją.
Ciała wciąż ruchome, chociaż już nie żyją."
Jakby nie patrzeć, to kniga w HC przetrwa niejedną "dziejową" zawieruchę, a wydanie miękkookładkowe jest bardzo podatne na obrażenia (w szczególności zaginanie rogów).
Wiesz, czytając o tym, jak Ty traktujesz książki, to bardzo mnie dziwi to, że w Twoich rękach nawet miękkie okładki są podatne na obrażenia. ;P Ale na to jest bardzo prosty sposób - obłożenie książki (może to być nawet zwykły biały, albo szary papier) - naprawdę skuteczne.
ASX76 napisał/a:
Pewnie, że nie są, ale skoro istnieje możliwość posiadania takiego "dodatkowego atutu"...
Taa... ale najlepiej tylko w przypadku naprawdę dobrych (ulubionych książek). Bo jak czegoś kompletnie nie znam, to wolę nie wydawać na to tle kasy, gdy mam możliwość za znacznie mniejsze pieniądze przekonania się o zawartości książki (a jeśli naprawdę mi się spodoba, to wtedy mogę się pokusić o to lepsze wydanie).
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Proszę nie ciągnąć mnie tak brutalnie za język, bo jeszcze trochę i się urwie.
W moich rączkach książki mają stuprocentową gwarancję zachowania czystości i nienaruszalności "cielesnej". Fanatycy pozostają zawsze wierni swoim książkofilskim ideałom. Jak mogłaś w to zwątpić...
Dziękuję za radę. Lubię "rzucać" okiem (a nawet parą) na okazy dumnie prezentujące się na półkach, a obłożenie ich w "papiór" odebrało by mi pewną przyjemność.
Miałem na myśli książki w księgarniach czy Empikach, gdzie dość często zdarza się, że mają w jakimś stopniu uszkodzone okładki. Przy wsuwaniu ich z powrotem na półkę między inne, zazwyczaj dochodzi (tam) do zagięć, bo niestety nie każdy potencjalny klient zwraca uwagę na to, żeby czynić to w miarę delikatnie. Nie zmienia to faktu, że miękka oprawa to zmora dla kolekcjonerów i niełatwo znaleźć egzemplarze w idealnym stanie.
Z księgarniami internetowymi też różnie bywa. Niby wysyłają nową knigę, a później okazuje się, że przychodzi (czasem) z usterkami, a przecież nie będzie się wywalać 7 zł lub więcej, aby wymienili egzemplarz wart np. 35 zł, gdy są lekkie zagniecenia (które jednak bolą...). Jestem w tej dobrej sytuacji, że w B-stoku jest bardzo dobra księgarnia, gdzie można kupić knigi o kilka, kilkanaście zł taniej, niż gdzie indziej (nowości także np. "Cieplarnię" kupiłem za 33 zł + dodatkowo rabat 5% i to bez żadnej promocji...).
Lubię "rzucać" okiem (a nawet parą) na okazy dumnie prezentujące się na półkach, a obłożenie ich w "papiór" odebrało by mi pewną przyjemność
Ja miałam na myśli obłożenie w trakcie czytania. Potem jak najbardziej należy je zdjąć. No chyba że Ty czytujesz książki na półkach... ; )
He, he, he... Tak, podwieszam się do sufitu i czytam z powietrza, a strony przewracam bezdotykowo.
Było od razu napisać co miałaś na myśli, a nie ukrywać na zapas.
Nie czytam przy jedzeniu, w wannie, autobusie, nie noszę książek w plecaku... etc. etc., więc nie zachodzi konieczność odziewania książeczek w zabezpieczenia, dzięki czemu mogą swobodnie oddychać pełną piersią, bez względu na to, czy są w danej chwili czytane.
Oj, ASX, ależ Ty jesteś perfekcyjny. Ja czytam wszędzie, gdzie mogę, ale... o książki bardzo dbam. Nie ukrywam, że zazwyczaj to 'wszędzie' dotyczy książek z biblioteki, które i tak są juz zniszczone.
Oj, ASX, ależ Ty jesteś perfekcyjny. Ja czytam wszędzie, gdzie mogę, ale... o książki bardzo dbam. Nie ukrywam, że zazwyczaj to 'wszędzie' dotyczy książek z biblioteki, które i tak są juz zniszczone.
Fajne podejście. Książki pożyczone z biblioteki są nie Twoje więc można z nimi postępować nie tak delikatnie, jak ze swoimi książkami, bo przecież to nie moje.
Jeśli mają zagnieciony róg to zagniećmy kilka kolejny, przecież i tak już jest zniszczona, wylejmy jeszcze trochę harbaty lub kawy, bo przecież i tak już ktoś to zrobił przed nami.
Takie podejście mnie denerwuje, właściwie to mało powiedziane, takie coś wkurza na maksa.
Ostatnio ciągle jestem w biegu, a wiedząc, że w ciągu dnia będę stała w kilkunastu kolejkach, tracąc massssę czasu, w mojej torebce od kilkunastu dni spoczywa czwarty tom MKP.
Dzisiaj książkę wyciągnęłam w przychodni ; brzegi porysowane niebieskim długopisem, rogi pozaginane podobnie jak strony. Do tego książka się nieco zmoczyła, gdyż wrzuciłam do środka niedokręconą mineralną (ale to inna bajka) ... Jeszcze nigdy nie potraktowałam tak żadnej książki.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Oj, ASX, ależ Ty jesteś perfekcyjny. Ja czytam wszędzie, gdzie mogę, ale... o książki bardzo dbam. Nie ukrywam, że zazwyczaj to 'wszędzie' dotyczy książek z biblioteki, które i tak są juz zniszczone.
Fajne podejście. Książki pożyczone z biblioteki są nie Twoje więc można z nimi postępować nie tak delikatnie, jak ze swoimi książkami, bo przecież to nie moje.
Jeśli mają zagnieciony róg to zagniećmy kilka kolejny, przecież i tak już jest zniszczona, wylejmy jeszcze trochę harbaty lub kawy, bo przecież i tak już ktoś to zrobił przed nami.
Takie podejście mnie denerwuje, właściwie to mało powiedziane, takie coś wkurza na maksa.
Kto Cię bije tym młotkiem po głowie
Myślę, że Twoja nadinterpretacja posunęła się za daleko. Sama się pobudzasz do agresji... Gagasia przecież napisała, że o książki bardzo dba A to, że czyta 'wszędzie' książki z biblioteki, wcale nie znaczy, że ich nie szanuje Mało to osób czyta przy jedzeniu bądź w autobusie No i co Czy to wystarczy, aby powiedzieć o nich, że są niszczycielami... Bardzo Cię proszę, nie przesadzaj.
Może i przesadziłam, ale mogę
Do agresji nie muszę się pobudzać, bo cały czas ostatnio we mnie siedzi
Jak ktoś czyta przy jedzeniu, to można go tak nazwać, bo na 100% kiedyś zniszczy w ten sposób jakąś książkę
Jasne o swoje książki pewnie dba, a czyta 'wszędzie' te z biblioteki no i jak coś im się wydarzy to przecież nie będzie jej smutno, że coś się im stało, bo przecież i tak są zniszczone
Zła, zdecydowanie masz tendencję do nadinterpretacji słow. Ja ni niszczę książek żadnych,a więc także tych z biblioteki. One po prostu są zniszczone, więc bez bólu w sercu można je wsadzić do torby i czytać tam, gdzie mam na chwilkę. O i tyle.
Tylko spokój może nas uratować.
A tak ładnie prosiłem...
Zła Nie twiedzę, że nie możesz (w końcu to podobno wolny kraj), niemniej jednak Twoje bezwzględne insynuacje mogą sprawić Gagasi przykrość.
Czemu ma to służyć
A zatem poprzednio wyraziłem się nieprecyzyjnie. Szukasz tylko pretekstu, żeby wybuchnąć niczym swego czasu wulkan Etna. Dalsze erupcje proszę kierować w inną stronę, jeśli łaska.
Od kiedy czytanie książek przy jedzeniu jest traktowane jako przestępstwo przeciwko nim Przecież można to robić w ten sposób, że nic się nie zniszczy, nie zagnie, nie zaplami... Trening czyni mistrza. Za bardzo demonizujesz.
Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, sprawa zakończy się Sądem Bożym.
Drogi ASX-ie, prosisz o nieprzesadzanie i już rozpalasz stos... nie powiem, na co mi to wygląda, żeby nie rozpętać dyskusji nie na temat.
A tak w ogóle to odrobinę zgodzę się ze Złą, tekst Gagasi można było zinterpretować tak, że ona dba o książki, ale pod warunkiem, że są własne, a o biblioteczne nie trzeba. Z drugiej strony uważam, że można czytać i w autobusie (tramwaju, trolejbusie, pociągu, samolocie itp), w parku, przy jedzeniu, w wannie i nie zrobić krzywdy książce.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Elektruś Po której stronie barykady tak naprawdę stoisz Odrobinę zgodzisz się ze Złą, powiadasz... Dobrze, że tylko tyle, choć i tak za dużo.
Zgodnie z prawem powinna przyświecać zasada domniemania niewinności (winę trzeba udowodnić), a nie interpretować wypowiedź, która akurat nie stwierdza niczego wprost, według własnego "widzimisię", mającego na celu uzewnętrznienie/dacie ujścia własnej agresji, jak to miało miejsce w tym przypadku. Zresztą oskarżycielka sama się do tego przyznała...
Ponadto Gagasia złożyła wyjaśnienia, Wysoki Sądzie, w których dokładnie rzecz ujęła.
Rozpaliłem stos, bo nagle zrobiło się chłodno w ten mroźny wieczór.
Szacunek do słowa pisanego wpoił mi ojciec dawno, dawno temu. Gdyż dziecięciem niewinnym będąc, strasznie wyrywałam się do encyklopedii - absolutnie nie z chęci lektury, nic takiego. Podobała mi się encyklopedia dlatego, że tam takie kolorowe plansze z obrazkami były. No i ojciec nie miał wyjścia - musiał mi udostępnić księgozbiór, bo przecież nie był w stanie mnie pilnować cały czas. Zatem odebrał ode mnie uroczyste przyrzeczenie, że na książkach nie będę rozwijać swojego niewątpliwego talentu malarskiego (powetowałam sobie to ustępstwo malując obrazki kredkami na ścianach i na parapetach ), że będę miała zawsze umyte łapy i że nie będę podobających mi się szczególnie obrazków z książki wyrywać. Obiecałam i przepadło - książki do dziś szanuję.
Czytam wszędzie, gdzie tylko mam okazję. Wożę książki ze sobą praktycznie wszędzie (bo nigdy nie wiadomo, kiedy się wolna chwila trafi), choć ostatnio idę na łatwiznę - wożę ze sobą tylko cieńsze - grube cegły grzecznie czekają w domu. Stąd nagminnie zdarza mi się czytanie kilku książek naraz. Nie czytam e-booków - po prostu nie umiem dłuższego tekstu czytać z ekranu. A zresztą część przyjemności czytania to trzymanie w rękach książki, przewracanie kartek, zapach farby drukarskiej lub kurzu na starodrukach...
Najpiękniejsza pora dnia to wieczór - układam się wygodnie z książką i pozwalam się jej ukołysać... a po paru godzinach - na ogół w środku nocy - budzę się ścierpnięta (bo książkę ciągle trzymam, żeby się nie zniszczyła) i z załzawionymi oczami (bo światło jakoś samo nie chce się zgasić).
Ja jestem faszystą jeśli chodzi o książki. Owszem, pożyczam - ale to nie jest nigdy tak, że pożyczam i zapominam. Moja biblioteczka to efekt ostrej selekcji (stąd i jej wzrost jest powolny). Jezeli coś mi się nie podoba: odrzucam - zazwyczaj rozdaję za darmo, bo targować się nie umiem a i nikt się nie kwapi na wymianę także. To co zostaje na półce to najlepsze z najlepszych - dla mnie. Zatem, jeżeli pożyczam to nigdy nie zapominam co i komu. I pilnuję. Po 3 miesiącach zawsze się zgłaszam po odbiór. Jeśli ktoś nie przeczytał - jego strata.
W mieszkaniu książka musi być pod ręką. Zawsze, o każdej porze. Nie może być tak, że leżę na kanapie i nie ma żadnej w pobliżu. Nosze też w torbie i poczytuję w wolnych chwilach (latem) w pracy, w kolejce. Zawsze mam jakąś powieść przy sobie, kiedy ruszam w podróż - nawet jeżeli wiem, że jej nie przeczytam, bo nakupuję na podróż gazet.
Ja i e-booki do siebie nie pasujemy. Odnalazłem niedawno u kuzyna płytkę z książkami (ponad 2000 tytułów, sama fantastyka). Ale nie mogę się zmusić, odpadam po kilku stronach.
Najlepsza chwila dnia: ja, książka, sok jabłkowy, kanapa, w tle tvn24.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
O nudnych i powtarzających się zwyczajach typu kanapa, kocyk i herbatka nie będę pisał Z moich dziwactw to chyba jedynie zamiłowanie do ciszy absolutnej w trakcie lektury. Czyli zero muzyki, zero telewizji i stopery w uszach. Powaga, od roku stosuję i sobie chwalę
Z moich dziwactw to chyba jedynie zamiłowanie do ciszy absolutnej w trakcie lektury. Czyli zero muzyki, zero telewizji i stopery w uszach. Powaga, od roku stosuję i sobie chwalę
Ja za to lubię czytać przy muzyce - później słucham poszczególnych kawałków i mam skojarzenia z daną książką. I tak np. płyta massive attack 100th window advance będzie chyba już do końca kojarzyć mi się z Hyperionem Simmonsa - tak samo jak utwór RHCP Savior. Czy np. Explosions in the sky z książką Marqueza Sto lat samotności.
Muzyka stanowi integralną część lektury, czasami aż dziwnie czytać w zupełnej ciszy. A jak jadę tramwajem do pracy to mp3 jest rzeczą bez której już nie wychodzę z domu
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
A u mnie w tym temacie podzielność uwagi nie istnieje. Nie potrafię się skoncentrować na jednym i drugim. Strasznie mnie muzyka rozprasza przy czytaniu. Zresztą nie tylko muzyka, praktycznie każdy szum, hałas, rozmowa
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum