FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Gigamesh
Autor Wiadomość
toto 
Carrot Guerilla


Posty: 8273
Skąd: Magic Kingdom
Wysłany: 2012-04-08, 20:44   Gigamesh

Zadanie mamy o tyle ułat­wione, że Hannahan - inaczej niż Joyce! - zaopa­trzył książkę w „Wykładnię”, która jest dwakroć pojemniejsza od samej powieści (dokładnie - „Giga­mesh” liczy 395 stronic, „Wykładnia” zaś - 847). O tym, jak wygląda metoda Hannahana, dowiaduje­my się od razu z pierwszego, siedemdziesięciostronicowego rozdziału „Wykładni”, który tłumaczy nam wielokierunkowość odniesień, tryskających z jednego, jedynego słowa - mianowicie z tytułu. „Gigamesh” pochodzi najpierw, jawnie, od Gilgamesza: tym sa­mym ujawnia się mityczny prawzór, jak u Joyce`a, bo wszak i jego Ulisses podaje klasyczny adres, nim czytelnik zapozna się z pierwszym słowem tekstu. Opuszczenie litery „L” w nazwie „Gigamesh” nie jest przypadkiem; „L” - to Lucipherus, Lucyfer, Książę Ciemności, obecny w dziele, jakkolwiek w nim - osobowo - nie występuje. Litera więc (L) tak się ma do nazwy (Gigamesz), jak Lucyfer do zajść powie­ściowych: znajduje się tam, ale niewidzialnie. Poprzez Logos wskazuje „L” na Początek (Sprawcze Słowo Genesis); poprzez Laokoona - na Koniec (bo Laokoonowi koniec sprawiły węże: został uduszo­ny, jak będzie uduszony - przez strangulację - bohater „Gigamesha”). „L” ma dalszych 97 koneksji, ale nie możemy ich tu wyłożyć.
- Stanisław Lem "Gigamesh"


Zacytowany fragment Doskonałej próżni (a właściwie cały "Gigamesh") nie daje mi spokoju. Na ile książka jest tym, co autor napisał, a na ile tym, co autor sobie wyobraził i czego nie napisał. Na ile takie "dodawanie" sensów jest tylko wymówką autora na wypadek złego przyjęcia utworu? A może to jego gra z samym sobą, skoro jest jedyną osobą na świecie, która potrafi je właściwie odczytać? Z taką postawą kojarzy mi się trochę Matuszek i jego Kamienna Ćma.
Shadowmage w recenzji Kamiennej Ćmy Pawła Matuszka napisał/a:
On sam twierdzi, że zwykły czytelnik nie dostrzeże w jego powieści osiemdziesięciu procent zawartego w niej przekazu*, czyniąc z niej pozycję dość hermetyczną. Cóż, nie można wykluczyć, że Matuszek ma rację: w takim wypadku uwaga ta tyczy się również niżej podpisanego, gdyż „Kamienna Ćma” zdaje się utworem o dość klarownym przekazie, którego nie przesłaniają – poza początkowymi fragmentami – dekoracje.

Czy takiemu autorowi w ogóle potrzebny jest czytelnik, który będzie cieszył się z lektury? Na ile taka postawa jest próbą ukrycia braku treści i prostoty samej historii poprzez narzucenie odbiorcy pozycji ignoranta, który nie potrafi docenić i poprawnie odczytać tekstu? Znacie inne książki, które mimo prostoty są wręcz "przeładowane" znaczeniami, których zwykły czytelnik nawet nie zobaczy?



* wydaje mi się, że sam autor coś podobnego mówił też w jakimś wywiadzie, ale nie potrafię go teraz znaleźć; będę wdzięczny za linki, jeśli ktoś znajdzie
_________________
es­te­ta eks­tra­or­dy­na­ryj­ny

To wprawdzie zbyteczne, ale może jednak.

Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4487
Skąd: fnord
Wysłany: 2012-04-08, 22:13   

Toto, ciekawy temat i pewnie sprowokowałby długą i ciekawą dyskusje, gdyby nie to że mój post wyjaśni wszystko.

więc,

Książka jest książką. Dajcie sobie chwilę czasu zanim przejdziecie nad tym stwierdzeniem do porządku dziennego. Niby oczywistość, a implikuje dwie zasadnicze rzeczy - skoro książka jest książką, to nie jest utworem, i nie jest czytelnikiem.

Czytelnik jest czytelnikiem. Nie znaczy to że każdy czytelnik jest każdym czytelnikiem, tylko to że każdy czytelnik jest sobie sobą samym, unikalnym dla siebie i dla książki którą trzyma, czyniącej go czytelnikiem.

Utwór jest utworem. Powstaje gdy umieścisz w wystarczająco małej przestrzeni wystarczającą ilość książek i czytelników, tak żeby nastąpiła kolizja. Unikalny czytelnik bierze więc książkę, kieruje na nią swój wzrok i wtedy następuje mały cud wszechświata - gdzieś powyżej części mózgów odpowiedzialnych za robienie wdechów i wydechów, powstaje utwór.

Utwór jest efektem stymulowania mózgu treścią książki, która wykorzystując mniejsze lub większe wolne zasoby intelektualne, prowadzi do jego powstania. Efektem ubocznym tego procesu są podniety estetyczne i intelektualne.

Dlatego też żaden krytyk, ani nawet autor tekstu zawartego w książce nie ma prawa narzucać jednie słusznych interpretacji (czy nawet ram interpretacji mierzalnych w procentach). Ponieważ utwór żeby żyć, potrzebuje moich zasobów pamięci, mojej wrażliwości, moich skojarzeń. Co nie znaczy że każda interpretacja jest warta tyle samo. Z całą pewnością każda intepretacja jest unikalna, ale niektóre są unikalne w gównianym znaczeniu tego słowa. Inne są wspaniałe,dlatego kiedy pytasz "Znacie inne książki, które mimo prostoty są wręcz "przeładowane" znaczeniami, których zwykły czytelnik nawet nie zobaczy?" należy odpowiedzieć że nawet w historii takiej jak w TOP GUN, można odkryć głębokie pokłady interpretacyjne, zależnie od osoby którą to dzieło i jego znaczenia odkrywa, czy raczej współtworzy.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=NzY9a-WmE6o[/youtube]
 
 
Shadowmage 


Posty: 3215
Skąd: Wawa
Wysłany: 2012-04-09, 00:06   

Toto, mówił w wywiadzie dla Poltera.
_________________
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2012-04-09, 01:02   

Podzieliłbym temat na dwie sprawy :
1) Interpretacje utworu przez czytelnika;
2) Interpretacje utworu przez autora.

1) Tłumacząc z Łakowego na ludzki - interpretacji dokonuje czytelnik w zależności od jego możliwości. Na przykładzie Gigamesh w pierwszej kolejności kojarzy się z Gilgameszem, bo tak brzmi, zwłaszcza jak się czyta szybko i mało dokładnie. Po przyjrzeniu można zobaczyć, że to giga i mesh, który brzmi jak Messiah. Gigantyczny mesiasz. Jeśli chce się bawić w szczegółowe badanie tytułu, zauważa się brak l, które może znaczyć... Wszystko. Przestrzeń interpretacyjna jest za duża, to raczej zabawa w "traf w co miał autor na myśli". Bez informacji zawartych już w treści książki, dojść do Lucipherus, Logos, Laokoona nie można. Jeśli zaś autor musi takie rzeczy tłumaczyć, to cóż... słaby z niego pisarz.
Jeśli zakładamy, że pisze po to, aby go czytelnicy zrozumieli.

2) W przypadku tej drugiej kwestii, stoję na stanowisku, że jest to wymówka autora. Jeśli "zwykły czytelnik nie dostrzeże w jego powieści osiemdziesięciu procent zawartego w niej przekazu" to te osiemdziesiąt procent jest źle napisane. Zwróć uwagę, co autor rozumie tutaj pod pojęciem "zwykły czytelnik".
Swoją drogą, Ł niedawno linkował konfrontację reżyserki i krytyka, gdzie reżyserka podawała przykłady, ile odniesień ma jej film.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2012-04-10, 10:28   

Tixon napisał/a:
Tłumacząc z Łakowego na ludzki - interpretacji dokonuje czytelnik w zależności od jego możliwości.

Kompetencje czytelnicze to zmienna. Jeden wyłapie 85% intertekstów, drugi 50%, a trzeci nic, ale to wcale nie znaczy, że dobra książka powinna być przystępniejsza, mniej wymagająca. Przecież narrator (jako konstrukt autora modelowego) często narzuca sylwetkę odbiorcy (patrz: czytelnik modelowy/implikowany). Między innymi dlatego Joyce wykładni w swoich książkach nie umieszczał.

Ł napisał/a:
Czytelnik jest czytelnikiem. Nie znaczy to że każdy czytelnik jest każdym czytelnikiem, tylko to że każdy czytelnik jest sobie sobą samym, unikalnym dla siebie i dla książki którą trzyma, czyniącej go czytelnikiem.

Łaku, jest jeszcze coś takiego jak czytelnik modelowy (lub implikowany), czyli strategia tekstualna, która służy do odczytywania tekstu w określony sposób.

dlatego też...

Ł napisał/a:
Dlatego też żaden krytyk, ani nawet autor tekstu zawartego w książce nie ma prawa narzucać jednie słusznych interpretacji (czy nawet ram interpretacji mierzalnych w procentach)


... ma takie prawo, ale. Ale czytelnik modelowy i czytelnik empiryczny to dwie różne rzeczy. Reszta tak jak pisałeś. Parafrazując Eco: Każda lektura może podlegać wielu różnym interpretacjom, zresztą nie naruszającym w niczym jego niepowtarzalnej istoty. Każda percepcja dzieła jest więc zarazem interpretacją i wykonaniem, gdyż w trakcie każdej z nich dzieło odżywa na nowo w oryginalnej perspektywie
_________________
Instagram
Twitter
  
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2012-04-10, 13:27   

Tak sobie czytam, co napisaliście i widzę, że Ingarden ze swoją konkretyzacją dzieła literackiego, quasi-sądami i przeżyciem estetycznym jest, podobnie jak Elvis, wiecznie żywy :-) . Nie sądzę, żeby komuś chciało się przedzierać przez oryginał "O dziele literackim" (może to i dobrze, okropny wybór, jeżeli chodzi o lekturę do poduszki)), po szybkim riserczu znalazłam to:

http://www.etiudafilozofi.../in_garden.html

Mozna by rzec, Ingarden skondensowany, osłodzony i podany na tacy. A że wstyd mi zakończyć rozważania na podaniu linku, pozwolę sobie zabawić się w Saikę i zinterpretować poglądy filozofa tak, jak mi w danej chwili pasuje (od razu zastrzegam - to będzie swobodna, domorosła interpretacja - jeśli podczas konkretyzacji dostrzeżesz, Czytelniku, że piszę głupoty, smagaj bez litości XD )

Ingarden wymyślił, zaś MM napisał/a:
Tekst literacki funkcjonuje na dwóch niejako płaszczyznach, w dwóch sferach, które są ze sobą ściśle połączone – z jednej strony posiada określoną wewnętrzną strukturę, własny system odniesień, w obrębie którego tworzy się przestrzeń świata przedstawionego, i któremu przypisać można byt intersubiektywny, ponadjednostkowy, niezależny, z drugiej strony, aby zaistnieć w kulturze, dzieło musi zostać odczytane, zatem, w terminologii Ingardena, skonkretyzowane.


Są więc rzeczy, które w danym dziele powinien dostrzec każdy, bo one tam są i nie zależą od wieku, płci, nastroju, koloru włosów ani marki ulubionego piwa. Jednym słowem, nieważne jest doświadczenie życiowe odbiorcy, by zrozumiał informacje zawarte we fragmencie: "A taka to była spokojna okolica. Nawet skrzaty z rzadka jeno szczały tu babom do mleka.". Jednak to, jak sobie wyobrażę owe skrzaty, będzie zależało w głównej mierze ode mnie. Mogę zobaczyć w wyobraźni zminiaturyzowane krasnale ogrodowe z wielkimi penisami albo mikre wesołe Kupidynki. Bo tak właśnie będzie wyglądała moja "konkretyzacja" owego zagadnienia. Albowiem:

Ingarden wymyślił, zaś MM napisał/a:

Sama struktura dzieła, kontekst, w którym istnieje świat przedstawiony, jest z natury intersubiektywna, autonomiczna i należy „oddać jej sprawiedliwość”. Każda konkretyzacja natomiast to efekt zestawienia owej struktury z indywidualnym doświadczeniem konkretnego interpretatora.


No i:

Ingarden napisał/a:
Przeżycie estetyczne „oddaje dziełu sprawiedliwość”, […] jeśli doprowadza do takiej estetycznej konkretyzacji, która: 1. u podłoża swego ma rekonstrukcję dzieła co do określonych jego elementów, wierną mu w granicach możliwości, oraz 2. w elementach swych, wychodzących poza prostą rekonstrukcję dzieła, a więc w wypełnieniach miejsc niedookreślenia […] leży w granicach możliwości wyznaczonych przez samo dzieło.


Znaczy się, moja konkretyzacja ma swoje ograniczenia. Zresztą Łaku zinterpretował to lepiej, niż ja chcę i mogę, więc:

Ł napisał/a:
Z całą pewnością każda intepretacja jest unikalna, ale niektóre są unikalne w gównianym znaczeniu tego słowa.


Nikt nie zabroni mi dopatrywać się w "Teletubisiach" metafory ludzkiego losu, ale będzie to interpretacja wzięta z tego miejsca, które czasem bywa traktowane jako antonim do "głowy".

Tym zabawniejsze jest, że:

Ingarden wymyślił, MM napisał/a:
Nie ma sprzeczności w akceptacji wielości różnych odczytań. Dzieło literackie jest bowiem tworem schematycznym, który dla pełnego zaistnienia wymaga wręcz konkretyzacji.


Według Ingardena nie ma czegoś takiego jak dzieło pisane przez autora dla autora. Aby zaistniało, wymaga konkretyzacji. A tej może dokonać tylko czytelnik. (Cholera, nie wiem i nie pamiętam, jak to jest z autorem, który odczytuje swoje dzieło :/ . Proszę mnie o takie szczegóły nie pytać :mrgreen: ). Mało tego:

Ingarden... et caetera napisał/a:
jakkolwiek interpretacja dzieła zależna jest od jego struktury, to zachodzić może jedynie przy współudziale konkretyzującego podmiotu. Dzieło, mimo iż posiada pewną autonomiczną strukturę, nie istnieje całkowicie niezależnie – jego sens jest sensem aktualizowanym przez interpretatora a jego istnienie jest poniekąd zależne od tego, czy jest ono czytane, czyli aktualizowane.


Jak by na to nie patrzeć, sam autor ni chuchu nie wystarczy...

PS Dobry Boże, nigdy bym nie przypuszczała, że po czternastu latach dobrowolnie wrócę do Ingardena. I że nawet mi się to będzie podobało :shock: Zresztą, czego ja bym nie zrobiła, żeby odwlec w czasie konkretyzację rozprawek IIb na temat roli dóbr materialnych w życiu człowieka... //mysli
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2012-04-10, 13:42   

Sab, tak od razu z ciężką artylerią? :P

Sabetha napisał/a:
tej może dokonać tylko czytelnik. (Cholera, nie wiem i nie pamiętam, jak to jest z autorem, który odczytuje swoje dzieło

Z tego co pamiętam, to Witkiewicz się o to spierał z Ingardenem. Tylko nie proś bym pogrzebał w listach "Witkiewicz -> Ingarden", bo nie chce mi się ich szukać.
Ciągle mam bajzel w książkach.

Sabetha napisał/a:
Według Ingardena nie ma czegoś takiego jak dzieło pisane przez autora dla autora.

A pamiętnik?
_________________
Instagram
Twitter
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2012-04-10, 13:55   

Sabetha napisał/a:
Tym zabawniejsze jest, że:

Ingarden wymyślił, MM napisał/a:
Nie ma sprzeczności w akceptacji wielości różnych odczytań. Dzieło literackie jest bowiem tworem schematycznym, który dla pełnego zaistnienia wymaga wręcz konkretyzacji.


Według Ingardena nie ma czegoś takiego jak dzieło pisane przez autora dla autora. Aby zaistniało, wymaga konkretyzacji. A tej może dokonać tylko czytelnik. (Cholera, nie wiem i nie pamiętam, jak to jest z autorem, który odczytuje swoje dzieło :/ . Proszę mnie o takie szczegóły nie pytać :mrgreen:

Hmmmm....
To chyba zależy kiedy i w jakich okolicznościach przyrody autor odczytuje swoje dzieło. ;)
Np. po -dziestu latach, może nie pamiętać o co mu właściwie chodziło w tym, czy w innym miejscu, stwierdzić np.: "ja to napisałem? 0_o". :mrgreen:
Z czasem zdobędzie też nowe życiowe doświadczenia - nie będzie już tą samą osobą co autor. A jeszcze później demencja może mu zaszkodzić ;) i jego stara książka będzie generowała dlań nowe wrażenia i skojarzenia - stanie się więc z czasem interpretatorem [a właściwie jago amalgamatem z autorem, gdyż rzadko kiedy uleci wszystko].
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2012-04-10, 14:08   

Cholera, zamiast sprawdzać, przesiedzę cały dzień na ZB, a wieczorem zrzygam się tymi rozprawkami...

MrSpellu napisał/a:
Sab, tak od razu z ciężką artylerią? :P


To jest strategia: "kto ośmieli się sprzeciwić połączonym siłom Isengardu i Mordoru?" :mrgreen:

MrSpellu napisał/a:
Z tego co pamiętam, to Witkiewicz się o to spierał z Ingardenem. Tylko nie proś bym pogrzebał w listach "Witkiewicz -> Ingarden", bo nie chce mi się ich szukać.
Ciągle mam bajzel w książkach.


Przyszła mi dziś do głowy myśl, żeby wywlec z niebytu pudło z notatkami z teorii literatury. Całe szczęście, szaleństwo samo przeszło.

MrSpellu napisał/a:

A pamiętnik?


Dobre pytanie. Nie wiem, co na to Ingarden, czy w jego ujęciu pamiętnik można, czy nie można traktować jako dzieło stricte literackie, czyli podlegające konkretyzacji i zawierające quasi-sądy, bla bla bla (ale chyba nie da się tutaj mówić o własnym systemie odniesień, więc raczej nie).

MORT napisał/a:
Np. po -dziestu latach, może nie pamiętać o co mu właściwie chodziło w tym, czy w innym miejscu, stwierdzić np.: "ja to napisałem? 0_o". :mrgreen:


Przypomniała mi się anegdota mojego profesora od staropolskiej, w myśl której Karol Bunsch tak miał :mrgreen:
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2012-04-10, 14:12   

Sabetha napisał/a:
Dobre pytanie. Nie wiem, co na to Ingarden, czy w jego ujęciu pamiętnik można, czy nie można traktować jako dzieło stricte literackie, czyli podlegające konkretyzacji i zawierające quasi-sądy, bla bla bla (ale chyba nie da się tutaj mówić o własnym systemie odniesień, więc raczej nie).

Ale nawet rozkład jazdy PKP podlega konkretyzacji i zawiera quasi-sądy.

Sabetha napisał/a:
Przyszła mi dziś do głowy myśl, żeby wywlec z niebytu pudło z notatkami z teorii literatury.

Ja mam podręczniki...
_________________
Instagram
Twitter
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2012-04-10, 14:17   

Spell napisał/a:
Ale nawet rozkład jazdy PKP podlega konkretyzacji i zawiera quasi-sądy.


Spellu, rozkład jazdy PKP zdecydowanie zawiera to wszystko, a nawet własny system odniesień...

Serio, serio, to nie wiem, nie pamiętam i zostaje mi tylko
a) wyciągnąć te notatki (tak, Spellu, ja miałam NOTATKI), przed czym się wzdragam całym swym jestestwem
b) poczekać, aż Ty wyjmiesz podręczniki, co mi o wiele bardziej odpowiada :-)
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
  
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2012-04-10, 14:27   

Sabetha napisał/a:
a nawet własny system odniesień...

No i przeżycia estetyczne.

Sabetha napisał/a:
Serio, serio, to nie wiem, nie pamiętam i zostaje mi tylko
a) wyciągnąć te notatki (tak, spellu, ja miałam NOTATKI), przed czym się wzdragam całym swym jestestwem
b) poczekać, aż Ty wyjmiesz podręczniki, co mi o wiele bardziej odpowiada


Gdzieś miałem chyba nawet Dzieło otwarte Eco.
Jak znalazł, biorąc pod uwagę poruszaną już tu polisemiczność dzieła literackiego.
_________________
Instagram
Twitter
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fantasta.pl


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,5 sekundy. Zapytań do SQL: 13