No spoko, decyzja dziecka jest potencjalnie świadoma, bo w efekcie wychowania przyjmie poglądy rodziców. I nadal mówisz o wolnej woli?
Jako niewierzący, agnostyk czy ateista, jesteś zaprzeczeniem własnego twierdzenia. Nie traktuj ludzi jako pozbawionych woli. Chrzest to tylko jedno z dziesiątek uwarunkowań, które jakoś kształtują człowieka. Nawet usposobienie jest jednym z nich. Skłonnośc do agresji np. A jednak człowieki jakoś potrafią samodzielnie wybrać przyszłość. Jeśli wolna wola w tym przypadku jest ułudą, to tak samo w każdym innym przypadku. Zakładamy, że jest, musimy założyć, że i studia wybrałeś tylko siłą wcześniejszych uwarunkowań. Itd, itd... Aż dojdziemy do wniosku całkowitego zniewolenia każdej jednostki.
Tixon napisał/a:
Katolicy wierzący ale niepraktykujący są przekłamaniem rzeczywistości?
Chyba nie rozumiesz, co czytasz. Przekłamaniem jest uznanie chrztu za akt wbrew woli rodziców.
Jander napisał/a:
Sorry Winnetou, ale w takim razie równie dobrze mógłbym zapisać dziecko niedługo po urodzeniu do Partii Komunistycznej (hipotetycznie, bo na szczęście świeckie prawo jest na tyle dojrzałe, że traktuje dziecko jako podmiot, a nie jako przedmiot i nie mógłbym tego zrobić). I byłaby to indoktrynacja, której według mnie dziecku robić się nie powinno, nawet gdybym był komunistą.
Ogólna zasada jest podobna, ale w szczegółach różnią się znacznie. Po pierwsze wyznanie i ideologia polityczna są traktowane przez ludzi inaczej. Po drugie uwarunkowania rzeczywistości, szczególnie polskiej, kreślą gruba kreskę podziału między komunizmem a katolicyzmem w ich praktyce. I póki co większość ludzi, za których wybrano religię, nie ma do rodziców pretensji.
Przekłamaniem jest uznanie chrztu za akt wbrew woli rodziców.
Ja Tixona w pewnym sensie rozumiem, ale tylko dlatego że sam słyszałem w domu "idź, bo co ludzie powiedzą... będziesz miał problemy, etc.". Zaś na moje pytanie "dlaczego sam nie pójdziesz" usłyszałem "bo ja już się nachodziłem". Czasami jest tak, że w takim przypadku "wolna wola" rodziców jest "wolną wolą" pozornie. Bo sami chętnie sprawę by olali, na ale babcia/ciotka/sąsiad będzie się krzywo patrzył...
W obecnych czasach chrzest powinien być świadomą decyzją chrzczonego. Chrztu wszakże nie da się anulować.
Ale pójście siłą inercji, tradycji, etc. w jakimś kierunku to rzecz diametralnie inna od zostania do tego zmuszonym, wbrew świadomemu aktowi woli na nie. Większość rodziców pewnie nawet o tym nie myśli, uznając za coś oczywistego, a na pewno nie coś nieprawidłowego. Sama impreza budzi w ogóle raczej pozytywne skojarzenia. Konotuje ze stabilizacją, ułożonym życiem, etc.
Po drugie uwarunkowania rzeczywistości, szczególnie polskiej, kreślą gruba kreskę podziału między komunizmem a katolicyzmem w ich praktyce.
Tischner wykazywał, że są spore różnice, ale możliwy jest też dialog, zwłaszcza, że i chrześcijaństwo i socjalizm to różne sposoby na ten sam cel - uszczęśliwianie człowieka.
Ale pójście siłą inercji, tradycji, etc. w jakimś kierunku to rzecz diametralnie inna od zostania do tego zmuszonym, wbrew świadomemu aktowi woli na nie.
Problem w tym, że tradycja umiera.
dworkin napisał/a:
Sama impreza budzi w ogóle raczej pozytywne skojarzenia. Konotuje ze stabilizacją, ułożonym życiem, etc.
No i kiedy w społeczeństwie zabrzmi wystarczająco gruby głos sprzeciwu, to się zmieni.
MrSpellu napisał/a:
dworkin napisał/a:
Sama impreza budzi w ogóle raczej pozytywne skojarzenia. Konotuje ze stabilizacją, ułożonym życiem, etc.
Że co? Naprawdę dziwne skojarzenie.
Jest małżeństwo, jest stabilizacja, jest dziecko, jest chrzest, jest rodzina, czyli wszystko w najlepszym porządku. Odstępstwa od normy konotują negatywnie, budząc niepokój jako chaos w uporządkowanej rzeczywistości. Tak wygląda proces myślowy przeciętnego bota.
Jander napisał/a:
Tischner wykazywał, że są spore różnice, ale możliwy jest też dialog, zwłaszcza, że i chrześcijaństwo i socjalizm to różne sposoby na ten sam cel - uszczęśliwianie człowieka.
Komunizm to taki sam socjalizm jak nazizm to patriotyzm. W polskiej rzeczywistość nie ma na niego miejsca. I jeśli mowa o partii socjalistycznej, można odrzucić drugi punkt mojej wypowiedzi.
Jako niewierzący, agnostyk czy ateista, jesteś zaprzeczeniem własnego twierdzenia
Przez długi czas miałem stosunek do religii podobny do ojca, w czasie studiów poszedłem w tym dalej. Ale nadal odczuwam dyskomfort jedząc mięso w piątek.
dworkin napisał/a:
Chrzest to tylko jedno z dziesiątek uwarunkowań, które jakoś kształtują człowieka.
Cholera, prawie podziwiam sposób w jaki konstruujesz zdania, by mimo przekłamań, były prawdziwe. Pewnie, że to jedno z wielu, tylko, że... jest to akt przyłączenia się do Kościoła i jako taki ma bardzo duży wpływ na człowieka. No i nie da się go anulować.
dworkin napisał/a:
A jednak człowieki jakoś potrafią samodzielnie wybrać przyszłość.
Jasne. Na przykładzie pierwszej komunii i pytania, czy dziecko chce przystąpić.
Które by nie chciało? Tyle prezentów?
dworkin napisał/a:
Przekłamaniem jest uznanie chrztu za akt wbrew woli rodziców.
Tylko, że mowa jest o chrzcie jako akcie bez zgody zainteresowanego.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ale nadal odczuwam dyskomfort jedząc mięso w piątek.
Z tym akurat nigdy nie miałem problemu. Zawsze tylko w szkole się dziwili, że wpierdalam chleb z kiełbasą...
Tixon napisał/a:
Tylko, że mowa jest o chrzcie jako akcie bez zgody zainteresowanego.
Do tego zmierzam. Chrześcijaństwo działa na zasadzie wielkiej zagrody bydła. Tylko zamiast na dupie, piętno powstaje na duszy. Napiętnowany egzystuje w tej metaforze jako nierozumna owieczka lub krówka, która po drodze się zbłąka lub zostanie ze stadem, ale owieczką już na zawsze pozostanie. Gdyż według doktryny nie ma na to wpływu.
Człowiek chrzczony świadomie, zgodnie z wolna wolą wydaje mi się cenniejszym nabytkiem.
ewnie, że to jedno z wielu, tylko, że... jest to akt przyłączenia się do Kościoła i jako taki ma bardzo duży wpływ na człowieka. No i nie da się go anulować.
A naukę w danej szkole da się anulować? Wymażesz się z dokumentów i pamięci? A zabawę na danym "podwórku", bo tak postanowili rodzice? Chrzest sam w sobie nie ma prawie żadnego znaczenia, znaczenie ma wychowanie w wierze. To ostatnie ma znaczenie, ale nie większe niż inne decyzje rodziców. A dla Ciebie to coś wyjątkowego, z czym się nie zgadzam. Osobiście uważam, że wybór szkoły jest wielokrotnie bardziej determinujący. Sam uczyłem się w słabej podstawówce, która wpłynęła na mnie bez porównania silniej niż jakiś katolicyzm. Uciekłem dopiero do fajnego liceum.
Tixon napisał/a:
dworkin napisał/a:
A jednak człowieki jakoś potrafią samodzielnie wybrać przyszłość.
Jasne. Na przykładzie pierwszej komunii i pytania, czy dziecko chce przystąpić.
Które by nie chciało? Tyle prezentów?
To argument za brakiem wolnej woli? Nie mówiłem o woli dziecka, bo ta z definicji musi być ograniczona, tylko późniejszego dorosłego człowieka.
MrSpellu napisał/a:
Człowiek chrzczony świadomie, zgodnie z wolna wolą wydaje mi się cenniejszym nabytkiem.
Zgadzam się z tym i prawdziwym problemem zdaje mi się dopiero wychowanie dziecka w na tyle neutralnej atmosferze, by samo mogło dokonać wyboru. Co po przemyśleniu wygląda na arcytrudne zadanie. Chyba prościej wychować dziecko w jakimś zaakcentowanym światopoglądzie, to takie pójście na łatwiznę. I czy rodzic, który nastawia je negatywnie do wiary jest lepszy od katola? A patrząc na wypowiedzi niektórych osób choćby z tego forum, wydaje mi się to w ich wykonaniu niemożliwe.
A naukę w danej szkole da się anulować? Wymażesz się z dokumentów i pamięci?
Ale to nie jest to samo. I Ty dobrze o tym wiesz.
dworkin napisał/a:
Chrzest sam w sobie nie ma prawie żadnego znaczenia, znaczenie ma wychowanie w wierze. To ostatnie ma znaczenie, ale nie większe niż inne decyzje rodziców. A dla Ciebie to coś wyjątkowego, z czym się nie zgadzam.
Patrz mój kawałek o piętnie. Mój znajomy ateusz ostatnio się wnerwił, gdyż babcia wyznała, że potajemnie sama udzieliła mu chrztu. Teraz sprawdza czy tak się da, czy to musi zostać potwierdzone, etc.
A naukę w danej szkole da się anulować? Wymażesz się z dokumentów i pamięci?
Ale to nie jest to samo. I Ty dobrze o tym wiesz.
Ale aktu dokonanego nie cofniesz. W ogóle sama myśl o tym jest absurdalna.
MrSpellu napisał/a:
Patrz mój kawałek o piętnie. Mój znajomy ateusz ostatnio się wnerwił, gdyż babcia wyznała, że potajemnie sama udzieliła mu chrztu. Teraz sprawdza czy tak się da, czy to musi zostać potwierdzone, etc.
Jeśli zaczniemy się takimi sprawami przejmować, ale to naprawdę przejmować, doprowadzi nas to jedynie do choroby psychicznej.
W sensie - zdobytej wiedzy, tak. Idziesz do innej, która zamiast kreacjonizmu ma teorię ewolucji i inne.
dworkin napisał/a:
Chrzest sam w sobie nie ma prawie żadnego znaczenia
Nie uwzględniając teologii, prawda. Tylko my nie mówimy o chrzcie samym w sobie, tylko jego konsekwencjach.
dworkin napisał/a:
Osobiście uważam, że wybór szkoły jest wielokrotnie bardziej determinujący.
Ale konstytucja nie gwarantuje wolności wyboru szkoły, tylko religii. A katolicyzm już przy zawieraniu małżeństwa ma punkt mówiący o wychowaniu dziecka w takiej a takiej wierze.
BTW szkołę można bez większych problemów zmienić.
dworkin napisał/a:
Nie mówiłem o woli dziecka, bo ta z definicji musi być ograniczona, tylko późniejszego dorosłego człowieka.
A który człowiek przyjmuje zwykle więcej sakramentów z tej religii? Dziecko czy dorosły?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Dżizas, Tixon, zmienisz szkołę, którą już ukończyłeś? To na zmianę wiary masz więcej czasu.
Tixon napisał/a:
A który człowiek przyjmuje zwykle więcej sakramentów z tej religii? Dziecko czy dorosły?
Jeśli liczyć piętnastolatka jako świadomą i decydującą o sobie w takich sprawach osobę, to dorosły. Przynajmniej ja miałem wolną rękę, choć z tego nie skorzystałem.
Dżizas, Tixon, zmienisz szkołę, którą już ukończyłeś
Piszesz, że wybór szkoły jest bardziej determinujący. No to, jeśli trafiasz do beznadziejnej szkoły, masz możliwość zmienić ją, przenieść się do innej. W przypadku religii jako dziecko takiej możliwości nie masz.
dworkin napisał/a:
Jeśli liczyć piętnastolatka jako świadomą i decydującą o sobie w takich sprawach osobę, to dorosły.
Myślałem, że mówiąc dorosły, masz de facto na myśli dorosłego.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Dżizas, Tixon, zmienisz szkołę, którą już ukończyłeś
Piszesz, że wybór szkoły jest bardziej determinujący. No to, jeśli trafiasz do beznadziejnej szkoły, masz możliwość zmienić ją, przenieść się do innej. W przypadku religii jako dziecko takiej możliwości nie masz.
Po pierwsze - to percepcja dziecka i rodzice zawsze biorą ją przed znak zapytania. Takie rzeczy muszą oceniać również od strony innych przesłanek. Poza tym niektóre z przeszłych wydarzeń, o których teraz myślę, oceniam dopiero z dzisiejszej perspektywy. Podobnie musi być w przypadku wielu późniejszych ateistów, którzy wmawiają sobie pewne aspekty religii w dzieciństwie za dotkliwe, podczas gdy ówcześnie mieli na nie wylane.
Po drugie - jako dziecko to sobie mogę, bez zgody rodziców. I w przypadku zmiany szkoły, i w przypadku zmiany religii.
Po trzecie - większość dzieci nie postrzega religii jako czegoś opresyjnego, tylko jako zastany układ rzeczywistości (a już na pewno nie myśli o wypisaniu się). Bo katecheza np. wywiera na znakomitą większość z nich taki sam nacisk jak każde inne zajęcia. I tak też przez większość jest postrzegana. Czasami nawet lepiej - bo w początkowych latach bardziej wiąże się dezynwolturą - zabawami, itd...
Asuryan napisał/a:
dworkin napisał/a:
Jest małżeństwo, jest stabilizacja, jest dziecko, jest chrzest, jest rodzina, czyli wszystko w najlepszym porządku.
Do małżeństwa, stabilizacji, dziecka i rodzinny chrzest nie jest w ogóle potrzebny...
Wiem, że nie, ale takie skojarzenie wykształciło się przez tradycję w polskiej rzeczywistości. Dopiero teraz to się zmienia.
Hm, to ja Wam teraz coś powiem.
Jestem niedowierzająca (choć apostatką nigdy nie zostanę z czystego lenistwa i wygodnictwa - jak mawia mój ojciec ateista, "dopóki świętym nie muszę przygotowywać obroku, nie przeszkadzają mi w żadnej ilości" ). Przed ochrzczeniem dziecka przeżyłam jednak moment "a może by nie...". I spasowałam. Pozbawienie córki komunijnej imprezy? Przyczynienie się do tego, że będzie się odróżniać od innych dzieciaków, przez co zostanie narażona na drobne (albo i grube) złośliwości? Moi drodzy, to też jest decydowanie za dziecko, narzucanie mu własnego światopoglądu, przy czym konsekwencje mogą być bardziej dotkliwe (dla smarkatego, nie dla nas, my wszak postępujemy zgodnie z własnym sumieniem) niż przymus uczęszczania na katechezę w szkole. Zresztą Natalia na razie chodzi i nie narzeka. Nie zechce chodzić - w porządku, wypiszę ją. I obie będziemy zadowolone.
dworkin napisał/a:
Zgadzam się z tym i prawdziwym problemem zdaje mi się dopiero wychowanie dziecka w na tyle neutralnej atmosferze, by samo mogło dokonać wyboru. Co po przemyśleniu wygląda na arcytrudne zadanie.
Staram się. Ale fakt, to jest cholernie trudne. Bo moje olewactwo, jeśli chodzi o praktyki religijne, rzuca się w oczy i wywiera wpływ, nawet jeśli na każdym kroku wpajam smarkatej zasadę poszanowania dla wiary innych ludzi.
Zresztą, tak sobie myślę - mnie fakt bycia ochrzczoną ani grzeje, ani ziębi. Zapewne wkór*ię się, jeśli będę musiała płacić podatek na Kościół, ale nie bardziej niż wtedy, gdy państwo wydrze ode mnie opłatę abonamentową na rzecz telewizji bublicznej.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
powiem wam, że bardzo religijnie się tutaj zrobiło ostatnio. zacząłem się nawet zastanawiać czy nie wchodzę na jakieś forum katolickie czy coś. wolałem jak pisaliście o książkach i serialach
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
powiem wam, że bardzo religijnie się tutaj zrobiło ostatnio. zacząłem się nawet zastanawiać czy nie wchodzę na jakieś forum katolickie czy coś
"Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość."
Ja tam lubię szeroki wachlarz tematów, jakie oferuje forum. Chociaż...
Piszcie więcej o książkach!
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum