Nie wiem czy istnieje taki temat, jezeli tak to przepraszam lecz zastanawiam sie nad "ostemplowaniem" moich ksiazek.
Z calej mojej kolekcji ksiazek jakie kupilem, jedyne uzywane to Kroniki Amberu w 10 tomach ktore kupilem na allegro z likwidacji prywatnej kolekcji.
Ksiazki posiadaja stempel na stronie tytulowej i mniej wiecej w polowie.
Okragly stempel z napisem "Ksiegozbior prywatny-Wlodzimierz XXX"
Moj ojciec ktory w ciagu swojego zycia zakupil tysiace ksiazek, ktore pare lat temu, az wstyd sie przyznac poszly na opal bo nie bylo gdzie ich trzymac bo zlikwidowaniu w naszym domu pomieszczenia zwanego u domownikow ""biblioteczka", podpisywal swoje ksiazki imieniem i nazwiskiem.
Co sadzicie o steplowaniu lub podpisywaniu ksiazek? moze sami tak oznaczacie swoje ksiazki.
Czy ksiazki straca w zwiazku z tym na wartosci rynkowej? nie mowie tu oczywiscie o tym, ze za 50 lat beda wiecej warte bo to raczej nie te czasy, ze ksiazki ktore teraz sa produkowane tak masowo beda kiedys warte grube $, tak jak teraz jest to w przypadku chociazby pierwszego wydania "Wladcy Pierscieni"
_________________ Wyobraź sobie siebie w łodzi na rzece.
Z mandarynkami i marmoladowym niebem
Ja swoje książki znakuję, a raczej znakowałam, bo ostatnimi czasy jakoś się zaniedbałam. Może za jakiś czas wezmę się i uzupełnię braki. Wybrałam może nie najoryginalniejszy sposób, ale zawsze to jakiś "mój" - podpisuje je swoim imieniem i nazwiskiem w tengwarze, wygląda to ładnie, zwłaszcza jak się postaram. Co prawda nie ma wartości użytkowej, to znaczy - nie powie ewentualnej osobie, której coś pożyczyłam, do kogo książka należy, ale chyba nigdy nie miałam jeszcze problemu z kimś kto miałby nie zwrócić mi książki/zapomnieć do kogo ona należała. Więc taki znaczek ma raczej znaczenie sentymentalne, po prostu dla mnie.
Jeśli chodzi o utratę wartości książki - kulkukrotnie wymieniałam się tak podpisanymi książkami i dla drugiej strony nie stanowiło to najmniejszego problemu. Może gdyby byłby to zwykły podpis, mogło by przeszkadzać, ale tak wygląda po prostu jak dziwny ornament, czasem nie do odróżnienia od zwykłego drukowanego ozdobnika na kartce:) Jednak jeśli teraz będę znakować książki, to tylko te, które na pewno zostaną ze mną, a nie tak jak kiedyś - wszystko co leci.
Gdybym miała postawić się w odwrotnej sytuacji - dla mnie także nie ma problemu, a wręcz przeciwnie. Lubię "pobazgrane" książki - oczywiście nie chodzi mi o zniszczone, ale w jakiś sposób "z historią". Znajdują się w moim posiadaniu takie, w których ktoś kiedyś wpisał cytat, narysował rysunek, a także takie, w których poprosiłam osobę od której książkę dostawałam o napisanie czegoś od siebie. Jeśli chodzi o Ex libris - bardzo przyjemnie zaskoczyło mnie, kiedy po otworzeniu zakupionych w antykwariacie "Opowiadań" Hoffmanna zobaczyłam taki na karcie tytułowej. Z tego, co mogę powiedzieć jest to linoryt albo suchoryt przedstawiający coś dziwnego, wyglądającego mi na człowieka grającego na lutni. Obok napis "Ex libris XXX". Teraz cieszę się, że wybrałam właśnie ten egzemplarz, zamiast drugiego który właściwie już miałam przy kasie:)
Nie znakuję. Nie ma takiej potrzeby. Słabe książki idą na przemiał, wymianę lub do biblioteki miejskiej. A dobre nie są pożyczane, lub pożyczane tak rzadko i wyselekcjonowanym osobom, że nie mam się co martwić, że o nich zapomnę
Nie wiem zatem, dlaczego miałbym moje "bydełko" znakować
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dawno temu podpisywałem. Nawet miałem znajomego introligatora, który mi ksiązki oprawiał. Zostało z tego jeszcze kilka sztuk. Teraz już się nie bawię, zostawiam sobie tylko te pozycje, które uważam za interesujące. Reszta, biblioteka albo piec.
Fenris [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-20, 23:47
ASX76 napisał/a:
Książka podpisana lub podstemplowana traci na wartości rynkowej.
Tego typu praktyki uważam za profanację.
Słyszałeś ty może o czymś takim jak "wartość sentymentalna"?
Niemożliwe, zgadzam się z ASX-em
Książek nie znakuje, nie podpisuję, nie stempluję. Nikomu też ich nie pożyczam, więc problemu nie ma. Nawet żona ma kategoryczny zakaz dotykania... poza ścieraniem kurzu
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Pożyczanie książek to zło. Na szczęście mam je poupychane w takim miejscu, że nikogo nie kuszą (jak sobie przypomnę, ile fajnych pozycji do mnie nie wróciło ).Gorzej będzie jak wreszcie zbuduję regały,ale mam jeszcze czas.Po ostatnim sprzątaniu biblioteczki zostało dużo miejsca w szafie. Pierwszy raz mam chyba więcej książek w twardych okładkach niż w miękkich. .Podoba mi się.
Pożyczam ludziom, ktorzy na to zasługują. Jak ktoś nie odda, to więcej nie dostaje. A znakowanie to dla mnie niszczenie.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Ja pożyczam właściwie tylko bratu i siostrze, więc problemów z zaginionymi książkami nie mam. A pisać po książkach po prostu nie lubię, więc i nie znakuję. Ale kupno książki podpisanej mi nie przeszkadza zupełnie.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nawet żona ma kategoryczny zakaz dotykania... poza ścieraniem kurzu
Mokrą, brudną szmatą
Nie znakuję, nie pożyczam. Są wyjątki, ale rzadkie. Notatki, jeśli czasem robię, to na kartce albo w pliku tekstowym. Jeśli już, to po podręcznikach bazgrzę, ale ołówkiem.
Nawet żona ma kategoryczny zakaz dotykania... poza ścieraniem kurzu
Mokrą, brudną szmatą
Nie nie nie... sprzątanie półek z książkami odbywa się zgodnie z instrukcją... opartą na standardach Unii Europejskiej - odpowiednimi specyfikami i w odpowiednim stroju... zwłaszcza w bikini, aby bakterii nie roznosić
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
opartą na standardach Unii Europejskiej - odpowiednimi specyfikami i w odpowiednim stroju... zwłaszcza w bikini, aby bakterii nie roznosić
koncepcja zastosowania tu żony jest chybiona, wyspecjalizowana pokojówka byłaby znacznie lepsza
Coś mi się zaczyna wydawać, że chyba masz rację
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Nie znakuję... ale gdybym miał coś do znakowania, jakąś ładną pieczątkę dajmy na to, to jak najbardziej.
W końcu to tylko książka, nie?
Biedny ASX, nie słyszał o autografach, które potrafią podnieść wartość książek
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Biedny ASX, nie słyszał o autografach, które potrafią podnieść wartość książek
Drogi Panie, odnosiłem się li tylko i wyłącznie do podpisywania własności i inszego jej znakowania.
Wcześniej nikt tu o autografach nie wspominał, z tego co pamiętam. Zresztą nie ma to związku z tematem.
Fajny exlibris może być ozdobą książki... Nawet się kiedyś zastanawiałem czy w swoich zbiorach czegoś takiego nie zrobić, ale w końcu stwierdziłem że mi się nie chce - za dużo z tym roboty Ale może kiedyś wrócę do tego pomysłu
Nie podpisuję, ale już jakiś czas temu myślałam, czy by sobie nie sprawić klimaciarskiego exlibrisu, zaprojektowanego specjalnie dla mnie. Niestety nie udało mi się znaleźć miejsca wyrabiającego pieczątki w starym stylu, nie jakieś tam nowomodne plastikowe paskudztwa. Jak znajdę, to zrobię.
Nie trzęsę się nad książkami, nie traktuję ich jak eksponatów muzealnych. Wolę, kiedy "żyją", ludzie je czytają. Więc taka personifikacja byłaby jak najbardziej ok, w końcu to moje książki, a nie bezduszne egzemplarze świeżo zdjęte z półki.
ASX, pieprzenie straszne z tym "brakiem szacunku". Wyrazem "szacunku" jest może stawianie książek w równych rządkach, coby jeno kurz zbierały i nikomu nie służyły po jednym przeczytaniu? Smutny taki szacunek
ASX, pieprzenie straszne z tym "brakiem szacunku".
Wyrazem "szacunku" jest może stawianie książek w równych rządkach, coby jeno kurz zbierały i nikomu nie służyły po jednym przeczytaniu? Smutny taki szacunek
1. Tylko "pieprzenie" Wam w głowach. Pisać normalnie się nie da?
2. U mnie książki:
- mają półki nad sobą
- znajdują się w zamkniętych regałach
- część spoczywa w kartonach
Niewiele z nich ma kontakt z kurzem.
Ależ po jednym przeczytaniu służą dalej. Wraca się do niektórych pozycji. Inne są odsprzedawane. Swego czasu pożyczałem i wychodziłem na tym, jak Zabłocki na mydle. Jedna zaraza podtopiła pierwsze wydanie "Chłopiec z latawcem" w wannie (potem wstydziła się oddać), od innej musiałem kilka sam odebrać, bo kwestię zwrotu miała centralnie w dupie... Nie wspominam już o pozaginanych rogach, plamach..., co brutalnie gwałci me poczucie estetyki.
Gdybym chciał od kogoś kupić książkę, to na pewno nie skusiłbym się na zasyfioną czyimś podpisem czy pieczątką.
Nie podpisuję i nie znakuję. Nie chodzi o ideologię, tylko o lenistwo. Zresztą mój plan posiadania w domu został lekko zmodyfikowany.
Teraz ciułam na warsztat modelarski
Tylko "pieprzenie" Wam w głowach. Pisać normalnie się nie da?
Seksualna aluzja według większości użytkowników:
I według ASX-a:
A wracając do adremu: nie znakuję, bo mi się nei chce i nie mam fajnego ekslibrisu. Jeżeli pożyczam, to osobom, które oddają. Albo które łatwo znajdę i wymuszę. Albo u których nie żal stracić
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Osobiście traktuję książki normalnie, to znaczy nie z jakimś przesadnym kultem, ale też nie robię im żadnej krzywdy Nie pokreśliłbym swojej książki, nie zaginałbym okładek, zaś o profanacji zwanej "łamaniem grzbietu" w ogóle już nie wspominam, bo mnie ciarki przechodzą
Traktuję książki tak samo jak każdy inny rekwizyt, który kupuję za swoje ciężko zarobione pieniądze - czyli dbam o niego maksymalnie, jak tylko się da. Dbam o laptopa, o mp3, telefon komórkowy, samochód... Nie wiem jak inni, ale ja kupuję rzeczy użytkowe z myślą, aby służyły jak najdłużej. I tutaj książki nie powinny być wyjątkiem. Niech za 10-20 lat wyglądają jak najbardziej podobnie jak wtedy, gdy je kupiłem. Na pewno kartki zżółkną, zapewne będzie na nich widać ślady czytania, ale książka nie będzie ani pogięta, popisana, zniszczona czy rozpadająca się od celowego łamania grzbietu.
Jezebel napisał/a:
Nie trzęsę się nad książkami, nie traktuję ich jak eksponatów muzealnych. Wolę, kiedy "żyją", ludzie je czytają. Więc taka personifikacja byłaby jak najbardziej ok, w końcu to moje książki, a nie bezduszne egzemplarze świeżo zdjęte z półki.
Mam wrażenie, że mylisz pojęcia. Owszem, książka "żyje" kiedy jest czytana, jednak "czytanie" nie musi wcale oznaczać "niszczenia". Laptopa również używasz i to wcale nie oznacza, że rzucasz nim po pokoju, plamisz go kawą czy konsumujesz nad nim tosta z wyciekającym ketchupem
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
[+1]
Bo książki podczas czytania się zużywają... zwłaszcza jak się cały czas czyta.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum