FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Pieśń Lodu i Ognia vs. Malazańska Księga Poległych.

Pieśń Lodu i Ognia czy Malazańska Księga Poległych?
Pieśń Lodu i Ognia.
40%
 40%  [ 18 ]
Malazańska Księga Poległych.
59%
 59%  [ 26 ]
Głosowań: 44
Wszystkich Głosów: 44

Autor Wiadomość
ASX76 
zrzęda


Posty: 15624
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-08-29, 22:38   

Liv napisał/a:
Mag, odnosiłam się do realizmu postaci - u którego z autorów bohaterowie są prawdziwsi.
Na Bogów, a ty mi ty strzelasz taką aluzją, że ręce mi opadają przy samych kostkach xDD
Gratulacje :D:D


Ojej... To Ty masz takie długie rączki? A myślalem, że już nic mnie nie zdziwi. ;)


Mag_Droon -> Ulżyło? Będzie ban, next time. :-P

Jeśli ktoś uważa cykl "Pieśń Lodu i Ognia" za szczytowe osiągnięcie Martina, proponuję sięgnąć po wybrane opowiadania: "Pieśń dla Lyanny", "Piaseczniki", "Pieśni samotności Larena Dorra", "Lodowy smok" i "Trupiarz". Po lekturze nie powinno być najmniejszych wątpliwości, że George jest lepszy od Stevena. :-P
 
 
Elektra 


Posty: 3694
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-08-30, 22:28   

ASX76 napisał/a:
Po lekturze nie powinno być najmniejszych wątpliwości, że George jest lepszy od Stevena. :-P

Tylko jednak, mimo wszystko, w tym temacie ma być porównanie Pieśni i Księgi, a nie całej twórczości obu pisarzy.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15624
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-08-31, 08:32   

Elektra napisał/a:
ASX76 napisał/a:
Po lekturze nie powinno być najmniejszych wątpliwości, że George jest lepszy od Stevena. :-P

Tylko jednak, mimo wszystko, w tym temacie ma być porównanie Pieśni i Księgi, a nie całej twórczości obu pisarzy.


Zaraz tam od razu porównanie... Króciutka dygresja jeno. :-P
 
 
Mikael 
wladca hutnika


Posty: 27
Skąd: z hutnika
Wysłany: 2008-09-19, 20:27   

Tym razem szukalem tematu i znalazlem ten a nie zeby w innych pisac wiec jest ok. Czytalem tez ericsona i martina i lubie obu ale nie do konca ercsona bo ma troche dfuzo ksiazek nie na jeden wieczor hahahaha A martin mniej napisal i ma fajniejszych bohaterow jak np. Jon ktory rzadzi murem i rozstawia wszystkich na boki czy to zlych czy lepszych i tych martwych. Edard tez jest dobry ten z polnocy ale to ciota bo da soba pomiatac. Spoko tylko ze jest dobry i chce dobrze dla swoich. A taki tyrion co jest jarlem niezle sobie radzi i rozpieprza wszystkich intygami i ja mysle ze na koncu ksiazek bedzie rzadzil wszystkimi. I to sa fajniejsze postacie niz u Ericsona bo nie takie nudne i cos robia a nie gadaja ciagle i pieprza. no i jak pedalki nie uzywaja magii ciagle tylko miecz i stal i jakies luki. Jakby walczyli ze soba jakims cudemsie spotkali to by na pewno wygraly postacie martina takie jak stark czy on na czele z armiami bo sa po prostu bardziej mezni.
_________________
Ladies and gentlement! Introducing the Chocolate Starfish! and the Hotdog Flavored Water
Freed Durst

I need your clothes, boots and your motorcycle.
T-800
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15624
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2012-05-28, 19:03   

Asthariel napisał/a:
Dla mnie, Erikson jest królem fantasy, i Martin może mu buty czyścić.


To Erikson może butki pucować Martinowi. :-P
 
 
adamo0 
Gentleman


Posty: 1575
Wysłany: 2012-05-28, 19:16   

ASX76 napisał/a:
To Erikson może butki pucować Martinowi.


Amen.
_________________
Ignoti et Quasi Occulti
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2012-05-28, 19:34   

Szatan jest wśród Was...
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Asthariel 
Lis


Posty: 59
Skąd: Ząbki
Wysłany: 2012-05-28, 19:49   

2-2, a to jeszcze nie koniec meczu!

A tak na poważnie - Martin jest dobry, i choć poświęca każdemu z bohaterów więcej miejsca, to po prostu nie czuję do nich takiego przywiązania jak do bohaterów Eriksona.
 
 
adamo0 
Gentleman


Posty: 1575
Wysłany: 2012-05-28, 20:01   

Erikson jest bardzo spektakularny, ale posługuje się prostym językiem, wplata wszędzie niepotrzebnie humor. Mnie to trochę razi, ale ja nie lubię 'śmiesznego fantasy', jak nazywam takie ksiązki. Co prawda jest to poziom galaktykę wyżej niż książki z FS, no ale coś w tym jest.

Martin też nie ma super warsztatu literackiego, ale u niego to tak nie razi.
_________________
Ignoti et Quasi Occulti
 
 
Asthariel 
Lis


Posty: 59
Skąd: Ząbki
Wysłany: 2012-05-28, 20:08   

I to jest kwestia gustu, bo mnie w 90 % humor odpowiada, a gdyby go zabrakło, dopiero zaczęłoby się narzekanie, że seria jest ponura i nihilistyczna. Biorąc pod uwagę, co się dzieje podczas tych 10 tomów, czasem potrzeba rozładowania napięcia.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23171
Wysłany: 2012-05-28, 20:12   

adamo0 napisał/a:
ASX76 napisał/a:
To Erikson może butki pucować Martinowi.


Amen.

No nie wiem. Pod względem rozmachu, konsekwencji i wizji, to jednak PLiO jest ubogim krewnym MKP. Martin może i pisze lepiej, ale to nie jest aż taki wyróżnik. Zwłaszcza biorąc pod uwagę mizerię fabularną dwóch ostatnich jak dotychczas części PLiO.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2012-05-28, 20:16   

Znowu.
http://www.zaginiona-bibl...topic.php?t=265

adamo0 napisał/a:
Erikson jest bardzo spektakularny, ale posługuje się prostym językiem, wplata wszędzie niepotrzebnie humor. Mnie to trochę razi, ale ja nie lubię 'śmiesznego fantasy', jak nazywam takie ksiązki. Co prawda jest to poziom galaktykę wyżej niż książki z FS, no ale coś w tym jest.

Obydwóch autorów czytałem w oryginale i Martin był dla mnie dużo prostszy. Wg. mnie to kwestia tłumaczenia.
Wszędzie humor? Nie pękałem ze śmiechu co parę stron. Autor raczej robi sobie rollercoaster z emocji czytelników - działa to dobrze. Zamiast ciągłego ponurego nastroju (po 2-3 tomach wszystkim by się znudziło i tylko masochiści dotarliby do końca) mamy różne emocje.
A i to jest poziom innej galaktyki względem większości, wtórnego fantasy. I jeśli to "śmieszne fantasy" to ja jestem miłośnikiem Wegnera.
_________________
www.lovage.soup.io
  
 
 
adamo0 
Gentleman


Posty: 1575
Wysłany: 2012-05-28, 20:21   

Asthariel napisał/a:
I to jest kwestia gustu, bo mnie w 90 % humor odpowiada, a gdyby go zabrakło, dopiero zaczęłoby się narzekanie, że seria jest ponura i nihilistyczna. Biorąc pod uwagę, co się dzieje podczas tych 10 tomów, czasem potrzeba rozładowania napięcia.


Kwestia gustu - wiadomo. Ja lubię rzeczy takie jakimi są, niepotrzebny mi dokładany na siłę humor który ma coś rozładowywać. Jeżeli wizja autora jest ponura i nihilistyczna to niech taka będzie. Wydaje mi się, że to nie działa na zasadzie konieczności poprawiania czytelnikom humoru i to jeszcze 'dowcipami' tak niskiego lotu.

Cytat:
No nie wiem. Pod względem rozmachu, konsekwencji i wizji, to jednak PLiO jest ubogim krewnym MKP. Martin może i pisze lepiej, ale to nie jest aż taki wyróżnik. Zwłaszcza biorąc pod uwagę mizerię fabularną dwóch ostatnich jak dotychczas części PLiO.


Za to świat jest spójniejszy, "nieprzepakowany" niepotrzebną ilością jakiś ras i całej innej menażerii, bohaterowie nie są jednokolorowi itp. długo by wymieniać.

Nikt nikogo raczej nie przekona o wyższości jednego nad drugim. Co się komu bardziej podoba.
Dla mnie jednak Erikson to takie pudło fajerwerków - ciągle coś wybucha, świeci a na koniec mamy wielkie JEBS. U Martina wszystko rozwija się inaczej, z mniejszym rozmachem, ale z równie daleko idącymi konsekwencjami. Mi to bardziej odpowiada.
_________________
Ignoti et Quasi Occulti
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2012-05-28, 20:24   

adamo0 napisał/a:
Za to świat jest spójniejszy, "nieprzepakowany" niepotrzebną ilością jakiś ras i całej innej menażerii, bohaterowie nie są jednokolorowi itp. długo by wymieniać.

Jest zbyt rozbudowany? Rzeczywiście zarzut.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
adamo0 
Gentleman


Posty: 1575
Wysłany: 2012-05-28, 20:26   

Nie użyłem słowa rozbudowany. Dla mnie mnogość ras i jak napisałem 'innej menażerii' trąci Forgotten Realms, ale to moje zdanie, bo jak wynika z wcześniejszych moich postów nie lubię przepakowania. Nie uważam, że im więcej tym lepiej dla fabuły, nawet jeżeli jest to fantasy. Nadużywanie magii, wykorzystywania bogów i bożków, tworzenie jakiś mega herosów... no dobrze się to czyta, ale jest to coś więcej? Nie wiem.

Co prawda Eriksona skończyłem niedawno i może mi się nie uleżało jeszcze, ale dla mnie Martin umie wyważyć pewne kwestie, a Erikson tylko rzuca fireballami na prawo i lewo.
_________________
Ignoti et Quasi Occulti
 
 
Asthariel 
Lis


Posty: 59
Skąd: Ząbki
Wysłany: 2012-05-28, 20:41   

Jednak ta ilość ras czemuś służy, co chyba nie występuje w Zapomnianych Krainach, gdzie stanowi tylko kosmetyczne urozmaicenie. U Eriksona każda rasa jest naprawdę fundamentalnie odmienna (pomijając różnych Tiste, a i wśród nich znajdą się różnice). No i w pudle z fajerwerkami nie znajdzie się miejsca na rozwinięcie takich motywów jak: przebaczenie, poświęcenie, lojalność między dowódcą a żołnierzami, cywilizacja vs. natura, kapitalizm, związek między bogiem a wyznawcami, postęp a konserwatyzm...
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2012-05-28, 20:48   

adamo0 napisał/a:
Co prawda Eriksona skończyłem niedawno i może mi się nie uleżało jeszcze, ale dla mnie Martin umie wyważyć pewne kwestie, a Erikson tylko rzuca fireballami na prawo i lewo.

No chyba jednak czytałeś tylko Ogrody Księżyca, a i to kawałek, skoro ograniczasz rozbudowany system ontologiczno-teologiczno-magiczny do fireballi.
Chyba że po prostu przeszkadza ci ilość fantasy w fantasy.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2012-05-28, 21:11   

Jakich ja rzeczy się dowiaduję o Eriksonie...
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2012-05-28, 22:17   

Staję po stronie Eriksona, z powodów wymienionych przez Jandera i Romulusa.

adamo0 o Martinie napisał/a:
bohaterowie nie są jednokolorowi

Którzy?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Sammael 


Posty: 668
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-05-30, 13:48   

Ja tam głosuję na Koło Czasu. :mrgreen:
 
 
adamo0 
Gentleman


Posty: 1575
Wysłany: 2012-05-30, 13:53   

Cytat:
Którzy?


Na przykład Stannis, Tywin, Jorah.
_________________
Ignoti et Quasi Occulti
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2012-05-30, 14:06   

adamo0 napisał/a:
Tywin
Bez wątpliwości, z tych złych.

adamo0 napisał/a:
Stannis
Postać rzeczywiście wątpliwa.
adamo0 napisał/a:
Jorah.
Nie pamiętam go. :oops:

Ale dziwię się, że nie wymieniłeś tych bardziej charakterystycznych bohaterów. Ned, Snow, Arya, Bran... czekaj, prawi, uczciwi, ewidentnie po dobrej stronie mocy.

To może Góra, Litlefinger, królowa z synem? Nie, oni są wredni i źli.

Dobra, bez bawienia się w szczegóły - u Martina są fajne postacie, wyraźnie zarysowane, dosyć wiarygodne. Ale proszę, że niby u Eriksona bohaterowie są jednokolorowi, a u Martina nie?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2012-05-30, 15:27   

Tixon napisał/a:
Ale dziwię się, że nie wymieniłeś tych bardziej charakterystycznych bohaterów. Ned, Snow, Arya, Bran... czekaj, prawi, uczciwi, ewidentnie po dobrej stronie mocy.

Arya? Minęło sporo wody w Wiśle, odkąd czytałeś Martina po raz ostatni.

Tixon napisał/a:
adam0 napisał/a:
Jorah.
Nie pamiętam go.

Zdecydowanie sporo wody.

I co to w ogóle znaczy - jednokolorowi? Jednoznacznie po którejś stronie mocy? A Tyrion? Varys? Tyrellowie? Dornijczycy?

Postaci u Martina są bez wątpienia lepiej zarysowane niż u Eriksona, naszkicowane głębiej, na ich psychologii i motywach skupia się tryb prowadzenia akcji. Rozdziały w formie punktów widzenia mówią same za siebie. Mieszkańcy Westeros są bardziej niejednoznaczni, ludzcy, choć u Eriksona też się tacy pojawiaja (np. Sójeczka). Większość jednak jest albo posągowa, albo symboliczna, reprezentując bardziej cechy charakteru niż całe charaktery, jak w mitach, baśniach czy klasycznej fantasy. Bo o ile "Gra o Tron"reprezentuje powieść quasihistoryczną z silnym ornamentem fantasy, to "Malazańska" to już pełnia gatunku, z koncepcją godną jego definicji. Dlatego pewnie bardziej Ci pasuje.

Pomijając wyraźnie lepsze pióro autora "Pieśni", chodzi też właśnie o wizję świata i jego koncepcję. Przez swoje oddalenie, nierealistyczność, symboliczne postaci i wszechobecną przepotężną magię malazańskie uniwersum staje się bardziej papierowe, dokładnie jak w klasycznej fantasy. Czytelnik wyczuwa to intuicyjnie podczas lektury, dlatego dla mnie cykl Eriksona nie ma w sobie nic poza warstwą przygodową i czystą rozrywką. Być może jest to preferencja całkowicie uzależniona od gustu, ale głównie chodzi mi o magię, ontologię opartą na ciągłym deus ex machina. W przypadku tej powieści podobne rozwiązania są wpisane w samą specyfikę świata. Zawsze pojawi się mega ktoś lub coś i nagle odwróci losy "wojny". Zresztą w świecie, w którym magia może praktycznie wszystko, praktycznie bez odczuwalnych dla czytacza konsekwencji, tak naprawde nie może nic. Bo cóż jest warte każde kolejne zaklęcie?
  
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2012-05-30, 15:49   

dworkin napisał/a:
A głównie chodzi mi o magię, ontologię opartą na ciągłym deus ex machina.

Gdzie?
dworkin napisał/a:
Zresztą w świecie, w którym magia może praktycznie wszystko, w praktyce bez odczuwalnych dla czytacza konsekwencji, tak naprawde nie może nic. Bo cóż jest warte każde kolejne zaklęcie?

Jakoś ostatecznej rozgrywki magia nie wygrywa.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
adamo0 
Gentleman


Posty: 1575
Wysłany: 2012-05-30, 15:52   

Cytat:
Postaci u Martina są bez wątpienia lepiej zarysowane niż u Eriksona, naszkicowane głębiej, na ich psychologii i motywach skupia się sam tryb prowadzenia akcji. Rozdziały w formie punktów widzenia mówią same za siebie. Mieszkańcy Westeros są bardziej niejednoznaczni, ludzcy, choć u Eriksona też się tacy pojawiaja (np. Sójeczka). Większość jednak jest albo posągowa, albo symboliczna, reprezentując bardziej cechy charakteru niż całe charaktery, jak to w mitach, baśniach czy klasycznej fantasy. Bo o ile "Gra o Tron"reprezentuje powieść quasihistoryczną z silnym ornamentem fantasy, "Malazańska" to już pełnia gatunku, z koncepcją godną jego definicji. Dlatego pewnie bardziej Ci pasuje.

Pomijając już wyraźnie lepsze pióro autora "Pieśni", chodzi też właśnie o wizję świata i jego koncepcję. Przez swoje oddalenie, nierealistyczność, symboliczne postaci i wszechogarniającą przepotężną magię malazańskie uniwersum staje się bardziej papierowe, dokładnie jak w klasycznej fantasy. Czytelnik wyczuwa to intuicyjnie podczas lektury. Dlatego dla mnie cykl Eriksona nie ma w sobie nic poza warstwą przygodową i czystą rozrywką. Być może jest to już preferencja całkowicie uzależniona od gustu. A głównie chodzi mi o magię, ontologię opartą na ciągłym deus ex machina. W przypadku tej powieści podobne rozwiązania są wpisane w samą specyfikę świata. Zawsze pojawi się mega ktoś lub coś i nagle odwróci losy "wojny". Zresztą w świecie, w którym magia może praktycznie wszystko, w praktyce bez odczuwalnych dla czytacza konsekwencji, tak naprawde nie może nic. Bo cóż jest warte każde kolejne zaklęcie?


Lepiej bym tego nie ujął.
_________________
Ignoti et Quasi Occulti
 
 
Ajmdemen

Posty: 45
Wysłany: 2012-05-30, 16:39   

dworkin napisał/a:
Eriksona też się tacy pojawiaja (np. Sójeczka). Większość jednak jest albo posągowa, albo symboliczna, reprezentując bardziej cechy charakteru niż całe charaktery, jak to w mitach, baśniach czy klasycznej fantasy. Bo o ile "Gra o Tron"reprezentuje powieść quasihistoryczną z silnym ornamentem fantasy, "Malazańska" to już pełnia gatunku, z koncepcją godną jego definicji. Dlatego pewnie bardziej Ci pasuje.

Pomijając już wyraźnie lepsze pióro autora "Pieśni", chodzi też właśnie o wizję świata i jego koncepcję. Przez swoje oddalenie, nierealistyczność, symboliczne postaci i wszechogarniającą przepotężną magię malazańskie uniwersum staje się bardziej papierowe, dokładnie jak w klasycznej fantasy. Czytelnik wyczuwa to intuicyjnie podczas lektury. Dlatego dla mnie cykl Eriksona nie ma w sobie nic poza warstwą przygodową i czystą rozrywką. Być może jest to już preferencja całkowicie uzależniona od gustu. A głównie chodzi mi o magię, ontologię opartą na ciągłym deus ex machina. W przypadku tej powieści podobne rozwiązania są wpisane w samą specyfikę świata. Zawsze pojawi się mega ktoś lub coś i nagle odwróci losy "wojny". Zresztą w świecie, w którym magia może praktycznie wszystko, praktycznie bez odczuwalnych dla czytacza konsekwencji, tak naprawde nie może nic. Bo cóż jest warte każde kolejne zaklęcie?


Człowieku, nie wiem czy czytałeś cokolwiek z "Malazańskiej Księgi...", ale jeśli tak, to bardzo niewiele zrozumiałeś ("cykl Eriksona nie ma w sobie nic poza warstwą przygodową i czystą rozrywką").

W dyskusji ogólnej wziąć udziału nie mogę, bo cyklu Martina nie miałem szansy czytać - ale na taki bluźnierczy głos musiałem odpowiedzieć ;)
_________________
Proszę Państwa! Macie słuszność, wszyscy właściwie macie słuszność. Z tym że oczywiście wynika ona z niewiedzy.
 
 
adamo0 
Gentleman


Posty: 1575
Wysłany: 2012-05-30, 16:41   

No to napisz nam co tam takiego jest do zrozumienia?
Bo jeżeli już fantasy okazuje się dla mnie za trudne to nie wiem co jest na moim poziomie :-/
_________________
Ignoti et Quasi Occulti
 
 
Ajmdemen

Posty: 45
Wysłany: 2012-05-30, 16:49   

Jestem za leniwy na pisanie tak długich wywodów, zwłaszcza, że inni zrobili to już lepiej. 2 linki na dobry początek:

http://dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/SlowoOMagii (2-ga połowa) - ciekawe spostrzeżenia, choć pod koniec Dukaj niemiłosiernie zjeżdża Eriksona za język i "mętne filozofowanie" (tu się nie zgadzam)

http://forum.malazanempir...78&#entry863278 - bardzo fajne spojrzenie, choć nie da się ukryć, że autor mocno słodzi. Ale jestem przekonany, że jego rozważania nad kontekstem filozoficznym, etc. nie są wcale nadinterpretacją.
_________________
Proszę Państwa! Macie słuszność, wszyscy właściwie macie słuszność. Z tym że oczywiście wynika ona z niewiedzy.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23171
Wysłany: 2012-05-30, 17:55   

dworkin napisał/a:
Postaci u Martina są bez wątpienia lepiej zarysowane niż u Eriksona, naszkicowane głębiej, na ich psychologii i motywach skupia się sam tryb prowadzenia akcji.

I może właśnie dzięki temu tak trudno wskazać tylko Dobrych i tylko Złych. Tak naprawdę to ci Naprawdę Źli są na marginesie wydarzeń: Góra, Joffrey, który przecież to taki królik, a nie król, rozpuszczony i zdemoralizowany gówniarz, który nie ma szans na bycie kimkolwiek więcej niż sadystycznym gnojkiem a i to do czasu, aż Tyrion go usadzi.

Cersei zła? Tak, o ile uznamy, że Starkowie to przedstawiciele Dobra. Ale czy czytając kolejne tomy nie widzimy, że to po prostu ambitna kobieta, przesadnie obdarzająca uczuciami swoje dzieci, dla których zrobiłaby wszystko. Nie jest Zła, jest po prostu mało inteligentna, brakuje jej odpowiednich przymiotów charakteru. W niektórych rozdziałach Martin pokazuje też, co ją taką uczyniło: niemożliwa miłość do brata, traktowanie jej jak klaczy rozpłodowej, odebranie szansy na realizację marzenia o wyśnionym księciu (Rhaegarze) zamiast którego dostała Roberta - który kopulował z nią i powtarzał imię swojej utraconej miłości w tym czasie. A potem się rozpił, kurwił i ją bijał.

Tywin zły? To tylko arystokrata, zimny i inteligentny, którego celem jest dbanie o dobro swojego rodu. Pod tym względem nie różni się niczym od pozostałych lordów.

Jaime zły? No fakt, popełnił na początku "Gry o tron" ciężki występek, który jednoznacznie pozwala na jego potępienie. Ale dlaczego to zrobił? Bo lubił krzywdzić dzieci? Zabił też Aerysa Targayena za co wszyscy powinni mu być wdzięczni a nie są. Upokarzany w trakcie służby w Gwardii, po zabiciu króla również pozbawiony honoru przez wszystkich wyniosłych lordów. I tylko z uwagi na noszone nazwisko i potężnego ojca (oraz umiejętności) obawiano się go.

Theon zły? Bo zdradził Starków? Ale on przeciez nie był Starkiem i nie był nawet przez nich traktowany jak równy.

Catelyn dobra? Jej stosunek do Jona raczej nie pozwala na uznanie jej za wzór dobroci. Ale i nie za wzór zła, bo przecież stosunek do Jona wynikał i z zazdrości i z obawy o przyszłość swoich dzieci (irracjonalnej, z uwagi na fakt jak usposobiony był Jon Snow).

Ned Stark dobry? Nieugięty, owszem. Ale nie był to polityk, a znalazł się w roli, w której politykę musiał uprawiać, jednak swoją nieugiętością zachowywał się jak słoń w składzie porcelany. Szlachetny - jak najbardziej. Ale w tej szlachetności wyróżniał się spośród innych lordów i na nic mu ona była, kiedy trafił między drapieżniki.

Każdej z tych postaci Martin zafundował dobry "rysunek", który pozwala zrozumieć ich motywacje i poczynania. Nie pozwala usprawiedliwić, ale dzięki wycieniowaniu tych postaci czyni je bardziej ludzkimi. Bardziej słabymi niż złymi lub dobrymi.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
sanatok
Latający Pomidor


Posty: 1417
Skąd: Megamaszyna
Wysłany: 2012-05-30, 18:29   

Romulus napisał/a:
Ned Stark dobry? Nieugięty, owszem. Ale nie był to polityk, a znalazł się w roli, w której politykę musiał uprawiać, jednak swoją nieugiętością zachowywał się jak słoń w składzie porcelany. Szlachetny - jak najbardziej. Ale w tej szlachetności wyróżniał się spośród innych lordów i na nic mu ona była, kiedy trafił między drapieżniki.


Raz rozważasz dobro jako przymiot moralny, a chwile później "dobro" jako pragmatyczną skuteczność. Już prędzej było trzeba mu wyrzygać bękarciego syna, jeśli zaiste jest jego.
_________________
Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

gamedecverse


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 15