Te słowa znane są milionom osób na całym świecie. Są one jednym ze znaków firmowych zjawiska znanego jako Star Wars.
No właśnie, zjawiska. Nie chodzi mi bowiem wyłącznie o kultowe filmy bijące rekordy popularności lecz o całą otoczkę z nim związaną. Wszak Gwiezdne Wojny to również literatura, gry, gadżety czy wiele, wiele innych. W Wielkiej Brytanii są nawet ludzie, którzy nazywają się wyznawcami kościoła Jedi.
Niektórzy ludzie swe życie podporządkowali Gwiezdnym Wojnom, inni są wiernymi fanami, jeszcze inni tylko :wink: się kosmiczną baśnią interesują natomiast pozostali... Tych pominę milczeniem albowiem nie wiedzą co tracą. Tych ostatnich na szczęście jest niewielu.
No i najważniejsza kwestia - Co takiego zawierają Gwiezdne Wojny, iż doprowadziły do tego o czym napisałem wyżej? Czemu mają taką pozycję i na stałe zagościły w sercach bądź umysłach tak wielu ludzi?
I jak jest z Tobą Użytkowniku? Do której z kategorii osób wymienionych przeze mnie się zaliczasz? Co Ty sądzisz o Gwiezdnych Wojnach? Czym one dla Ciebie są i jak sądzisz, czemu stały się tym czym są obecnie?
_________________ Peace is a lie, there is only passion.
Through passion, I gain strength.
Through strength, I gain power.
Through power, I gain victory.
Through victory, my chains are broken.
Z SW zapoznałam sie dość późno. W tym czasie miałam już wyrobiony gust co do literatury, którą preferuję i S-F nie należało do moich ulubionych gatunków. Ale SW to coś więcej niż S-F. Urzekło mnie od pierwszego wejrzenia. Nawet nie wiem, jaki czynnik na to wpłynął. Dla mnie to było takie baśniowe fantasy posługujące sie rekwizytami sf. Przyznaję, że stałam się maniaczką, choć daleko mi jeszcze było do przyjęcia kodeksu Jedi jako religii . Jak do tej pory nie obęjrzałam jeszcze 2 i 3 części sagi i sama sie sobie dziwię. Choć może nie, bo 1 częśc nie miała juz w sobie tej magii, którą pamiętałam ze starszych części.
Niech Moc was prowadzi.
_________________ Nie wolno się bać. Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, obrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach tam nie ma nic. Jestem tylko ja. Litania Przeciw Strachowi Bene Gesserit
Co takiego zawierają Gwiezdne Wojny, iż doprowadziły do tego o czym napisałem wyżej? Czemu mają taką pozycję i na stałe zagościły w sercach bądź umysłach tak wielu ludzi?
Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. SW są jednocześnie sagą, gatunkiem space fantasy, melodramatem, filmem moralizatorskim opowiadającym o upadku i odkupieniu win, pokazem niezwykłych efektów specjalnych, kwintesencją mistycyzmu i magii w filmie. To wszystko jest skupione w Gwiezdnych Wojnach. Może właśnie to wszystko razem wzięte powoduje, że SW są tak niepowtarzalne - bo żaden wcześniejszy film nie łączył tego wszystkiego wymienionego w jedną całość.
Dla mnie Gwiezdne Wojny są jednym z filmów mojego życia. Na nich się wychowałem. I zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. Są czymś, do czego lubię wracać przy różnych okazjach.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
andy [Usunięty]
Wysłany: 2007-11-13, 13:35
Zara to se uściślijmy? Tylko film, czy to co powstało ciut później. Bo w sumie cała "saga" liczy w knigach chyba ponad 100 pozycji. U nas wydano ciut mniej, ale sam mam na półeczce ponad 60.
Pisane bylo to oczywiście przez różnych autorów i to chyba jest +. Tasiemców w sumie nie lubię, ale ... pisanych przez jednego autora. Tiu jest inaczej i chyba dobrze
Zara to se uściślijmy? Tylko film, czy to co powstało ciut później. Bo w sumie cała "saga" liczy w knigach chyba ponad 100 pozycji. U nas wydano ciut mniej, ale sam mam na półeczce ponad 60.
Pisane bylo to oczywiście przez różnych autorów i to chyba jest +. Tasiemców w sumie nie lubię, ale ... pisanych przez jednego autora. Tiu jest inaczej i chyba dobrze
Nie tylko film. Chodziło mi o całe zjawisko jakim są Gwiezdne Wojny, cały klimat wokół nich tworzony - film, książki, fani, zabawki, biznes...
_________________ Peace is a lie, there is only passion.
Through passion, I gain strength.
Through strength, I gain power.
Through power, I gain victory.
Through victory, my chains are broken.
Gwiezdnymi Wojnami zainteresowałem się tak poważniej, jakiś rok temu. Od tego czasu złapałem chorobę na ich punkcie.
Świat stworzony przez Lucasa jest IMHO jednym z największych dotychczas stworzonych. Bo i sam temat do tego skłania - jest otwarty, sięga historią 25 000 lat wstecz przed IV częścią, i jakieś 170 lat po. Mnóstwo ras, planet no i oczywiście nieśmiertelną Mocą. Już same historie Jedi i Sithów tak mnie zafascynowały, że stałem się fanem SW, choć wciąż wiele przede mną książkowych i komiksowych pozycji z którymi muszę się zapoznać. Jednocześnie ten genialny klimat... miodzio...
SW wniósł do kultury naprawdę wiele. Mało kto o nich nie słyszał, a takie terminy jak "Moc", "miecz świetlny" i "Darth Vader" trafiły do ogólnych słowników (nawet w polityce :D ). SW to też biznes, choć skierowany głównie w stronę fanów, więc raczej nie można tu mówić o jakiejś masowości. Inaczej sprawa się ma wobec figurek i zabawek, które w większości są robione pod młodszych fanów (choć niekoniecznie, ja mam na biurku figurkę Ki-Adi-Mundiego)
Tak swoją drogą małe pytanko; jak nazywa się rasa, której przedstawiciela mam na avatarze?
_________________ Bóg mi wybaczy. W końcu to jego fach. ~ Heinrich Heine na łożu śmierci
Chyba jestem wyjątkiem, bo magia GW już na mnie nie działa. Kiedyś, po obejrzeniu w kinie 1-ej części, byłem oczywiście pod wrażeniem. Jednak kolejne części filmu były coraz słabsze, a mnie coraz bardziej drażniła ich naiwność i bzdurne niezgodności z fizyką ( miecze świetlne, odgłosy strzałów w próżni ). Potem poczytałem kilka pozycji z serii GW, z takim samym rezultatem. W efekcie GW są dziś dla mnie synonimem naiwniutkiej twórczości dla 10-cio latków.
wiat stworzony przez Lucasa jest IMHO jednym z największych dotychczas stworzonych. Bo i sam temat do tego skłania - jest otwarty, sięga historią 25 000 lat wstecz przed IV częścią, i jakieś 170 lat po. Mnóstwo ras, planet no i oczywiście nieśmiertelną Mocą. Już same historie Jedi i Sithów tak mnie zafascynowały, że stałem się fanem SW, choć wciąż wiele przede mną książkowych i komiksowych pozycji z którymi muszę się zapoznać. Jednocześnie ten genialny klimat... miodzio...
Moznaby się zgodzić że świat SW jest największy (choć żadneych badan i statystyki nie wiedziałem) - co niestety w żadnym wypadku nie przekłada się na jego jakość i spójność. Zresztą nic dziwnego skoro buduje go multum zatrudnionych pisarzy i scenarzystów, dorabiających treść wokół loga SW, i to treść czasem wątpliwej jakości. Piszesz o mnogości ras - szkoda że większośc tych ras nie różni się od ludzi niczym poza dziwacznym wyglądem. Czasami mam wrażenie że cały koncern SW stworzył jakieś tajemne oprogramowanie dla ww. 'twórców' typu generator - ras/planet i wielkich epickich wydarzeń z przeszłości.
Tak swoją drogą małe pytanko; jak nazywa się rasa, której przedstawiciela mam na avatarze?
Nelvaanianie, względnie Nelvaanici - z tego, co wiem nie było oficjalnego polskiego tłumaczenia. Rasa pojawiła się jedynie w serialu "Clone Wars" (emitowanym na Cartoon Network) i jedynie tam mogło się pojawić, musiałbym sprawdzić, czy ta nazwa pada w oryginale .
Dodam jeszcze (choć nie łączy się to wyłącznie z Gwiezdnymi Wojnami, ale jednak głównie z tym), że kiedy czytałem "Zemstę Sithów", a zwłaszcza rozdziały "Nie od Jedi" i "Objawienie", nasunęły mi się skojarzenia, ze o ile Jedi pod względem duchowym i moralnym są bliscy chrześcijaństwu (a także buddyzmowi), o tyle Sithowie są pod tymi względami bliscy satanizmowi, a zarazem libertarianizmowi.
Np. takie cytaty Palpatine'a:
"[Palpatine] - powiedz mi, czego chcesz.
Anakin spojrzał na niego z ukosa.
- Nie rozumiem.
- Jasne, że nie. (...) Wyszkolono cię tak, żebyś nigdy o tym nie myślał. Jedi nie pytają, czego chcesz. Mówią ci, czego powinieneś pragnąć. Nigdy nie daja wyboru. To dlatego wybierają swoich uczniów... swoje ofiary... w tak młodym wieku, gdy słowo "wybór" praktycznie nie ma znaczenia. Gdy padawan jest na tyle dojrzały, by wybierać, jest już tak głęboko zindoktrynowany; tak potężne było pranie mózgu, któremu go poddano, że nie jest w stanie nawet zastanawiać się nad pytaniem, czego chce."
I tu widać analogię: Jedi - socjalizm, a w każdym razie kolektywizm, autorytaryzm i interwencjonizm, a Sithowie - indywidualizm i traktowanie człowieka jak dorosłego i odpowiedzialnego.
No i ten opis postępowania Jedi można by z łatwością porównać pod postępowania chrześcijan, którzy też mówią swoim "uczniom", czego powinni pragnąć, nie pytają, czego oni chcą, tylko mówią, że kto nie uwierzy w Jezusa, będzie potępiony, i też wybierjaą - chrzczą - swoje dzieci w tak młodym wieku, gdy słowo "wybór" praktycznie nie ma znaczenia.
A tutaj:
"Palpatine zaczął wyliczać na palcach.
- Przez lata trzymałem w tajemnicy twoje małżeństwo. Nie wspominałem o rzezi w obozie Tuskenów, o której mi powiedziałeś. Byłem świadkiem egzekucji, którą wykonałeś na hrabim Dooku. Wiem, skąd wziąłeś siłę, żeby go pokonać. Widzisz? Przede mną nie musisz niczego udawać, tak jak udajesz przed swoimi towarzyszami Jedi. Rozumiesz już, że nie ma potrzeby, żebyś ukrywał cokolwiek przede mną? Że akceptuję cię takiego, jakim jesteś?"
I tutaj widać analogię, że Jedi, tak jak chrześcijanie, od razu wyklęliby Skywalkera za rzeź na Tuskenach, zabicie Dooku z zimną krwią, złamanie celibatu i inne "grzechy". Zaś Sith, tak jak i libertarianin, akceptuje to, że Skywalker jest człowiekiem, który odczuwa emocje i posiada zarówno zalety, jak i wady, i nie osądza z góry, które są dobre, a które należy wyeliminować.
Tak samo zresztą ze stoicyzmem Jedi.
"Być może największą różnicą między rycerzami Jedi a Sithami jest kierunek działania: Jedi zdobywają potęgę poprzez wiedzę, Sithowie zaś zdobywają wiedzę poprzez potęgę. I właśnie z tego powodu Sithowie zawsze byli silniejsi od Jedi. Strach przed Ciemną Stroną sprawia, że Jedi odcinają się od namiętności. Wszelkiego rodzaju. Nie pozwalaja sobie nawet na miłość. (...) Sithowie nie boją się Ciemnej Strony. Sithowie w ogóle się nie boją. Przyjmują otwarcie całe spektrum doświadczeń, od wyżyn transcendentnej radości po głębiny rozpaczy i nienawiści. Nie bez powodu istoty żywe potrafią odczuwać tak skrajne emocje, Anakinie. I właśnie dlatego Sithowie są potężniejsi: nie obawiają się czuć."
Tutaj widać analogię do tego, że chrześcijaństwo uważa gniew i nienawiść za zło, bez względu na to, czym są one spowodowane. Zaś np. satanizm akceptuje fakt, że ludzie potrafią zarówno kochać, jak i nienawidzieć. Tak samo libertarianizm nie potępia z góry tych, którzy popełnaija błędy, bo zakłada, że i tak każdy poniesie ich konsekwencje.
Z tego wynika, że mi blizej jest do Sithów, niż do Jedi.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Z tym że Sithowie mieli w zwyczaju np. niszczyć całe planety, aby zaspokoić swoją żądzę potęgi i władzy. Twierdzą, że używają Mocy jako narzędzia dla własnych celów, podczas gdy Jolee Bindo dość słusznie mówi, że Sithowie sami stają się narzędziami Mocy. Za jej pomocą potrafią zdobywać ogromną władzę, niszczyć najpotężniejszych przeciwników, a sami nie mogą przeciwstawić się czemuś tak "prostemu" jak przemijanie, czy też głód Mocy. Gdyby nie Darth Bane i jego zasada dwóch, Sithowie nie osiągnęliby nic, gdyż mieli w zwyczaju toczyć między sobą krwawe walki o władzę (np. Naga Sadow i Ludo Krresh).
Ostatnio stwierdzam, że Sithowie, oprócz tego co napisałeś, mają wiele wspólnego z filozofią Nietzschego np. moralność panów.
Jedi to hipochondrycy. Żyją w ciągłym strachu przed kuszeniami Ciemnej Strony. Stąd celibat, który pojawił się wcale nie dawno. Miłość doprowadziła kilkakrotnie do upadku obiecujących Jedi, no i ostatecznie był to jeden z głównych powodów zmiany jaka zaszła w Anakinie. Strach przed CS spowodował np. że Jedi nie poparli walki przed inwazją Mandalorian. Zrobił to dopiero wbrew ich woli Revan, który dał się później skusić potędze Gwiezdnej Kuźni, więc "nauki Jedi" były górą. Później (w grze KotOR) wyraźnie nie chcą przyjąć do wiadomości, że gdyby nie pomoc Revan'a i jego zwolenników, Mandalorianie rządziliby Republiką.
Reasumując nie utozsamiam się ani z Jedi, ani z Sith. Wybieram neutralność.
_________________ Bóg mi wybaczy. W końcu to jego fach. ~ Heinrich Heine na łożu śmierci
andy [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-13, 17:32
Swoje zdanie na temacik wywołany przez Bernard Gui wyraziłem na FiR - kopiować postów nie będę
Twierdzą, że używają Mocy jako narzędzia dla własnych celów, podczas gdy Jolee Bindo dość słusznie mówi, że Sithowie sami stają się narzędziami Mocy.
W zemście Sithów podczas walki Anakina i Obi-wana z Dooku było napisane, że Skywalker i Kenobi pozwalali, by Moc nimi kierowała, podczas gdy Dooku kierował Mocą. Czyli z tego wynika, że było odwrotnie niż piszesz.
Terrapodian napisał/a:
Gdyby nie Darth Bane i jego zasada dwóch, Sithowie nie osiągnęliby nic, gdyż mieli w zwyczaju toczyć między sobą krwawe walki o władzę (np. Naga Sadow i Ludo Krresh).
Widać, że czytałeś jakieś nienanoniczne części GW, bo o tych dwóch ostatnich w ogóle nie słyszałem; a o Bane'ie czytałem w jakimś słowniku poświęconym GW.
Terrapodian napisał/a:
Ostatnio stwierdzam, że Sithowie, oprócz tego co napisałeś, mają wiele wspólnego z filozofią Nietzschego np. moralność panów.
To się zgadza. Ale to IMO akurat dobrze; ja sam uważam, że ludzie powinni mieć moralność panów, a nie niewolników.
Terrapodian napisał/a:
Stąd celibat, który pojawił się wcale nie dawno
A konkretnie kiedy?
Terrapodian napisał/a:
ostatecznie był to jeden z głównych powodów zmiany jaka zaszła w Anakinie.
Głównym powodem przejścia Anakina na CSM było to, że on stosunkowo późno przeszedł szkolenie i wcześniej zdążył już poznać i przyzwyczaić się do zwykłego, ludzkiego życia. Inni Jedi zaczynali szkolenie już w 3-4 roku życia.
andy napisał/a:
kopiować postów nie będę
A dlaczego nie? Ja już ileś razy kopiowałem własne posty z jednego forum na inne - co w tym złego?
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
andy [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-13, 17:50
Bernard Gui napisał/a:
A dlaczego nie? Ja już ileś razy kopiowałem własne posty z jednego forum na inne - co w tym złego?
Po raz bo poza zapowiedziami książek raczej tego nie praktykuję, a po drugie raz to sobie teraz czytam GW o Sithah Dark Bane to może jak skończę (a opisuje to czasy 1000 lat przed New Hope) to się odniosę. Może i Masz trochę racji
W zemście Sithów podczas walki Anakina i Obi-wana z Dooku było napisane, że Skywalker i Kenobi pozwalali, by Moc nimi kierowała, podczas gdy Dooku kierował Mocą. Czyli z tego wynika, że było odwrotnie niż piszesz.
Owszem. Zauważ jednak, że z czasem Sith stawał się od Mocy całkowicie zależny. Było tak zawsze, gdy któryś z nich zyskał większą moc. Ciemna Strona nie tylko niszczyła duszę, ale i ciało (psujące się zęby, blada skóra), choć oferowała naprawdę wiele. Polecam Ci, abyś przyjrzał się bliżej historii Dartha Nihilusa, który doprowadził do pierwszej czystki Jedi, a wiódł go niepowstrzymany głód Mocy.
Bernard Gui napisał/a:
A konkretnie kiedy?
Po reformie Ruusan, 1000 rok przed bitwą o Yavin.
Bernard Gui napisał/a:
Głównym powodem przejścia Anakina na CSM było to, że on stosunkowo późno przeszedł szkolenie i wcześniej zdążył już poznać i przyzwyczaić się do zwykłego, ludzkiego życia.
A Revan? "Ponowne szkolenie" rozpoczął w dość rozwiniętym wieku. Jeśli wziąć pod uwagę jego kanoniczną historię, to mimo wszystko nie wszedł ponownie na ścieżkę ciemnej strony, choć był niegdyś jednym z potężniejszych Sithów w dziejach.
_________________ Bóg mi wybaczy. W końcu to jego fach. ~ Heinrich Heine na łożu śmierci
A ja bym powiedział, że kanoniczne jest wszystko z oryginalnym logiem Star Wars x.o Chociaż może istnieją jakieś "wyklęte" części.
Masz rację - w obu przypadkach. Poza filmami znajdują sie tworzywa z tzw. Expanded Universe. Kanonicznymi nazywamy książki, komiksy i gry, które uzupełniają historię Gwiezdnych Wojen i dodają nowych bohaterów, jednak tak, aby nie kolidowały ze stworzonym i "potwierdzonym" (tzn. nie stworzone bezpośrednio przez Lucasa, ale opierające się na jego świecie, za jego zgodą, czyli znaczek "Star Wars" i "Lucas Art") przez Lucasa światem. Do tych "wyklętych" zalicza się alternatywne historie (np. Star Wars Infinities, czyli alternatywna stara trylogia), czy op prostu produkcje fanowskie, a więc one nie liczą się w tym "prawdziwym" świecie SW.
Bernard Gui napisał/a:
Widać, że inaczej niż ja rozumiesz słowo "niedawno"
No tak. 960 lat różnicy przecież to tak krótki wymiar czasu... Tzn. sam nie wiedziałem. Sprawdzałem dopiero w czasie pisania odpowiedzi. Mae culpa... dziury w pamięci...
Bernard Gui napisał/a:
To znowu historia z zamierzchłych czasów przed Mrocznym Widmem.
Ale jednak w tym przypadku było podobnie. Wciąż Stara Republika i wciąż Zakon Jedi ze swoim niezmiennym kodeksem, choć po Ruusan z kilkoma zmianami. Gdyby Anakin nawet po zabiciu Mace Windu, okazałby skruchę, zniszczył Imperatora i niczym "syn marnotrawny" wrócił na "łono" Jedi, to z pewnością by go przyjęli.
_________________ Bóg mi wybaczy. W końcu to jego fach. ~ Heinrich Heine na łożu śmierci
Chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. SW są jednocześnie sagą, gatunkiem space fantasy, melodramatem, filmem moralizatorskim opowiadającym o upadku i odkupieniu win, pokazem niezwykłych efektów specjalnych, kwintesencją mistycyzmu i magii w filmie. To wszystko jest skupione w Gwiezdnych Wojnach. Może właśnie to wszystko razem wzięte powoduje, że SW są tak niepowtarzalne - bo żaden wcześniejszy film nie łączył tego wszystkiego wymienionego w jedną całość.
Dla mnie Gwiezdne Wojny są jednym z filmów mojego życia. Na nich się wychowałem. I zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. Są czymś, do czego lubię wracać przy różnych okazjach.
Yup, dodam jeszcze, że Star Wars jest po prostu świetnie zrobionym kinem akcji, Kinem Nowej Przygody, jednocześnie prekursorem tego gatunku Uwielbiam je podobnie jak Indiany czy Bondy. George Lucas rewolucjonizuje kinową opowieść swoim fantastycznym koktajlem, który zachwyca pokolenie wychowane na komiksach i telewizji. George odkrywa na nowo mit i podaje go w uproszczonej ale bajecznie barwnej formie.
Stara Trylogia była bowiem przełomem w dziedzinie efektów specjalnych, choć w dużej mierze również odkryciem na nowo starej (po części wtedy zapomnianej) sztuki robienia wizualnych efektów. Założona w latach '70tych przez Lucasa firma Industrial Light & Magic przetarła szlaki zaprzęgając do tej dziedziny nowe technologie elektroniczne i komputerowe.
Łakozwierz napisał/a:
Zresztą nic dziwnego skoro buduje go multum zatrudnionych pisarzy i scenarzystów, dorabiających treść wokół loga SW, i to treść czasem wątpliwej jakości.
Żeby tylko czasem
Po pierwsze - książki, a przynajmniej większość z nich nie mają dla mnie prawdziwej StarWarsowej magii. Na pewno m.in. dlatego, że filmowe SW to historia opowiedziana przede wszystkim dźwiękiem i obrazem, w dużo mniejszym stopniu dialogiem. Więc cóż pozostaje powieściom dla oddania oryginalnej magii SW?
Po drugie, filmowe historie SW są dla mnie zamkniętą całością, którą lepiej było zostawić w spokoju. Stara Trylogia to historia chłopca z zapomnianej przez bogów i ludzi planety, który musi przebyć pewną drogę - podróż, inicjację. Wyrwać się z zapadłej dziury, uciec przed siepaczami złego władcy, uratować księżniczkę, zostać żołnierzem, odkryć swoje dziedzictwo, na koniec dokonać wyboru, pokonać własne demony i stać się oświeconym wojownikiem. I na tym koniec. Nie kręci mnie dorabianie książkowych tasiemców, nudnych jak flaki z olejem, wymyślanie na siłę inwazji jakichś dziwacznych istot z innej galaktyki, żeby tylko bohaterowie (ponad 60 letni już) mieli co robić i do kogo strzelać.
Natomiast autorzy gier SW (po części też komiksów) dużo wcześniej poszli po rozum do głowy, czyli miast odgrzewać w nieskończoność stary kotlet zmielili mięso i ulepili kotlet świeży wg. starej receptury. Stworzyli nowych bohaterów dla nowej historii i opowiedzieli ich rodzinną historię "od zera do bohatera" I tak np. w grze "X-Wing Alliance" mamy historię pilota Ace Azzameen'a i jego rodziny, w serii "Jedi Knight" historię najemnika Kyle Katarn'a i jego bliskich. W obu historiach Luke Skywalker przewija się czasem w tle jako postać 2-go, 3-cio planowa. Te pomysły IMO sprawdziły się dużo lepiej. Gry spod loga SW okazywały się zawsze "hiciorami", które znał "każdy gracz", nie tylko fani gwiezdnej sagi. Natomiast książki pozostały raczej dla stosunkowo wąskiej grupy bardziej "hardkorowych" fanów, którzy i tak kupią wszystko co ma logo SW.
Po trzecie, bądźmy szczerzy - pierwszorzędny pisarz, który ma świetny pomysł na książkę fantastyczną nie będzie podczepiał się pod cudze logo, tylko opowie własną historię, w wymyślonym przez siebie świecie.
W sumie strasznie namieszali; uczennica Anakina, o której nie ma nic wspomnianego ani w trzecim filmie ani w EU, syn Jabby, który wziął się nie wiadomo skąd. Grafika za to piękna.
Kyle Katarn, nad książkami SW wiele się nie zgłębiałem, ale po części zgadzam się z twoim zdaniem. Pojawia się coraz więcej postaci pustych, bez historii, a stare giną w różnych okolicznościach. Między nimi można jednak znaleźć pewne perełki jak chociażby historia Corrana Horna.
Kyle Katarn napisał/a:
filmowe historie SW są dla mnie zamkniętą całością, którą lepiej było zostawić w spokoju.
Jednak to chyba naturalne, że pewne wątki domagają się dopowiedzenia. A przynajmniej takie jest moje skromne odczucie. Dlaczego tak mało wiemy o czystce Jedi? Kim był tak naprawdę Darth Plagueis o którym mówił Palpatine? Dlaczego Sithów było dwóch, a nie więcej? Na takie pytania odpowiadają gry, komiksy, no i te nieszczęsne książki. Niektóre historie wydają się być naciągane, a czasami są genialne.
_________________ Bóg mi wybaczy. W końcu to jego fach. ~ Heinrich Heine na łożu śmierci
Trzy początkowe odcinki serialu "The Clone Wars" mają wejść do kin jako pełnometrażowy film. Opisywać ma wydarzenia między II a III epizodem. Z tego akurat się cieszę, bo uważam, że Nowa Trylogia jest dość słaba w porównaniu z klasyczną. Niewiele się da w niej zepsuć : P Za to można coś naprawić Np. w klasyczej mieliśmy bohaterów w samym sercu bitwy, widz razem z Lukiem atakował Gwiazdę Śmierci, uciekał przed rozdeptaniem AT-AT strzelał razem z Lando do Tie Fighterów itd. w Nowej Trylogii mamy tego marną namiastkę, widz bardziej patrzy na pole bitwy z boku i z obojętnością. Albo bierze udział w wygłupach Jar-Jara, albo tylko w mini-bitwie R2-D2 z droidami bzykaczami. Nie wiem czemu ten zabieg miał służyć? Wygląda to jakby efekty komp. poszły do przodu, a reżyser poszedł do tyłu. Myślę, że serial chociaż tę jedną lukę zapełni/naprawi po części. Wątpię, żeby naprawił wiele więcej, jest wszakże skierowany głównie do młodszych widzów
Ale i tak z wielką przyjemnością wybiorę się do kina, jestem wszak dzieckiem podszyty :p
Terrapodian napisał/a:
Tigana napisał/a:
fani pewnie będą wniebowzięci.
Nie do końca...
...ale i tak zobaczą. ;D
W sumie strasznie namieszali; uczennica Anakina, o której nie ma nic wspomnianego ani w trzecim filmie ani w EU, syn Jabby, który wziął się nie wiadomo skąd.
Ja tam nie jestem fanem książkowego EU więc się z serialu cieszę, ale fani, którzy zaczytują się w książkach mają prawo czuć się trochę oszukani, bo z jednej strony Lucas zatwierdza książki, a potem olewa podczas kręcenia filmów część książkowych wydarzeń. Zresztą Lucas i twórcy filmów nie czytają przecież tej masy książek, które zatwierdzają Od zatwierdzania są inni ludzie
Terrapodian napisał/a:
Grafika za to piękna.
Well... ładna, ale kiedy zrobiono "Final Fantasy"? W 2001r. A grafa była tam jednak bardziej dopracowana.
Terrapodian napisał/a:
Kyle Katarn napisał/a:
filmowe historie SW są dla mnie zamkniętą całością, którą lepiej było zostawić w spokoju.
Jednak to chyba naturalne, że pewne wątki domagają się dopowiedzenia. A przynajmniej takie jest moje skromne odczucie. Dlaczego tak mało wiemy o czystce Jedi? Kim był tak naprawdę Darth Plagueis o którym mówił Palpatine? Dlaczego Sithów było dwóch, a nie więcej?
Masz rację, strasznie nieprecyzyjnie się wyraziłem. Idzie mi o to, że historia Luke’a Skywalkera jest dla mnie zamknięta i tę postać zostawiłbym już w spokoju, wprowadzał tylko gdzieś tam na drugim planie, czy w tle.
Co do Star Wars, to cały ten świat kocham. Gwiezdne Wojny mają niezwykły klimat no i swój niepowtarzalny świat wraz z bohaterami. Od kilku lat wałkuję sobie filmy, czytam książki i gram we wsztko co jest związane z wiecznie żywą "odległą galaktyką". Jeżli o książki chodzi, to najlepiej podchodzą mi twory spod ręki pana, co się zwie Timothy Zahn (np. Trylogia Thrawna). Myślę, że powieści w realiach SW są w większości dobrze pisane i można im się z przyjemnością oddać.
Well... ładna, ale kiedy zrobiono "Final Fantasy"? W 2001r. A grafa była tam jednak bardziej dopracowana.
Nie wiem czy to dobre porównanie - należałoby wziąśc pod uwagę to ile się w daną produkcje inwestuje. FF:SW miało perfekcyjną grafike (niedaleko od niej do naszej rzeczywistości) na która położoną moc inwestycji - jednak okazało się że nie jest to, to co czyni film kultowym i sprzedajnym. Dlatego po kraksie FF:SW nie robi się już tego typu wielkich produkcji, tylko bardziej idzie w stronę prostszych form kreskówkowych. Z tego co widze właśnie tak ma wyglądać ten nowy twór z znacznikiem SW.
Hmmmmm... Można powiedzieć, że na Gwiezdnych Wojnach się wychowywałem.
Najpierw seanse kinowe, potem po stukroć oglądanie kaset, aż już do oglądania się nie nadawały. A ulubioną scenę "rozmowy" ojca z synem znam na pamięć
Zresztą do dziś pozostał we mnie sentyment do tej baśni, na tyle duży, że nicka Jimmy Raynor używam zamiennie z Lord Vader
Przy okazji przypomnę staaaaaaary dowcip, który mi się jakoś tak skojarzył:
Para w łóżku. On do niej z niedowierzaniem:
-Powiedz mi... czy Ty naprawdę nigdy?
-Tak. Nigdy dotąd...
-Nie mogę w to uwierzyć... możesz mi to powtórzyć pełnym zdaniem?
-Wstydzę się...
-Proszę. Proszę, powtórz to pełnym zdaniem!
-No dobra... Ja nigdy dotąd nie widziałam Gwiezdnych Wojen.
_________________ z doświadczenia wiadomo,
że doświadczenie niczego nie uczy...
Z tym się nie zgodzę. Zemsta Sithów klimatu moim skromnym zdaniem nie popsuła, a wręcz bardzo mi się spodobała. Mroczne Widmo i Atak Klonów przy porównaniu do starszej trylogii są znośne. Natomiast każda część ma i tak swój klimat (gorszy/lepszy) więc nie ubliżajmy kunsztowi pana George'a L.
Mroczne Widmo i Atak Klonów przy porównaniu do starszej trylogii są znośne.
"Mroczne Widmo" jest IMO infantyle do bólu. Jar Jar binks to wyjatkowo nieudana postać, poza tym te wszystkie bajeczne wystroje pałaców, brak surowości klimatu Gwiazdy Śmierci czy pokładu statku lei z "Nowej Nadziei" fantazyjne fryzury Amidali, naiwna łatwość pokonywania dziesiątek robotów bojowych przez Qui-Gona i Obi-wana itd. Jedyne, co można "Mrocznemu Widmu" (i w ogóle całej nowej trylogii) zapisać na plus w porównaniu do starej trylogii, to wyraźna poprawa techniki walki na miecze świetlne - bo, doprawdy, w "Nowej Nadziei" Obi-wan i Vader machali mieczami tak powoli, jakby byli bawiacymi się dziećmi, a nie przeciwnikami walczącymi na śmierć i życie. W dwóch następnych częściach nie widać pod tym względem wyraźnej poprawy. W nowej trylogii to już wygląda znacznie bardziej wiarygodnie.
"Atak Klonów" byłby całkiem dobry, gdyby nie wątek romantyczny między Anakinem a Padme. Niektóre fragmenty za bardzo przypominają telenowelę.
"Zesmta Sithów" też posiada parę niewybaczalnych błędów - jak choćby łatwość, z jaką Anakin przeszedł na CSM, łatwość, z jaką z wrażliwego młodzieńca stał się ślepym wykonawcą poleceń Palpiego i bezlitosnym mordercą dzieci. To tak, jakby Sidious mu powiedział: "Chcesz być takim potężnym wampirem jak ja, to zacznij zabijać dziewice i pić ich krew". Anakin może i nie ufał Radzie Jedi, nie zgadzał się z Mace'em i Yodą, ale to nie jest powód, żeby od razu iść wyrzynać padawanów w Świątyni Jedi. Tak samo powodem do tego nie mogła być miłość do Padme - to było czyste wariactwo. Totalny absurd.
No i sam główny powód jego przejścia na CSM - chęć uratowania ukochanej żony - woła o pomstę do nieba. To całkowicie psuje klimat filmu.
Zresztą, w książce przetłumaczonej przez Piotra W. Cholewę "Powrót Jedi" (wydanej w Polsce w latach 90.) jest napisane, że duch Obi-wana powiedział Luke'owi, że kiedy Anakin został Sithem, nie podejrzewał, że jego żona jest w ciąży. Czyli twórcy "Zemsty Sithów" tego nawet nie czytali - albo pomimo to przekręcili treść na taką, żeby była sprzeczna.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
poza tym te wszystkie bajeczne wystroje pałaców, brak surowości klimatu Gwiazdy Śmierci czy pokładu statku lei z "Nowej Nadziei" fantazyjne fryzury Amidali,
No o to chodziło w NT. O pokazanie tych wszystkich różnic, tego jak było za Starej Republiki. Było fantazyjnie i kolorowo, przyszło Imperium i wszystko zmieniło.
BG napisał/a:
w "Nowej Nadziei" Obi-wan i Vader machali mieczami tak powoli, jakby byli bawiacymi się dziećmi, a nie przeciwnikami walczącymi na śmierć i życie.
Obi-wan miał już swoje lata i pewnie nie dbał o kondycję na Tatooine, a Vader przecież miał połowę nieswojego ciała. Zauważ, że od samego początku "Nowej Nadziei" poruszał się dość powoli i niezgrabnie. To dopiero by było, gdyby zaczął potem takie balety jak NT.
BG napisał/a:
Anakin może i nie ufał Radzie Jedi, nie zgadzał się z Mace'em i Yodą, ale to nie jest powód, żeby od razu iść wyrzynać padawanów w Świątyni Jedi. Tak samo powodem do tego nie mogła być miłość do Padme - to było czyste wariactwo. Totalny absurd.
Wiesz, ta cała Rada już od dawna go zawodziła. Jak miał problem, to nie mógł się nim podzielić, nikt nie chciał mu pomóc, w końcu przelała się czara goryczy. No i dlaczego niby powodem nie mogła być miłość? O.O A że wariactwo? Stres i te sprawy... Dziwniejsze jest to, że nic nie powiedział Padme, kochał ją nad życie, ale wolał sam wszystko załatwić. 'Ty się nie martw, ja dam radę. Sam.'
BG napisał/a:
Czyli twórcy "Zemsty Sithów" tego nawet nie czytali - albo pomimo to przekręcili treść na taką, żeby była sprzeczna.
To było w książce, tak? Czy na filmie też? Jeśli tylko w książce, napisanej pewnie przez kogoś innego niż scenarzysta, to czy istnieje obowiązek czytania wszystkiego? Scenariusz został przygotowany, potem na jego podstawie napisano książkę, ale dla Lucasa kanonem jest film. To tak samo można by mieć pretensje, że George nie opierał się więcej na książce "Zemsta Sithó"w, która jest lepsza, głębsza i bardziej interesująca niż film.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum