Trochę jak Ł, w głowie coś innego, ale zjechać łokręgu tak po prostu się nie da (IMO Kasi z Buszu także się nie da tak po prostu zjechać, ech te wspomnienia....).
Nie da się , ale.... niby cały kawałek jest naprawdę świetny (i wokal Keenana i "tólowa" muza) to tak naprawdę to jest numer pozbawiony jednej rzeczy, dla jednych mniej dla innych bardziej istotnej, oryginalności. Cała płytka Mer de Noms to chyba najbardziej 'tólowa' płyta APC. Trudno w takim razie to oceniać jako dziełko oryginalne, po prostu to jest Howerdael'owska wersja tego co na niego wpłynęło podczas współpracy z Toolem. Dla mnie spoko 7/10, mimo, że mało odkrywcze.
Trochę nie ogarniam tego kawałka. Nie słyszałem go w płytowej wersji, bo jakoś zawsze mam coś ciekawszego do odsłuchania niż CC, ale mam nadzieję, że nie ma na nim tych wszystkich przeszkadzających momentów.
Pamiętam jak cieszyłem się, kiedy Soulfly wydał "Dark Ages". Nie byłem jedyny. Cholera, Sepultura to od trzeciej klasy podstawówki moja ulubiona kapela (kiedyś). Niespecjalnie byłem zadowolony z drogi, którą obrali na "Roots", a przez to co działo się dalej, po odejściu Maxa już zupełnie straciłem kontakt, z projektem Andreasa Kissera, już tylko siłą innercji nazywanym Sepulturą. "Dark Ages" to był taki powrót Maxa do zwykłego thrashowego łojenia - przynajmniej taki mi się wyadwał. Dzisiaj już mam trochę większy dystans do tej płytki. Natomiast w CC od razu węszyłem jakiś spisek.
Co do samego kawałka - bardzo fajny, cięty riff, brzmieniem przypominający "Beneath..."/"Arise", czyli trochę Slayerowy. Zwolnienie ok. 1.40 min też mi się podoba. Tylko Max już nie daje rady tak jak kiedyś. Już na płytach Soulfly brzmi tak, jakby się zapowietrzał. Nienawidzę takiej maniery - ciekawe, że na płytach Sepultury, jeszcze na "Roots" ryczy przekozacko. Plus doooobra motoryka
Wybrałem Integrity. Tak zwany Chart Kor. Czyli muzyka, której poziom trudności grania nawet mnie przedestynuje do bycia muzykiem. Nie mówię, że słuchać się tego nie da, bo riff & rytm i ze zwrotki i z refrenu jak najbardziej przyswajalne ale chyba jakoś mało odkrywcze. Całość (może poza zmanierowanym wokalistą) miłe, lekkie i przyjemne. Ale też daleko temu tworowi do wzorców jak S.O.D. Strona wizualna również jakś taka nijaka. Może jakiś absurdzik czy nonsensik by pomogły a tak to zasadniczo można tylko po co??
5/10
Nazwa Pustki obiła mi się o uszy, więc postanowiłem sprawdzić, co to za muza. Ale jakoś niespecjalnie mi ten kawałek podszedł. Skojarzenia: Juvenalia, Pidżama Porno, Myslovitz, Pogodno, Czesław Śpiewa, Farben Lehre, Muchy, Maria Awaria. Czyli same negatywne.
Drażni mnie głos wokalistki i sposób śpiewania wokalisty - a już w zupełności jak śpiewają razem. Nie znam się na takiej muzyce, ani na śpiewaniu, ale chyba taka stylistyka wymaga jakiegoś warsztatu. Muzycznie też mi nie wchodzi, szczególnie ten syntezator.
Strasznie mnie zmęczył ten kawałek i z tego co sprawdziłem na youtube, nie jest to tylko chwilowa słabość tej kapelki.
3/10
ode mnie Get it On (uprzedzam, to jest gwałt na dobrym smaku)
ode mnie Get it On (uprzedzam, to jest gwałt na dobrym smaku)
Słuchałem niedawno GREEN DAY i ich kawałka 21 Guns. Mało pawia nie puściłem - jeśli taki jest współczesny punk... Zresztą, punka nie lubiłem nigdy. Toteż zdziwiło mnie, że powyższy zespół to punk. Słoń na moje ucho nadepnął bardzo boleśnie Klip za to - ble... W sumie patrzyłem na te twarze i wydawały mi się oślizgłe, jakby spocone i odpychające. Czy to łapie się na estetykę punka? Za to muzyka mi się podobała. Bardziej surowa, niż wspomniany wyżej słodziutki i grzeczniutki utwór Green Day. Nie zaszczyci mojego odtwarzacza i gdyby klip był inny, albo nie byłoby go wcale - podobałoby mi się bardziej. Może to rzeczywiście punk: obraz postponujący muzykę i dodający "odrzucającego" charakteru, aby nie stała się zbyt masowa i popularna, a pancury mogły pozostać awangardowo wyniosłe?
Ocena: utwór taki, jak ten znacznie poprawiłby jakość Eski Rock: mniej Green Day więcej tego.
Chciałem ocenić NaziPenis ale się nie wyrobiłem.
Cóż, pozostaje Pani (zespół) o co niecio pretensjonalnej nazwie
Utwór na poziomie, spokojnie można go sobie wyobrazić jako numer wiodący w Bondzie. Świetny delikatny jazz/trip-hop. Bardzo dobrze brzmiące i smyczki i instrumenty dęte, elektronika nie narzuca się i nie deformuje zbytnio kawałka. Pani na wokalu brzmi smakowicie, dokładnie tak jak lubię. Numer przywodzi na myśl głęboką noc, zadymiony pub i klejące się powieki. Bez trudu można go sob ie wyobrazić w wykonaniu kameralnego składu jazzowego (choc może przerobienie na bossa novę byłoby jeszcze bardziej relaksujące? Nie wiem). Tak czy inaczej jest smak (na wakacje). Urlopowe 7,5/10.
Skoro nikt nie komentuje, to ja coś napisze
Maria Peszek to dla mnie taka Masłowska polskiej muzyki i chyba nie bardzo kumam konwencję. Jak słyszę w radio kiedy kładę się spać, to zakładam głowę na poduszkę Ten kawałek jest w sumie lajtowy, kojarzy mi się z takim polskim popem, który jakiś czas temu był popularny i nawet bardzo mi nie przeszkadzał, "wymienie ciebie na lepszy model..." lalala czy coś tam, albo np. Goya. Tylko o ile pani wokalistka Goya albo Kasia Klich (HA! przypomnialem sobie) dyspowały całkiem niezłymi umiejętnościami, a producenci lub muzycy mięli jakieś tam pomysły na aranże, Maria Awaria chyba stara się braki obydwu tych rzeczy ukryć za parawanem rzekomej niezależności. Chyba nie przekonam się do takiej muzyki: max 5/10
Tego pana jeszcze pozytywnie nie kojarzyłem a tu taka ładna piosenka z tekstem.
Więc tak: ogólnie to numer jakich wiele. Ani przechodzący jakieś limesy tekstem, podobnie gada wielu tfurców z kręgu HH. ani bity nie kładą mnie na deski, ale całość jakoś tak do mnie trafia. Jak połowa kawałków, która ma być przestrogą dla osiedlowych silnorękich, aby nie przegięli.
Ale cóż, mimo całych starań, do większości targetu trafia kolo z gun'em z drugiej wersji video. A może nie do większości a wtedy mości Eldo szacun po całości.
Jak to HH, jak mam smaka to 7,5/10, jak nie to najwyżej 6/10, ale dziś mam.
Chciałem na szybko ocenić i wrzucić swój kawałek a tu widzę Magu, że trochę ambitniej pojechałeś. No ale ok, spróbujmy się.
Szczerze mówiąc kawałki takich zespołów (twórczość Can znam... właściwie to nie znam, poza jakimiś pojedynczymi nutami i opiniami ) jest dość trudna do ogarnięcia. Patrząc na ich ilość wydanych albumów od razu przypomniało mi się, jak próbowałem podchodzić kilka razy do Blues Oyster Cult, też dla mnie nie do ogarnięcia w całości.
No ale do rzeczy. Sam początek nie do końca chwycił mnie za serce, ale od momentu gdy do akcji wkracza gitara robi się stopniowo coraz ciekawiej, kawałek powoli nabiera rozmachu i charakteru.
Ostatecznie przekonałem się po trzeciej minucie, gdy gitara zaczęła wygrywać oszczędne, bluesowe dźwięki a zaraz po nich ciekawe i nietypowo połączone akordy.
Do pełni szczęścia zabrakło mi jakiegoś, za przeproszeniem, pierdolnięcia pod koniec - czegoś, co zaskoczyłoby słuchacza. Ale to zarzut (jeśli można go nazwać zarzutem - raczej czepialstwem) naprawdę drobny. Świetny utwór, przesłuchałem go jakieś 5 razy nim napisałem tego posta i ani przez moment nie odczułem znużenia. Jest w nim coś hipnotyzującego.
8,5/10
_________________ We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun
We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye
We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
Z tego co mi pokazują i z tego co teraz widzę to jest to zespół tak popierdolony, że aż fajny Słabo stoję z ich znajomością ale chyba tylko z lenistwa nie zassałem więcej ich twórczości, bo co kto mi ich puści to bezwzględnie mi się podoba. Tak jak w tym przypadku, lekko poshizowany wokal, soczyste brzmienie sprzętu grającego i bardzo pozytywna moc bijąca z wykonywanego utworu. Krótkie i treściwe. Jak frankfuterka. Szczerze, podoba mi się. 7+/10
Laibacha po prostu muszę ocenić
Po prostu uwielbiam tych kolesi. Co prawda lubię bardziej ten najwcześniejszy, jeszcze mocno post-punkowy okres działalności, ale "In the Army Now" to esensja nowego stylu Laibach i ten styl jaknajbardziej mi wchodzi. Trudno mi w ogóle znaleść w świecie muzyki jakiekolwiek porównania. Trudno mi znaleść porównanie w świecie ogólnopojętej popularnej sztuki. Jest w nich coś wyjątkowego. Może to, ze przed nimi po prostu nikt nie robił takiej muzy, a ich naśladowcy nie dorastają im do pięt. Może to, że świetnie operują kiczem i rozdmuchaną epickością, której chyba w żadnym innym projekcie bym nie zdzierżył, a tutaj jest wystawiona na pierwszy plan. Te chóry, beacik w stylu wczesnego techno, beznamiętny głos Milana jako kontrapunkt. AAAAAARGH!
Bad Brains - Dzikie takie. Raczej prosta i nieskomplikowana sieczka. Nie jestem jakimś wielkim koneserem punka ale czuję, że to taki trochę średniak jest. Ani wokal nie porywa ani linia melodyczna, ani nic. Da się posłuchać, możliwe że inaczej bym to odebrał na jakiejś imprezie lub na koncercie. Tak jednak do posłuchania przy kompie -średnio. Krótkie to i jednorodne, może końcówka jest jeszcze fajna. Nie wiem co i jak więcej tu ocenić: 5+/10
Hehe, zawsze mnie dziwi, jak różny może być odbiór tej samej kapeli czy kawałku przez dwóch ludzi. Dla mnie Bad Brains to byli zawsze bogowie hc-punka, a Ty piszesz, że średniak - tak samo "Sailin' On" porwał mnie od razu, po prostu nie mogłem oderwać się od głośników
A w temacie:
Spokojnie mogłeś dać teledysk z tuby, bo chyba był. Obok "Izraela" (czy tam "Ysraela", nie chce mi się sprawdzać) chyba najlepszy kawałek na płycie. Skrzypeczki na początku nadają taki beztroski nastrój, który zaraz burzy dubowy beat i konspiracyjny szept Milana. Ale miażdży dobiero końcówka refrenu zaśpiewana na melodie prawdziwego hymnu. No i sama śpiewana wysokimi głosami końcówka. No po prostu +LAIBACH+!!!!!!!11!jeden.
Fajny kawałek, mój ojciec jest fanem Bad Religion, ma nawet tę piosenkę ustawioną jako dzwonek w telefonie. Czadowe, z fajną melodią, chwytliwe, takie do potupania nogą i posłuchania 2-3 razy. Dobrze, że nie za długie, bo byłoby męczące. Z tego co pamiętam jeden z dwóch najlepszych kawałków na płycie z której pochodzi. W większej dawce jednak taka muzyka jest dla mnie ciężka do przełknięcia, choć raz na jakiś czas w małych porchacj - czemu nie?
_________________ We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun
We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye
We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
Czy przypadkiem nie zacytuwali to jakiejś starej piosenki? Pojawia się w tym utworze motyw, który chyba słyszałam, tylko źródła nie mogę skojarzyć...
Sama piosenka - całkiem znośna, choć wielbicielką Muse raczej po niej jak nie byłam, tak nie będę. Podoba mi się to fajne, "kosmiczne" tło. Cieszy, że nie boją się dać dłuższej instrumentalnej wstawki, a nawet solówki, w dzisiejszej muzyce nie jest to takie oczywiste. Ogólnie rzecz biorąc - zgrabny, chwytliwy, dobrze zaaranżowany kawałek. Miły dla ucha, może się podobać. Może nawet będę do niego czas od czasu wracać - ale wielkiej miłości z tego nie będzie.
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Oj, chyba sobie zassam cały album. Bardzo lubię kobiece granie/śpiewanie. Utwór bardzo mi się podoba, głównie ten trochę "rozmyty" głos wokalistki. Przyjemny jest też podkład muzyczny, zwłaszcza pod sam koniec piosenki. Kawałek jest krótki, a szkoda - ale mam ochotę przesłuchać raz jeszcze i jeszcze raz i jeszcze raz. I chyba faktycznie poszukam na necie. Dobre. Zajmie mi kilka dni. 7/10
Procella, może to motyw z Sing for Absolution się przewija?
Beastie Boys - Intergalactic od Spella. Tiaaa, dla mnie absolutne mistrzostwo HH. Uwielbiam gości od zawsze. Świetna technika słów cięcia-gięcia, wspaniały flow. Bity też mi podchodzą.
A do tego jak zwykle zakręcona strona wizualna, firmowy image rapujących gości z Ministerstwa Dziwnych Kroków. Tutaj dodatkowo polewka z kultowej Godzilli.
Świetny przykład, że nie trzeba co roku wydawać nowej przebojowej płyty aby być zawsze na topie.
Dla mnie na luzie 8,5/10.
Ode mnie My Boy Hermano ( mój ulubiony John Garcia na wokalu).
Nie wie czemu ale samiuśki początek mnie tak jakoś przyniechęcił do ocenianego utworu. Aż wszedł wokal i „linia melodyczna”. Kurka siwa. Faceta mógłbym słuchać i słuchać, a potem jak jeszcze wchodzą QotSA-owskie nuty [Czy raczej Kyuss-owskie (2:10) ] to już zupełna jazda. Co mi się podoba? Jak wspomniałem, naprawdę super wokal oraz wykopiasta energia w kulminacyjnym momencie. Aż chciałoby się pobujać przy tym. Jak tylko jakaś melancholia mnie dorwie to sobie pościągam. Daję 7 z duuużym plusem.
Wybrałem Bogurodzicę.
Jak zwykle bywa przy pieśniach religijno - patriotycznych będących skarbami kultury - nie da się ich słuchać bez bólu głowy. Czasami dopada odruch wymiotny jak przy Rocie, ale Bogurodzica to jednak stopień wyżej od tamtej przyśpiewy dla obsypanych łupieżem patriotów z przetłuszczonymi włosami. Kojarzy mi się ta pieśń (Bogurodzica) - jak być może większości moich równolatków - z filmem "Krzyżacy". Tamto wykonanie było lepsze, bo jakoś komponowało się z filmem. Takie oderwanie od obrazu budzi jednak moje znudzenie i zniecierpliwienie.
Romek, nie znasz się, takich tekstów już nie piszą
Z całym szacunkiem dla kunsztu i talentu królowej muzyki, wolę zdecydowanie łagodniejszą wersję w wykonaniu Julie London. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to jedna z najpiękniejszych piosenek tamtych czasów. Ogólnie to ja mam zajoba na punkcie muzyki z tamtych lat. Naprawdę jedną z nielicznych dobrych rzeczy made in USA, to jest ichnia muzyka z lat 40' - 60'. Godzinami mógłbym słuchać the Inkspots, Fitzgerald, Sinatrę, Armstronga, London, Holliday i wielu innych. Ta muzyka jest dobra do wszystkiego, do relaksu - odpoczynku przy książce (w wannie!), do miłych chwil z bliską osobą, do pichcenia w kuchni, czy do pisania na kompie. Jest to jedyna muzyka jaką mogę wspólnie słuchać z rodzicami (za Nine Inch Nails, nie wiedzieć czemu, nie przepadają). Rozpisałem się ogólnie o muzyce, a powinienem o piosence. Jest ona ciepła, przyjemna i sprzyja zamyślaniu się. Genialna by puścić ją wieczorem po kolacji przy świecach i zatańczyć z ukochaną, obowiązkowo przy zapalonym kominku. 9/10 (Wersja Julie London ma u mnie 9+)
Julie London Moja ulubiona piosenka, zaraz po Shore Leave Waitsa.
Co mogę powiedzieć o utworze zaserwowanym przez Spella.Na początek powiem iż jest to kawał dobrego jazzu.Pani London ma wspaniały wokal ,który sprawia że słuchając jej głosu można się zatopić w fotel.Utwór kojarzy się mi z eleganckim lokalem w Chicago lat 30'.Przy stolikach siedzą panie ubrane w piękne suknie,a panowie prezentują swoje garnitury.Do tego czerwonawa tonacja dekoracji lokalu i scena skąpana w półmroku,przecięta jedynie pojedyncza wiązką światła padającą na śpiewającą panią London.
Melodia jest bardzo przyjemna dla ucha.Łagoda,stonowana ale z charakterem.Jak powiedział Spell można przy niej czytać,gotować a ja pokusiłbym się nawet o stwierdzenie iż można zatańczyć tzw. "wolny".
Utwór w szkolnej skali 6 oceniam na 5 za wspaniały wokal który wtapia i roztapia słuchającego jak masło,oraz melodię która dopieszcza niczym cukier.
Jestem o jakieś 15 lat starszy niż grupa docelowa słuchaczy, w których panowie celują ze swoją twórczością, więc tej głębokiej charakterystyce problemów trapiących młodzież w USA i odegranej w stylu idealnym dla największych stacji radiowych w Polsce dam mocne 1+.
Björk – Hunter.
Uwielbiam kompozycje tej pani. Od pierwszego odsłuchania (i obejrzenia) Human behaviour. Nie ma mocnych na Islandkę.
Hunter to piękny marsz z budującymi nastrój niepokoju smyczkami, w tle przewija się jakiś temat puszczany od tyłu (tak brzmi przynajmniej). Wszystko okraszone wokalem, przebogatym wokalem. Zawsze jak słucham Bjork, to mam wrażenie, że śpiewa ona w kompletnie nieznanym sobie języku a tekst ma opanowany jedynie odtwórczo, pamięciowo jako dżwięki nie niosące żadnych znaczeń.
Jak zwykle niebanalna strona wizualna, tym razem spod skóry andrygonicznie stylizowanej Bjork (trochę zrobionej na cyborga) wyłania się drapieżnik.
MJODZIO.
8/10
Ten utwór co Mag_Droon, zapodałeś ma bardzo ciekawy klimat muzyczny nie jest to bardzo ciężkie granie, ale przyjemnie i łatwo wpada w ucho sam swego czasu lubie posłuchać coś lekkiego i przyjemnego. Także ten utwór mi się podoba wokal też całkiem przyjemny dla ucha. Także jeśli chodzi o moją ocenę tego zespołu i ich muzyki to moja ocena jest następujaca :
8/10 i zachęcam do posłuchania brawo Mag_Droon, chyba sobie poszukam tej kapelki
Dobra... Przesłuchałem uważnie i opinia jest taka, że jest kiepsko. Męczące, monotonne, rytmiczne mielenie na gitarze, plus podporządowana temu sekcja. Kilka przyspieszeń i jakieś giatrowe zawijasy to jednak za małe urozmaicenie. Cięzko mi dobrze ocenić ten kawałek od strony technicznej, ale dla mnie jako laika jest po prostu nudny. Jedyne co mnie jako tako zaciekawiło to wokal, growlujące kobiety to rzadkie zjawisko raczej i trochę groteskowe, ale tu się nawet broni. W tym sensie, że pasuje do całości.
Wnioski: kawałek może i poprawny od strony wykonawczej, ale jako taki kompletnie niestrawny. Lubię cięzkie granie, ale zdecydowanie nie w takiej formie. 4/10
Ode mnie mała wycieczka w odległą o 45 lat przeszłość, jako że się ostatnio zakopałem w latach 60-tych i nie mam póki co zamiaru stamtąd wyłazić:
Jefferson Airplane - Run Around
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Tak.Kojarzy się mi bezprecedensowo z latami 60 tymi w Wielkiej Brytanii.. coś jakby na wzór Beatlesów.Sama melodia jest dla mnie nudna,w tle plumka gitara a osobiście lubię jak słychać gitarę.Chyba słyszałem tam marną próbę solówki od 1:45 do 2:00 ? Wokal typowy na lata 60.
Generalnie ta piosnka może i ma urok ale dla ludzi którzy pamiętają tamte lata i którzy lubią wracać do tamtej dekady ale .. mnie nie podchodzi.Jest nudna jak falki,bez wyrazu i charakteru.ALEto tylko moja opinia.
Ode mnie kawałek słynnego zespołu rockowego Cisza i Ogień( o ile większość piosenki może się wydać nudna to ostatnie 3 minuty są nieziemskie.. )
_________________ I'm not Jesus,
I'll not forgive!
( o ile większość piosenki może się wydać nudna to ostatnie 3 minuty są nieziemskie.. )
Chyba chciałeś napisać że akurat ostatnie 3 minuty są nieziemsko nudne. Ktoś tam w komentarzach youtubowych się zachwyca tą solówką, ale to w istocie takie gitarowe pitolenie, nie w tym ani jakiegoś szerokiego pomysłu na, ani błyśniecia umiejętnosciami ani niczego czym możnaby sie jarac. W całych 9 minutach można się doszukać jakiś pojedyńczo fajnych pomsłów- ntyle ze większośc z nich jest męczona aż do znudzenia albo tonie w zalewie muzycznej popeliny spod znaku- ile możnna? Natomiast brzmienie instrumentów i miks bardzo ok. Kawałek ten utwierdza mnie w przekononaniu że Coma to zespół dla pretensjonalnych pseudogłębkich nudziarzy.
Łąki Łan - A podobno funk umarł Foremniak mode on: Pierwsze co się rzuca w oczy to niesamowicie pozytywna energia panów muzyków i ta jakaś taka, brak mi słów, pasja. Tak. Pasja. Jesteście NIESAMOWICI. Foremniak mode off. Podoba mi się, goście są pozytywnie zakręceni. Coś a'la Pogodno gra Fochmanna. Wyrazisty bas, pokręcone teksty, fajne - taki trochę punkfunk Największy plus jednak za kostiumy. Zwłaszcza gościu w czarodziejskim kaszkiecie
Fajna, fajna, taka małolatka. Tylko szkoda, że nie jest... e... chłopcem 7/10 (w tym + za kostiumy)
Du du dudu du du dudu... Będę to teraz śpiewała do wieczora. Nie lubię Cię
Kawałek przyczepia się jak rzep i nie chce puścić. W sumie prosta sprawa, ale ze świetną melodią, fajnym riffem i odpowiednią dawką energii - więc się słucha. Wcale się nie dziwię, że uchodzi na najczęściej coverowany kawałek Bowiego, aż się prosi o to, żeby go grać i śpiewać.
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum