ApSiX - dalej nie rozumiesz. W Bożych Monarchiach było niewiele bitw morskich i w ogóle żeglugi, bo większość akcji była lądzie - Sea Beggars na pewno będą koncentrować się na morskich wyprawach i bitwach - pytanie jak dużą część tekstu będzie zajmował niezrozumiały dla mnie i Kal język marynarski. A akcja to nie opisy do cholery? Właśnie opis bitwy (czyli AKCJI) morskiej w BM był dla mnie kompletnie niezrozumiały.
pozdrawiam
Być może nie wyraziłem się zbyt precyzyjnie. Przede wszystkim miałem na myśli to, że Kearney pisze w bardzo przyjaznym dla czytelnika stylu i właśnie na tym opieram swoje "proroctwo" odnośnie lekkostrawności "Sea Beggars".
Toż już sam tytuł jasno wskazuje, że na morzu będzie dużo się działo. Jeśli macie problemy ze zrozumieniem, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w razie czego sięgnąć do słownika i sprawdzić, co znaczy dane słowo. Może MAG zamieści na końcu książki spis co trudniejszych wyrazów wraz z objaśnieniami. Oczywiście, o ile wyda.
"Que sera, sera...".
P.S. Tym razem daruję Ci przekręcenie mojej ksywki, ale żeby mi to było ostatni raz.
Zadziwia mnie niechęć niektórych do prób poznania podstaw takiej morskiej terminologii... Przecież nikt nie każe Wam od razu uczyć się wszystkiego na pamięć, żeby zdawać jakieś egzaminy żeglarskie. Rozumiem, że wszelkie inne terminy zawsze rozumiecie (czy to w fantasy, opisy bitew, strategii, taktyk wojskowych i terminologii, czy to w sf wszelkie kwestie techniczne i fizyczne) i tylko te morskie sprawiają Wam takie straszne problemy?
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Po prostu nie czuję tego morskiego klimatu, więc trudno, żebym uczył się terminologii, która mnie nie interesuje. Tak samo jak staram się nie czytać s/f operującym trudnym technicznym językiem - są autorzy, którzy kwestie science potrafią rozwiązać bardzo pozytywnie dla laika. Jak ktoś lubi takie tematy to proszę bardzo, ja nie mam zamiaru się męczyć. A zrozumienie opisów bitew też zależy od tego jak przedstawia je autor - o ile rozumiałem wszystko z opisów Bakkera, tak z Eriksona już niekoniecznie - u niego i tak wszystko kończy się na wzajemnym mordowaniu się
pozdrawiam
ps: zdziwienie jest początkiem filozofii xD
Zadziwia mnie niechęć niektórych do prób poznania podstaw takiej morskiej terminologii...
Mnie nie... Jeśli kogoś w ogóle nie interesuje dana dziedzina, to przecież nie będzie na siłę jej poznawał, bo się zamęczy a i tak jest możliwość tego, że w ogóle jej nie polubi. Tak właśnie jest z nową książką Kearney'a. Czasem niechęć do czegoś jest nie do przeskoczenia Po prostu.
Elektra napisał/a:
Przecież nikt nie każe Wam od razu uczyć się wszystkiego na pamięć, żeby zdawać jakieś egzaminy żeglarskie.
W wakacje miałam okazję uczyć się turystyki wodnej - czyli na język polski właśnie z żeglarstwem miałam do czynienia. I doprawdy, może nie była to dla mnie katorga, ale na pewno coś, co po kilku dniach wypadło mi z głowy. I pomimo że uczyłam się różnych węzłów, sterburty, bakburty, gdzie jest żagiel, gdzie pióro itp.. to doprawdy, jakoś nie mam ochoty na przypominanie sobie tego po raz ponowny.
Jander napisał/a:
A zrozumienie opisów bitew też zależy od tego jak przedstawia je autor - o ile rozumiałem wszystko z opisów Bakkera, tak z Eriksona już niekoniecznie - u niego i tak wszystko kończy się na wzajemnym mordowaniu się
Bakkera nie czytałam, ale dla mnie Erikson pisze bardzo zrozumiałym językiem (no może oprócz pewnej walki w ostatnim tomie).
_________________ Nikt nie zasługuje na moje łzy, a ten kto na nie zasługuje, na pewno nie doprowadzi mnie do płaczu
"Sea Beggars" czytałem po angielsku (a mistrzem we władaniu tym językiem nie jestem) i nie przypominam sobie jakiś strasznie niezrozumiałych opisów. PK używa terminologii żeglarskiej tylko wtedy, gdy jest to niezbędne. Więc bez obaw.
_________________ Płyńcie łzy moje poprzez smutku knieje! Wygnani na wieki, niechże was opłaczę; Gdzie czarny ptak nocy haniebną pieśń pieje, Tam dni pędzić będą tułacze.
------------------
nie przypominam sobie jakiś strasznie niezrozumiałych opisów
Dla Ciebie. Dla mnie już niekoniecznie. No sorry, ale po tym co Kearney zaserwował w Bożych Monarchiach w 2 tomie, jakoś straciłam ochotę do poznawania książki, gdzie większość akcji dzieje się na łodzi
_________________ Nikt nie zasługuje na moje łzy, a ten kto na nie zasługuje, na pewno nie doprowadzi mnie do płaczu
Kal & Jander Gdybym był kapitanem statku, to za takie gadanie przeciągnąłbym Was pod kilem. Odnoszę wrażenie, że robicie z "igły widły". Nikt nie każe Wam poznawać "całej dziedziny", tylko proponuje(my) zapoznać się nieco z terminologią, skoro, jak sami piszecie, przeszkadza Wam to w czytaniu. Czy to naprawdę takie trudne wypisać sobie niezrozumiałe słowa np. z drugiej części "B.M" i później sprawdzić co znaczą...
A mnie słowa Himury przekonują, zwłaszcza że terminologia żeglarska po angielsku byłaby jeszcze bardziej zakręcona
ASX - może od razu zachęć mnie do zapoznania się z fizyką kwantową, terminami medycznymi i wzorami chemicznymi? Dla mnie to wszystko czarna magia
Niezrozumiałe słowa mi nie przeszkadzają - spokojnie czytam po angielsku, choć nie rozumiem każdego słowa - w końcu nie każdy opis próbuję sobie wyobrazić, preferuję fabułę i samą akcję - a to rozumiem b. dobrze.
ps: gdybym był na statku, na którym jesteś kapitanem, to niedługo musiałbyś czekać na bunt
pozdrawiam
Jeśli kogoś w ogóle nie interesuje dana dziedzina, to przecież nie będzie na siłę jej poznawał, bo się zamęczy a i tak jest możliwość tego, że w ogóle jej nie polubi. Tak właśnie jest z nową książką Kearney'a. Czasem niechęć do czegoś jest nie do przeskoczenia Po prostu.
Spoko, no rozumiem, ale przez ostatnie kilka postów ja tu widzę głównie narzekanie, że Kearney pisze o żeglarstwie. To tak jakby narzekać, że Erikson pisze np. Malazie.
Kal napisał/a:
to doprawdy, jakoś nie mam ochoty na przypominanie sobie tego po raz ponowny.
Taa... lepiej nie przeczytać być może ciekawej książki, bo trzeba by sobie parę słówek przypomnieć.
Kal napisał/a:
No sorry, ale po tym co Kearney zaserwował w Bożych Monarchiach w 2 tomie,
A ja szczerze mówiąc, nie pamiętam zupełnie szczegółów tej bitwy w drugim tomie, która podobno takie problemy sprawiła. No była bitwa i tyle. Pewnie było tam więcej terminologii wojennej niż żeglarskiej (opanowało mnie dziś lenistwo i nie chce mi się sprawdzać ).
Jander napisał/a:
gdybym był na statku, na którym jesteś kapitanem, to niedługo musiałbyś czekać na bunt
Po pierwsze: skąd byś się tam wziął? (rozwinę: albo byś był pasażerem, płacącym kupę kasy i wtedy ASX nie mógłby nic, albo byś był załogantem, ale wtedy sam byś się zgłosił na ochotnika [przymusu obecnie nie ma] i wtedy Ty nie mógłbyś nic)
Po drugie: jakoś Ci nie wierzę.
Po trzecie: szybko wylądowałbyś za burtą (ups, użyłam trudnego słowa).
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
ja tu widzę głównie narzekanie, że Kearney pisze o żeglarstwie. To tak jakby narzekać, że Erikson pisze np. Malazie.
Malaz jest terminem aksjologicznie obojętnym, natomiast żeglarstwo niesie już ze sobą pewien konkretniejszy klimat, więc porównanie chybione - chyba że pijesz do tego, że Malaz był miastem portowym.
Elektra napisał/a:
Pewnie było tam więcej terminologii wojennej niż żeglarskiej
Nie Bitwa była męcząca, więc jeśli podobnie mają wyglądać całe dwie książki, to nie mam zamiaru się z nimi męczyć. Jeśli terminy żeglarskie będą ograniczone do niezbędnego minimum, to przeczytam z chęcią. Z bitwy też pamiętam tylko to, że była i tyle. Ale dlatego, że niewiele z nie zrozumiałem.
Elektra napisał/a:
Po pierwsze: skąd byś się tam wziął?(rozwinę: albo byś był pasażerem, płacącym kupę kasy i wtedy ASX nie mógłby nic, albo byś był załogantem, ale wtedy sam byś się zgłosił na ochotnika [przymusu obecnie nie ma] i wtedy Ty nie mógłbyś nic)
Po drugie: jakoś Ci nie wierzę.
Po trzecie: szybko wylądowałbyś za burtą (ups, użyłam trudnego słowa).
1: jako czytelnik fantastyki powinnaś wiedzieć, że na statku można się znaleźć z najdziwniejszych powodów
2: nie musisz
3: ale za którą, bakburtą czy sterburtą?
ASX jako kapitan statku tak bardzo denerwowałby żeglarzy, że szybko by się go pozbyli. A ja bym do tego wszystkich namówił.
pozdrawiam
No dobrze, niech Ci będzie. Czyli tak, jakbyście mieli narzekać, że Erikson pisze o wojnie.
I byśmy go wtedy nie czytali, proste A że całe mnóstwo fantasy traktuje o wojnie, to pewnie czytalibyśmy romanse :D
Elektra napisał/a:
Ale interesuje mnie, dlaczego miałbyś być na tym statku akurat z ASX-em. Moja wyobraźnia szwankuje, mógłbyś jej pomóc?
Przypadki chodzą po ludziach - może ASX dorobiłby się kiedyś statku, a ja z jakiegoś powodu musiałbym się na nim znaleźć, więc dołączyłbym do załogi ASXa, np. jako kucharz.
Elektra napisał/a:
Aha. Czyli jednak. Z całym szacunkiem, ale jednak wyleciałbyś za burtę. Wszystkich na pewno byś nie namówił.
Nie trzeba być socjologiem, żeby wiedzieć jak łatwo jest manipulować tłumem - a ASX czepiający się wszystkich i wszystkiego byłby doskonałym kandydatem do pływania z rekinami. Nie musiałbym namawiać wszystkich - na początek wystarczyłoby kilku prowodyrów, a gdy później byłaby nas większość to mniejszość nie miałaby odwagi się sprzeciwić(taka specyfika tłumu). Przypomnę, że nawet Jack Sparrow został obalony i pozostawiony na bezludnej wyspie - a myślę, że jeszcze parę lat zapuszczania brody i zacznę wyglądać jak Barbarossa
_______
W sumie wątek na statku Hawkwooda nie był taki zły, no ale później Kearney w ogóle zaniechał wątku Hawkwooda na rzecz Corfe'a, więc ciężko to porównywać.
pozdrawiam
No właśnie. Ale Kearneya jakoś czytaliście, a teraz ciągle narzekacie. Zamiast powiedzieć: nie lubię takich motywów, nie interesują mnie, nie czytam tego.
Jander napisał/a:
a ASX czepiający się wszystkich i wszystkiego byłby doskonałym kandydatem do pływania z rekinami.
Zacznijmy od tego, że on będąc kapitanem statku wcale nie musiałby się czepiać wszystkich i wszystkiego. Raczej nie miałby wtedy czasu na takie zachowanie.
Jander napisał/a:
Przypomnę, że nawet Jack Sparrow został obalony i pozostawiony na bezludnej wyspie
Jack Sparrow nie jest dla mnie żadnym wzorem. ;P
Jander napisał/a:
Nie musiałbym namawiać wszystkich - na początek wystarczyłoby kilku prowodyrów, a gdy później byłaby nas większość to mniejszość nie miałaby odwagi się sprzeciwić(taka specyfika tłumu).
A potem co? Kto by został dowódcą? Kto by doprowadził statek do bezpiecznego portu? Zaraz byście znowu znaleźli kogoś, kto nie pasuje do reszty...
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
No właśnie. Ale Kearneya jakoś czytaliście, a teraz ciągle narzekacie. Zamiast powiedzieć: nie lubię takich motywów, nie interesują mnie, nie czytam tego.
Tak! Poza kwestiami żeglarskimi to było znakomicie - ale jak teraz wydał dwie książki o żeglarstwie to czego mam oczekiwać? Że będzie jak w Statkach ze Wschodu (jakby nie było żeglarski tytuł) i skończy się szarżą kawaleryjską?
Dobra, oczywiście mówimy o tych książkach hipotetycznie - mamy relację tylko jednej osoby i nie mamy możliwości rzucić okiem chociażby na fragmenty - ale jak się pojawią w Polsce to będę ostrożny z zakupem (nie musiałbym być w przypadku np. Ten Thousand)
Elektra napisał/a:
Zacznijmy od tego, że on będąc kapitanem statku wcale nie musiałby się czepiać wszystkich i wszystkiego. Raczej nie miałby wtedy czasu na takie zachowanie.
Jak to nie? Umyj to, umyj tamto, źle to robisz, zupa była za słona, daj ja to zrobię lepiej, jak zresztą wszystko etc. No i strojenie min na każdym kroku. ASX to ASX, on się nie zmieni! Przypominam, że to ASX skończy na stosie, który rozpalimy razem z Tiganą, reszta jest bezpieczna.
Elektra napisał/a:
Jack Sparrow nie jest dla mnie żadnym wzorem. ;P
Ale dla milionów ludzi na całym świecie jest!
Elektro napisał/a:
A potem co? Kto by został dowódcą? Kto by doprowadził statek do bezpiecznego portu? Zaraz byście znowu znaleźli kogoś, kto nie pasuje do reszty...
Ktoś lepszy od ASXa zawsze by się znalazł, myślę, że deficyt nie byłby taki ogromny, byśmy nie mogli trafić do bezpiecznego portu. Nie ma ludzi niezastąpionych.
pozdrawiam
taa... i te miliony pewnie skończyłyby też na bezludnej wyspie.
Jander napisał/a:
Ktoś lepszy od ASXa zawsze by się znalazł, myślę, że deficyt nie byłby taki ogromny, byśmy nie mogli trafić do bezpiecznego portu. Nie ma ludzi niezastąpionych.
Chodzi o coś innego. O tę skłonność do buntu. Skoro pogonilibyście jednego, to co by stało na przeszkodzie pogonić następnego. I jeszcze jednego. A może w ogóle każdy sobie?
Jander napisał/a:
Umyj to, umyj tamto, źle to robisz, zupa była za słona, daj ja to zrobię lepiej, jak zresztą wszystko etc. No i strojenie min na każdym kroku. ASX to ASX, on się nie zmieni!
Z całym szacunkiem, ale masz złe wyobrażenie. Nawet jeśli to ASX. Jako kapitan nie miałby czasu na takie duperele.
Jander napisał/a:
W sumie wątek na statku Hawkwooda nie był taki zły, no ale później Kearney w ogóle zaniechał wątku Hawkwooda na rzecz Corfe'a, więc ciężko to porównywać.
Mnie wątek Hawkwooda nie porwał. Nawet na początku, gdy był równorzędny z tym drugim. W sumie cieszyłam się, że autor od niego odchodzi.
Jander napisał/a:
w Statkach ze Wschodu
z Zachodu. ;P
Jander napisał/a:
(jakby nie było żeglarski tytuł)
Tytuły to wielki problem autorów. Jak ktoś się nimi sugeruje, to może się bardzo, bardzo rozczarować. Tak jak ja się rozczarowałam np. Bohunem.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
taa... i te miliony pewnie skończyłyby też na bezludnej wyspie.
I patrz - już nie byłaby bezludna. Sprawa rozwiązana. Swoją drogą sam bym tam skoczył - wszak był tam rum i Keira Knightley
Elektra napisał/a:
Chodzi o coś innego. O tę skłonność do buntu. Skoro pogonilibyście jednego, to co by stało na przeszkodzie pogonić następnego. I jeszcze jednego. A może w ogóle każdy sobie?
Przyrównam to do państwa - jeśli twardą ręką rządzi jaki dyktator, zostaje obalony i zostaje ustanowiona spokojna monarchia - czy to oznacza, że następny monarcha zostanie obalony? Skłonność do buntu można podsycać i uciszać, to nie jest nic stałego.
Elektra napisał/a:
Z całym szacunkiem, ale masz złe wyobrażenie. Nawet jeśli to ASX. Jako kapitan nie miałby czasu na takie duperele.
Dobra, przyznam, że nigdy nie byłem nawet kilka miesięcy na łajbie, nie obserwowałem pracy kapitana ani nawet nie widziałem programu na Discovery "Jak to działa?".
Elektra napisał/a:
z Zachodu. ;P
To zależy od punktu widzenia - no ale przyznam, że tytuł pomyliłem - tak to jest jak się myli angielskie west z polskim wschodem
Elektra napisał/a:
Mnie wątek Hawkwooda nie porwał. Nawet na początku, gdy był równorzędny z tym drugim. W sumie cieszyłam się, że autor od niego odchodzi.
Gdyby każda część utrzymała ilość stron taką, jaka była w Wyprawie Hawkwooda, to autor mógłby bez uszczerbku dla wątku Corfego prowadzić równolegle wątek Richarda Hawkwooda i uczynić go bardziej interesującym i znaczącym - a tak to nie miał praktycznie żadnego rozwiązania, poza tym, że przewiózł kogoś istotnego do pewnego kraju. No ale na Okręty z Zachodu mógłbym narzekać i narzekać, bo wyciskacze ostatnie wyciskacze łez były w poprzednich częściach. Pewnie dlatego Kearney chce dopisać dwie śmierci - żeby tu też dał zarobić producentom chusteczek
Elektra napisał/a:
Tytuły to wielki problem autorów. Jak ktoś się nimi sugeruje, to może się bardzo, bardzo rozczarować. Tak jak ja się rozczarowałam np. Bohunem.
A ja wręcz odwrotnie i nie widzę powodu, dla którego ta powieść nie miałaby się nazywać Bohun Ale wiesz, np. o Drugim Imperium w IV tomie było tylko parę akapitów. Coś cholernie małe było to imperium...
pozdrawiam
Elektruś & Jander Wasze dialogi rozbawiły mnie prawie do łez.
Janderze Nie taki ASX straszny, jakim go malujesz. Może tylko on tak groźnie wygląda, ale pozory mylą. Twój fatalizm, jak widać, przejawia się nie tylko w przypadku "Sea Beggars"...
Nawet święty straciłby cierpliwość, jakby poczytał o Waszych hipotetycznych narzekaniach. Czy musicie z Kal popadać w takie czarnowidztwo Azali sprawdzenie znaczenia kilkunastu słówek stanowi dla Was zaporę nie do przebycia Nie no...
"I z małego lenistwa bywa duża bieda" (przysłowie hinduskie).
Jako kapitan nie wziąłbym Cię na okręt, choćbyś płacił szczerym złotem, bo masz pirackie skłonności. Gdybyś jednak jakoś "przemycił się" na/pod pokład, to nie czekałbym aż zaczniesz siać zamieszanie i ferment, tylko migiem nabił Cię w największe działo i wystrzelił w kierunku księżyca.
Prezentuję umiarkowany pesymizm bądź nawet sceptycyzm - nie mówię teraz, że nie przeczytam tego ani że Kearney upadł i pisze beznadziejnie - ale mogę przeczytać równie ciekawe książki bez sięgania do słownika co kilka zdań. Poza tym sprawdzenie znaczenia jakiegoś słowa nie oznacza jeszcze, że się go nauczyłem - to prawie jak w nauce obcych języków. Gdyby to była książka o wartości np. "Innych Pieśni" to byłaby inna sprawa A tak to liczę, że marynarskie słownictwo nie będzie zajmowało dużo miejsca(piszę to tutaj chyba setny raz...)
ASX76 napisał/a:
Jako kapitan nie wziąłbym Cię na okręt, choćbyś płacił szczerym złotem, bo masz pirackie skłonności. Gdybyś jednak jakoś "przemycił się" na/pod pokład, to nie czekałbym aż zaczniesz siać zamieszanie i ferment, tylko migiem nabił Cię w największe działo i wystrzelił w kierunku księżyca.
Oj ASXie 90210 - a może będę służył pod Twoją banderą przez 10 lat nim się na to zdecyduję? A może będę Twoją prawą ręką, a Ty nie będziesz wiedział o tym, że ja to ja? Żeby życie było takie proste jakim Ty je widzisz... xD
pozdrawiam
Oj ASXie 90210 - a może będę służył pod Twoją banderą przez 10 lat nim się na to zdecyduję? A może będę Twoją prawą ręką, a Ty nie będziesz wiedział o tym, że ja to ja? Żeby życie było takie proste jakim Ty je widzisz... xD
pozdrawiam
Chyba nie doceniasz wilka morskiego ASX-a, który niejeden ocean przepłynął, niejedno morze "zaliczył", w niejednej rzece się kąpał...
Tak nieszczęśliwie się dla Ciebie składa, żem widział na zdjątku Twoją buźkę, więc nawet choćbyś się przebrał za Św. Mikołaja i tak zostaniesz rozpoznany, bo mam dobrą pamięć do twarzy (szkolenie w KGB nie poszło na marne). Jak więc widzisz, życie jest znacznie prostsze, niźli Ci się zdaje... Poza tym nie możesz być moją prawą ręką, bo już mam dwie lewe.
Himura-san przecież napisał, że nie ma powodów do obaw... "Kto ze strachu umiera, temu w..." (autocenzura).
Zaiste, wykazujesz się wielką odpornością na wiedzę. To ja tutaj staram się Ciebie i Kal zachęcić/zmobilizować/przekonać do nauki, a Ty mi tak źle życzysz Toż to dla Waszego dobra...
Widzę, że mimo wszystko zdecydowałeś się po raz drugi popełnić ksywkową zbrodnię na ASX-ie Dobrotliwym ( ), choć ostrzegałem po dobroci czym to grozi... Jąderku.
P.S. Czy potrzebujesz korepetycji z matematyki
Tak nieszczęśliwie się dla Ciebie składa, żem widział na zdjątku Twoją buźkę, więc nawet choćbyś się przebrał za Św. Mikołaja i tak zostaniesz rozpoznany, bo mam dobrą pamięć do twarzy (szkolenie w KGB nie poszło na marne). Jak więc widzisz, życie jest znacznie prostsze, niźli Ci się zdaje...
Biorąc pod uwagę, że zmieniłem już raz nazwisko... Naprawdę uważasz, że byłoby tak trudno zmienić twarz? Chcieć znaczy móc, a po tym jak dwukrotnie nie pojawiłeś się w Krakowie to jak najbardziej chcę Cię oszukać
Moje obawy są niewielkie i koncentrują się w nazwie filmu "Przepraszam, czy leci z nami pilot?"
ASX76 napisał/a:
JANderku
Ortografia nie boli.
To już nie są rzeki, czy morza offtopa. To bezkresne oceany...(wspominam o morzu żeby nie było offtopa )
ps: dzięki, potrafię wyliczyć średnią i dni do końca Twojego życia - nic mi więcej nie potrzeba
pozdrawiam
Nie bardzo to porównanie pasuje. Kapitan statku ma władzę absolutną. A jeśli miałby się pojawić ktoś w stylu 'łagodnego monarchy', to myślę, że nie za bardzo by sobie poradził. No jeszcze zależy, kogo uważasz za łagodnego monarchę.
Jander napisał/a:
a może będę służył pod Twoją banderą przez 10 lat nim się na to zdecyduję? A może będę Twoją prawą ręką, a Ty nie będziesz wiedział o tym, że ja to ja?
Przestałam Cię rozumieć... przez 10 lat nic byś nie zrobił? Toż przecież byś się przyzwyczaił do takiego stylu życia. A jakbyś się nie przyzwyczaił, to uznałabym to za zwykły masochizm. No nie wierzę, że przez tak długi czas nie mógłbyś zmienić miejsca pobytu. A przecież teraz nie przykuwają do galer...
Jander napisał/a:
A ja wręcz odwrotnie i nie widzę powodu, dla którego ta powieść nie miałaby się nazywać Bohun
No ja się rozczarowałam, bo myślałam, że będzie o Bohunie, a ile go było w książce, to sam wiesz.
A w przypadku części Bożych Monarchii nie zwracałam większej uwagi na tytuły poszczególnych tomów. Nawet teraz musiałabym się zastanowić, który ma jaki tytuł (no oprócz pierwszego). Potraktowałam każdą książkę jako jeden odcinek całej historii i łatwiej kojarzę po numerach.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Ortografia nie boli.
To już nie są rzeki, czy morza offtopa. To bezkresne oceany...(wspominam o morzu żeby nie było offtopa )
ps: dzięki, potrafię wyliczyć średnią i dni do końca Twojego życia - nic mi więcej nie potrzeba
pozdrawiam
Niekiedy włącza mi się dysleksja, zwłaszcza gdy ktoś, pomimo wyraźnego ostrzeżenia, w dalszym ciągu uprawia niecny proceder bezczeszczenia mojego nicka.
I tak oto, żeglujemy razem po bezkresnych oceanach offtopa, co ma tę zaletę, że możesz przy okazji "łyknąć" trochę terminologii. Jeszcze trochę i dopłyniemy "tam, gdzie diabeł mówi dobranoc".
Oczywiście doceniam Twój wielki i nieoceniony wkład w "strollowanie" wątku.
Tak! Poza kwestiami żeglarskimi to było znakomicie - ale jak teraz wydał dwie książki o żeglarstwie to czego mam oczekiwać? Że będzie jak w Statkach ze Wschodu (jakby nie było żeglarski tytuł) i skończy się szarżą kawaleryjską?
Pisałem już kilkakrotnie, że w pierwszym tomie akcja przenosi się na morze dopiero grubo po połowie książki.
Jeżeli chcesz dowiedzieć więcej sporo pisałem o tym tutaj:
http://www.mag.com.pl/for...p?t=337&start=0
_________________ Płyńcie łzy moje poprzez smutku knieje! Wygnani na wieki, niechże was opłaczę; Gdzie czarny ptak nocy haniebną pieśń pieje, Tam dni pędzić będą tułacze.
------------------
Pisałem już kilkakrotnie, że w pierwszym tomie akcja przenosi się na morze dopiero grubo po połowie książki.
Czyli 1/3 książki można sobie podarować i od razu przenieść się na drugi tom? Szkoda tylko, że jest to końcówka tomu, bo wolałabym wiedzieć jak się ten tom by skończył
_________________ Nikt nie zasługuje na moje łzy, a ten kto na nie zasługuje, na pewno nie doprowadzi mnie do płaczu
Kal przesadzasz IMO zdecydowanie, w tej książce naprawdę nie ma jakoś specjalnie rozbudowanych pojęć marynistycznych - występują tylko te niezbędne i to w ilości standardowej dla każdej powieści, w której część akcji dzieje się na morzu.
_________________ Płyńcie łzy moje poprzez smutku knieje! Wygnani na wieki, niechże was opłaczę; Gdzie czarny ptak nocy haniebną pieśń pieje, Tam dni pędzić będą tułacze.
------------------
Rozumiem że nie mam prawa do wyrażania własnej subiektywnej oceny, że to właśnie Ty masz mi mówić co i jak mam odczuwać?
Lubie Kearney'a, ale nie lubię morskich klimatów i nie mam zamiaru tego zmieniać - to tyle ode mnie względem morskich klimatów w książkach.
_________________ Nikt nie zasługuje na moje łzy, a ten kto na nie zasługuje, na pewno nie doprowadzi mnie do płaczu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum