Do samego Baya nie ma się co czepiać. To rzemiecha. Dostaje dobry materiał to sprawnie opowie. Lubię Wyspę i BB. Armageddonu i Cameron by nie uratował.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy w kinie i jedyny seans który wydawał się przyjmowalny, to "Jumanji. Następny poziom".
Powiedziałbym nawet, że bawiliśmy się lepiej niż na najnowszych starwarsach. ;-)
Żeby była jasność:
- nie jest to arcydzieło
- film jest nierówny, chyba nie do końca wiedzieli dla kogo ma być, najbardziej pewnie dla nastolatków, ale wstawki o "starość jest do dupy" plus cały wątek - nie wiem czy akurat dla nich
- film wykorzystuje ograne sztuczki, na czele z kontrastem: Danny de Vito w ciele "The Rocka" Johnsona, które już przecież kilka razy były podobne
- fabuła "gry" jakoś tak chyba nikt się nią za bardzo nie przejmował, jest kilka scenek inspirowanych przygodówkami, ale cała fabuła do tej gry jakaś taka niewyraźna IMHO - kilka rzeczy nijak nie wiadomo po co, a kilka nie wiadomo skąd i dlaczego nic im nie przeszkadzało po drodze
- żarty również są nierówne i powtarzalne (facet zamienia się ciałem z babką i pierwsze co, to musi dotknąć cycków, to akurat na serio mogliby już sobie darować, bo nudne ... tym bardziej, że to przecież jej cycki też nie są, tylko wirtualne w grze)
Ale film warto obejrzeć z napisami/oryginalnymi głosami żeby sobie zobaczyć:
- "The Rocka" gadającego Dannym de Vito i próbującym go naśladować (z różnych mięśniaków w filmach, chyba on powoli wychodzi, że najlepiej potrafi coś zagrać i niekoniecznie ma do wyboru 2 wyrazy twarzy, co tutaj udowadnia, nawet jeśli czasami przejaskrawia)
- tego murzynka gadającego Dannym Gloverem
- Jack Black i Karen Gillan robią swoje (Gillian nawet przez dłuższą chwilę wiedzie prym w ciągnięciu fabuły i generowaniu scenek)
Nie jest to film "must watch", ale jeśli ktoś lubi niewymagające przygodówko/komedie i nie ma co robić, to 2h można zużyć.
Dałbym jakieś 6/10
+1 za scenkę Danny'ego de Vito, już w swoim ciele, pod koniec filmu - w knajpie, za ostatnią minę ;-) W tym momencie lekko pół sali zaczęło się śmiać i trwało to dłuższy czas ;-)
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
No i w obejrzeliśmy 9 epizod. Jakby kto pytał o ocenę - to najlepsza część najnowszej trylogii - co nie znaczy ze to dobry film. Na pewno wizualnie wypasiony, co można więcej napisać o trylogii która ma już 40+ lat? Byle serial oferuje obecnie lepszą fabułę. No ale co z plusów - wątek Kyle Minogue i Raya Obrobiona zaskakująco dobrze mi "przypasił". Mimo słabości z 7,8 to w 9 wszystko się ładnie poskładalo ze miało rękę i nogę. W sumie to wszystko. Drętwe gadki.
Tak na 6,111(1)
"Misz-masz, czyli Kogel Mogel 3". Wszyscy zapewne kojarzą dwie komedyjki z przełomu lat 80-tych i 90-tych XX wieku. Nawet zabawne, choć pokazujące uprzedmiotowienie ówczesnych kobiet bardziej niż jakikolwiek inny polski film. Kto wie, czy nie pokazujące kawałka polskiej siermiężnej rzeczywistości z przymrużeniem oka pudrując jej beznadziejność. Po latach powstał sikłel, oż ja cię nie mogę. Co za cudo. Oglądanie tego filmu to czysta perwersja. To trenowanie trudnej sztuki nie wyłupiania sobie oczu. Żeby to jeszcze zabawne było, ale to typowa polska komedia ostatnich lat. Sam plastk, zero scenariusza - bo przecież jedziemy na "legendzie" to scenariusz nam nie jest potrzebny lub napisze się sam w trakcie kręcenia. To trzeba zobaczyć samemu, aby uwierzyć.
Z przeciwnego bieguna: "Ciemno prawie noc". Adaptacja powieści Joanny Bator, której świadomie nie przeczytałem. Jeśli jest jej wierna, to dobrze zrobiłem. Bo to ciężki film, taki w sam raz do tego, aby stracić chęć do życia. Smutny, wręcz przygnębiający. Momentami wydający się odrealnionym. Beznadzieja, spirala przemocy, mroczne sekrety z przeszłości. Tylko się pociąć. Intryga wprawdzie rozwiązuje się sama i dosyć szybko (że ta wałbrzyska policja taka tępa...), ale w zasadzie jest ona przywalona nastrojem więc jakoś to specjalnie nie obchodzi, bo i tak beznadzieja, mrok i przemoc. Dobre. Choć nie dla mnie.
Wychodzi na to, że najlepszym polskim filmem, który widziałem w ostatnich latach to komediodramat "(Nie)znajomi", będący polską wersją włoskiego filmu, na dodatek lepszą niż oryginał.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Władca Pierścieni": Drużyna Pierścienia" i "Dwie Wieże". Obejrzałem ponownie, bo kilka lat minęło. A wpadły mi w ręce wersje reżyserskie. Godzinę dłuższe (na pewno "Dwie Wieże") od kinowych. Muszę przyznać, że miło było do tych filmów wrócić. Nie straciły niczego ze swojego czaru i magii. A wersje reżyserskie tworzą z nich dzieła wypasione. I chyba nie przeciągnięte. Oczywiście, dla widza kinowego trzeba było skrócić. Nawet teraz pewnie nikt by nie puścił dłuższych filmów w kinie masowym. Dwie i pół godziny i wypad. Góra trzy. A przede mną jeszcze seans "Powrotu Króla", który w wersji reżyserskiej trwa prawie cztery godziny (bez czterech minut i pewnie minus ze sześć minut napisów). Najbardziej podobały mi się w tych wersjach "Dwie Wieże". Lepsza ekspozycja Rohanu i króla Theodena, Sarumana, a przede wszystkim hobbitów w lesie Fangorn.
Zatem w przypadku tych dwóch filmów, to "Dwie Wieże" wydają się być lepsze w wersji reżyserskiej niż kinowej. "Drużyna Pierścienia" jakoś mnie specjalnie nie chwyciła bardziej z dodanymi scenami.
Zobaczymy, jak będzie z "Powrotem Króla", ale muszę się nastroić na cztery godziny seansu. Część, jeśli nie wszystkie sceny dodane w reżyserskich wersjach są do odnalezienia na YouTube, ale w filmie to po prostu lepiej wygląda.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ponownie byliśmy na SW9E. Podobało się nawet bardziej. Warto zwrócić uwagę na śmieszkowanie 3cpo. W końcu Driver zagrał przekonywujaco - i miał co zagrać.
Ale... zaczęło się dziwnie. Atakiem na teatr w Moskwie. Myślałem (i nie tylko ja) że ktoś tam pomylił "taśmy" i puścił innym film. Przez dużą chwile myślałem że to ruski film o tym ataku terrorystów na teatr w Moskwie. Ale nie. Bardzo długi trailer - nawet ciężko to nazwać trailerem, duża jedna scena. Robi wrażenie.
Tenet - Nolan
Ps. Aha, byliśmy tym razem na napisach. Dubbing sucks.
"Sperminator: Dark Fake" - straszna padaka! Wytrzymałem aż 17 min. tego ze wszech miar żenującego pseudo widowiska. Było jasne, że nic sensowego z tego się nie urodzi, ale poziom poronienia i tak niemiło zaskoczył. "Tfu-rca" powinien zostać powieszony za jaja póki nie "kaputnie"
Widziałem wszystkie Terminatory poza tym najnowszym i generalnie zgadzam się, że od części III to raczej kicha jest (im dalej, tym gorsza) - ale ten nowy to miał być reboot i przełom, bo Cameron odzyskał prawa i zrobił po prostu bezpośrednią kontynuację dwójki, pomijając te głodne kawałki z Danes i Loken czy Bale'em. I co, naprawdę jest tak źle? Nagle go dar od bozi opuścił? Bo Cameron nie zwykł psuć filmów, nie tak na amen. Nawet słaba "Głębia" czy tam "Otchłań" była ciekawsza od wielu dzisiejszych megawidowisk. Nawet "Titanic" w swojej kategorii był okej. Znajdzie się ktoś, kto powie dobre słowo? ;-) Na Rotten Tomatoes nie wygląda tak źle...
Nie znajdzie się nikt kto wziąłby najnowszego "Sperminatora" w obronę, bo optymistycznie zakładam, iż aż tak totalnego bezguścia tu nie ma
Drogi Panie Bibi, wszystko prawda, za jednym szalenie istotnym wyjątkiem - otóż James Cameron nie zrobił tego filmu, niestety. Ten szajs wyreżyserował Tim Miller i efekt jest mega opłakany.
Cameron bardzo niewiele miał z tym wspólnego, co zresztą doskonale widać od samego początku - nic się kupy nie trzyma, ino nią jest.
Co do "Otchłani", to zapewne nie widziałeś Pan wersji reżyserskiej - ależ koszmar!
Assassin's Creed oglądało mi się bardzo przyjemnie (piątek!) ale teraz, pół godziny później aż mnie zęby bolą od nonsensownej fabuły. Nieważne, fajny odmózgawiacz
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Co do nowego Termita to jak Asiks wspomniał - Cameron nie miał dużo wspólnego z filmem. Bodaj wrzucił zarys scenariusza, a podobno jak obczaił film to chciał wycofać swoje nazwisko.
Cameron jest jedynym osobnikiem, który mógłby uratować "Terminatora" pod warunkiem że sam by go wyreżyserował i napisał scenariusz, tyle że od kilku lat jest zajęty kilkoma częściami "Avatara" i nie ma czasu.
Rise of Skywalker kończy się wyśmienicie przewidywalnie, to znaczy tak jak musiał i powinien. Ja jestem nieobiektywny, bo po prostu lubię tę bajkę. Najbardziej spodobała mi się scena, gdy na którejś planecie trafiają na tańczący i śpiewający tłum tubylców. Co to jest? A to święto jakieśtam. Przypada co 42 lata! Akurat 42 lata temu po raz pierwszy sam pojechałem do Stolicy specjalnie, by zobaczyć Star Wars. Jeszcze bez numeru. Kupę lat! Nie powiem, że jestem usatysfakcjonowany bardzo, ale nie narzekam. Jest kilka momentów z Mocą. Jak chociażby scena, gdy Rey zatrzymuje startujący transportowiec. Gdyby cały film miał ten ogień, to rozsadziłby ekran. Ale niestety reszta w większości to nie petardy, a kapiszony. Nie wierzę, że to koniec.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Rise of Skywalker kończy się wyśmienicie przewidywalnie, to znaczy tak jak musiał i powinien. Ja jestem nieobiektywny, bo po prostu lubię tę bajkę. Najbardziej spodobała mi się scena, gdy na którejś planecie trafiają na tańczący i śpiewający tłum tubylców. Co to jest? A to święto jakieśtam. Przypada co 42 lata! Akurat 42 lata temu po raz pierwszy sam pojechałem do Stolicy specjalnie, by zobaczyć Star Wars. Jeszcze bez numeru. Kupę lat! Nie powiem, że jestem usatysfakcjonowany bardzo, ale nie narzekam. Jest kilka momentów z Mocą. Jak chociażby scena, gdy Rey zatrzymuje startujący transportowiec. Gdyby cały film miał ten ogień, to rozsadziłby ekran. Ale niestety reszta w większości to nie petardy, a kapiszony. Nie wierzę, że to koniec. Jako ilustrację dobrej sceny dam to:
"Małe kobietki" - to taka powieść, którą znam bez czytania. Kiedyś chyba widziałem adaptację filmową z Winoną Ryder. Ta najnowsza jest bardzo fajna. Żywa, świetnie napisana i zagrana - obsada jest cudowna. Dobrze miesza ze sobą radość, smutek, miłość. Nie jest to wiekopomne dzieło. Ale sprawiło, że zakurzona pod każdym względem fabuła nagle zalśniła. Dobrze spędzony czas w kinie. https://www.youtube.com/watch?v=AST2-4db4ic
"Uncut Gems" - film Netflixa, o którym "wszyscy" piszą, że został skrzywdzony brakiem nominacji do Oscara - jak "Małe kobietki" zresztą. W roli głównej Adam Sandler, który kiedy nie gra w żenujących "komediach" potrafi wydobyć z siebie aktora i zagrać pierwszorzędnie. Nie żeby mną jakoś ta gra wstrząsnęła, aby się do zachwytów przyłączać. Po prostu nagle zauważyłem na ekranie aktora a nie jakiegoś błazna, którego talent nie budzi szacunku. I bach. Tak samo było z "The Meyerowitz Stories". A sam film był niezły. Świadomie rozedrgany i irytujący pewną manierą zdjęć i dialogów, jakieś to takie... naturalistyczne, realistyczne czy coś w tym styl. Fajna muzyka i zdjęcia. Ale też mnie nie ruszył aż tak, aby płakać po braku nominacji.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wallace i Gromit: Wściekłe gacie No co tu mówić, straszne, wściekłe gacie
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Po 34 latach film się IMO nie broni. Drętwe gadki, słabe dialogi.., nonsensownie logicznie. Tylko Tomcaty piękne jak zawsze.
Kompletnie nie mam pojęcia o czym będzie druga część
Komediodramat. Juliusz ma przejebane w życiu. Matka dawno umarła, ojciec pijak, ujowa i nielubiana praca w szkole, ogólny stan zesztywnienia i paciorkowca. Taka jakaś iteracja Adasia Miałczyńskiego. Dorabiając na boku poznaje Dorotę, pojawia się promyczek słoneczka, ale za chwilę nadciągają czarne chmury. Wszystko utopione w pewnej dozie surrealizmu ale delikatnego.
Za scenariusz odpowiada Abelard Giza, Kacper Ruciński i kilku podobnych. Skutek taki, że czasem jest prostacko ale czasem są megawaty mocy. Dawno się tak szczerze nie uśmiałem na polskim filmie. "Podrap mnie pod salcesonem" czy "Zrobię ci tracheotomię" zostaną ze mną na chwilę. I co ciekawe, wbrew pozorom, to nie jest głupi film. Nic epokowego, ale wystarczy.
"The Last Thing He Wanted" - taki średni film od Netflixa. Choć z niezłą obsadą (Anne Hathaway, Ben Affleck, Willem Dafoe), to jednak bez emocji i z fabułą nie tyle nierealistyczną, co bez sensu skomplikowaną. https://www.youtube.com/w...mrU6gMc1Lc&t=1s
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum