"Life" - kolejny "Obcy". Przewidywalne dziełko, nakręcone nie wiem po co. Ładne zakończenie, choć też przewidywalne. Jednak miła mała odmiana.
Szanowny Panie, ten "Obcy" jest znacznie lepszy od ostatnich gniotów Scotta, a jednak o jego kupach nie pisałaś Pan, jak mi się zdaje, iż nakręcone nie wiadomo po co...
Co by nie pisać o "Obcych" robionych teraz przez Scotta, to jednak są one "eksploracją" (szitowatą) już wykreowanego uniwersum. A to "Life" to takie samo w sobie jest schematyczne i bez żadnego celu zrobione.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A co to ma do rzeczy, skoro w żadnym stopniu nie ma wpływu na ocenę filmu?
Schematyczne... No, nie do końca...
Swoją drogą niewiele filmów fantastycznych odbiega od schematów. Taki "Władca Pierścieni", czy "Gwiezdne wojny" - kalka na kalce i kalką pogania
Diuna - bardzo dziwny film. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony ciekawy, z drugiej ma kiczowate elementy, a pewne rozwiązania poszczególnych wątków i wybory odnośnie efektów wizualnych naprawdę dziwią (bohater widziany w losowych momentach jako swoje odbicie w wodzie?).
I czarny charakter jako groteskowy latający grubas chory na trąd?
Ogólnie, lynchowski surrealizm jakoś nie bardzo mi pasuje do gatunku science fiction. Dla mnie ten film jest bardziej ciekawostką i dziwactwem niż dziełem, do którego mógłbym wracać. Trochę jak z filmami Luisa Buñuela - warto znać, jednak nie ma sensu oglądać wielokrotnie.
Diuna jest jedynym filmem Lyncha, którego reżyser sam nie lubi (ponoć producenci za bardzo w nim ryli i nie czuł ani przez chwilę, że to jego autorskie dzieło). Był to jego ostatni romans z kinem mainstreamowym.
Z drugiej strony, ja Diunę lubię Zwłaszcza za ten barokowy sznyt w scenografii, za soundtrack, za klimat...
Co do Harkonena - z tego co pamiętam, w książkowym oryginale też (z uwagi na tuszę) używał dryfującego w powietrzu skafandra. Filmowcy dodali jedynie tę chorobę skóry.
"Life" - kolejny "Obcy". Przewidywalne dziełko, nakręcone nie wiem po co. Ładne zakończenie, choć też przewidywalne. Jednak miła mała odmiana.
Dość łagodnie sie wyceniłeś. Tak jak po trailerze napisałem -wyglądał jak skrzyżowanie Aliena z Grawitacją, po seansie mogę powiedzieć że jest to ich ordynarny bękart. Wtórny do bólu. Nie wiem po co ten film powstał. Poziom najnowszych produkcji Scotta, ale bez backgroundu.
5/10
Na minus: wciąż fabularny kanibalizm. Wysiłki Rebelii z oryginalnej trylogii oraz wysiłki Ruchu Oporu z Przebudzenia Mocy sooo futile. Nie rozumiem Luke'a - to jakaś inna postać. Nie rozumiem też mechanizmów rządzących tą galaktyką - fakt, że wygrana wojna osłabiła Rebelię zamiast ją wzmocnić jest beyond nonsense troszkę boleśniej niż "jak ten droid wlazł na skały skoro nie ma nóg" w Nowej Nadziei lub "dlaczego w tym uniwersum nie ma próżni w kosmosie". Nadal nowa seria ma olbrzymie problemy world-buildingowe i świat przedstawiony wydaje się tylko zewnętrzną dekoracją, za którą woźny Mietek z miną "ja tu tylko sprzątam" zamiata scenę. Pingwiny z Madagaskaru są tak ewidentnym skokiem na kasę za zabawki, że aż boli - Ewoki miały przynajmniej jakąś rolę w fabule. etc. etc.
Na plus: mniej odczuwalne plagiatowanie oryginalnej trylogii (Force Awakens było w tym tak bezwstydne, że przecierałem oczy ze zdumienia). Całość od strony storytellingowej (o strukturę mi jeno chodzi) mimo wszystko bardziej koherentna niż Łotr 1, z fajniejszymi postaciami (które w Łotrze przypominały mi erpegowych enpeców z Baldura - "pozwól, że dołączę do twojej drużyny w poszukiwaniu przygody"). Trochę więcej tej starej gwiezdnowojennej "magii" niż w FA i R1, zwłaszcza w ostatnim ujęciu (chłopiec patrzący w gwiazdy). Podobało mi się wyjawienie prawdy o rodzicach Ray i niewyjawienie niczego na temat Snoke'a. Symboliczne pozbycie się brzemienia "starego", więc może kolejna część faktycznie będzie czymś nowym.
Podsumowanie: jestem stary i miałem swoją "baśń w kosmosie" 25 lat temu; nowej już nie dostanę, to oczywiste - nie dla mnie te podniety. Nawet gdyby oryginalna trylogia nie istniała i powstała właśnie teraz, pewnie też by mi nie zrobiła. Pozostanę więc przy oglądaniu kolejnych Star Warsów na starczym luzie - wciąż o niebo lepsze to niż Hobbit, a piu piu z laserka nadal miło się ogląda na dużym ekranie. No i... to przecież tylko film.
Werdykt: mojej córce się podobało. Cytując (parafrazując) ją z pamięci: "Ja po prostu tak bardzo kocham i te oryginalne, i te nowe Gwiezdne Wojny..." Panie i Panowie - to jest dla mnie najważniejsze. Więcej! Tylko to się liczy.
"Bright" - film od Netflixa. Na bogato. Bardzo mi się spodobał. Choć nie za sprawą fabuły, która była - po prostu - sensacyjna. Ale świat, w którym ją umieszczono jest bardzo soczysty i nadający się do długiej eksploracji, moim zdaniem. Netflix zamówił zresztą kontynuację. I bardzo dobrze. "Współczesne" Los Angeles: ludzie, orki, elfy, "skrzaty", coś tam "smoczego" lata po niebie. Bohaterami jest dwóch policjantów: człowiek (Will Smith) i ork (Joel Edgerton), który jest przez policjantów odrzucany. Jest też odrzucany przez swoich - bo jest bezklanowy. Gangi ludzkie i orcze. Elfy jako elita. Mroczna i brutalna intryga. Soczyste urban fantasy. Dałem 9/10. https://www.youtube.com/watch?v=6EZCBSsBxko
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Bright" - film od Netflixa. Na bogato. Bardzo mi się spodobał. Choć nie za sprawą fabuły, która była - po prostu - sensacyjna. Ale świat, w którym ją umieszczono jest bardzo soczysty i nadający się do długiej eksploracji, moim zdaniem. Netflix zamówił zresztą kontynuację. I bardzo dobrze. "Współczesne" Los Angeles: ludzie, orki, elfy, "skrzaty", coś tam "smoczego" lata po niebie. Bohaterami jest dwóch policjantów: człowiek (Will Smith) i ork (Joel Edgerton), który jest przez policjantów odrzucany. Jest też odrzucany przez swoich - bo jest bezklanowy. Gangi ludzkie i orcze. Elfy jako elita. Mroczna i brutalna intryga. Soczyste urban fantasy. Dałem 9/10. https://www.youtube.com/watch?v=6EZCBSsBxko
Nakręcili Shadowruna?
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Gdyby nie to, że brak hakerów, cyber i bio wszczepów, matrycy, etc. - to faktycznie byłby Shadowrun Shadowrun to jednak skrzyżowanie cyberpunka z fantasy, a akcja filmu dzieje się w alternatywnej teraźniejszości. Mimo to warto obejrzeć.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
"Bright" - film od Netflixa. Na bogato. Bardzo mi się spodobał. Choć nie za sprawą fabuły, która była - po prostu - sensacyjna. Ale świat, w którym ją umieszczono jest bardzo soczysty i nadający się do długiej eksploracji, moim zdaniem. Netflix zamówił zresztą kontynuację. I bardzo dobrze. "Współczesne" Los Angeles: ludzie, orki, elfy, "skrzaty", coś tam "smoczego" lata po niebie. Bohaterami jest dwóch policjantów: człowiek (Will Smith) i ork (Joel Edgerton), który jest przez policjantów odrzucany. Jest też odrzucany przez swoich - bo jest bezklanowy. Gangi ludzkie i orcze. Elfy jako elita. Mroczna i brutalna intryga. Soczyste urban fantasy. Dałem 9/10. https://www.youtube.com/watch?v=6EZCBSsBxko
Elfy, ogry i czarodziejska różdżka? 9/10, naprawdę?!
W ogóle tego nie łyknąłem.
W latach osiemdziesiątych był taki film "Alien Nation", gdzie policjant miał za partnera kosmitę.
Podobał mi się znacznie bardziej.
No, ale byłem młodszy.
_________________ no i jestem
widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem
"Bright" - film od Netflixa. Na bogato. Bardzo mi się spodobał. Choć nie za sprawą fabuły, która była - po prostu - sensacyjna. Ale świat, w którym ją umieszczono jest bardzo soczysty i nadający się do długiej eksploracji, moim zdaniem. Netflix zamówił zresztą kontynuację. I bardzo dobrze. "Współczesne" Los Angeles: ludzie, orki, elfy, "skrzaty", coś tam "smoczego" lata po niebie. Bohaterami jest dwóch policjantów: człowiek (Will Smith) i ork (Joel Edgerton), który jest przez policjantów odrzucany. Jest też odrzucany przez swoich - bo jest bezklanowy. Gangi ludzkie i orcze. Elfy jako elita. Mroczna i brutalna intryga. Soczyste urban fantasy. Dałem 9/10. https://www.youtube.com/watch?v=6EZCBSsBxko
Elfy, ogry i czarodziejska różdżka? 9/10, naprawdę?!
W ogóle tego nie łyknąłem.
W latach osiemdziesiątych był taki film "Alien Nation", gdzie policjant miał za partnera kosmitę.
Podobał mi się znacznie bardziej.
No, ale byłem młodszy.
To, czego nie rozumiem, to fakt, że nie potraficie się na tym filmie dobrze bawić. Fakt, mogę nie umieć w gry, które mogą być blisko z fabułą filmu. Ale co z tego? Co z tego, skoro film jako fabuła jest zborny, logiczny i zapewnia niezłą rozrywkę i proponuje widzowi świat, którego od "Władcy Pierścieni" nie było przedstawionego tak fajnie?
Jasne, możecie szukać zapożyczeń w srylionie gier, czy innych fabuł. Ale porównajcie to z fabułami, które wam kino oferowało w ciągu ostatnich kilku lat. To, że historia nie jest w żaden sposób oryginalna, to fakt. Ale znowu, co z tego? Kogo to, kurwa, obchodzi, poza bandą snobów, których opinia na wyniki oglądalności nie ma żadnego znaczenia?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A teraz Romku, powiedz mi, gdzie tu nas dopatrzyłeś się zarzutu w tym, że Bright wygląda jak Shadowrun? To przecież bardzo dobrze. Intertekstualność, kurwa
A, bo pointy nie widzę. I nie wiem, dlaczego ma mnie przejmować to, co jest z czego zapożyczone? Aby to tak delikatnie wyrazić bez uciekania się do wuglaryzmów typu "no i chuj z tego?".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mnie się Bright ostatecznie podobał i z chęcią obejrzę kontynuację (już zamówioną). Początkowo doświadczyłem lekkiego dysonansu między warstwą akcji a la Bad Boys (w Shadowrun nie miałem tego problemu), a warstwą fantasy, lecz w połowie się przyzwyczaiłem i koniec końców mnie to kupiło. Fabuła na archetypicznym poziomie magii i miecza jest oklepana, ale co z tego? Liczy się, jak została podana, tzn. dość oryginalnie. Nie ma też szczególnych dziur logicznych, a na poziomie gry aktorskiej bawi jak trzeba. Setting został zaledwie uchylony, na razie dosyć typowo, ale mimo to wzbudził mój apetyt na więcej. Władca Ciemności, Wielka Bitwa sprzed tysięcy lat? Było, ale nie było jeszcze jako wprowadzenie i odniesienie nowoczesnego świata. Vykwarus! I oby tak dalej
W moim przypadku klimat Shadowruna (systemu), to także zaleta, a nie wada.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Gały widziały Brudny szmal - i bardzo misie. Z przeciętnego literackiego pierwowzoru wyciśnięto wszystko i więcej, dostaliśmy naprawdę świetny, kameralny dramat kryminalny z niezłym suspensem, bardzo dobrymi zdjęciami i kawałem fantastycznego aktorstwa (Tom Hardy wszędzie wart obejrzenia, ale tutaj gra kapitalnie). 8/10, Ork poleca.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum