Wróciłem z Diuny i jedyne do czego mógłbym się z czystym sumieniem przyczepić to fakt że po part one nie leci do razu part two. Absolutnie mi się nie dłużyło oglądanie mimo że to była w zasadzie ekspozycja. Na tyle na ile pamiętam książkę to nie ma do czego się przyczepić, może tylko Momoa nie bardzo mi pasował na Duncana, ale to taki tyci szczególik. Ludzi w kinie faktycznie nie specjalnie dużo co dla mojego komfortu działało na plus bo nikt nie generował niepotrzebnego hałasu, ale dla przyszłości kolejnej części niezbyt to dobrze wróży.
"Diuna" to taki udawany blockbuster.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
No i ja również obejrzałem Diunę. Idealna ekranizacja dla wielbiciela książki, nawet jeśli to uwielbienie z czasem przygasło. Żadnego pieprzenia "ale bo film ma nastrój", bo nie dla upiorno-onirycznych klimatów czytałem Herberta. Rzeczywiście jedyne (drobne) zastrzeżenie to dobór Jasona M. do roli Duncana Idaho - ostatnio często go spotykam na ekranie, przejadł mi się i nie do końca mi pasuje. Ale to detal. Chalamet - lepszy niż się spodziewałem. Książę Leto - o niebo lepszy od pilota w Gwiezdnych wojnach (miałem obawy, czy aktor da radę). Baron - no wreszcie! Jessica - też na plus. Gurney, dr Yueh, planetolog imperialny - obsada trafiona w dziesiątkę. Cały polityczny podkład intrygi jasny i klarowny. Dobrze napisany scenariusz, nie odczułem braków, wydaje mi się też, że widz nieznający książki też nie powinien się pogubić, jeśli się skupi. Niespieszna narracja, nie miałem syndromu typowego dla całego nowego Hollywoodu, czyli 15 min dialogów, 5 min pościgu, 15 min dialogów, 5 min pościgu itd. ale co musi być z akcji, to jest. Warto zobaczyć (i usłyszeć) w kinie, bo nikt (poza szejkami, Bezosem albo Muskiem) nie ma w domu odpowiednio dużego ekranu i odpowiednio solidnego nagłośnienia Ktoś tutaj(?) zarzucał, że nie mówi się o super-hiper-biper warunkowaniu dra Yueh, przez które nikt nie brał poważnie możliwości jego zdrady. Ale po pierwsze, nie jest to stricte niezbędne, a po drugie, spokojnie mogą to wrzucić jeszcze w części drugiej. Ci, co czytali książkę, pamiętają może, w jakich okolicznościach SPOILER ALERT powraca Gurney Halleck i jakie rzuca oskarżenie. Raczek napisał, że ksiązka jest genialna, a film nie - i jest w tym trochę racji, ale tylko trochę. Geniusz powieści jest przereklamowany, więc i film nie powstał z tego taki, który by mną wstrząsnął, ujawnił nie wiadomo jakie tajniki duszy ludzkiej, zmusił do refleksji i zmienił moje życie. Ale też wcale tego nie oczekiwałem. Zarąbisty kawał rozrywki i pierwszy od wielu lat film, na który mam ochotę pójść do kina DRUGI RAZ. Chociaż znając tempo przemiału w multipleksach, pewnie nie zdążę, bo teraz przez +/- dwa tygodnie dni będę zarobiony w pizdu.
I słówko nt zajawek: ani Gucci, ani King Richard nie wydają mi się warci pójścia do kina. Uwielbiam Drivera, ale poczekam na TV/streaming/DVD/whatever. A Will Smith... Zapowiada się faktycznie świetna rola, choć w historii - jak zauważył KS - do bólu amerykańskiej i chyba przyciężkiej i nazbyt sztampowej dla widza z tej strony oceanu. Też poczeka.
Pierdolisz na kilku poziomach naraz. Począwszy od tego, że Driver nie grał w "Scenach z życia...". Poza tym rozumiem, nie oglądasz brzydkich ludzi. W sumie po co, nie?
Grał w Historii małżeńskiej. Fakt, pomyliłem tytuł, wielkie aj waj. Poza tym, gówno rozumiesz, jak zwykle zresztą. I jak zwykle zaczynasz gadać sam ze sobą. To ja już chyba w tej dyskusji nie jestem potrzebny. Adios maleńki, wróć jak cię tata nauczy rozmawiać z dorosłymi.
"Armia złodziei" na Netflixie. Taki prequel do "Armii umarłych" Zacka Snydera, również z Netflixa. I jakiś element budowy uniwersum, które Snyder zamierza na Netflixie rozwijać. No cóż, nie jest to dobry film. Przeokrutnie naiwny. W zasadzie oglądałem prawie od początku z fascynacją Konesera Chujni. Bo jakoś trzymało mnie przy ekranie pragnienie zobaczenia ile schematów obskoczą i jak łopatologicznie im to wyjdzie. Udało się całkiem sporo. Scenarzysta płakał, kiedy pisał. Jako heist movie jest to obraza dla kina gatunkowego. Przy tym moja ulubiona trylogia "Ocean's...", aby przywołać współczesną klasykę, miała urok, lekkość i czuło się dobrą zabawę scenarzystów i ekipy - co sprawiało, że cała niedorzeczność fabuły nie miała znaczenia dla mnie jako widza. "Armia złodziei" tego nie ma. Wystarczy napisać, że aby otworzyć trzy sejfy, mega skomplikowane, zrobione przez legendarnego przechuja w tym temacie - wystarczy przyłożyć ucho do drzwi i kręcić pokrętłami. Ale Nathalie Emmanuel urocza. Choć miejsca na aktorstwo nie było dużo.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Flying objects. A state secret. To angielski tytuł francuskiego dokumentu z 2020. Jest na C+ VOD. Na szczęście nie zraziłem się żenującym poziomem poprzednio oglądanego ufologicznego gniota z Netflixa, zaryzykowałem i nie żałuję. Twórcy potraktowali temat poważnie, nie częstują nas wstawkami z komiksów i filmów klasy D ani wypowiedziami naćpanych ufologów. Przy stojącej na zdecydowanie wyższym poziomie narracji, fragmenty nagrań ujawnionych przez NASA i Pentagon oraz archiwalnych i współczesnych wypowiedzi naukowców, wojskowych i polityków nie brzmią już jak sensacje z brukowców. Daje do myślenia.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
1000-letnia Rzesza produkuje zombie. Głupie jak chuj, ale jakoś dałem rade obejrzeć. Próba wyliczenia wszystkich idiotyzmów zakończyła by się wydaniem średnich rozmiarów nowelki, więc sobie daruję. Ocena odbija od dna za pewne wizualnie ładne idiotyzmy.
3/10
Znaczy wierzysz, że jesteśmy sami, nawet mając świadomość jaki zajebiście olbrzymi jest wszechświat? Głęboki szacunek
Szanowny Panie, sorry, lecz bez dowodów nie uwierzę, mimo iż dobrze kombinujesz
Religie przyjmuje się na wiarę i "popacz" Pan jakie z tego gówna wyszły
Za bardzo na poważnie to Pan wziąłeś
Wbrew pozorom nie było to porównanie, lecz Pańska zezowata interpretacja zdań, które nieprzypadkowo leżą jedno pod drugim, a nie obok siebie
Co prawda słyszałem, że prace nad stworzeniem sztucznego poczucia humoru posuwają się dużo wolniej niż prace nad sztuczną inteligencją, ale nie sądziłem, że rozziew jest taki dramatyczny
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum