FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Stephen Donaldson - Tomek Niedowiarek i reszta.
Autor Wiadomość
Bruja 
Bucka


Posty: 471
Wysłany: 2008-02-25, 15:44   

Maeg napisał/a:
A Donaldson faktycznie musi mieć coś z głową.


Pierdzielisz głupoty :P
Przeczytałam wczoraj w ciopągu "Skok w konflikt", podobało mi się bardzo. Takie malutkie coś, a męczyłam je całą podróż xD Byłam tak zmęczona, że nie mogłam się wystarczająco skupić na lekturze i niektóre fragmenty było nie do strawienia za pierwszym razem.
Postać Angusa jest fenomenalna! A to jak Nick przekręca jego nazwisko... kurde, jakby wiedział, że tak właśnie to czytałam xDD
Na samym końcu jest jakieś tam posłowie, na które już w ogóle nie miałam siły, ale w oczy rzucił mi się to, że autor najpierw wymyślił imiona postaci, które tak mu się podobały, brzmienie tych imion, że stworzył dla nich całą resztę. Nieźle miał...
_________________
W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2008-02-25, 15:47   

Bruja napisał/a:
A to jak Nick przekręca jego nazwisko... kurde, jakby wiedział, że tak właśnie to czytałam xDD

Lepiej Angus przekręca nazwisko Nicka. ;P ale to chyba dopiero w trzecim tomie. ;)
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
Bruja 
Bucka


Posty: 471
Wysłany: 2008-02-25, 15:56   

Pfff... ja już nawet nie pamiętam jak to nazwisko brzmiało, jakoś z włoskiego czy coś w ten deseń o.O "S" coś tam coś i "c" w środku... albo ze dwa xD
Dobrze, że z postaciami nie przesadził, bo moja biedna pamięć do nazwisk by tego nie zniosła.
Morna- to imię musiałam sobie przez chwilę powtarzać, cały czas je przekręcałam i w pewnym momencie wyszło mi nawet, że jest marna...
_________________
W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
 
 
Metzli 
Diablica


Posty: 3556
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-03-22, 23:33   

Dosłownie przed chwilą skończyłam lekturę 3 tomu Skoków :)) Dzięki El za pożyczenie książek //przytul

A teraz do rzeczy, jeszcze powiedzmy kilka miesięcy wcześniej nie przyszłoby mi do głowy, że jakaś space opera może mi się tak spodobać ;P Od razu przypominają mi się moje wypowiedzi, jak to ja nie lubię sf xD A Skoki można powiedzieć mnie wessały :)) Jak to już ktoś wcześniej powiedział, autor skupia się na psychologii postaci i wychodzi mu to znakomicie. Oczywiście relacje między bohaterami są chore, wzajemne uzależnienia, zadawany ból, itd. Wszystko zbiega się w całość ;)

W trzecim tomie najbardziej spodobało mi się skupienie Donaldsona na polityce, wyjaśnienia wzajemnych powiązań, miodzio :))

I tak Metz zaczęła czytać sf o.o
_________________
Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-03-22, 23:46   

Metzli napisał/a:
I tak Metz zaczęła czytać sf o.o


No to teraz do roboty i nadrabiać zaległości :-P
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-03-22, 23:55   

Metzli napisał/a:
I tak Metz zaczęła czytać sf o.o

Kolejna stracona dla świata dusza //diablica
Mnie osobiście twórczość Donaldsona ani grzej, ani ziębi i kto wie, jak już nic nie będę miał do czytania to sięgnę po "Skoki". Patrząc na zawartość półek z książkami - to będzie gdzieś za 5-6 lat.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-03-23, 14:38   

Bruja napisał/a:
Przeczytałam wczoraj w ciopągu "Skok w konflikt", podobało mi się bardzo.

Dla mnie był ciężki. Jakoś mnie nie porwał. Myślę, że nie potrzebnie czytałem prolog bo on popsuł mi sporo zabawy. Tom drugi już był znacznie, znacznie lepszy. Nie tylko więcej akcji ale też więcej niespodzianek. Psychika bohaterów, rzeczywiście robiła wrażenie i to chyba jest najmocniejsza strona książki. Tom 3 jeszcze trochę poczeka ;)
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-05-06, 13:59   

Skończyłem "Moc, która osłania", tj. trzecią część pierwszej trylogii Covenanta. Jak to u Donaldsona, któraś część książki musiała być ciężka - tutaj pierwsze dwieście stron przeczytałem w dwa dni, a pozostałe dwieście pięćdziesiąt w dwa tygodnie. Czytanie w oryginale zupełnie mi nie służyło po tych dwustu stronach.
Trudno mi ocenić całość - z jednej strony fabuła jest naprawdę niezła i oryginalna, a z drugiej lektura jest ciężka i często toporna. Drugą trylogię przeczytam, choć na pewno nie teraz - ostatnią część czytałem już na siłę, bo mogłem w trakcie czytać kilka innych książek, ale miałem wrażenie, że jeśli zabiorę się za coś innego to Covenant wyląduje na półce przeczytany do połowy, podobnie jak Wieki Światła. Cieszę się, że przez to przebrnąłem. Jestem wyczerpany jak Covenant po trzech wizytach w Krainie. ;)
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15643
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-05-06, 14:55   

Jander napisał/a:
(ciach)
Trudno mi ocenić całość - z jednej strony fabuła jest naprawdę niezła i oryginalna, a z drugiej lektura jest ciężka i często toporna. (ciach)


W czym się to przejawia? Proszę o uzasadnienie, jeśli wolno. :-P Wygląda mi na to, że czytaliśmy inne książki...
Spróbuję przemówić Ci do rozumu - //mlotek ;)
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-05-06, 16:28   

Miałem duże problemy z językiem Donaldsona w wersji angielskiej, poza tym brakowało jakiegoś punktu zaczepnego, który wciągnąłby od razu czytelnika. Niestety podróże przez Krainę momentami przypominały mi Tolkiena, gdzie cała wyprawa była tylko pretekstem do opisania piękna Środziemia. W pewnych chwilach akcja jest ciekawa, by później męczyć nudnymi rozdziałami (I tom przed dotarciem do Revelstone, a drugi do momentu opuszczenia Revelstone). A bitwy też nie były rewelacyjne. Oczywiście bohaterów oceniam jak najbardziej wysoko, ale nie zmienia to faktu, że czyta się to ciężko.
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15643
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-05-07, 22:18   

Było przeczytać trylogię w polskiej wersji językowej. ;) Podejrzewam, że przez angielski, niektóre ważne aspekty mogły Ci umknąć.
U Donaldsona, opisy Krainy mają głębszy sens, ale Tobie, jako heretykowi, nie będę tego tłumaczył, bo i tak nie pojmiesz. :-P Musiałbyś przerobić lekturę jeszcze raz, tym razem po polsku...
Nudne rozdziały? Gdzie? :shock:

Prawdę rzekłwszy, bardziej spodobała mi się Twoja wypowiedź na Katedrze, gdzie napisałeś m. in. (cytuję): "Fabuła i bohaterowie oczywiście świetni,..." (koniec cytatu).
I właśnie z tym w 100% się zgadzam. :)
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-05-07, 22:40   

Po angielsku przeczytałem wyłącznie trudną do zdobycia trzecią część, czytanie ze zrozumieniem nie boli ASX... ;) Gdybym miał możliwość to bym czytał po polsku, no ale to już musztarda po obiedzie.
Możliwe, że trochę rzeczy mi umknęło, bo nie wpatruję się w opisy, tylko w samą fabułę. Mógłbym pisać o Krainie przy pierwszej wizycie Tomka i o jej kiepskim stanie w trzeciej, ale po prostu zupełnie mnie te sprawy nie interesują ;) Z chęcią posłucham o rzekomym głębszym sensie opisów Krainy. :D
Jak pisałem nudne były dla mnie wszystki podróże - do Revelstone, z Revelstone oraz do Kryjówki Foula.
Fabuła i bohaterowie są naprawdę świetni, zresztą charaktery bohaterów drugoplanowych były bardzo istotne dla samego zakończenia. Pianościgły, Bannor, Elena, Hile Troy, Mhoram - takich drugoplanowych bohaterów inni pisarze mogą Donaldsonowi tylko pozazdrościć.
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15643
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-05-08, 17:04   

Pisanie tak, aby inni właściwie zrozumieli, nie boli Jand... ;) Patrząc na Twoją wcześniejszą wypowiedź, można wyciągnąć wniosek, że czytałeś całą trylogię po angielsku... :-P

Udam, że nie widziałem słowa "rzekomy" w odniesieniu do sensu opisów Krainy, bowiem w przeciwnym razie musiałbym użyć silniejszego argumentu niż młot(ek). A musztardę proszę wykorzystać do kolacji. Z tym nigdy nie jest za późno... ;)

Jaki ma sens, abym uzasadniał Ci sens opisów Krainy, skoro, jak sam przyznajesz, nudzą Cię i zupełnie nie interesują? :-P Nie chciałbym występować w roli Syzyfa... :->

W innych książkach również "olewasz" partie opisowe? Np. u Dukaja? Przecież to takie nudne... ;)
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-05-08, 18:05   

Sens mają taki, że możesz mnie przekonać do tych opisów, dzięki czemu moja ocena trylogii wzrośnie ;) Poza tym to jakiś sekret, że nie chcesz się tym dzielić? :P Podziel się z innymi!
Nie olewam partii opisowych - po prostu u niektórych autorów mnie one męczą. Jak nie jest ich dużo i nie są długie to jest ok, Dukajowi nigdy nie miałem nic do zarzucenia. Inaczej wygląda normalny opis przyrody od np. dukajowego opisu zniekształconej Afryki.
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15643
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-05-08, 19:49   

Jander napisał/a:
Sens mają taki, że możesz mnie przekonać do tych opisów, dzięki czemu moja ocena trylogii wzrośnie ;) Poza tym to jakiś sekret, że nie chcesz się tym dzielić? :P Podziel się z innymi!
(...)


Buahahaha... Omal mi sztuczna szczęka nie wypadła od paroksyzmów śmiechu, że o wielokrotnym przegryzieniu (też nieswojego) języka nie wspomnę. ;)
Nie wiem dlaczego, ale wyczuwam tu jakiś niecny podstęp. :-P
Tym razem, w drodze wyjątku, Syzyf ASX ulegnie tej grubymi nićmi szytej, prowokacji. :-o ;)

W trylogii Donaldsona części opisowe nie pełnią funkcji zapychaczy sztucznie nabijających licznik stronic, lecz odgrywają bardzo istotną rolę w tworzeniu klimatu opowieści. Trudno będzie wytłumaczyć to komuś, kto potraktował to jako przynudzanie. Kraina jest czymś pięknym, jedynym w swoim rodzaju, czymś o co warto walczyć i oddać życie. Opisy mają oddać jej "ducha", sprawić, żeby czytelnik poczuł ową wyjątkowość i czar, który roztacza i...
może nie tyle także ją pokochał, ale by lepiej zrozumiał trudne wybory bohaterów i ciągle miał świadomość tego, jak wiele mogą utracić... Rzecz oczywista, mamy tutaj do czynienia z pewnego rodzaju schematem typu: drużyna - quest(y) (np. w trylogii Zimnego Ognia Friedman również mamy coś w ten "deseń") ale, na bogów, jak świetnie zrealizowanym... Bohaterowie - palce lizać! Donaldson lubuje się w "rozbieraniu postaci na czynniki pierwsze", głębokiej penetracji ich psychiki poddanej jakże bolesnym doświadczeniom. G. Martin zazwyczaj uśmierca swoje powieściowe ofiary szybko, natomiast Stephen znęca się nad nimi na różne wymyślne sposoby. Weźmy np. bezradność Thomasa podczas pewnej sceny z duchami albo... postać Hile Troya... i dużo, dużo więcej...
Nie pamiętam, ile razy popłakałem się podczas lektury, ale z kilka wiader łez by się zebrało. ;) A tak bardziej poważnie - autor potrafi pisać niezwykle sugestywnie, sprawić, że bardzo przywiązujemy się do bohaterów, (może za wyjątkiem Thomasa "Irytującego"... ;) ), że później nie sposób przejść obojętnie nad ich losami. :))
P.S. No dobra. Przyznam się bez bicia. Łezki łykałem często. Donaldson, jako jeden z bardzo niewielu autorów fantastycznych (drugim jest G.G. Kay) potrafi poruszyć czułą strunę mojej... skomplikowanej/prostackiej/prymitywnej (proszę sobie wybrać "wersję" ;) ) osobowości. :-P
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Metzli 
Diablica


Posty: 3556
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-05-11, 21:44   

Piękna kraina w obliczu zagrożenia i obok cyniczny bohater, który chciałby się tego wszystkiego wyprzeć. A całą sprawę traktuje jako schorzenie swojego znękanego umysłu. I chyba te dwa zderzenia tych dwóch światów najbardziej mi się podobały. I faktycznie Donaldson lubi się znęcać nad swoimi bohaterami, nie daje im wytchnienia w śmierci ;)
_________________
Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15643
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2008-05-11, 23:25   

Obawy i lęki Covenanta przed uznaniem istnienia Krainy stają się w pełni zrozumiałe, jeśli postawimy się w jego sytuacji... Gdyby we wszystko od razu uwierzył, a później musiał wrócić do swojego przerażającego piekła (samotny, opuszczony, zaszczuty, pogardzany, nieuleczalnie chory...), mógłby całkowicie poddać się rozpaczy i stracić jakąkolwiek chęć do życia.
_________________
Buk, Horror, Dziczyzna
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-05-11, 23:33   

Oczywiście, na tym wszak polegała jego egzystencja jako trędowatego i o tym wspominał wielokrotnie - nie może wierzyć w to, że wyzdrowieje, bo przez to może zapomnieć o swojej chorobie, zaniedbać badania i skończyć jak pewna osoba w leprozorium.
W trakcie lektury nie czułem żadnych emocji, ale to raczej dlatego, że ja już taki jestem, a powieści nie do końca mi podpasowały. Szkoda, widzę po Tobie ASXie, że trochę straciłem ;)
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2008-05-16, 17:01   

Spoilery z "Kronik Tomka Niedowiarka" występują obficie.

Przeczytałem dwa tomy pierwszej trylogii. I nie wiem, czy chcę więcej. Nie chodzi, o to, że jest zła - nic z tych rzeczy. Ale ta książka przeraża mnie jak mało która!
Ten u góry o trudnym nicku mówi prawdę - Krainę da się czuć. Z tym, że jeszcze bardziej idzie odczuć działania Foula i mizerne efekty działań jego przeciwników. Jak na razie działania osoby, która miała krainę uratować, przyniosły jej smutek i cierpienie. Co z tego, że udało się odzyskać laskę, skoro było to po myśli Foula? Co z tego, że są przygotowania do wojny, skoro gdy przychodzi co do czego i to jest niewystarczające? I jak w ogóle można próbować sprzeciwić się jego działaniom, skoro Kevin go nie powstrzymał, a obecni nie opanowali nawet zupełnie pierwszego działu jego mądrości? Foul jest zwany panem rozpaczy i zwątpienia. I to czuć!
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-05-16, 18:37   

Odpowiedzi na wszystkie Twoje wątpliwości znajdują się w trzeciej części - wszystkie działania będą miały swoją konkluzję.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-07-16, 16:52   

Pierwszy tom za mną :) "Jad Lorda..." Przeczytany i uczucia mam w najlepszym wyjątku mieszane. Spodziewałem się, że książkę może się czytać ciężko, ale ona czasem mnie po prostu nudziła. Główny bohater budził raczej mój niesmak, a nie irytował mnie. Sam nie wiem, czego po tej książce oczekiwałem, ale mam wrażenie, że Autor też nie wiedział, czego od niej wymagać. Nie czytało się może źle, ale po "Skokach" spodziewałem się czegoś znacznie lepszego i nieco się zawiodłem.
Trylogię kiedyś tam skończę ale nie śpieszy mi się do niej.
 
 
Elektra 


Posty: 3695
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-07-24, 20:17   

Spoilerów w sumie nie ma. :)

Przeczytałam w końcu The Gap into Madness: Chaos and Order, czyli czwartą część cyklu. Zajęło mi to ponad pół roku, ale jestem z siebie dumna, że dałam radę (a jak się przyłożyłam, to połowę przeczytałam w niecałe trzy tygodnie ;) ). Chociaż jestem pewna, że sporo mi umknęło (czasem techniczne słownictwo po prostu mnie dobijało, nie rozumiałam całych zdań, a słownik nie zawsze pomagał) i gdy w ta książka ukaże się po polsku, to pewnie przeczytam ją jeszcze raz.

Donaldson ciągle mnie zaskakuje. Wydawać by się mogło, że powinien być bardziej przewidywalny, a tutaj ciągle niespodzianki. Nawet gdy pojawił się nudniejszy rozdział (przynajmniej tak początkowo myślałam), szybko okazało się, że nie będzie czasu na nudę. ;)

Podobało mi się, że autor wreszcie zaczął zapełniać Kosmos, bo w trzech pierwszych częściach wydawał się on bardzo pusty. I więcej zamieszkanych miejsc się pojawia i więcej okrętów, a nie tylko jakichś statków transportowych, czy handlowych.

Podobają mi się przemiany zachodzące w bohaterach i ich niejednoznaczność. Tylko w ogóle nie potrafię wyobrazić sobie osobowości Davisa... A relacje pomiędzy wszystkimi stają się jeszcze bardziej zakręcone. ;) Na szczęście niektórzy wzbudzają sympatię, bo gdybym miała czytać tylko o takich nielubianych, to bym długo nie wytrzymała.

Ogólnie rzecz biorąc, to jest dobra książka. Poziomem dorównuje wcześniejszym. Teraz biorę się za piątą i ostatnią część: The Gap into Ruin: This Day All Gods Die i mam nadzieję, że tym razem lektura pójdzie mi szybciej. Problemem będzie tylko to, że jest ona hardcoverem i nadaje się do czytania tylko w domu. >.< Chociaż wczoraj zastanawiałam się trochę, jakby wyglądało czytanie takiej cegły w komunikacji miejskiej...
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
Elektra 


Posty: 3695
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-08-03, 19:54   

Skończyłam dzisiaj w nocy The Gap into Ruin: This Day All Gods Die, piątą i ostatnią część cyklu. Czwarta zajęła mi ponad pół roku, piąta dziesięć dni. Widzę pewien postęp w czytaniu po angielsku. ;) Zresztą wydaje mi się, że osoba, która zna angielski na poziomie trochę ponad FCE, powinna sobie poradzić. A techniczne słownictwo? Po przeczytaniu pierwszych tomów po polsku, w większości można się zorientować.

Tę część czytało mi się najlepiej, nie pamiętam, kiedy ostatnio zarywałam noce przez jakąś książkę, chyba przy pierwszym czytaniu Simmonsa. ;)

Historia zmierza do nieuchronnego końca, a niektórzy bohaterowie będą musieli poświęcić siebie, żeby osiągnąć własne (i nie tylko) cele. Czy uda się je osiągnąć?

W sumie można było mieć pewne ogólne przewidywania odnośnie zakończenia (ale w której książce ich nie ma), ale fabuła wciąż zaskakuje, trzyma w napięciu i nie nudzi (tylko w jednym rozdziale miałam ochotę skłonić bohaterkę do szybszego działania ;) ). Nie nudziły mnie nawet intrygi polityczne, za którymi z reguły nie przepadam. A na koniec jeszcze się popłakałam (wiedziałam, że tak będzie ;) ), nie ma to jak emocjonalnie podchodzić do książki.

W posłowiu do Prawdziwej historii autor napisał, że ta książka była początkowo zamkniętą całością, chociaż czegoś mu w niej brakowało, a reszta powstała później. I to widać. Pierwsza część wydaje się jakaś taka inna, kameralna i najbardziej nafaszerowana przemocą fizyczną i psychiczną. Tak więc jeśli ktoś po tej książce nie czuje większej chęci do kontynuacji, to mimo wszytko polecam przeczytanie jeszcze drugiego tomu, który jest bardziej podobny do reszty.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
iselor 


Posty: 342
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-09-12, 17:45   

Covenant to jeden z najbardziej denerwujących bohaterów fantastyki. W dodatku sama historia zupełnie mnie nie wciągnęła. Nie wiem czemu określają tę książkę mianem arcydzieła. Wydałem na cały cykl dużo pieniędzy i teraz żałuję bo to cykl co najwyżej dobry:-/
 
 
Elektra 


Posty: 3695
Skąd: z Gdyni
Wysłany: 2008-09-12, 17:54   

iselor napisał/a:
Wydałem na cały cykl dużo pieniędzy i teraz żałuję bo to cykl co najwyżej dobry:-/

To po co kupowałeś cały cykl od razu? I to jeszcze za takie duże pieniądze? Jak Ci szkoda tej kasy, to weź go teraz sprzedaj. Podobno niektóre części osiągają niezłe ceny na allegro.
_________________
Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
 
 
AM

Posty: 2930
Wysłany: 2008-09-12, 18:08   

iselor napisał/a:
Covenant to jeden z najbardziej denerwujących bohaterów fantastyki.


To chyba dobrze?
 
 
iselor 


Posty: 342
Skąd: Łódź
Wysłany: 2008-09-12, 22:10   

Nie, nie dobrze. Wnerwia mnie to ciągłe chrzanienie jaki to on biedny i nieszczęśliwy, to powtarzanie co 3 zdania że jest trędowaty. I ta jego nieufność przez 3 tomy w to że Kraina jest prawdziwa. Kupiłem wszystkie części cyklu od razu bo nie lubię zaczynać czegoś bez posiadania całości. A sprzedać nie sprzedam bo jestem nie tylko czytelnikiem ale i kolekcjonerem:)
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-09-13, 10:37   

AM napisał/a:
To chyba dobrze?

Dobrze i niedobrze. Bo ja wiem, że to celowy zabieg autora, że taką a nie inną postać chciał stworzyć, że to antybohater i kpina z nadczłowieka. Jednak Tomas bardziej mnie nudził czy zniesmaczał, niż irytował. On nie tylko nie jest bohaterem, bo nim nie chce być, ale na dodatek sam mógłby być "po ciemniej stronie mocy". Na początku myślałem, że chodzi o to, żeby pokazać jak zachowałby się naprawdę człowiek w takiej sytuacji (odwrót od klasycznego "od zera do bohatera"), jednak to nie to. Tutaj mamy człowieka, który budziłby moją pogardę chyba zawsze i wszędzie.
Donaldson lubi takich ciężkich bohaterów, z co najmniej rozchwianą psychiką. W "Skokach" mi się to podobało, tutaj mi przeszkadza.
 
 
dziki
człowiek

Posty: 169
Skąd: z lasu
Wysłany: 2008-09-25, 14:13   

Toudisław napisał/a:
Tutaj mamy człowieka, który budziłby moją pogardę chyba zawsze i wszędzie.


Tak szybko skreślać człowieka, raptem po jednym tomie...

A tak w ogóle, to Lorda Foula nazywano Wzgardliwym ;)

Toudisław napisał/a:
On nie tylko nie jest bohaterem, bo nim nie chce być, ale na dodatek sam mógłby być "po ciemniej stronie mocy".


Jeśli Niedowiarek ma rację, i Kraina jest tylko wytworem jego imaginacji, to w tym stwierdzeniu jest więcej prawdy niż myślisz. A wszystko rozbija się tutaj o chorobę Thomasa. Bo trąd to nie tylko chorobą ciała, ale i duszy. I niebezpieczeństwo grożące Krainie ze strony Foula, wszelkie zniszczenia i sam Foul, będą wtedy obrazem trądu. Nie bez przyczyny innym imieniem Złego jest tutaj Zepsucie.

Toudisław napisał/a:
Donaldson lubi takich ciężkich bohaterów, z co najmniej rozchwianą psychiką.


Mam nadzieję, że nie zdradzę zbyt wiele, jeśli powiem, że trzytomowy pobyt Thomasa w Krainie będzie dla niego swoistą terapią ;)

Ja Kroniki bardzo lubię i cenię. Na prawdę wyśmienity cykl, choć pierwszy tom jeszcze nie wskazywał wyżyn, na jakie później Donaldson sięgnął. Podobał mi się sposób podejścia do schematu fantasy (wg Oramusa: drużyna szuka Cudownego Czegoś - gubi - szuka ponownie), gdzie każdy krok bohatera, postępowanie przemyślane i konieczne, zamiast na dobro obraca się zawsze na gorsze. Odwrotnie niż u Tolkiena, gdzie działano często irracjonalnie i liczono na "zbieg okoliczności", i on następował. U Donaldsona pomyślna wróżba niesie zagładę, próba odkupienia zgubę. Nie znam nikogo, kto by tak pięknie oddał okrucieństwo dokonane wobec jednostki nie płynące z przemocy i fizycznego bólu, ale ze zniszczonych nadziei i "profanacji" otaczającego świata.

Cenię autora jeszcze za jedno: piękny język. Nie śmiejcie się ze mnie, ale uważam, że "Lament Lorda Kevina" to autentycznie jest wiersz, a nie utwór wierszopodobny, jak ma to miejsce w całej innej masie fantasy. A jego druga, mniejsza połowa, bez nazw własnych pochodzących z Krainy, świetnie broni się jako poezja nawet w oderwaniu od książki. Stwórco!/Gdy profanowałeś tę świątynię,/Czy zamiarem Twym było,/aby piękno i prawda całkowicie zniknęły/z Ziemi? Pytanie o przyczyny istnienia Zła!!! W fantasy, gdzie zwykle Zło po prostu jest, i nikt nie zastanawia się, skąd się wzięło i po co. Ostatnie wersy z kolei swą rytmiką przypominają mi któryś z wierszy Różewicza, przeczytany dawno temu w jakimś podręczniku do polskiego (a może do historii //mysli ). A słowa "Bądź wierny!", wypowiedziane gdzieś tam w tekście, a użyte jako motto dla "Mocy, która osłania", zawsze będą mi się kojarzyć z Herbertem. I czyż nie jest to piękny paradoks: być wiernym, mimo niewiary?

Uf, mocno lekcją polskiego powiało... :mrgreen:
_________________
Na szukanie lepszego świata nie jest jeszcze za późno
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2008-09-25, 17:40   

dziki napisał/a:
Tak szybko skreślać człowieka, raptem po jednym tomie...

A tak w ogóle, to Lorda Foula nazywano Wzgardliwym ;)

Skreślam to złe określenie. Raczej wyrabiam sobie o nim zadanie a w jego wypadku wystarczył jeden czyn.
dziki napisał/a:
Jeśli Niedowiarek ma rację, i Kraina jest tylko wytworem jego imaginacji, to w tym stwierdzeniu jest więcej prawdy niż myślisz

I tutaj dochodzimy do sprawy czym książki Donaldsona są tak naprawdę. Tu chodzi i psychikę o naszą najgłębiej schowaną osobowość. Gdyby Kraina była efektem mózgu Tomasza N znaczy że ten człowiek sam siebie nienawidził ale chyba nie cgaiłe by i tak nic zmienić. Ina kwestia że zawsze przeszkadzało mi że człowiek który nagle znalazł się w obcej sytuacji szybko oswaja się z faktem że ma ratować Świat i po prostu to robi. Nagłą zmiana wysokiego oraz siła oczekiwań ze strony mieszkańców krainy zgniotła by nie jednego
dziki napisał/a:
że trzytomowy pobyt Thomasa w Krainie będzie dla niego swoistą terapią ;)

A przypadku "skoków" Psychika bohaterów raczej się psuje niż poprawia. Co do Tomasa to było do przewidzenia że kraina na niego wpłynie
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Wydawnictwo Solaris


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,91 sekundy. Zapytań do SQL: 13