Asuryan, ale te same rzeczy możesz powiedzieć o alkoholu.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
ale wraz z ponoszeniem konsekwencji wyboru tylko przez nich samych. Niech później leczą się za własne pieniądze,
Yhm, a jak jest alkoholikami? Po co leczyć tych ludzi na koszt państwa? odwyki, detoksy, regeneracja, psychoterapia, esperale, potem renty, to wszystko wydaje się kompletnie bez sensu, bo procent trwałych abstynentów po leczeniu jest nieduży. W 2012 roku wydano na to pół miliarda, nie mówiąc o tym ile się wydaje z mopsu na utrzymywanie rodzin, które z powodu alko leżą na dnie i kwiczą.
BG napisał/a:
Chodzi po prostu o to, żeby skończyć z hipokryzją podpartą zawoalowaną ksenofobią. Albo zakazujemy alkoholu i wszystkich środków psychoaktywnych, albo pozostawiamy alkohol legalnym i poza tym legalizujemy kwas, szałwię wieszczą, pejotl i psylocybinę.
Trochę za jaskrawo. jesli brac pod uwagę debatę publiczną, to jako oponentów mamy w dużej mierze ludzi kompletnie niedouczonych, sporo osób nie kojarzy w ogóle czym się różni heroina od trawy a o szałwi słyszały tylko małolaty z hyperrealu. Nawet mój ojciec uważa, że trawka to coś w rodzaju cracka i mety i w żaden sposób nie idzie mu wytłumaczyć, że palenie dżointa niespecjalnie robi większe kuku od setki wódy. W naszej kulturze wóda to chleb powszedni, a narkotyki to narkotyki, jedno zażycie i człowiek niby ląduje na dnie. Nauczyciele w szkołach prowadzą te swoje pogadanki właśnie w takim stylu, nie potrafią dokładnie wytłumaczyć jakie są skutki nadużyć, po prostu do znudzenia pitolą, że niczego nie wolno zażywać, wódki, wina, trawy i seksu, reszta związanych z tym kwestii jest tabu. Dzieciaki więcej wiedzą o zgubnych skutkach nałogów z amerykańskich seriali niż ze szkoły.
Tak więc psychogrzybki obok wódki w monopolowym to czysta fantazja na dzisiaj. Niech chociaż zalegalizują marychę do celów medycznych, jasne, że otworzy to szerokie pole do robienia wałów, lewych recept itd, ale jaki problem jest obecnie z kupieniem grama maryśki? Żadnego. Dwa telefony i załatwiasz co chcesz, nawet jak osobiście nie znasz dilera. A najlepsze dojścia mają bachory, w zasadzie mają więcej zachodu z fajkami i piwem niż gramem maryśki. A legal medycznej marychy naprawdę mógłby pomóc ludziom, szlag człowieka trafia gdy się wie jak skutecznym inhibitorem ataków padaczki jest THC a Radziwiłłek pierdaczy te swoje farmazony godne XIX wieku o niebezpieczeństwie.
Wszyscy powinniśmy zejść na ziemię, legal twardych to moim zdaniem rzecz zbędna i zbyt szokująca dla społeczeństwa, nie warto o tym mówić. Ale sama marycha jest zbyt demonizowana, do tego stopnia, ze część społeczeństwa nie chce uznać jej wartości na polu medycyny czy psychoterapii, wychodząc z założenia, że lepiej leczyć przysłowiowego syfa malarią niż skutecznym lekiem.
Asuryan, ci co jedzą majonez, chipsy, boczek, smalec, coca-colę, białe pieczywo, drożdżówki, hamburgery, sól, cukier i tofu powinni sami płacić za leczenie a nie za moje pieniądze.
hmm, nie mam doświadczeń jak co poniektórzy, zacząłem i skończyłem na marnym niezaciąganiu się...
ale
bardzo ważnym jest jest efekt o którym się nie mówi (chyba)
jak obciągniesz połówkę to twoja interakcja ze światem zewnętrznym zdecydowanie siada. Co by tam w głowie ci się wyroiło to możliwości spadają wraz ze wzrostem gówna w głowie/alko w żyłach. Dodatkowo osoby postronne widzą w czym rzecz. Dodatkowo - intelektualnie też padaka.
Przy środkach p-a często tego efektu nie ma, a w głowie wielka kupa.
ogólnie - maryśka tak, reszta jeszcze nie, długo nie
ps. ciekawym zdania bio na ten temat, bo na każdy ma.
Jednym z argumentów przeciwników legalizacji trawy jest spostrzeżenie, że ci którzy popadli w uzależnienie od twardych narkotyków od trawy zaczynali. Ale to teza stawiana od dupy strony. Istotne ile osób, które popalały zielsko poszło dalej. To tak, jakby argumentować, że koneserzy jagodzianki na kościach, czy Autowidolu zaczynali kiedyś od piwka i tego piwa zabraniać. Mnie wkurza to, że Zły Kaszebe na gwałt wprowadzając przepisy antydopalaczowe, bez ładu i składu pod publikę, wylał dziecko z kąpielą, bowiem zdelegalizowano kava kava, którą to można było w różnych odmianach zakupić w sklepach internetowych, co też czyniłem. Środek legalny i ogólnie dostępny pewnie na całym świecie. Najfajniejsza używka jaką znam. Nadgorliwość jak zawsze gorsza od faszyzmu. A przeciwników legalizacji marihuany dzielę na własny użytek na :
A. Głupców
a. szlachetnych głupców, którym wydaje się kogoś zbawiają w imię wyższych intencji
b. głupców głupich po prostu
B. Zakłamanych, którzy de facto wysługują się światu przestępczemu. Za korzyścią, czy na wszelki wypadek chowając głowę w piasek.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
ci którzy popadli w uzależnienie od twardych narkotyków od trawy zaczynali
Jestem więcej niż pewna, że zaczynali od tytoniu
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Mnie wkurza to, że Zły Kaszebe na gwałt wprowadzając przepisy antydopalaczowe, bez ładu i składu pod publikę, wylał dziecko z kąpielą,
Przestańcie już tak jechać na to PO bo to staje się nudne
A takie powiedzonko że lepsze jest wrogiem dobrego słyszeli? Jakie by nie były te przepisy jakoś działają, co by było gdyby wprowadzić lepsze i czy na pewno było by lepiej nikt nie wie, ja jestem czarnowidzem.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Kto jedzie na PO? Kaszebe to tylko kapuściana głowa smoka z wielu głów złożonego. On zarządził. Zabrali mi pieprz metystynowy na dobre wieczory. Barany i tyle.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Asuryan, ale te same rzeczy możesz powiedzieć o alkoholu.
Jak najbardziej.
Rashmika napisał/a:
Yhm, a jak jest alkoholikami? Po co leczyć tych ludzi na koszt państwa? odwyki, detoksy, regeneracja, psychoterapia, esperale, potem renty, to wszystko wydaje się kompletnie bez sensu, bo procent trwałych abstynentów po leczeniu jest nieduży. W 2012 roku wydano na to pół miliarda, nie mówiąc o tym ile się wydaje z mopsu na utrzymywanie rodzin, które z powodu alko leżą na dnie i kwiczą.
Oczywiście nie ma to najmniejszego sensu. Po co dokładać do jednego bezsensu drugi bezsens? Lepiej zlikwidować pierwszy.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Oczywiście nie ma to najmniejszego sensu. Po co dokładać do jednego bezsensu drugi bezsens? Lepiej zlikwidować pierwszy.
Skoro więc nie masz najmniejszego wpływu na to jak się twoje pieniądze podatnicze rozpierdacza teraz, nikt się nie będzie przejmował, że dokładasz się do leczenia narkomanów. Proste. Ponadto finansujesz już palaczy i otyłych. Właściwie jak się zastanowić, to większość chorób niezwiązanych ze starzeniem wynika z niefrasobliwego żarcia, picia i palenia. Likwidować to sobie można jak się mniej więcej ma pewność co z czego się wzięło, ja sobie nie wyobrażam kontrolu na taką skalę. Niby jak zlikwidować bezsens nr 1? Przy kupnie flaszki zrobią ci tatuaż PIŁEŚ - NIE LECZYMY?
Odwyk, detoks etc w pełni odpłatny, a nie na koszt państwa.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Odpłatna terapia jak najbardziej. Tylko z wielu się nie da ściągnąć za detoks. A detoks jest wymogiem ratowania życia często. Nie da się tego pogodzić z humanistycznym podejściem do człowieka. Z terapią już inaczej. Mój Monar, ten pierwszy kilka kilometrów ode mnie miał skuteczność nie wyższą niż 20%. Ośrodki, gdzie za terapię się płaci mają i 80%. Analiza dlaczego tak się dzieje to już nie moja broszka.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Odwyk, detoks etc w pełni odpłatny, a nie na koszt państwa.
Rozumiem że to życzenie, bo póki co można sobie spokojnie odbyć wczasy w dowolnym ośrodku leczenia uzależnień finansowane przez NFZ. Bicie piany i tyle, to jest poroniony kraj, od A do Z.
Niech se mafia zarabia na dragach, skoro rząd nie chce i 11 mld rocznie z wódy im wystarczy do budżetu.
Niech se mafia zarabia na dragach, skoro rząd nie chce i 11 mld rocznie z wódy im wystarczy do budżetu.
Ale to jest akurat żaden argument. Idąc tym tropem można stwierdzić niech se mafia czerpie korzyści majątkowe z cudzego nierządu, skoro rząd nie chce.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Ja w ogóle nie rozumiem problemu płatnego seksu. To codzienność wielu małżeństw, acz w inne ubranka udrapowana, Szwedzi, którzy są dzisiaj chyba najbardziej pojebaną demokracją w Europie wsadzają za płatny seks gości, którzy płacą, acz nie kłopoczą się alfonsami. A kiedyś w każdym kiosku na wysokości wzroku dziecka leżały pisemka ze wszystkim na wierzchu. Wolność ma to do siebie, że się kołem obraca. I chcę aby kava kava wróciła do wolnego obrotu. Takie cudo. Acz widać nie bogoojczyźniane.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Skoro mowa o odwyku i leczeniu uzależnień - jedną z najskuteczniejszych substancji, której przyjmowanie leczy alkoholizm i ciężkie uzależnienia od heroiny, kokainy i nikotyny, jest ibogaina - która niestety w Polsce jest nielegalna. Choć sama nie uzależnia i jest nieszkodliwa.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ibogaina
Ogólnie psychodeliki, jak ayahuasca, psylocybina, DMT, pejotl i szałwia wieszcza, pobudzają mózg do introspekcji, do wniknięcia w głąb umysłu - również traumy, lęków, depresji, zespołu stresu pourazowego i innych problemów psychicznych, i w związku z tym do przerobienia i pozbycia się traumy - do usunięcia źródła problemów. Jednak wszystkie te środki są nielegalne. Najpewniej głównie z powodu lobbingu koncernów farmaceutycznych.
https://www.youtube.com/watch?v=JYUebiHdwMc https://www.youtube.com/watch?v=rDaGaAMxzsg
bio napisał/a:
Zabrali mi pieprz metystynowy na dobre wieczory. Barany i tyle.
Jednocześnie (w 2009) te barany zabrały też szałwię wieszczą i ayahuaskę. Ibogainę z tego co wiem też.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Jakiś czas temu na National Geographic oglądałem program o Alexandrze Shulginie, który wprowadził do psychoterapii stosowanie MDMA, które później stało się znane jako ecstasy. I jedna z wypowiadających się tam osób stwierdziła, że ma nadzieję, że za kilka lat MDMA będzie dostępne w aptekach na receptę.
Jeśli chodzi o moje zdanie, to nie miałbym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Podobnie uznałbym za krok w dobrym kierunku, gdyby w aptekach na receptę stało się dostępne LSD, tak jak kiedyś. Oraz DMT i harmalina. Kwas zdelegalizowano dopiero w drugiej połowie lat 60. z powodów politycznych (walka z ruchem hipisowskim), uruchamiając przy tym potężną machinę propagandową zarówno przeciw samym hipisom, jak i substancjom przez nich używanym. A wcześniej ta substancja była z powodzeniem stosowana w psychoterapii, i nazywana cudownym lekiem dla duszy.
Steve Jobs wpadł na pomysł zbudowania komputera osobistego i stworzenia cywilizacji komputerowej, będąc pod wpływem LSD.
Kary Mullis, laureat Nobla z chemii, odkrywca reakcji łańcuchowej polimerazy, dokonał swojego przełomowego odkrycia dzięki eksperymentom z LSD.
Beatlesi, Rolling Stonesi, Leonard Cohen i wielu innych artystów napisało swoje piosenki będąc pod wpływem LSD. Federico Fellini też miał doświadczenie z kwasem. Wielu innych twórców też. Stwierdzili, że LSD ogromnie wzmaga ich kreatywność i pobudza wyobraźnię.
Tak że można powiedzieć, że psychodeliki pomogły popchnąć ten świat do przodu i uczynić go lepszym.
W przeciwieństwie do alkoholu i papierosów.
Natomiast MDMA znalazło zastosowanie w gabinetach terapeutycznych, bo pomaga zaakceptować samego siebie, otworzyć się przed innymi, przełamać nieufność wobec terapeuty i innych uczestników terapii i zacząć traktować ich jak przyjaciół. Jak stwierdził śp. prof. Jerzy Vetulani, MDMA działa tak, że ma się ochotę zaprzyjaźniać ze wszystkimi naokoło.
Tak więc o ile duża dyskotekowa impreza, na której wszyscy chleją, niemal gwarantuje bójki lub inne nieprzyjemne sytuacje, o tyle impreza, na której wszyscy biorą ecstasy, gwarantuje super przyjazną i miłą atmosferę. "Po MDMA każda piosenka jest ulubioną, a każdy człowiek przyjacielem", jak powiedział narrator programu o Shulginie.
Sam nie próbowałem - raz że nie odczuwałem takiej potrzeby, dwa że nie miałem okazji, trzy - że powszechne są podróbki, które albo zawierają oprócz MDMA jakieś szkodliwe świństwa, albo w ogóle nie zawierają MDMA, tylko jakiś zamiennik.
Prof. David Nutt uszeregował kiedyś środki psychoaktywne od najbardziej do najmniej szkodliwych. Na tej liście alkohol znalazł się na piątym miejscu, tytoń na dziewiątym, konopie na jedenastym, LSD na czternastym, ecstasy na osiemnastym. Natomiast DMT w ogóle się tam nie znalazła, bo nie wykazano, żeby była szkodliwa. A jednak to DMT jest zakazane, a alkohol i tytoń nie.
Stary Ork napisał/a:
jak ciocia Grażynka zacznie codziennie po różańcu trząchać grzybki
To raczej niemożliwe. Choćby z tego powodu, że doświadczenie psychodeliczne jest z reguły na tyle potężne, że po jednym eksperymencie ma się ochotę zrobić sobie przerwę na co najmniej kilka miesięcy, zanim znowu sięgnie się po jakiś psychodelik. Zwłaszcza jeśli część tripu była nieprzyjemna i ciężka do przejścia.
Stary Ork napisał/a:
z psychozami ponarkotykowymi, głównie po kwasie.
Gdzieś czytałem, że LSD potrafi ujawnić u kogoś ukrytą psychozę lub inną chorobę psychiczną, lub przyczynić się do jej nasilenia. Jednak samo jej nie powoduje. Po prostu: osoby mające psychozę/schizofrenię/inne urojenia, nie powinny brać psychodelików.
Dlatego moim zdaniem psychodeliki mogłyby być dostępne na receptę.
Podczas doznawania odmiennych stanów świadomości, osoby mające duży bagaż emocjonalny, obciążone traumami, z którymi dotychczas nie potrafiły sobie poradzić, potrafią dotrzeć do głębi własnej podświadomości i nieświadomości, wydobyć nawet najgłębiej ukryte traumy i to, co ich dręczy, i przerobić to, pozbyć się tego. Czyli auto-psychoanaliza. Tego nie umożliwiają żadne ogólnodostępne farmaceutyki. Za to umożliwia to LSD i ayahuasca.
Rashmika napisał/a:
jaki problem jest obecnie z kupieniem grama maryśki? Żadnego. Dwa telefony i załatwiasz co chcesz, nawet jak osobiście nie znasz dilera. A najlepsze dojścia mają bachory, w zasadzie mają więcej zachodu z fajkami i piwem niż gramem maryśki.
Masz rację. I tutaj jest też ten problem, że nielegalna marihuana często jest nie czysta, tylko zaprawiona różnymi "dodatkami", które bardziej szkodzą i powodują mocniejsze uzależnienie.
bio napisał/a:
Szwedzi, którzy są dzisiaj chyba najbardziej pojebaną demokracją w Europie wsadzają za płatny seks gości, którzy płacą,
Wracając do psychodelików: odkąd dwa miesiące temu byłem na ceremonii ayahuaski w Holandii, jeszcze bardziej utwierdziłem się w swoim poglądzie, że w psychodelikach nie ma nic złego, a wręcz przeciwnie: że nawet jednorazowe zażycie może spowodować długotrwałe pozytywne zmiany w życiu człowieka.
Pięć lat psychoterapii i brania legalnych farmaceutyków zawierających SSRI (selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny) nie dało mi tyle, ile dała mi jedna sesja z ayahuaską. To potrafi na wiele tygodni napełnić człowieka nieprawdopodobnie ogromną ilością pozytywnej energii.
Niezależnie od tego, jak bardzo ktoś jest zgorzkniały, zdołowany, znerwicowany, negatywnie nastawiony do samego siebie, życia i świata, po sesji z ayahuaską poczuje się jak nowo narodzony, i będzie się tak czuł przez wiele dni. Ayahuasca bardzo pomaga odnaleźć wewnętrzny spokój - po jednej sesji, przez wiele dni jest się tak bardzo wyluzowanym i szczęśliwym, że nic nie jest w stanie człowieka wkurzyć ani wyprowadzić go z równowagi. I podczas takiej sesji można się naprawdę wiele dowiedzieć i nauczyć o sobie samym. I w dodatku staje się po tym bardziej kreatywny.
Poza tym, sama sesja z ayahuaską jest najbardziej niezwykłym i zdumiewającym doznaniem, jakiego może doświadczyć człowiek. Żadne słowa nie oddadzą tego, jak uczestnik takiej ceremonii się wtedy czuje. Totalna zmiana percepcji, świadomości, sposobu myślenia, poczucia czasu i przestrzeni. Mózg pracuje wówczas zupełnie inaczej. Przez pewien czas człowiek nie dość, że nie czuje się sobą, to w ogóle nie czuje się człowiekiem. Fluktuacja czasoprzestrzeni jest wtedy niesamowita. Następuje utrata jaźni, uczucie zaniku indywidualnej egzystencji, stopienia się z otoczeniem, zmiany stanu skupienia ze stałego na półpłynny, później na energetyczny (poczucie, że jest się zbudowanym z energii, a nie materii), a w kulminacyjnym momencie: uczucie absolutnego zjednoczenia z całym Wszechświatem i rozpłynięcia się w nim, zupełnego zatarcia wszelkich granic, dotarcia do źródła, doznania oświecenia i olśnienia, bezpośredniego kontaktu z Bogiem, zatopieniu przez rzekę nieskończonej miłości i mądrości. Gdy przewraca się na materacu, to nie czuje się, jakby się przewracało na materacu, tylko jakby nurzało się w polu energii - bo ma się poczucie, że nie ma się mięśni ani skóry. Że wokół istnieje tylko energia, a materii w ogóle nie ma. Tak mistycznych doznań nie sposób sobie wyobrazić, dopóki się ich nie przeżyje.
I to wszystko jest niezależne od wyznawanych poglądów filozoficznych czy religijnych.
Po tym etapie, następuje etap auto-psychoanalizy i spojrzenia w głąb własnej podświadomości i nieświadomości. I o ile opisany wyżej etap jest nieziemsko przyjemny, o tyle etap następujący później potrafi być bardzo ciężki i skrajnie nieprzyjemny. To trochę tak, jakby niemal bezpośrednio z raju trafić do piekła albo przynajmniej do czyśćca. Porównanie może nie do końca fortunne, ale lepsze trudno wymyślić.
Ale niezależnie od tego, jak ciężkie są przeżycia z ostatniego etapu podróży po ayahuasce, to po wszystkim czuje się wszechogarniające szczęście, radość, wewnętrzny spokój, pogodę ducha i ogólnie same pozytywne uczucia, które utrzymują się na bardzo długo po tym, jak ayahuasca przestaje działać. Chociaż wszystkie zmiany percepcji, świadomości, myślenia i poczucia czasu i przestrzeni trwają tylko kilka godzin, to pozytywne efekty trwają o wiele dłużej. Ayahuasca naprawdę pomaga ludziom w rozwiązywaniu różnych problemów, rozterek i dylematów. A wielu osobom taka sesja pomogła odkryć w sobie ukryte talenty, podobnie zresztą jak LSD.
Nawet jeśli niektóre części opisu na pozór brzmią jak opis urojeń szaleńca, to należy tu zaznaczyć: takie opisy są tylko próbami przełożenia doznań niemożliwych do opisania na w miarę zrozumiały, ludzki język. I warto tu zaapelować do potencjalnych szyderców: nie sądź po pozorach. I nie przeżyłeś tego sam, więc nie oceniaj, nie kpij i nie szydź. Najpierw przeżyj to sam.
Zamierzam wybrać się na kolejną ceremonię ayahuaski. I polecam taką sesję każdemu, kto jest gotów przeżyć coś tak ekstremalnego.
Odważylibyście się?
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Benek wziął psychodeliki, trochę pewnie porzygał, może zapłacił jakiemuś guru za "mądrości" i tyle. Jak go wciągnie, to skończy w jakiejś sekcie. Pomimo jazd na fazie szykuje się smutna historia.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Ja nawet kiedyś miałam okazję, żeby się załapać, ale jednak nie, bo kolektywne branie psychotropów to raczej nie dla mnie. Po drugie, ta cała otoczka, rytuały, szamanizm, rozumiem, trzeba mieć poczucie, że płacisz za coś konkretnego, ale nie można się tak zwyczajnie nawalić, bez tego pierdololo?
Guzik mi do tego, kto z kim się mizia, albo co łyka - wziewa, jeśli dorosły. Jestem apostołem KavaKava. I tego Tusku Złemu Kaszebe nie wybaczę. Absolwent w krocze kopany. Może abstynent. Jakoś tak. No mercy. Używka No Uno.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Trojan, ayahuasca nie jest narkotykiem, bo nie uzależnia, nie odurza i nie jest toksyczna. Nie prowadzi do narkomanii. Przeciwnie: pomaga ludziom zerwać z nałogami.
Ze znanych ludzi, pili to m.in. Sting i Paul Simon. Jakoś nie wywarło to na nich negatywnego wpływu. Nie wstąpili do żadnych sekt. Mi też nie przyszłoby do głowy wstąpić po tym do jakiejś sekty. Zresztą, podczas takiego spotkania nikt nikogo nie wypytuje o wyznanie ani nie namawia do uwierzenia w cokolwiek. Jedyne, o co prosi szaman prowadzący rytuał, to zaufanie jemu i napojowi i niewalczenie do doznaniami.
Jasne, część osób biorących udział w takich rytuałach to ludzie mający hopla na punkcie czakr, karmy, mocy piramid, ezoteryki, tajemnej wiedzy i symboliki itd., ale ja tego typu systemy filozoficzne/religijne traktuję z dystansem.
Trojan napisał/a:
To nie można się tak po ludzku napić? Trzeba jakiejś ceremonii? A droga ta ceremonia?
Na wynos raczej nie dostaniesz tego wywaru. Ceremonie są organizowane po to, żeby w razie czego szaman interweniował w przypadku czyjegoś bad tripu i łagodził jego przebieg, m.in. śpiewając icaros (uzdrawiające pieśni) i kierując energią. Również gdy któryś z uczestników czuje np. za silne mrowienie i ogólnie gdy trudno mu znieść doznania, szaman może podejść i z niewielkiej odległości uczynić doznanie łagodniejszym. Wiem, brzmi trochę jak bajania i fantastyka, ale sam się o tym przekonałem. Gdybym sam tego nie doświadczył, być może sam bym w to nie uwierzył.
Ceremonia w Holandii kosztuje zwykle ok. 120 euro.
A wiersze to ja pisałem i wcześniej, choć nie publikowałem ich w internecie.
Rashmika napisał/a:
ale nie można się tak zwyczajnie nawalić, bez tego pierdololo?
Ayahuaski nie pije się po to, żeby się nawalić, bo to nie jest używka rekreacyjna. Gdy się decyduje na udział w takiej sesji, to ma się konkretne intencje - np. uwolnienie się od negatywnych emocji, lepsze poznanie samego/samej siebie, zyskanie inspiracji do twórczości itd.
Poza tym na takiej ceremonii zwykle panuje świetna atmosfera. Oczywiście pomijając momenty, gdy ludzie rzygają lub gdy krzyczą i rzucają się z powodu bad tripów. Ale ogólnie, każdy uczestnik jest przyjaźnie i pozytywnie nastawiony do innych uczestników.
A po wypiciu, każdy i tak przez pewien czas znajduje się w swoim świecie.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum