Mad było napisać szablon i tyle. A recki na przypadek wydawnictw i potencjalnych zainteresowanych pisze się ... no właśnie wg gotowca. A tu to chyba ludzie ciut więcej wyrobieni niż poziom zero. Mylę się?
Mylisz pojęcia, to pewne. Dlaczego zakładasz, że udziwnienie ma się równać wyższej jakości?
Te "recenzje" nie są bardziej wyszukane, nie są skierowane do wyrobionych czytelników, nie są bardziej wysublimowane niż typowe recenzje. One po prostu NIE SĄ RECENZJAMI, czy to tak trudno pojąć? Wrzućcie to do działu Twórczość i tam się je oceni pod kątem literackim, ale jako recenzje one po prostu nie mają racji bytu. Nie raczyliście podać nawet jednego argumentu popierającego tezę, że mamy tu do czynienia z recenzjami, a nie impresjami czytelniczymi.
Czyli Ci wszyscy recenzenci pisz recki z szablonu? Kurde no, ja też taki szablon chciałbym dostać. Można?
Uogólniacie, i to bardzo. To tak samo jak powiedzieć, ze wszyscy pisarze to też piszą z szablonu: pierw mają wprowadzenia do świata, potem akcje i zakończenie. Kurde, cała literatura to straszna sztampa jest i tyle.
Jeśli sądzisz, że dla wydawnictw i na serwisach pisze się z szablonu, to nie czytasz recenzji w ogóle.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
andy [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-19, 20:45
Czytasz Mad te z 4 -str. okładki też. O ile jest o recenzja. Ale bardziej cenie to co mi przyjaciele na forum (takim czy innym napiszą). Czasami nawet w takiej dla Ciebie i innych tutaj niezjadliwej formie. No ale cóż my się znamy i nie raz poglądy na temat takiej czy innej pozycji wymienialiśmy - osobiście lub prawie.
A, że tu jest inaczej bo trza wg. poglądów Dabliu trudno - przecie recek pisać nie muszę i inni mający podobne zdanie do mojego takoż
A, że tu jest inaczej bo trza wg. poglądów Dabliu trudno
Zaczynasz pomału przeginać. Ja podaję argument, a Ty go pomijasz, nie raczysz się do niego odnieść, ani odpowiedzieć na proste pytanie, po czym stroszysz piórka, sugerujesz mi umysłowe rozleniwienie i jeszcze się oburzasz. Chcesz poważnego traktowania, a zachowujesz się niepoważnie. A ja nawet nie chciałem oceniać tych tekstów pod jakimkolwiek kątem, zauważyłem jedynie, że nie są one recenzjami.
Podam przykład. Oceń ten film:
@XX*MK---KMMO
I co, ładny? Fajny? Interesujący? Może nazbyt awangardowy, ale te nietuzinkowe ujęcia kamer... nieprawdaż?
Prosiłbym, żebyś następnym razem zwracał się do mnie w pierwszej osobie, tak jak ja to robię w stosunku do Ciebie - to oznaka wzajemnego szacunku, rzeczy elementarnej. A jeśli nadal chcesz zbywać moje pytania i argumenty nieśmiertelnym stwierdzeniem: "Nie doceniacie prawdziwej sztuki, bo się nie znacie", to proszę, nie odnoś się do mojej osoby. Wóz albo przewóz, OK?
A teraz terapia szokowa. Radzę przyjrzeć się zwłaszcza argumentacji Artysty, już po wykonaniu numeru.
Według mnie się nie ma o co kłócić. W sensie formalnym może to i nie są recenzje. Z tym się mogę zgodzić. Jednak celowość jest dokładnie taka sama jak recenzji. Zachęcić albo nie potencjalnego czytelnika.
Powstało pewno nieporozumienie. My w większości przypadków piszemy recenzje według zasad. Od czasu do czasu zdarzają się perełki, które nie spełniają wymogów. Pytacie dla kogo są. Są dla tych z którymi się rozmawiało na temat książek przy piwku, wódeczce, winku, lub jakimś bezbożnym, abstynenckim napoju, czyli dla przyjaciół i znajomych. Dla szerszego ogółu są te zwykłe.
MadMill napisał/a:
Czyli Ci wszyscy recenzenci pisz recki z szablonu? Kurde no, ja też taki szablon chciałbym dostać. Można?
Ja też, szablon dobra rzecz, zwłaszcza gdy się człowiek próbuje z niego wyrwać .
Co do zdań, że brakuje zdolności pisarskich, to owszem. Pragnę jednak zauważyć, ze z każdym napisanym tekstem czy to recenzją czy nie człowiek się jakoś tam rozwija. Zwłaszcza jeżeli nie zajmuje się zawodowo pisaniem. Zaś na to, że po drodze ma się błędy i potknięcia, mogę odpowiedzieć słowami górala z "Wojny domowej" : Jak sie nie pzewrócis, to sie nie naucys,
I dodam jeszcze, że niepospolite obwary namożności wszelakiej w słowa obleczone jako te same wyniosłe korzyści nie stoją przed membraną sytości pierwszego wilka tej watahy. A tak nie ważą, jak obejmują wystawać tych czy tamtych pól złotonośnych, jakże to więc przysporzyć takiej wtórnej ablucji, iżby pojąć obmierzłość sądu wiecznego nad kotem sąsiadki?
Tym sie rożni to coś co napisałeś od naszych anty-recek, że w Twych zdaniach brak jest jakiegokolwiek sensu. Powrzucałeś przypadkowe wyrazy i ma to wykpiwać moje zdania. Przypadkowo zupełnie każde z mych zdań jest sensowne samo w sobie. Jeśli całość jest niezrozumiała lub po prostu nie trafia do odbiorcy, to już inna bajka.
Ojoj jesli chcesz by zdanie mialo sens a bylo wystarczajaco wysublimowane, dla dojrzalego odbiorcy, przelamywalo schematy i co najwazniejsze dowodzilo erudycji autora polecam ten poradnik.
_________________ We are the Dwarfs. You will be decapitated. Resistance is futile.
Z tym się mogę zgodzić. Jednak celowość jest dokładnie taka sama jak recenzji. Zachęcić albo nie potencjalnego czytelnika.
To sedno sprawy. Bo recenzja ma na celu ocenę utworu. Wykazanie jego cech, wad, zalet. Oraz opinię Recenzenta o utworze. To, co Wy tu piszecie, to ciekawa wariacja na temat jakiegoś utworu. Ta do Kusziela przypomina reklamę lub blurba a nie recenzję. Ale jaką formą by to nie było, gdy przestaje być dla czytelnika jasna, to traci na znaczeniu. Jeżeli czytając Waszą formę recenzji ktoś już nie wie, co czyta i o czym to praca, mija się z celem. Forma nie powinna zagłuszać treści.
Powstało pewno nieporozumienie. My w większości przypadków piszemy recenzje według zasad. Od czasu do czasu zdarzają się perełki, które nie spełniają wymogów. Pytacie dla kogo są. Są dla tych z którymi się rozmawiało na temat książek przy piwku, wódeczce, winku, lub jakimś bezbożnym, abstynenckim napoju, czyli dla przyjaciół i znajomych. Dla szerszego ogółu są te zwykłe.
Ja należę do tych, co to "przy wódeczce..." i do mnie recenzje (czy też "recenzje" - jeśli wolicie) Derbika trafiają. Nie chcę pisać "każdy może napisać reckę", bo sam kilka spłodziłem i mniej-więcej wiem, że nie każdy może napisać dobrą reckę. Powtarzam - do mnie przemawiają recenzje autorstwa Derbika. Nie są bliskie przyjętym kanonom, ale właśnie to jest w nich najlepsze - oddają emocje autora recenzji w taki sposób, w jaki On potrafi napisać - to nie suche fakty i ocena, tylko cała opowieść kwitnąca na moich oczach... Oczywiście zdarzają się Derbiemu recki "kanoniczne", że tak to ujmę. I te też są ciekawe... ale może ja nie mam obiektywnego zdania, bo "wychowałem się" na reckach Derbika? Może i tak. Cóż... zatem powiem subiektywnie: mnie się te "recenzje" podobają, są niesztampowe i wciągające i kiedy recenzent pisze takie swoje dzieło, to znaczy, że w jakiś sposób czuje się związany z recenzowana książką. A to jest dla mnie jeden z wyznaczników przeczytanej przez recenzenta książki.
Muszę jeszcze dodać jedną rzecz - recenzje inne od derbikowych i ajsbera również są dobre. Czasami nawet bardzo dobre. Ale dla mnie recki Derbika i Ajsbera nie są ani gorsze ani nawet lepsze! Są inne - i już. A ja lubię tą inność, bo wyróżnia się w oceanie recenzji na forach książkowych. A tych, którzy jednak lubią czytać recki autorstwa Derbiego - odsyłam na superbię oraz na kgb - tam jest ich więcej.
Jeżeli czytając Waszą formę recenzji ktoś już nie wie, co czyta i o czym to praca, mija się z celem. Forma nie powinna zagłuszać treści.
Zgadza się, też nie lubię przerostu formy nad treścią. Chociaż czasami stosuję świadomie dla osiągnięcia pewnego poziomu humoru, nastroju, abstrakcji lub absurdu.
Dla mnie osobiście recenzje jakoś szczególnie nie są opiniotwórcze. Jeszcze raz powtarzam. Jest pewna grupa osób, dla których kwestią wtórną jest o czym jest książka. Liczy się zaś tylko to kto ją poleca.
Nieznany napisał/a:
Powtarzam - do mnie przemawiają recenzje autorstwa Derbika.
Proszę nie słodzić, stary już się robię i wolę na gorzko
Nienawidzę, jak recenzent nie umieszcza na samej górze tekstu tytułu książki, którą recenzuje... Chcę wiedzieć czego reckę będę czytać, a nie wyszukiwać tytułu pomiędzy zdaniami, gdzieś obok innych pozycji książek, do których owa recenzowana jest porównywana.
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Z drugiej strony zaczynanie każdej recenzji od słów: "XX" to kolejna książka w dorobku YY" też jest nudne Ja staram się, żeby w pierwszym akapicie było wiadomo o co biega - chyba, ze sobie strzelę jakiś dłuższy wstęp.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Komentarz odnośnie recenzji (popełnionej przez Tiganę) książki pt. "Brudnopis".
1. Łukjanienko jest jednym z najpopularniejszych pisarzy (nie tylko) fantastycznych w Rosji, natomiast u nas, o ile się orientuję, aż tak dobrze, to nie jest. Nie przeczę, że w Polsce jest spore grono osób chętnie sięgających po książki Siergieja, ale są to czytelnicy fantastyki, która pod względem popularności przegrywa z innymi gatunkami. Pewnie, że takie nazwiska jak np.: Sapkowski, Rowling czy Gaiman zawyżają statystyki i później można odnieść mylne wrażenie, że jest "różowo" i ogólnie rzecz biorąc, "kolorowo".
Twierdzenie, że Łukjanienko "stał się jednym z najpopularniejszych pisarzy w Polsce" jest nieprawdziwe. Gdybyś dopisał po słowie "pisarzy" - "fantastycznych", wtedy od biedy możnaby to jeszcze uznać.
2. Kirył wcale taki normalny nie jest, jak mogłoby się początkowo wydawać. Jest kimś więcej, niż tylko przeciętnym człowiekiem, co oczywiście nie znaczy, że nie popełnia błędów. Niedługo po przybyciu do innego świata szybko rozprawia się z grupą "facetów w czerni". Już choćby to dowodzi jego ponadludzkich umiejętności w walce. No, chyba że uznamy, iż każdy "przeciętny" Rosjanin to potrafi.
3. Mnie bohater jakoś do siebie nie przekonał. Bardziej spodobali mi się gieroje z innych książek Łukjanienki. Zresztą podobnie ma się rzecz z fabułą. Za dużo deja vu...
4. Biorąc pod uwagę (i rozwagę) słowa pana Pawła L. odnośnie poziomu (pseudo)kontynuacji, może naprawdę warto potraktować "Brudnopis" jako zamkniętą całość
Ad. recenzji "Czerwona maska".
Przybyłem, przeczytałem... i zapłakałem. Twój książkowy "autosadomasochizm" nie przestaje mnie zadziwiać.
. Już choćby to dowodzi jego ponadludzkich umiejętności w walce. No, chyba że uznamy, iż każdy "przeciętny" Rosjanin to potrafi.
Z tym, że te umiejętności zostały nabyte z chwilą stania sie funkcyjnym - do tej chwili Kirył był przeciętnym Rosjaninem. Dla mnie jego osobowość, sposób myślenia, wartościowania pozostaje bez zmian. To nie Neo, który z minuty na minutę staje się Mesjaszem.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
. Już choćby to dowodzi jego ponadludzkich umiejętności w walce. No, chyba że uznamy, iż każdy "przeciętny" Rosjanin to potrafi.
Z tym, że te umiejętności zostały nabyte z chwilą stania sie funkcyjnym - do tej chwili Kirył był przeciętnym Rosjaninem. Dla mnie jego osobowość, sposób myślenia, wartościowania pozostaje bez zmian. To nie Neo, który z minuty na minutę staje się Mesjaszem.
Owa chwila nastąpiła bardzo szybko.
Pisząc o ponadprzeciętności miałem na myśli wyłącznie jego sprawność bojową.
Tak sobie ostatnio czytam różne recenzje, tzn. niedawno zaczęłam czytać jakiekolwiek recenzje, wcześniej nie miałam takiego zwyczaju I dochodzę do wniosku, że nie lubię kiedy recenzja staje się streszczeniem a samej opinii autora na temat książki jest tyle co kot napłakał ;P Ogólne nakreślenie fabuły jest konieczne, ale nie opisujmy od razu całej książki i z czym to musiał się zetknąć główny bohater. Litości! ;P W ogóle imo recenzja powinna mieć "duszę" - kiedy ją czytam, niech czuję, że lektura wzbudziła jakieś większe emocje w recenzencie. A streszczenia są zazwyczaj takie suche i w sumie niewiadomo czy książka się podobała czy nie. Tak wiem, recenzja posiada pewien schemat - ale można się starać zrobić coś w jego ramach
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Postawa 'osoba pisząca recenzję nie powinna uskuteczniać formy pierwszoosobowej, bo to zarezerwowane dla prawdziwych znawców tematu i autorytetów, a takich u nas (że niby w kraju) niewielu' obowiązująca w nie-takim-znów-wielkim-i-znanym serwisie zajmującym się fantastyką - według Was jest uzasadniona, czy może to objaw niepotrzebnej bucery?
Ogólnie bucera, w szczególe - najpierw powinno się opanować podstawy pisania, potem zaś mona bawić się formą. Inaczej wychodzą potworki. Znam to z własnego doświadczenia
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Mówimy tu o zróżnicowanym gronie recenzentów, w którym co najmniej kilku wie, co robi. Jasne, że przy wtrętach typu 'wśród książek, które mam na regale albo na drukarce, bo na regale przestały się mieścić...' (autentyk ) sprawa jest bezdyskusyjna, ale całkowity zakaz używania formy pierwszoosobowej? Mnie właśnie też pachnie to bucerą.
Wydaje mi się, że w przypadku niektórych piszących takie jasne i kategoryczne postawienie sprawy jest konieczne - bo potem powstają właśnie takie 'kfiatki', jak dwuakapitowy wstęp na temat autora tekstu i tego, że książkę kupił tu czy tam albo pożyczył od tego czy owego (również autentyki). A skoro grono jest zróżnicowane, to podejrzewam, że nie była to uwaga wymyślona w przypływie chwili, co powstała na podstawie napływających tekstów.
Imho nie bucera, tylko coś na zasadzie zbliżonej do uogólnień, jakimi raczą nas w szkole, typu: "przed 'i' nie stawiamy przecinka" - uczniowie mają jasną zasadę, którą zapamiętują i tyle. Na tym etapie edukacji widocznie tłumaczenie im tego w sposób mniej 'regułkowy' nie byłoby dobrym pomysłem. To, że np. ja wiem, że to bzdura, nie czyni z polonistów buców, tylko jest wyrazem dostosowania takich reguł do ludzi innych niż ja. To samo tyczy się wszelkich zasad z zakresu 'jak pisać recenzje' - niech ci, którzy inaczej nie potrafią, się ich po prostu trzymają, żeby wszystkim żyło się lepiej. A z kolei jak się jest na, nazwijmy to - dalszym etapie wtajemniczenia - to nie ma takiej zasady, której nie można złamać, tworząc przy tym świetny tekst.
(Choć po prawdzie to mnie też wkurzają te wszystkie pierwszoosobowe wtręty, dziwnym trafem w przeważającej mierze właściwe kiepskim recenzjom, i dlatego cieszy mnie, że niektórzy z tym walczą. :D)
Imho nie bucera, tylko coś na zasadzie zbliżonej do uogólnień, jakimi raczą nas w szkole, typu: "przed 'i' nie stawiamy przecinka" - uczniowie mają jasną zasadę, którą zapamiętują i tyle. Na tym etapie edukacji widocznie tłumaczenie im tego w sposób mniej 'regułkowy' nie byłoby dobrym pomysłem.
Przypuszczam, że ty akurat wiesz, o czym konkretnie mówię No i czy w sytuacji, w której portal sam dobiera sobie recenzentów, traktowanie ich jak nastoletnich blogerów, którzy muszą się trzymać sztywnych reguł by w ogóle napisać coś, co da się czytać ma sens? To oznacza, że wybrali sobie do recenzowania osoby, które uważają za kiepskie w tym, co robią. Ma to sens :D
Oceansoul napisał/a:
A z kolei jak się jest na, nazwijmy to - dalszym etapie wtajemniczenia - to nie ma takiej zasady, której nie można złamać, tworząc przy tym świetny tekst.
Otóż to. Mnie się wydaje, że przy takim sztywnym formułowaniu reguł zapomina się o tym, że recenzja to nie ma być coś stworzonego od linijki, zgodnie z listą niepodważalnych wytycznych. W tym konkretnym przypadku wydaje mi się, że zapomniano o tym, iż osoba świadomie podchodząca do tego, co robi, uczy się reguł także po to, by móc rezygnować z ich przestrzegania.
Prawie wszystkim moim ulubionym recenzentom zdarzają się pierwszoosobowe wtręty i nie widzę w nich absolutnie nic złego A wręcz przeciwnie - często nadają one recenzji takiego charakteru, jaki najbardziej lubię - pokazującego, że recenzent dużo o książce myślał, że ma do niej osobisty stosunek. Bo interesują mnie w recenzjach subiektywizmy, a nie prawdy objawione I twierdzenie, że taka forma dozwolona jest jedynie dla wąskiego (to jest słowo klucz, bo nie wydaje mi się, by rzeczywiście było takie wąskie) grona osób jest daleko idącym nadużyciem.
A, bo widzisz, ja właśnie uważam, że to grono, o którym piszesz, jest stosunkowo wąskie, stąd pewnie te różnice. Ale to już chyba tylko kwestia percepcji czy styczności - wiesz, przez lata korekty i innych takich naczytałam się tyle złych/średnich tekstów, że ci faktycznie dobrze piszący wydają mi się na tym tle właśnie wąskim gronem. :D
Jezebel napisał/a:
Przypuszczam, że ty akurat wiesz, o czym konkretnie mówię No i czy w sytuacji, w której portal sam dobiera sobie recenzentów, traktowanie ich jak nastoletnich blogerów, którzy muszą się trzymać sztywnych reguł by w ogóle napisać coś, co da się czytać ma sens? To oznacza, że wybrali sobie do recenzowania osoby, które uważają za kiepskie w tym, co robią. Ma to sens :D
Oj, tu nie byłabym tak surowa - może dlatego, że te dwa lata temu sama dostałam słusznie po głowie za kilka rzeczy (za pierwszoosobowe wtręty również ), a ani już nie byłam wtedy nastoletnią blogerką, ani też - chyba - materiałem na straty, żeby uznać 'po co cokolwiek doradzić, niech nie pisze w ogóle'. Tak więc ja bym powiedziała, że zawsze można coś z tego wynieść, a jeśli jest się już na 'dalszym' etapie - po prostu zignorować, bo widocznie nie było się targetem danej uwagi.
Heh... już parę takich dyskusji mam za sobą i moje zdanie jest niezmienne - pisanie w pierwszej osobie (a dokłądniej sposób w jaki się to robi) jest często tym co pozwala odróżnić dobrego recenzenta od kiepskiego. Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby robić to inaczej i większość moich tekstów właśnie taka jest. Przyczyna jest prosta: tekst odnosi się do moich doświadczeń, mojego aparatu poznawczego, wiedzy literackiej wreszcie odczuć i emocji, które wzbudza lektura. Pisanie w tym kontekście za pomocą uogólnień w mojej opinii byłoby niczym innym, jak próbą przyłożenia do recenzowanego (analizowanego?) tekstu jakiejś wydumanej "uniwersalnej" miary - a nie ma czegoś takiego. Tekst ma co prawda pewne obiektywne przymioty, i należy o nich pisać, ale odbiór, ZAWSZE, jest subiektywny. Stąd też takie a nie inne podejście. No... może jeszcze fakt, ze zawsze bardziej lubiłem właśnie takie osobiste recenzje, które pozwalają czytelnikowi poznać recenzenta, jego gusta, maniery itp. A potem to już tylko kwestia wyboru: albo czyjes teksty czytamy, albo olewamy
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
Heh... już parę takich dyskusji mam za sobą i moje zdanie jest niezmienne - pisanie w pierwszej osobie (a dokłądniej sposób w jaki się to robi) jest często tym co pozwala odróżnić dobrego recenzenta od kiepskiego.
Obaliłeś właśnie dorobek (bądz co bądź również naukowy, jako że literaturoznawsta) krytyki literackiej...
dworkin, nigdy i nigdzie nie twierdziłem, że moje recenzowanie ma cokolwiek wspólnego z naukowym podejściem literatury. Raz, ze naukowo realizuję się w zupełnie innym obszarze; dwa, nie posiadam profesjonalnego aparatu, aby móc z czystym sumieniem obiektywizować swoje przemyślenia; trzy, recenzowanie internetowe a krytyka literacka to dwie bardzo różne rzeczy. Ja zdaję sobie sprawę, z tego co masz na myśli i uwierz mi, czasem bardzo mocno odczuwam wspomniany brak aparatu poznawczego, bo jednak pewne ambicje gdzieś tam się w mojej głowie rodzą. Ale jednak chyba przeważa świadomość specyfiki medium jakim jest internet, trochę pokory i, mimo wszystko, pewna swoboda w wyrażaniu opinii, którą sobie cenię u innych recenzentów. Podkreślam - moim zdaniem jest zasadnicza różnica między krytyką literacką a recenzjami internetowymi. Jeszcze insza inszosć, jest taka, że we współczesnej humanistyce coraz częściej odchodzi się od ścisłego przestrzegania zasady oddzielenia osoby badacza od naukowego opisu. Dorobek współczesnej socjologii wiedzy, podkreślenie faktu, iż nawet w naukach przyrodniczych nie jest możliwe jak coś takiego jak nauka wolna od wartościowań (bo choćby wybór przedmiotu badań jest determinowany społecznie) i coraz wyraźniejsze podważanie weberowskich ideałów naukowego poznania trochę jednak zmieniły. Nie mówiąc już o nurtach mówiących wprost, ze badacz społeczny ma wręcz obowiązek zaangażowania w przedmiot badań (w skrajnym przypadku z pomysłami typu badania Alana Touraine'a) . Popatrz sobie na sposób, w jaki pisane są współcześnie publikacje w głównych czasopismach z zakresu humanistyki - pierwsza osoba nikogo już nie dziwi i nie razi. Sam we własnym doktoracie niejednokrotnie jej używałem i podobnie, służy to choćby pokazaniu świadomości badacza pewnym uwarunkowaniom własnej sytuacji (typu bycie narażonym na europocentryzm, uzależnienie od instytucji finansujących badania itp.). Ale to tak tylko przy okazji pokazuję, że utożsamienie "nauki" z "wyrugowaniem pierwszej osoby" też jest do pewnego stopnia artefaktem.
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
A jednak każda recenzja, nawet internetowa, wywodzi się z krytyki literackiej. Właściwie to jest jej częścią, choćby nawet poślednią. Wszak już jej podstawy formalne, wpajane we wczesnej szkole, opracowane zostały w zgodzie z teorią literaturoznawsta. Zgadzam się jednak, że jest to mniej metoda badawcza, a bardziej przekaźnik opinii ideolo-estetik. Dzisiaj, w dobie internetu, również zjawisko socjologiczne, w skali globalnej bardziej służące samoafirmacji niż ocenie dzieła.
Ale przyczepiłem się tylko do cytowanego twierdzenia, które w jakimś stopniu neguje podstawy formalne opracowane przez wielkie umysły w toku mionionych wieków. Gdybym zaś miał określić swoje subiektywne wrażenia co do podejmowanego tematu, napisalbym, że w recenzji najbardziej interesują mnie właśnie te uniwersalne, większe od człowieka (więc i recenzenta) wartości. Formalnie osobista perspektywa je w moim odczuciu (tylko - pewnym odczuciu) sprowadza trochę na ziemię, nie pozwalając osiągnąć bardziej kosmologicznego punktu widzenia.
w recenzji najbardziej interesują mnie właśnie te uniwersalne, większe od człowieka (więc i recenzenta) wartości. Formalnie osobista perspektywa je w moim odczuciu (tylko - pewnym odczuciu) sprowadza trochę na ziemię, nie pozwalając osiągnąć bardziej kosmologicznego punktu widzenia.
dworkin napisał/a:
Dzisiaj, w dobie internetu, również zjawisko socjologiczne, w skali globalnej bardziej służące samoafirmacji niż ocenie dzieła
Masz rację. Przy czym są tej sytuacji plusy dodatnie i plusy ujemne
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
w recenzji najbardziej interesują mnie właśnie te uniwersalne, większe od człowieka (więc i recenzenta) wartości. Formalnie osobista perspektywa je w moim odczuciu (tylko - pewnym odczuciu) sprowadza trochę na ziemię, nie pozwalając osiągnąć bardziej kosmologicznego punktu widzenia.
A chciałem nawet wyedytować to słowo, ale w końcu olałem. Rozdziel sobie na uniwersalny, globalny, szeroki, obiektywy. Kosmiczny
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum