Zwłaszcza, jeżeli będzie tak oszukana, że się nie połapię
Zszokowałam się kilka razy szokiem facetów 'jak to nie jesteś naturalnie ruda' mając na głowie wściekłą czerwień albo coś równie intensywnego. Naprawdę nie wiem jak mogli wziąć ten kolor za naturalny, naturalna rudzizna na ogół jest stłumiona i występuje z bardzo jasną cerą i piegami, a ja piega nie mam żadnego i opalam się na złoto.
Spellsinger napisał/a:
Ja myślę, że tu bardziej chodzi o chemię.
Nie tylko, ale to też jest istotne.
Spellsinger napisał/a:
Facet zazwyczaj braki w wyglądzie nadrabia pewnością siebie. Przynajmniej ja tak robię
Dawno temu nadrabiałam urojone braki w wyglądzie udawaną pewnością siebie. Juz nie muszę
Aexalven napisał/a:
Dla mnie migdałowy to był taki szaro-zielony xD
A co ma szaro-zielony do migdałów?
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Hmmm... Po długim czasie różnych przeżyć i rozmyślań doszedłem do pewnych wniosków.
W sumie, ok, fajnie, rzeczywiście można oceniać cechy zewnętrzne, ale ankieta dotyka tylko cech fizycznych, uważam że jest to trochę... Niesprawiedliwe. Kiedy ocenia się piersi, tyłek, nogi, włosy, itd, itp. Tak jakby oceniało się jakiś produkt - lepszej lub gorszej jakości. Jakoś mnie to aż odrzuca. Nikt praktycznie nie wspomniał o kobiecym wnętrzu. Tak naprawdę to "ładnie" wyglądająca kobieta, która zachowaniem kobiety nie przypomina kobietą dla mnie nie jest o.o
Ponadto sam jestem na tyle ładny że powinienem się pokazywać tylko jak śpię i nikt mnie nie widzi, więc wiem jak krzywdzące może być ocenianie kogoś po wyglądzie. Uwierzcie mi - może być bardzo krzywdzące, co więcej może skrzywić całkowicie psychikę i sposób postrzegania siebie. Jeśli jakaś kobieta odstaje od "dobrego modelu kobiety" to zaczyna nienawidzić swojego ciała (tak się składa że robiłem wywiad z jedną dziewczyną z takim właśnie przypadkiem), od tego już niedaleko do okaleczenia się, lub takiej psychozy jak anoreksja. Brak akceptacji siebie to brak akceptacji świata, zamknięcie się i wykluczenie z życia towarzyskiego, lub w ogóle z życia.
Dlatego nie oceniam kobiet po wyglądzie, dla mnie to nie ma najmniejszego sensu, wygląd nic mi nie mówi, a czasem może podsunąć błędne wnioski.
Nauczyłem się oceniać ludzi po ich charakterze, umyśle, czynach, zachowaniu i ogólnie pojętym "wnętrzu". Ktoś się może spytać, ale czy kobieta o takich, a takich rozmiarach nie wygląda ładnie/seksownie? Nie, piękno trzeba odkrywać, seksapil też. Kiedy jest wyeksponowany jak na wystawie staje się dla mnie takim samym produktem jak owa osoba (nie chcę nikogo urazić).
Podsumowując - prawdziwa kobiecość nie zależy od wyglądu, zależy od charakteru i stylu bycia. Dlatego nie oceniam co jest, a co nie jest piękne. Zmysły to bardzo zawodne sensory
Pewnie zostanę zjechany, ale co mi tam. Wierzę w to co mówię i tak właśnie postępuję.
Nie zostaniesz zjechany (choć pewnie byś chciał). Twój post zostanie rzeczowo zmiażdżony. Bo jest zbiorem pustych frazesów. Jednostki nie da się postrzegać bez uwzględnienia jej cielesności. Bo jak sam zauważyłaś cielesnośc przekłada się na stany psychiczne - a taka relacja zachodzi nie tylko w przypadku nie akceptowania swojego wyglądu. Więc "w tym co mówisz" i "w co wierzysz" zachodzi wewnętrza sprzeczność.
Pytania sensu "czy X podobała by Ci się gdyby wyglądała inaczej" są absurdalne, bo gdyby wyglądała inaczej byłby automatycznie innym człowiekiem, a nie tym samym człwoiekiem tylko z inną twarzą. To samo tyczy się zasobności portfela, narodowości i tak dalej i tak dalej. Jednostke trzeba ujmowac całościowo a gadanie o "pięknym wnętrzu" samym w sobie to przejaw raczej myślenia życzeniowego.
A pozatym to ładne osoby też często mają dylemat czy ich osiągnięcia za zasługą ich umiejętności czy tylko wyglądu, co może przekładać się na niską samoocene. No i twoje smęcenie, jest raczej głupawe z powodu samego tematu który zakłada dyskusje nie na temat kobiet, tylko na temat kobiecej urody. Robisz OT.
Zszokowałam się kilka razy szokiem facetów 'jak to nie jesteś naturalnie ruda' mając na głowie wściekłą czerwień albo coś równie intensywnego. Naprawdę nie wiem jak mogli wziąć ten kolor za naturalny, naturalna rudzizna na ogół jest stłumiona i występuje z bardzo jasną cerą i piegami, a ja piega nie mam żadnego i opalam się na złoto.
Faceci to daltoniści A tak poważnie, teraz są takie farby, że naprawdę trudno jest się połapać. Naturalny rudy nie tyle jest przytłumiony, a raczej taki trochę delikatny, przetykany. Pewnie mówimy o tym samym, tylko inaczej to definiujemy. Piegi mają też blondynki i brunetki więc o oszustwo jeszcze łatwiej No i sama wspominałaś, że są kredki do piegów
martva napisał/a:
Dawno temu nadrabiałam urojone braki w wyglądzie udawaną pewnością siebie. Juz nie muszę
I bardzo dobrze. Ja teraz kreuję się na sympatycznego miśka
A tak poważnie, teraz są takie farby, że naprawdę trudno jest się połapać.
Owszem, ale taka wściekła czerwień bijąca po oczach nie ma szans być naturalna
Spellsinger napisał/a:
Naturalny rudy nie tyle jest przytłumiony, a raczej taki trochę delikatny, przetykany. Pewnie mówimy o tym samym, tylko inaczej to definiujemy.
Chodzi mi o to, ze naturalny rudy jest taki, ja wiem, zgaszony? Lekko przyszarzały. Płomienna naturalna rudość to raczej rzadkie zjawisko.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Wściekła czerwień, a delikatny kasztan to jednak dwie różne rzeczy
No tak, jeśli delikatny kasztan ktoś bierze za naturalny kolor, to się nie dziwię W tym momencie używam ziołowych farb do włosów i one dają raczej naturalny efekt, przynajmniej większość odcieni. Ale za czasów chemicznych rzeczywiście trzeba było być daltonistą, zeby się pomylić. Najbardziej mi się podobała reakcja Andrzeja Pilipiuka 'no ale jak to jesteś farbowana? Przecież masz rude siostry! Ale jak to one też?'
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Moja była potencjalna teściowa po ujrzeniu mojego zdjęcia w paszporcie (na którym miałam lat 10) nazwała go, w zachwycie, ciemnym popielatym blondem ('Jak Ty możesz taki piękny kolor rudym przykrywać, miliony kobiet płacą grube pieniądze u fryzjera żeby taki mieć!). Ja, w dużo mniejszym zachwycie, nazywam go szarym mysim.
Mam zdecydowanie rudą naturę, nic na to nie poradzę
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Chodzi mi o to, ze naturalny rudy jest taki, ja wiem, zgaszony? Lekko przyszarzały. Płomienna naturalna rudość to raczej rzadkie zjawisko.
Hmmm... TO będzie taki kolor co ma ta ruda z Detektywów (ten serial na tvnie ). Chyba naturalna, bo ma strasznie jasą cerę (o tak, takie sa najlepsze, nie lubię jak ktoś ze skóry robi sobie czekolade, dlatego skłaniam się ku paniom ze skandynawii ;])
_________________ Jam jest Aexalven Fendadra, prawa Racica Pięknej Sarenki.
Wstąp do Kościoła Sareńskiego, sprzymierz się z Sarenką i pokonaj złego Swinetana i jego miniony.
Ja, w dużo mniejszym zachwycie, nazywam go szarym mysim
Wiem o jaki kolor chodzi.
Ja miałem kiedyś taką dziwną fazę w liceum. Miałem wtedy względnie długie włosy i parę razy zdarzyło mi się zafarbować je na czarno. Zupełnie niepotrzebnie, bo mój naturalny kolor to taki bardzo ciemny brąz. Daltoniści myślą, że nawet mam czarne. Ponadto podpatrzyłem u koleżanki fryzurę, czyli zwykły kucyk, z zostawionym kosmykiem, który opada na czoło. Dodajcie do tego sporą niedowagę (miałem figurę lepszą niż niejedna szesnastolatka ), gładko wygoloną twarz (mam strasznie mocny zarost, po kilku godzinach od golenia mam papier ścierny na ryju) i ostre rysy twarzy. Kumpel mnie raz skomplementował, że "niezła ze mnie dupa". "Od tyłu by się pomylił" Co ciekawe, nawet podobałem się płci pięknej
Ja bym nie była taka pewna, wszystko jest kwestią stanika. To jest taki mit, ze duże piersi zwisają, bo grawitacja, a małe nie, bo nie ma tam co zwisać - a widziałam naprawdę sporo niewielkich biustów totalnie zmasakrowanych przez długoletnie noszenie 75A zamiast 65D.
Może i racja. W każdym razie tak sprawa wygląda, kiedy większoś kobiet nie zna tak na prawdę swoich rozmiarów.
Spell napisał/a:
Ja akurat lubię dziewczyny przy kości. Zbyt chude mnie odpychają. Lubię gdy dziewczyna ma "uda", kształty - by było za co złapać.
I chwali Ci się to. Piękno ma wiele oblicz a sytuacją najgorszą byłoby gdyby wszystkim podobało się to samo.
A na temat silikonów to się w ogóle nie wypowiem nie mam bowiem pojęcia jak to się może pod względem estetycznym komuś podobac.
Spell napisał/a:
Piegi. Jak jeszcze dziewczyna ma piegi to game over. Nie wiem czemu mam fioła na punkcie piegów, po prostu uważam, że są niesamowicie pociągające. Takie, niewinne.
Też mam małe zboczenie na punkcie piegów. Faktycznie dodają wiele uroku. Nie wiem czy sama chciałabym by ich posiadaczką...chociaż to się poniekąd zdarza cyklicznie każdego lata.
Prev napisał/a:
W sumie, ok, fajnie, rzeczywiście można oceniać cechy zewnętrzne, ale ankieta dotyka tylko cech fizycznych, uważam że jest to trochę... Niesprawiedliwe. Kiedy ocenia się piersi, tyłek, nogi, włosy, itd, itp. Tak jakby oceniało się jakiś produkt - lepszej lub gorszej jakości. Jakoś mnie to aż odrzuca. Nikt praktycznie nie wspomniał o kobiecym wnętrzu. Tak naprawdę to "ładnie" wyglądająca kobieta, która zachowaniem kobiety nie przypomina kobietą dla mnie nie jest o.o
Tylko, że tego chyba dotyczy ten temat (patrząc po ankiecie). Nie widzę nic obraźliwego w rozmowie o samym opakowaniu. Nasz wygląd zewnętrzny bezpośrednio kształtuje, uzupełnia osobowośc. Nie sądzę, żeby można było te dwie rzeczy rozpatrywac oddzielnie.
Prev napisał/a:
Ponadto sam jestem na tyle ładny że powinienem się pokazywać tylko jak śpię i nikt mnie nie widzi, więc wiem jak krzywdzące może być ocenianie kogoś po wyglądzie. Uwierzcie mi - może być bardzo krzywdzące, co więcej może skrzywić całkowicie psychikę i sposób postrzegania siebie. Jeśli jakaś kobieta odstaje od "dobrego modelu kobiety" to zaczyna nienawidzić swojego ciała (tak się składa że robiłem wywiad z jedną dziewczyną z takim właśnie przypadkiem), od tego już niedaleko do okaleczenia się, lub takiej psychozy jak anoreksja. Brak akceptacji siebie to brak akceptacji świata, zamknięcie się i wykluczenie z życia towarzyskiego, lub w ogóle z życia.
Dlatego nie oceniam kobiet po wyglądzie, dla mnie to nie ma najmniejszego sensu, wygląd nic mi nie mówi, a czasem może podsunąć błędne wnioski.
Nauczyłem się oceniać ludzi po ich charakterze, umyśle, czynach, zachowaniu i ogólnie pojętym "wnętrzu". Ktoś się może spytać, ale czy kobieta o takich, a takich rozmiarach nie wygląda ładnie/seksownie? Nie, piękno trzeba odkrywać, seksapil też. Kiedy jest wyeksponowany jak na wystawie staje się dla mnie takim samym produktem jak owa osoba (nie chcę nikogo urazić).
Podsumowując - prawdziwa kobiecość nie zależy od wyglądu, zależy od charakteru i stylu bycia. Dlatego nie oceniam co jest, a co nie jest piękne. Zmysły to bardzo zawodne sensory
Pewnie zostanę zjechany, ale co mi tam. Wierzę w to co mówię i tak właśnie postępuję.
Kobiety to akurat mają wybitną skłonnośc do krzywego patrzenia na swoje ciało. Połowa z nich po prostu nie umie dostrzec własnego piękna a druga nie potrafi go podkreślic. Tak na prawdę każda wypielęgnowana, zadbana dziewczyna może byc w jakiś sposób ładna. Może nie dla wszystkich...ale przecież nie wszystkim podoba się to samo?
Co do powrzechnie głoszonej tezy "Wygląd się nie liczy, ważne jest wnętrze" to jest ona kompletną bzdurą. Naprawdę ktoś w to jeszcze wierzy? Wygląd się liczy, bo kształtuje w dużej mierze charakter. To właśnie połączenie tych dwóch cech daje obraz danej osoby. Na prostym przykładzie: ja na przykład lubię mężczyzn pewnych siebie, otwartych. Taki mężczyzna może byc zarówno atrakcyjny jak i nie ale zazwyczaj zdarza się to tym pierwszym poniewaz drugi typ jest zakompleksiony a co za tym idzie zwykle nieśmiały. Poza tym wygląd w głównej mierze wpływa na to czy ktoś nas 'kręci' seksualnie.
martva napisał/a:
No bo najważniejsze jest to 'coś' a 'coś' siedzi w głowie.
Ja wiem...coś jest tak niezdefiniowane, że trudno zlokalizowa gdzie siedzi
martva napisał/a:
W każdym razie samoakceptacja to absolutna podstawa wszystkiego, jeśli kobieta się lubi, to inni tez ją lubią. Niby proste. W teorii.
Święta prawda. Męskie oko widzi o wiele mnie mankamentów, niedociągnięc niż krytyczne-kobiece. Prawie każda kobieta, która jest świadoma swoich atutuów staje się atrakcyjna. To się absolutnie sprawdza.
Spell napisał/a:
Facet zazwyczaj braki w wyglądzie nadrabia pewnością siebie. Przynajmniej ja tak robię
I to się zawsze sprawdza. Facet jest jednak facet i od ładnej buźki ważniejszy jest u niego silny charakter. Ile to teraz jest takich słodkich chłopców co prawie wyglądają jak dziewuszki, a chowa się to to po kątach, słania się na nóżkach i płonie rumieńcem U kobiet chyba jednak wygląd gra większą rolę (ale mają też o wiele większą możliwośc kreacji swojej zewnętrzności - ciuchy, make up, fryzury etc.)
Ł napisał/a:
Nie zostaniesz zjechany (choć pewnie byś chciał). Twój post zostanie rzeczowo zmiażdżony. Bo jest zbiorem pustych frazesów. Jednostki nie da się postrzegać bez uwzględnienia jej cielesności. Bo jak sam zauważyłaś cielesnośc przekłada się na stany psychiczne - a taka relacja zachodzi nie tylko w przypadku nie akceptowania swojego wyglądu. Więc "w tym co mówisz" i "w co wierzysz" zachodzi wewnętrza sprzeczność.
Pytania sensu "czy X podobała by Ci się gdyby wyglądała inaczej" są absurdalne, bo gdyby wyglądała inaczej byłby automatycznie innym człowiekiem, a nie tym samym człwoiekiem tylko z inną twarzą. To samo tyczy się zasobności portfela, narodowości i tak dalej i tak dalej. Jednostke trzeba ujmowac całościowo a gadanie o "pięknym wnętrzu" samym w sobie to przejaw raczej myślenia życzeniowego.
A pozatym to ładne osoby też często mają dylemat czy ich osiągnięcia za zasługą ich umiejętności czy tylko wyglądu, co może przekładać się na niską samoocene. No i twoje smęcenie, jest raczej głupawe z powodu samego tematu który zakłada dyskusje nie na temat kobiet, tylko na temat kobiecej urody. Robisz OT.
Mam takie pytanie, nie bardzo związane z tematem. Jak reagujecie gdy ktoś mówi "moja kobieta" lub "mój facet"? Nagminnie spotykam się z wyrazami dezaprobaty gdy mówię właśnie "moja kobieta". Że niby uprzedmiotawiam kogoś, nie szanuję, ona nie należy do mnie i inne podobne frazesy. Uważam, że jest to przewrażliwienie. Dla mnie jest to naturalne gdy tak mówię. Bo akurat uważam, że "moje kochanie" należy do mnie w takim samym stopniu, jak ja do niej. Mamy wobec siebie takie same prawa i obowiązki. Jak uważacie?
Czy jak niedlugo?? powiesz "moja zona" to czy to tez bedzie brak szacunku?? Moze mow "moja konkubina" to nie beda cie ochrzaniac za "moja" tylko za "konkubine"
Nałożnica brzmi ładniej Tylko "moja żona" to neutralny zwrot grzecznościowy, a "moja kobieta" ma podobno wydźwięk uprzedmiotawiający. "Kobieta, która należy do mnie". Jak mówię "moja narzeczona" to nagle zapominają, że "moja" tylko pytają kiedy ślub Gdzie tu sens? Gdzie logika?
Mów "moja druga połowa". Absolutnie neutralne światopoglądowo, choć może nieco tautologią trąci. A i pozytywny ładunek emocjonalny też jest. A jak jesteś w towarzystwie ortodoksów, to możesz powiedzieć: "moja lepsza połowa". Tu już się nie da do niczego przyczepić... znaczy, tak myślę.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Koryguję swój błąd co do koloru oczy, własnie spytałem eksperta, który mówi, że oczy zielono-szare to są.. zielono-szare ; d Nie wiem kto mi wcisnął, e sa to migdałowe. Widac teraz jaki podatny jestem na wszelakie głupoty :D
_________________ Jam jest Aexalven Fendadra, prawa Racica Pięknej Sarenki.
Wstąp do Kościoła Sareńskiego, sprzymierz się z Sarenką i pokonaj złego Swinetana i jego miniony.
W każdym razie tak sprawa wygląda, kiedy większoś kobiet nie zna tak na prawdę swoich rozmiarów.
A to tak, na jednym forum dziewczyna się żaliła że ma taaakie wielkie piersi i ich nienawidzi. Spytana o rozmiar - 75D. O wymiary - 80/103. Też bym nie lubiła mojego biustu, gdybym go wciskała w miski za małe 4 rozmiary...
Rapsodia napisał/a:
Kobiety to akurat mają wybitną skłonnośc do krzywego patrzenia na swoje ciało.
Oj, tak. Niektóre nawet nie tylko na swoje
Rapsodia napisał/a:
Poza tym wygląd w głównej mierze wpływa na to czy ktoś nas 'kręci' seksualnie.
Czasem się w to chemia miesza i wszystkie nasze preferencje biorą w łeb
Rapsodia napisał/a:
Męskie oko widzi o wiele mnie mankamentów, niedociągnięc niż krytyczne-kobiece.
To na pewno, jak mam złe dni to umawiam się z kolegą który mi wybija z głowy za grube uda, cienkie włosy, krótkie nogi i takie tam różne
Rapsodia napisał/a:
Ile to teraz jest takich słodkich chłopców co prawie wyglądają jak dziewuszki,
Mam słabość do chłopców wyglądających prawie jak dziewuszki. Ale charakterek mam silny ostatnimi czasy, to potrzebuję kogoś jeszcze silniejszego.
Spellsinger napisał/a:
Jak reagujecie gdy ktoś mówi "moja kobieta" lub "mój facet"? Nagminnie spotykam się z wyrazami dezaprobaty gdy mówię właśnie "moja kobieta". Że niby uprzedmiotawiam kogoś, nie szanuję, ona nie należy do mnie i inne podobne frazesy.
Moje siostry na mnie strasznie krzyczały, kiedy mój ex mówił 'moja kobieta'. Nie wiem czemu ani 'moja dziewczyna' ani 'mój facet' nie budzi takich emocji
Aexalven napisał/a:
Google mówi, że migdałowe to kształt oczu ; d
Ja też to mówię. Kiedyś zostanę papieżem. O.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
To na pewno, jak mam złe dni to umawiam się z kolegą który mi wybija z głowy za grube uda, cienkie włosy, krótkie nogi i takie tam różne
O ty. Wykorzystujesz go
martva napisał/a:
Mam słabość do chłopców wyglądających prawie jak dziewuszki
Typ "młodziutki, słodziutki kleryk"? Na szczęście wyrosłem z tego
martva napisał/a:
Ale charakterek mam silny ostatnimi czasy, to potrzebuję kogoś jeszcze silniejszego.
Wiesz, jedno drugiego nie wyklucza. Są słodziutcy, metro-chłoptasie o zdecydowanych, silnych charakterach
martva napisał/a:
Ja też to mówię. Kiedyś zostanę papieżem. O.
Ja mówiłem wcześniej
martva napisał/a:
Moje siostry na mnie strasznie krzyczały, kiedy mój ex mówił 'moja kobieta'. Nie wiem czemu ani 'moja dziewczyna' ani 'mój facet' nie budzi takich emocji
No właśnie próbuję się dowiedzieć dlaczego. Dlaczego akurat wyraz "kobieta" w tym zwrocie ma mieć znaczenie pejoratywne?
Moja żona krzywi się, kiedy mówię do niej "żono", "żoneczko". Ja sam nie lubię mówić "moja kobieta", bo mi to zajeżdża jakimś "samczeniem" czy innym wyciekiem testosteronu - fuj...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nieprawda, on to robi z własnej woli - nie umówiłbyś się z piękną, ale smutną kobietą na piwo, żeby jej poprawić samopoczucie?
Spellsinger napisał/a:
Typ "młodziutki, słodziutki kleryk"?
Kleryk? No nieee, nie aż tak. Młodziutki, szczuplutki, wysoki, buuuurza loków. Coś jak młody Jim Morrison. Nieśmiały i grzeczny na pierwszy rzut oka, bardzo niegrzeczny na drugi rzut oka. Mrrrrrr.
Spellsinger napisał/a:
Są słodziutcy, metro-chłoptasie o zdecydowanych, silnych charakterach
Znasz jakiegoś...?
Spellsinger napisał/a:
Ja mówiłem wcześniej
Pffff! Ale ja lepiej wyglądam w bieli.
Spellsinger napisał/a:
Dlaczego akurat wyraz "kobieta" w tym zwrocie ma mieć znaczenie pejoratywne?
Jak się dowiesz, daj znać
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Nieprawda, on to robi z własnej woli - nie umówiłbyś się z piękną, ale smutną kobietą na piwo, żeby jej poprawić samopoczucie?
Umówiłbym się, ale ty się umawiasz z nim tylko by poprawić sobie humor Ba. Jakbym i to wiedział, to i tak bym poszedł
martva napisał/a:
Kleryk? No nieee, nie aż tak
U nas tak mówimy na takich "fajnych" chłopców.
martva napisał/a:
Młodziutki, szczuplutki, wysoki, buuuurza loków. Coś jak młody Jim Morrison. Nieśmiały i grzeczny na pierwszy rzut oka, bardzo niegrzeczny na drugi rzut oka. Mrrrrrr.
Cztery lata temu bym się nadawał Bez burzy loków oczywiście.
martva napisał/a:
Znasz jakiegoś...?
Znam. A raczej znałem. Mój sześć lat starszy brat taki był. Szczuplutki, włosy jak len, niebieskie oczy, wycacany, wychuchany ale charakter to on miał. Poszedł do pracy, ściął włosy, przybrał odrobinę, ożenił się, odzieciał i tyle było z cherubinka. Też taki byłem tylko wersja ciemnowłosa. I spotkał mnie podobny los
Umówiłbym się, ale ty się umawiasz z nim tylko by poprawić sobie humor
Za to on może sobie popatrzeć, nie uważam żeby na tym tracił.
Spellsinger napisał/a:
U nas tak mówimy na takich "fajnych" chłopców.
Ale to jakoś zbyt grzecznie mi się kojarzy.
Spellsinger napisał/a:
Też taki byłem tylko wersja ciemnowłosa.
Wersje ciemnowłose są lepsze, nie ciągnie mnie do blondynów. A burza loków jest najważniejsza
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Za to on może sobie popatrzeć, nie uważam żeby na tym tracił.
A tam popatrzeć, popatrzeć
martva napisał/a:
Ale to jakoś zbyt grzecznie mi się kojarzy.
No i o to chodzi. Jak powiesz, no taki "młodziutki, słodziutki kleryk" to już wiadomo o co chodzi.
martva napisał/a:
Wersje ciemnowłose są lepsze, nie ciągnie mnie do blondynów. A burza loków jest najważniejsza
No ba. Dodaj dwa lata (na focie mam chyba 17, a może już 18?), z dziesięć, piętnaście kilogramów, dłuższe włosy (kręciły mi się i traktowałem je prostownicą, strasznie próżny byłem ) - usuń kaca, przepite oczy i odruch wymiotny . Niestety, nie mam cyfrowej wersji foty na której wyglądam "najkorzystniej".
Jak powiesz, no taki "młodziutki, słodziutki kleryk" to już wiadomo o co chodzi.
No właśnie nie. Grzeczni chłopcy o grzesznych myślach. Nie słodziutcy klerycy.
Spellsinger napisał/a:
(na focie mam chyba 17, a może już 18?),
Rzeczywiście wyglądasz na okrutnie... ekhem, zmęczonego. Ale loki prostownicą? Toż to bandytyzm! Mają się kręcić, czochrać i łaskotać, o.
Wracając trochę bardziej do tematu, chciałam powiedzieć że połowa ciuchów które ostatnio kupuję, jest różowa. I byłam bliska pojechania ostatnio na imprezę forumową w wersji słodko-ostrej, czyli różowo-czarnej; stchórzyłam tylko i wyłącznie dlatego że moja spódniczka mini była zbyt mini. Kolor akurat miała fajny. Może jeszcze kiedyś się odważę
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
No właśnie nie. Grzeczni chłopcy o grzesznych myślach. Nie słodziutcy klerycy.
A słodziutki kleryk nie miewa grzesznych myśli? ^^
martva napisał/a:
Ale loki prostownicą? Toż to bandytyzm! Mają się kręcić, czochrać i łaskotać, o.
No właśnie kręcone włosy u faceta są odrobinę, takie... gejowskie Bez urazy, jeżeli ktoś poczuł się dotknięty.
martva napisał/a:
Wracając trochę bardziej do tematu, chciałam powiedzieć że połowa ciuchów które ostatnio kupuję, jest różowa.
Ostatnimi czasy nie mam nic przeciwko różowym ciuchom, a kiedyś miałem. Jeżeli dziewczynie ładnie w różu i przede wszystkim dobrze się w nim czuje, nie widzę problemu Strasznie lubię gdy mój skarb zakłada jasnozielone ciuchy, z elementami brązu. Idealne połączenie do rudych włosów
A słodziutki kleryk nie miewa grzesznych myśli? ^^
Nie wiem, w sumie żadnego nie znam, ale chodzi o to żeby miał odwagę realizować te grzeszne myśli, a nie tylko je miał Jak będzie zbyt grzeczny to przestaje być interesujący.
Spellsinger napisał/a:
No właśnie kręcone włosy u faceta są odrobinę, takie... gejowskie
Istnieją dwie możliwości: albo się w ogóle nie znasz, albo mam skłonności ekhem, pro-homoseksualne? Pro-gejowskie? Dla mnie najfajniejszą męską fryzurą jest takie coś ^^
Spellsinger napisał/a:
Ostatnimi czasy nie mam nic przeciwko różowym ciuchom, a kiedyś miałem.
Ja tez kiedyś miałam. A teraz lubię wyglądać jak beza
Spellsinger napisał/a:
Strasznie lubię gdy mój skarb zakłada jasnozielone ciuchy, z elementami brązu. Idealne połączenie do rudych włosów
Jestem z frakcji turkusowo/oliwkowo/liliowej. Chociaż mam również koszulkę w odcieniu lodów miętowych i uwielbiam ją ze względu na deko... znaczy kolor. Przypuszczam ze mam inny odcień rudości albo cery
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Istnieją dwie możliwości: albo się w ogóle nie znasz, albo mam skłonności ekhem, pro-homoseksualne?
Istnieje trzecia opcja. Mamy odmienne zdanie na temat męskiej urody
martva napisał/a:
Ja tez kiedyś miałam. A teraz lubię wyglądać jak beza
Czyli słodko ^^
martva napisał/a:
Przypuszczam ze mam inny odcień rudości albo cery
To i to
martva napisał/a:
Chociaż mam również koszulkę w odcieniu lodów miętowych i uwielbiam ją ze względu na deko... znaczy kolor.
Ciekawy kolor przyznam. Mój skarb to też ciemna zieleń/jasna zieleń/oliwka, ciemny brąz, lubi też szary. Turkus/lilia są zbyt jaskrawe. Chyba, że lilia taka bardziej fioletowa. Lubię jeszcze połączenie czerwieni z czernią, ale to bardziej ciemnym brunetkom pasuje.
No jasne. Jest to kicz. Zamierzony. Ale do Dody mi trochę brakuje, żeby nie było
Spellsinger napisał/a:
Ciekawy kolor przyznam.
Taki. Hmmm, w sumie strasznie prześwietlone jest to zdjęcie, ale chyba wiesz jak wyglądają lody miętowe
Spellsinger napisał/a:
Chyba, że lilia taka bardziej fioletowa.
Liliowy o taki. Jak jogurt borówkowy. Jeden z moich ulubionych letnich kolorów, turkus tez lubię latem, bo fajnie wygląda z moją cerą, jak jestem opalona.
Spellsinger napisał/a:
Lubię jeszcze połączenie czerwieni z czernią, ale to bardziej ciemnym brunetkom pasuje.
Też lubię, uszyję sobie kiedyś taką kieckę, jak się nauczę szyć. Ale taki zestaw wygląda na mnie dobrze tylko w zimie, jak jestem bledsza, a włosy mam ciemniejsze
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Widzę, że nawiązała się dyskusja na temat kolorów? Ponieważ konsekwentnie, od małego bojkotuje sztywne, klasyczne, modowe reguły i moda poniekąd jest moją pasją zwykłam sądzic, że mnie pasują wszystkie kolory. Nie potrafię wybrac który jest mój ulubiony, albo którego nie lubię. Nie uważam też żeby w jakiś kolorach było mi lepiej niż innych? Wiem tylko jakie zestawienia kolorystyczne mi się nie podobają, albo co do siebie pasuje bądź nie.
A skoro weszło na kobiecy ubiór, to może tę kwestię teraz rozwiniemy?
Nie uważam też żeby w jakiś kolorach było mi lepiej niż innych?
E, niemożliwe. Możesz tego nie widzieć, ale na 100% jest paleta barw w której Ci lepiej, i taka która nie podkreśla Twojej urody Może się zmieniać, jeśli latem się opalasz.
Rapsodia napisał/a:
Nie potrafię wybrac który jest mój ulubiony, albo którego nie lubię.
Hmmm, to aż dziwne. Ja na przykład nie lubię szarości - przy twarzy, bo spódnica albo rajstopy mogą być. I brązów, znaczy na sobie, bo na kimś to inna sprawa.
Rapsodia napisał/a:
A skoro weszło na kobiecy ubiór, to może tę kwestię teraz rozwiniemy?
Rozwińmy, IMHO cały czas jest na temat.
Jestem ciuchofilem i lumpeksomaniaczką. Mam dwie pary spodni, bo kupienie na mnie spodni jest ciężkie. Chodzę niemal wyłącznie w spódnicach i sukienkach. Nigdy nie byłam w stanie nauczyć się chodzić na wysokim obcasie, a przydałoby mi się
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum