FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Praca domowa i odpytywanie niezgodne z konstytucją RP?
Autor Wiadomość
Soulforged 


Posty: 340
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2007-12-29, 19:26   

Arlzermo napisał/a:
To czemu nie można tego zrobić ustnie?

Może dla tego, że odpytanie 30 osób przy tablicy zajmuje więcej czasu i tworzy większy chaos w czasie zajęć?
Poza tym- chyba musimy rozróżnić jedną rzecz.
Ja cały czas mówię o przywołaniu ucznia do tablicy i odpytywaniu go non stop przez 15 minut na przykład (tak przecież się zdaża).
To już troche chore jest, no nie?
Arlzermo napisał/a:
I już nie wspomnę o publicznym odczytywaniu wyników, co też może być upokarzające dla dużej grupy osób, którym gorzej poszło.

No to już w ogóle jest inna sprawa, tego też nie popieram. Moja ocena to moja sprawa.
Arlzermo napisał/a:
Przesadzasz. Podajesz przykłady nieadekwatne.

Oczywiście że przesadzam :roll:
Sprowadzam Twój model rozumowania do sytuacji w której nie działa przez posłużenie się całkowitym absurdem.
Zauważ, że mimo że przedstawiony przeze mnie przykład jest całkiem kretyński, wynika on z zastosowania Twojego podejścia pt.
Arlzermo napisał/a:
Dziecko powinno się nauczyć radzić sobie ze stresem zawczasu.

Ja po prostu mówię że nauczy się tego samo w normalnym cyklu rozwoju. Tak samo, jak my uczymy się pewnej odporności na ból, mimo że rodzice nie przypalali nas papierosami, ani nie biczowali ot tak dla treningu.
Arlzermo napisał/a:
Twój błąd.

Chyba "Twój problem" bo ja tu błędu nie widzę.
Chyba że odbieranie świata inaczej niż Ty to czynisz uważasz za błąd... ale wtedy sugeruję uważać na fanatyzm :P
Arlzermo napisał/a:
Chociaż mogłeś spróbować powiedzieć nauczycielowi, że się stresujesz i, że możesz miast odpowiedzi napisać kartkówkę. Może by podziałało?

To żart?
Oczywiście że by nie podziałało bo Ci którzy mnie pytali doskonale wiedzieli że tego nie znoszę- właśnie dla tego to robili. Nie to że twierdzę że "uwzieli się" ale kiedy np. nauczycielka od matmy pytała mnie codziennie, podczas gdy był osoby których nie zapytała nigdy- to coś chyba było nie tak. Raczej z nią niż ze mną, bo problemów z matmą wówczas nie miałem.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2007-12-30, 00:45   

Dhuaine napisał/a:
Tej zasady już nie ma. Przeciwnie, to na ferie zadaje się najwięcej, bo "wtedy macie dużo wolnego czasu na trochę nauki".

Ona była w mojej szkole forma umowy społecznej. Zasadą płynąca z Zdrowego rozsądku. Nie było potrzeby zmian w konstytucji. Myślę, że byłą dość rozsądna.
Arlzermo napisał/a:
Zlikwidować szkoły?

Nie. To było stwierdzenie faktu. Zmuszanie nie zawsze ma sens. Zresztą ten obowiązek spada w dużej części na rodziców. Można by się zastanowić nad sensownością obowiązku edukacyjnego.
Arlzermo napisał/a:
No i tak samo ma się sprawa z wszelakimi sprawdzianami, kartkówkami itp. One też sprawdzają wiedzę i pokazują uczniowi czego jeszcze nie wie, co powinien podszlifować.

Jasne. Ciągłe kartkówki. To ja wole się pomęczyć pzred tablica niż mieć co dziennie kartkówkę, Kto by te wszystkie kartkówki sprawdzał. :) Przecież nauczyciel też ma życie prywatne. A nie tylko poprawianie masowych kartkówek.
Arlzermo napisał/a:
Bzdura kompletna. :P Weekendy, a zwłaszcza te dłuższe(ferie, święta) to wyrwa w kalendarzu. Czasami nawet spora. Dlatego nie dziwmy się, że nauczyciele chcą sobie te straty jakoś "odpłacić" poprzez zadawanie zadań. Oczywiście

A czemu to bzdura ? Myślę że zdrowa zasada. Szkołą nie ma być treścią życia uczniów. Można by im odpuścić te soboty i niedzile. Przecież oni mają i tak naukę na bieżąco.
Soulforged napisał/a:
Podobnie z matematyką- jaki sens ma klepanie w domciu 40 tysięcy razy takich samych przykładów, w których zmieniają się tylko wartości poszczególnych zmiennych?

Powiem ci jako ktoś kto zdawał maturę z matmy. MA i to sporo. Powtarza i utrwala już zdobyte umiejętności. Ale tez każde zadani jest inne. ma swoją specyfikę i nawet z pozoru podobne potorfi się różnić. Jak już znasz zasadę jest rzeczywiście jest łątwiej ale warto zrobić tych zadań kilka
Soulforged napisał/a:
nie groziła mi ocena poniżej 3, podczas gdy reszta poświęcając godziny swego czasu non-stop była zagrożona oblaniem.

Ale nie musi być tu zależności. ja tez nie robiłem zdań z matmy. zresztą były zdawane sporadycznie. Robiłem własne zadania. Bo to było w moim interesie.
 
 
Soulforged 


Posty: 340
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2007-12-31, 11:28   

Toudisław napisał/a:
Powiem ci jako ktoś kto zdawał maturę z matmy. MA i to sporo. Powtarza i utrwala już zdobyte umiejętności.


To zależy w znacznym stopniu też od tego jak prowadzone sa zajęcia z przedmiotu (trzymajmy się tej matmy już) i na jakim poziomie.
Przykładowo u mnie zajęcia z matematyki wyglądały tak, że lekcja zaczynała się od wyjęcia zbioru zadań (ew. podręcznika z zadaniami) i całą godzinę rozwiazywało się je z nauczycielem... a potem do domu dostawało się jeszcze 20 zadań... a na następnej lekcji znowu rozwiązywanie zadań itd itd itd.
Nie wiem jak Tobie, ale mi rozwiązywanie zadań których treść jest identyczna- z wyjątkiem właśnie zmiennych, w pewnym momencie bokiem wychodziło.
One właśnie nie miały każde innej specyfiki- wszystkie zaczynały się tymi samymi słowami, miały identyczne polecenia.
Przykładowo w zadaniu pierwszym miałeś pytanie na ile sposobów można ustawić na półce 10 książek, w kolejnym na ile sposobów możesz ustawić w szerego 12 dzieci a w trzecim jeszcze co innego.
Mi po zrobieniu iluś-tam-nastu jednakowych zadań mózg uszami wypływał, a na myśl że mam jeszcze przed sobą dwa razy tyle w domu żyć się odechciewało.
Efekt tego był taki, że kiedy pojawiało się zadanie w jakiś sposób inne- wymagające innego podejścia, nikt nie umiał go zrobić bo wszyscy mieli wtłoczony do głowy ten sam, jeden utarty schemat.
Toudisław napisał/a:
Jak już znasz zasadę jest rzeczywiście jest łątwiej ale warto zrobić tych zadań kilka

Owszem, trzeba ich zrobić kilka- ale ta ilość powinna być jakaś taka rozsądna chyba, no nie?
Poza tym, zadania powinny być różnorodne, wymagające ciągle nowych rozwiazań i ciągłego myślenia, a to można chyba realizować na lekcjach.

Tak jak napisałem wcześniej- w domach lepiej niech uczniowie pogłębiają swoją wiedzę w sposób konstruktywny. Niech budują wiedzę ogólną, a nie klepią wkoło to samo.
Oczywiście- to taka moja "propozycja" oświatowa. Nie twierdzę że jest jedynie słuszna, ale na pewno warta uwagi.
 
 
grubshy 
Chlod Mego Serca


Posty: 209
Skąd: Ja tutejszy...
Wysłany: 2008-01-05, 11:52   

Soulforged napisał/a:
Ja cały czas mówię o przywołaniu ucznia do tablicy i odpytywaniu go non stop przez 15 minut na przykład (tak przecież się zdaża).
To już troche chore jest, no nie?

Nie, nie jest. Jak wszystkich innych brano mnie do odpowiedzi, raz umialem, raz nie a teraz jakos nie budze sie po latach z krzykiem w srodku nocy. Oczywiscie zeby stac 15 minut pod tablica to musialem cos umiec. Jak nic nie umialem to sadzano mnie z dwoja dosc szybko, bo nauczyciel nie mial raczej ochoty na 15minutowy monolog.

Soulforged napisał/a:
Przykładowo w zadaniu pierwszym miałeś pytanie na ile sposobów można ustawić na półce 10 książek, w kolejnym na ile sposobów możesz ustawić w szerego 12 dzieci a w trzecim jeszcze co innego

Popraw mnie, bo moge sie mylic ale o ile pamietam kombinatoryke, to rozwiazanie takiego zadania jak podajesz sprowadza sie do podstawienia do wzoru, zatem ile czasu zajmuje rozwiazanie? 30 sekund? No chyba, ze z rachunkami jest problem - a niestety kalkulatory 'okaleczyly' wiele osob pod tym wzgledem i tu nauczyciel wiele nie zdziala.
Oczywiscie dopuszczam mozliwosc, ze miales kiepskiego nauczyciela, ktory chcial tylko odbebnic te 45minut (jest to niestety mozliwe, zwazywszy, ze malo komu dobremu chce sie za grosze pracowac) ale to juz wina konkretnego nauczyciela a nie 'systemu'.
_________________
We are the Dwarfs. You will be decapitated. Resistance is futile.
 
 
Wilko 
Blue


Posty: 99
Skąd: Castle in the Sky
Wysłany: 2008-01-05, 15:33   

Ogarnia mnie przerażenie czytając niektóre wypowiedzi. Nie wiem, czy ja jestem już taka stara, czy też mało 'nowoczesna', bo jakoś wydawało mi się, że praca domowa to jedyny sposób utrwalenia materiału w domu. I tak coraz młodsze dzieci są coraz głupsze, robią coraz mniej, potrafią coraz mniej i jeszcze pozbawić je możliwości rozwijania się to bezsens. Cały czas przeraża mnie to, jak nauczycielka z mojego byłego gimnazjum musi czytać lektury na lekcji, żeby przerobić je na lekcji, bo niektóre dzieci mają poważne problemy z czytaniem.

Wiem też, że nie wszystkie zajęcia w szkole były solidnie przygotowane i wiedza na nich przekazywana była znikoma. Wydaje mi się, że zamiast zabierać się za likwidowanie prac domowych trzeba by zająć się sposobem prowadzenia zajęć przez nauczycieli. Obecna forma wyraźnie zniechęca do pracy co widzę co poniektórych postach. Wielu jest złych nauczycieli, a ci lepsi idą do prywatnej szkoły, bo tam zapłacą im więcej. Całe szczęście są i tacy nauczyciele, którzy chcą się męczyć z hołotą ze zwykłych szkół. Na swoim przykładzie wiem, że po dobrze poprowadzonych zajęciach na lekcji nie trzeba nic powtarzać na sprawdzian.
Prace domowe tez powinny mieć inny charakter. Pamiętam, jak robiło się zadania z matematyki, czy chemii na lekcjach. Były to łatwe zadania, które wszyscy rozumieli. Dziwiło mnie jedynie to, dlaczego do domu zadawane były zadania o wiele trudniejsze, do których potrzebna była pomoc nauczyciela. To uważam za bezsens. A ćwiczenie wielu zadań z jednego zagadnienia wcale nie jest złe. Chodzi właśnie o sam model rozwiązania, żeby robić go automatycznie. Widać zadanie i tylko patrząc na nie, wiadomo co trzeba zrobić. Tak jest przecież nie tylko w matematyce. Pisanie wypracowań to też takie zadania. Patrzymy na temat i powinniśmy mieć wypracowany schemat i wiedzieć za co się zabrać.
Odpytywanie przy tablicy jest stresujące, jeśli rzeczywiście nauczyciel zamiast pomagać uczniowi i prowadzić z nim rozmowę, stresuje go na potęgę i jeszcze zacznie wyzywać. Niektórzy potrafią się tak zestresować, że chociaż umieją wszystko nie odpowiedzą na żadne pytanie, a nauczyciel jeszcze zwróci uwagę, że się nie uczy. Za to bardzo podoba mi się to, że podczas ogólnoklasowej rozmowy z nauczycielem ktoś dostaje za udział pozytywną ocenę. To działa jak marchewka na kiju.

Szkoda, że wszyscy, którzy są za tym, żeby znieść prace domowe podają tylko negatywne przykłady. To jest wręcz smutne, jak mało jest odpowiednio wyszkolonej kadry nauczycielskiej. Nie dziwi mnie to jednak, jak dla przykładu nauczyciel niemieckiego prowadzi zajęcia z przyrody. Na pewno przekaże swoją wiedzę w doskonały sposób.

Asuryan napisał/a:
O takim w którym dziecku się na wszystko pozwala - gdzie w skrajnym przypadku matka nie zwróci uwagi synowi siedzącemu naprzeciwko staruszki, który machając nogami ją przy okazji kopie, bo przecież wychowuje go bezstresowo. Także o takim w którym nie można swemu dzieciakowi złoić tyłka pasem, bo przecież narusza się nietykalność cielesną drugiego człowieka. Według mnie traktowanie dzieci, tak jak dorosłych osób, to jedno wielkie nieporozumienie.

To tez jest jakaś skrajność. Jak dla mnie to jest złe rozumienie bezstresowego wychowania. Kiedy dziecku pozwala się na wszystko jest to po prostu rozpieszczenie. Potem nikt nie może nad dzieckiem zapanować, co właśnie pokazuje wspomniany program 'Niania'.
Dla mnie bezstresowe wychowanie polega na tym, że ani razy nie uderzy się dziecka, a wszystko trzeba wytłumaczyć. Rozmową można wiele osiągnąć. Później dziecko wszystko rozumie co sie do niego mówi, wygląda na to, że rozwija sie lepiej i szybciej niż inne dzieci, którym tłumaczy się 'nie, bo nie' i dostaje klapsa. Zastosuje później tę metodę na rówieśnikach.
Znam dwójkę dzieci, które nie zostały ani razu uderzone, a tylko sie z nimi rozmawia. Są tak grzeczne i miłe, że aż miło popatrzeć. Potrafią też odpowiedzieć w dosadny sposób, a zarazem rozbawić całą rodzinę. Szkoda tylko, że jak inne dziecko zaczyna je bić to nie wiedzą co robić. To jest trochę smutne, bo nie wiem, jak sobie poradzą potem. Chociaż pewnie inni je wychowają.
_________________
Widzimy, jak pulsuje w nich ciemnoczerwona krew.
Nawet w dżdżownicach, w nartnikach i w świerszczach.
Wszyscy żyjemy, każdy z nas.
I potrafimy się śmiać, bo mamy życia dar.
Gdy wyciągamy dłonie ku słońcu i patrzymy przez palce,
widzimy, jak pulsuje w nich ciemnoczerwona krew.
Nawet w ważkach, w żabach i w pszczołach.
Wszyscy żyjemy, każdy z nas...
 
 
Sunshine 


Posty: 216
Wysłany: 2008-01-05, 18:57   

Wilko napisał/a:
Ogarnia mnie przerażenie czytając niektóre wypowiedzi. Nie wiem, czy ja jestem już taka stara, czy też mało 'nowoczesna', bo jakoś wydawało mi się, że praca domowa to jedyny sposób utrwalenia materiału w domu. I tak coraz młodsze dzieci są coraz głupsze, robią coraz mniej, potrafią coraz mniej i jeszcze pozbawić je możliwości rozwijania się to bezsens.

Mogę się tylko podpisać pod tymi slowami. Już pod koniec podstawówki da się zauważyc, że dzieci tracą zainteresowanie nauką. Co leniwsze czy gorzej umotywowane do nauki dzieci nie chcą czytać lektur, rozwiązywać zadan z matematyki czy uczyc sie geografii. Być może pokutuje system "pupilka nauczycieli" - kiedy nauczyciel dostrzeże zdolne dziecko czy dzieci skupia sie na nich, a mniej zdolnych traktuje jak tępaków, z których i tak nic nie będzie, więc po co się z nimi męczyć. Ręce opadają. A potem zdolne dziecko ma szanse na bezproblemowa naukę, odnalezienie jakiejś pasji, której się poświęci w wolnych chwilach, potem ma szansę zdać na dobre studia i zrobić karierę. To mniej zdolne, któremu nikt nie poświęcil więcej czasu, nie pouczyl sie z nim, nie chce się uczyć i... no, wiadomo, że raczej nie ma wesolej przyszlości. Czasem jest i tak, ze mniej zdolne dziecko jest po prostu chore, np. uposledzone i trzeba iść z nim do psychologa, by orzekl inny tryb nauczania. Niestety, bywa i tak, że nauczyciel próbuje cos zrobic, ale bez pomocy rodzica nic nie zrobi. A rodzic woli udawać, że problem nie istnieje. Tak jest zwlaszcza na wsi. Moja mama jest nauczycielką. Aż szkoda sluchać, jak czasem opowiada.

Asuryan napisał/a:
O takim w którym dziecku się na wszystko pozwala - gdzie w skrajnym przypadku matka nie zwróci uwagi synowi siedzącemu naprzeciwko staruszki, który machając nogami ją przy okazji kopie, bo przecież wychowuje go bezstresowo. Także o takim w którym nie można swemu dzieciakowi złoić tyłka pasem, bo przecież narusza się nietykalność cielesną drugiego człowieka. Według mnie traktowanie dzieci, tak jak dorosłych osób, to jedno wielkie nieporozumienie.

Eh... gdyby MOJE dziecko siedząc w autobusie kopalo staruszkę, a upomnienie jedno czy drugie by nie przynioslo efektu, nie wahalabym sie przyrżnąc mu klapsa nawet przy wszystkich, dla lepszego efektu. I niech ktos mi spróbuje pleść bzdury o upokarzaniu. W wieku np. pięciu lat dziecko nie rozumie jeszcze takiego pojęcia. W przypadku malych dzieci klaps to często jedyne wyjście, bo nie wszystkie to posluszne aniolki. Starszym można nakladac szlabany na rżne rzeczy. Ale bezstresowemu wychowaniu mówię stanowcze, glośne NIE!. Ten model wychowywania dzieci wszedl do Polski parę lat temu. Dziś juz możemy podziwiać pierwsze efekty. Nastoletni przestępcy uważających się za bezkarnych, bo "niby dlaczego on robi coś niewlasciwego? Rodzice nigdy go za nic nie ukarali".

Przepraszam za ten wywód, troszkę mnie ponioslo. Ale nie umiem mówić o tym bez emocji.
 
 
Arlzermo 
Dorsz Marienburski


Posty: 402
Skąd: Chrzanów/Wrocław
Wysłany: 2008-01-05, 20:05   

Sunsin napisał/a:
Ale bezstresowemu wychowaniu mówię stanowcze, glośne NIE!. Ten model wychowywania dzieci wszedl do Polski parę lat temu. Dziś juz możemy podziwiać pierwsze efekty. Nastoletni przestępcy uważających się za bezkarnych, bo "niby dlaczego on robi coś niewlasciwego? Rodzice nigdy go za nic nie ukarali".

Raaanyyy... Dobra, jeszcze raz. Ja i Wilko już wyraźnie powiedzieliśmy - takie bezstresowe wychowanie ma mało wspólnego z tym "modelowym" jakie możemy oglądać choćby w "Super niani". W bezstresowym wychowaniu, tym "prawdziwym", chodzi o brak kar fizycznych. Za to jest masa innych. A Polsce nie wprowadzono prawdziwego bezstresowego wychowania, tylko jego nieudolną kopię(jeśłi tak to można nazwać) - rozpieszczanie.
_________________
"Wycinamy pędy i drzewa rąbiemy,
Depczemy korzenie, nasiona palimy,
Nadchodzi ulewa i gleba odpływa,
Pozostaje kamień oraz ciężka glina.
W zielonych łańcuchach nasze ciała gniją.
Ciała wciąż ruchome, chociaż już nie żyją."
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fantasta.pl


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,89 sekundy. Zapytań do SQL: 13