Ja pozwolę sobie skopiowac z fb swoja wypowiedź na temat tej recenzji:
Cytat:
A ja mam wrażenie, że, niestety, przyjmując postawę zoila Oramus próbuje zamaskować fakt, iż trochę mu już współczesna polska fantastyka "ucieka". Z jednej strony pisze o tym co jest współcześnie w fantastyce modne lub niemodne, z drugiej zaś z pewnym oburzeniem stwierdza, że "nazwisk znanych na rynku odcyfrował dwa-trzy". Ok, jego prawo, ale sporo w tym niepotrzebnej i nie do końca uzasadnionej złośliwości. Mnie osobiście cieszy to, iż docenił tekst Haki, no i potwierdza się to, co pisałem w swojej recenzji - dla starszego pokolenia "Głos Lema" nie jest atrakcyjny i tyle... bo jak to jacyś "gówniarze" (np. Cyran, czy Podrzucki śmieją podnieść rękę na LEMA? No i w kwestii tych momentami bardzo luźnych nawiązań też ma rację, choć akurat mnie to nie przeszkadza w żadnej mierze.
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
Z jednej strony pisze o tym co jest współcześnie w fantastyce modne lub niemodne, z drugiej zaś z pewnym oburzeniem stwierdza, że "nazwisk znanych na rynku odcyfrował dwa-trzy". Ok, jego prawo, ale sporo w tym niepotrzebnej i nie do końca uzasadnionej złośliwości.
To mi przypomina moją reakcję, gdy dowiedziałem się o Głosie Lema :"Dobra, kim oni są?
A na poważnie - kilku z nich znam, kilku czytałem, ale kim jest Cyran, Gütsche, Haka?"
Ł napisał/a:
z kwiatkami takimi jak Kłopot w tym, że w SF zamykanie bohaterów w pozorowanej elektronicznie realności uchodzi za tandetę .
Dobra, czemu jest to kwiatkiem? SF nie jest moim konikiem, ale i bez tego wiem, że jest to już rozwiązanie trącące myszką i wymaga wiele wysiłku, aby przedstawić to na poważnie (jak np. światy wirtualne w Gamedecku, będące rozwinięciem idei gier).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Dobra, czemu jest to kwiatkiem? SF nie jest moim konikiem, ale i bez tego wiem, że jest to już rozwiązanie trącące myszką i wymaga wiele wysiłku, aby przedstawić to na poważnie (jak np. światy wirtualne w Gamedecku, będące rozwinięciem idei gier).
Si senor, jest właśnie tak jak napisałeś - jest to temat w którym obecnie trzeba się postarać, żeby coś świeżego i dobrego napisać.
Ale żeby "uchodziło za tandetę"...? Czy ten człowiek przeczytał swoją recenzję na trzeźwo, przed wysłaniem?
A ja mam inne pytanie, chyba do mc. Skąd pomysł na antologię? Rozumiem, że okrągła rocznica urodzin, ale co było impulsem, który zapoczątkował prace nad książką? Seria książek Lema wydana przez Agorę? A może "Oko potwora" Dukaja? Czy może jak zbieraliście materiały do antologii SF, to któryś z autorów przyszedł z lemowskim w duchu tekstem? A może jeszcze coś innego?
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
To mi przypomina moją reakcję, gdy dowiedziałem się o Głosie Lema :"Dobra, kim oni są?
A na poważnie - kilku z nich znam, kilku czytałem, ale kim jest Cyran, Gütsche, Haka?"
Ulica zalana była łagodnymi promieniami słońca, typowego dla złotej jesieni. Ludzie zmierzali z zakupami do domów, ale nieśpiesznie, rozkoszując się spacerem. Mówili sobie dzień dobry, uśmiechali się. Wtem zza rogu wyjechały dwie czarna furgonetki. Skręcając z piskiem przecięły chodnik w dwóch miejscach, tak że spacerowicze pomiędzy zatrzymali się oglądając wkoło. Ujrzeli tylko, dwóch, ubranych na czarno mężczyzn wysiadających z każdej strony. Ten z przodu powiedział że to zamach i o ile nie zgłosi się paru ochotników do napisania opowiadań Lemowskich których brakuje do antologii, to rozstrzelają wszystkich na miejscu. Po chwili oczekiwania z tłumu wystąpiła garstka odważnych, zostawiając za sobą przerażone kobiety i popłakane dzieci. Wsiedli do czarnych furgonetek który znikły na długo przed głosem policyjnych syren. TO NA PEWNO BYŁO TAK TIXON.
PS o rzeczywistosci wirtualnej napisze jak uwolnie ręce od double facepalma.
To mi przypomina moją reakcję, gdy dowiedziałem się o Głosie Lema :"Dobra, kim oni są?
A na poważnie - kilku z nich znam, kilku czytałem, ale kim jest Cyran, Gütsche, Haka?"
Debiutantem tylko Gutsche jest... chociaż to pseudonim, więc sam autor jest nawet znany, chociaż nie z beletrystyki. Cyran pisze od lat, Haka przewijał się w NF.
Fakt, że większość pisarzy, to nie tuzy... ale to przecież nie moze przekreślać ich umiejętności odwołania się to twórczości Lema. Bo inaczej popadamy w Przewodasową skrajność z FB: "ja rozmawiałem z Lemem, więc mam prawo pisać, bo go znałem. Inni nie mogą".
@toto - Pomysł - z afektu czytelniczego do twórczości Lema, plus "okrągłej", podwójnej rocznicy. Myśli była taka - jak nie teraz coś podobnego, to kiedy?
Ulica zalana była łagodnymi promieniami słońca, typowego dla złotej jesieni. Ludzie zmierzali z zakupami do domów, ale nieśpiesznie, rozkoszując się spacerem. Mówili sobie dzień dobry, uśmiechali się. Wtem zza rogu wyjechały dwie czarna furgonetki. Skręcając z piskiem przecięły chodnik w dwóch miejscach, tak że spacerowicze pomiędzy zatrzymali się oglądając wkoło. Ujrzeli tylko, dwóch, ubranych na czarno mężczyzn wysiadających z każdej strony. Ten z przodu powiedział że to zamach i o ile nie zgłosi się paru ochotników do napisania opowiadań Lemowskich których brakuje do antologii, to rozstrzelają wszystkich na miejscu. Po chwili oczekiwania z tłumu wystąpiła garstka odważnych, zostawiając za sobą przerażone kobiety i popłakane dzieci. Wsiedli do czarnych furgonetek który znikły na długo przed głosem policyjnych syren.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Widzę, że nie jestem jedyną osobą, która więcej tekstu zamieszcza w przypisach, niż we właściwej części publikacji
_________________ Teraz rozchodzi się po wszystkich salach, przeganiając zastałą woń dymu, alkoholu i potu, delikatny, mdławy aromat Śniadania: kwiatowy, przenikliwy, zaskakujący bardziej niż barwa zimowego słońca, przejmuje przestrzeń we władanie nie tyle za sprawą swej zwierzęcej ostrości czy natężenia, ile wskutek nader zawiłego wiazania molekuł, współuczestnicząc w sekretnej magii, dzięki której - co nieczęsto się zdarza - Śmierci tak wyraźnie daje się do zrozumienia, żeby się odpierdoliła - T. Pynchon
Cóż - mój maraton z Lemem na razie przyjmuje raczej formę lekkiego truchtu...
Cztery książki z Ijonem Tichym za mną i powiem tyle tylko - bosko.
Teraz powróciłem po wielu latach do Solarisu. Jestem po pierwszej połowie, w której to, ku memu zaskoczeniu [czy też zaskoczeniu mego wewnętrznego nastolatka, który kiedyś przecież przeczytał tę książkę i był pod ogromnym wrażeniem] wyszło trochę jakby nieprzemyślanych momentów. WTF-ów takich.
Choć nie licząc ich wciąż nieźle.
No nic, idę czytać dalej...
Ja właśnie skończyłem powtórkę "Kongresu". Cykl z Tichym, należy do moich ulubionych dzieł Lema, zwłaszcza "Dzienniki" mają kapitalny ładunek łagodnej (nie agresywnej) niechęci do człowieka + jak to się mawia "Lem największym filozofem polskim był".
_________________ Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
Nie ma mnie teraz w domu, jak będę miał książkę pod ręką, to posprawdzam tytuły i napiszę. Do moich ulubionych należy podróż (chyba 8?), w której Ijon wybiera się na zebranie Organizacji Planet Zjednoczonych, w celu przyjęcia Ziemi w poczet jej członków, oraz Tragedia pralnicza - "Czy chcesz, żeby Twoja pralka była inteligentniejsza od Ciebie?!" - trafia do mnie taka wizja ekonomii, i złośliwy z niej chichot, przy świadomości jaki cech wyrazem jest człowieku, lubię żarto-groźby z "fizyki dystrybucji, produkcji, konsumpcji".
Co do Raumpilot, to leży gdzieś w zdefragmentowanych czeluściach dysku, ale jakoś nie zebrałem się nigdy do oglądania, słyszałem/czytałem jednak kilka całkiem pozytywnych opinii jakie słyszałem. Gdzieś nawet krąży ponoć wersja z dubbingiem.
U mnie na podium zdecydowanie podróż 21. [Ewolucja religii w obliczu nauki, duizm i dalej], podróż 8. [tak, to Organizacja Planet Zjednoczonych], podróż 14. [polowanie na kurdle, Strum!], oraz indeed Ze wspomnień Ijona Tichego V (Tragedia pralnicza) ^ ^.
Co do niemieckiej adaptacji [MINIMALISTYCZNE SPOILERKI], z początku zdziwił mnie mocno sposób przedstawienia rakiety [wewnątrz obskurne mieszkanie, na zewnątrz, jakiś przyrząd do kawy - nie pijam, nie znam się więc dokładnie nie powiem], obcych i robotów [różne kuchenne przedmioty i inne śmieci], itd. Ale się szybko przyzwyczaiłem, ma to swój specyficzny urok. Nastąpiły też pewne zmiany w składzie osobowym rakiety... ale pewnie do tv nie mogło być inaczej, żeby bohater nie musiał do siebie gadać w podróżach. Ostatecznie może być.
Co do przedstawienia historii bywało lepiej, bywało gorzej. Czasem starali się być dość wierni [każdy odc ma jednak tylko ok 15 minut, więc okrojenia i uproszczenia bywały spore], innymi razy robili wariacje na temat. Zdziwiło mnie np. zatytułowanie odpowiednika podróży ósmej Kongresem Futurologicznym...
Ale były i pomysły całkiem z d... wzięte. Cóż nie można mieć wszystkiego.
Btw, płytka dołączona do Sknoconego kryminału jest właśnie z dubbingiem polskim - można przeżyć.
Ponoć jest już drugi sezon, ale znaleźć to gdzieś... to póki co problem.
Skończyłem Solaris...
Pierwszy raz, czytałem laaata temu i prawdopodobnie czas, oraz powstały później film nieco wypaczyły mi obraz książki. Ale to nieważne, bo podczas lektury prawdziwe wspomnienia ożyły. Świetny klimat utrzymuje się przez większość powieści, opisy oceanu, oraz śledzenie zrytej psychiki bohaterów - fascynujące, ale niestety, jak pisałem wyżej, dochodzi do pewnych nieścisłości, czy nielogiczności, które odciskają się smutno piętnem na tej niegdyś nieposiadającej dla mnie wad powieści.
Żeby nie pozostać gołosłownym - chodzi mi chociażby o początek, gdzie [SPOILERS, obviously] bohater słyszy od Snauta o gościach i rozważa czym mogą być. Rzuca nawet pytanie, czy chodzi o formy tworzone przez ocean. A później chodzi długo i szuka wszelkich możliwych wyjaśnień, ocean POMIJAJĄC, ignorując wręcz. Nie dość, że na początku sam poddał taką ideę, to jeszcze później dowiadujemy się o jego ogromnej wiedzy nt. Solarisu, oraz koncepcji go dotyczących, a co jeszcze gorsze, z czasem dowiadujemy się, że choć plazma uciekała przed kontaktem z ciałami ludzi, to jednak czasem była do niego 'zmuszana' (wypadki), oraz że w naturalny sposób kopiowała inne przedmioty [ileż więcej potrzeba, żeby choć wykoncypować możliwość fantomów od razu?! [nie koniecznie od razu uwierzyć]]. Zresztą - bez przerwy znajdował się nad cholerną planetą! Jak mógł ją tak ignorować? Żeby przynajmniej Lem wspomniał coś o potężnych polach magnetycznych, czy dowolnych fantastycznie-innych, o które można by podejrzewać tworzenie halucynacji...*
Podobnie - niezbyt przekonująca była cała część z doświadczalnym udowodnieniem sobie, że nie śpi, ani nie ma halucynacji - a jeśli już ją przyjąć, to ostatnie kroki powinny chyba być odwrócone... [wspominam za to, że mnie-nastolatka ta część przekonała w stu procentach ].
Tak więc do połowy książki doczytałem nie mogąc cieszyć się w pełni klimatem, bo pod czaszką bez przerwy miałem posmak WTF-ów. Zrobiłem sobie więc dwa dni przerwy i dalej doczytałem prawie bez przeszkód. A ciąg dalszy miło łechtał zwoje.
Jedyny problem, jaki miałem w drugiej połowie, to elementy obrazu ewolucji solarystyki i definitywne odrzucenie pewnych koncepcji - np. "obcej inteligencji" - przez grono naukowe, zmuszając jednak czytelnika do uznania tej świętości przekonania, bez żadnego konkretnego argumentu. Czuło się wręcz, że Lem tak mocno ciśnie swój modelowany świat w kierunku odmówienia oceanowi dowolnego rodzaju świadomości [aż bolało!], że na pewno musi się okazać świadomym w jakimś stopniu na końcu opowieści. Może jednak był to anachronizm spowodowany pisaniem o dalekiej przyszłości przez pryzmat poglądów przeszłości, czy też ówczesnej Lemowi teraźniejszości... tę niewiarę byłem więc w stanie zawiesić... gdzieś w przedpokoju, poza zasięgiem wzroku i udawać, że jej tam nie ma.
Poza tym jednak, klimat, klimat, klimat, koncepcje, koncepcje, klimat. Mru
Mimo pewnych wad 5,5/6
Za to narzekania Tixona były całkiem bezpodstawne
EDIT: *ok - zreflektowałem się - było przecież podejrzenie o zatrucie gazem atmosfery Solarisu, ale pomijanie działania planety jako ewentualności wciąż gryzie.
Opowieści o pilocie Pirxie - o ile pierwsze opowiadania czyta się nieco ciężko, tak od Terminusa zaczyna się jazda pierwszą klasą. Koncepcja naprawdę dobra, znowu większość jest niedopowiedziana, zostawiająca pole dla wyobraźni czytelników. Również intrygujący jest Odruch warunkowy, Rozprawa i Ananke.
Fajnie jest widzieć, jak po latach współcześni pisarze próbują ruszyć po swojemu tematy poruszane przez Lema (chociaż głównie dostrzegam Dukaja, cóż nie jestem zbytnio za SF).
Ogólnie - Pirxie daje radę.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Pozachwycajmy się Lemem, czyli Tixon przeczytał "Doskonałą Próżnię". Niby Toto pisał o czym DP jest, ale zdążyłem zapomnieć i byłem deczko zdziwiony, że zamiast kolejnej powieści jest to zbiór recenzji książek. Wymyślonych książek. Pomysł co najmniej znakomity. Lem od początku wkracza na wyżyny, pisząc we wstępie omówienie książki. A potem są koncepty. Szczerze mówiąc, niektóre są średnie. Słowo klucz - niektóre, bo pozostałe to ostra jazda bez trzymanki. Świetne, świetne. Załapałem też o co chodziło z Gigameshem
Dalej z Lema, bezwarunkowo planuję Bajki robotów. A co potem mi polecacie?
(Bazując na Bibliotece Gazety Wyborczej mam 1-6 przeczytane plus F&F).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Głos Pana Lema.
Specyficzne, zdecydowanie specyficzne. Brak akcji, za to bardzo rozbudowana ta... obudowa. Przy okazji, kolejna książka autor, którą należy czytać przy odpowiednim nastroju; przypuszczam, że gdybym miał ją czytać np. latem, rzuciłbym ją w kąt po pięćdziesięciu stronach.
Podczas lektury miałem silne skojarzenia z Córką łupieżcy Dukaja, podejmująca wątki, których brak w Głosie - rozkradanie obcej technologii. Lem na jego tle rysuje się dosyć pesymistycznie, po raz kolejny ludzkość nie jest w stanie niczego się nauczyć z kontaktu, poza jakimiś wypadkami przy pracy.
Chociaż starałem się zwracać uwagę na wszelkie ślady epoki, czytelnym fragmentem był dla mnie tylko moment, gdy omawiał doktora praw, napominając jednocześnie o podsłuchach i kontroli. Oczywiście, poza wyraźną zimnowojenną rywalizacją - my albo oni. Może to moja nadinterpretacja, ale cały czas czułem 'ducha epoki'. Więcej uwag można było odczytać pod adresem science fiction.
Interesujący jest natomiast motyw reprezentacji/odbioru wiadomości, w Głosie wspomniany chyba tylko gdzieś na marginesach, bardzo widoczny był natomiast w Kontakcie - kto miałby prawo do reprezentacji ludzkości, odbioru wiadomości. Ciągnie mnie tu w stronę jakiegoś złośliwego przypadku, jak dajmy na to kontakt z obcą cywilizacją nawiązany przez jakieś mało znaczące państwo europejskie (:P), bądź za kontakt ma odpowiadać buntownik mający to wszystko gdzieś (co mi bardzo pachnie Wattsem ).
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Cyberiade, Bajki Robotów (ponoć w wydaniu Agory nie ma - "Bajki o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła"), Szpital Przemienienia, Śledztwo, Summa technologiae
_________________ Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
Ponoć jest w Cyberiadzie. Poza tym Agora ma o wiele lepsze okładki. Nie takie krzykliwe, jak te nowe.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
ponoć w wydaniu Agory nie ma - "Bajki o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła"),
Nieprawda. Bajki robotów w wydaniu Agory nie zawierają trzech opowiadań o Trurlu i Klapaucjuszu, ale "Jak ocalał świat", "Maszyna Trurla" i "Wielkie lanie" otwierają Cyberiadę, więc nic nie zginęło. Wydanie Agory zawiera za to opowiadanie "Dzieła Cyfrotikon, czyli o dewijacyach, superfiksacyach a waryjacyach serdecznych. O królewiczu Ferrycym i królewnie Krystali", którego nie ma w nowym wydaniu WL (pewnie będzie w Cyberiadzie).
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum